Wszelkie prawa nalezą do autorki (Ellen)
-Harry?
-Hmmmm? – Harry odpowiedział, budząc się z niewygodnym parsknięciem.
-Harry – Louis szturchnął jego klatkę piersiową. – Możesz mnie puścić? Proszę!
-Mmmph…zostań… - Harry jęknął zacieśniając uścisk wokół najlepszego przyjaciela.
-Harry! – Louis dźgnął go jeszcze raz i było to tak bolesne, że prawie całkowicie wybudziło
Harry’ego ze snu. – Harry, jeśli mnie nie puścisz, skończę wymiotując na ciebie.
Krótki moment zajęło zanim ten komentarz dotarł do jego mózgu, ale kiedy to się stało Harry puścił Louisa natychmiastowo. Louis wstał z łóżka i pobiegł do łazienki zanim Harry otworzył oczy.
Kiedy był już wystarczająco przebudzony wygramolił się z łóżka i wyszedł sennie ze swojego pokoju, do kuchni, by wziąć szklankę wody dla Louisa. Kiedy wszedł do łazienki znalazł dyszącego Louisa na podłodze. Uklęknął przy nim i podał szklankę. – W porządku? – wychrypiał.
Louis zamknął oczy i skinął głową. – Nie zwymiotowałem dużo… głównie żółć i wodę…ugh… mam nadzieję, że mdłości niedługo odejdą…
-Jestem pewien – Harry wymamrotał pocieszająco, pocierając plecy Louisa. Usiadł z Louisem na pięć minut, zanim pomógł wstać przyjacielowi. – Chodź… wrócimy do łóżka.
Kiedy Harry znów się obudził, Louis spał spokojnie przy nim. Budzik wskazywał ósmą trzydzieści i był pewien, że nie uśnie ponownie. Przez moment Harry po prostu leżał tak, sennie wpatrując się w jego najlepszego przyjaciela i zastanawiając się bezczynnie, z łagodnym niepokojem, kiedy Louis zaczął wyglądać tak mizernie. Jego twarz była blada, a długie, zakręcone rzęsy kontrastowały przy niej, w rzeczywistości było w tym coś słodkiego i delikatnego. Może umysł Harry’ego płatał mu figle, bo Louis był w ciąży, czy jakieś inne gówno, ale… cześć niego gorąco zapragnęła pogłaskać blady, delikatny policzek przyjaciela. Później, wyszedł z pokoju na palcach i wszedł do zimnej kuchni. Po nalaniu wody do czajnika, pierwszą rzeczą, jaką zrobił było napisanie do mamy – potrzebował jakiejś staromodnej, matczynej porady.
HEJ MAMO, MASZ JAKIEŚ ZŁOTE RADY NA PORANNE MDŁOŚCI LOUISA? XX
Kiedy wysłał wiadomość wlał wrzątek do dzbanka na herbatę i zrobił sobie tost. Nie było sensu robić nic innego w tej chwili, i tak będzie musiał czekać do dziewiątej rano na kogokolwiek w biurze Simona, aby umówić się. Miał tylko nadzieję, że Simon będzie dostępny i chętny na spotkanie. Ale znów, mała cześć niego, miała nadzieję, że nie, bo to zebranie prawdopodobnie będzie najbardziej żenującym i surrealistycznym, jakie kiedykolwiek miało miejsce. Ale nie miał zamiaru się o to martwić, prawdopodobnie Louis robił to za ich dwóch.
Kiedy skończył swój tost jego telefon zadzwonił. Harry podniósł go i uśmiechnął się.
HEJ KOCHANIE! BIEDNY LOUIS – SPRÓBUJ JAKIEŚ HERBATNIKI Z IMBIREM I AKUPRESURĘ, MI POMOGŁY. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIEDŁGUO POCZUJE SIĘ LEPIEJ, MAMA XX
Harry uśmiechnął się i spojrzał na zegarek, było za dziesięć dziewiąta. Miał wystarczająco czasu, żeby wyskoczyć do Tesco i wrócić. Nie musiał zadzwonić punktualnie o dziewiątej.