,,Let us die young or let us...

By xxxalexxx13

3.8K 186 56

Wyobraź sobie, że na rutynowych badaniach okazuje się, że jesteś śmiertelnie chory i zostało ci około miesiąc... More

"And we're wrapped in light and life and love.,,
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9 (Ostatni)
PODZIĘKOWANIA, POŻEGNANIA I CAŁA RESZTA :D

,,The worst things in life come free to us"

920 29 15
By xxxalexxx13

*oczami Harrego*

Musiałem dzisiaj okłamać mojego chłopaka. Nie pojechałem do pracy tylko do lekarza. Przeżyłem szok kiedy dowiedziałem się, że został mi około miesiąc życia. Lekarz parę razy upewniał się czy nie potrzebowałem psychologa, ale jedyne czego potrzebowałem to moje najkochańsze maleństwo Lou, który teraz pewnie włóczy się po domu przykryty kołdrą i obstawiałem, że zabije mnie gdy wrócę do domu bo zapomniałem włączyć ogrzewanie a on nie lubi kiedy wstaje z łóżka i zdejmując z siebie naszą miękką kołdrę dostaje szoku termicznego. Nie mogłem mu powiedzieć o mojej chorobie. Nie chciałem nawet myśleć o jego reakcji, kiedy się dowie.

,,Nie dowie się"- Ta myśl zakończyła moje rozmyślania. Pech, że Lou miał tydzień wolnego i cały czas siedział w domu więc opcja żeby tam wrócić odpadała. Wsiadłem do auta i pomyślałem chwilę nad tym gdzie mogę pojechać. Mama dostanie zawału na wiadomość o mojej chorobie, więc pojechanie do niej wykluczyłem jako drugie, od razu po Louisie. Liam! No przecież. Liam był moim kumplem a jednocześnie szefem co w sumie było i mi i jemu na rękę. Dodatkowo w żadnej innej firmie nie zarabiał bym tyle co u niego. Pozbierałem jakoś swoje myśli i pojechałem do firmy. Wchodząc tam spóźniony o jakąś godzinę zapytałem sekretarkę o Liama.

-Pan Payne jest zajęty, skontaktuje się z panem jak będzie miał chwilę.- Popatrzyłem na kobietę z kpiącym uśmiechem na moich ustach.

- Tak się składa, że wystarczy jedno moje słowo a pani już nie będzie miała tej pięknej plakietki.- Wskazałem na identyfikator kobiety. - A teraz przepraszam. - Dodałem z łatwością mijając kobietę i wchodząc do gabinetu mojego szefa.

- Kiedy ty się idioto nauczysz pukać. - Usłyszałem po wejściu.

- No wiesz, Louis nie narzeka jak go pukam. - Powiedziałem z szerokim uśmiechem a Payne pokręcił głową patrząc w ekran laptopa.

- Serio naprawdę lubię jak opowiadasz mi o pieprzeniu się z Lou i pomińmy ten nieistotny mały szczegół, że jestem hetero ale po co przyszedłeś?

- Podpisz mi wymówienie.- Powiedziałem podając mu dokument.

- Posrało cię?! - Zapytał zaczynając się śmiać.

- Ok stary, wracam od lekarza. Mniej więcej godzinę temu dowiedziałem się że został mi miesiąc życia.

- Harry... Czegoś ty się naćpał?!

- Niczego mówię serio serio. -Powiedziałem z najbardziej pewną siebie i poważną miną.

- Ale..- Nie dałem mu dokończyć bo wiedziałem, że w jego głowie kumulują się pytania na które nie mam ochoty odpowiadać.

- Stary proszę podpisz mi to gówno.

- Mam nadzieje że kiedyś mi to wyjaśnisz -Powiedział podpisując dokument. - A i Harry... Twoje biuro zawsze będzie twoje, tak jak byś chciał wrócić albo wytrzeźwiał.

- Dzięki Liam. - Powiedziałem opuszczając jego biuro.

- Spoko stary. Zapomniałem dodać, że pensja za ten miesiąc jeszcze pojawi się na twoim koncie, a twoją obecność potraktuje jako urlop. Płatny.

- Jesteś najlepszym szefem na świecie Payne.

- Wiem. - Powiedział z dumą poprawiając marynarkę.

- Jest jeszcze jedna rzecz którą chciałem ci powiedzieć już dawno temu ale chyba Nie miałem odwagi.

- Co jest Styles? - Powiedział pełen zmartwienia.

- Jak oglądasz pornosy, a ktoś wchodzi to wszystko widać na szybie za tobą.

- Nienawidzę cię Harry. - Powiedział z niedowierzaniem patrząc na okno.

- Pa stary! Trzymaj się. - Mówiąc to zauważyłem że Liam wstaje i idzie w moim kierunku a następnie mnie przytula.

- Byłeś najlepszym pracownikiem. - Dodał a ja opuściłem jego gabinet, a później firmę. Postanowiłem wrócić do domu i powiedzieć mojemu skarbowi, że mam wolne. Droga zajęła klasycznie około 20 minut. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać, ale skoro zostało mi tak niewiele, muszę przeżyć ten czas jak najlepiej. Na drodze nie było dużego ruchu więc mogłem spokojnie wszystko przemyśleć bez potrzeby skupiania się na trasie. Wreszcie dojechałem do domu.

- Hej kruszynko!- Wrzasnąłem rzucając klucze na szafeczkę która stała przy drzwiach.

- Hazza?!- Usłyszałem z góry mój ukochany głos.

- Mam wolne skarbie!- Krzyknąłem wbiegając do sypialni.

- Zajebie cie Harry. Czy serio aż tak ciężko jest kliknąć ten cholerny przycisk, żeby nasz dom nie był jakimś iglem?! Czy ja do cholery jasnej wyglądam jak eskimos?! Widzisz gdzieś tu mojego misia polarnego albo renifera?!- Usłyszałem wchodząc do naszej sypialni gdzie mój chłopak leżał z laptopem. Od razu podszedłem i mając totalnie w dupie to co powiedział, złożyłem lekki i długi pocałunek na jego delikatnych ustach.

-Nie krzycz na mnie kotku.- Wyszeptałem mu w usta i wróciłem do całowania kiedy usłyszałem cichy szept chłopaka w moje usta.

- Przepraszam Hazza, tak strasznie cie kocham ale wiesz jak nienawidzę zimna. -Tylko to zdążył wyszeptać zanim postanowiłem go rozgrzać, a ponieważ nie lubiłem seksu w ciągu dnia (preferowałem poranki, wieczory i noce) zrobiłem nam herbatę.

- Poczekaj tutaj. - Powiedziałem muskając jego ucho co cholernie musiało go rozpalić bo poczułem jego zęby na moim obojczyku. Był to naprawdę przyjemny ból bo wiedziałem, że mój najkochańszy Lou nigdy by mnie nie skrzywdził. Wstałem z łóżka, przebrałem jeansy na dresy i koszule na koszulkę.

- Możesz nie być taki kurewsko seksowny jak zdejmujesz tą koszulkę?! - Usłyszałem głos Louisa i spojrzałem na niego przez ramie.

- Nie - Odpowiedziałem i zszedłem na dół do kuchni. Wziąłem nasze ulubione kubki (mój w paski a jego w kropki) wrzuciłem tam po torebce herbaty i zalałem. Potem poszedłem na górę i przeleżeliśmy prawie cały dzień.

*oczami Lou*

- Zbieraj się! - Usłyszałem około 18:00 głos mojego chłopaka dobiegający z innego pokoju.

- Harry coś ty zaś wymyślił?

- Po prostu chodź, proszę kochanie. Na dworze trochę się ociepliło a znając Harrego pojedziemy posiedzieć gdzieś w barze przy frytkach. Założyłem moje czarne vansy, obcisłe czarne rurki i biała koszulkę w czerwone paski a na to narzuciłem bluzę.

- Czekam w aucie - Usłyszałem krzyk Hazzy i trzask drzwi. Ocipieje kiedyś z nim i jego debilnymi pomysłami jeżdżenia po barach, kiedy najlepiej było by po prostu wtulić się w jego barki i pójść spać. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta nie zauważając że Harry jest ubrany znacznie grubiej niż ja. Zapiąłem pasy. A Harry odjechał spod domu.

- Gdzie jedziemy kochanie? - Zapytałem, bo był koniec października a ja byłem w samej bluzie.

- Zobaczysz- Odpowiedział i położył swoją ogromną jak dla mnie rękę na moim udzie. Zdziwił mnie widok jakiegoś zadupia z lasem, tym bardziej, że chciałem iść spać a do tego nigdy nie byłem fanatykiem krajobrazów.

- Jesteśmy- Powiedział dumny z siebie Harry i wysiadł. Przeszliśmy trochę z auta a potem zauważyłem coś, co spodobało się nawet mi. Zobaczyłem jezioro, coś jak plaża i zachód słońca. Trzeba przyznać, że było to cudowne ale ja oczywiście szybko zacząłem się nudzić, siedząc z moim chłopakiem na pniu jakiegoś drzewa. Słońce już prawie zaszło a ten debil dalej siedział na plaży mimo tego że zaczęło naprawdę mocno wiać.

- Trzęsiesz się.- Usłyszałem jego zdziwiony i rozbawiony głos.

- No ciekawe czemu?! Może dlatego że jest -54°C a my siedzimy jak kretyni na plaży?!

- Oj Lou, ma to też swoje dobre strony.

- Chyba sobie żartujesz.- Zobaczyłem jak zdejmuje swój polar zostając w koszulce i kamizelce. - Zamieńmy się. - Dodałem czując ze nie mam palców, policzków ani nosa, a moje zęby zaraz się pokruszą od stukania o siebie.

- Ok. - Powiedział zielonooki zdejmując polar i kamizelkę i zakładając moją znacznie cieńsza bluzę.

Dopiero potem zorientowałem się czemu Harry tak koksi. Kiedy mój wzrok powędrował na dol zobaczyłem różnice naszego obuwia. Ja stałem w czarnych vansach i oczywiście bez skarpetek (bo jakże inaczej) a on stal w jednych ze swoich kowbojskich ciżmów których osobiście nigdy bym nie włożył.

- Louis - Usłyszałem, kiedy zastanawiałem się nad różnicą cenową naszych butów która pewnie była ogromna.

- Co kochanie?- Zapytałem przenosząc spojrzenie na jego zielone tęczówki które błyszczały się w świetle zachodzącego słońca.

- Kocham cie. - Wyszeptał mi we włosy- Tak cholernie cie kocham Lou !!!!!- Wykrzyczał gdzieś w przestrzeń

- Ja ciebie tez ale myślę, że wszystkie żyjątka które mieszkają w tym lesie - Pokazałem palcem zadrzewioną przestrzeń kolo nas - Mają w dupie to jak bardzo mnie kochasz kochanie. Wracajmy do domu zanim jakiś napalony jeleń pomyśli ze wołałeś do niego.

- Dobrze. - Odpowiedział Hazza biorąc mnie na ręce i niosąc do samochodu.

- co ty robisz?!- powiedziałem zszokowany trzymając się jego szyi.

- Kocham cie. - Skończył rozmowę całując mnie w szyje która częściowo była zakryta jego bezrękawnikiem.

Weszliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę naszego domu.

-Wstawaj Lou. - Usłyszałem. No tak zasnąłem w aucie. Zawsze tak robiłem.

- Chodź. -Usłyszałem i poczułem jak Harry ciągnie mnie za rękaw cieplej bluzy.


*************

No to moi drodzy... Poetą nie będę, ale kocham pisać i chciałam przestać po moim ostatnim ff, ale moje uzależnienie od pisania i kontaktu z wami szybko dawało o sobie znać i po prostu musiałam pisać. Tak właśnie powstało TO. Przepraszam za moje problemy z interpunkcją które wszystko psują ale wszystko pisze na telefonie i wygląda to jak wygląda. Mam jednak nadzieje, że ktoś jednak mimo mojego braku talentu doceni tematykę i będzie czekał na następne. Kocham was <3! I pamiętajcie ,,Larry is real- God" <3  <3 <3

Continue Reading

You'll Also Like

87.8K 5.7K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...
14.4K 1.2K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
185K 6K 45
~ Byliśmy głupcami, którzy nadepnęli na cienki lód, myśląc, że mając siebie, mają wszystko. Szkoda, że rozpalając swoje lodowate serca, zapomnieliśmy...
7.8M 258K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...