Is everything I want

Af autorka_hope

278K 15.2K 2.7K

ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelman... Mere

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
cz. II Rozdział 1
cz. II Rozdział 2
cz. II Rozdział 3
cz. II Rozdział 4
cz. II Rozdział 5
cz. II Rozdział 6
cz. II Rozdział 7

Rozdział 34

4.4K 260 22
Af autorka_hope


ROZDZIAŁ 34

LEA

Opróżniałam do dna szklankę z kolorowym drinkiem, kiedy Isa pociągnęła mnie w stronę sceny. Dwie godziny temu pewnie nigdy w życiu bym się na to nie zgodziła, ale dwie godziny temu nie byłam po czterech drinkach z kolorową parasolką i fikuśną słomką. Nawet nie pamiętałam nazwy alkoholu, który zamówiłam. Tak bardzo byłam zestresowana reakcją Zandera na głupi tekst kelnera, że wypowiedziałam jego nazwę machinalnie, a później zwyczajnie zamawiałam kolejny raz to samo.

We trzy dotarłyśmy na scenę, gdy w końcu przyszła nasza kolej. Oczywiście, nikt inny z naszego stolika nie chciał się odważyć do śpiewania karaoke, ale nie byłam tym zdziwiona. Carter to Carter, wolał pić i oglądać się za kelnerkami, Bryson twierdził, że go wyniosą, jeżeli zacznie śpiewać a Zander... Cholera, wyobrażałam sobie wiele rzeczy, które mógłby robić ten facet i pewnie wszystko wyszłoby mu genialnie, ale śpiew i wygłupianie się na scenie? 

Nie, to totalnie nie była jego bajka, dlatego kiedy Isa zapytała go, czy idzie z nami na scenę, wystarczyło jego spojrzenie, by poznać odpowiedź. Obstawiałam, że sama obecność w barze karaoke była dla niego wystarczającym wyczynem.

Chwyciłyśmy w mikrofony, a facet od obsługi sprzętu skinął głową i puścił kolejną na liście piosenkę. Większość utworów to były stare hity, dlatego nie spodziewałyśmy się niczego z tej dekady. Kiedy jednak usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki I have nothing od Whitney Houston, wybuchnęłam śmiechem. To nie mogło się skończyć dobrze.

Na początku nie było tragedii, kołysałyśmy się na scenie, odczytując większość słów z ekranu, na którym pojawiał się tekst. Ludzie nie uciekali z baru ani nas nie wygwizdali, więc chyba tragicznie nie fałszowałyśmy, kiedy jednak usłyszałam zbliżający się refren, spojrzałam na rozbawioną Isę i Harper. Chwilę później zaczęłyśmy się niemal drżeć, próbując opanować napad śmiechu. 

Spojrzałam po sali i dostrzegłam, że Carter i Zander rozmawiają, a Bryson zniknął z naszego stolika. Przez chwilę nieuwagi zgubiłam tekst i nieco go pomyliłam, ale chyba nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Kiedy piosenka powoli dobiegała końca, zmarszczyłam brwi, bo przy chłopakach zatrzymała się dziewczyna i wyglądało to tak, jakby dobrze się znała z Carterem i Zanderem. Mocniej zacisnęłam palce na mikrofonie, starając się skoncentrować wzrok na ekranie. Kiedy w końcu utwór się skończył, zeszłyśmy ze sceny i choć bardzo chciałam wrócić na nasze miejsca, Harper chwyciła mnie i Isę za ręce i pociągnęła w kierunku baru.

– Chodźcie się napić – oznajmiła, wyłapując mój pytający wzrok.

Niechętnie, ale się zgodziłam. Zatrzymałyśmy się w kolejce do barmana i choć bardzo chciałam nie patrzeć w kierunku dziewczyny, która zajęła przy stoliku moje miejsce, nie umiałam oderwać wzroku.

– Nienawidzę jej – mruknęła Isa.

– Kogo? – Zmarszczyłam brwi, powracając wzrokiem na Isę.

– Jej. – Skinęła głowa w wiadomym kierunku.

– A kto to? – Harper wsunęła między nas głowę, przyglądając się nieznajomej dziewczynie z zaciekawieniem.

– Zander kiedyś ją pieprzył – oznajmiła bez skrępowania.

– Kiedyś? – Harper ciągnęła Isę za język, za co wyjątkowo byłam jej wdzięczna. Sama chyba nie miałam odwagi wypytywać o takie rzeczy, za bardzo stresowała mnie myśl, że ktoś mógłby coś zacząć podejrzewać.

– Yhm – mruknęła, po czym na chwilę przerwała, bo przyszła nasza kolej na złożenie zamówienia. Gdy tylko to zrobiła, odwróciła się ponownie w stronę naszych wcześniejszych miejsc i zmrużyła oczy. – Jakoś rok temu, ale potem Zander z nią skończył, bo za dużo sobie wyobrażała.

– To znaczy? – Pytanie wymsknęło mi się z ust.

– Zakochała się chyba. – Isa wzruszyła ramionami i odebrała swojego drinka. – Zresztą, dokładnie nie wiem. Pamiętam, że raz pojechała z nami na jakiś wypad a później zniknęła, ale też mnie tu często nie ma. Przyjeżdżam głównie na wakacje i jak mam dłuższe wolne na uczelni, więc może coś się zmieniło i nadal jest jedną z „tych" dziewczyn.

Wsunęła między wargi słomkę i upiła kolorowego drinka, a mi zrobiło się na raz gorąco i zimno. Chciałam zapytać, co miała na myśli mówiąc, że jest jedną z dziewczyn, ale nie umiałam się zmusić do wyduszenia choćby słowa. Harper natomiast nie miała z tym żadnego problemu.

– Jedną z dziewczyn? – podłapała. – To co, on ma swój własny harem? – zaśmiała się na niedorzeczność własnych słów, ale Isa tylko wzruszyła ramionami.

– Można tak powiedzieć.

Myślałam, że za chwilę się zaśmieje i powie, że tylko nas wkręca, ale wydawała się śmiertelnie poważna.

– Pamiętasz, jak mówiłam, żebyś wzięła się za Zandera? – Harper szturchnęła mnie w ramię, niemal wylewając drinka, którego trzymałam w dłoni. Isa, słysząc pytanie rudowłosej spojrzała rozbawiona a jednocześnie zaciekawiona. – Zmieniłam zdanie. Pewnie ma pokój zabaw jak cholerny Christian Grey.

Isa dopiero teraz się roześmiała. Powiodłyśmy na nią wzrokiem, ale słabo pokręciła głową, cicho odkasłując.

– Trafiłam? – W oczach Harper pojawił się błysk ekscytacji.

– Nie – odpowiedziała z uśmiechem. – To znaczy, nic o tym nie wiem, chociaż no... – zamilkła, chyba szukając odpowiednich słów. – Zander to Zander. – Kolejny raz wzruszyła ramionami, a mnie ten gest zaczynał drażnić. – Z nim nigdy nic nie wiadomo – odparła i ruszyła w stronę chłopaków i dziewczyny, która nagle jeszcze bardziej zaczęła mnie drażnić swoją obecnością.

Zignorowałam nieznajomą i usiadłam po przeciwnej stronie, z dala od Zandera. Skoro wolał jej towarzystwo, nie zamierzałam się o niego bić. Kiedy przysunęłam kieliszek z drinkiem do ust, bezwiednie spojrzałam w jego kierunku. Uniósł brew i miałam wrażenie, że niemo pytał się mnie, o co chodzi. Nie zareagowałam, zupełnie jakbym nie rozumiała jego spojrzenia i miny.

– Dałyście popis. – W końcu Carter zauważył naszą obecność. Powinien dostać medal za spostrzegawczość. – Tak w ogóle to jest moja siostra Lea. – Carter wskazał na mnie ręką, przedstawiając mnie nieznajomej. – A to Brook, stara znajoma. – Wskazał na szatynkę. – A to Harper – przedstawił rudowłosą.

Harper słabo uśmiechnęła się do dziewczyny, Isa od niechcenia machnęła ręką na powitanie, a ja w ogóle zignorowałam jej istnienie. Skupiłam się na parasolce w moim drinku, a w głowie wciąż pobrzmiewały słowa Isy.

Jest jedną z „tych" dziewczyn...

Ile ich dokładnie było? Trzy? Pięć? Dziesięć? Ile jeden facet potrzebował kobiet? I dlaczego potrzebował ich aż tyle? Dopiero po chwili dotarło do mnie coś innego... Ja też nią byłam. Byłam jedną z „tych" dziewczyn.

Zemdliło mnie.

Co innego sypiać z nim i utrzymywać relację, która bazuje na seksie, ale co innego być jedną z kilku dziewczyn, z którymi się pieprzy. Jak często to robił? Codziennie? Czy jeżeli ze mną spotykał się w piątek, to w sobotę przychodziła do niego następna? Czy z nimi też robił to w salonie? Czy może w sypialni, bo przecież właśnie tam chciał ze mną iść...

Wpadłam limbo i nawet nie wiedziałam, kiedy się w nim znalazłam. Dopiero sygnał przychodzącej wiadomości wyrwał mnie z chwilowego otępienia, ale może ono nie było wcale chwilowe? Może trwało o wiele dłużej niż mi się zdawało.

Odblokowałam telefon i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Wiadomość bowiem pochodziła od Zandera. Przełknęłam ślinę i nie zerkając w jego kierunku, przesunęłam palcem po ekranie, niechętnie otwierając SMS-a.

Zander: Co się stało? Źle się czujesz?

Tak, coś się stało. Dowiedziałam się, że pieprzysz na przemian mnie i kilka innych dziewczyn. Dowiedziałam się, że jednak wcale nie jestem taka wyjątkowa i mam ochotę iść do łazienki, żeby zwymiotować. Nie pomaga również obecność dziewczyny, z którą sypiasz.

Niestety, choć bardzo chciałam mu to wygarnąć, nie mogłam. Dlatego wysiliłam się na uprzejmość i kłamstwo.

Ja: Dzięki, że pytasz. Nic mi nie jest, chyba za dużo wypiłam. Zaraz będę się zwijać z Harper.

Przynajmniej miałam taką nadzieję, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Harper miała inne plany na resztę wieczoru. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na przyjaciółkę, która pogrążyła się w rozmowie z Brysonem, który w miedzy czasie wrócił.

– Harper – szepnęłam, szturchając ją w ramię. – Chcesz zostać, czy wracasz ze mną? – zagadnęłam, starając się zignorować dziwne przeczucie, które mówiło mi, że Zander wciąż na mnie patrzył.

– Coś się stało? – Zmartwiła się.

– Nie. – Pokręciłam głową. – Jestem zmęczona i za dużo wypiłam. – Kłamstwo.

– Jasne, możemy wracać. – Uśmiechnęła się delikatnie i już po chwili żegnała się z Brysonem.

Powoli wstałam z miejsca i dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć na Zandera i Brook, ale szybko uciekłam wzrokiem na brata. Słabo się do niego uśmiechnęłam, próbując ignorować ciekawość, bo ręka szatynki ginęła gdzieś pod stołem.

– Uciekacie? – Carter zmarszczył brwi.

– Tak, jutro mam prace i padam.

– Zamówcie taksówkę – polecił Carter, bo sam również pił i nie mógł nas odwieźć.

Chciałam powiedzieć, że zaraz się tym zajmę, ale nim zdążyłam otworzyć usta, usłyszałam zachrypnięty, ciężki głos po swojej prawej stronie. I zdecydowanie był bliżej, niż powinien.

– Odwiozę was. Za chwilę przyjedzie Benjamin.

Bałam się spojrzeć w jego stronę, tym bardziej, że nawet nie zauważyłam, kiedy wstał z sofy i stanął obok mnie. Przełknęłam ślinę, wymusiłam uśmiech, bo Carter uważnie mi się przyglądał, podobnie jak Isa, Harper czy nawet ta cholerna Brook i przekręciłam głowę. Spojrzałam w jego zielone, niebezpiecznie połyskujące tęczówki.

– Nie trzeba – odparłam, próbując zapanować nad grymasem. – Nie rób sobie kłopotu.

Zander natomiast całkowicie zignorował moje słowa i spojrzał na Cartera.

– Wpadnij do mnie do firmy, jak będziesz miał czas.

Mój brat jedynie skinął głową.

– A może Ben odwiezie dziewczyny, a ty jeszcze zostaniesz? – Brook uśmiechnęła się kokieteryjnie do Zandera, a Carter zaśmiał się pod nosem, jakby wiedział coś, czego nikt inni nie wiedział.

– Może innym razem – odparł.

Może innym razem, nie powiedział nie...

Niechętnie, nie chcąc robić sceny pośrodku baru w dodatku na oczach mojego brata i znajomych, wyszliśmy z lokalu. Szłam pierwsza, a za mną Harper, Isa i dopiero na końcu Zander. Ciepły czerwcowy podmuch wiatru musnął moją skórę, a przez kręgosłup przebiegł dreszcz, co było irracjonalne, biorąc pod uwagę dość wysoką temperaturę.

– Nogi mnie bolą – jęknęła Harper.

Zerknęłam na jej wysokie szpilki i normalnie pewnie jakoś bym to skomentowała, ale tym razem nie miałam ochoty. Nadal mnie mdliło.

– Zander – odezwała się Isa, trącając kuzyna w ramię. – Podrzucisz mnie Upper East Side?

– Po co jedziesz na Upper East Side?

Niespecjalnie wydawał się tym zainteresowany. Sprawiał wrażenie kogoś, kto zadał to pytanie machinalnie, bez większego zastanowienia.

– Jestem umówiona.

Uśmiechnęła się tajemniczo, co oznaczało jedno. Miała kolejną randkę.

– Złapiesz kiedyś jakieś gówno i zobaczysz – mruknął, przymykając powieki.

– I ty mi to mówisz? – Prychnęła, a Zander natychmiast zgromił ją wzrokiem.

Nie wiedziałam, o co mu chodziło. Może zwyczajnie żadna z jego koleżanek nie miała wiedzieć o istnieniu pozostałych... Może ja miałam nie wiedzieć, ale było już za późno.

Isa wymamrotała pod nosem coś po włosku, a pod barem zatrzymał się czarny, elegancki samochód. Z jego wnętrza po chwili wysiadł Benjamin, obszedł pojazd i otworzył nam drzwi, uprzejmie każdego witając. Kiedy wsiadłam do niego jako ostatnia, bezwiednie uniosłam wzrok. Zander stał i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Szczerze, nie wiedziałam, ile jeszcze byśmy tak na siebie patrzyli w milczeniu, gdybym tego nie skończyła, zatrzaskując drzwi. Po chwili dołączył do kierowcy z przodu, do czego pewnie nie był przyzwyczajony. Zazwyczaj sam prowadził auto, a jak już korzystał z usług Benjamina to siadał z tyłu, a nie u jego boku.

Dziewczyny szeptały między sobą, ale ja milczałam. Co jakiś czas przytaknęłam na luźno zadane pytanie lub pomysły, które mogłyby uatrakcyjnić nasze wakacje, ale nie mogłam się skupić. Nie słuchałam ich. Wzrok miałam utkwiony w bocznej szybie i ocknęłam się dopiero, gdy samochód się zatrzymał.

– Uważaj na siebie. – Spojrzałam na Ise, która wydawała się być w siódmym niebie, wysiadając z auta.

– Pewnie. – Posłała nam całusa i po chwili byliśmy w dalszej trasie, tym razem do naszego akademika.

Znowu wbiłam wzrok w boczną szybę, wyłamując sobie z nerwów palce.

– Wszystko okej? – Harper przysunęła się bliżej, żeby nikt jej nie słyszał.

Benjamin i Zander milczeli. Zresztą on był jego kierowcą i wątpiłam, żeby kiedykolwiek urządzali sobie pogawędki, o ile w ogóle znaleźliby jakiś wspólny temat.

– Yhm – mruknęłam cicho. – Jestem zmęczona tylko. – Wymusiłam uśmiech, a dziewczyna objęła mnie ramieniem i przytuliła do siebie.

Nie byłam pewna, czy mi uwierzyła, ale byłam jej wdzięczna za niedrążenie tematu i wsparcie. A niedrążenie tematu, gdy chodziło o Harper było ogromnym wyczynem.

Po około piętnastu minutach dojechaliśmy pod żółto pomarańczowy budynek. Nagle zemdliło mnie na jego widok. Wzięłam głęboki oddech, gdy drzwi od strony Harper się otworzyły. Chciałam coś powiedzieć na pożegnanie do Benjamina i Zandera, ale wtedy zorientowałam się, że ich nie ma. Natomiast przy otwartych drzwiach obok Harper, stał Zander.

– Lea za chwilę przyjdzie – oznajmił protekcjonalnym tonem, jakby nikt poza nim nie miał nic do powiedzenia. Harper spojrzała na niego zaskoczona, a następnie powędrowała wzrokiem do wnętrza auta, starając się wyczytać coś z mojej twarzy. – Muszę zapoznać ją z kilkoma z wytycznymi na bankiet, który organizuje razem z Margot – skłamał, a ja jedynie z rezygnacją skinęłam głową.

Wystarczyło, że całą drogę była napięta atmosfera, a ja byłam nieobecna. Gdybym teraz zaczęła się buntować i wykłócać, Harper na bank zaczęłaby coś podejrzewać. W końcu dziewczyna niepewnie się uśmiechnęła i odsunęła się od auta, ustępując miejsca Zanderowi, który natychmiast zajął jej miejsce. Widziałam przez szybę, jak Harper kieruje się do akademika, a moje serce zaczęło mocno bić.

Zostałaś z nim sama, usłyszałam cichy szept z tyłu głowy.

– Teraz będziesz ciągle kłamać, że organizujemy dla twojej firmy bankiet, by jakoś wytłumaczyć to, że w ogóle ze mną rozmawiasz? – Parsknęłam, postanawiając przerwać milczenie.

– Co się stało? – Zignorował moją uszczypliwość.

Odpowiedziała mu głucha cisza, bo niby co miałam powiedzieć? Spaliśmy ze sobą tylko kilka razy, chyba że liczyć każdy orgazm osobno. Wtedy byłoby ich pewnie kilkanaście, ale to nic nie zmieniało. Ustaliliśmy, że łączy nas tylko seks, ale nie brałam pod uwagę, że taki sam układ miał z innymi kobietami. Wiedziałam o tej modelce, która kiedyś była z nim w klubie, ale nawet nie pomyślałam, że mógłby ciągnąć kilka takich relacji jednocześnie. Nie przyszło mi to na myśl, tym bardziej po tym, jak powiedział, że jestem tylko jego. Naiwnie myślałam, że to będzie działać w obie strony.

– Lea – wyszeptał, zgarniając z mojego policzka pasmo włosów.

– Źle się czuję. Możemy to odłożyć na kiedy indziej?

– Najpierw mi powiedz, o co chodzi? – Nie spuszczał ze mnie wzroku. – O Brook?

Parsknęłam gorzko śmiechem.

– O Brook, Estelle i nie wiem, ile ich jeszcze jest. – Musiałam to z siebie wyrzucić, nawet jeżeli mielibyśmy się już nigdy więcej nie spotkać. – Wiem, jaki układ nas łączy. – Odważyłam się i spojrzałam mu w oczy. – Może jestem od ciebie młodsza i mam tylko dwadzieścia dwa lata. Może zawsze patrzyłeś na mnie jak na dzieciaka i głupią małolatę, która nic nie rozumie, ale rozumiem więcej niż ci się zdaje.

– Lea, chyba nie do końca...

– Wiem o innych – przerwałam mu. – Wiem, że pieprzysz inne kobiety. Wiem, że jest ich kilka a może kilkanaście i może byłam głupia, myśląc, że kiedy żądałeś ode mnie wyłączności, to będzie ona działać w obie strony. Może powinnam o tym powiedzieć głośno i wyraźnie, ale tego nie zrobiłam. Mój błąd, dlatego teraz go naprawiam. – Głośno nabrałam powietrza. – Nie będę jedną z wielu – wydusiłam z trudem, bo byłam pewna, że moja krótka i intensywna przygoda z Zanderem właśnie dobiegła końca.

Jemu nie stawiało się ultimatum.

Zanim coś odpowiedział, wysiadłam z auta i niemal pobiegłam w stronę akademika. W tej chwili nie byłam w stanie z nim dłużej rozmawiać, bo nawet jeżeli to był tylko układ, to poczułam się przez to wszystko tanio.

***

Do jutra!

#ieiw_watt

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

96.1K 6.1K 26
Wokół ciebie unosiła się niebezpieczna aura, która tylko ciągnęła mnie do ciebie. Sprawiłeś, że zapragnęłam czegoś nieprzyzwoitego. Byliśmy dla siebi...
198K 5.4K 33
,,Na początku czułam, że ogarnął cały bałagan, który panował w moim życiu, ale on chciał je jeszcze bardziej spierdolić. I to zrobił''. Siedemnasto...
VANDAL Af

Romantik

11.3K 895 30
Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach...
735K 4K 6
Mijają dwa lata. Kariera Hope Myers nabiera tempa. Dziewczyna skończyła studia artystyczne i przygotowuje się do pierwszego wernisażu. Choć rozstanie...