Owoc lasu

By AlaMak2001

20 0 17

W królestwie Ilwany wzrasta niepokój. Zachodni kontynent ogarnia wojna z niespodziewanym wrogiem. Życie króle... More

II
III
IV
V
VI
VII
VIII

I

5 0 4
By AlaMak2001

[...]O, miły, słodki, tyś natchnienie moje,

A ty i miłość treścią wiersza całą,

Więc stare słowa w nowe szaty stroję,

Aby to oddać, co się już oddało.

Jak dzień na nowo stare słońce stwarza,

Tak miłość stare od nowa powtarza.

William Shakespeare „Sonet 76"


Eileen zbudziły pierwsze promienie słońca, głaszczącego ją czule po twarzy chudymi palcami swojej ciepłej dłoni. Przeciągnęła się, przetarła zaspane oczy i czym prędzej wstała z łóżka. Ubrała się pośpiesznie, nie odsuwając zasłon i cicho uchyliła drzwi komnaty. Cały zamek spał. Powoli wysunęła głowę przez szparę i wstrzymała oddech. Nasłuchiwała chwilę, a upewniwszy się, że nie istnieje najmniejsze zagrożenie, wymknęła się chyłkiem na korytarz. W drodze związała pośpiesznie swoje długie, kasztanowe włosy, by nie przeszkadzały w ucieczce. Cień jej szczupłej postaci sunął z gracją po zimnych ścianach pałacu. Dzień dawał na razie dość wątłe światło, ufała jednak, że gdy zejdzie na dół, będzie go już znacznie więcej. Wiedziała, że czeka ją jeszcze przeprawa przez szpaler śpiących służących, którym król, jej ojciec nakazał strzec każdego wyjścia królewny. Na wspomnienie o tym aż parsknęła z oburzenia. Miała już dwadzieścia lat! Dlaczego nie pozwalano jej nawet chodzić samotnie na spacery do ukochanego lasu? Kiedyś łudziła się, że gdy osiągnie pełnoletność, będzie miała więcej swobody. Wiedziała, że jako królewna nie może robić wszystkiego, co jej się żywnie podoba, ale uważała, że zasługuje chociaż na odrobinę prywatności. To prawda, że samotne eskapady nigdy nie były do końca bezpieczne. Jednak ciągła obawa o bezpieczeństwo, którą wpajano jej od dzieciństwa, była zbyt gorzkim napojem, by go przełknąć. I tak, w końcu jej serce nie mogło pomieścić ani krzty więcej, więc pozwoliła mu przechylić się do góry dnem i wylać cały żal, jaki się tam zgromadził. Postanowiła być sobą tak długo jak to możliwe. Wiedziała, że czeka ją podobny los to tego, który stał się udziałem jej starszej siostry Dagmary, bowiem rok temu, najstarsza córka króla Oskara II poślubiła króla Nualii. Ich małżeństwo przypieczętowało sojusz pomiędzy królestwami.

Eileen kochała swoją ojczystą Ilwanę, dlatego jak najdalej odsuwała od siebie tą perspektywę, niepozbawioną podstaw skoro ich ojciec miał jeszcze w zapasie dwie królewny na wydaniu. Mógł zapewnić królestwu Ilwany niejednego sprzymierzeńca, których szczególnie teraz tak gorączkowo szukał i potrzebował. Córek królewskich nie wtajemniczano w politykę państwa, ale częste walne zgromadzenia szlachty, zagraniczne poselstwa i rosnący niepokój wśród poddanych nie mogły ukryć się przez czujnym okiem Eileen. Zapewne to stanowiło jeden z powodów, dla których ojciec nie pozwalał opuszczać jej zamku bez dozoru. Gdyby tylko mama żyła...ale niestety! Umarła dwa lata temu, z czym król nigdy do końca się nie pogodził. Od tamtej pory bardzo zamknął się w sobie. Unikał wręcz swoich dzieci. W tej krytycznej sytuacji Eileen znalazła prawdziwą przyjaciółkę w Dagmarze, której zwierzała się ze wszystkiego, co ją gnębiło. Dlatego to ona najboleśniej przeżyła ich rozłąkę. Teraz pozostała jej młodsza o dwa lata Eimear, która bardziej szukała rad i pociech niż mogłaby stanowić ich źródło. Eileen starała się być silna jak Dagmara, ale nie umiała. Był jeszcze dziewiętnastoletni Luka, ale on zdawał się być trochę oderwany od rzeczywistości. Trochę bardziej niż Eileen, bo nie oszukujmy się - żadna królewna przy zdrowych zmysłach nie narażałaby siebie dla psoty, jaką była chwila samotności w lesie. Czasami Luka towarzyszył jej w tych eskapadach, a nawet dla zabawy uczył ją władać mieczem, ale zazwyczaj zaszywał się w bibliotece i czytał. Wchłaniał całą wiedzę, która wpadła mu w ręce. Siostry nie rozumiały jego, a on nie rozumiał ich. One wolały wypłakać się sobie nawzajem; on, im więcej cierpiał, tym dłuższej oddawał się lekturze. I tylko pożółkłe kartki papieru miały odpowiedni widok na jego twarz, a chłopak, jakby wyczuwając to, tym szybciej starał się pozbyć ich oceniającego wzroku, przewracając je coraz szybciej, dopóki nie zmaltretował wszystkich, by tak ukarane odłożyć z trzaskiem na półkę.

Szaleństwo ucieczki do lasu pozwalało naszej królewnie zapomnieć o przykrościach, poczuć się wolną. Dlatego gdy przecisnęła się przez zakrytą krzewem dzikiej róży szczelinę w murach miasta, poczuła znajomy, bardzo przyjemny dreszczyk wzrastających emocji.

Gdy przebiegła zieloną polankę, poranna rosa zdążyła już nasączyć każdy centymetr jej pantofelków. Na granicy ciemnego boru zawahała się chwilę, a potem puściła pędem przed siebie. Biegnąc, śmiała się w głos, podśpiewywała, czasami zatrzymywała się, by powitać pąki rozkwitających kwiatów, których słodka woń zawsze zwiastowała początek wiosny. Zahibernowane serce przyrody powoli zaczynało odzyskiwać naturalny o tej porze roku rytm. Przyśpieszało tętno w zastygłych żyłach potoków, przebiśniegi radośnie wyciągały ręce ku niebu, a lekki wietrzyk ścigał ptaszki niosące swą pieśń w każdy zakątek budzącego się lasu.

Eileen znalazła się na niewielkiej polanie. Pierwszy raz dotarła tak daleko. Usiadła na nagrzanym od słońca pniu zwalonego dębu i zdarła głowę do góry. Kontemplowała nienaruszoną ciszę. Ciszę wypełnioną szeptami drzew, rozmowami leśnych zwierząt, szumem wody. Tak, to wszystko połączone ze sobą tworzyło niezwykłe zjawisko, które można było nazwać ciszą. Eileen poddała się jej kojącemu działaniu do tego stopnia, że ocknęła się dopiero wtedy, gdy usłyszała czyjeś kroki. Zerwała się z miejsca i chwyciła za sztylet przypięty do pasa na lewym boku. Zawsze brała go ze sobą, choć miała nadzieję, że nigdy nie będzie zmuszona go użyć. Uspokoiła się jednak, gdy zobaczyła zbliżającego się królewskiego rycerza. Młodzieniec zatrzymał się kilka stóp przed nią i przyklęknął na jedno kolano. Eileen pozwoliła mu wstać.

- Jak cię zwą rycerzu? – zapytała.

- Jestem Cillian odparł rycerz. – Syn Liama, Pana Kalis. Niech Bóg zachowa Cię w zdrowiu, Pani!

Po czym jeszcze raz się ukłonił. Imię Liam brzmiało dla niej znajomo. Należał do jednego z najwyższych dostojników w królestwie, ministra obrony, który w zamian za zasługi w wojnie dziesięcioletniej z Ermanią został obdarzony funkcją ministra i tytułem Pana największej prowincji królestwa Ilwany.

Przedłużające się milczenie przerwał rycerz:

- Czy wolno mi spytać Pani, dlaczego samotnie przebywasz w lesie?

Eileen zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią. Nie wiedziała, czy młody rycerz nie został wysłany, by ją szpiegować.

- Czy wolno mi spytać, Cillianie, dlaczego ty robisz to samo?

Trochę zbity z tropu odrzekł:

- Wielu rycerzy, o Pani, zostało wezwanych do Sillii na rozkaz czcigodnego króla Oskara. Właśnie zakończyłem swą podróż.

Przeczucia królewny zaczynały się potwierdzać. W kraju aż kipi od napięcia, ojciec gromadzi siły zbrojne w stolicy, jakby obawiał się ataku.

- Cillianie powiedz mi, czy grozi nam wojna?

- Nic mi o tym nie wiadomo, Pani.

Najwidoczniej Cillian też chciał być ostrożny. Eileen dokładnie mu się przyjrzała. Mimo, że był raczej wysokiego wzrostu, jego twarz zdradzała bardzo młody wiek. Tego wrażenia dodawały niemalże białe loki i szarobłękitne oczy. Przez chwilę zastanawiała się, czy tak może wyglądać dzielny wojownik. Widziała ich dość dużo w swoim królewskim życiu i żaden w nich nie przypominał Cilliana. Postanowiła jednak nie osądzać go po pozorach.

Ich rozmowę przerwało odległe bicie dzwonu na kościelnej wieży, co zawsze oznaczało początek dnia.

- Cillianie, mam do ciebie jedną prośbę. Niech nikt nie dowie się o naszym spotkaniu tutaj.

Młodzieniec obiecał nie zdradzić tajemnicy. Eileen pożegnała go podaniem dłoni, którą on ucałował z szacunkiem i rozstali się. Dziewczyna dostojnym krokiem ruszyła w drogę powrotną. Gdy tętent konia zupełnie ucichł, zaczęła biec najszybciej jak tylko umiała. Miała małe szanse na przemknięcie do pałacu bez zwrócenia niczyjej uwagi. Bramy miasta zostały otwarte. Narzuciła kaptur na głowę i starała się wtopić w tłum przechodniów.

Kiedy dochodziła do pałacu, dostrzegła Lukę. Poznał ją. Widać było, że na nią czekał, więc nie zamierzała udawać, że go nie widzi. Zdjęła kaptur z głowy i powiedziała:

- Dobra, wiem, ale nie wydaj mnie...

Nie dokończyła. Wyraz twarzy brata przeraził ją. Luka nigdy nie okazywał nazbyt wyraźnie emocji takich jak strach lub zaskoczenie. Tym razem nawet nie starał się ukryć ani jednego, ani drugiego. Zatrzymał się przed nią cały zdyszany. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł złapać oddechu, więc przeczekał chwilowy kryzys i wyszeptał:

- Eileen...napadli... Garmen!

Garmen, oprócz Nualii i dwóch bardziej potężnych księstw był częścią sojuszu militarnego, do którego należała również Ilwana. Atak na jedno z państw członkowskich zakładał wysłanie przez sojuszników części swoich wojsk, sprzętu, amunicji oraz pożywienia.

- No to... tata wypełni postanowienia sojuszu oczywiście...

- Nie rozumiesz! – przerwał jej Luka. – Agresorem nie jest jakieś tam państewko z wygórowanymi ambicjami!

- Czyli to nie Ermania?

Ermania od wieków toczyła wojny z Ilwaną i jej sprzymierzeńcami, więc kolejna agresja tego królestwa nie byłaby niczym dziwnym.

- To zupełnie coś nowego. Coś, o czym nie mieliśmy pojęcia...

Po chwili milczenia wypełnionego nerwowym sapaniem dodał:

- Słyszałaś zapewne o cesarstwie Qatrin.

Eileen słyszała. Był to jeden z najlepiej rozwijających się krajów Wschodniego Kontynentu. Zawsze lubiła słuchać o tamtejszej przyrodzie, tak odmiennej od tej panującej na Zachodnim Kontynencie, gdzie dominowały dąbrowy, jedliny i pola, a rytm życia wyznaczały cztery pory roku. Tam zawsze było ciepło, nie padało zbyt często. Większość terenu porastały bujne lasy cedrowe. Soczyste pomarańcze i figi można było zrywać prosto z drzewa jak jabłka czy śliwki, a na rynkach dominował aromat świeżo mielonego cynamonu i kardamonu. Nigdy nie widywano tam śniegu. Za to w najcieplejszej porze roku słońce bardzo dawało się we znaki, więc większość czasu spędzano w cienistych gajach oliwnych. Cesarstwo Qatrin miało bardzo bogatą tradycję sięgającą starożytności. Osłabione przez niezliczone wojny z sąsiadami, zaczęło odbudowywać swą potęgę pół wieku temu, dlatego udało mu się powrócić do dawnej świetności. W ostatnich latach zaanektowało kilka niewielkich państw na zachodzie Wschodniego kontynentu, graniczących z Garmen.

Eileen nie rozumiała celowości pytania brata. A może po prostu wnioski, do których miało doprowadzić zdawały jej się zbyt absurdalne.

- Oczywiście, że słyszałam o Qatrin. Luka powiedz wreszcie o co chodzi!?

- Cesarstwo Qatrin napadło Garmen!

Teraz to królewna, jeśli się nie przeraziła, to przynajmniej zdumiała do reszty. Co strzeliło do głowy cesarzowi, żeby atakować inny kontynent!?

- Żartujesz...

Luka smutno pokręcił głową.

- Chodź Eileen, ojciec nie czuje się dobrze. Lepiej, żeby zobaczył cię zanim odkryje, gdzie cię spotkałem.

Eileen zrozumiała aluzję i szybkim krokiem ruszyli do sali audiencyjnej.

Continue Reading

You'll Also Like

Take my heart By S

Teen Fiction

2.8K 215 30
While Adryan and Darren fight over a girl and other issues, Connor and Caesar sit and watch. In times like these, it's easy to feel like side charact...
43.8M 1.3M 37
"You are mine," He murmured across my skin. He inhaled my scent deeply and kissed the mark he gave me. I shuddered as he lightly nipped it. "Danny, y...
28.9M 916K 49
[BOOK ONE] [Completed] [Voted #1 Best Action Story in the 2019 Fiction Awards] Liam Luciano is one of the most feared men in all the world. At the yo...
90.4M 2.9M 134
He was so close, his breath hit my lips. His eyes darted from my eyes to my lips. I stared intently, awaiting his next move. His lips fell near my ea...