Is everything I want

By autorka_hope

304K 16.6K 2.9K

ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelman... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
cz. II Rozdział 1
cz. II Rozdział 2
cz. II Rozdział 3
cz. II Rozdział 4
cz. II Rozdział 5
cz. II Rozdział 6
cz. II Rozdział 7
cz. II Rozdział 8
cz. II Rozdział 9

Rozdział 9

4.1K 193 27
By autorka_hope


ROZDZIAŁ 9

LEA

Stałam w milczeniu i jedynie przecząco pokręciłam głową. Doskonale wiedziałam, że wcześniej czy później, podobnie jak Carter, poruszy ten temat. Czasami odnosiłam wrażenie, że miałam dwóch starszych braci, tylko jednego z nich widywałam o wiele rzadziej, nie wychowywałam się z nimi i odzywał się do mnie tylko wtedy, gdy miałam problemy.

– Ostatni raz wzięłaś moje firmowe auto, wykorzystałaś mojego kierowcę i pojechałaś w takie miejsce. – Jego niski głos sprawił, że moje ciało zadrżało w niepokoju.

– Miałam tu przyjść, żeby słuchać kolejnych przytyków na temat tamtej nocy? – prychnęłam. – Jeśli tak, to się spóźniłeś. Carter już następnego dnia odstawił szopkę ze złym gliną czy tam bratem. – Zirytowana, gestykulowałam rękoma w mało skoordynowanych gestach.

– To nie prztyki, tylko informacja – poprawił mnie, powoli bębniąc palcami w blat. – A ty... – odchrząknął i odsunął się od mebla, robiąc krok w moją stronę. – Jeszcze nie masz pojęcia, jak to jest mieć do czynienia z kimś złym. – Milczałam, bo miałam wrażenie, że jeszcze nie skończył, a z każdym jego powolnym krokiem, czułam jakby coraz bardziej brakło mi tchu. – I ja nie jestem twoim bratem – dodał, stając ze mną twarzą w twarz.

Wstrzymałam powietrze a ręce bezwiednie zawisły wzdłuż mojego ciała. Zanim na nowo zaczęłam oddychać minęło kilka a może kilkanaście sekund. Jedyne, co potrafiłam zrobić, to patrzeć w jego oczy, które miałam wrażenie, że nagle w tej całej panującej wokół nas ciemności, zaczęły błyszczeć a ich zielony kolor był intensywniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

– Przepraszam – wydusiłam z siebie. – Nigdy więcej nie pojadę twoim autem czy z twoim kierowcą w takie miejsce – powiedziałam to, co chciał usłyszeć, ale też dlatego, że tak naprawdę, już nigdy więcej nie zamierzałam nawet korzystać z jego pomocy.

– Chyba mnie nie zrozumiałaś – parsknął, ale nie usłyszałam w jego głosie krzty rozbawienia. – Nigdy więcej nie postawisz nogi w takim miejscu.

Znieruchomiałam. Jego bliskość była przytłaczająca.

– Co? – Myślałam, że się przesłyszałam, albo coś źle zrozumiałam.

– Powiedzieć to po włosku, niemiecku, portugalsku czy bengalsku?

Chciałam zapytać, gdzie do cholery mówią po bengalsku i do czego był mu potrzebny ten język, ale ostatecznie uznałam, że cała ta sytuacja była tak absurdalna, że nie będę jeszcze bardziej jej komplikować.

– Nie musisz w ogóle powtarzać, bo to, gdzie chodzę i co robię jest moją sprawą – przypomniałam, siląc się na spokój.

Zazwyczaj nie miałam większego problemu z opanowaniem, choć w pewnych sytuacjach bywałam impulsywna. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że w towarzystwie Zandera Kane'a cały mój optymizm i radość więdły niczym długo niepodlewany kwiat wystawiony na pełne słońce.

– Wyraziłem się jasno – mruknął i chyba zamierzał się odwrócić, uważając rozmowę za skończoną, ale ja miałam odmienne zdanie na ten temat.

– To cię w ogóle nie powinno interesować – wypaliłam.

Stanął w miejscu, a po chwili powrócił do mnie wzrokiem, zbliżając się bardziej niż przed chwilą.

– Co mnie nie powinno interesować?

– Ja – wyszeptałam mniej pewnym głosem.

– Więc ciesz się, bo nie jestem tobą zainteresowany – wyznał, patrząc mi prosto w oczy. Nawet nie mrugnął. – Gdybym był, to ta sytuacja... – Palcem wskazującym zatoczył okrąg na wysokości mojej twarzy. – Skończyłaby się zupełnie inaczej.

Ała.

Oczywiście wiedziałam, że nie byłam w typie Zandera. Wiedziałam, że zawsze parzył na mnie niemal jak na młodszą siostrę, ale usłyszeć, że mu się nie podobam to było zupełnie coś innego.

– Jasne – wydusiłam, starając się nie pokazać, że jego słowa mnie zabolały.

Obróciłam się, ignorując jego bliskość, a kiedy położyłam dłoń na klamce, na wysokości mojej głowy pojawiła się jego ręka. Oparł ją o drzwi, uniemożliwiając mi planowaną ucieczkę.

– Jesteś pewna, że wszystko zrozumiałaś? – usłyszałam jego głos tuż przy swoim uchu, a ciepło jego ciała paliło moje plecy.

Serce waliło mi tak mocno i głośno, że byłam niemal pewna, iż on również je słyszał. Nie wiedziałam, czy powinnam pozostać odwrócona do niego plecami, czy spojrzeć mu prosto w oczy i stawić czoła... No właśnie, komu? Kim był Zander Kane? Przyjacielem mojego brata, chłopakiem, do którego wzdychałam całe nastoletnie życie, właścicielem firmy TrustVerify Biometrics. Był bogaty, przystojny, inteligentny, a jednak mimo swojego wieku wciąż był sam. Tacy faceci nigdy nie byli w stanie uchować się zbyt długo na wolności, bo zawsze znajdowała się jakaś seksowna niedoszła modelka albo influencerka, które ich zaobrączkowały. Zatem co z nim było nie tak? Czy faktycznie plotki mówiły prawdę i poślubił pracę?

– Za kogo ty się uważasz?

Zawsze wolałam stawiać czoła swoim lękom i koszmarom. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy, zadzierając nieco głowę do góry.

– Za osobę, która może uprzykrzyć ci życie, jeżeli nie będziesz grzeczną dziewczynką.

Przez moje ciało po raz kolejny przebiegł dreszcz, bo nie wiedzieć czemu w jego ustach to zabrzmiało cholernie perwersyjnie. Nagle zapragnęłam, żeby to była obietnica i aby wkrótce ją spełnił.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? – wyszeptałam. – Dlaczego mam być ciągle grzeczną dziewczynką? – kontynuowałam, nie spuszczając z niego wzroku. – Może już zwyczajnie mi się to znudziło.

Na kilka sekund przymknął powieki, wciąż zapierając rękę o drzwi. Zacisnął szczękę, przez co jego żuchwa jeszcze bardziej się uwydatniła.

– Chcesz wiedzieć, dlaczego? – Nadal miał zamknięte oczy, ale gdy tylko je otworzył, mrok, który zawsze mu towarzyszył, stał się niemal fizycznie wyczuwalny. – Bo tylko to jest w stanie cię przede mną ochronić – wyznał, a moje ciało choć nie powinno zareagowało na te słowa podnieceniem. Poczułam pulsowanie między udami i zaschło mi w ustach. – Powinnaś już iść – dodał, zabrał rękę z drzwi i zrobił krok do tyłu.

***

Ponieważ ten rozdział był dosłownie jedną sceną i jest bardzo krótki, zapraszam od razu na rozdział 10, który tym samym jest ostatnim rozdziałem jaki wstawiam w tym tygodniu... Mam nadzieję, że wytrzymacie do poniedziałku :)

Twitter #ieiw_watt

Continue Reading

You'll Also Like

VANDAL By

Romance

11.5K 895 30
Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach...
12.2K 51 2
Anastazja Miller, słynna córka David'a Miller'a. Na początku wakacji przeprowadziła się do Chicago, żyło jej się tutaj dobrze, poznała dwie dziewczyn...
3.8K 224 39
Kochała notatnik w swoim telefonie. Tam, pisała wiersze. Pomagało jej to. Na Violet Morton spadło za dużo, gdy była mała. Od dziesiątego roku życia...