Is everything I want

By autorka_hope

304K 16.6K 2.9K

ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelman... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
cz. II Rozdział 1
cz. II Rozdział 2
cz. II Rozdział 3
cz. II Rozdział 4
cz. II Rozdział 5
cz. II Rozdział 6
cz. II Rozdział 7
cz. II Rozdział 8
cz. II Rozdział 9

Rozdział 6

4.8K 206 11
By autorka_hope

ROZDZIAŁ 6

ZANDER

Kiedy Lea powiedziała, że nie wraca do akademika, cisnęło mi się na usta pewne pytanie. Gdzie jechała, jeżeli nie do akademika? Była na przedostatnim roku studiów magisterskich, powinna siedzieć z książkami i się uczyć, ale to nie była moja sprawa. Carter powinien się tym zająć, nie ja. I tak wystarczająco się już zaangażowałem w to całe pomaganie. Nie mogłem tracić na nią więcej czasu.

Dlatego odpowiedziałem jednym zdaniem, a później wsiadłem do auta i odjechałem, zerkając we wsteczne lusterku, czy nadal tam stała.

I stała.

Patrzyła, jak odjeżdżam.

Wiedziałem, że nic jej się nie stanie, bo przecież miała Benjamina a on pracował dla mnie już od kilku lat. Musiała tylko nie stroić fochów i wsiąść do auta. Zresztą sama nieustannie powtarzała Carterowi, że jest dużą dziewczynką.

Przejechałem dwie przecznice i ostatni raz zerknąłem na miejsce, które Carter wybrał na spotkanie, po czym zablokowałem urządzenie. Plan na dziś był taki:

Jechać do mieszkania, wziąć prysznic i się przebrać, a potem musiałem dostać się na Midtown Manhattan do wybranego przez niego lokalu. Potrzebowałem się zresetować.

Kiedy tylko dojechałem do Tribeca, spojrzałem w górę na budynek, w którym znajdował się mój się apartament. Wieżowiec wznosił się wysoko nad innymi, a nowoczesny design sprawiał, że wydawał się być punktem odniesienia w tej części miasta.

Skierowałem się stronę drzwi, a kiedy przeszedłem przez próg, miałem wrażenie, jakby świat na chwilę zwolnił. Skinąłem głową do portiera, która lekko się do mnie uśmiechnął i przeszedłem przestronny hol, w którym dominował minimalizm. Ściany były wyłożone białym marmurem, a podłogi pokryte czarnym, błyszczącym kamieniem. Zwracałem uwagę na detale w przeciwieństwie do większości mężczyzn, bo zależało mi, aby zamieszkać w nowoczesnym budynku, który będzie do mnie pasować. I ten właśnie taki był.

Drugą kwestią była ochrona i zabezpieczenia, które zresztą sam pomogłem poprawić.

Wsiadłem do windy i nacisnąłem przycisk na najwyższe piętro. Przymknąłem powieki, zastanawiając się, czy aby na pewno wszystkie moje dzisiejsze zadania w firmie zostały należycie wykonane. Nienawidziłem u innych niechlujstwa, więc tym bardziej od siebie wymagałem perfekcjonizmu.

W końcu drzwi windy otworzyły się, a kiedy przekroczyłem próg swojego apartamentu, pierwszym, co rzucało się w oczy, to rzeka Hudson i panorama miasta. W samym mieszkaniu, podobnie, jak w całym budynku królowała czerń i biel, kontrastując ze sobą w harmonii. Betonowe ściany dodawały charakteru pomieszczeniom, a jasne marmurowe powierzchnie elegancji.

Pierwszym co zrobiłem, to jak co wieczór zaktualizowałem w panelu zabezpieczenia mieszkania, synchronizując kody z aplikacją w telefonie. Wystukałem hasło, zbliżyłem kciuk do czytnika linii papilarnych a następnie skierowałem się prosto do łazienki. 

Szybki prysznic, po którym ubrałem czarną koszulę i w tym samym kolorze spodnie. Spryskałem skórę wodą kolońską i byłem niemal gotowy do wyjścia. Ostatni raz rzuciłem okiem na mieszkanie, które dzień w dzień wyglądało tak samo, nawet poduszki leżały pod tym samym kątem i w tym samym miejscu na kanapie. Zgarnąłem z blatu klucze i po kilku minutach jechałem do baru, w którym umówiłem się z Carterem i Matteo, ponieważ ostatecznie mój kuzyn również miał do nas dołączyć.

Szesnaście minut później wszedłem do baru, w którym zobaczyłem na pierwszy rzut oka tuzin biznesmenów, właścicieli firm i pracowników Wall Street. To była stała klientela tego lokalu. Wreszcie dostrzegłem Cartera. Rozmawiał z kelnerką, jej twarz była ożywiona, a uśmiech promienny. Po chwili musiał powiedzieć coś, co sprawiło, że dziewczyna się roześmiała.

Postanowiłem nieco zepsuć mu łowy.

– Cokolwiek ci powiedział, to kłamstwo – wtrąciłem, odsuwając wolne krzesło a następnie spojrzałem na zdezorientowaną kelnerkę, która zamilkła, przeskakując wzrokiem między mną a Carterem. – Ma w domu na West Village ciężarną żonę i dwójkę dzieci – dodałem, a ona słysząc to, prychnęła spoglądając z obrzydzeniem na Cartera i odeszła.

– Dzięki, stary. – Spojrzał z niemym wyrzutem

– Zaoszczędziłem ci problemów. – Spuściłem wzrok na menu. – Choroby weneryczne to przykra sprawa – mruknąłem. – Podobnie jak alimenty na dzieciaka, którego zrobiłbyś jej po pijaku.

– Odezwał się jebany amisz.

– Chyba miałeś na myśli incela – poprawiłem go. – Choć ani jedno, ani drugie określenie i tak nie pasuje.

– Nie ważne. – Machnął ręką z grymasem. – Dobrze wiemy, co sam robisz.

– Co robię? – Oparłem łokcie o blat i z zaciekawieniem mu się przyjrzałem.

– Estelle... – wymienił imię jednej z kobiet, z którymi sypiałem. – Lauren, Megan.

– Megan już nie ma – przerwałem mu, wyprowadzając z błędu.

– Dwa miesiące temu od niej jechałeś do Elysium.

– Ciszej – zgromiłem go wzrokiem. Tak naprawdę Carter nie powinien nawet słyszeć o istnieniu tego klubu. – A Megan już nie ma, bo zaczęła odstawiać akcje rodem z fatalnego zauroczenia.

– I zwolniłeś ją?

– Nie, dlaczego? – Chwyciłem w dłoń szklankę ze szkocką, którą kelnerka z grymasem na twarzy obok mnie postawiła.

– Bo ostawiała akcje rodem z fatalnego zauroczenia? – prychnął, cytując moje słowa.

– Hormony nie powinny rujnować jej kariery, a jest świetna w tym co robi – odchrząknąłem, dostrzegając zbliżającego się Matteo. – W końcu – skomentowałem przybycie kuzyna.

– Sorry, były małe problemy w firmie

– Powinienem o czymś wiedzieć? – Znieruchomiałem, bo chodziło o m o j ą firmę.

– Spokojnie, pożar ugaszony – rzucił, szybko reflektując się z nietrafnie użytych słów. – W przenośni, pożar. Wszystko gra, oddychaj.

Wypuściłem powietrze z płuc.

Bez komentarza, zdecydowałem się raz jeszcze zamówić to samo, a potem skoncentrowałem się na niezobowiązującej rozmowie. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że planowanie wypadu do Vegas zdecydowanie bardziej pochłonęła Cartera i Matteo niż mnie. Zachowywali się jak studenciaki, którzy przez cały weekend będą zaliczać i grać w kasynie. Ja na ten wyjazd miałem nieco inne plany, bo na pierwszym miejscu był potencjalny klient, z którym miałem spotkać się na miejscu, a później była impreza zorganizowana przez założycieli Elysium.

W jednym miejscu mieli spotkać się członkowie pięciu klubów z pięciu miast. To wydarzenie, na które zjawiali się niemal wszyscy i miało to miejsce raz do roku. Tylko wtedy można zaprosić ze sobą dodatkowych gości i choć ich bilety wstępu do najtańszych nie należały, to i tak nie mieli oni wszędzie wstępu. Dodatkowo bankiet nie odbywał się w siedzibie Elysium, aby strzec nie tylko lokalizacji obiektów, ale również samego istnienia klubu. Nigdy nie zdarzyło się, aby jego nazwa padła z ust któregokolwiek członka. Przynajmniej nieoficjalnie, bo jak widać czasami zwyczajnie trudno było uchować pewne rzeczy w tajemnicy, ale nie miałem większych powodów do obaw. Carter dobrze wiedział czym mogło grozić, wygadanie się komukolwiek w tej sprawie, a poza tym, ufałem mu i wierzyłem, że wiedział co dla niego będzie dobre. W tym wypadku było to milczenie i właśnie dlatego dla osób z zewnątrz zbliżająca się impreza w Vegas była tylko kolejną imprezą zepsutego bogacza.

Spojrzałem na Cartera, który w skupieniu wysłuchiwał coraz to gorszych pomysłów Matteo. Wywróciłem oczami, zamierzając zamówić następną kolejkę, kiedy przerwał mi dzwoniący telefon.

Ściślej mówiąc, mój telefon.

Benjamin.

Zmarszczyłem brwi, wstałem z miejsca i odszedłem na bok, w bardziej ustronne miejsce.

– Słucham cię. – Odebrałem, opierając się ramieniem o ścianę.

– Dobry wieczór, panie Kane. – Klasycznie najpierw się przywitał. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

– Mów, o co chodzi.

– Możliwe, że nie powinienem panu zawracać tym głowy – odchrząknął, potęgując we mnie uczucie napięcia. – Ale ponad dwie godziny temu odstawiłem panią Leę z jej przyjaciółką do... – zamilkł na chwilę. – Do pewnego lokalu.

– Lokalu? – Zmarszczyłem brwi. – Jakiego lokalu?

– Manhattan Men.

– Kiedy one tam weszły? – Odepchnąłem się od ściany, czując jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach, a dotychczasowy spokój szklak trafił.

– Mówił pan, że mam ją zawieźć, dokąd...

– Benjamin – przerwałem mu słowotok. – Kiedy je tam zostawiłeś?

– Jakoś dwie godziny temu.

– Za chwilę będę. – Rozłączyłem się i wróciłem do stołu. – Musimy zmienić lokal – oznajmiłem chłodno, blokując telefon.

– Na jaki?

– Manhattan Men.

– To nie jest czasem klub z męskim striptizem?

Skinąłem w odpowiedzi głową.

– Sorry, ale stary nie gustuję w męskich tyłkach. – Matteo się skrzywił na samo wyobrażenie.

– Twoja siostra tam jest.

Rzuciłem krótkie, zniecierpliwione spojrzenie na Cartera.

– Lea?

– A masz, kurwa, inną siostrę? – Straciłem cierpliwość do ich idiotycznych pytań.

– Daj spokój. – Roześmiał się. – Ona nie chodzi po takich miejscach.

Matteo milczał i przeskakiwał wzrokiem pomiędzy mną a zrelaksowanym i rozbawionym Carterem. Ja natomiast w tym momencie byłem jego całkowitym przeciwieństwem. Nie żebym na co dzień chodził uśmiechnięty i rozluźniony, ale zaciśnięta szczęka i przeszywające spojrzenie, jakim szczyciłem swojego przyjaciela, powinno dać mu jasno do zrozumienia, że nie żartowałem.

– A jednak.

– Na bank siedzi w pokoju i się uczy – mruknął, wyciągając z kieszeni telefon i wystawiając tym samym moją cierpliwość na próbę.

– Czy tylko ja mam wrażenie, że przesadzasz? – wtrącił Matteo. – Laska ma, ile? Dwadzieścia trzy lata? Chyba może chodzić po klubach bez niańki – prychnął.

– Dwadzieścia dwa – poprawiłem go. – I posłuchaj mnie... – Pochyliłem się w jego kierunku. – Wzięła mojego kierowcę, żeby obwoził ją po pieprzonych striptizerach. Nie po to użyczyłem jej Benjamina, a jakbyś zapomniał, to prowadzę wielomilionowe interesy. Jak myślisz, co się stanie, gdy rozejdzie się plotka, że mój kierowca w firmowym samochodzie był widziany pod lokalem z męskim striptizem? – Zgromiłem go wzrokiem, nie zamierzając czekać na odpowiedź.

– Myślę, że większe ryzyko powstania takich plotek będzie, jeżeli zjawisz się tam osobiście.

Powinien wiedzieć, kiedy się zamknąć a mimo to wciąż kłapał jadaczką.

– Myślenie zostaw ludziom, którym to wychodzi, Matteo.

– Kurwa, zbieramy się! – Carter poderwał się z miejsca i podsunął mi pod nos story z instagrama Harper.

Nagranie było nie wyraźne przez kolorowe migoczące światła i trzęsącą się rękę Harper, ale na środku sceny na pieprzonym krześle siedziała Lea. Na niej wił się jakiś naoliwkowany typ, który zdecydowanie przesadził ze sterydami i solarium. Kiedy zobaczyłem, jak na niej siada, wykonując posuwiste ruchy biodrami, zablokowałem telefon i wyszedłem z baru.

Kilka sekund później jechaliśmy z Carterem na dziesiątą ulicę, zostawiając Matteo w barze. Mój McLaren miał tylko dwa miejsca, a on i tak by nie pomógł. Dziesięć minut później wręczyłem klucze od samochodu Benjaminowi, a sam zabrałem te do Mercedesa, którym przyjechał z dziewczynami. Wsunąłem kluczyk do kieszeni spodni i podszedłem do Cartera, który wykłócał się ochroniarzem.

– To jest lokal dla kobiet – powtórzył zniecierpliwiony ochroniarz, tarasując drogę. – Nie wyglądasz na panienkę, więc spadaj.

– Tam jest moja siostra!

– I jej szczęście, niech się bawi.

Wyjąłem z kieszeni kilka studolarowych banknotów i wsunąłem w niewielką kieszonkę czarnej koszuli. Ochroniarz spojrzał na mnie zdziwiony, wyjął włożone przeze mnie pieniądze i przełknął ślinę.

– Wejdziemy i wyjdziemy, nikt się nie dowie. – Schowałem dłonie w kieszeniach spodni. – Chyba, że nas nie wpuścisz... - Zrobiłem dramatyczną pauzę, nie spuszczając z mężczyzny wzroku. – Wtedy całkiem przypadkiem może zainteresować się tobą skarbówka. Wiesz, prześwietli twoje dochody, wyciągi z banków – kontynuowałem, uważnie obserwując jego reakcję. – Swoją drogą, mieszkasz w okolicy? – Rozejrzałem się dookoła, ale wciąż rejestrowałem jego zachowanie, napięcie mięśni i mimikę. – Słyszałem, że często w tej okolicy dochodzi do napadów – mruknąłem pozornie obojętnym tonem, dostrzegając chwilę wcześniej to, co chciałem, czyli nieme potwierdzenie moich przypuszczeń.

Byłem kurewsko dobry w czytaniu ludzi.

– Macie pięć minut. – Nie był zadowolony ze zmiany zdania, ale nie specjalnie zostawiłem mu wybór.

Jak już wspominałem, nie byłem dobrym człowiekiem.

– Dzięki – wtrącił Carter, wkraczając do jaskini rozpusty dla zdesperowanych i niewyżytych mężatek. Tym bardziej nie rozumiałam, co tu robiła Lea. – Oddam ci kasę.

Puściłem to mimo uszu, bo nawet nie odczuje braku tych kilku stów. Bardziej zależało mi na znalezieniu Lei i jej cholernej przyjaciółki. Nie wiedziałem, dlaczego czułem, że to był pomysł Harper. Lea miała swoje momenty, gdzie wpadała w tarapaty, ale nie chodziła po takich spelunach.

Spojrzałem na scenę, dostrzegając na niej jakiś ruch. Zmrużyłem oczy wytężając wzrok, ale nie, to już nie była Lea. Tym razem tancerz wykonywał popisowe ruchy uderzając kroczem w tyłek innej kobiety. Niemal cycki wyskoczyły jej z dekoltu, gdy kolejny raz w nią wycelował, a po lokalu rozniósł się głośny pisk. Skrzywiłem się, ale kiedy Carter mnie klepnął w ramię, skoncentrowałem się na miejscu, które wskazywał.

Były tam obie. Siedziały przy barze, a Lea przechyliła z pewnością nie jej pierwszy kieliszek. Niewielka ilość alkoholu ściekła jej po brodzie, na co bezwiednie oblizałem usta.

– Carter! – krzyknęła Harper jakby szczerze ucieszyła się na jego widok i rzuciła mu się w ramiona.

– Chyba masz fankę – prychnąłem i zostawiłem ich samych, podchodząc do jego siostry.

Zatrzymałem się przed nią i przesunąłem wzrokiem po spływającej kropli tequili, aż w końcu zniknęła mi z oczu między jej piersiami. Lea uniosła mętne spojrzenie na moją twarz, a ja oderwałem się od jej dekoltu i zacisnąłem zęby.

– Zander – wypowiedziała moje imię, ale sposób w jaki to zrobiła tchnęło ciepło w okolice mojego podbrzusza.

Poruszyłem się niespokojnie, wyciągając ręce z kieszeni i zgarnąłem jej z czoła kilka pasemek włosów, które wpadały do jej do oczu, przysłaniając orzechowo miodowe tęczówki.

– Kto was obsługiwał? – Przesunąłem wzrokiem po trzech barmanach, którzy kręcili się za barem bez koszulek. Przerolowałem językiem po wnętrzu policzka, spoglądając na dziewczynę, która zmrużyła powieki i spoglądała to na jednego to na drugiego.

– Ten. – Wskazała palcem na chłopaka z tatuażem smoka na ramieniu. – A nie, chyba jednak tamten. – Spojrzała tym razem na Azjatę.

– Jesteś pewna? – Westchnąłem z politowaniem, a sekundę później obok nas zjawił się Carter z uwieszoną na jego szyi Harper.

– Co się dzieje? – zagadnął, ciężko oddychając.

– Pilnuj je – poleciłem, jakbym wydawał polecenie służbowe pracownikowi, a przecież to nie ja powinien się wszystkim przejmować. Przecież chodziło o jego siostrę, a nie o moją. – To ty sprzedawałeś im alkohol? – Pochyliłem się w kierunku barmana, a gdy niepewnie przytaknął głową, kontynuowałem. – Nie widziałeś, w jakim są kurwa stanie? Od kiedy polewa się dalej totalnie pijanym dziewczynom? – Zdecydowanie nie wiedział, jak zareagować, bo tylko niepewnie zerknął na Leę i Harper. – Zacznij szukać nowej pracy, bo zamknę tę spelunę w przeciągu jebanego tygodnia.

Nie zamierzałem wdawać się w słowną przepychankę, a facet i tak chyba nie wiedział, jak powinien zareagować. Kiedy się odwróciłem, dostrzegłem jedynie zaskoczone spojrzenie Cartera, ale nijak to skomentował. Podszedłem do Harper i z własnej woli wyniosłem z lokalu rudowłosą przyjaciółkę Lei. Tak było bezpieczniej. Lepiej, żebym nie zbliżał się do małej Rhodes.

Chłodny podmuch wiatru rozwiał włosy Harper, a dziewczyna zadrżała w moich ramionach. Spojrzałem na jej twarz, przesuwając wzrokiem po licznych piegach, zdobiących jej twarz i zauważyłem, że zasnęła.

Świetnie.

Zerknąłem przez ramię na Cartera, który obejmował w talii swoją siostrę i prowadził nieco chwiejnym krokiem do zaparkowanego pod budynkiem samochodu. Podtrzymując bezwładną Harper przy masce, uchyliłem drzwi i ostrożnie wsadziłem ją na tylne siedzenie. Rozłożyła się na kanapie jakby była martwa, a kiedy uniosłem wzrok, zauważyłem samotnie oddalającą się Leę.

– Kurwa – przekląłem pod nosem, zatrzaskując drzwi, żeby przypadkiem jej cholerna przyjaciółka również za chwilę w magiczny sposób nie uciekła. – Lea, wracaj. – Szybko ją złapałem, zaciskając dłonie po obu stronach talii.

– Oo Zander! – Rozpromieniała na mój widok, odwracając się przodem, po czym zarzuciła ręce na kark i niebezpiecznie się zbliżyła. – Co ty tu robisz?

– Sam chciałbym to wiedzieć – wymamrotałem cicho, ale głośniej dodałem. – Przyjechałem z Careterem po ciebie i Harper. Chodź – mruknąłem, ale ona nie zamierzała współpracować.

– Wiesz, że kiedyś mi się podobałeś? – wyznała, wbijając w moją pierś wskazujący palec. – Ale już mi się nie podobasz – oznajmiła, jak gdyby nigdy nic z błyskiem w oczach i niemal dziecięcą radością, której nie skalał jeszcze świat.

– Nie podobam ci się? – prychnąłem, bo coś mi mówiło, że nieco mijała się z prawdą. Kiedy spuściłem wzrok na jej piersi, które ocierały się o mój tors i wyraźny zarys podrażnionych sutków, które przez cienki materiał było doskonale widać, coś we mnie zapłonęło. Coś, co zdecydowanie powinienem szybko zgasić. – Jakoś to przeżyję. Chodź do samochodu.

Rozsądek wygrał.

Poprowadziłem ją do auta, a kiedy pomagałem jej wsiąść do tyłu obok Harper, z klubu wyszedł Carter. W rękach trzymał damską torebkę i był wyraźnie wkurzony, ale nie zamierzałem się w tym momencie nad nim litować.

– Mogłeś powiedzieć, że ją zostawiasz i tam wracasz. – Spojrzałem zirytowany na przyjaciela.

– Sorry, Lea zostawiła torebkę na barze – burknął i wrzucił ją do środka na jej kolana. – Zbierajmy się już stąd – dodał, zajmując miejsce pasażera z przodu.

Kilka minut później kierowaliśmy się pod dobrze nam znany adres akademika. Co jakiś czas zerkałem w lusterko nakierowane na wnętrze auta, by widzieć, co robiła Lea i czy Harper nie dusiła się własnymi wymiocinami, gdy nagle coś mnie tchnęło.

– A masz jakiś pomysł, jak je wnieść do akademika? – zagadnąłem, zatrzymując pojazd na czerwonym świetle.

– A jak odstawiłeś Leę rok temu? – Wiedziałem, że o tym nie pomyślał. – Wtedy, co byłem w Vegas.

– Wtedy to Harper była na nogach i namówiła kobietę w dyżurce, żeby mnie na chwilę wpuściła. Tym razem to raczej nie przejdzie, bo obie są nieprzytomne.

Wolałem pominąć sytuację, kiedy ostatnio sam ugadałem tę kobietę, żeby mnie wpuściła do Lei, bo wtedy Carter by się wściekł. Co prawda dobrze wiedział, że Lea nie była typem kobiet, z którymi się umawiałem, ale i tak nie byłby z tego zadowolony. Zawsze ją chronił, w szczególności przed facetami mojego pokroju i wcale mu się nie dziwiłem. Ja sam również wolałbym, żeby Lea Rhodes trzymała się ode mnie z daleka.

– Zabije ją, przysięgam – wypalił nagle, uderzając ręką w deskę rozdzielczą. – Powiem rodzicom, co odwala i niech ją zabierają na przedmieścia. Będzie do śmierci pracować w sklepie ojca i po kłopocie.... – Wygłosił monolog, wyrzucając z siebie frustrację, ale postanowiłem tego nie komentować, bo oboje doskonale wiedzieliśmy, że by jej tego nie zrobił. – Zabierzmy je do mnie – dodał zrezygnowany.

I tak się stało.

Zawieźliśmy je do mieszkania Cartera a potem zostawiłem go samego z całym tym bałaganem. Tak było zdecydowanie prościej, przynajmniej dla mnie.

***

Z kolejnym rozdziałem widzimy się w piątek!

Twitter #ieiw_watt

Continue Reading

You'll Also Like

200K 5.5K 33
,,Na początku czułam, że ogarnął cały bałagan, który panował w moim życiu, ale on chciał je jeszcze bardziej spierdolić. I to zrobił''. Siedemnasto...
735K 4K 6
Mijają dwa lata. Kariera Hope Myers nabiera tempa. Dziewczyna skończyła studia artystyczne i przygotowuje się do pierwszego wernisażu. Choć rozstanie...
22.1K 67 1
"Bo przecież to błędy czynią nas ludźmi, prawda?" Siedemnastoletnia Adeline Torres przybiera postać niekończącej się serii kłamstw. Idealna do szpiku...