Wyszłam tam gdzie zawsze, gdy ktoś w tym miejscu mnie denerwował. Nie zdarzało się to często, ponieważ tutaj wszyscy byli kochani i mili, ale i tak czasem się to zdarzało. Było to piękne długie pole, które teraz było objęte przez ogromną liczbę, kolorowych kwiatków, oraz zachodzące słońce. Było tu tak jak w snach. Nigdy nie było tutaj tak ładnie, wakacyjnie. Mam nadzieję że nikt mnie tu nie znajdzie. Usiadłam na trawie, a po chwili zobaczyłam piękną dróżkę, która ukazywała jeszcze więcej pięknego słońca które teraz robiło się różowe. Nagle zauważyłam, młodą dziewczynę, z blond włosami, malinowymi ustami, i z pięknym białym koniem. Dziewczyna wyglądała na oko 15 lat. Jechała teraz już stępem, ponieważ chyba mnie zauważyła.
-hej- powiedziała uśmiechnięta podjeżdżając do mnie, a ja szybko wstałam i odsunęłam się o kilka kroków do tyłu. Bałam się tego konia. Jak w sumie każdego.
-nie bój się, nic ci nie zrobi.- powiedziała dziewczyna
-mam powody żeby się bać- powiedziałam a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Mam powody? mam.
-okej?... A w ogóle jestem Sara i mieszkam tu od dzieciaka. A ty? jesteś chyba nowa..-powiedziała
-Mam na imię Alison. A poza tym, nie, nie mieszkam tu na co dzień. Przyjeżdżałam tu od dzieciaka, ale teraz przyjechałam pierwszy raz od 5 lat.
- o mój boż, Alison od Verna?!- powiedziała dziewczyna a oczy jej się zaświeciły jakby diament widziała
- no nie koniecznie od Verna ale jak przyjeżdżamy to mieszkamy u niego i jego matki. A co?
- no Vern to największy hociak w całej okolicy. Każda laska na niego leci, każda też ci zazdrości..
-no nie wiem, jak jechało się z nim do szpitala bo wziął do buzi szarówke to już nie tak fajnie...- zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na dziewczynę.
-a w ogóle, robimy imprezę po jutrze na plaży, w sobotę więc jak chcesz to przyjdź. Może kogoś poznasz?- powiedziała podekscytowana
- spoko zastanowię się. - powiedziałam a dziewczyna powoli odjechała. Z powrotem usiadłam na trawie i oglądałam niebo po już zachodzącym słońcu. Jest tu tak cudownie, jak w niebie. Po godzinie 20 zaczęło się już ściemniać, więc postanowiłam wracać do domu. W sumie było to trochę nie odpowiedzialne że wyszłam, bez niczyjej wiedzy, no może oprócz Verna, do kądś do kąd nie wie nikt i wracam trzy godziny później. No nie źle Ali, nie źle.
-mamo Ali wróciła!- krzyknęła Penny i zaraz podbiegła do mnie, która dopiero wkraczała do domu.
- oj masz przerąbane- powiedziała a po chwili wparowała do mnie mama.
- dziecko gdzie ty byłaś! Trzeba było pomóc w rozpakowywaniu!- mama jak zawsze ta sama. Nie powie jak inne: martwiłam się gdzie byłaś? Tylko od razu że coś trzeba było zrobić a ja zwiałam.
- Alison znów uciekasz od problemów. I to w tym złym kierunku. Znów- powiedziała
- ta po 18 już nie będę- mruknęłam pod nosem tak żeby nikt nie słyszał.
- co tam mówisz młoda damo?- powiedziała a ja tylko ją pominęłam szybkim krokiem i poszłam na góre. U samej góry schodzów stał Vern.
- ciebie tu jeszcze brakowało- powiedziałam na burmuszona a on chwycił mnie za ramię.
- ej! Puść mnie- powiedziałam
- spokojnie , bo jeszcze spadniesz ze schodów a tego nikt nie chce.
- może ja- mruknęłam cicho
Chciałam się wyszarpac z jego uścisku ale skączyło się to znów nie powodzeniem. Gdy wreszcie udało mi się to, ruszyłam szybkim krokiem do drzwi mojego pokoju i zamknęłam je.
***
Chciałam jeszcze poleżeć z dwadzieścia minut ,ale chciałam już się ruszyć i chociaż porozmawiać z Ronii, ponieważ bardzo długo się nie widziałyśmy. A o Vernie to w ogóle nie myślałam bo chyba już za dużo się z nim nagadałam. Po dłuższych na myśleniach obróciłam się na drugi bok i spojrzałam na drzwi. Były beżowe, tak jak kiedyś. Ściany? Fioletowe a łóżko było całkiem miękkie. Obok szafki nocnej była szafa a na przeciwko niej duża szafa. Po całym pokoju były rozwalone ubrania, ponieważ wróciłam bardzo późno z pola a szybko chciałam iść spać. Jak już na patrzyłam się na drzwi, wstałam i podeszłam do walizki. Wzięłam długie, cienkie, legginsy i czarny top na ramiączkach. Podeszłam do szafeczki nocnej, odpięłam telefon od ładowarki i spojrzałam na godzinę na urządzeniu. Była piąta czterdzieści pięć. Wygramoliłam z plecaka słuchawki, puściłam playlistę na spotify, i wyszłam z pokoju. Zakradłam się do drzwi i założyłam sportowe, brązowe buty Nika. Wyszłam z domu i ruszyłam drogą, pobiegać. Najpierw obiegłam osiedle które miało 2 kilometry, ponieważ było tu dużo stajni. Na szczęście żadnego konia nie było i nie musiałam się bać. Kiedy dobiegłam do domu, pojawiła się godzina szósta. Stwierdziłam że, pójdę na pole tam gdzie wczoraj. Przebiegłam 500 metrów i dotarłam na miejsce. Usiadłam na trawie, a po chwili ujrzałam piękny wschód słońca. Siedziałam dwadzieścia minut a po chwili ktoś podszedł do mnie.
-mogę się dosiąść?- powiedział męski głos a ja podskoczyłam. Spojrzałam do góry i ujrzałam pięknego blądyna, wysokiego, zielono okiego, ubranego w obcisłą koszulkę Nika która podkreślała jego sześciopak na brzuchu i mięśnie na ramionach. Na nogach miał krótkie spodenki, a na nogach takie same modele butów jak ja tylko jakieś cztery rozmiary większe.
-jasne- powiedziałam a chłopak po chwili dostał moimi długimi, rozpuszczonymi włosami po twarzy, przez wiatr.
-oj sorki- powiedziałam i zgarnęłam włosy na drugą stronę. Po chwili poczułam wzrok chłopaka na sobie.
- Alex jestem- powiedział a ja spojrzałam na niego.
-Alison- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego a nowo poznany kolega odwzajemnił mój delikatny uśmiech.
-mieszkasz tu? Nie widziałem cię nigdy- powiedział
-nie, przyjeżdżaliśmy tu co roku , ale- zająknęłam się spojrzałam zmieszana na chłopaka a on uśmiechnął się do mnie.
- ale?- powtórzył
-miałam tu wypadek i przyjechaliśmy pierwszy raz od pięciu lat.- powiedziałam i od wróciłam wzrok.
-czekaj, to ty od Verna?- zapytał
- nie od Verna. Mieszkamy u jego mamy bo nasze mamy się przyjaźnią.
- aaa okej- powiedział.
- ile masz lat?- zapytałam chłopaka
-w tym roku 18, a ty?
-w tym roku 17.- powiedziałam i nagle poczułam coś na twarzy.
-mogę?- zapytał ale ja nie byłam pewna o co chodzi, zawstydzona przytaknełam. Chłopak delikatnie dotknął mojej twarzy i wytarł z niej małą krople wody, ponieważ powoli zaczynało padać, a jedna z kropelek spadła mi na twarz.
-jesteś ładna wiesz?- powiedział patrząc mi w oczy. Nagle odwróciłam twarz i spojrzałam w bok.
-przepraszam- powiedziałam.
-nie masz za co, to moja wina- powiedział spokojny, lecz w jego głosie dało się wyczuć nutkę przejęcia.
-muszę już iść.- powiedziałam skrępowana, a on wbił we mnie wzrok.
-a dasz mi swój numer telefonu?- Alison znasz go dziesięć minut nie rób teg-
-jasne- no i dupa.
-dzięki, napiszę do ciebie później-wstałam z trawy a Alex wstał przede mną i podał mi rękę. Przyjęłam jego dłoń i wstałam z chłopakiem.
-dzięki, lecę.- powiedziałam i pożegnałam się z Alexem. Pobiegłam do domu i po 3 minutach biegu byłam pod domem.
- Matko dziecko gdzie ty znikasz!? Nie było cię prawie cztery godziny! Jest ósma! Myślałam że zniknęłaś gdzieś na całą noc!- krzyczała Matka a po chwili po schodach zszedł Vern.
- Ali?! Gdzie ty łazisz po nocach?!- krzyczał
-już się nawrzeszczaliście?- zapytałam i pominęłam go. Weszłam po schodach a chłopak krzyknął za mną że mam złazić na dół lecz ja go nie chciałam słuchać.
TojaserioXD
Wiem że dzisiaj nudny rozdział ale jeszcze chwila i będzie dużo fajnych i nowych. Na niedługo rozdział specjalny! Daj gwiazdkę a nie tylko czytasz -_-