Hailie Monet - Szefowa Organi...

By AngelikaMilena

36.5K 1.2K 261

Po tym gdy matka Hailie Gabriela i jej babcia giną w wypadku samochodowym, Hailie trafia do swoich braci, któ... More

Prolog
1.Przejmuję władzę
2.Zebranie rodzinne
3.Ta przeklęta Rezydencja Monetów
4.Kolacja
5.Niewarte łzy
6.Siłownia
7.Prywatne liceum
8.Strzelanina
9.Moje skromne progi
10.Bankiet
11.Moneci
12.Lindsay Monet
13.Filmy
14.Tajlandia
15.Charakter
16.Testy DNA
17.Galeria
19.Bez ciebie
20.Powrót
21.Pistolet
22.„Nocowanie"
23.Nie tak formalnie
24.Maya
25.Restauracja
26.Wszyscy do salonu
27.Metamorfoza
28.Zakupy
29.Amber
30.Spotkanie
31.Takie same listy
32.Tęskniłem
33.Tak!!!
34.„Rodzinna" Anglia

18.FBI

993 35 11
By AngelikaMilena

Jak tylko usłyszałam pukanie to skierowałam się do drzwi, które otworzyłam, a to co zobaczyłam mnie lekko zatkało, bo otóż przede mną stało FBI. Co oni kurwa tu robią?
- Dzień dobry. Pani to?
- Nie do końca dobry skoro nachodzi mnie FBI. - Powiedziałam i usłyszałam kroki z wnętrza domu, których słyszeć nie chciałam.
- Nie nachodziły pani, jednakże chcemy wiedzieć z kim rozmawiamy? - Zapytał, a z a sobą usłyszałam teraz rozpoznawalne dla mnie kroki Vincenta, a potem jego głos.
- Dzień dobry. W jakiej sprawie państwo? - Zapytał w lekkim szoku, który był przewidywalny.
- Dzień dobry. Chciałbym zapytać czy jest obecny w tym domu Camden Monet?
- Przykro mi, ale Camden Monet nie żyje od 2 lat. - Powiedział Vincent.
- My jednak mamy sprzeczne informacje. - Powiedział, a mi odpaliła się czerwona lampka. Mogła to być Lindsay. W końcu tylko ona wie o Camdenie.
- Od kogo? - Postanowiłam zapytać. Ci za to na mnie popatrzyli jak na debilke, a potem odpowiedzieli.
- Od pewnej kobiety. Nie znamy jednak jej danych osobowych ani nic. - Powiedział, a ja już wiedziałam o kogo chodzi.
- W takim razie skąd wiecie, że to kobieta? - Zapytałam.
- Wiemy, że to kobieta, bo napisała cytuję „Słyszałam, że Camden Monte jednak żyje." - Powiedział, a ja byłam w 99% pewna, że to musi być ona. Jednak tą chwilową ciszę przerwał Vincent.
- Jak już powiedziałem Camden Monet nie żyje od 2 lat. Prosił więc bym abyście panowie już poszli.
- My jednak nalegamy. Chcemy się tylko przejść po domu i jeśli będzie taka potrzeba to chcielibyśmy porozmawiać z panią. - Stwierdził. No cóż ja nic nie zrobię. To, że raz się rozłączyłam to nie znaczy, że teraz mi się uda uciec. A za tym idzie to, że muszę z nimi porozmawiać. Ale wracając, jak ci faceci weszli do domu to od razu skierowali się do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli. Vincent szedł za to z głową spuszczoną w dół. Ja za to szłam z wysoko podniesioną głową i wyprostowana. Gdy bracia Monet zobaczyli kto wszedł od razu się spięli, a Camden odwrócił głowe i już szykował się do ucieczki, ale jeden z tych kolesi go złapał i posadził na krześle. Ja za to usiadłam na krześle, a obok mnie niby surowy Vincent Monet.
- Więc ta kobieta miała rację. Camden Monet żyje. - Powiedział jeden z tych typów. Camden za to spojrzał na Vincenta, a potem na FBI.
- Jaka kobieta? Vincent? O czym ja nie wiem? - Zaczął zadawać pytania.
- Nie wiadomo Camdenie. Jednak teraz pójdziesz ze mną i zaczekasz w samochodzie, bo chcielibyśmy porozmawiać jak mniemam z pana córką? - Bardziej zapytał niż stwierdził jeden z tych facetów.
- To nie jest moją córka.
- W takim razie kto? - Zapytał i tu odezwał się Dylan.
- Moją dziewczyna. - Powiedział, a wszyscy otworzyli oczy w szoku. Ja za to miałam ochotę się śmiać, bo wiadomo, że jestem ładna, ale bez przesady.
- Jakoś w to nie wierzę. Proszę udowodnić w takim razie. - Powiedział, a Dylan podszedł do mnie i przepraszającym wzrokiem zbliżył swoją twarz do mojej i mnie pocałował. Tak Dylan Monet, brat mojego wspólnika mnie pocałował. Niestety, ale jakby miał ochotę to zrobić już dawno nie przestał po danym czasie tylko przedłużył ten pocałunek. Po około 5 sekundach wreszcie się ode mnie oderwał, a Moneci patrzyli na to w szoku. Zresztą nie tylko oni, bo ci z FBI tak samo zareagowali.
- Widzicie? Ja z takimi rzeczami nie kłamie. - Powiedział, a mi się wymiotować chciało. Czy oni muszą mnie przytulać? Ja jestem przyzwyczajona do tego, że Lindsay mnie przytuli albo nie wiem. Co kolewiek, ale nie żeby robili to jej synowie. No i co ja jej teraz powiem? Jejuuu.
- W takim razie czy możemy porozmawiać z twoją dziewczyną?
- Tak. Ale nie za długo. - Powiedział Dylan, po czym jeden zaprowadził Camden'a do samochodu, a z drugim wyszłam na dwór, gdzie ten zaczął rozmowę.
- Więc jesteś dziewczyną pana Dylana Moneta?
- A co cię to obchodzi? - Zapytałam jakby to był mój człowiek, albo kolegą, którego oczywiście nie mam.
- Prosiłbym o trochę kultury. A obchodzi mnie to bardzo, bo trzeba przesłuchać wszystkich. Rodzeństwo twojego chłopaka jak i on byli pytani i jak widać kłamali, dlatego zapytam jeszcze raz. Jesteś dziewczyną Dylana Moneta?
- Nie odpowiem na to pytanie. Przykro mi. Za to jestem za tym, abyście się z tąd ulotnili. Dowidzenia. - Powiedziałam, po czym weszłam do domu i zamykając drzwi ruszyłam do kuchnu, gdzie miała właśnie rozpocząć się kłutnia stulecia.
- Co to miało do cholery być?!!! - Krzyknęłam, a Dylan znowu spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Słownictwo. - Odezwał się Vincent. O matko Vincent Monet zaś zaczął być surowy.
- W dupie mam to twoje słownictwo. Idę się przejść. Nie szukajcie mnie. - Powiedziałam i wyszłam z domu kierując się w to samo miejsce co ostatnio. W pewnym momencie usłyszałam, że dzwoni mi telefon, więc na niego spojrzałam i okazało się, że dzwoni Lindsay.

Rozmowa telefoniczna Hailie i Lindsay.

Halo?
- No cześć Hailie. Cam zamknięty?
- Wiedziałam.
- Serio? Aż tak jestem przypuszczalna?
- Najwidoczniej.
- Heh. Dobra co u ciebie słychać? Oprócz tego, że zamknęli Cama.
- Dylan.
- Co zaś odwalił?
- Pocalował mnie gnój.
- Co?!!! Chcesz mi powiedzieć, że mój syn cie pocałował?!!!
- Nie krzycz i tak.
- Nie no ja go zamorduje kiedyś. Powiedz, że to głupi żart, a ty zaraz się zaśmiejesz???
- Wiesz, że nie umiem się śmiać?
- Kurwa.
- No bez przesady. Może się zlituje nad nimi, ale wiec, że robię to dla ciebie.
- Wiem, że się zlitujesz, bo innej opcji nie widzę.
- Dobra, dobra już się nie przechwalają, bo zaraz zdanie zmienię i tyle z tego będzie.
- Nie przechwalam się.
- Nie wcale.
- No dobra. Może trochę.
- No. Ale teraz ty mi powiedz co u ciebie?
- U mnie to co zawsze. No prawie.
- Czemu?
- W sęsie myślałam, żeby powiedzieć światu prawdę. Co ty na to?
- Szczerze? Uważam, że to nie najlepszy pomysł zwłaszcza po wcześniejszym dobrze nam znanym incydencie. Ogólnie to ja nie, że nie chcę, bo bardzo chcę, ale to nie jest dobry moment. Przynajmniej nie teraz.
- No dobra. W takim razie kiedy?
- No nie wiem. Może jak złagodnieje poprzednia sprawa? Wiesz, że teraz będzie dodatkowo ciężko. Zwłaszcza dla mnie.
- Tak wiem, ale ja po prostu mam już dość życia bez kogokolwiek.
- Rozumiem cię. Sama tak mam, ale trzeba pewne rzeczy przeczekać.
- Masz rację. Czyli jak? Zadzwonisz do mnie kiedy będzie na to czas?
- Tak zadzwonię.
- Okej. No to do usłyszenia.
- Do usłyszenia.

Koniec rozmowy telefonicznej Hailie i Lindsay.

Po tej rozmowie doszłam na miejsce. Postanowiłam, że sobie usiądę, bo nie chce mi się stać. Jak więc pomyślałam tak też zrobiłam i już po paru minutach zobaczyłam piękny zachód słońca, który był po prostu piękny. Przez chwilę myślałam, kiedy mama mogłaby się ukazać i w sumie to czemu by nie tak za miesiąc? Przecież sprawa z Camdenem powinna do tego czasu ucichnąć. Jak tak rozmyślałam to uznałam, że to będzie dobry czas jednak postanowiłam zaczekać, bo wszystko jest możliwe. W pewnym momencie niestety zaczął dzwonić mój telefon na którym widniała nazwa "Dylan Monet". No i po co do mnie dzwoni? Debil. Na początku myślałam, żeby nie odbierać, ale już było za późno bo kliknęłam zieloną słuchawkę.

Rozmowa telefoniczna Hailie i Dylana.

- Halo?
- Odebrała!!!
- Nie krzycz.
- Nie krzyczę. Gdzie jesteś dziewczynko?
- A co was to obchodzi?
- Vincent każe przekazać, że masz wracać, bo jutro wracamy do Pensylwanii.
- No to niech se każe. Mam to gdzieś.
- słyszałem to Droga Hailie i jednak radzę ci wrucić, bo to się źle dla ciebie skończy.
- Grozisz mi?
- Tak Droga Hailie. W tej chwili ci grorzę. Więc lepiej wracaj do domu póki jestem spokojny.
- Nie jesteś spokojny.
- Jestem.
- Jakbyś był spokojny to byś mi nie groził.
- Wracaj do domu w tej CHWILI.
- Nie.
- W TEJ KURWA CHWILI WRACASZ DO DOMU!!!
- Dowidzenia.

Koniec rozmowy telefonicznej Hailie i Dylana.

Po tej rozmowie wstałam i ruszyłam w kierunku, w którym nie chciałam iść, czyli willa Monetów.

Continue Reading

You'll Also Like

78.2K 1.8K 25
Siedemnastoletnia Lisa Miller uważana jest za zwykłą nastolatkę z idealnym życiem. Jej rodzice finansowo są w stanie zapewnić jej wszystko co najleps...
792K 21K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
15.9K 924 16
Druga część trylogii "zaadoptowana" Katrina LaQueen, to normalna nastolatka z pełnym przygód życiem. Po tym, jak zaadoptowali ją Iwan, Gabriel i Adri...
121K 4.3K 47
Życie w Brighton School, szkole dla bogatych i rozpuszczonych dzieciaków, dla których każdy dzień to pokaz mody i luksusowych przyjemności. Valentine...