Połówka

By AphroditeARaven

195 73 63

Yoongi od zawsze czuł się zagubiony i niekompletny, jakby czegoś ważnego mu brakowało... A później odnalazł w... More

🍎 1. Połówka pierwsza
🍎 2. Połówka druga
🍏 3. Spotkanie dwóch połówek
🍎 4. Wbrew logice
🍏 5. Nowa nadzieja
🍎 6. Noworoczna niespodzianka
🍎 7. Bez dyskusji
🍏 8. Niewinne zauroczenie
🍎 9. Miłość kwitnie
🍏 10. Warzą się kłopoty
🍏 11. Z daleka
🍎 12. Wiosenne rozpogodzenie
🍏 13. Nocne postanowienie
🍏 14. Zepsuty model
🍎 15. Miłość wymaga poświęceń
🍏 16. Americano i caramel macchiato
🍏 17. Cisza w eterze
🍏 18. Pod obserwacją
🍏 19. Sztuka randkowania
🍎 20. Definicja miłości
🍎 22. O mamo!

🍏 21. Zdradzieckie pocałunki

6 2 0
By AphroditeARaven


Wpadł do mieszkania, jakby goniło go tysiąc diabłów. Niechcący trzasnął przy tym drzwiami. Zwykle przejąłby się narobionym hałasem, lecz nie dzisiaj. Wzruszył tylko ramionami i zrzucił buty. Nawet kurtki z siebie nie ściągnął, wbijając w niej do "swojego" pokoju. Plecak wylądował w kącie, a Jungkook – twarzą w pościeli łóżka.

Jak on mógł mu to zrobić?! – krzyczał w myślach, gniewem próbując pohamować łzy.

Zawsze myślał, że Taehyung jest hetero. Jasne, pewnie i tak nie miał szans w porównaniu z panem "jestem przystojny i bogaty, hej!, mów mi Steve", ale czy musieli obnosić się ze swoimi chuciami tak... tak bezwstydnie?! Przecież każdy mógł ich tam zobaczyć! Nie żeby ich śledził, czy coś... Jungkook zwyczajnie szukał chwili odosobnienia po spotkaniu ze starszym kolegą, absolwentem tego samego liceum, który namawiał go na wybranie wydziału tej uczelni i był na tyle miły, żeby w wolnym czasie pokazać mu studencką codzienność. I może Jungkook wiedział, że na tej właśnie uczelni wylądował jego crush... I może nawet po cichutku liczył na ujrzenie go z daleka... Ale nic go nie przygotowało na ten widok!

Taehyung stał oparty o ścianę krętego zaułku z uniesioną do góry brodą i całował się jak wariat z jakimś... jakimś Amerykańcem! Obcy gość przyciskał go do muru własnym ciałem, ale dłonie mieli romantycznie splecione palcami.

Jungkook szukał spokojnego kąta do odsapnięcia od tłumów oraz poczekania w zaciszu na autobus, bo wracanie na nogach byłoby szaleństwem i marnotrawstwem czasu. Miał w ręce notes z zadaniami z chemii, planując coś powtórzyć, skoro nie padało, zaś w wyludnionym kącie panowała cisza... A co dostał? Cios prosto w serce!

Był wystarczająco daleko, by go nie zauważyli, ale też wystarczająco blisko, by rozpoznać jedyną w swoim rodzaju zawieszkę, którą Taehyung nosił przyczepioną do swojej torby praktycznie od zawsze. Nie mówiąc o charakterystycznej sylwetce i fryzurze uwielbianego chłopaka.

Cichutki głosik przypomniał mu o jego najnowszym emocjonalnym zamieszaniu, ale to było tylko słabe echo... "czegoś" w porównaniu do furii złamanej nadziei oraz wylewu zazdrości. Paradoksalnie gdyby zobaczył obiekt wieloletnich westchnień z dziewczyną, byłoby mu łatwiej. W końcu wtedy mógłby znów sobie powiedzieć, że nie ma szans, bo nie jest odpowiedniej płci i tyle. A tak? Był zwyczajnie gorszy od kogoś innego – stwierdził ponuro.

– Jungkookie... Co się stało, kochanie? Coś nie tak ze szkołą? – Delikatne pytania pana Kima i równie czuły dotyk ciepłej dłoni stłumiły odrobinę odczuwany ból rozczarowania.

Oczywiście! Mister Idealny musiał przylecieć na pomoc! – pomyślał ze złością, ale już bez tej ostrej krawędzi furii, która cięła jak stłuczone szkło. Przecież to nie była wina hyunga, że Jungkook (ponownie!) okazał się porażką. Seokjin po prostu miał wielkie, kochające serce, które nie potrafiło obojętnie przejść obok osoby potrzebującej wsparcia. Po miesiącach wspólnego mieszkania widział to bardzo wyraźnie. I dlatego nie potrafił go znienawidzić – nieważne, jak bardzo ochłodzenie klimatu między nimi pomogłoby mu zapanować nad swoimi emocjami oraz przynajmniej podtrzymać iluzję kontroli. A tak? A tak...?

Jungkook – nieustannie głaskany po włosach przez mężczyznę, który przysiadł na krawędzi łóżka – poczuł, że łzy wymykają się mu spod powiek. I nieważne, jak mocno je zaciskał. Nic nie pomagało. Pod powiekami nadal widział tamtą scenę, którą zranienie wyryło w najmniejszych szczegółach w jego pamięci.

Czy chodziło o to, że tamten był starszy? Czy może, że był wyższy i silniejszy...? Nie widział wyraźnie twarzy mężczyzny, ale z pewnością musiał być przystojny z tą bardziej zachodnią urodą. A przynajmniej sylwetką wygrywał w przedbiegach z takim niskim chudzielcem, jakim Jungkook aktualnie był. Poza tym miał świetne włosy: delikatne i w nietypowym, jasnym kolorze. Nastolatek mógł również z łatwością wyobrazić sobie gościa wygrywającego zawody sportowe albo konkurs popularności. I kiedy Taehyung go poznał? Na uczelni? Czy może już wcześniej byli razem? – Karuzela złości oraz zazdrości rozpędzała się na nowo w jego głowie. Ale łzy nadal leciały, mocząc pościel.

– Hej, Kookie... Aniołku, co jest?

Pan Kim był ewidentnie zaniepokojony jego zachowaniem, ale uczeń nie potrafił się zdobyć na wyduszenie choćby dwóch słów. Częściowo nienawidził teraz swojego gospodarza (bo czy on naprawdę musiał we wszystko wściubiać swój ciekawski nos?!), a częściowo czuł się lepiej z jego ciepłą obecnością. Chciał i nie chciał zostać sam ze swoimi emocjami. Sam już nie wiedział...

– Ej, kochanie, cokolwiek to jest, to wiedz, że mnie możesz powiedzieć o wszystkim i we wszystkim ci pomogę... Nawet jeśli kogoś zamordowałeś. Wiem, gdzie można ukryć ciało tak, by policja go nie znalazła! – oznajmił mu tak radosnym, śpiewnym tonem, że Jungkook mimowolnie prychnął śmiechem, przerywanym kolejnymi atakami niemego łkania, ale zawsze... – Tylko musimy się pospieszyć i zrobić to, zanim Yoongi wróci z pracy – kontynuował mężczyzna niby zupełnie poważnie. Żartował. Chyba... – Może i jestem genialnym aktorem, który zasługuje na Oskara, ale ten gość, przysięgam!, ma jakieś nadprzyrodzone moce w wyczuwaniu kłamstwa. I moich sekretnych zapasów czekolady. – Zniżył głos do szeptu: – Czasem się zastanawiam, czy on tak naprawdę nie jest wampirem... albo wilkołakiem. To tłumaczyłoby tak wiele...

– Hyung...! – zaprotestował jękliwie, unosząc głowę znad poduszki i próbując jednocześnie poradzić sobie z atakami płaczu i śmiechu. W efekcie wyszedł chyba na szaleńca, bo nie umiał pohamować żadnego z nich.

– No, już, już... – Pan Kim pomógł mu usiąść i delikatnie, ale stanowczo utulił go w ramionach.

I Jungkook nie potrafił się dłużej na niego złościć, gdy silne ręce odcięły całą resztę świata poza ciepłym kokonem. Wiedział – wpadł jak śliwka w kompot w kolejne zauroczenie, które skończy się podobną katastrofą, co marzenia o związku z Tae.

Po kilkunastu długich minutach tulenia padły pytania, których nie chciał słyszeć. Pytania o rzeczy, o których nie chciał myśleć:

– Jungkookie... Wiem, że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale proszę, powiedz mi, co się stało? Bo inaczej stracę wszystkie włosy ze zmartwienia i co wtedy...? Już nie będę twoim najprzystojniejszym hyungiem! – Nie mógł się nie zaśmiać na przesadnie zmanierowaną wypowiedź mężczyzny. Obaj dobrze wiedzieli, że to żart. Lecz następne słowa były już wypowiedziane spokojnym tonem, co oznaczało, jak bardzo przejął się jego opiekun: – Nie musisz zdradzać mi szczegółów, Jungkookie, ani obawiać się zrugania. Chcę po prostu wiedzieć, że nie masz poważnych kłopotów. Albo jeśli je masz, powiedzieć, że masz też na kogo liczyć, bo ja zawsze – podkreślił – pomogę ci wyjść na prostą, rozumiesz? Nieważne co...

Zagryzł wargę, próbując przegonić zdradliwe ciepło uwielbienia do mężczyzny, które zaczęło pełzać z podbrzusza ku jego szyi. Wprawdzie leczyło ono w jakimś stopniu ból "zdrady" Taehyunga, ale... wahał się mówić. Racjonalnie oceniając sytuację, nie miał prawa do swojej złości na kolegę, co sprawiało, że chciał zatopić się ze wstydu w podłogę. Z drugiej strony... był tym zraniony. Po raz kolejny okazał się "nie dość dobry" i martwiło go, że to jest prawda ostateczna. Przez parę wspólnie spędzonych tygodni hyungowie zdołali troszkę podbudować w nim przekonanie o nie byciu takim najgorszym, ale teraz... Miał wrażenie, że świat znów postawił go do tego samego kąta – jakby za karę, iż poważył się na marzenia.

Wiedział, że mężczyzna raczej nie będzie zły, a jedynie co najwyżej rozbawiony jego życiową porażką i prywatnym końcem świata, ale... nie chciał tego słyszeć, okej? Nawet jeśli było lepiej dla niego nie mieć nikogo na ostatniej prostej do matury, bo mógł w stu procentach skupić się na nauce, zamiast martwić randkowaniem czy wpadać w marzenia o ukochanym (taaa..., jakby coś to zmieniało dla jego durnego, upartego, kochliwego mózgu), to nie chciał wiedzieć, że nie jest wart kochania. Nie od kogoś, na kim mu zależało. I tak, wiedział, że jest hipokrytą, podkochując się w swoich gospodarzach oraz praktycznie leżąc w ramionach jednego z nich, a płacząc za kimś zupełnie innym... Ale co on miał poradzić na to, że pragnął, by ktoś... ktokolwiek go pokochał?!

Westchnął, zbierając się na odwagę. Wiedział, że Seokjin mu nie odpuści. Hyung był bardzo uparty, jak sobie coś umyślał, więc wolał mu powiedzieć cokolwiek, by ten zostawił go w spokoju. Tym bardziej, że pierwsza fala opadła i nie wyglądało, by furia miała wrócić. Poza tym jak dobrze to rozegra, to może namówi pana Kima na przygotowanie jakiegoś dobrego deseru do kolacji...?

– Nooo... Jungkookie... – przywołało go z krainy zamyślenia.

Poczuł, że palą go policzki, ale po głębokim oddechu (albo czterech... no dobra!, piętnastu!) wymamrotał pod nosem:

– Widziałemdziśhyungaktórymisiępodobajaksięcałowałzkimśinnym...

Zerknął spod grzywki na mężczyznę, lecz ten miał neutralną minę. Wyglądał raczej jakby... dostał obuchem w ł... głowę, Kook, idioto!, w głowę – poprawił się w myślach. – Okaż trochę respektu starszym!

– Możesz powtórzyć...? Bo chyba nie zrozumiałem poprawnie.

Nastolatek westchnął ciężko, spuszczając wzrok i spełnił prośbę:

– Zobaczyłem dziś mojego hyunga ze szkoły. Od zawsze się mi podobał, ale myślałem, że jest... że woli dziewczyny. Ale dziś... – Zacisnął powieki, by znów się nie rozpłakać. Głupie emocje! – ...całował się z jakimś obcokrajowcem – dokończył rozgoryczonym szeptem.

– Ooo... moje biedactwo! – Jin-hyung zgarnął go ponownie w ramiona, wracając do głaskania. – Masz prawo czuć się źle. Nic tak nie boli, jak nieodwzajemniona miłość, kochanie.

– To nie była miłość! – zaprotestował szybko. Nie chciał, żeby mężczyzna myślał... Sam nie wiedział, ale nie chciał zostawiać niedopowiedzeń.

– Zauroczenie to też miłość. Nierozwinięta jeszcze, ale już zapuszczająca w nas korzenie. Każdy wycierpi swoją porcję takich emocjonalnych pączków, zanim któryś na dobre rozkwitnie w piękną i okazałą różę... Nie mów Yoongiemu, lecz zanim zorientowałem się, co on do mnie czuje oraz że ja do niego też coś czuję, a tym bardziej jak bardzo jest to wyjątkowe uczucie, to ostro zabujałem się w koleżance z równoległej klasy. Ale ona nie chciała mnie znać. Udawała miłą, bo zależało jej na popularności, a ja byłem raczej lubiany. Za to za moimi plecami obgadywała mnie do swoich koleżanek. W swojej naiwności wierzyłem, że ją zdobędę i rozkocham w sobie. Obsypywałem ją drobnymi prezentami, zabierałem na to-nie-są-randki-ale-jednak-jakby-trochę-tak, pisałem słodkie liściki... Wyglądało, że wszystko idzie w dobrą stronę. Dlatego gdy zaprosiła mnie na swoje przyjęcie urodzinowe, wystroiłem się, kupiłem kwiaty i prezent... zachowałem się jak idealny przyszły zięć przed rodzicami, tylko po to, żeby następnego dnia przypadkiem usłyszeć, jakim jestem idiotą, który nie widzi, jak dziewczyna, za którą lata, używa go jako zasłony dymnej i od dawna sypia z kapitanem drużyny piłki nożnej z okolicznej szkoły zawodowej. Jej rodzice w życiu nie zgodziliby się, by chodziła z kimś, kto ma tak słabą przyszłość i jest tyle starszy, więc wykorzystała moje zauroczenie. Najpierw byłem wściekły, ale później...

Jungkook nie wiedział, w którym momencie podniósł głowę i z otwartymi ustami słuchał opowieści. Biedny hyung! Miał zdecydowanie gorzej!

Pan Seokjin westchnął, zanim podjął opowieść dalej:

– ...ale później zwątpiłem we wszystko i wszystkich. W parę dni straciłem zainteresowanie życiem, wierząc nadal, że ona była tą jedyną dla mnie, a skoro mnie nie chce... – Wzruszył ramionami. – Nikt mnie nie zechce. A nawet jeśli, to ja nie będę umiał znaleźć w sobie nigdy więcej czułości do kogokolwiek. I w swojej rozpaczy... – Przerwał na moment. – Zrobiłem coś bardzo głupiego, co mogło się skończyć tragicznie. Prawie umarłem. Musiałem przejść operację i straciłem ponad dwa miesiące szkoły... życia. Kolejne pół roku dochodziłem do zdrowia, borykając się z różnymi problemami. Yoongi... nie wie. Powiedziałem mu, że to był wyrostek. Wszystkim tak powiedzieliśmy. No, już, już, Jungkookie... nie płacz. Hyung był głupi i nie wiedział lepiej. Nie warto nad tym płakać. Miłość Yoongiego wynagrodziła mi wszystkie cierpienia z nawiązką. I ty też znajdziesz kogoś kogoś, dla kogo staniesz się całym światem, a on dla ciebie – dokończył stanowczo, z czułością obcierając mu mokre policzki. – Nie poddawaj się! Nigdy! Tylko spójrz na mnie... Jeśli taki niemądry hyung jak ja miał takie ogromne szczęście, to taki uroczy, zdolny chłopak jak ty z pewnością trafi na kogoś równie wspaniałego.

– Hyung... – zaprotestował na falę komplementów. Wiedział, że nie zasługiwał na nie. Bo przecież był tylko... zwyczajnym Jungkookiem. Nastolatkiem o koszmarnej cerze i z masą problemów. Kto by go chciał? – Jesteś sto... tysiąc, milion razy lepszy ode mnie!

Mężczyzna prychnął żartobliwie:

– Niby w czym...?

– No... jesteśbardzoprzystojny. I mądry. I, i... każdy chciałby mieć takiego chłopaka jak ty – dokończył, nie wiadomo czemu znów się zawstydziwszy. – A ja? Nie mam nic do zaoferowania... Jeśli kiedykolwiek ktokolwiek mnie choćby pocałuje, to będzie cud! – dokończył ponuro.

Niespodziewanie serce podskoczyło mu do gardła. W pomieszczeniu rozeszło się głośne cmoknięcie, a on poczuł na czole ciepły oddech hyunga oraz dotyk gładkich, gorących warg.

– Proszę! Masz ten swój cud!

– Hyung...!

Ale mężczyzna nie poprzestał na tym jednym całusie, obsypując jego czoło oraz policzki kilkoma dodatkowymi i w przerwach wypowiadając:

– Mój... Kookie... jest... wspaniałym... i mądrym... uczynnym... człowiekiem. Jeśli... ktoś... mówi... inaczej... to... durny... kiep!

Nie robił sobie też nic z marnych prób obrony nastolatka: zasłaniania się czy jego niepohamowanych napadów śmiechu. Chłopak z jęknięciem skapitulował, pozwalając na to upokorzenie. Jin-hyung był zwyczajnie zbyt uparty. Gdy jednak zadowolony z siebie mężczyzna przerwał tortury, nie potrafił powstrzymać swojego durnego języka i wypaplał nadal rozgoryczony:

– Ale to i tak się nie liczy. To nie były prawdziwe pocałunki. Tak babcie całują wnuki! A ja mówiłem o prawdziwym całowaniu... Nikt tak wspaniały jak ty nigdy mnie naprawdę nie pocałuje! – I spojrzał w oczy swojemu hyungowi, próbując spojrzeniem przekazać mu, że mówi poważnie. Naprawdę uważał pana Kima za kogoś wyjątkowego.

Nagle nastrój zmienił się. Coś jakby zagęściło i zelektryzowało powietrze w pomieszczeniu, chociaż drzwi były nadal otwarte na oścież. Oczy Seokjina spoważniały, a dłoń oparta na ramieniu nastolatka zdawała się teraz ważyć tonę. Mężczyzna po chwili przeniósł ją na jego rozpalony policzek i Jungkook poczuł przyjemny chłód oraz gładkość skóry. Przełknął ciężko ślinę, ale poza tym nie poważył się drgnąć.

– Jungkookie... – wyszeptał pan Kim, gładząc go kciukiem po kości policzkowej. – Nie chcesz chyba, żeby po raz pierwszy całował cię taki durny, stary hyung, hm? Zasługujesz na kogoś lepszego.

– Nie jesteś durny, hyung. I nie jesteś wcale taki stary, a... przystojny! I byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby mój pierwszy pocałunek był od ciebie – dokończył pewnie, sam nie wiedząc, skąd wziął odwagę, by to wyznać. Co nie znaczy, że serce nie waliło mu jak szalone. Mimowolnie spojrzał na różowe usta mężczyzny i dodał zduszonym tonem: – Jin-hyung...

Jedno ciche westchnienie później te słodkie, pulchne wargi dotykały delikatnie jego wąskich i spierzchniętych. Powieki mu opadły mimowolnie. Jungkook czuł jakby całował go anioł. Albo chmura waty cukrowej... Westchnął, rozchylając usta i zaciśniętymi na koszuli mężczyzny nie wiadomo kiedy dłońmi, przyciągnął go bliżej. Jakby nie wystarczyło, że praktycznie siedział mu na kolanach, gdy ten go pocieszał! Nie był w stanie myśleć. To... to było wspaniałe! Cudowne! Miał wrażenie, że serce wyskoczy mu uszami. Że się unosi... Jego głowa była lekka jak balonik napełniony helem. Poruszył ustami, jakby chciał wyszeptać imię hyunga. Głupi odruch, ale serce zgubiło swój rytm, gdy wargi dociśnięte do jego też się poruszyły. Jęknął, próbując naśladować ruchy mężczyzny. Seokjin... pan Kim (wszystko mu się już mieszało z wrażenia!) całował go z wprawą i wyczuciem – idealnie. Pomimo rozchylonych warg, wydawało się, że brakuje mu powietrza. Że odleci... eksploduje albo imploduje. Mógł tylko mocniej zaciskać dłonie na materiale. A gdy myślał, że dłużej nie wytrzyma i zwyczajnie się rozpadnie z emocji...

Łup!

Coś ciężkiego upadło, wyrywając ich z zawieszenia w nieważkości. Jin-hyung miał teraz czerwone usta i różowe policzki. On sam wyglądał pewnie nie lepiej. Obaj ciężko oddychali. Kątem oka zauważył jakiś ruch i obrócił twarz...

W progu stał pobladły Yoongi-hyung, opierając się o framugę, jakby opuściły go wszystkie siły. Z rozszerzonymi szokiem oczami i przyciskając dłoń do ust. A na ziemi leżała rozerwana siatka z wypadającymi zeń zakupami.

...!

Continue Reading

You'll Also Like

4.6K 381 12
Gdy Gu Hai, siedemnastoletni syn bogatego i wpływowego generała, wyprowadza się z domu i zmienia szkołę, poznaje tam swojego rówieśnika Bai Luo Yina...
22.4K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
1.7K 147 9
Nom.... książka z The promised neverland.... nom... nie mam pomysłu na opis 😜
413 57 7
Witam w drugim opowiadaniu (≧▽≦) Jeżeli nie podobają Ci się drogi czytelniku pewne połączenia po między pewnymi postaciami oraz ich związek nie czyta...