White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

54. Nostalgia

87 17 7
By Anonimowaok

Życie Hongjoonga miało kilka warstw. Tak jak cebula ma warstwy. Jedna z nich, związkowa, układała się jak nigdy dotąd. Zapoznała go z uczuciem bycia kochanym i choć było to dla niego wyjątkowo osobliwe, pięknym było doświadczyć tego na własnej skórze, po tylu latach starań, aby wpasować się w czyjeś upodobania. Miał tu na myśli nie tylko sferę romantyczną, ale także rodzinną. Zawsze dążył do zaspokajania czyichś potrzeb, aby zostać nagrodzonym, nawet jeśli tą nagrodą miała być duma, ciepło, czy miłe słowo. Tutaj nie musiał na nic zasługiwać, bo dostawał to bezwarunkowo. I wydawałoby się, po ujrzeniu tej jednej części jego codzienności, iż ma wszystko o czym można zamarzyć. Nie mierzył się z problemami finansowymi, co też było dla niego sporą odmianą. Choć nigdy nie cierpiał głodu, to pierwszy raz szedł do sklepu i po swojej wypłacie mógł pozwolić sobie na kupienie tego, o czym marzy, a nie tego, na co go stać. Mieszkał w ładnym apartamencie, w pracy był szanowany i malowały się przed nim wszelkie drogi rozwoju, jakiejkolwiek by sobie nie zapragnął. Matka jego partnera darzyła go sympatią, może nie jakąś przesadną, ale ona chyba nikogo nie potrafiła lubić bardziej niż swojej pracy. Kim spotykał nowych ludzi, ci obdarowywali go uśmiechami, witali jak równego sobie, prowadzili z nim dyskusje, dawali wizytówki. Studiował i jakoś sobie radził. Miał nowych przyjaciół, do których mógłby zwrócić się ze wszystkim, albo prawie wszystkim. Wszystko w tym perfekcyjnym obrazku było na swoim miejscu. 

A jednak, istniało znacznie więcej warstw, wnikających znacznie głębiej niż płaszczyk pozytywów, którym mógł się szczycić. Z każdym dniem odczuwał na sobie coraz większą presję. Tak, wypełniał obowiązki, nie narzekając przy tym zanadto. Wyrabiał się z terminami, pisał kolokwia, zaliczał je na pozytywne oceny. Gonił za obowiązkami, szukał w nich ucieczki, żył życiem, będącym jego celem, a mimo to, czuł, jakby stał gdzieś obok. Tak, jak te kilka miesięcy temu, gdy zamykał się w swoim pokoju, krzycząc w poduszkę. Dlaczego pomimo tylu zmian w jego życiu, nie potrafił w końcu wziąć oddechu? Było takich kilka. Na wycieczce z Seonghwą, w parku rozrywki, wieczorem podczas spaceru, ale to były krótkie oddechy. Zmarł mu wuj. Nie było domu, do jakiego by wrócił, gdyby nagle wszystko się rozsypało. Nie było pokoju, za którym tęsknił, bo od zawsze był dla niego oazą. Podpisywanie dokumentów związanych z przejęciem majątku, z upoważnieniem prawników do działania w jego imieniu, z wynajmem jego dzieciństwa jakiejś obcej osobie. Zamieszkanie w pokoju, który nie był jego przeszłością, bycie częścią kogoś, ale nie w pełni samym sobą. Zeznania do kolejnej rozprawy związanej z mężczyzną, który niegdyś uprzykrzył mu życie, gdyż ten się odwołał od wyroku. Brak czasu na zamknięcie się w sobie z własnymi emocjami. Wstawał, szedł na uczelnię, gdzie nie potrafił się skupić. Udzielał się, odpowiadał na pytania, lecz czuł się oddzielony od reszty świata grubą ścianą. Nie poznał ludzi, z którymi miał spędzić kolejny rok studiów. Nie potrafił się do nikogo odezwać, każdy tam był przerażająco obcy oraz inny od niego. Ci ludzie gdzieś dążyli, a on był jednocześnie kilometry przed nimi oraz mile za nimi. Każdy brał udział w jakiejś organizacji, wychodził do klubów, uczęszczał do kół, snuł plany na przyszłość, a on się zgubił, bo zarazem miał wszystko, ale tak naprawdę nigdy nie miał nic. Nie znajdywał ani energii, ani czasu, aby być studentem. W firmie Parka pojawiał się często niewyspany i spędzał godziny nad laptopem, dopinając terminów, szukając rozwiązań, przygotowując umowy. Był wypalony, zmęczony, smutny, zazdrosny, roztargniony. Patrząc na Hwę, który był zawsze w świetnej kondycji, zaczął sądzić, że musi starać się jeszcze bardziej, byle tylko go nie stracić. Zaciskał szczękę, by nie narzekać, bo kto by chciał chłopaka, który tylko i wyłącznie wylicza minusy tak doskonałego życia. Pragnął wyglądać dla dwudziestosześciolatka jak najlepiej, robić dla niego wszystko, byle tylko tamten nie przestał go kochać lub nie zdołał pokochać kogoś innego bardziej. Hongjoong nie był najlepszym człowiekiem, najśmieszniejszym, najbardziej atrakcyjnym, najprzyjaźniejszym, towarzyskim, otwartym. Starał się być, ale tym samym wpędzał samego siebie w błędne koło. Przytłoczył sam siebie, ale kiedy już leżał zakopany pod wymaganiami, jakie sam na siebie narzucił, nie umiał się wygrzebać na powierzchnię.

Pewnego dnia obudził się zbyt zmęczony, by robić cokolwiek. Pierwszy raz czuł się tak bezsilny w swoim wyczerpaniu fizycznym oraz psychicznym, że sama myśl o tym, iż musi wstać i zająć się czymkolwiek, nalewała mu łez do oczu. Chłopak leżał na łóżku z zaciśniętymi powiekami, odliczając sekundy do budzika. Nękałoby go poczucie winy, jeśliby nie poszedł ani na uczelnię, ani do pracy. Byłby nieudacznikiem, leniem, zawiódłby kogoś, albo tylko siebie. Jednak tego ranka nie umiał się podnieść i odhaczyć z listy kolejnych punktów. Wpatrywał się w sufit, słysząc, że Hwa już się kręci na materacu. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że młodszy nie przespał ani sekundy tej nocy. Najdrobniejszy szmer go rozpraszał, przerywał proces zasypiania, wpędzał w panikę, aż sprawdził godzinę na telefonie i zrozumiał, że jest już szósta, więc stracił jakiekolwiek szanse na zmrużenie oka. Rozbrzmiał alarm z komórki Seonghwy, a on musiał się dosłownie powstrzymywać od rozpłakania. Chciał pospać. Chciał odpocząć. 

- Hej skarbie.- przywitał go brunet, wtulając się w jego plecy. Był zdziwiony, ponieważ Joong zazwyczaj zrywał się natychmiast po pierwszym dźwięku budzika. Tym razem leżał nieruchomo, co zmartwiło starszego.- Jak się spało?

Wcale. 

- Dobrze.- mruknął, aby go nie martwić. Po chwili dodał.- Mogę dziś zostać w domu?

Spytał go zupełnie tak, jakby był jego rodzicem, a przecież Hongjoong nie potrzebował jego aprobaty. 

- Ależ oczywiście, przecież jesteś dorosły. Nie musisz się mnie pytać. Coś się stało? Gorzej się czujesz? Możemy zostać razem i poleniuchować.-

- Nie, wszystko jest w porządku. Pouczę się do egzaminów, a potem może do ciebie wpadnę, dobrze?- 

- Zabiorę cię na jakiś pyszny obiad, okay?- 

- Okay, dziękuję.- Kim odwrócił się do niego i złożył krótki pocałunek na ustach, usiłując sprawiać wrażenie, jak najbardziej wypoczętego oraz zadowolonego, jak tylko potrafił. Nie był pewny, na ile zdała się jego gra aktorska, ani czy jest sens udawać przed kimś, kto powinien czytać z niego jak z otwartej księgi. 

Park przeczesał łagodnie jego włosy, obdarzając tym najtroskliwszym z uśmiechów. Wstał, aby wziąć prysznic oraz przebrać, a po blisko trzydziestu minutach był gotowy do wyjścia. W tym czasie zdążył jeszcze usmażyć im tosty francuskie, jednak widząc swojego chłopaka wciąż zakopanego pod grubą warstwą kołdry, nie miał sensu wyciągać go do kuchni. Zaszedł do niego przed wyjściem, odrobinę zmartwiony, bo nie pasowało to do dotychczasowych zachowań młodszego. 

"Zostawiłem ci śniadanie w salonie. Jeśli Kot ci jego nie wsunie, to będzie tam na ciebie czekało. W razie czego, dzwoń do mnie. Kocham cię"

Położył liścik na stoliku nocnym, sądząc, iż dwudziestolatek zasnął. Zbliżały się jego urodziny, a Hwa szykował mu ogromną niespodziankę. Inaczej, z pewnością zostałby z nim, nawet pomimo jego protestów. Niemniej dziś musiał dopełnić kilku formalności oraz załatwić tyle obowiązków, ile tylko się dało, aby móc później wziąć dłuższe wolne. Zwłaszcza, że Yeosang też planował w najbliższym czasie pójść na urlop. Całe szczęście, San już wrócił i mógł nadrobić swoją nieobecność. 

Joong najchętniej leżałby aż do powrotu bruneta z pracy, ale wiedział, że sumienie mu na to nie pozwoli. Poza tym, kilka minut po tym, jak dwudziestosześciolatek opuścił mieszkanie, coś ciężkiego przygniotło jego zakrytą poduszką głowę. Obruszył się, czując zapach kociej karmy oraz szamponu, w którym mył wczoraj sierściucha, po tym jak wytarzał się w spaghetti. Może nawet pozwoliłby, aby tamten udusił go swoimi czterema literami, lecz gdy zaczął głośno mruczeć, wiedział, iż nawet umrzeć nie dałby mu w spokoju. Zrzucił go z siebie, wraz z pościelą, a Pan Kot przywitał go pacnięciem łapy. 

- Tobie również dzień dobry.- wycedził i wziął go na ręce, a następnie zgarnął karteczkę ze stolika. Zgodnie z instrukcją Parka, znalazł na stole talerz z tostami oraz pokrojonymi warzywami, których ich zwierzak nie trącił. 

Hong czuł się tutaj bardzo dziwnie. Zwykł do wychodzenia z samego rana i przyjeżdżania tutaj, gdy było  już ciemno. Zawsze był w towarzystwie Seonghwy, który odwoził go na uczelnie, zaś wieczorem także wracali razem. Nie przywykł do ciszy, więc włączył muzykę, aby poczuć się odrobinę lepiej. Zabrał się nawet do nauki, tak jak powiedział ciemnowłosemu, lecz na dziesiątej stronie zorientował się, że przez ten cały czas myślami był gdzieś cholernie daleko. Gapił się przed siebie, drapiąc swojego kota za uchem i starając się nie oszaleć. Jego nogi rwały się do wyjścia. Słyszał powiadomienia dochodzące z telefonu. Pisali ludzie z jego grupy na studiach, pewnie komentując toczący się wykład. Wooyoung też coś napisał. I San. I Seonghwa. I nawet Yeosang. Jego matka też wysyłała wiadomości i nie był pewny, dlaczego jeszcze nie wyciszył jej numeru. Pragnął wyrzucić telefon przez okno, bo każdy sygnał powodował u niego niewyjaśniony lęk oraz stres, lecz nie potrafił, bo dobrze wiedział, że teraz powinien być w innym miejscu, robić masę produktywnych rzeczy. Podrapał się po twarzy, podkulając nogi, przy tym wyglądając jakby był wrakiem człowieka. Był przebodźcowany, ale nie potrafił znaleźć na to leku. 

Stwierdził, że kąpiel go odpręży, więc poczłapał bez chęci do toalety. Przeraził się widząc swoje odbicie w lustrze. Włosy miał rozrzucone we wszystkie strony. Na jego cerze pojawiła się masa niedoskonałości, na dodatek schudł i zbladł przez ciągły stres. Był w szoku, że jeszcze nikt nie pomylił go ze zwłokami i nie zadzwonił po dom pogrzebowy. 

Prysznic, ani śniadanie nie pomogły. Ciągle wyskakujące okienka czatu nie pozwalały normalnie korzystać z telefonu, a puste mieszkanie wyglądało na cholernie obce. Czuł, że stawało się jego tylko wtedy, kiedy Seonghwa był w pobliżu. 

Przebrał się bez przekonania. Wybrałby się na cmentarz do wuja, lecz cmentarz znajdował się na obrzeżach miasta i miał tam bardzo ciężki dojazd, a nie chciał prosić o to Seonghwy. Pomyślał, że wyjdzie na spacer, bo dawniej szwędanie się po mieście oraz słuchanie muzyki niezwykle mu pomagało. Zabrałby ze sobą Kota, ale ten bał się obcych ludzi i hałasu, więc zostawił mu wystarczającą ilość jedzenia, zanim wyszedł. 

Dawno nie miał okazji do robienia takich rzeczy. Dni przeciekały mu przez palce, oparte na tej samej, podobnej rutynie. Sam nie miał pojęcia, kiedy przyzwyczaił się do takiego młynu. Próbował się odprężyć. Zaszedł nawet po kawę, ale ta przypominała mu o drodze do pracy i mimowolnie zaczął myśleć o tym, ile problemów przyniesie jego nieobecność. Przemierzał ulice w okolicy osiedla, na jakim mieszkał z Hwą, ale czuł się tutaj całkowicie nie na miejscu. Wywodził się z innego środowiska, otaczał się znajomymi twarzami sąsiadów, miał wyznaczone szlaki przechadzek i nigdy z tego nie wyrósł. Tu, co kilka metrów widział drogie auta, elegancko ubranych ludzi lub uprawiających poranny jogging. 

Dlatego też, czym prędzej znalazł stację metra, co zajęło mu trochę czasu i wsiadł do pierwszej znajomej linii. Mogło to zabrzmieć dziwnie, ale odzwyczaił się od komunikacji miejskiej, z czego wcale nie był dumny. Uwielbiał ten klimat. Miał swoje ulubione miejsce, ulubione okno i ulubioną playlistę na takie okazje. Wysiadł w pobliżu rzeki, gdzie przed sprawą z Sungho lubił bywać. Wcale nie kojarzyła mu się tylko z tym człowiekiem. Prędzej z wieczorami, jakie tam spędzał, z zachodami słońca, które przyjeżdżał tu oglądać, z widokiem uśmiechniętych ludzi, których mijał, z zakochanymi parami, jakie wtedy obserwował. Uciekał tu z domu, by jak najdłużej przebywać z dala od wuja, od matki, od wszystkich, których znał. Szokowało go, jak wówczas okropne popołudnia, teraz wiązały się dla niego z nostalgicznymi wspomnieniami. Jak tafla wody, lekko rozhuśtana przez wiatr, wciąż potrafiła go uspokoić, mimo upływu lat. Zbliżały się jego dwudzieste-pierwsze urodziny. Był taki młody, więc dlaczego miał wrażenie, jakby wciąż był na krawędzi i bał się zaglądać w przyszłość przekraczającą kilka miesięcy? Miał w sobie głęboko zakorzenione przekonanie, że wreszcie coś musi się posypać, a on nie jest najlepszy w budowaniu. I to była jego okropna wada, której nie umiał się wyzbyć. 

Usiadł na schodkach nieopodal brzegu. Jesienna pogoda dawała się już we znaki, więc jego ciało pokryła gęsia skórka. Nie przejmował się jednak tym, a piosenką, która leciała mu w słuchawkach. Istniały takie utwory, które kojarzyły się z pewnymi chwilami z przeszłości, a on był niezwykle sentymentalny. Przychodził tu z wujem jeść lody, jak jeszcze był mały. Nie pamiętał ostatniego razu, kiedy wyszli gdzieś wspólnie i kiedy miał na ustach ten dziecięcy uśmiech. Pamiętał plac zabaw, na którym spędził dzieciństwo oraz czas, gdy Minjae był jeszcze w formie, dzięki czemu spędzał z nim długie godziny na zabawie. Co się działo z ludźmi, że pewnego dnia wszystko się zmieniało? W jakiejś jednej chwili zaczął go nienawidzić, za to, jak potoczyło się ich życie. Zaczął rozumieć, ile zła wyrządzili mu najbliżsi, więc izolował się od nich, aż został sam. I teraz wszystko dookoła było takie nowe, lecz całkowicie obce. Straszne było czuć, że nic z jego przeszłości się nie ostało. Żadne letnie popołudnie, żaden śmiech, żaden przyjaciel, ani rodzina. Czuł, jakby stracił tożsamość, a tego dnia potrzebował chyba tylko jednego objęcia, by się zupełnie nie rozkleić. 

Więc, czy jego winą było to, że się popłakał jak głupi, ślęcząc tam samotnie i stwarzając problemy z niczego? Wstydził się tego, jak ciężko było mu poradzić sobie z przemijaniem lat i tym, że wszystko się zmienia, a on nie nadąża. Jego życie wygląda kompletnie inaczej niż jeszcze rok temu. Mimo niewątpliwych plusów, wszystko wywróciło się do góry nogami zbyt szybko. Gdzie był jego pokój? Gdzie wuj, przy którym dorastał? Gdzie jego marzenia, które snuł w liceum?

- Joongie?- zawołał go ciepły głos, a on natychmiast podniósł brodę znad kolan, pewny, iż popada już w paranoję. Skąd miałby się tu wziąć Seonghwa, skoro ledwie dochodziła pierwsza?

Mężczyzna podbiegł do niego, kucając tuż obok niższego. Nietrudno było dostrzec roziskrzone, zapłakane ślepia. Starszy ujął łagodnie jego twarz, a Hong nie miał pojęcia co właśnie się wydarzyło. 

- Nie powinieneś być w pracy?- spytał cicho. 

- Powinienem, lecz z rana wydałeś mi się jakiś nie w sosie, więc sprawdziłem lokalizację twojego iphona. Mnie nie okłamiesz Hong, a ja nie pozwolę ci płakać w samotności.- oklapnął tuż przy nim, odrzucając gdzieś w bok swój plecak z dokumentami. Kim speszony otarł łzy z policzków, czując się jak kompletny kretyn. Park przysunął go do siebie i wtulił w siebie jego głowę.

- Ja po prostu czuję się tak potwornie przytłoczony, Seonghwa.-

- Już, spokojnie.- brunet gładził jego włosy, siedząc z nim tak, dopóki nie zrobiło mu się lepiej. 

---------------------------------

Dzień dobry witam. Miałam ochotę sobie popłakać przy rozdziale, więc i did. 


Continue Reading

You'll Also Like

195K 4.1K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
2.7M 60.8K 195
Welcome to my suffering, im dragging you to this fluffy/smutty book. Im sorry [Completed]
1.7M 88.4K 43
"you still sleep with a plushie?" "his name is shiber." in which san has trouble sleeping and wooyoung loses a bet. warnings: some triggering themes...
14.1K 239 9
requests open!! ( send them to my tumblr @killersfool )