Po cichu stąpałam po kuchni, by nie obudzić śpiących zakochanych. Łóżko Yoongiego piszczało jak szalone w nocy, przez co nie mogłam spać. Ziewnęłam będąc zmęczoną, po spacerze jaki urządziłam sobie w nocy, by nie słyszeć odgłosów Dani.
W takich chwilach zawsze myślałam o wyprowadzce, ale z drugiej strony to ona wlazła z butami i pomieszkuje co weekend u nas.
Mogę wyjść na samolubną, ale chyba musimy wprowadzić jakieś zasady w tym mieszkaniu. Miałam dość ciągłego sprzątania po niej, a wiem że gdybym ja tego nie zrobiła, to ona też nie.
Wzięłam kubek z parującą cieczą i rozsiadłam się wygodnie na krześle przyciągając nogi do klatki. Moja głowa z automatu opadła w dół, jakby błagała o położenie się na wygodnej poduszcze. Ale niestety nie teraz, bo musiałam się uszykować i wyjść na rodzinny obiad, który "uwielbiam".
Moje kontakty z rodzicami nie były dobre, mój ojciec uważał się za prezesa z klasą. Może w oczach innych taki był, ale nie w moich. Był obleśnie bogaty, odnosił się z tym na każdym kroku, a ja nigdy tego nie tolerowałam. Przez co zostałam czarną owcą w rodzinie, którą można było poniżać. Wyrosłam z czasów, kiedy bałam się mówić co myślę, przez co straciłam dach nad głową. Mój własny ojciec wyrzucił mnie z domu i pozbawił jakichkolwiek środków do życia, a mama na wszystko patrzyła i nie reagowała. Straciłam do nich jakikolwiek szacunek. Na obiady rodzinne chodzę tylko ze względu na dziadka, który jest najlepszy. Bez jego pomocy nie poradziłabym sobie przetrwać tego ciężkiego okresu.
- Dzień dobry - Yoongi wszedł w samych spodenkach.
Uniosłam głowę, zmierzyłam chłopaka od góry do dołu. Ten widok był dla mnie czymś codziennym, ale po takim czasie widzę jak jego ciało się zmieniło.
Był piękny i nadal jest.
- Dzień dobry? - odezwałam się.
- Nie dobry? - oparł się o plecami o blat.
- Nie Yoongi, wcale nie jest dobry.
- Ej! To nasz pierwszy poranek razem, wyluzuj trochę - szturchnął mnie.
- Gdzie Dani? - spojrzałam na niego.
- Wyszła dosyć wcześnie do pracy, dlaczego pytasz?
- Okej, więc zacznę spokojnie..
- Oho zaczekaj - gestem ręki mnie uciszył, obserwowałam jak siada po drugiej stronie stołu - Słucham.
- Po pierwsze czy możesz wymienić łóżko?
- Łóżko? Jest w dobrym stanie - zdziwił się.
- Piszczy jak cholera gdy pieprzysz się obok mojej sypialni.
- Jeśli chciałaś dołączyć to mogłaś - puścił mi oczko.
Zabiję go. Nigdy nie potrafi być poważny.
- Po drugie uwielbiam twoją dziewczynę, ale ma jedno ale..
- Jakie? - upił łyka kawy.
- Jęczy jakbyś ja zajeżdżał, więc proszę uszanujmy się wzajemnie i spraw by nie robiła tego tak głośno.
- Posuwam ją dobrym sprzętem, więc co się dziwisz? - zaśmiał się.
- Od kiedy to masz kutasa na baterię?
- Tego się nie spodziewałem - wybuchnął głośnym śmiechem - Ahhh tego mi brakowało we wojsku.
- Po trzecie ustalmy jakieś zasady w mieszkaniu dobrze? - uśmiechnęłam się uroczo.
- I jak ci odmówić? - złapał mnie za polik - Co tylko sobie życzysz princesko.
Zdziwiłam się, nie spodziewałam się że tak szybko przystanie na moją propozycję.
- Ohh to było szybsze niż myślałam - wstałam zadowolona - Idę się szykować.
- Teraz ja coś powiem - powiedział poważnie już bez śmiechu - Siadaj.
- Huh? - usiadłam wyprostowana.
Nie spodziewałam się takiego tonu z jego strony, zazwyczaj to ja starałam się być poważna.
- Po pierwsze wymienię łóżko jak pojedziesz ze mną to załatwić.
- Nie ma szans, dzisiaj jestem zajęta.
- Po drugie - zignorował to co powiedziałam- Jeśli następnym razem Dani będzie za głośno, to po prostu zapukaj w ścianę czy coś. Nie wiem.. zrób cokolwiek.
- Po prostu zatkaj jej usta kutasem.
- Chciałabyś bym zatkał Ci usta? - uniósł brew.
- Nie przeginaj - rzuciłam w niego chusteczką.
- Po trzecie kim do cholery jest ten pieprzony Nate? I czemu ja o nim nic nie wiem?
Jego palce uderzały o stół, czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. Pech chciał, że wiem jak bardzo umiera z ciekawości, a ja nie zamierzam mu teraz tego wyjaśniać.
- Cóż muszę się zbierać - wstałam i poklepałam go po ramieniu - Idę dzisiaj na obiad do osób, które mnie wydały na świat.
- Idziesz? - złapał mnie za dłoń.
- Tak. Idę dla dziadka, przecież wiesz.
- Pójść z tobą?
- Nie - uśmiechnęłam się.
- [Y/N] - westchnął - O ile moja pamięć nie zawodzi, to ostatnim razem wróciłaś z sinym policzkiem. Nie chcę byś chodziła tam i wracała w takim stanie.
- To była zwykła kłótnia, wiesz jaki jest mój ojciec.
- Jest chujem - stwierdził.
- Otóż to - klasnęłam w ręce - Będziesz miał czas, by uporządkować ten syf.
- Dlatego masz plany? By mnie zmusić do sprzątania?
Złapałam chłopaka za policzki i skierowałam tak by patrzył na mnie.
- To jest czysty przypadek. Postaraj się, a pojadę z tobą po to łóżko.
- Wiedziałem że mogę na ciebie liczyć.
Wskoczyłam pod prysznic, ogarnęłam swoje włosy i siebie, by w miarę przyzwoicie wyglądać. Rzęsy pomalowałam tuszem i nałożyłam pomadkę ochronną na usta. Nie potrzebowałam pudrować noska, bo nie potrzebowałam tego i nie lubiłam. Założyłam spodnie i bluzę w odcieniach czerni, bo tylko takie kolory królowały w mojej szafie.
Wyszłam z pokoju i stanęłam przed Yoongim, odwróciłam się dwa razy wokół siebie.
- I jak? - uśmiechnęłam się.
- Zwyczajnie seksownie - zagwizdał.
- Nie żartuj, wiem że wyglądam jak lump.
- Taki styl ci pasuje - poprawił mi kaptur i pochylił się, tak by nos miał blisko moich ust.
- Coś nie tak? - odezwałam się.
- Czy to wiśniowa pomadka?
- Skąd wiedziałeś? - zasłoniłam usta i wyminęłam go udając się założyć buty.
- Bo wydaje mi się, że to moja ulubiona - oparł się o ścianę by mnie obserwować.
- Oh no popatrz! Co za przypadek - założyłam vansy i spojrzałam ostatni raz w lustro - Czas przykleić sztuczny uśmiech i wychodzę.
Wymusiłam uśmiech i spojrzałam na chłopaka. Ten widząc moje poczynania przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Nie chcesz, to nie musisz iść. Obronię cię.
- Jungkook nauczył mnie kilka ciosów, poradzę sobie Yoongi.
- Właśnie dlatego lepiej zostań w domu, dla swojego bezpieczeństwa.
Zaśmiał się, a ja wymierzyłam mu delikatny cios w brzuch.
- Jesteś żałośny - pokazałam mu środkowy palec.
- Jestem zajebisty? - zaśmiał się - Uwielbiam jak to mówisz.
- I skromny do tego - wzięłam swoje klucze z komody.
- Oh dziękuję, zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Dobra. Spocznij czy coś - ostatni raz na niego spojrzałam.
- Pierdnij odpcznij! - przybrał postawę godnego żołnierza.
Zamknęłam drzwi ze śmiechem, nie dowierzając jak głupi potrafi być.
~~~~~~~
♡
Dajcie znać co myślicie ♡☆