White Dandelion| Seongjoong

Від Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... Більше

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem

126 19 20
Від Anonimowaok

San wyszedł nazajutrz, jeszcze przez zmrokiem, więc Seonghwa odrobinę się uspokoić, wiedząc, że z jego przyjacielem jest wszystko w porządku. Niemniej oznaczało to podwójną ilość pracy przez nadchodzący tydzień. Nakładało się to z początkiem nowego roku akademickiego Hongjoonga, przez co chłopaka również było mniej w biurze, ze względu na masę uczelnianych obowiązków. Kim starał się nadrabiać nieobecności wieczorami i niekiedy siedział do późnych godzin z laptopem, byle tylko nie obciążać dodatkowo Parka.  Był to strasznie chaotyczny okres, w którym każdy czuł się nie na swoim miejscu, spięty oraz przebodźcowany. Brunet miał mnóstwo kontraktów, jakie winien był dopiąć do końca, zaś jego młodszy chłopak, męczył się ze znienawidzonym kierunkiem, codziennie wracając ze spuszczoną na kwintę głową. Najbardziej lubili okres krótko przed snem, gdy niższy wsuwał się pod kołdrę, lądując policzkiem na ramieniu dwudziestosześciolatka i domagając się przy tym dodatkowych czułości. 

- Dokończyłem pisanie wszystkich raportów, jakie miałeś zgłosić. Uzupełniłem dokumentację i posegregowałem papiery w tych segregatorach, które przywlokłeś. Masz gotowe dwie umowy do podpisania w przyszłym tygodniu i wracając z uczelni kupiłem ci ulubioną drożdżówkę z brzoskwiniami oraz gumy... truskawkowe.- wymamrotał, powodując tym przyjemne wibracje rozchodzące się po ciele ciemnowłosego, który mocniej przyciągnął go do siebie ramieniem i wlepił wzrok w czekoladowe, przekrwione oczy. 

- Nie musisz tego wszystkiego robić. Masz wyznaczone dwa dni w tygodniu, po pięć godzin. Wtedy zrobisz tyle ile jesteś w stanie, a resztą zajmie się tych sto innych pracowników, którzy skupiają się na parzeniu kawy.- rozczesał włosy chłopaka palcami, delikatnie zmartwiony jego zachowywaniem. Wiedział, jak to wygląda w innych firmach, ale nie zamierzał wykorzystywać tego dzieciaka, aby swój wolny czas poświęcał na nie swoje zadania. 

- Boję się, że przez moją nieobecność moja posada stanie się zbędna, albo co gorsza, ktoś rozkaże ci znaleźć innego asystenta na moje miejsce.- burknął nieśmiało. Seonghwa zmarszczył brwi, łapiąc policzki drugiego w dłonie. 

- Ależ co ty za głupoty teraz wygadujesz? Właściwie to twoja posada nigdy nie była konieczna, tylko ja się po prostu opieprzałem, przez co matka się wściekała. To stanowisko powstało, w pewnym sensie, specjalnie dla ciebie i to ja decyduję o jego istnieniu. A wydaje mi się, że taki asystent będzie mi potrzebny do końca życia.- pacnął go opuszkiem środkowego palca w czoło, chcąc by ten zrozumiał, że siłą rzeczy, stał się już nieodłączną częścią jego jestestwa i póki co, nic temu nie zagraża, a tym bardziej nic nie zagraża jego pozycji w firmie. Sana trzymał już tyle lat, mimo że przez cały tydzień potrafił niekiedy zrobić mniej niż Joong w ciągu dnia, więc dlaczego miałby zwalniać swojego ulubionego pracownika. Wolał jednak, by ten pracownik nie chodził smutny oraz przemęczony, bo krajało mu się serce. 

- No chyba, że postanowi robić autonomiczną karierę. Co jeśli zostanę najbardziej znanym adwokatem w kraju?- stwierdził, na co Park szeroko się uśmiechnął. 

- Chcę cię takiego zobaczyć. Jak będziesz ubrany w drogi garnitur, siedział w swoim prywatnym gabinecie z nogami założonymi na biurko. Jak będziesz wygrywał wielkie sprawy i będą wszędzie o tobie mówić, a na koniec dnia przyjdziesz do naszego wspólnego domu. Nie wiem, czy jest możliwe byś był jeszcze bardziej atrakcyjny w moich oczach, ale świadomość, że wtedy dalej będziesz mój, piekielnie mi się podoba. Będę cholernie z ciebie dumny. Zresztą byłbym nawet, gdyby potoczyło się inaczej, więc nie czuj presji.- pogładził jego plecy już przymierzając się do pocałunku, lecz z salonu dobiegł ich znajomy dźwięk. Dźwięk kota, który właśnie wymiotował. 

- Romantyczne podsumowanie tej konwersacji.- stwierdził Hong, po czym zwlókł się z Hwy i powędrował zobaczyć, co dzieje się z ich pupilem. Na szczęście okazało się, że ten tylko zadławił się jakimś kłakiem i już po chwili biegał po mieszkaniu rozanielony, co chwilę dojadając resztki z miski oraz kopiąc łapkami swoją ukochaną gumową piłkę, która piszczała przy najdrobniejszym odbiciu.- Żyje, ale będę chował przed nim ten puchaty koc, żeby go nie jadł. 

- Jesteś takim dobrym ojcem. Nie mogę wyjść z podziwu.- Seonghwa rzucił roześmiany, co Kim skwitował jedynie zdegustowanym grymasem.- Wracając do naszych romantycznych rozmów. Moja matka zaprasza nas na kolację w przyszły weekend. Specjalnie dopiąłem wszystko, byśmy mogli iść, więc nie możesz odmówić.

- Ale jak to nas zaprasza? Dlaczego miałaby zapraszać ciebie i twojego asystenta do siebie na kolację? Ja wiem, że ona mnie lubi, ale bez przesady.- 

- Ty naprawdę myślisz, że nie powiedziałem jej o tym, że ze sobą jesteśmy?- dwudziestosześciolatek wyglądał na zdziwionego. Z kolei Hongjoong przez tą nowinę zadławił się powietrzem, przypominając zwierzaka, który jeszcze kilka minut temu zwrócił zawartość swojego żołądka. 

- To chyba jeszcze gorzej, niż gdybym poszedł tam jako asystent. Jak ona zareagowała? Ja nie jestem gotowy na bycie zwyzywanym. Prawo administracyjne już wystarczająco mnie przeorało, nie chcę dodatkowo płakać przez twoją rodzicielkę.- wydukał, wciąż stojąc w progu niczym słup soli. Park jęknął przeciągle, nie wierząc w to, co mówi Hong. Podniósł się niechętnie z łóżka i zbliżył do niższego. Z jakiegoś powodu, ten się odsunął, jakby bojąc się, że powiedział coś nie tak. 

- Skarbie...-

- Oho, zaczyna się. "Skarbie", "kochanie", "misiu"... Czyli mnie znienawidziła? Rozumiem. W takim razie nie idę.- obruszył się.- No cóż no, nie będzie miała wnuków, ani panny młodej w białej sukni. Niemniej wyglądałbym w niej niczego sobie, gdybym miał być szczery. Natomiast wątpię, że jest gotowa na takie widoki. 

- Jestem przekonany, że wyglądałbyś przepięknie, ale moje "skarbie" odnosi się do tego, że pieprzysz kocopoły, a nie do tego, że moja matka cię nienawidzi. Wręcz przeciwnie. Wiedziała o nas, zanim ja sam się dowiedziałem, więc przyrzekam z ręką na sercu, że jesteś mile widziany na tej kolacji. Dlatego cię zaprasza. Chce nam pogratulować, a nie obrażać. Właściwie to traktuje cię lepiej niż wszystkie dziewczyny, jakie w życiu miałem, co mnie naprawdę szokuje.- wyjaśnił. 

- Mnie nieszczególnie. A te wszystkie, to ile ich było? Bo brzmi jakbyś liczył w setkach...- zerknął na wyższego z dezaprobatą. Tamten nachylił się nad nim i szepnął na ucho. 

- Trzy.- 

- Oj chojraku, toż żeś zaszalał. Dobrze, że twoje preferencje rozszerzyły się o takie ideały jak ja. Chętnie pójdę do twojej mamy, aby opowiedziała mi o twoich podbojach.- prychnął, po czym zamrugał kokieteryjnie, czekając na jakąś adekwatną reakcję Seonghwy.

-------------------------------------------------------------------------------------

*yungi*'

Relacja tej dwójki toczyła się swoimi torami i tak naprawdę żaden z nich nie wychylał się z jej określaniem. Oficjalnie byli bliskimi znajomymi, ale nikt z ich środowiska nie traktował swojego kolegi w taki sposób, jak oni siebie nawzajem. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, nieistotne było ile osób znajdowało się dookoła, gdyż ci zapominali o całej reszcie świata. Napięcie, które się między nimi rodziło było wręcz namacalne, ale chyba odpowiadał im tor jaki obrały ich stosunki. Głośno nazywali swoje spotkania randkami, a Yunho nigdy nie ukrywał, że na nikogo w swym życiu nie patrzył w taki sposób, w jaki przyglądał się Mingiemu. Najbardziej lubił te wolniejsze weekendy, gdy oboje mogli spędzać popołudnie jakkolwiek sobie zamarzą. Potrafili siadać w kawiarni, gdzie Jeong kupował zestaw kawy z kawałkiem ciasta, z którego on wypijał gorzki napój, a słodki smakołyk oddawał Songowi. Zamówił u niego portret, który niższy starannie wykańczał na każdym ich spotkaniu, choć odrobinę go to onieśmielało. 

Mingi był także stałym gościem na wszystkich pokazach oraz ważniejszych próbach jasnowłosego. Początkowo czuł się jak natręt z obsesją, ale wkrótce okazało się, że blondyn obraziłby się, gdyby ten się nie pojawił. Przez tak długi czas przywykł do obecności rudowłosego i nie wyobrażał sobie tak ważnych chwil nie przeżywać z nim. Zwłaszcza, iż zazwyczaj po wszystkim wychodzili na jakąś wspólną kolację, a to Yunho uznawał za ulubiony moment dnia. 

Natomiast po rozpoczęciu roku akademickiego, Jeong nie potrafił powstrzymać się od odwiedzania swojego przyjaciela na uczelni. Wiedział, że ten raczej trzyma się na uboczu i pośród studentów ma zaledwie dwie osoby, z którymi utrzymywał kontakt, więc z radością pojawiał się w południe, by potowarzyszyć mu w porze lunchu, czy odbierał z zajęć, aby ten nie musiał wlec się komunikacją miejską. Nie było nic lepszego niż promieniejąca na jego widok, twarz Mingiego, gotowego żeby opowiedzieć o całym swoim dniu. 

Coś zmieniło się dopiero podczas imprezy organizowanej przez Yunho w studiu, w którym trenował. Mingi początkowo nie chciał przyjść, przez fakt, że nie znał żadnego z zaproszonych gości. W dodatku Wooyoung, z którym ten zamienił kilka zdań i się polubili, nie mógł przyjść przez jakieś problemy prywatne, więc przychodząc, czułby się okropnie niezręcznie. Choć Jeong był niesamowitym człowiekiem, to za jego znajomymi, tak samo jak za członkami jego grupy tanecznej, Song jakoś szczególnie nie przepadał. Przez to, jak długo się ze sobą znali, porozumiewali się przede wszystkim swoimi własnymi żartami, powiedzonkami oraz slangiem popularnym w ich sferach. Część z nich była ponadto arogancka oraz wrogo do niego nastawiona, a Mingi nie pojawiał się tam, gdzie go nie chcieli. Zadawał się z blondynem, co nie oznaczało, że zaraz musi się lubić z całą jego ekipą.

Mimo wszystko, po wielu namowach oraz obietnicach, że będzie się dobrze bawił, rudowłosy przyszedł, lecz zarzekł się, iż nie dotknie alkoholu i jeśli poczuje się źle, to zadzwoni po taksówkę. Zrobił to tylko dlatego, że ta impreza była jakąś tradycją Yunho i co roku któryś z jego znajomych organizował ją pod koniec września, zwołując wszystkich w jedno miejsce. Tym razem trafiło na Jeonga, a jako że w jego życiu pojawił się ktoś ważny, pragnął go im przedstawić. 

Ze wnętrza dochodziła już głośna muzyka, zaś Yunho, ubrany w czarną koszulę, stał przy wejściu, czekając na przybycie najbardziej wyczekiwanej osoby. Wyprostował się, dostrzegając znajomą sylwetkę i natychmiast skierował się w jego stronę stęskniony, choć widzieli się dwa dni temu. Objął lekko niższego chłopaka, po czym zlustrował go od góry do dołu z uznaniem. Zazwyczaj widywał go w jakiejś kolorowej koszulce oraz luźnych spodniach, więc gdy ten zjawił się ubrany jak na rockowy koncert, w lekko skróconej bluzce oraz masie biżuterii, Jeong musiał poświęcić dobre kilka minut na admirację tej, dotąd mu nie znanej, wersji Songa. 

- Mam nadzieję, że wpisuję się w dresscode...- uniósł jedną brew, usiłując ukryć swoje zawstydzenie. 

- Nie wiem jaki był, ale dla mnie taki dresscode może być na każde nasze spotkanie.- odchrząknął dwudziestodwulatek, wprowadzając go do środka. 

Kręciło się tam blisko piętnaście osób, zebranych w niewielkie skupiska, zajęte własnymi rozmowami. Niemniej, po pojawieniu się tej dwójki, wszyscy zwrócili na nich uwagę, bowiem każdy ciekawy był młodego studenta, o którym tak często opowiadał gospodarz. Fala szeptów rozeszła się po sali, a Mingi spiął się lekko, zastanawiając się, czy nie jest jeszcze za późno, by uciec. Zaraz jednak okazało się, że jego obawy były całkowicie bezpodstawne, ponieważ ludzie podchodzili do niego bez najmniejszych obiekcji, przedstawiając się, włączając do dyskusji, zadając pytania oraz uwzględniając go w konwersacjach toczonych z Yunho. Jasnowłosy nieustannie wznosił kąciki ust do góry, trzymając dłoń na talii Songa, jakby w obawie, iż ten gdzieś się zapodzieje, jeśli nie będzie go pilnował. Mingi peszył się przez wszystkie komplementy oraz przez sposób, w jaki drugi o nim mówił. Z jednej strony uwielbiał to uczucie, bo dawno już go nikt tak nie doceniał jak on, ale z drugiej strony nie chciał się do tego przyzwyczajać, ani snuć w głowie scenariuszy, nie mogących się ziścić. Dotąd sam nie miał pojęcia, czy to co jest między nimi, to tylko niewinne flirtowanie, na którym opiera się ich relacja,  czy na rzeczy jest coś więcej. Przez takie zachowania ze strony Jeonga, potwornie się gubił w tym, co jest rzeczywistością, a co sobie sam dopowiada. 

Niemniej, główny punkt tego wieczoru nie miał wcale miejsca podczas tej imprezy. Sam jej przebieg nie odbiegał zbytnio od podobnych tego typu wydarzeń. Jedyne, co odbiegało od normy, to ilości trunków, które zostały ograniczone do niezbędnego minimum oraz fakt, że ludzie dość szybko zaczęli zbierać się do domów. Nie wynikało to z niesprzyjającej atmosfery, gdyż Yunho stwierdził, iż zazwyczaj nie siedzą dłużej niż do północy. Większość z nich miała nazajutrz pracę oraz swoje prywatne obowiązki, a ich głównym celem była pogawędka oraz powspominanie minionych czasów. Mingi uznał, że brzmi to jak zjazd licealny ludzi po pięćdziesiątce, co rozbawiło wyższego. 

Koło pierwszej zostali tam tylko we dwójkę, bo Song zgodził się pomóc starszemu w uprzątnięciu pomieszczenia. Właściwie, tamten sam poradziłby sobie bez problemu, lecz chłopak uznał, że to najlepsza okazja, aby pobyć z nim na osobności, a właśnie tak najbardziej lubił spędzać z nim czas. Jeong nie miał nic przeciwko. Wręcz miał mu to zaproponować, gdy by tamten oznajmił chęć powrotu do domu. Specjalnie powoli zbierał puste butelki do kosza, by móc jak najdalej odciągnąć moment pożegnania. 

W tle grała jeszcze przyciszona playlista, która była składanką ulubionych utworów Yunho. Na suficie świeciło się tylko kilka kolorowych ledów, oficjalnie dla oszczędności, a nieoficjalnie dla zbudowania klimatu. Mingi pochłonięty był sprzątaniem, więc nie wiedział, że Jeong stojący po drugiej stronie sali wciąż się w niego wpatruje. Odłożył powoli zebrane rzeczy na bok i odbił się od stolika, o który się opierał, by podejść bliżej rudowłosego. 

- A pieprzyć to.- stwierdził cicho, choć sądził, że te słowa pojawiły się tylko w jego głowie. Niemniej Song ich nie usłyszał, skupiony na swoim zadaniu oraz dźwiękach piosenki, którą niezwykle polubił, odkąd tamten puścił mu ją po raz pierwszy. 

Dopiero po chwili poczuł, że ktoś stoi za nim, ale zanim się odwrócił, zrobiły to za niego cudze dłonie. Dostrzegłszy przed sobą Jeonga, był bliski paniki lub zgięcia się wpół przez przytłoczenie nagłym ładunkiem emocji. Wzrok wyższego był nieprzenikniony i Mingi nigdy nie wiedział, co ten akurat ma na myśli. Tym razem jego oczy były jeszcze ciemniejsze niż zwykle, a fakt, że jego spojrzenie biegało między ślepiami młodszego, a jego wargami jeszcze bardziej dekoncentrowała Songa. Tamten wciąż nie zdejmował jednej ręki z jego pasa, natomiast palce drugiej powoli dotknęły jego żuchwy. Wówczas, świeżo upieczony dwudziestodwulatek był już przekonany, że nigdzie się stąd nie ruszy, bo jego kończyny wrosły w ziemię. Obserwował, jak jego (jeszcze) przyjaciel pochyla się nad nim, zbyt zaaferowany swoim kołatającym sercem, by się odezwać, po czym bez ostrzeżenia, składa długi pocałunek na jego ustach. 

W pierwszych sekundach Mingi sterczał tam jak kłoda, nie będąc pewnym, czy to co się dzieje, jest prawdziwe, czy może w jego oranżadzie wylądowało coś więcej niż tona konserwantów. Pojął, że to nie działanie żadnych halucynogennych środków, dopiero wtedy, gdy po dwóch kolejnych złączeniach ich warg, tamten zepchnął go lekko na lustro, najwyraźniej obawiając się, iż rudzielec zaraz zemdleje. Nie był taki daleki prawdy, ponieważ Song rzeczywiście, niekontrolowanie zginał kolana. Upłynęła prawie minuta, nim w końcu krew uderzyła mu do mózgu i zrozumiał, że jego najbardziej wybujałe wizje właśnie się spełniają. 

Uśmiechnął się z satysfakcją.

-------------------------

Mnie nie pytajcie, co tu zaszło. Ja nie wiem.


Продовжити читання

Вам також сподобається

802K 29.9K 105
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
46.7K 3.4K 75
..( 🧩 )𝗦𝗞𝗭x𝗢𝗖 "𝙨𝙝𝙪𝙩 𝙪𝙥, 𝙞𝙩'𝙨 𝙣𝙚𝙫𝙚𝙧 𝙩𝙤𝙤 𝙡𝙖𝙩𝙚 𝙛𝙤𝙧 𝙧𝙚𝙫𝙚𝙧𝙨𝙚 𝙘𝙖𝙧𝙙𝙨!" in which two best friends can't ...
1.1M 37.8K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
228K 8.4K 50
"you're just like those other girls" [editing]