Układ

By aksaver

76.4K 2.5K 1.5K

Jako przyszła prawniczka wiedziałam, że w swoim życiu będę mieć do czynienia z różnymi umowami. Wiedziałam od... More

Wstęp
Prolog
1. Świrnięta romantyczka
2. Para idealna
3. Trening rzecz święta
4. Za przeproszeniem
5. Mały wypadek
6. Parszywa suka
7. Fresa
8. Żarty
9. Plantacja truskawek
10. Umowa
11. Poderwać chuja
12. Atuty
13. Fanka oversize
14. Korepetycje z uwodzenia i flirtowania
15. Partnerzy w zbrodni
16. Nigdy
17. Pijany królik w okularach
18. Niczym anioł
19. Do kina czy na film?
20. Lwy z Leicester górą!
21. Lubię Connora
22. Picasso
23. Sen nocy letniej
24. Uroczo-seksowna
25. Pierzony ranking
26. Moje gratulacje
27. Pierdolone truskawki
28. Oj Clare, Clare
29. Zakochana idiotka
30. Jak romantycznie
31. Korepetycje z życia
32. Twój KOLEGA
33. Mój chłopak
34. Mi Fresa
35. Rozumiemy się?
Epilog
Dodatek
Podziękowania + info co dalej

36. Jak domek z kart

286 14 8
By aksaver

Było zbyt pięknie, by ten stan trwał wiecznie. Byłam przekonana, że coś się w końcu zepsuje, ale nie spodziewałam się takiej kolei rzeczy. Nie przypuszczałam, że nagle zawali się wszystko, że całe moje życie, wszystko co udało mi się zbudować po prostu tak runie jak popieprzony domek z kart.

Czułam się lepiej, wróciłam do szkoły po dwóch dniach nieobecności. Ogólnie w końcu wyszłam z domu, ponieważ wcześniej nie miałam sił stawić temu czoła, narazić się na nieprzychylne uwagi czy inne zaczepki. Chociaż jeśli chodziło o to, nie było najgorzej, dzięki Connorowi i reszcie chłopaków, którzy szybko ucieli plotki. Szybko cała szkoła zrozumiała, że te nieszczęsne zdjęcie było tylko formą zemsty, którą postanowiła wdrożyć w życie Anne. Cześć nawet na moment nie uwierzyła, inni odpuścili po tłumaczeniach a jeszcze inni, gdy odezwali się chłopcy, dając im jasno do zrozumienia, że wyśmiewanie mnie nie będzie przez nich tolerowane.

Zawodnicy byli królami szkoły z moim chłopakiem na czele, nie dziwiło mnie więc dlaczego tak szybko wszyscy odpuścili temat. Nie chcieli się im narażać i to do takiego stopnia, że momentami zdawało się jakby nikt już o tym nie pamiętał.

Nikt oprócz mnie. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Nie potrafiłam zrozumieć jak bardzo trzeba nienawidzić drugiego człowieka, by dopuścić się czegoś takiego. Gdy zobaczyłem na jej profilu to cholerne zdjęcie, które śniło mi się po nocach, poczułam jak tracę grunt. Jak robi mi się słabo i jak bardzo... Dobrze, że obok mnie była Cure, która w każdej chwili mogła mnie złapać. Dobrze, że zaraz pojawił się też Conn, który... działał kojąco.

Zrezygnowałam z reszty zajęć. Drugi raz opuściłam lekcje podczas czteroletniej nauki w SODS i to dwa razy przez z nią. Jednak nie potrafiłam inaczej, musiałam dojść do siebie.

Chłopak zawiózł mnie do domu, zostawiając samą, o co go poprosiłam. Nie chciał, kłócił się, że nie pojedzie, ale w końcu udało mi się go do tego przekonać, tak samo jak mamę do tego, żeby zwolniła mnie z zajęć do końca tygodnia. Nie powiedziałam jej o tym, co się stało, ponieważ teraz i tak miała za dużo na głowie.

Sama miała inne problemy na głowie. Niedawno dowiedziała się, że jej mąż ją zdradza, szykowała właśnie papiery rozwodowe, będąc gotowa na prawdziwą batalie w sądzie. Była silna, chciała walczyć i to wszystko dzięki Jake'owi. To on ją do tego przekonał, to on w nią uwierzył, będąc pewnym, że sobie poradzi. To on był najsilniejszy z nas wszystkich i to on trzymał naszą rodzinę w ryzach.

Ja się załamałam. Nie potrafiłam uwierzyć, że ojciec był w stanie posunąć się do czegoś takiego. Nie potrafiłam znieść widoku mamy, która była w tym wszystkim tak zagubiona. Nie potrafiłam się uśmiechać, patrząc jak moja rodzina upada. Nie potrafiłam uwierzyć, że moich rodziców nie połączyła prawdziwa miłość, a słowa przysięgi, którą sobie złożyli te kilkanaście lat temu były gówno warte.

Nie potrafiłam.

Wyprowadził się. Wiedziałam, że to było nieuniknione, a tak mimo wszystko bolało i to jak tak bardzo. Najbardziej chyba to, że nie potrafiłam mu wybaczyć.

Tego, że ją zranił, że zranił nas wszystkich. Oszukał, zawiódł.

Nie potrafiłam mu wybaczyć tego, że przez niego zwątpiłam w miłość. Może Conn miał rację uważając, że byłam beznadziejną romantyczką, która wierzyła w bajki?

– Celeste – mruknęłam do dziewczynki, która siedziała naprzeciwko mnie w świetlicy, do której chodziłam od kilku miesięcy. – Powiesz mi co się stało?

Dziewczynka od razu pokiwała przecząco głową.

Nikomu nie chciała powiedzieć, choć ślady na jej ciele, jasno wskazywały, że coś się stało. Jej ręce pokryte całe były siniakami, na twarzy też miała zadrapania. Naprawdę wyobrażałam sobie najgorsze.

– Celi... Masz jakiś problem? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?

– Nie mogę.

– Możesz. Zawsze cię wysłucham i postaram się ci pomóc, rozumiesz? Tak, jak reszta pań tu. Celeste, co się stało?

Milczała.

– Kto ci to zrobił?

Tata? Mama?

– Ale nikomu nie powiesz? – milczałam, ponieważ nie mogłam tego obiecać. – Koleżanki – szepnęła po chwili

– Ko-oleżanki? – zapytałam zaskoczona. – One cię...

– Nie wierzysz mi?

– Oczywiście, że wierzę – powiedziałam od razu, głaskając jej policzek. – Powiedziałaś o tym komuś?

Zaprzeczyła od razu, kręcąc głową.

– Kiedy to się stało?

Znów milczała.

– Ostatni raz dziś po w-fie, ale... – urwała na moment, przyglądając się mi uważnie.

– Czyli to nie pierwszy raz?

Znów cisza.

– Kilka dni temu poszarpały mnie, a następnie zamknęły w szatni i ukradły plecak.

Chyba poczułam jak moje serce rozrywa się na pół.

Wiedziałam, że nie nie mogłam tego zostawić. Musiałam poinformować rodziców i opiekunki.

– Musisz Celeste mówić takie rzeczy, rozumiesz? Od razu w szkole zgłaszać to nauczycielowi. Mówić to rodzicom.

– Nie mogę, Aggie. Jak one się o tym dowiedzą...

– Jeśli tego nie zgłosisz, pozwolisz im na to wszystko.

Tak, jak ja pozwalałam na to wszystko Anne.

– A ty byś na moim miejscu zgłosiła, powiedziałabyś rodzicom i wychowawczyni? Byłabyś kapusiem?

Nie. Nie powiedziałam ani wtedy, gdy mnie obrażano. Ani wtedy, gdy wrzucono mnie do basenu, niszcząc mi przy tym telefon. Ani wtedy, gdy wypisano na szybach kawiarni obelgi na mój temat. Ani wtedy, gdy po necie latało zdjęcie, które miało być niby moim nagim.

– Tak. Powiedziałabym. I nie byłabym kapusiem, tylko mądrą dziewczynką.

Chciałabym być mądrą dziewczynką.

Kolejny dzień był już na szczęście spokojniejszy. Chociaż rozmowa z Celeste nie dawała mi spokoju. Nie zasłużyła na to wszystko, co ją spotykało. Nie wiedziałam, co bym zrobiła gdybym dorwała te dziewuchy. Za kogo one się uważały?

Należała się im kara za wszystko, co wyrządziły Celeste. Nie mogło być tak, że nie poniosą żadnych konsekwencji.

Tak samo jak ponieść je musiała Anne. Na początku nic z tym nie zrobiłam, choć cała paczka, namawiała mnie do tego, by to zgłosić. Nie chciałam zamieszania, nie chciałam robić problemów, nie chciałam jej prowokować...

Ale tłumacząc to wszystko wczoraj mojej małej podopiecznej, sama zrozumiałam, że w ten sposób dawałam jej na to ciche przyzwolenie. Robiłam to samo co Celeste, a nie powinnam.

Musiałam się w końcu z tym zmierzyć. Tak jak powinnam od samego początku.

Kończyła się właśnie historia, kiedy otworzyły się drzwi do sali.

– Mogę prosić panienkę Mayers? – zapytała dyrektorka, pokazując ręką na dziewczynę.

Pytanie było grzecznościowe, bowiem nauczycielka i tak nie miała nic do powiedzenia. Pokiwała tylko głową, a następnie zamierzała kontynuować, co jednak pokrzyżował jej dzwonek.

– Powiedz, że to ty zafundowałaś Anne miłą pogawędkę? – zapytał Rhys, który nagle znalazł się obok mnie.

– Może. – Uśmiechnęłam się w jego stronę, co od razu zrozumiał.

Oboje wyszliśmy z sali.

– Nie wierzę...

– W co nie wierzysz? – zapytał Conn, stając za nim.

Jednak nie długo trwał w tej pozycji, ponieważ szybko go wyminął, przytulając mnie do siebie.

Uwielbiałam tę małe gesty.

– Nie wierzy, że powiedziałam wszystko Spencers.

– To uwierz. Byłem tam i wszystko potwierdzam – zaśmiał się.

Był, ponieważ bez niego nie dałabym rady.

– W takim razie trzeba to jakoś uczcić.

– Najpierw mecz, Dziesiątka – powiedział surowo. – Musicie wygrać.

– Jasna sprawa, kapitanie. Wygramy dla ciebie.

Connor nie mógł grać w najbliższym meczu, ponieważ został ukarany za uderzenie Trzynastki. Mogło skończyć się to dłuższą pauzą, która wykluczyłaby go z finału, ale wstawił się za nim trener i Liam, który jak wiadomo miał chody u naszej dyrektorki.

W sumie Connor też miał. Gdyby nie dziwna słabość do jego osoby nawet takie znajomości by nie pomogły. Po prostu mama jego najlepszego przyjaciela, nie chciała zaprzepaścić szansy, którą otrzymał.

Teraz zostało tylko wygrać.

– Przepraszam – mruknęłam w stronę chłopaków, słysząc dźwięk oznaczający przyjście wiadomości.

Spojrzałam na ekran i od razu zbladłam.

Od Ojciec:

Zgłupiałaś do reszty?

Musiałaś to aż rozdmuchiwać?

Nie wiesz, że takie rzeczy zakopuje się pod dywan?

Teraz wszyscy będą o tym gadać.

Czyli pani Spencer zdążyła poinformować rodziców, jak mniemam Anne też.

Wspaniale.

*

Wygrali. I dlatego mogłam teraz siedzieć razem z Mayą na trybunach, obserwując swojego chłopaka w akcji. Obserwując jak wygrywa finał i jak zapisuję się na kartach historii, przechodząc po mału na zawodowstwo.

Wśród kibiców byli również przedstawiciele paru klubów, którzy uważnie przyglądali się Connorowi. Nie wiedziałam jednak kto uważniej; ja czy oni, bowiem sama nie chciałam niczego przegapić.

– Taaaak! – krzyknęła Maya, kiedy usłyszała ostatni gwizdek, oznaczający koniec finałowego meczu.

Lwy wygrały! Connor wygrał... i był najlepszy.

Długo nie myśląc, obie zbiegłyśmy po schodach, by znaleźć się jak najbliżej murawy.

– Gratulacje – wyszeptałam wprost w jego usta.

– Dzięki – mruknął, czym mnie zaskoczył.

Spodziewałam się większego entuzjazmu. Radości, która biła od reszty jego kolegów z drużyny. Przecież chciał wygrać. To było dla niego najważniejsze.

– O co chodzi? – zapytałam, odsuwając się od niego, kiedy chciał mnie pocałować.

O nie, nie przekupisz mnie buziakiem.

– Po prostu mogłem zagrać lepiej.

– Byłeś najlepszy, rozumiesz? Dałeś z siebie wszystko, włożyłeś w to całe serducho i wiesz co? Położyłeś wszystkich na łopatki. Zdeklasowałeś resztę. Jeśli się po tobie nie poznadzą, to okażą się debilami. Jednak wydaje mi się, że znają się na rzeczy, skoro pracują dla takich klubów...

Zaśmiał się, przez co poczułam taki dziwny skurcz.

– Dziękuję. Cieszę się, że tu jesteś i sprowadzasz mnie na ziemię.

– Nie mogło być inaczej. Jestem przecież twoją fanką.

– Numer jeden?

– Owszem, największą i najwierniejszą.

Tym razem pozwoliłam mu się pocałować, ale nie trwało to długo, ponieważ przerwał nam Josh.

– Przepraszam, że przeszkadzam gołąbeczki, ale ważna sprawa – zaczął.

– No – odburknął Conn.

– Nie jesteś przypadkiem zazdrosny, że twoja dziewczyna ma na plecach mój numer? – zaśmiał się, klepiąc przyjaciela po ramieniu.

– Wybacz, Ósemka, ale nie mogłam tego zrobić. To byłaby zdrada – mruknęłam rozbawiona, nawiązując do ostatniej sytuacji, w której chłopak namawiał mnie, bym ową ubrała.

– Masz jakiś numer na koszulce?

Ostatnio nie miałam. Jednak... myślałam że to oczywiste. Wtedy sytuacja wyglądała inaczej. Nie był moim chłopakiem.

Pokiwałam głową.

– Jaki?

– A jak myślisz? – zagaiłam, zagryzając wargi.

– Dooobra – przeciągnął Josh. – Chyba na mnie pora, bo robi się niezręcznie

Nikt już nie zwrócił nawet na niego uwagi. Po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Było to tak intensywne, że nie mogłam już tego znieść. Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciłam się do niego plecami, by sam zobaczył numer.

"7".

Nie mogło być inaczej.

– Skąd ją masz? – zapytał, odwracając mnie do siebie delikatnie.

– Dziewiątka mi załatwił – mruknęłam, uśmiechając się, na co pokiwał głową.

– Wiesz, że od kilku miesięcy wyobrażałem sobie ciebie w tej koszulce? – szepnął mi do ucha, gdy znów staliśmy twarzą w twarz.

– Ach tak?

– Tak. Najlepszy widok.

Pocałowałam mnie. Tym razem trwało to nieco dłużej, ale znowu nie tak długo bym była usatysfakcjonowana. Odsunął się, słysząc wołanie. Jęknęłam zawiedziona, choć wiedziałam, że na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić, będąc w miejscu publicznym.

– Siódemka! Chodź.

Spojrzeliśmy w tamtą stronę, widząc wszystkich chłopaków cieszących się razem i świętujących wygraną. Brakowało tylko Connora. Kapitana, ponieważ on stał ze mną.

Nie chciałam go wypuszczać, ale wiedziałam że muszę, dlatego szepnęła w jego usta:

– Idź do nich.

I poszedł.

Przez cały ten czas obserwowałam go. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.

Gdy po kilkunastu minutach wrócił, od razu zadał jedno pytanie:

– Co tak na mnie patrzysz?

– Lubię widzieć cię szczęśliwego.

*

Wyszłam z gabinetu doradcy, wiedząc w końcu co zrobię. Przez ostatnie tygodnie żyłam w kompletnej niewiedzy. Nie miałam pojęcia, gdzie chciałam się udać po skończeniu SODS, nie miałam pojęcia czy Oxford i prawo było tym, co chciałam robić, ale też było mi głupio zwrócić się o pomoc. Nie chciałam, by ktoś musiał słuchać moich narzekań. Być świadkiem mojego niezdecydowania.

Na szczęście Connor, Cure z moją mamą na czele przekonali mnie do tego.

Teraz już byłam pewna, a przynajmniej odrobinę bardziej, bo wciąż gdzieś głęboko we mnie ciążyła ta niepewność. Rozmawiałam naprawdę długo, omówiłyśmy wiele tematów, dochodząc do wniosku, że moim przyszłym domem może faktycznie stać się Oxford. Wybór miałam ograniczony, ponieważ papiery składałam do niewielu, fokusując się na tej jednej, a gdy wypisałam wszystkie za i przeciw; uczelnia jednak nie była taka zła. A w dodatku tak głębi serca naprawdę tego chciałam. Chyba chciałam po prostu zostać doradcą prawnym, ale na nieco innych zasadach niż te, które stosował ojciec. Ja chciałam pomagać innym. Po prostu spojrzeć w lustro i wiedzieć, że byłam dobrym człowiek.

Za ponad trzy miesiące znów odwiedzę mury uczelni z której tak uciekałam, spędzając w niej najbliższe lata. Brzuch mnie ściskał ze stresu na samą myśl, ale musiałam być silniejsza. Musiałam sobie z tym poradzić i z nim. Tak jak w końcu poradziłam sobie z Anne.

Sprawa Mayers trafiła w końcu na policję, ponieważ to co robiła było karalne. Ale czy to coś dało? Oczywiście że nie. Dla rodziny jej pokroju nie było problemu zająć się tym, tak by nie pozostało po tym śladu.

Kasa, znajomości i jeszcze raz kasa.

Tak działał ten świat.

Jednak nasza dyrektorka nie zostawiła tak tego, każąc ją pracami na rzecz szkoły. Codziennie do końca roku sadziła kwiatki, pieliła czy ogarniała dziedziniec. W dodatku nie mogła przyjść na bal.

Czy to była adekwatna kara? Nie mnie oceniać.

Zawsze to jednak jakaś kara.

– Nie uwierzysz – usłyszałam głos Conna, który szedł właśnie w moją stronę, uśmiechnięty jak nigdy dotąd.

Poczułam jak robi mi się cieplej na ten widok.

– Co się stało?

Gdy złapał mnie w swoje objęcia, podniósł do góry, obracając.

Zwariował.

– Co ty robisz? Oszalałeś? – zapytałam, piszcząc. – Odstaw mnie, durniu – powiedziałam ze śmiechem.

Nie zrobił tego. Za to, tylko mruknął.

– Nie uwierzysz.

– Powiedz w końcu.

– Dzwonili do mnie z klubu – powiedział, odstawiając mnie na podłogę.

– Poważnie? Boże, Connor, jestem tak dumna – Uwiesiłam mu się na szyję, zanim skończył mówić.

Przecież to nie mogła być zła wiadomość. Widziałam w jego oczach radość.

– Moje marzenia – mruknął mi do ucha. – Do końca tygodnia mam pojawić się na testach w Barcelonie.

W tej właśnie chwili straciłam grunt pod nogami, odsuwając się od niego jak poparzona.

W Barcelonie.

W tej właśnie chwili poczułam jak mój świat rozpada się na kawałeczki.

W Barcelonie

Jego przyszłość była w cholernej Barcelonie, a moja...

– Nie cieszysz się?

Zamroczony tą radością, zapomniał jednak o jednym.

– Oczywiście, że się cieszę.

Jak miałam go teraz uświadomić że od października będę studiować na Oxofordze?

Jak miałam go poinformować, że będzie dzielić na morze? Że bliżej będzie już miał morze Śródziemne niż do Północne?

Jak miałam mu powiedzieć, że odległość w końcu nas zabije? 

Continue Reading

You'll Also Like

144K 2.7K 194
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
16.7K 331 18
Osiemnastoletnia Aurora ma na głowie zdecydowanie więcej trosk niż przeciętna nastolatka. Dziewczyna aby zapomnieć o złych duchach przeszłości, które...
15.5K 596 63
Czternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie...
40.2K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...