If you still want me

By Paulinkaa054

1K 74 19

A co gdybym Ci powiedziała, że nic nie dzieje się bez powodu, a każdy koniec jest początkiem czegoś nowego? A... More

Rozdział 1. Alex
Rozdział 2. Alex
Rozdział 3. Alex
Rozdział 4. Alex
Rozdział. 5 Alex
Rozdział 6. Octavia
Rozdział 7. Alex
Rozdział 8. Dylan
Rozdział 9. Alex
Rozdział 10. Octavia
Rozdział 11. Alex
Rozdział 12. Alex
Rozdział 13. Octavia
Rozdział 14. Val
Rozdział 15. Octavia
Rozdział 16. Alex
Rozdział 17. Octavia
Rozdział 18. Octavia
Rozdział 19. Alex
Rozdział 20. Octavia
Rozdział 21. Alex
Rozdział 22. Octavia
Rozdział 23. ALEX
Rozdział 24. Octavia
Rozdział 25. Alex
Rozdział 26. Octavia
Rozdział 27. Alex
Rozdział 29. Alex
Rozdział 30. Octavia
Rozdział 31. Alex

Rozdział 28. Octavia

27 1 0
By Paulinkaa054

- Wygrałam!

- O ułamek sekundy... I to dlatego, że byłem już po piętnastu okrążeniach.

Idę dumnie przodem. Czuję się fantastycznie. Oddech lekko przyspieszony, ale to wszystko. Uwielbiam biegać, a perspektywa pokonania tego dupka napędzała mnie jeszcze bardziej niż adrenalina.

- Jasne... - jęknełam z przekąsem.

- Wrócimy do tego jak będę w lepszej formie. - zaczął się droczyć.

Przewróciłam oczami. Uśmiech nie schodził mi z ust. Oparłam dłonie na biodrach i stanęłam w lekkim rozkroku stabilizując oddech.

- Jesteś upaaaa- poczułam jak jego silne ręce docisneły moje dłonie do bioder. Po chwili odczułam szarpnięcie i już moment później stałam obrócona do niego przodem z rekoma ułożonym na jego dyszacej piersi. - rty.

Kiedy oblizał bezczelnie usta zadrzalam. Nie byłam w stanie opanować swojego ciała. Badał mnie. Pocierał niebezpiecznie swoim kciukiem moje kolce biodrowe. Nie drgnelam, ale tylko dlatego, że gdybym ruszyła się choćby o centymetr jestem przekonana, że rzuciłabym się na niego jak nastolatka.

- Mmm. - przysunął swoje wargi muskając skrawek mojego ucha. - Jesteś moja skarbie. W końcu to zrozumiesz.

Puścił mnie cofając się o dwa kroki w tył. Jednak jego napalony wzrok i zadziorny uśmiech nie schodziły z twarzy.

Z trudem kontynuowałam swoją myśl.

- Ciekawe co byś wymyślił gdybym pokonała Cię biegnąc z kulami.. - marudziłam pod nosem ignorując zdanie które dalej dźwieczy mi w głowie .

Chłopak kucnął przy sportowej torbie i schował ręcznik. Widziałam jak dyszy. Jego zmęczenie sprawiło mi nie małą satysfakcję. Szczególnie po tym jego nocnym rajdzie.

- Co tutaj robisz?

- Zasiedziałam się na trybunach... Próbowałam znaleźć Cami, ale okazało się że zostawiła mnie dla Maksa.

Naciągnęłam nerwowo rękaw kurtki próbując ukryć swoje zawstydzenie.

- Chujowa.z.niej przyjaciółka co?

- Wcale nie. Nie mów tak! - uniosłam głos. - Jest zakochana...

- Czyli wszystko jej wolno?

- W końcu czar prysnie jak zawsze i wróci wszystko do normy.

- Ty chyba nie wierzysz w miłość co? - wypowiadając te słowa zbliżył się do mnie. Chwycił moje biodra przyciągając nasze ciała. Przeknelam ślinę ponownie zszokowana jak bardzo moje ciało mu się poddaje.
- Wie-wierzę. - w końcu odnalazłam głos. Odchrzaknelam. - Ale niektórym nie jest dane być razem.

- A nam?

- Nam?

- Tak. Nam. - te dwa słowa rozbrzmialy echem w mojej głowie. - Uważam, że byłoby nam dobrze razem.

- Nie. Nie sądzę.

Z trudem udało mi się mu odpowiedzieć. Kiedy puścił moje ciało by wyciągnąć z torby napój przyłożyłam drżącą dłoń do klatki. Moje serce waliło jak oszalałe, a oddech chwilami się urywał. Czułam się słabiej niż po biegu.

- No więc.. Mówiłaś, że zostawiła Cię samą... - zaczął jakby smutniejszy.

- Wychodząc zobaczyłam jak kaleczysz bieganie więc...

Zmrużył seksownie oczy.

- Zabawne. Chodź odwiozę Cię.

- Nie trzeba. Poradzę sobie.

Zaczęliśmy niespiesznie iść do bram wyjściowych.

- Daj spokój.

- Na prawdę. Nie trzeba. - broniłam się.

Alex zatrzymał się. Minęłam go. Dopiero po chwili zauważyłam, że nie ma go obok mnie.  Odwróciłam się do niego zdziwiona.

- Jestem dobrym kierowcą.

- Nie wątpię. - jeknekam cicho. - Jednak podziękuję.

Chwilę później siedziałam w jego aucie. Nie wiem czy to była chwila słabości czy on ma dla mnie zbyt silny charakter. Jedno było pewne. Ta znajomość nie zakończy się tak szybko jak powinna. Nie wiem czy opieranie się jej ma jeszcze jakiś sens.

- Jeżeli chodzi o wczoraj to... - zaczął w końcu przerywając tą nie  zręczną ciszę. -... wolałbym żeby to zostało między nami.

- Ale co dokładnie? Twoja nieodpowiedzialność z jazdy, pijaństwo czy beznadziejna organizacja randki? - zażartowałam chyba nie w porę bo nie udzielił mu się mój humor.

- Właściwie to wszystko. - westchnął ciężko. - A w szczególności to co widziałaś w biurze... To...

- Kurcze... - spojrzał na moją zmartwioną minę. - Chyba trochę za późno bo napisałam o tym do wszystkich brukowcow..

Przegryzłam wargi blokując uśmiech. Próbowałam dalej go rozweselić bo poważny Alex Sanders był jeszcze gorszy.

- Zabawne. Musimy popracować nad Twoim poczuciem humoru.

- A co Ci się z nim nie podoba? - udałam oburzoną.

- Jest pasee.

Staliśmy przed drzwiami mojego mieszkania. Znów czułam się skrępowana. Cisza między nami trwała zdecydowanie nienaturalnie długo. Czułam, że po tej randce nic już nie będzie jak wcześniej.

- To cześć

- Cześć.

Przekręciłam kluczyk w drzwiach.

- Octavia. - odwróciłam się. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Sama nie wiem na co liczyłam. - Może chciałabyś pojechać ze mną. Do domu? Muszę załatwić sprawę z ojcem...

Potarl swój kark. Spuścił wzrok. Wiele go to kosztowało. Jednak nie mogłam.. Przebywanie z nim było dla mnie tortura.

- Nie. - znów dopadł go smutek. - dziękuję.

Starałam się posłać mu promienny uśmiech, ale to nic nie dało.

Przymknęłam drzwi opierając głowę o drewno. Zacisnęłam powieki. Prawda była taka, że nie chciałam się rozstawać. Zaczęłam lubić jego towarzystwo.

- Wiesz co... - otworzyłam szerzej drzwi. -.. właściwie miałam odwiedzić rodziców więc.. Jeżeli to dalej aktualne to chętnie się zabiorę.

- Pewnie.

Obrzucil mnie uśmiechem i wszedł do środka. Poprosiłam go aby chwilę poczekał a sama poszłam spakować niewielka ilość rzeczy.

- Przecież Twoi rodzice wyjechali na weekend.

- Boże?! - pisnęłam.- Co ty tu do diabła robisz?!

- Mieszkam?

Camila wskakuje na moje łóżko zakładając ręce za głowę. Patrzę na nią z irytacja bo doskonale wie o co pytałam a mimo to zgrywała głupia.

- Wróciliśmy do domu na chwilę po moje rzeczy. Miałam spać u Maksa dziś ale skoro was nie ma to jednak zostaniemy. - szczerzy się jak zakochana nastolatka.

- Jak chcesz. - powiedziałam z obojętnościa. - Tylko wara od mojej sypialni.!

- Zatem? Po co jedziesz do domu skoro ich nie będzie? - zaciekle pyta.

- Żeby odpocząć od ciebie i tych amorów. Przesuń się. - zagrodzila mi drogę z sypialni próbując wyciągnąć ode mnie prawdziwy powód.

- Będziesz się smażyć w piekle za ten swój charakterek.

- Grunt żeby nie było tam ciebie. - pokazałam jej język i wyszłam z pokoju.

Zaraz za progiem Alex zabrał ode mnie torbę i otworzył przede mną drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Nawet nie kryłam swojego uznania. Było to... urocze. W aucie byliśmy parę minut później. Okazało się, że Alex miał już w nim schowaną torbę z ciuchami, więc mogliśmy jechać prosto do rodzinnego miasta.

- Zapnij pasy.

- Już. Coś ty taki nerwowy.

- Nie chciałbym, aby coś ci się stało.

Zamarłam. Wpatrywalismy się w siebie jakbyśmy byli zahipnetyzowani przez dłuższą chwilę. Dopiero kliknięcie pasów które przez przypadek do cisnęłam mocniej przywrócilo nam świadomość, że trwamy w zawieszeniu. Po całym samochodzie roznosił się przyjemny zapach. Cieszyłam się, bo perspektywa jazdy z unosząca się wonią alkoholu nie napawala mnie optymizmem.

Podkulilam nogi i obserwowałam jak mijamy kolejne przecznice. Pogoda była znośna choć nas nie rozpieszczała. Gdy tylko wyjechaliśmy na obrzeża zaczęło mżyć.
Ale od dłuższego czasu nerwowo uderzał palcami o kierownice. Na początku myślałam, że to kwestia korków, ale teraz gdy droga jest pusta niczego nie rozumiem

- Spuść nogi. - rozkazał surowo.

Zignorowałam go. Jego ton mi się zupełnie nie podobał.

- Octavia.

- Słucham?- udawałam, że nie mam pojęcia o co mu chodzi .

- Usiądź normalnie.

- Nie. Inaczej jest mi nie wygodnie w tym Twoim sportowym aucie. Przed nami kawałek drogi... Jak dojadę to będę cała połamana.

- Połamana to będziesz jak nie usiądziesz normalnie.

Burknal pod nosem nieco zbyt głośno, ale postanowiłam udawać, że nic nie usłyszałam.

- Co? Co powiedziałeś?

- Nic. Spuść nogi na dół. - jego ton znów był bez dyskusyjny.

Ponownie go zignorowałam.
Nagle auto szarpnęło. Kapitan lacrosse zjechał gwaltownie na pobocze przeciskają się między pasami.
Zaciągnął ręczny i obrócił się do mnie. Oho. Będą kłopoty.. Jego lewe przedramię zawisło na niewielkiej kierownicy, a klatka piersiowa dyszała jak u staruszka, który musiał wspiąć się na wysoki szczyt góry. Zmarszczyłam czoło bo zdałam sobie sprawę, że ledwo wyjechaliśmy z przedmieścia, a już nie mogliśmy się dogadać. Jego wzrok był mroczny, pozadliwy i nienasycony. Chwycił moje kostki u nogi i przyciągnął je do siebie wciagajac znaczną część mnie zwinnie na swoje kolana.

Spojrzałam na jego ręce pocierające moja skórę przy kostce. Czułam ich szorstkosc i siłę ucisku. Przyprawiał mnie o skurcze brzucha. Nieśmiało podniosłam wzrok wyżej. Oblizywał usta. Cholerka. Jak ja bym chciała być na ich miejscu.

Zamrugalam.

Speszona moimi fantazjami próbowałam spuścic wzrok. Jego palce mi na to nie pozwoliły. Chwycił mój podbródek i uniósł moje spojrzenie.
Patrzyliśmy na siebie jak zakochani przed pierwszym pocałunkiem. Traciłam dla niego głowę. Cholerny Alex Sanders odbierał mi moja niezależność i sprawiał, że coraz ciężej było mi panować nad soba

- Jeżeli nie usiądziesz normalnie to spowoduje wypadek. - wyznał studzac nieco moje pożądanie. - Rozpraszasz mnie tak bardzo, że nie mogę się skupić.

Rozchyliłam wargi ze zdziwienia.

- A twój ubiór mi w tym nie pomaga. - zawiesił wzrok a moich nogach - Wręcz przeciwnie. Jeżeli więc zaraz nie zrobisz tego co mówię to albo zginiemy, albo rzucę się na mnie jak zwierzę.

Mówiąc to nawet nie mrugnął.
Jego niski ton sprawił, że miałam ciarki na całej skórze.

- A co jeśli właśnie tego pragnę?

Dopiero kiedy jego oczy rozblysnely zrozumiałam, że moje myśli, nie były już myślami.
Alex długo nie czekaj chwycił mój nadgarstek i zwinnie posadził mnie na sobie. Było bardzo ciasno. Kierownica wbijała mi się w plecy. Sama nie wiem jakim cudem nie włączyłam klaksonu.

Jego ręce spoczęły na moich pośladkach.
Oparłam swoje dłonie o jego tors i w czuwałam się w ich rytmiczne, głębokie ruchy nasladujace Alexa oddech.

Jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko moich. Kiedy musnął mój policzek nosem zadrżałam.
Później poczułam na nim jego gorące usta składające nieśmiały pocałunek.

- W takim razie - znów obniżył głos. Ten facet chyba był świadomy tego jak na mnie dziala, bo stosował swoje sztuczki koncertowo. - Powiedz mi czego pragniesz dokładnie.

Przeskakiwałam wzrokiem z jego jednego oka na drugie próbując się skupić i dobrać odpowiednie słowa. Moje ciało dalej drżało. Czułam ciarki i mroźny chłód na całym ciele. Moje Figi zaczęły wilgotnieć. Już samo jego naprzemiennie sciskanie i puszczanie mojego pośladka doprowadzał mnie do skrajnego podniecenia.

- Jeżeli Ci.. Ci powiem to... - zacisnęłam powieki. Mój głos zadrżał. Musiałam na chwilę się zatrzymać. Oblizałam usta wciągając dolna wargę do środka i przytrzymując ją zębami. Zawsze tak robiłam gdy biłam się z myślami czy powinnam mówić dalej.

Stracę dla ciebie głowę.

- To? - zapytał sunąc dłonią od pośladka wzdłuż kręgosłupa aż do mojej szyji.

- To możemy się już nie opamiętać.

Ja mogę się nie opamiętać.

Czułam, że chwilowy chłód i dreszcz zamienia się w gorąc. Jego dotyk zaczyna parzyć, a wzrok paralizowac. Nagle wyobraziłam sobie wszystko co chciałabym żeby ze mną zrobił i poczułam przyjemne wibracje w podbrzuszu.

Dopiero stukot z bocznej szyby przerwał nasze spojrzenie. Obróciłam głowę natychmiast w stronę z której dobiegal dźwięk. Czułam Jak Alex w dalszym ciągu mi się przygląda.

- o mój Boże! - zawstydzona zsunelam się natychmiast z jego ud i zajęłam swoje miejsce na fotelu pasażera. Podkulilam nogi tak jak poprzednio i zwróciłam się w drugą stronę odsłaniając twarz ręka ze wstydu.

Alex niechętnie spojrzał na szybę, którą zaczął opuszczać.

- Czego?! - warknął wściekły.

- Nic Pani nie jest?
Mężczyzna o szorstkim, nieprzyjemnym dla ucha głosie przyciągnął moją uwagę.
Spojrzałam w jego zielone oczy. Widziałam w nich mrok.

- Nie. - prychnął rozeźlony Alex.

- Nie ciebie pytałem.

Moje oczy zrobiły się ogromne.

- Nii-e. - jęknąłam spuszczając wzrok na rękę Alexa, która coraz mocniej zaciskała się na dolnej części kierownicy.

- Zajmij się swoimi sprawami.

- Na pewno? - facet totalnie go zignorował.

- Słyszałeś co do ciebie powiedziałem?! - Alex chwycił za klamkę i pchnal drzwi odsuwając na siłę faceta w tył.

Przerażona otworzyłam drzwi i wybiegłam za nim . Nie zważałam nawet na to, że obok jeżdżą auta z dużą prędkością.

- Masz jakiś problem?! - Alex pchnal mężczyznę w tył. Był od niego nieco wyższy, ale za to szczuplejszy. Jednak już się nauczyłam, że to nie mięśniami wygrywało się wojny.

- Nie, ale czuję, że zaraz moge mieć.

Bezmyślnie wbiegłam między tych dwoje próbując ich odseparować. Żaden z nich nie odpuszczał. Zwróciłam się w stronę Alexa próbując go zmusić aby wsiadł do auta.

- Prosisz się o kłopoty!

Niestety to na nic. Kapitan wymknal się z moich rąk i doskoczył do nieznajomego.

- Wystarczy! Przestańcie! - krzyczałam ale żaden z nich nawet na mnie nie spojrzał.

- Kłopoty? Ja? To nie ja chciałem wykorzystać kobietę w aucie na poboczu jak jakiś zboczeniec. - mężczyzna warknął.

- Wykorzystać ?! - pisnęłam. W tym samym momencie Alex złapał mężczyznę za koszulkę i przysunął do siebie. Atmosfera zgestniala jeszcze bardziej.

Continue Reading