Nie jest mi dobrze,
ale nadal lepiej niż
gdyby odszedł.
Stare drzewo za bambusową zasłoną — w herbaciarni nie słychać jego zawodzeń na wietrze.
Miast gorącej herbaty, twoje usta szukają jego ust nienasycone jeszcze.
Weranda stoi w płomieniach późnego słońca
jak krew letnich dni na liściach klonu, które jesień strąca
na drogę do pawilonu.
Rok za rokiem spadają liście klonu.