White Dandelion| Seongjoong

بواسطة Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... المزيد

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

32. Sweet chilli

110 20 6
بواسطة Anonimowaok

Seonghwa w życiu równie mocno nie żałował niczego, jak pozwolenia, aby to San wybrał ich kolejną atrakcję. Było to najgorsze, najbardziej traumatyczne doświadczenie, w trakcie jego dwudziestu-sześciu lat spędzonych na tym świecie. Żadne egzaminy nie mogły dorównać momentowi, kiedy wagonik z nimi w środku, z prędkością światła pomknął po metalowych torach, a zaraz pędził to w górę, to w dół, obracał się tak, że ich głowy zwisały do dołu. A jeszcze straszniejsza była chwila, kiedy spadali w dół i wszystkie wnętrzności podchodziły pod gardło. Kilka razy miał wrażenie, że zemdleje, lecz był w stanie tylko zdzierać sobie gardło, wołając wszystkich bogów jakich znały wszelakie religie, powtarzając, iż zaraz umrze, albo że wolałby umrzeć niż tam być. Ściskał kolano Hongjoonga do tego stopnia, w którym młodszy miał czerwony ślad odciśniętych dłoni na skórze, jaki nie zniknął do końca dnia. Kiedy się zatrzymali, brunet wybiegł na chodnik i usiadł na nim, niechętny by iść gdziekolwiek więcej. 

Choi bawił się przednio, a Woo, choć zielony na twarzy, uśmiechał się od ucha do ucha, chcąc wypróbować jeszcze młot oraz inny rollercoaster, podczas którego wpadało się do wody. Yeosang podszedł do wszystkich dotychczasowych rozrywek z odpowiednim mu spokojem. Jako jedyny nie krzyczał, tylko podnosił ręce i bujał się na boki podczas zakrętów. Potem spacerował z różową watą cukrową i każdy wiedział, że choć nie okazuje tego na głos, to całkiem mu się tu podoba. 

Kim z trudem zmusił Seonghwę by ruszył się z miejsca i większość czasu chodził z nim jak z dzieckiem, za rękę, obawiając się, że ten ucieknie, jeśli nie będzie go pilnować. Zmienił nastawienie dopiero kiedy poszli na strzelnicę oraz rzucanie kulkami do plastikowych kubeczków. Wydał tam praktycznie majątek, zdobywając zaledwie jeden mały breloczek, cukierka oraz beznadziejny żeton, który prawdopodobnie nie był do wygrania, tylko ten go przez przypadek ukradł. 

Dużo lepiej poszło Hongjoongowi, który doskonale wiedział, że mężczyzna siedzący za ladą, nie będzie chciał mu dać głównej nagrody, więc zrobi wszystko, by ten nie miał wyjścia. Zestrzelił wszystko, trafiał tak celnie, że nie można było się pokłócić chociażby o milimetr. Po skończonych pięciu rundach, tamten podszedł do niego i widząc rezultaty, osłupiał. Skrzywił się, gapiąc na Honga, podczas gdy ten sterczał tam z dumnie opierając ciężar na jednym biodrze, wyczekując na swoją należność. Tamten westchnął, wiedząc, że nie może kłócić się z bandą dorosłych facetów, więc powędrował po wielką pluszową maskotkę fioletowego dinozaura. Jeśli Joong był któregokolwiek dnia szczęśliwszy niż wtedy, to tego nie pamiętał. Podskakując pobiegł do Seonghwy, żeby się pochwalić i krążył wokół niego, pokazując mu swoją zdobycz. 

- Wygrałem! Szykowałem się do tego dnia wiele lat, żeby w końcu odebrać mu tego pieprzonego pluszaka!- machał nim na wszystkie strony, ale okazało się, iż muszą iść z Parkiem do samochodu, bo ich nowy towarzysz był zbyt duży i należałoby kupować mu dodatkowe wejściówki na kolejne kolejki. 

- Jestem dumny.- rzucił Hwa, nawet nie orientując się, gdy tak po prostu objął niższego z szerokim uśmiechem. Prawda była taka, że niektórzy ludzie, ciesząc się, oddawali tobie tę cząstkę szczęścia i Joong miał właśnie taki dar. Człowiek nie był w stanie nie zarazić się jego energią. To było niemożliwe. Albo to kwestia ponad pięciu lat różnicy, albo Park po prostu nie miał w sobie takiego entuzjazmu od urodzenia. A dziwne, ponieważ na początku, Kim wydawał mu się całkiem pesymistycznym charakterem. 

Ostatecznie poszli na większość możliwych atrakcji, nie wliczając, rzecz jasna, tych najbardziej przerażających. Odwiedzili też domek strachów, gdzie Yeosang bawił się najlepiej, w przeciwieństwie do Woo, który siedział przyklejony do Sana (Hong podejrzewał, że tylko udawał, aby bezkarnie naruszać przestrzeń prywatną starszego). Seonghwa usiłował zachować kamienną minę, która z kolei tak bawiła Hongjoonga, że ten zamiast się bać, to non-stop się śmiał, nie mogąc przestać. Poszli też wspólnie na lody oraz frytki, lecz kiedy zaczęło robić się późno, odrobinę się rozdzielili. 

Co zaskakujące, Yeo poszedł z Sanem oraz Wooyoungiem, bo choć szatyn był cięty na Kanga, to nie okazywał tego w zbyt wyraźny sposób. Akceptował jego obecność milcząco, a czasem nawet się do niego odezwał, chociaż dało się wyczuć pewne napięcie. Niemniej nie było między nimi aż tak głębokiego konfliktu, jak by się tego spodziewał Choi. Jadąc tu, był pewien, że prędzej czy później, z tej konfrontacji wyniknie burza. Zresztą Woo strasznie mocno przeżył ich poprzednie spory i sam San czuł się okropnie, zmuszając ich do spędzania wspólnie czasu. Brązowowłosy nie miał jednak natury, by stale kumulować w sobie żal. Miał pewien okres, dość krótki, w którym zdążył tysiące razy przekląć Sanga oraz wszystkie minione lata, lecz w końcu stracił na to siły. Jego życie szło dalej i może gdyby nie poznał Sana, Jongho, nie miał pieniędzy na spłatę długów oraz jakiejś nadziei na to, że wreszcie będzie się układać, to sprawa z Yeo byłaby dla niego swego rodzaju gwoździem do trumny. Natomiast teraz chyba zaakceptował fakt, że nie każdy będzie lubił cię tak samo, jak ty go. To, że ty traktujesz kogoś jak swojego najlepszego przyjaciela, nie znaczy, iż on postrzega cię w tych samych kategoriach. Było to brutalne i na dłuższą metę powodowało, że człowiek zraża się do ludzi oraz dystansuje od wszelkich głębszych relacji, aczkolwiek jeśli nic nie wymagało się w zamian od drugiej osoby, to jakoś mniej bolała rana, jaką wyrządziła. Oczywiście, Wooyoungowi wciąż było przykro i wciąż było ciężko patrzeć na Yeosanga, wiedząc, że to tylko przeszłość, ale może w tym tkwiła metoda? Aby nie uciekać, bo to tylko będzie utrwalać go w przekonaniu, iż wciąż jeszcze przez niego cierpi. 

Hongjoong, tak jak obiecał, poszedł sam na sam z Seonghwą na spacer po parku. Było tu przepięknie, zwłaszcza z nadejściem złotej godziny, kiedy promienie słońca otulały cały krajobraz i dało się stwierdzić, że jest tutaj całkiem romantycznie. Kim zabrał dwudziestosześciolatka na klasyczną karuzelę, gdzie ten nie musiał bać się ani zawrotnej prędkości, ani wysokości. Poszli jeszcze na przepływ małymi łódkami, co było przeznaczone dla małych dzieci, lecz ich to zupełnie nie obchodziło. Hwa cały ten czas nie mógł oderwać wzroku od Honga i sam nie rozumiał tego, co się z nim dzieje. Liczył, że młodszy wcale tego nie zauważa, bo nie chciał go w żaden sposób odstraszyć. Joong dostrzegał zachowania Parka, ale bał się, że coś nadinterpretowuje. Łatwo było dopowiedzieć sobie dodatkowe znaczenie pewnych gestów, czy przekoloryzować je we własnym umyśle. Z drugiej strony, o takie rzeczy się po prostu nie pytało, a przynajmniej Kim nie wyobrażał sobie upewniać się w tym momencie, czy jego podejrzenia są prawdziwe. Ostatecznie, było mu dobrze, tak jak jest. I pragnął się napawać tą chwilą, gdyż chyba nie było lepszego stanu niż zauroczyć się kimś i cieszyć się każdym spojrzeniem w oczy, każdym uśmiechem drugiej osoby, każdym komplementem, czy daną wiarą, że to może nie jest jednostronne.

                                                                 ***

Mingi obawiał się, że pierwsze spotkanie z Yunho na neutralnym gruncie okaże się kompletną klapą. Był pewny siebie podczas rozmów przez internet i nie miał problemu z luźnymi żartami lub delikatnym flirtem. Niemniej na żywo wcale nie czuł się już aż tak butnie i czuł, że Jeong może się na nim zawieść. Postanowili pójść do muzeum Color Pool oraz do zoo. Był to najbardziej klasyczny możliwy plan na tego rodzaju wyjście, lecz przynajmniej nawet jeśli między nimi będzie dość sztywno, to otoczenie nadrobi tą niezręczność. 

Szybko się jednak okazało, że obawy Songa były bezpodstawne. Wprawdzie przez pierwszy kwadrans skupiony był na wpatrywaniu się w jasnowłosego, gdyż te okoliczności wydawały mu się całkowicie surrealistyczne. Yunho był dla niego trochę jak idol, którego obserwował od pewnego czasu i który pod wieloma względami był dla niego inspiracją, czy też sympatią. Nigdy zaś nie przypuszczał, że kilka dni pod rząd nie będą mogli się oderwać od telefonów, by móc do siebie pisać, po czym spędzą ze sobą popołudnie. 

Jasnowłosy zaprzeczył wielu założeniom Mingiego odnośnie jego osoby. Wcale nie był zarozumiałym dzieciakiem o wygórowanym ego i wymaganiach niemożliwych do sprostania. Był zabawny, dość spokojny i zawsze słuchał w milczeniu. Dwudziestojednolatek potrafił rozgadywać się na temat swoich studiów, osób z grupy, pasji, jakie doszczętnie go pochłaniały, a tamten z uśmiechem wychwytywał każde słowo. Jeśli Song miałby wybrać swoją ulubioną cechę Jeonga, wybrałby zdecydowanie oczy, ponieważ to one najwięcej wyrażały. W jednej chwili potrafił sprawić, że czuł ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa, a w drugiej cieszył się, widząc iż te szczerze się śmieją. 

Blondyn dużo żartował, chcąc by napięcie między nimi jak najszybciej ustąpiło, a jego starania szybko przyniosły zamierzony skutek. Jedyne w czym był problem, to w fakcie, że Yunho rzadko kiedy przyglądał się mijanym zwierzętom, koncentrując się tylko na Mingim, przez co raz jakieś dziecko zaplątało mu się między nogi. 

- Chciałbym, żebyś kiedyś przyszedł na moją wystawę.- wydukał chłopak o ognisto pomarańczowych włosach, tuż po wytłumaczeniu Jeongowi na czym polegają niektóre zaliczenia przedmiotów na jego studiach. 

- Skoro ty odwiedzasz moje wszystkie występy, to czuję się zobowiązany. Jeśli tylko mnie zaprosisz, to przyjdę.- zarzekł się z ręką teatralnie ułożoną na sercu.- A będą tam te prace, które rysowałeś podczas siedzenia na murku?

- Hmm... zastanowię się. Może jeśli zrobiłbym dużą wersję.- 

- Zawsze marzyłem, żeby zostać modelem dla jakiegoś artysty, więc możesz mnie namalować jak jedną ze swoich francuskich modelek.- zaśmiał się kokieteryjnie, a Mingi wywrócił oczami. Chyba nerwy by go zjadły, gdyby miał rzeczywiście zrobić portret przedstawiający Jeonga. 

- A jak długo tańczysz?- spytał Song, chcąc zmienić temat, tak by nie mówić non-stop o sobie. 

- Tak na poważnie, to od siedmiu lat. Jednak po liceum zdecydowałem, że nie idę na studia i będę zarabiać w ten sposób. Kiedyś może uda mi się otworzyć szkołę tańca oraz zostać choreografem. Ja w to wierzę, lecz mój ojciec chciał mnie wydziedziczyć, gdy dowiedział się, że nie idę nana żaden z kierunków, który on sobie wybrał. Marzył, żebym został lekarzem, inżynierem, a w ostateczności jakimś przedsiębiorcą, co spędza całe życie w biurze.- wydukał. Nie czuł żadnej goryczy związanej z tym brakiem akceptacji. Nigdy nie był szczególnie blisko ze swoją rodziną, ani nie czuł potrzeby by o te relacje dbać. Według niego więzy krwi nie mogły narzucić mu jakiegokolwiek pragnienia bliskości z tymi ludźmi. Traktował ich tak samo, jak osoby przypadkowo spotkane na ulicy. Jeśli byliby obcy, w życiu by się do nich nie odezwał, ani nie zaprzyjaźnił. Rodzinę mógł wybrać sobie sam, a był nią jego zespół, z jakim występował już od dawna i którzy jeszcze nigdy go nie zawiedli. 

- Marnowałbyś się. A z twoją popularnością już masz szansę gdzieś się zatrudnić, więc twoje marzenia są całkiem realne.- 

- Artystyczny z nas duet, musisz przyznać.- stwierdził dumnie Yunho. Nie dało się temu zaprzeczyć. 

-------------------------------------------------------------

         Hongjoong traktował pokój "312" jak własny gabinet. Wparowywał do środka, panoszył się tam i nawet postawił na komodzie małego kaktusa, którego przesadzał podczas przerwy na lunch. Seonghwa łapał się na tym, że nie ingerował w zachowania chłopaka, tylko akceptował jego wszystkie, nawet te najgłupsze pomysły. Tradycją stało się również, że ten zamiast wybierać krzesło, usadawiał się na blacie biurka, z niewinnym wzrokiem machając nogami i uśmiechając się, wymuszał coś na Parku lub po prostu uznawał, że zwierzy mu się ze wszystkich ostatnich sytuacji w swoim życiu. Tym samym, zanim przystępowali do tych najistotniejszych obowiązków, Hwa dowiadywał się kogo młodszy widział w sklepie, jak bardzo podrożały jego ulubione chipsy, że jakaś jego znajoma wychodzi za mąż oraz że kupił piętnaście breloczków z jakiejś stronki, bo były na promocji. Nie był to absolutnie powód do narzekania, bo po czasie nie mógł się doczekać, kiedy tamten wbiegnie, wskoczy na mebel przed nim i założy nogę na nogę, przybierając najpoważniejszą minę, jaką miał w katalogu.

Park miał również wrażenie, że ten zaczął odrobinę inaczej wyglądać. Początkowo nie wychwytywał tych zmian, lecz później spostrzegł, iż ten wybiera coraz to ładniejsze stroje do pracy, przychodzi z idealnie ułożonymi włosami, a niekiedy nawet z niewielką ilością makijażu. Codziennie przynosił Hwie jego ulubiony zestaw z bułką, gumami do żucia oraz czarną kawą i coraz bardziej cieszył się na każdy komplement ze strony starszego. Ten z kolei przyłapywał się na tym, że przyglądał się chłopakowi, myślał o nim i często nie mógł wyjść z podziwu, co do jego osoby. Właściwie, ten nie musiał wiele robić, a brunet miał obsesję na punkcie jego stylu bycia, tego jak się porusza, jak mówi, jego poczucia humoru, postępowania z klientami, jego spojrzenia, uśmiechu, wszystkiego. Proste rzeczy jakie wykonywał wydawały się oszałamiająco czarujące. Uwielbiał oglądać go, gdy ten towarzyszył mu w spotkaniach z ich wspólnikami. Miał w sobie taką pozytywną bezczelność, która balansowała na granicy taktu, lecz zawsze przynosiła właściwy rezultat. Był niesamowity, albo to Seonghwa już naprawdę nie potrafił uciec od kiełkującego w nim uczucia.

- Idiota.- skwitował Hong, tuż po tym, jak mężczyzna, od którego wykupili ziemie za niemal połowę ceny, opuścił salę konferencyjną. Owinęli go wokół palca, a tamten nawet nie protestował podczas podawania propozycji kwoty. Hongjoong zajął go przyjazną rozmową, a potem urobił, wplatając w pajęczą sieć.- Kocham takich.

Seonghwa podszedł do chłopaka, który opierał się o długi stół i delikatnie się nachylił.

- Kolejny raz, doskonała robota. Nigdy nie wychodzisz z wprawy?-

- Ja nie muszę nic robić. Samo się dzieje.- prychnął, a ciemnowłosy mimowolnie przełknął ślinę, przyglądając się zawadiackiej minie dwudziestolatka.

- Nie okłamujmy się, akurat ten gość nawet nie patrzył na dokument, który podpisywał. Za bardzo był zajęty tobą.- mruknął starszy.- Co to za tajemna sztuka?

- Cóż.- wzruszył ramionami i posłał mu oczko, a następnie uciekł na korytarz zagryzając dolną wargę. 

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

315K 9.5K 101
Daphne Bridgerton might have been the 1813 debutant diamond, but she wasn't the only miss to stand out that season. Behind her was a close second, he...
2.7M 60.8K 195
Welcome to my suffering, im dragging you to this fluffy/smutty book. Im sorry [Completed]
4.5K 247 4
The Elemental Heroes found himself in the Herta Space Station, when the Legion was attacking the space ship. As he tried to find a way out, he found...
1.3M 58.2K 104
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC