YINYANG TIGER

By milkychimy

20K 2.3K 1.1K

[☯️] zakończone ❝a tiger in a herd of hunters kills the most❞ Charlie Wilson to poseł republikański, wal... More

Prolog: pewność zasiana tygrysim czarem
1 🂡 mafiozo pod płaszczem politycznego wybawcy
2 🂡 godło na czole
3 🂡 skaryfikacja po ostrzu Xiuying
4 🂡 tygrysek z niewidzialną przeszłością
5 🂡 I rada: nie pozwól wrogowi poznać swoje lęki
6 🂡 zemsta to pierwszy stopień do piekła
7 🂡 władza nad krajem bliska władzy mafii
8 🂡 niewinny królik również potrafi się mścić
9 🂡 ostrze kompromitacji
10 🂡 niepokój budzi intrygę
11 🂡 nie zawstydza mnie męska aparycja
12 🂡 Amur Tiger
13 🂡 sieć rodzinna pod presją mafii?
14 🂡 melodia guzheng snuje powiew śmierci
15 🂡 powiedz mi, kim według ciebie jestem
16 🂡 jak dżentelmeni
17 🂡 imię moje - Xiao
18 🂡 początek mafijnej wojny
19 🂡 mały jadeitek
20 🂡 ten, którego imienia nie można wypowiadać
21 🂡 zwaśniona z tygrysem
22 🂡 wspólna nienawiść budzi najgorętszą potęgę
23 🂡 piętno obietnic
24 🂡 Resflor Company
25 🂡 kres wojny
26 🂡 krwawa piwonia
27 🂡 śmiertelny duet
28 🂡 wspólne łoże
29 🂡 pierwsza, chińska poszlaka
30 🂡 sprzymierzeńcy szybko we wrogów się zmieniają
31 🂡 pocałunek wybawienia
32 🂡 sumimasen, szach-mat
33 🂡 powiedz, co chcesz mi zrobić
34 🂡 dlaczego tutaj nie zostaniesz?
35 🂡 pierwsza ofiara
36 🂡 przepraszaj najskrytsze niebo
37 🂡 niczego nie żałuję
38 🂡 naczelny krzykacz
39 🂡 jaśmin na skórze
40 🂡 rewolucja jest kobietą
41 🂡 tęsknota za domem to pierwszy stopień do buntu
42 🂡 rodzinne więzy
43 🂡 plan mizogina
44 🂡 skoro chcesz ze mną zostać...
45 🂡 spalone mosty
46 🂡 Dzień Niepodległości
47 🂡 wiesz w ogóle, gdzie Chiny leżą?
48 🂡 tchórzliwy prezydent
49 🂡 Rodzina Zhang
50 🂡 mafia jest jak państwo totalitarne
51 🂡 odwiedźmy Zhouzhuang!
52 🂡 żołądek amerykańskiego pieska
54 🂡 mądrości starej nainai
55 🂡 McDonald's i Kungfu Panda
56 🂡 Qiaoxi 桥西
57 🂡 polowanie na Smoka
58 🂡 spotkanie z feministyczną królową
59 🂡 ślad jaśminowego przymierza
60 🂡 Vincent Lawrence nie żyje
61 🂡 zmęczony, duży kiciuś
62 🂡 człowiek to bardzo delikatna maszyna
63 🂡 młodzieńcza głupota
64 🂡 paskudny kłamca
65 🂡 Ameryka o sobie przypomina
66 🂡 tego historia nie wytłumaczy braterską miłością
67 🂡 pocałunki w pierwszy śnieg
68 🂡 biały katolik z Ameryki - największe zagrożenie
69 🂡 Księżycowy Nowy Rok
70 🂡 Wǒ xǐhuan nǐ
71 🂡 Witaj ponownie, Ameryko
72 🂡 Konferencja zdrajcy czy ofiary?
73 🂡 Yareli Harrera i Zhang Chaoxiang
74 🂡 nóż w plecach
75 🂡 pozostał mi tylko on
76 🂡 ledwo zdobyta, a już stracona
77 🂡 plan Marshalla
78 🂡 pośmiertny ruch na szachownicy
79 🂡 zdrajca niejedno nosi imię
80 🂡 finał sztuki tragicznej
Epilog: powiedz mi, kiedy się we mnie zakochałeś

53 🂡 pociąg do Szanghaju

79 13 0
By milkychimy

                  Ostatni pociąg, jaki jechał z Zhouzhuang do Szanghaju, okazał się zabytkiem. Nadawał się do odprowadzenia, do muzeum starożytnych pojazdów torowych. Dinozaur był przedziałowy, lekko zardzewiały i hałasował, trząsł się oraz huczał. Nijak pasował do nowoczesnych kolei, które powinny funkcjonować w tak rewolucyjnym kraju jak Chiny. Nie mieli innego wyboru, ale uniknęli nocy na niestrzeżonym peronie w małym miasteczku i możliwej konfrontacji z Xiuying. Nie sprawiało to jednak, że czuli się jakkolwiek bezpiecznej, gdy jechali rozklekotanym pociągiem. Sprawy pokrzyżowały się niesamowicie. Jeden z ochroniarzy wyszedł z przedziału, aby wykonać telefon do szefostwa ochrony Jadeitowego Pałacu, a drugi stał kawałek za drzwiami od przedziału, przyglądał się każdemu, kto przechodził. Nie mogli bagatelizować spotkanej dziewczyny. Nawet jeżeli nie wyglądała na kogoś, kto mógłby im zagrozić, wciąż była członkinią Xiuying.

Siedzieli we trójkę w kącie przedziału, tuż obok wpuszczającego zimne powietrze okna. Gdyby pociąg był bardziej stabilny, Shiyun już dawno wydeptałaby krokami satanistyczny okrąg na podłodze od nerwowego krążenia. Dlatego ciągle machała nogami, siedząc na swoim miejscu. Xiao pocierał usta dłonią, wpatrując się w brudną szybę, a Charlie zawiesił spojrzenie na przezroczystych, lekko pożółkłych drzwiach od przedziału.

— Co samotna Xiuying robiła w Zhouzhuang? — zapytała rozdrażniona różowowłosa, rwąc farbowane kosmyki pełnymi puklami.

— Może mają tam siedzibę? — zapytał Charlie po dłuższej chwili namysłu. Xiao mlasnął pod nosem niezadowolny.

— Niewykluczone. Aczkolwiek zawsze byliśmy pewni, że siedzą gdzieś w betonowym imperium Szanghaju.

Prawda była taka, że Yijing o Xiuying nic nie wiedziało. To, że Chaoxiang lekceważył feministyczne imperium, nie było nowym faktem. Wiedzieli tyle, że cała mafia wypełniona była kobietami w różnym wieku, a ich władczynią była Lady Yeh. A o tym fakcie dowiedzieli się kilka lat temu, gdy dostali list z groźbami. Pięknie pachnący pergamin, zapisany zamaszystym pismem. Adresatka ułożyła pełne pożogi groźby w języku tak delikatnym i szlachetnym, że brzmiały jak piosenka albo poezja. Był podpisany na dole nazwiskiem panny Yeh oraz odbity umalowanymi na czerwono wargami — jak się później okazało, odcisk był zatruty. Trzy osoby zginęły od głupiego listu, a Chaoxiang nic z tym faktem nie zrobił.

To było tak cholernie nieprofesjonalne, że w tym momencie Xiao zapragnął sprzymierzyć się z Xiuying, aby stanąć po tej bardziej zorganizowanej stronie wojny.

Shiyun podciągnęła materiał postrzępionych, krótkich spodenek, podniosła się z miejsca. Xiao i Charlie siedzieli naprzeciw siebie, a dziewczyna stanęła między nimi, podparłszy się dwoma metalowymi półkami na walizki.

— Pieprzyć to, co ona tam robiła. Yeh nie może się dowiedzieć, że Xiao jest w Chinach. To może zepsuć misję w Ameryce.

Blondyn splótł ramiona na klatce piersiowej, opadając na trzeszczące oparcie. Zarzucił nonszalancko nogę na nogę, uśmiechając się w arogancki sposób.

— Uwierz mi, Shi. Nie potrzebuję dowodów, aby założyć, że Lady Yeh już wie, że jestem w Chinach. I to nie sam — mówiąc to, spojrzał wymownie na Charliego, który żuł skórki przy paznokciach. Zaraz zwrócił spojrzenie w stronę przyszywanej kuzynki. — Ty też jesteś zagrożona. Widziała cię, mogą cię połączyć z rodziną Zhang bez problemów.

Różowowłosa wywróciła oczami.

— Pieprzyć mnie. To ciebie Lady Yeh ma na celowniku od czternastego roku życia. Nie możemy ryzykować atakiem — odparła, desperacko drapiąc się po czubku różowego łba. — Musimy postawić ochronę na dworcu kolejowym w Szanghaju, zanim nasz pociąg tam dotrze. Nawet jeżeli nie mamy ogona i ta młoda gówniara nas nie śledzi, nie ma pewności, czy nie postawiła tam już swoich koleżanek.

Słuchając Shiyun, Charlie zmarszczył brwi. Pojedyncza zmarszczka znalazła miejsce na czole. Czarnowłosy zerknął ostrożnie w stronę Zhang.

— Przecież nie zaatakują nas wśród cywili. Jest późno, ale na peronie i dworcu na pewno będzie pełno ludzi. To Szanghaj, tu wszędzie są ludzie!

Xiao pokręcił z politowaniem głową. Westchnął cierpiąco.

— Shiyun nie chodzi o atak. Chodzi o możliwy ogon, który będzie nas śledził od dworca do Jadeitowego Pałacu.

Charlie zaczynał powoli rozumieć. Bezpieczeństwo ich trójki w tym momencie stawało się najmniej istotną sprawą. Nie mogli zaprowadzić Xiuying do rodziny. Jadeitowy Pałac był tajemnicą, ukryty niczym Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Nikt z zewnątrz nie miał prawa usłyszeć tej nazwy, a co dopiero zostać poprowadzonym prosto pod główną, smoczą bramę. Ich trójka była w stanie uciec — on i Vincent nieraz udowodnili, że są duetem na miarę Sherlocka Holmesa i Johna Watsona. W tym przypadku musieli dbać o bezpieczeństwo całej rodziny Zhang.

Nastała dłuższa chwila namysłu. Xiao i Charlie zatracili się w ciągu myśli, a Shiyun nerwowo potarła twarz, jęcząc pod nosem.

— Matko, dlaczego musiałam urodzić się w największej, mafijnej familii w Azji. Moje życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdybym za wujka miała przedstawiciela klasy robotniczej.

Niewykluczone, ale to nie był odpowiedni moment, aby gdybać. Całą ich trójkę życie do tego stopnia kopnęło, że roztrząsanie innych alternatyw mogłoby zająć im kilka lat.

W milczeniu odbijał się tylko huk wagonu. Wiatr świstał koło uszu, szyby drżały, a skrzypiąca podłoga dawała pewność, że ten pociąg nie spełniał nawet jednego punktu w zasadach BHP. Przez huk i hałas, jakie wznosił pociąg, nie słyszeli rozmów ludzi zza cienkich ścian przedziałowych. Nie słyszeli kroków na korytarzu ani wydawanych komunikatów, gdy zbliżali się do jakichś stacji na głównej trasie. To potęgowało ich paranoję oraz lęk. To dlatego, gdy nikły trzask podniósł się za cienkimi drzwiczkami, wszyscy unieśli spojrzenia. Analizowali cień zza brudnych szyb, próbowali odnaleźć w sylwetce jednego z ochroniarzy. Ta teoria szybko rozbłysnęła w ich głowie absurdalnością. Usłyszeli chrzęst, a sekundy omiotły ich od chwili, gdy średniej wielkości probówka wpadła do przedziału.

— Shiyun, uważaj! — wrzasnął Xiao, podrywając się z miejsca. Złapał między palce nadgarstek kuzynki, gdy metalowy przedmiot odbił się od jej trampek.

Różowowłosa zdążyła jedynie przesunąć się bliżej blondyna, kiedy powietrze spowił kwaśny, siarczysty zapach. Między nimi rozpłynęła się szara, gęsta mgła, która szczypała po oczach, na języku pozostawiała kwaśny osad, a w płucach rozpalała najtragiczniejszy pożar.

Trucizna. Lady Yeh specjalizowała się w najgorszych, najbardziej cwanych i ambitnych sposobach aplikacji trucizn. Bomba dymna była najmniej imponująca w zestawieniu otrutych pomadek, spinek, ścianek filiżanki czy palcach samej władczyni.

Charlie i Shiyun natychmiastowo zaczęli się dusić. Xiao wstrzymał oddech, pojmując ich dwójkę w ramiona. Cudem przemieścili się po mało stabilnej podłodze przedziału. Chybotliwość pociągu nieustannie strącała ich to na jedną, to na drugą ze ścian. Chciwie wdychali czyste powietrze, gdy tylko wypadli na wąski korytarz. Obolałe gardła ujarzmiło zimno wpadające przez uchylone wszędzie okna. Charlie szybko doszedł do siebie, ale Shiyun dalej ostro kaszlała. Vincent natychmiast przystanął przy kuzynce, próbował ją uspokoić, kiedy Charlie rozejrzał się spod płachty łez po wąskim korytarzu. Za nimi leżał ochroniarz, który stał przy drzwiach. Xiuying musiała go wziąć z zaskoczenia. Odwrócił się pospiesznie w przeciwną stronę, dostrzegł na drugim końcu przedzierającą się do drugiego wagonu, drobniutką sylwetkę. Charlie nie myślał wiele, kiedy wyrwał zza paska Vincenta pistolet, rzucając się biegiem przez cały korytarz. Ludzie w pozostałych przedziałach wyglądali za jego pędzącą sylwetką, za plecami słyszał na przemian wrzask Xiao, jak i ochrypłej Shiyun. Nawet na sekundę nie ściągał spojrzenia z nastoletniej sylwetki.

Wiatr szargał długimi kosmykami, a płuca błagały o pomstę do nieba za tak drastyczny wysiłek zaraz po niedoszłej próbie otrucia.

Charlie przedarł się za dziewczyną do drugiego wagonu, który był za zardzewiałym mostkiem. Okazało się, że ten wagon nie był już przedziałowy, wokół było pełno ludzi. Większość z nich siedziała przepełniona przy stolikach, jednak spora część starała się utrzymać znikome pokłady równowagi, stojąc w przejściu.

Dziewczę dojrzało go, gdy odwróciła się na moment za popchniętym w barku mężczyzną. Jej oczy ujawniły nagły strach, Wilson natychmiast rozpoznał tę samą dziewczynkę, która wpadła na nich w Zhouzhuang. Szybszy trucht zamieniła w szaleńczy bieg, a w pociągu rozpoczął się dopiero najkrwawszy pościg. Walizki i torby wypadały z rąk. Zwierzęta trzymane na kolanach szczekały i syczały za nimi, a pozostali pasażerowie wrzeszczeli. Charlie po trzech popchniętych osobach przestał przepraszać. Nie obejrzał się nawet w chwili, gdy potrącił kobietę z kolorowymi włosami, trzymającą malutką klatkę z kanarkiem. Ptaszyna rozpoczęła swawolny, beztroski lot po całym wagonie, który wypełniła panika.

Członkini Xiuying wpadła z impetem w drzwi na końcu wagonu. Jak się okazało, ten łączył się już z kabiną konduktora, nie było żadnej drogi ucieczki. Charlie wyskoczył tuż za nią w chwili, gdy zdesperowana nastolatka rozpoczęła wspinaczkę po zardzewiałej, ledwo trzymającej się ściany drabinie. Prowadziła na dach rozpędzonego pociągu. Charlie nie dawał jednak za wygraną. Zatrzasnął drzwi przed ciekawskimi spojrzeniami, sięgnął do długiego rękawa bielutkiej, delikatnej sukienki. Dziewczę, tracąc równowagę, przechyliło się, zaraz odwzajemniła się kopnięciem prosto w brzuch. Mężczyzna uderzył z hukiem o barierkę. Metal wbił mu się w plecy, jęknął nikle z bólu. Członkini spadła tuż obok, przybrała pozę kota. Miała na sobie buty na wyższym koturnie. W innych okolicznościach przyznałby jej punkt za zwinność.

Czarnowłosa wyciągnęła zza paska przymocowanego do uda nóż. W oczach Charliego zadrżał błysk. Nie była to iskra strachu. Determinacja zadrżała, a palce zacisnęły się na pistolecie. Dziewczyna nie ociągała się z pierwszym zamachem, Charlie sparował go — ujął kościsty, porcelanowy nadgarstek w ucisk. Wykręcił dłoń nastolatki, a pisk rozniósł się w chaosie pokonywanych kilometrów. Przecinane powietrze świszczało w uszach, dudnienie pociągu wbijało w trans, wiatr rysował nikłe rumieńce wysiłku. Sztylet wypadł z dłoni. Nie powstrzymało to desperackich ambicji kobiety, która wymierzyła uderzenie kolanem.

Ta walka była skazana na straty. Dziewczyna wyplątała się z ucisku Charliego w chwili, gdy ten pisnął niemęsko oraz wypadł na barierkę. Promieniujący ból zrosił w oczach łzy, a świat wokoło zmienił się w nijak znaczącą plamę. Oddychając ciężko, nie zwrócił uwagi na otwierające się drzwi, przez które wypadł Xiao oraz Shiyun. Za nimi przepchał się zdyszany ochroniarz. Gdy zorientowali się w sytuacji, członkini Xiuying była już na szczycie drabiny.

Blondyn, oniemiały i przerażony, doskoczył do Charliego, a Zhang rozpoczęła wspinaczkę po niepewnych stopniach drabinki.

— Żyjesz? Dźgnęła cię? Bardzo krwawisz? — szepnął drżącym tonem Xiao, kucając obok kulącego się z bólu Wilsona.

Charlie pokręcił głową, zaciskając powieki, aby nie wypuścić żadnej łzy.

— Nie.

— To co? — Ujął go za ramię.

Charlie wypuścił z płuc nagromadzone powietrze.

— Jaja. Kopnęła mnie w jaja.

Barbarzyńskie zagranie, ale nie dało się ukryć, że skuteczne — pomyślał Vincent, wzdychając z utrapieniem.

Poklepał go pokrzepiająco po ramieniu, po czym pomógł podciągnąć się na proste nogi. Gdy się odwrócił, ich ochroniarz ściągał Shiyun za biodra z chwiejnej drabinki, samemu się wspiął. Nie musieli długo czekać, żeby mężczyzna zaraz odwrócił się w ich stronę, kręcąc z utrapieniem głową.

— Zniknęła.

            Jadeitowy Pałac okazał się o wiele mniej przyjemnym miejscem, kiedy po korytarzach roznosiły się wrzaski.

— To było skrajnie nieodpowiedzialne! — wrzeszczał już drugą godzinę Tiankuo, krążąc nad Xiao niczym sęp polujący na ofiarę.

Członkini Xiuying nie stanęła więcej na drodze. Ochroniarze zaczęli przeszukiwać wszystkie wagony, jednak ślad rozpłynął się po delikatnej dziewczynie o smoczym zapale. Do Szanghaju dotarli w spokoju, a gdy tylko wyszli na peron, od razu otoczyła ich ochrona z Yijing. Xiuying nie zastawiło żadnej pułapki, a wierząc szefowi ochrony, nikt ich nie śledził. Na wszelki wypadek wracali do pałacu okrężną drogą przez zatłoczone centrum Szanghaju, aby zgubić potencjalny ogon.

O ich małym wypadzie dowiedziała się reszta rodziny. I nie była z tego powodu specjalnie zadowolona.

Xiao siedział na kanapie w jednym z głównych pomieszczeń na parterze. Tuż obok marudziła pod nosem Shiyun. Nie zdążył dobrze odetchnąć po powrocie, a już przyszywana rodzina oddelegowała Charliego na górne piętro — mieli do przeprowadzenia rodzinną konfrontację. Wilson posłusznie ruszył do pokoju.

Cała ich trójka momentalnie poczuła się jak skarceni i złapani na swawolnej beztrosce nastolatkowie.

Tiankuo przystanął przed kuzynostwem, nawet nie spojrzał za Charliem. Za nim niezręczną ciszę podsycali Mingxia, Zirui oraz Dongyang, a w bujanym fotelu pod oknem babka Ping, zupełnie niewzruszona, szydełkowała jakąś serwetkę.

Tyczkowaty, niski wujek podparł ramiona na biodrach, patrząc w ich stronę wyzywająco.

— Naprawdę rozumiem takie głupie wymysły ze strony Shiyun. Ona była zbyt wyzwoleńczo wychowywana przez niekompetentną matkę — warknął Tiankuo, a Mingxia wzburzyła się nieznacznie na te słowa. Zatrzymał ją Zirui, podtrzymując za łokieć. Tiankuo odwrócił się do Xiao. — Ale, że ty dałeś się na to namówić? Ty, Xiao? Wychowywany przez Chaoxianga?

Blondyn prychnął arogancko pod nosem, podpierając brodę na nadgarstku.

— A co to ma za znaczenie?

Tiankuo wybałuszył oczy, nie dowierzając.

— Nie wiesz, czym się różni bycie wychowanym przez Chaoxianga, a jego siostrę?

Xiao wzruszył ramionami.

— Różnica może tkwić jedynie w tym, że ja jestem bardziej chory psychicznie niż ona.

Shiyun zaimponowała ta riposta. Mimo dramatycznego napięcia dziewczyna roześmiała się głupkowato, wyciągając dłoń w stronę Vincenta po piątkę. Blondyn przybił ją sprawnie, uśmiechając się zwycięsko.

Tiankuo poczerwieniał z nerwów. Gdyby byli w kreskówce, zapewne z uszu zaczęłaby uciekać para, a kwadratowe szkiełka okularów popękałyby drastycznie. Zhang jedynie wysunął oskarżycielski palec.

— Jesteście dorośli. A zachowujecie się jak gówniarze.

Xiao rozłożył beztrosko ramiona.

— Właśnie. Jesteśmy dorośli. I będziemy robić, co nam się żywnie podoba.

— Nie, mój drogi. Znasz zasady pałacu i masz... — zaczął, jednak Xiao wszedł w słowo, wstając z kanapy.

— I mam je w dupie. Są uwłaczające. Ustalił je Chaoxiang, bo to pieprzony megaloman, który musi trzymać na smyczy nawet najbliższych — syknął naprzeciw przybranego wujka. Tiankuo był tylko nieznacznie niższy niż przeciętni Azjaci, a Xiao był wybitnie wysoki. Pierwszy raz dobitnie to odczuł w Ameryce, ponieważ był raczej klasyfikowany jako przeciętny. — Nie mów mi, że zachowałem się jak gówniarz, ponieważ pomyśleliśmy o wszystkim. Wzięliśmy ochronę, ukrywaliśmy tożsamość i nie wychylaliśmy się z tłumu. Gdyby nie Xiuying, nawet byś nie wiedział, że gdziekolwiek byliśmy.

Tiankuo zacisnął pięści tak mocno, że pobladły mu kostki. Jego wściekłość i frustracja jeszcze bardziej zadowalały Vincenta.

— Sam powiedziałeś: gdyby nie Xiuying. Zdajesz sobie sprawę, że mamy największe zagrożenie z ich strony od ostatnich dwudziestu lat? Ta potyczka mogła skończyć się gorzej — syknął Tiankuo.

Najwidoczniej napięcia nie wytrzymała Shiyun, ponieważ, tak samo jak Vincent, nagle podniosła się z miejsca, przystanęła u boku swojego kuzyna.

— Ale czego nie rozumiesz? Nic się nie stało. Poradziliśmy sobie, bo jesteśmy dorośli i wiemy, co robić w radykalnych sytuacjach. Jestem w stanie się założyć o mały palec, że Xiao przeżył przez cały rok więcej sytuacji zagrażających życiu niż ty przez całe życie — fuknęła, kipiąc ze złości. Wujkowi najwidoczniej nie spodobało się, że dziewczyna się odezwała, ponieważ wywrócił drażniąco oczami.

— Nie wtrącaj się, kiedy mężczyźni rozmawiają, dziewczynko.

Xiao przymknął powieki, słysząc w uszach tykającą bombę. Nie musiał nawet spoglądać na Shiyun, aby domyślić się widoku poczerwieniałej ze złości szyi oraz uszu, furii wymalowanej w oczach oraz zaciśniętych zębów.

Shiyun popchnęła kuzyna na bok, stanęła twarzą w twarz z wujkiem.

— Żaden fagas z parówką między nogami i kompleksem władzy nie będzie mi mówił, co mam robić.

— A właśnie, że będę. Gdy nie ma Chaoxianga, jestem najstarszym mężczyzną w domu. Powinnaś się do mnie odzywać z odpowiednimi honorariami.

Shiyun roześmiała się kpiąco. Złożyła ręce jak do modlitwy, pochylając się w jego stronę.

— To takie urocze. Myślisz, że będziesz drugim Chaoxiangiem?

Tiankuo zacisnął powieki. Drżał z nerwów. Xiao zauważył to, ujął kuzynkę, aby odciągnąć ją od ogniwa kłótni. Shiyun się wyrwała, fukając na niego.

— Przyprowadzam cię do porządku, drogie dziewczę.

Shiyun wyszczerzyła zęby w głupkowatym uśmiechu.

— Pierdol się.

— Shiyun! — wrzasnął Zirui, do tej pory milcząco-analizujący sytuacje surowym wzrokiem. Obrzucił córkę ostrzegającym spojrzeniem. — Zważaj na słowa.

Różowowłosa dopiero teraz zeszła na ziemię. Zauważyła, że wkradła się na czarną listę największego wyznawcy Chaoxianga, jaki mógł zamieszkiwać Jadeitowy Pałac. Było tak prawdopodobnie dlatego, że gdyby w tym momencie Chaoxiang umarł, Tiankuo byłby najlepszym wyborem na następnego władcę. Przez dekady władza w Yijing przekazywana była z ojca na najstarszego syna. Kobiety nie mogły objąć szefostwa. Chaoxiang nie posiadał rodowitego dziedzica — miał Xiao, ale Xiao nie był jego rodzonym dzieckiem. Nie nosił nazwiska Zhang, nie mógł objąć władzy. Takowe nosił jednak Tiankuo, który był trzy miesiące starszy od Dongyanga. Wujaszek Dongyang mógłby być desperackim wyborem Chaoxianga. Nie nadawał się na władcę, sam jej nawet nigdy nie pragnął.

Możliwe, że ta zbliżająca się władza sprawiała, że w Tiankuo budził się kompleks przewagi i wielkości. Chciał na każdym skrawku codziennego życia uświadomić wszystkim, że jest tanią podróbką Chaoxianga. Pochłaniał jego cechy charakteru, ambicje i poglądy niczym tania gąbka.

Shiyun wzruszyła bezsilnie ramionami, unosząc oczy do sufitu.

— Tak się właśnie z wami rozmawia — mruknęła, odwracając się w stronę drzwi.

Tiankuo spojrzał za nią z wyższością.

— Nikt cię nie prosił o zabranie głosu.

Shiyun odwróciła się w progu, krzywiąc się bezsilnie.

— A ciebie o bycie skończonym dupkiem.

Mężczyzna chciał jeszcze coś odpowiedzieć, jednak Shiyun zniknęła za ciężkimi drzwiami. Tuż za nią ruszył zdesperowany Zirui, który nie był wielbicielem mizoginistycznych poglądów Chaoxianga i dyktatury Tiankuo. Xiao nie martwił się o kolejny spór za ścianą.

Odwrócił się z obrzydzeniem wyrysowanym w oczach. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, kiedy starszy, mimo tak drastycznej różnicy wzrostu, patrzył na niego z przewagą i wyższością. Vincent aż prychnął rozbawiony.

— Tak samo zachowywaliście się, kiedy byliście dziećmi. Wtedy tak desperacko pragnęliście wolności i normalności. Dalej tego chcesz, Wang Xiao?

— Cholernie — wycedził przez zęby, uśmiechając się arogancko, jednak z nutą drażliwej dumy.

Tiankuo wbił mu oskarżycielski palec w pierś.

— Nie doceniasz tego, co dał ci Chaoxiang. Jeżeli tak bardzo chcesz żyć normalnie, to wypierdalaj stąd! Zobaczymy, jak długo wytrwasz w normalnym świecie bez nogawki ojca! — wrzasnął wściekle. Babka Ping przestała na moment dziergać, spojrzała w ich stronę, a jej wzrok przypominał urazę w związku z wyłączeniem tysięcznego odcinku ukochanej telenoweli. — Gdyby Chaoxiang usłyszał, co wyprawiasz, nie byłby tak dobroduszny. Czy on w ogóle jest świadom tego, że sprowadziłeś do pałacu jakiegoś brudnego Amerykańca?!

Dopiero w tej chwili krew zawrzała w żyłach Vincenta. Podobnych dyskusji i kłótni w życiu przeżył miliony. Reprymendy dostawał od Chaoxianga, Tiankuo, czasami trochę delikatniejsze od Mingxii i Dongyanga. Gdy był dorosły, gdy spał jeszcze z misiem pod poduszką lub gdy zapuszczał pierwszego wąsa. Za każdym razem słyszał, że nie doceniał ogromu poświęcenia, jaki podarował mu Chaoxiang.

Tylko że nigdy nie prosił się o zniszczenie życia. Wolałby zamarznąć na śmierć jako porzucone niemowlę niż wychowywać się w świecie ułudy, krwi i zapachu śmierci.

Xiao ujął mocno palec wujka, o mało nie złamał lichej kości w dłoni. Tiankuo nawet nie mruknął z bólu.

— Odpieprz się od Charliego.

— Twój ojciec by cię zamordował, gdyby dowiedział się, że w łożu masz mężczyznę.

— To. Nie. Jest. Mój. Ojciec.

— Wystarczy! — wtrąciła się Mingxia, odsunęła od siebie mężczyzn na długość własnych ramoin. Nie rozdzieliła rzucającego wyzwanie spojrzenia, które wymieniali. Dlatego też ujęła delikatne, chude ramiona Xiao, odwróciła go w swoją stronę. — Starczy, naprawdę. Xiao, powinniście byli nam powiedzieć, że się gdzieś wybieracie. Nikt by wam tego nie zabronił. Tiankuo. — Z tymi słowami odwróciła się w stronę kuzyna. Spojrzała złowrogo. — Nie zapominaj się. Nie rządzisz tutaj nikim.

Tiankuo chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak wymamrotał bliżej nieokreślone przekleństwo pod nosem, podkurczył ramiona, po czym ruszył twardym krokiem do drzwi. Wszyscy bacznie odprowadzali go wzrokiem, słuchając, jak wyklinał najbliższą rodzinę pod nosem, nie szczędził najgorszych gróźb i obelg. Mingxia zacisnęła powieki, odliczyła do trzech w głowie, przez cały czas gładząc uspokajająco spięte ramiona blondyna.

Gdy drzwi trzasnęły, wszyscy wypuścili nagromadzone w płucach wdechy. Napięcie stopniowo opadało, a nerwy puszczały ściągnięte wściekłością mięśnie. Wszyscy oglądali się po sobie w oczekiwaniu, aż ktoś zdecyduje się przełamać tę tragiczną chwilę.

Na odwagę zebrała się babcia Ping, która zabujała się na fotelu i wróciła do szydełkowania z westchnieniem na wargach.

— Wszyscy mężczyźni w tej rodzinie to skończeni durnie.

Continue Reading

You'll Also Like

238K 55.7K 160
gdzie chanyeol to brzydki chłopiec piszący dziennik, a baekhyun to ten, który jako jedyny chciał się z nim zaprzyjaźnić >>> ©xjunsu | 2017...
484K 73.5K 81
Współtwórca : @spacedeerlu Gatunek : komedia, romans, fluff Paring główny : Hunhan Paring poboczny : Chanbaek Ilość rozdziałów : 72 Stan opowieści :...
86K 8.7K 32
taehyung to przykładny student drugiego roku historii sztuki, a w nocy - chłopak w kabaretkach i podartych shortach ze zdartym czarnym lakierem na pa...
318 92 17
Seoho od kilku miesięcy chodzi do kwiaciarni po kwiaty dla swojego przyjaciela, który wiecznie go prosi o taką przysługę. Niestety chłopak spotyka ta...