White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

23. Lęk

121 17 7
By Anonimowaok

Hongjoong spędził jeszcze trochę czasu na mieście po pracy. Pragnął wykorzystać sprzyjający nastrój oraz motywację do zrobienia rzeczy, na jakie zazwyczaj nie miał czasu. Wybrał się do hipermarketu na podstawowe zakupy do domu, o które prosił go Minjae od jakiegoś tygodnia, a dodatkowo rozejrzał się w drogerii za jakimiś kosmetykami. Zjadł sobie także obiad w jednej z knajp, czego nie robił często, więc było to dla niego nie lada wydarzenie, choć tak naprawdę była to zwykła, trochę za droga sałatka z kurczakiem. Pospacerował trochę pomiędzy sklepami, pooglądał książki w księgarni i wypił dużego shake'a karmelowego, który był tego dnia na promocji w jednym z fast-foodów. Wydawało się, że to był dzień idealny. Ponadto, wciąż w jego głowie tliły się słowa Parka i czuł przypływ bliżej nieokreślonych, ale silnych emocji. Była to mieszanka podekscytowania, speszenia oraz miłego łaskotania ego, które chyba znajdowało się gdzieś w brzuchu. Patrząc na to, jak skromną garstką ludzi otaczał się Hong, rzadko również otrzymywał komplementy, a to było zawsze przyjemne uczucie. Zwłaszcza od kogoś takiego jak Seonghwa. Ten zawsze spoglądał na niego z uznaniem, co cholernie mu schlebiało, jako że wciąż czuł się tylko jako student, dzieciak, który zamieszał się w inny świat, ale świat, którego smak był niezwykle uzależniający. Podobnie jak wzrok bruneta, jeśli miałby być szczery. Nie powinien nawet o tym myśleć. Nie powinien w ogóle postrzegać go w innych kategoriach niż pracodawcę. Przyjaciel to już było zbyt wiele. Ale czy miał na to jakikolwiek wpływ?

Ściemniało się już, kiedy wybierał się na przystanek autobusowy. Wuj dzwonił do niego, upewniając się, czy pojawi się wkrótce w domu, czy znów zamierza budzić go w środku nocy, bo wybrał się gdzieś ze znajomymi z pracy. Ten wywrócił oczami, ale powiadomił go, że pojawi się w ciągu godziny. Jako, że był dzień powszedni, to w okolicy wcale nie było tłumów. Na dodatek dzielnica, w jakiej się znajdował nie należała do turystycznych i autobus odjeżdżał z osiedla, na którym stały głównie bloki mieszkalne. Zdecydował się na komunikację miejską zamiast taksówki, bo nie przepadał za jazdą sam na sam z kierowcą. Niekulturalnym było przy nim nasunąć słuchawki i Hong zawsze czuł się skrępowany, jakby każdy jego ruch był monitorowany. Poza tym pogoda wieczorem była całkiem przyjemna, a nieznośny upał ustąpił przyjemnemu chłodowi, więc przejście się tych kilkuset metrów nie stanowiło dla niego problemu. 

Idąc, zauważył jakby błysk za sobą, a przez to że słuchał muzyki, niekoniecznie wiedział, co dzieje się dookoła. Z rozsądku wyłączył lecącą piosenkę, a sprzęt zsunął na szyję. Przyspieszył kroku, wchodząc między bloki, gdyż tędy szybciej mógł dotrzeć na przystanek. W pewnym jednak momencie naszło go niepokojące wrażenie, że ktoś go śledzi. Ciche odgłosy mogły być równie dobrze wynikiem liści poruszanych przez wiatr, czy chociażby kota kryjącego się w rosnących obok krzakach. Niemniej, trochę przewrażliwiony na tym punkcie, był przekonany, że to nie to. Wziął telefon i uniósł go do góry, włączając przednią kamerkę. Lekko ją odchylił, tak by dostrzec, co jest za jego plecami i serce mu omal stanęło, kiedy czyjaś sylwetka przemknęła jakieś dziesięć metrów za nim. Powtarzał sobie, że to jeden z mieszkańców, naokoło są latarnie i bloki, więc nic nie może mu się stać. Tak czy siak, nie umiał powstrzymać głośno bijącego serca oraz płytkiego oddechu. 

Po minucie było jasne, że nie jest sam i ktoś cały czas za nim idzie. Niemalże biegł, wykręcając już numer do kogoś, tak jak pokazywano w różnych poradnikach. Zanim jednak rozpoczął połączenie, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Nogi pod nim zmiękły, gdy został odwrócony, a przed sobą ujrzał Sungho. Próbował złapać oddech, by nie wpaść w panikę. To tylko stary znajomy, nic nie mogło mu się stać. 

Uspokój się, Joong. 

Uspokój. 

- Wreszcie się widzimy sam na sam. I wreszcie nie ma przy tobie tego gnoja.- wysyczał przez zęby.

- Cz-cześć. Wiesz, ja nie mogę gadać, zaraz odjeżdża mój autobus.- wycedził, tracąc całą pewność siebie, jaką miał kiedy ostatni raz ze sobą rozmawiali. 

- To pojedziesz następnym.- szarpnął go za rękę, którą Hongjoong natychmiast wyrwał. Zaczął powoli cofać się do tyłu i nerwowo rozglądać, by sprawdzić czy nieopodal nie ma kogoś, kto mógłby mu pomóc.- Kogo tak szukasz wzrokiem? Porozmawiajmy. Dlaczego ode mnie uciekasz?  Gdy ostatnio cię wołałem, wyglądałeś jakbyś się mnie wstydził.

- Nie... po prostu byłem roztargniony.- wydukał, nie do końca wiedząc, co mówi. Wciąż miał nadzieję, że ktoś będzie akurat przechodził, ale było przerażająco cicho. 

- Boisz się mnie. Widzę to.- prychnął, jakby zadowolony z tego faktu. Zrobił krok naprzód, przez co Hong cofnął się jeszcze bardziej. Wtedy wyższy mężczyzna pchnął go z całej siły na ścianę budynku, a był tak wściekły, jak jeszcze go Kim nie widział. Stał nad nim, jedną ręką wciąż wciskając go w zimny mur. Dwudziestolatek powinien się bronić, ale nie potrafił. Miał wrażenie, że brakuje mu powietrza, że się dusi, że nie panuje nad tym co się z nim dzieje. Cholernie się go bał, bo ten człowiek był absolutnie nieobliczalny.- Dlatego chciałeś zerwać znajomość? Teraz się uganiasz za nim? Lecisz na pieniądze, jak zwykła dziwka?!

Zamachnął się i uderzył go z otwartej dłoni w twarz. Hongjoong był w szoku. Krzyknął bardziej ze strachu niż z bólu. Nie zdobył się na nic więcej. Tamten już się przymierzał, aby jakoś go za to ukarać, uciszyć, ale nie zdążył, bo oboje usłyszeli szczekanie psa rozlegające się echem pomiędzy budynkami. 

- Co tu się dzieje?!- oburzyła się jakaś kobieta, a Joong wykorzystał rozproszenie Sungho i podniósł torbę, którą upuścił, po czym pobiegł przed siebie jak najszybciej tylko potrafił, potykając się o własne nogi. Nie zatrzymywał się, czując, że tamten będzie starał się go dogonić. Dostrzegł na rogu jakiś lokal, który był wciąż otwarty i nawet się nie zastanawiając, wszedł do niego, od razu szukając toalety. 

Dopiero gdy znalazł się w kabinie, cały drżąc z emocji, osunął się na podłogę i poczuł, że ogarnia go jakaś histeria, której nie był w stanie tłumić. Zalał się łzami, przyciągając kolana pod brodę, po czym siedział tak kolejny kwadrans, aż wreszcie zdołał wyciągnąć swój telefon. Miał dwie osoby, do jakich mógł teraz zadzwonić. Do wuja nie mógł zadzwonić, więc zostawał mu jedynie Seonghwa. Trzęsącymi się palcami trzymał komórkę przy uchu, mając nadzieję, że ten odbierze. Nie miał żadnej innej alternatywy. 

- Hej Hongjoongie, co tam?- usłyszał ciepły ton głosu bruneta, ale sam nie wiedział co powiedzieć. Głos ugrzązł mu gdzieś w gardle, więc do Hwy dochodziły tylko stłumione łkania. Ton Parka natychmiast spoważniał.- Hong? Co się stało? Gdzie jesteś?

- Prze-przepraszam, że dzwonię, ale mógł-mógłbyś... Mógłbyś może po mnie przyjechać? Proszę?-  spytał, zalewając się wstydem. Nie chciał mu przeszkadzać, narzucać się, wywabiać z domu o tej porze, ale nie wyobrażał sobie teraz sam wyjść na przystanek. Nie wyobrażał sobie wychodzić samemu na ulicę. Był pewny, że on tam gdzieś czeka.- Jeśli to nie kł-opot.

- Podaj mi adres, albo jakąkolwiek wskazówkę, zaraz wsiadam do auta. Jestem w windzie.- 

- To jakiś klub, albo bar. Nazywa się "Magnolia".- 

- Czekaj tam na mnie. Będę za dziesięć minut.-

Wprawdzie nawigacja pokazywała dwadzieścia, lecz to niespecjalnie interesowało Seonghwę. Nie miał pojęcia co się wydarzyło, ale łzy Hongjoonga nie zapowiadały nic dobrego. Wiedział, że nie powinien był puszczać go samego. Skrycie czuł, że ma to związek z tamtym gościem i gdyby tylko go jeszcze raz spotkał, to nie ręczył by za siebie. 

Zignorował kilka znaków ograniczających prędkość, ale dotarł na miejsce w osiem minut i dwadzieścia-cztery sekundy. Zaparkował gdziekolwiek i wpadł do środka, rozglądając się za dwudziestolatkiem. Nie dostrzegał go ani przy barze, ani wśród klientów bawiących się na parkiecie. Instynktownie pomaszerował do łazienki, co okazało się trafionym wyborem, ponieważ Kim siedział w rogu z oczami zaczerwienionymi od płaczu. Dla Parka był to widok niesamowicie łamiący, zwłaszcza po dniu, kiedy nieustannie się uśmiechał i jeszcze sam przyznał, że ma szczególnie dobry humor. Dostrzegł jednak ulgę na jego twarzy zaraz po tym jak zauważył go w progu. 

- Matko Joong...- ukucnął tuż obok niego, podając opakowanie chusteczek. Chłopak był okropnie zawstydzony tą sytuacją, lecz obecność Hwy go zdecydowanie uspokajała.- Powiesz mi, co takiego się stało? 

- On mnie śledził i...- zaczął, ale nie skończył. Seonghwa dostrzegł ślad na jego policzku, który bardzo często widywał u Sana, zaraz po tym, jak ten otrzymał od przeciwnika solidny cios. Złapał Hongjoonga delikatnie za żuchwę, dokładniej się przyglądając. 

- Musisz to zgłosić na policję.- nieczęsto bywał aż tak stanowczy, ale tu nie chodziło o błahą sprawę. Ten wariat mógł okazać się naprawdę niebezpieczny. Ktoś taki nie powinien chodzić wolno po ulicy.- Zadzwoń do wujka, że dziś nocujesz u mnie. 

- Nie, ja muszę wrócić do domu, ja mówiłem, że za godzinę będę i...-

- Nie ma mowy. Zna twój adres, może tam przyjść jutro rano, albo każdego innego dnia. Śpisz dziś u mnie, a jutro pojedziemy z tym na komendę.- pomógł mu wstać i zgarnął z podłogi jego rzeczy, zarzucając sobie torbę na ramię. Oboje poszli do wyjścia, a przy barze Seonghwa kupił mu jeszcze butelkę coli, aby się czegoś napił. 

Posadził Hongjoonga na przednim fotelu, wrzucając resztę do bagażnika. Rozejrzał się po okolicy, sprawdzając, czy tamten psychopata się tu jeszcze nie kręci. Szczerze liczył na tę konfrontację. Na jego szczęście, Hwa nie spostrzegł nigdzie Sungho, więc zajął miejsce za kierownicą. Uniósł łagodnie kąciki ust, widząc jak Joong nieśmiało popija napój, a następnie sam zapiął pasy. Tym razem jechał odrobinę wolniej oraz bezpieczniej niż poprzednio. Podczas parunastu minut drogi, Kim zdołał trochę ochłonąć. Nawet uśmiechnął się, widząc jak mężczyzna włącza album, który mu niedawno polecił. Emocje stopniowo opadały i Hong był niezmiernie wdzięczny Seonghwie, że ten zgodził się przyjechać. 

W progu apartamentu powitał go Kot, który jakby wyczuł, że coś jest nie tak, ponieważ zaczął się przymilać do Honga oraz łasić, mrucząc przy tym rozkosznie. Sam wprosił się chłopakowi na ręce, domagając się pieszczot, uznając siebie za główną atrakcję tego mieszkania. Hwa zaśmiał się, ponieważ ten nigdy w stosunku do niego nie był aż tak czuły, lecz w tym przypadku, musiał mu to wybaczyć. 

- Możesz zająć sypialnię, a ja zdrzemnę się na kanapie. Pościeliłem już wcześniej łóżko, więc wszystko jest gotowe. Z garderoby możesz wyjąć coś do przebrania, a wszystkie kosmetyki w łazience traktuj jak swoje. Mam też zapasową szczoteczkę. Generalnie, czuj się jak u siebie.- wyjaśniał starszy, wędrując do kuchni, aby zaparzyć przyrządzić im ciepłe kakao.

- Nie, ja się zdrzemnę w salonie. Pan Kot mi potowarzyszy.- pocałował zwierzaka w czubek głowy, na co tamten najpierw się skrzywił, ale potem musnął pyszczkiem brodę Kima. 

- Możesz wybrać jakiś film do obejrzenia, albo grę planszową, chyba że wolisz odpocząć lub od razu iść spać.- zaproponował mężczyzna, spoglądając jak ten bawi się ze zwierzakiem z najszczerszym uśmiechem na swoich ustach. Znacznie bardziej mu pasował niż strach, który widział wcześniej.

Obejrzeli wspólnie jedną część Avatara, lecz praktycznie żaden nie pamiętał, co działo się w filmie. Hongjoong był za bardzo pochłonięty piciem oraz jedzeniem, które znosił mu Park oraz, i chyba przede wszystkim, oferowaniem swojej atencji Kotu, który był niezadowolony, gdy wzrok dwudziestolatka padał częściej na ekran niż jego puchaty brzuch. Seonghwa za to nie mógł powstrzymać się od obserwowania Honga, który czuł się tutaj coraz bardziej swobodnie. Po dwóch godzinach wrócił mu zarówno cięty język, jak i poczucie humoru.

Jednak tuż przy rozpoczęciu drugiej części, Hongjoong wydawał się coraz bardziej ospały. Nie kontrolował, kiedy jego głowa opadała na boki i w ostatniej chwili powstrzymywał ją, by ta nie wylądowała na ramieniu starszego. W pewnym momencie jednak przegrał tę wojnę, a brunet poczuł jak niewielki ciężar spada na niego. Joong leżał z lekko rozchylonymi ustami, ubrudzonymi czekoladą oraz zamkniętymi powiekami, które przyozdabiały całkiem długie, kładące się po policzku rzęsy.

Hwa siedział tak, nie poruszając się praktycznie o milimetr, przez kolejne pół h, czując na sobie osadzające spojrzenie swojego zwierzaka. Nie miał serca budzić Joonga, ale cała ręka zdążyła mu już zdrętwieć. Postanowił więc chwycić dwie najbardziej miękkie poduszki z kanapy i powoli zsunął na nie głowę chłopaka. Przyniósł z sąsiedniego pokoju duży granatowy koc, którym przykrył młodszego od stóp, po sam czubek brody. Pan Kot wykorzystał okazję i zwinął się w kłębek na brzuchu Honga, uważając to chyba za nowe ulubione łóżko.

- Dobranoc.- powiedział cicho, zbierając brudne naczynia. Poruszał się na palcach zanosząc to wszystko do kuchni, a następnie zgasił światło, samemu udać szykować się do snu.

Continue Reading

You'll Also Like

953K 21.8K 49
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
1.3M 58.3K 104
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
1.7M 88.4K 43
"you still sleep with a plushie?" "his name is shiber." in which san has trouble sleeping and wooyoung loses a bet. warnings: some triggering themes...
2.9M 168K 93
"Uniform? Clothes are 100% off when you work for me." #1 in ff © sujinniie 2018 ✓ © sujinniie [REWRITTEN] 2020-2021 ✓