Still Into You (Into You #1)

By Ma__ak

59.2K 2.1K 242

Byłabyś w stanie pracować z kimś, kto jest twoim przyjacielem i wieloletnim obiektem westchnień? Stella Jenki... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Epilog
Podziękowania
Forever Into You
Nowa książka

Rozdział 10

1.6K 58 0
By Ma__ak

Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście w weekend!

Jednak nie wypiłam tak dużo, jak myślałam. Kiedy porządnie się wyspałam, zjadłam dobre śniadanie i popiłam je gorącą herbatą doszłam do wniosku, że w sumie to mogłabym wypić więcej.

Zaraz jednak karciłam się za takie myśli, bo wracałam do randki, którą zorganizował Michael. Jego pomysłowość absolutnie mnie oczarowała, a potem było już tylko lepiej. Rozmawialiśmy o gwiazdach, wymieniajac się niedokładną wiedzą na temat poszczególnych konstelacji. Kiedy już wyczerpaliśmy nasze płytkie źródła zaczęliśmy rozmawiać na takie typowe tematy, które porusza się na pierwszych randkach - wiek, ulubione jedzenie, kolor, żeby skończyć na największym marzeniu.

Przez cały wieczór blondyn pilnował, żebym nawet na chwilę nie poczuła się zaniedbana. Dolewanie wina było największą oznaką troski, ale momenty, w których proponował mi pożyczenie swojej marynarki lub podłożenie koca pod plecy też były przyjemne.

Jego towarzystwo w ogóle było przyjemne.

I - chociaż to wszystko rysowało w mojej głowie obraz idealnego faceta - nawet Michael nie był w stanie w pełni wyprzeć z moich myśli Trevora. Z każdym jego gestem przed oczami pojawiał mi się brunet. A zaraz po nim Heather, która pomiatała nim na lewo i prawo.

Szłam do biura z szerokim uśmiechem na twarzy. Czułam napływającą do twarzy krew za każdym razem, gdy tylko pomyślałam o swojej wczorajszej randce. Przywitałam się z Zoe, a potem weszłam do gabinetu.

Trevor siedział przy swoim biurku, przygryzając długopis. Błękitne tęczówki intensywnie wpatrywały się w ekran wielkiego komputera.

- Cześć - uniósł na mnie spojrzenie. Wydawał się rozkojarzony. - Wpadłam, tak jak prosiłeś. - Przyjaciel kilka razy klinął myszą, pokazując brodą krzesło na przeciwko niego.

- Siadaj - posłusznie wykonałam jego polecenie. Przyjaciel podniósł się z krzesła i oparł biodra po mojej stronie biurka. - Pamiętasz, jak mówiłem, że zbliża nam się następna delegacja?

Oczywiście, że pamiętałam. Prawda była taka, że Trevor wspominał coś o wyjeździe, a potem to ja musiałam mu przypominać, że w ogóle cokolwiek mówił. Jeśli spodziewałam się zapomnieć o jakimś, pisałam o nim w kalendarzu. Ale chyba nikt nie byłby w stanie zapomnieć o podróży służbowej do Las Vegas.

Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Z twarzy przyjaciela zniknął grymas, zastąpiony przez szeroki uśmiech. Niebieskie oczy lśniły z radości, a zmarszczki w ich kącikach dodawały mu szczerości. Musiał mieć dla mnie naprawdę dobrą wiadomość.

- Lecimy do Vegas, jutro. Co ty na to? - uniósł pytająco brew, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Przeciwnie. Miałam wrażenie, że za kilka sekund rozniesie na kawałki mocno zarysowane policzki Trevora.

Radość prawie eksplodowała w moim ciele. Usta same rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a niekontrolowany pisk wydostał się z mojego gardła. Zarzuciłam Trevorowi ręce na szyję zamykając go w uścisku. Jego śmiech uwolnił ciepło w okolicy mojego żołądka.

- Na ile?

- Weekend? Tydzień? - Trevor wciąż szeroko się uśmiechał.

Trochę zaskoczyło mnie to, że powiedział na ile dokładnie jechaliśmy. Mój przyjaciel był niesamowicie skrupulatny, jeśli chodziło o planowanie służbowych wyjazdów - znał hotel i okolicę dookoła niego. Wiedział, w której restauracji powinniśmy jeść, jak dostać się na spotkanie z klientem, a poza tym zostawiał chwilę na zobaczenie fajniejszych miejsc danego miasta.

- To nie wiesz? - zapytałam odsuwając się odrobinę od niego. Ręce przyjaciela wciąż spoczywały na moich plecach.

- Jedziemy załatwić biznes z Brycem, a potem jesteśmy wolni. - Drugą część zdania wyszeptał prosto w moje usta. Ciepły oddech Bruneta owiał mój podbródek i wargi.

Chciałam go pocałować. Chciałam, żebyśmy mogli wrócić do tego, co było kilka dni wcześniej u niego na biurku. Potrzebowałam jego dotyku. To jak blisko siebie staliśmy w tamtej chwili wcale nie ułatwiało mi sytuacji.

Służbowy wyjazd był doskonałą okazją do spędzenia z nim czasu sam na sam. Załatwienie biznesów zajmie nam raptem kilka godzin, a później zostaniemy we dwójkę - bez Heather, Zoe, ochroniarza budynku. W innych miastach ryzyko spotkania kogoś znajomego spadała, bo nawet jeśli mieliśmy kolegów czy koleżanki z branży to oni też jeździli w delegację, a Stany w końcu są wielkim krajem.

W euforii spodowanej wyjazdem zapomniałam, że jutro miałam iść na lunch z Michaelem. Wciąż uważałam, że po ostatniej randce powinniśmy spotkać się jeszcze raz. Chciałam spędzić z nim więcej czasu, głównie po to żeby przekonać się, że to nie była zasługa wyłącznie wina i bez niego też tak dobrze spędza mi się z nim czas.

Wzrok Trevora płynnie zjechał z moich oczu na usta. Dopiego, kiedy to zobaczyłam, zorientowałam się, że przygryzałam wargę. Brunet uwolnił ją kciukiem z moich zębów.

- O czym myślisz? - zapytał szeptem. W niebieskich oczach błysnęło coś na kształt przejęcia.

Kiedy stałam tak blisko niego, ciężko było mi myśleć o czymkolwiek innym niż on. Trevor zajmował bardzo duży kawałek moich myśli, a jego bliskość tylko to wzmacniała. Nie miałam pojęcia, jakim cudem Michael dał radę na krótką chwilę pojawić się w mojej głowie.

- Nie chcesz jechać? - uśmiechnęłam się lekko i przeniosłam dłonie na jego policzki.

- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chcę jechać.

***

Telefon leżał na stoliku do kawy przede mną. Nie mogłam się zebrać, żeby wybrać numer Michaela i tak po prostu odwołać ten lunch z nim. Wyczynem było zaproszenie go, a teraz tak nagle miałam zrezygnować.

- Jeśli będziesz to przeciągać, będzie tylko gorzej - Meredith stanęła nade mną z kubkiem parującej herbaty i talerzem pełnym jedzenia.

Nie spodziewałam się jej wizyty. Jak wychodziłam z biura zadzwoniła, że będzie dzisiaj w Jersey, więc może wpaść. Ton mojej przyjaciółki wyraźnie sugerował, że i tak wpadnie, więc po prostu się zgodziłam. Instynkt macierzyński, który obudził się w Mer od kiedy zajmowała się swoim bratankiem był aż niepokojący, a co za tym idzie - z odmową wiązały się konsekwencje.

- Nie wiem, czy chcę to robić - spojrzałam na nią oczami smutnego szczeniaka, kiedy przejmowałam od niej naczynia. Przyjemny zapach jedzenia połaskotał mnie w nos i przypomniał, że byłam przeraźliwie głodna.

- Ale Trevor powiedział, że jedziecie. - Kiwnęłam głową, wciskając do buzi widelec pełen makaronu z sosem.

Odkąd w życiu Meredith pojawił się jej bratanek, przyjaciółka nauczyła się gotować i wychodziło jej to całkiem nieźle. Dalej nie na tyle, żebym nie bała się, że mnie nie otruje, ale jedzenie było zjadliwe. Szczególnie, jeśli ktoś, tak jak ja, częściej stołował się w restauracjach niż w domu.

- Chyba w tej sytuacji nie masz zbytniego wyboru - przyjaciółka wzruszyła ramionami. Zgarnęła ze stolika mój telefon. Westchnęłam głęboko biorąc od niej urządzenie. Wybrałam kontakt Michaela i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

Liczyłam sygnały z nadzieją, że Michael jednak nie odbierze telefonu. Jako szef w wielkiej firmie pewnie ciągle miał jakieś zajęcia i może to akurat był ten moment. Nagranie się na pocztę głosową było zdecydowanie łatwiejsze, niż rozmowa na bieżąco.

- Michael Rudson, słucham? - głos Michaela rozbrzmiał w telefonie. Ręka Meredith leżała na moim kolanie, zaciskając się uspokajająco od czasu do czasu.

- Stella z tej strony. Możesz rozmawiać? - pod drugiej stronie rozeszły się jakieś szmery.

- Z tobą zawsze - uśmiech wpłynął na moje wargi. - Coś się stało?

Spuściłam głowę, bawiąc się frędzlami mojej narzuty z kanapy. Czułam spojrzenie Mer na sobie i to właśnie ono dodawało mi otuchy, żeby załatwić sprawę tak, jak powinnam.

- Nic takiego, ale... - wzięłam głęboki oddech, żeby uspokoić szum w uszach. - Jutro jadę w delegację. Nie spotkamy się na lunchu.

Mężczyzna przez chwilę nic nie odpowiadał. W końcu jego melodyjny głos dotarł do mojego ucha:

- Nic się nie stało, rozumiem. Takie życie w biznesie. - Zamknęłam oczy, a przyjemna ulga rozeszła się po moim ciele. - Mam tylko nadzieję, że nadrobimy.

- Jasne, że tak. Umówimy się jak wrócę - wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i rozłączyliśmy się. Z uśmiechem spojrzałam na Mer, która wyglądała na naprawdę dumną.

Telefon zabrzęczał mi w dłoni, a na wyświetlaczu pokazało się powiadomienie o przychodzącej wiadomości.

Trevor: O 13 mamy lot

Trevor: Zabiorę cię spod domu

Continue Reading

You'll Also Like

4.2K 253 32
Pewnego razu spotykają się na lodowisku. Między nimi zaczyna iskrzyć. Ona zapalona łyżwiarka a on hokejista. Łączy ich tylko jedno miłość do lodu. Cz...
202K 6K 36
18- letnia Layla Davies wyjeżdża do swojego starszego brata na studia, nie wie jednak, że z jej bratem mieszka jego najlepszy przyjaciel - Anton Aris...
166K 4.5K 27
Zbuntowana nastolatka, córka milionera i młody zawodnik MMA, ochroniarz... To ma prawo się udać? ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa...
280K 18.9K 30
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...