White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

8.6K 1.2K 647

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze
62. Tęcza na szarym tle
63. Oni wiedzą
64. Artykuł
65. Nierozwaga
66. Prawdziwy dom
67. Konsekwencje
68. Cappucino z syropem pistacjowym

19. Anonimowy podarunek

108 17 1
By Anonimowaok

Seonghwa odwiózł Hongjoonga około dwudziestej-drugiej pod same drzwi klatki schodowej. Hong protestował, mówiąc, że przejdzie się ten krótki kawałek i nie jest do dla niego problem, lecz Park nie chciał go słuchać i nie odpuścił, aż chłopak nie podał mu dokładnego adresu. Choć nie zdarzyło się nic poważnego, to ostatnie zdarzenia z lekka zaniepokoiły Parka, więc wolał się upewnić, że ten bezpiecznie dotrze do swojego mieszkania. Kim był z potwornie speszony. Po pierwsze, takie auta raczej nie pojawiały się na tej dzielnicy, a po drugie, jego wuj wypatrywał go przez okno, więc spodziewał się plejady pytań o mężczyznę z czarnego mercedesa. 

Nie mylił się. Stał już na klatce, wyglądając dwudziestolatka w czarnym, pluszowym szlafroku. 

- Huh? A kto to taki? Ten twój szef?- zapytał dość głośno, by inni lokatorzy wiedzieli jakie znajomości ma jego bratanek. Kim nie pamiętał, kiedy ostatnio był aż tak zażenowany. Prędko wszedł do środka, zamykając za nimi drzwi. 

- Tak.- bąknął. Spodziewał się, iż Minjae go zbeszta za pojawianie się w domu o tak późnej porze, ale ten nie wyglądał na zdenerwowanego. Przyglądał się za to Hongowi, jakby czekał na ciekawe opowieści oraz nowe plotki. Musiał mieć tego dnia zaskakująco dobry humor, w innym wypadku nie szczędziłby pretensji, a powodów znalazłoby się przynajmniej z pięćdziesiąt. 

- Wygląda na porządnego i ładnym samochodem jeździ. Jak się nazywa?- 

- Mówiłem ci już, nie moja wina, że nie pamiętasz.- westchnął zmęczony, a tamten naburmuszony poszedł do swojego notesika, w którym zapisywał wszystkie rzeczy, o których mówił mu Joong, łącznie z terminami opłat za prąd. Przekartkował zeszyt i podniósł palec, odnalazłszy właściwe imię.

- A tak, Seonghwa, Park Seonghwa. Dobrze się z nim bawiłeś? Długo cię nie było.- mówił, chwytając za swój kubek z niesamowicie mocną, czarną herbatą, której nigdy nie słodził. Hongjoong zastanawiał się, czy ten naprawdę zmienił nastawienie do ciemnowłosego tylko i wyłącznie z powodu jego zamożności, bo jeśli tak, to naprawdę nie miał ochoty na toczenie tej dyskusji. 

- Było fajnie. Nie musiałeś czekać aż wrócę, mam przecież klucze.- 

- A chciałem poczekać na swojego bratanka, nie mogę?- burknął z uśmiechem.- Ty też powinieneś szybko kłaść się spać, bo jutro do pracy. Teraz już się nie dziwię, że jednak się nie zwolniłeś. 

Kim westchnął, maszerując do lodówki po butelkę coli, ale znów poczuł, jak telefon wibruje mu w kieszeni. Zdążył już zapomnieć o tym, że na mieście minęli się z Sungho i  ten zaczął wysyłać do niego wiadomości. Wydawało mu się, iż go zablokował, ale się pomylił. W dodatku tamten miał jego prywatny numer, skąd przyszło kilka SMS'ów. Nie chciał tego czytać, lecz ciekawość była silniejsza. Zresztą wystarczyło podświetlić ekran, a słowa same rzucały się w oczy. 

"Kim był tamten mężczyzna?"

"Dlaczego mnie zignorowałeś?"

"To przez niego zerwałeś kontakt?"

Nie myśląc długo, zablokował wszelkie jego konta oraz numer, z którego do niego pisał, a komórkę zakopał głęboko pod pościelą. 

------------------------------------------------

  Wooyoung siedział na krawężniku w okolicy oświetlonej jedynie jedną uliczną lampą. Było chłodno, lecz nie był w stanie zasnąć, myśląc zarówno o Sanie, jak i sytuacji z Yeosangiem. Trzymał w dłoniach starą, czerwoną saszetkę, gdzie przechowywał pieniądze przeznaczone na spłatę zadłużenia u Yeosanga. Część już wpłacił mu do rąk własnych, lecz następnym razem zamierzał dobić ostatecznej kwoty i zapomnieć o tym fakcie jak najprędzej. Brakowało mu nie tak wiele, dzięki czemu wierzył, że w połowie przyszłego miesiąca lub nawet z końcem tego, uwolni się od tego zobowiązania, ale przede wszystkim wyrzutów sumienia, iż to przez niego rozpadła się ta przyjaźń. Kang nie pisał do niego od tego feralnego wieczoru, nie zabiegał o rozmowę, nie przeprosił, nie zreflektował się, a Woo uznał to za jednoznaczną deklarację. Czuł na sobie okropny ciężar, ponieważ wreszcie dopuścił do siebie powagę sytuacji, w jakiej się znajduje. Nie miał nic. Nie miał nikogo. Jeśli coś miało dobitniej przetłumaczyć mu, jak nisko upadł, to tylko fakt, że z taką reputacją nie będzie w stanie odbudować własnego życia. 

San wciąż do niego pisał i było coś uroczego w wysyłanych przez niego obrazkach, pytaniach o samopoczucie, o przyszłe spotkania oraz inne drobiazgi. Woo próbował patrzeć na niego, jako kogoś, kto szczerze zabiega o jego uwagę, ale mimo przekonywań Jongho oraz braku jakichkolwiek przesłanek, miał wrażenie, że ten wcale nie oczekuje po tej znajomości tego co Jung. I tak, szatyn zdawał sobie sprawę, iż znają się zbyt krótko by którykolwiek traktował ich relację poważnie, bowiem tydzień był jak pstryknięcie palcami. Niemniej, jaką opinię na jego temat mógł wyrobić sobie całkowicie obcy człowiek, słysząc, że ten jest niesłownym dłużnikiem, a jego stary znajomy nie chce utrzymywać z nim kontaktu. Dlaczego dalej w to brnął i z niego nie zrezygnował? 

Tak jak zawsze, siedział do późna z telefonem, wysyłając swoje CV wszędzie gdzie tylko się da, przeglądając oferty pracy. Marzyła mu się wreszcie wypłata, za którą byłby w stanie coś wynająć. Nie wybiegał swoimi pragnieniami w chmury. Marzył mu się kąt, gdzie wróci, gdzie będzie czuł się bezpiecznie, gdzie ugotuje sobie normalny obiad, gdzie będzie mógł usiąść na parapecie i patrzeć na ulice w dole, okryty kocem. Jednak pozostawała mu ta posada, którą miał teraz. Nienawidził jej, a zarazem był wdzięczny, że ma przynajmniej to. Czasem zebrał jakieś napiwki, które z lekka reperowały mierną stawkę. Tak czy siak, nie będzie kelnerem do końca życia. Nie chciał tego. Nienawidził wizji, by jego rzeczywistość miała tak wyglądać przez kolejne lata. 

Idąc następnego dnia na zmianę, czuł się całkowicie wyprany z emocji, wycieńczony, głodny oraz obolały. Ledwie rozumiał to, co się do niego mówi, wciąż zamknięty w swoim świecie. Na szczęście nie pomylił żadnego z zamówień, ponieważ to często kończyło się niewspółmiernie negatywnymi konsekwencjami. Dziwił się więc, gdy ktokolwiek zostawiał mu jakieś zaskórniaki wraz z zapłatą. Było też kilku nieprzyjemnych gości, lecz był na tyle nieobecny, że nie reagował nawet na ich obleśne teksty, czy wymowne gesty. Jongho przyglądał mu się ze zmartwieniem. Nie raz pytał już, o co chodzi i czy może nie chciałby się zdrzemnąć u niego w domu. Woo starał się przedstawiać mieszkanie w starym kamperze jako coś przyjemnego, wynikłego z wyboru, lecz chyba tylko siebie starał się oszukać, bo barman w to nie wierzył. Tamten nie chciał jednak przyjmować żadnej pomocy, ani pieniężnej, ani żadnej innej, czując się okropnie winnym oraz zobligowanym do odwdzięczenia się, a nie miał nic, co mógłby dać w zamian. Nigdy też nie narzekał. To Choi wyciągał te wnioski z dedukcji, a to raczej nie było skomplikowane, kiedy widziało się szatyna na oczy. Był zmizerniały i Jongho prawdopodobnie nigdy nie poznał prawdziwego Junga, ponieważ człowiek przed nim był tylko jego cząstką. Starającą się przetrwać to jak najdzielniej i dającą z siebie tyle energii, by jeszcze zarażać nią innych, ale nie dało się przeoczyć smutku, który jakoś się w nim zakorzenił, a którego niegdyś na pewno nie było. 

- Hej, usiądź sobie. Możesz potem posprzątać te stoliki, ci ludzie i tak jeszcze nie wychodzą.- chłopak wskazał na miejsce przy barze, szykując Wooyoungowi szklankę z wodą, by ten chwilę odsapnął.- Ciężki dzień?

- Tak. Mam problemy ze snem.- mruknął, przecierając ślepia. 

- Weź dzień wolnego. Odpocznij. Umawiałeś się z Sanem? Może to pomogłoby ci się odrobinę wyluzować?-

- Wolę nie wiedzieć, co na mój temat nagadał mu Yeosang. W wiadomościach może udawać,  ale na żywo nie ukryje swojej degustacji.- westchnął. 

- Już ci coś w tej kwestii mówiłem. Takim zachowaniem nic nie wskórasz. Nie możesz się obwiniać o niezależne od siebie rzeczy, to nie twoja wina.- uderzył otwartą dłonią w blat, a tamten jakby na sekundę się rozbudził, choć zaraz znów spochmurniał. 

- Tak, przepraszam. A co u ciebie? Nie mówmy tylko o mnie. Jak uczelnia? Dostałeś to miejsce w akademiku?- 

- Oczywiście, że dostałem. W końcu. Wiesz, ile zaoszczędzę? To wynajmowanie pokoju mnie dobijało finansowo, a teraz to będzie luksus. Musisz wpaść na parapetówkę.- zaznaczył, wyobrażając już sobie, jak przyozdobi nowy pokój i jakimi roślinami zaśmieci tą przestrzeń. Specjalnie przykładał się w zeszłym roku do ocen oraz najróżniejszych działalności w samorządzie, aby po pierwsze otrzymać to zakwaterowanie, a po drugie, dostać stypendium, dzięki któremu stać go było je opłacić. Wreszcie wszystko wychodziło u niego na prostą i w tym momencie praca tutaj była jego dodatkowym źródłem dochodu, a nie jedynym źródłem przeżycia, co dawało mu spokój, jakiego dawno nie czuł. 

- Odejdziesz stąd?- Woo wycedził cicho, bo naprawdę się tego bał. Jongho był jedyną osobą, którą tutaj znał i bez której ta praca zamieniłaby się w zupełny koszmar. 

- Za samo stypendium nie przeżyję, więc siłą rzeczy, jeśli chcę mieć co jeść i kupić sobie nowy laptop, to jeszcze trochę tu zostanę. Zwłaszcza, że ostatnio coraz częściej ci twoi znajomi tu przychodzą i zostawiają napiwki nawet mi, jestem zaszczycony.- uśmiechnął się szeroko i nawet Woo się rozpogodził, bo była to dobra informacja. Sam wyrwałby się stąd jak najszybciej, gdyby miał okazję, lecz fakt, że tkwił w tym wszystkim wraz z nim sprawiał, że było jakoś tak łatwiej to przetrwać. 

Wiedząc, że szef będzie na niego wściekły, jeśli zauważy później na kamerze, jak ten się obija, Wooyoung pobiegł pozbierać brudne naczynia oraz zebrać kilka nowych zamówień. Był to naprawdę ciężki wieczór, z zaskakująco dużą ilością gości, jednak przy okazji owocny w tipy, które zostawiali klienci. Były to głównie drobne, lecz po zebraniu ich w całość, starczało na kilka dni jedzenia oraz wrzucenia czegoś na poczet spłacanego długu. Nie tryskał radością, lecz przynajmniej czuł umiarkowany spokój, bo nie musiał przejmować się najbliższymi dobami. 

Pół godziny przed zamknięciem, kiedy zajmował się sprzątaniem lokalu, zmywaniem podłóg oraz stolików, obserwował jak ostatni goście zbierają swoje rzeczy. Jeden z mężczyzn siedzących na samym końcu sali, wyciągnął spod stolika białą kopertę, którą położył tuż pod rachunkiem. Zanim jednak brązowowłosy zdążył do niego podejść, ten prędko odszedł, kierując się do wyjścia. Nie znał tego człowieka i prawdopodobnie odwiedził ten bar po raz pierwszy. Wooyoung powędrował powoli do jego miejsca i niepewnie chwycił kopertę w dłonie. Jongho spostrzegł, że dwudziestotrzylatek przygląda się jej skonsternowany, więc podszedł do niego, wyściubiając nos zza jego ramienia. 

- Huh? Napiwek?- spytał, a szatyn zajrzał do środka. Poczuł jak miękną mu kolana, kiedy tylko zauważył zawartość. Musiał usiąść na krześle, odrzucając mokrą szmatę na bok. Wyjął z wnętrza małą karteczkę w jego imieniem, o dziwo wydrukowanym, tak by nie dało się rozpoznać pisma. Oprócz niej, w środku znajdowały się pieniądze. Te odliczone za zamówienie, składające się zaledwie z jednego słodzonego piwa, jak również bardzo duża nadprogramowa suma. 

Zdarzało mu się otrzymywać spore napiwki. San oraz jego znajomy byli szczególnie rozrzutni, lecz nigdy nie zdarzyło się im dać aż tyle. Mimo wszystko, nie chodziło w tym geście o to kto dał więcej, a ile konkretnie. Znajdowała się tam ilość, wyliczona praktycznie do wona, taka jakiej Woo potrzebował do spłaty zadłużenia u Yeosanga. Chłopak przeliczał banknoty niedowierzając i nie mając pojęcia, czy w ogóle może te pieniądze przyjąć. Była to darowizna, więc nie było żadnych przeciwskazań, lecz Jung czuł, jakoby nie powinien wejść w ich posiadanie. Dłonie mu drżały, a Jongho wpatrywał się w niego z ogromnym uśmiechem. Nie był wcale zazdrosny, wręcz przeciwnie. Wiedział, jak cholernie Wooyoung potrzebuje tego, aby wreszcie zrobić krok do przodu i zacząć normalnie żyć. To było jak cud, cud który mógł go odciążyć, mógł być jego pierwszą w życiu szansą. 

Ten wstał, oddychając ciężko, nie odezwawszy się do barmana, zbyt pogrążony w szoku i pobiegł do wyjścia, by poszukać jeszcze tamtego mężczyzny. Natomiast nigdzie nie było po nim śladu. Przed budynkiem stały tylko dwa stare auta i nie widać było ani jednej żywej duszy. 

- Bierz te pieniądze.- mruknął Jongho, kiedy tamten szedł tym razem w kierunku pomieszczenia, gdzie były ekrany z dostępem do monitoringu, zawierającego obraz zarówno z wnętrza klubu, jak i podjazdu. Owszem, znalazł tam postać o którą mu chodziło, przybliżył ją nawet, lecz nic jej nie wyróżniało, a twarzy nie mógł dostrzec. Przez obszerne ubrania oraz nakrycie głowy, nie dało się wyróżnić żadnych charakterystycznych cech. Czarny, cienki płaszcz posiadało mnóstwo osób, podobnie jak białe adidasy bez konkretnej marki. 

- Dlaczego? Dlaczego miałby mi zostawić akurat tyle? Nie wydaje ci się to podejrzane? W dodatku nie był jak jeden z tych kolesi, co chcą coś w zamian. Nie zostawił żadnego kontaktu do siebie, imienia, nazwiska. Co jeśli wróci następnym razem i będzie czekach oczekiwał? Nie chcę mieć problemów.- 

- Nie będziesz miał. Skorzystaj, jeśli ktoś ci tę kasę dał. Jeśli to tu zostawił, bez żadnej wiadomości, to nie może potem żądać od ciebie czegokolwiek. Zresztą prawdopodobieństwo, że się miniecie jest znikome. Ciesz się, masz pieniądze.- Jongho zabrał mu kopertę, a zaraz wsunął w kieszeń spodni Wooyounga. Tamten wziął głęboki wdech. Miał rację. Nic nie może mu się stać, bo przyjął czyjś podarunek. Wielu było takich, którzy albo postradali zmysły, albo stać ich było na obdarowywanie ludzi, a on nie był od zgadywania czym kierował się nieznajomy.

- A skąd znał moje imię?-

- Klienci gadają między sobą. Może miał znajomego, który tu był i który mu o tobie powiedział, albo usłyszał jak cię wołałem.- wzruszył ramionami. Woo, choć wciąż nie wyglądał na przekonanego, zabrał prezent, nadal usiłując zrozumieć, co zaszło. Postanowił odczekać dwa dni i jeśli nikt nie zgłosi się po zwrot, rozliczy się z Yeosangiem. Tym razem ostatecznie. 

Continue Reading

You'll Also Like

375K 12.6K 74
𝐛𝐨𝐨𝐤 𝐨𝐧𝐞. gilmore girls universe. 𐙚 | B L U E ˖⁺‧₊˚♡˚₊‧⁺˖ ─── blue eyes like the sea on a cold, rainy day ❝ 𝘉𝘓𝘜𝘌 𝘌𝘠𝘌𝘋 𝘉𝘌𝘈𝘜𝘛�...
119K 1.8K 25
"You're so Full of Shit, Conway" "No, i'm full of Love" "It's Common Sense for me not to fall for you" "But there's a difference, your brother hates...
2.1M 57.7K 95
On the twelfth hour of October 1st, 1989, 43 women gave birth. It was unusual as none of them had been pregnant since the first day they started. Sir...
185K 8.5K 106
In the vast and perilous world of One Piece, where the seas are teeming with pirates, marines, and untold mysteries, a young man is given a second ch...