Desire Revealed

By nowixaa

340K 10.7K 10.9K

1 tom trylogii Bad choice W nowym rozdziale swojego życia, 16-letnia Amaya wkroczyła w nieznane, kierując si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziekowania ❤️

Rozdział 27

8.6K 305 680
By nowixaa

♛ ♛ ♛ ♛
                Rozdział dwudziesty siódmy

Co roku w październiku przypada dzień Halloween. Typowy dzień, w którym wszyscy robią wielkie halo wokół imprezy i przerażających stroi. Nie jestem fanką tej całości, ale moi przyjaciele już tak, więc nie mam wyjścia i musze z nimi uczestniczyć w tym gównie.

Wstałam i obrzuciłam wzrokiem nieco chaotyczny pokój, który przypominał bardziej jakieś pole bitwy. Nie miałam czasu na ogarnięcie, a do tego czuje sie całkowicie niewyspana, mam wrażenie że za chwile upadnę i zapadnę w zimowy sen.

Marzenie. Jednak czeka zakład.

Przetarłam oczy, delikatnie wplatając palce w kosmyki włosów, po czym skierowałam się w stronę łazienki. Ziewnęłam, ledwo powstrzymując się od zaśnięcia, a kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, nie mogłam się powstrzymać od zmrużenia oczu i skrzywienia.

Moje zmęczone powieki były widocznie nadwyrężone przez całą noc przekopywania się przez głupie strony książki, a włosy zdawały się mieć własne życie. Wyglądam, jakby mnie jakaś ciężarówka przejechała.

Masakra to nawet nie ona.
Chyba nie musze sie przebierać na Halloween.
Problem z głowy.

Przewróciłam oczami i ściągnęłam swoje ubranie, wchodząc pod strumień ciepłej wody. Krople spływały po moim ciele, delikatnie muskając moja skórę. Ich dotyk był przyjemny, szczególnie po długiej nocy spędzonej nad pieprzona książka od matematyki.

Zamknęłam oczy na chwilę, ciesząc się chwilowym wytchnieniem, ale tuż po tym, moje myśli zaczęły dryfować w kierunku zupełnie innym niż spokój.

Moje usta wciąż pamiętają chwile w szatni z nim. Czuje mieszane uczucia. Nie potrafię zrozumieć dlaczego to zrobił. Dlaczego przyszedł i pozwolił mi na to. Zastanawia mnie, czy tez o tym myśli i rozwodzi. Czy zapomniał i po prostu uznał, ze skoro to ja go pocalowalam, to czemu by nie oddać sie temu. Sama nie wiem.

Cholera.. wciąż odczuwam ten pocałunek na swoim ciele, jakby pozostawił na nim niewidzialne ślady. Dosłownie czuję jego ciepło na swojej szyi, tam gdzie jego usta mnie muskały. Te myśli mnie irytują, bo.. nie rozumiem, jak coś tak nieważnego wciąż może trwać w mojej głowie?

Bo to tylko pocałunek. Chwila słabości i.. żądzy.

Wyszłam i otulilam się ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i założyłam swój szkolny mundurek. Następnie pofalowałam swoje kruczoczarne włosy,  po czym nałożyłam subtelny makijaż, aby wyglądać jakos bardziej przyzwoicie.

Wyszłam z łazienki i chwyciłam swoją torebkę, pakując do niej potrzebne rzeczy. W tym samym momencie sięgnęłam po komórkę i wyszłam na zewnątrz, kierując się po schodach na dół.

Już po wyjściu z pokoju wyczułam, jak w powietrzu unosi się przyjemny zapach. Gdy doszłam do kuchni, zobaczyłam mamę skupioną nad goframi i brata, który siedział przy stole z naburmuszona mina i założonymi rękoma na piersi.

Chyba ktoś tu dostał opierdol.

— Nie, Mason. Tak nie można.

— Mamo, ale to było konieczne! Wkurzył mnie i zasłużył.

Zmarszczyłam brwi, podchodząc bliżej.

— Nie, nie wolno używać przemocy, trzeba rozmawiać - westchnęła mama i spojrzała w moim kierunku, chwytając blatu.  - Cześć, kochanie. Masz tutaj kawe.

Cudownie

— Dzięki - cmoknęłam ją w policzek i chwyciłam kubek z napojem Boga. - Co tam, Mason? Komu przywaliłeś?

— Jasonowi! Debil zaczął pierwszy.

— Mason - skarciła go mama, a pieści założyła po bokach. - Po prostu nie można tak, bo to niekulturalne.

— Kocopoły -wymruczał.

Brat zmarszczył mocniej brwi, przez co zmarszczka mu sie wygięła. Miałam ochotę na ten widok parsknąć śmiechem, ale zdecydowałam się milczeć.

— Czemu sie pobiliscie?

— Bo mu zarąbałem laske i jest zazdrosny. Powiedział, że jestem głupi, to dostał w nos. Dobrze mu tak.

I chyba jestem złym człowiekiem, bo zamiast być poważną, zaczęłam śmiać sie jak opętana. Mama oczywiście przewróciła oczami z pełnym politowaniem i zaczęła wyciągać gofry z gofrownicy.

Mój wzrok padł na tatę, który szedł w dresie z ręcznikiem założonym na barkach. Przeszedł obok mnie i brata, roztaczając wokół siebie zapach świeżo wziętej kąpieli.

Uwielbiam zapach męskiego szamponu.

Gdy przeszedł obok nas, lekko roztrzepał nasze włosy, co wywołało u mnie i Masona jednoczesne skrzywienie. Następnie podszedł do mamy i ja pocałował.

— Co tam? - zapytał, podchodząc do lodówki i wyciągając sok pomarańczowy. - Mason, czemu taki zły jesteś?

— Bo pobił sie o dziewczynę - wzruszyłam ramionami, nie ukrywając swojego rozbawienia tą sytuacja.  

— Kablara - wysyczał.

Tata uniósł brwi ku gorze.

— Powaga? O jaka dziewczynę sie biliście? Wygrałeś?

— Hugo - westchnęła mama. - Nie można tego akceptować. Bójki są zabronione.

— Tak, oczywiście - wskazał dłonią na mamę, by potwierdzić jej słowa. - Mama ma absolutna racje, Mason nie wolno tak.

— Tata sam mówił, że jeśli ktoś sie przysadzi, to trzeba mu pokazac swoje miejsce.

Mama podniosła wysoko brwi i założyła ręce na piersi, po czym spojrzała na tatę, który z wielkimi oczami patrzył przed siebie.

— Hugo?

Spojrzał na mamę.

— Oh, ale to nie do mnie tak.

Parsknęłam śmiechem i wyciągnęłam komórkę, na która dostałam wiadomość. Odblokowałam i kliknęłam w panel powiadomień, przy czym prawie moje oczy wypadły z orbit.

To wiadomość od Connora.

Od: Connie
Cześć Amaya, chciałbym raz jeszcze przeprosić. Zachowałem się jak chuj i mam nadzieje, że mi kiedyś wybaczysz. Miłego dnia.

Raz jeszcze przeprosić? Przecież on mnie wcale nie prze..

— Zamawiałyście kwiaty? - zapytał tata, patrząc w okno.

Zerknęłam w tamtym kierunku i moje oczy sie powiększyły. Dostawa pełna kwiatów. Co jest kurwa?

Dzwonek zadzwonił, wiec pospiesznie ruszyłam w kierunku wejścia i otworzyłam drzwi.

— Amaya Alvarez? To list dla Pani i kwiaty również.

Wyciągnęłam rękę, by przyjąć przesyłkę, a mój wzrok skupił się na białej kopercie. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam delikatnie dotykać jej powierzchni, przejeżdżając opuszkami palców po gładkim papierze.

Zwolniłam oddech i zaczęłam otwierać kopertę. Nie jestem pewna co do zawartości w niej, ale.. to chyba te przeprosiny, bo nadawca to Connor.

Hej, Amaya.

Na starcie zacznę, że zachowałem sie jak dupek. Moje zachowanie było niewłaściwe, a teraz żałuję każdego słowa i tego, że potraktowałem ciebie w ten sposób. Nie powinienem był wystawiać tak cudownej osoby, jaką jesteś. Chcę Cię przeprosić, bo jesteś niesamowita i nie zasłużyłaś na to, co Ci zrobiłem. Nie mam żadnych wymówek, żadnych usprawiedliwień, bo to było chujowe, ale chociaż wiedz, że jesteś najwspanialszą kobieta na tej ziemii. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługujesz.

Wybacz, Connor. 

Zatkało mnie.
Zatkało, kurwa, kakao.

Nawet nie wiem, co o tym myślec, bo.. ten list jest taki niespodziewany. Nigdy nie sądziłabym, że Connor postanowi wysłać list i zakupić tyle kwiatów, po tym co zrobił. I choć nadal mam żal, to od czegoś są drugie szanse.

Chociaż.. podejrzane to wszystko.

Nie wiem, czy mogę ufać mu, wiec wole trzymać sie od niego z daleka. Niektórych rzeczy nie da sie cofnąć, a on mnie zranił. Chciał sie tylko zbliżyć, a potem mnie wykorzystać, to nie jest w porządku i nigdy mu tego nie wybaczę.

Jednak.. miły gest z jego strony.

— Co to za list? - zapytał tata z uśmieszkiem. - Od chłopaka?

— Nie mam chłopaka - przewróciłam oczami. - A ten list, to jakieś gowno. Totalnie nie interesujące.

Cholera, skłamałam. Znowu.

Podeszłam do śmietnika i wrzuciłam go tam, po czym założyłam torebkę i pożegnałam sie z rodzicami. Czas ruszyć do zakładu, bo za trzydzieści minut zaczynam chemie.

                                         ****

— Mam tak zajebisty pomysł na przebranie, że ja pierdole - zapiszczał Lie.

— Nie zesraj sie - mruknęła Lizz.

— To wy sie zesracie, jak mnie zobaczycie - wyszczerzył się, po czym uwiesił sie na moim ramieniu. - A ty mordo? Za co sie przebierasz? Za Kopciuszka?

— Wolałabym za śpiąca królewnę. Zostałabym wtedy  w pokoju i pooglądała serial.

Dzisiaj jest impreza halloweenowa i chociaż szczerze nie chce mi sie na nią iść, to nie mam wyboru. Zostałam zmuszona, przez Lizzy i Charliego. Zaszantażowali mnie, że jeśli nie pójdę, to zrobia mi psikusa o jakim nie śniłam.

Oni są do wszystkiego zdolni, wiec jakby pomyśleć w ich stylu, to może nawet obudziłabym się łysa lub z przefarbowanymi włosami.

Nie rozumiem fenomenu tego dnia, ale pomijając najlepsza część, w której rzucamy jajkami w drzwi gburów, którymi są sąsiedzi, to impreza może tez być całkiem w porządku.

— Idziesz z nami. Mam pomysł na psikusa dla Ashera - uniósł kącik ust, Lie. - Ten chuj zapłaci za zdradę.

Zaśmiałam się.

Podeszliśmy do szafek. Odblokowałam swoją, a następnie zaczęłam wkładać zeszyt do środka. Ostatnie dwie godziny i w końcu koniec lekcji. Tylko na ten moment czekam cały dzień.

Udaliśmy się do stołówki. Wewnątrz było gwarno i pełno rozmów. Przeszliśmy do bufetu, gdzie wybrałam sobie sałatkę i colę. Następnie udaliśmy się do ławki.

— Podejrzane z tym listem - stwierdza Lizzy. - Najpierw sie z ciebie śmieje, a potem z dupy wypadek i przeprasza? To sie kupy nie trzyma.

— Może bóg Ci pomógł - wzruszył ramionami Lie, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem.

Pochyliłam się, żeby położyć jedzenie na ławce i nagle poczułam klepnięcie w pośladek. Zaskoczenie odbiło się na mojej twarzy, więc rozejrzałam się wokół.

To Caleb.

Zmarszczyłam brwi. Jego charakterystyczny, szelmowski uśmiech był nie do zignorowania. Zawsze sie tak uśmiecha, bo myśli, że może wszystko. Zachowywał się, jak buc, a teraz przegiął całkowicie. W tym samym momencie grupka jego idiotycznych przyjaciół zaczęła się śmiać, a ja czułam, że cała uwaga skupia się na nas. Każdy sie patrzy.

— Fajna dupa - uniósł kącik ust. - Zawsze chciałem to zrobić.

Jego grupka zaczęła gwizdać. 

— Ty pierdolony zboku - warknął Lie, wstając, ale chwyciłam go, by usiadł z powrotem.

Uniosłam jedną brew i spojrzałam na niego z wyrazem politowania.

— No, co za oryginalność - założyłam ręce na piersi. - muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie swoim bogatym słownictwem — mój ton ocieka sarkazmem. — Zastanawiam się tylko, ile czasu zajęło Ci wymyślenie tego komplementu. Zgaduje, że sporo, skoro twój mózg jest na poziomie ameby.

Zatoczyłam na swoich ustach łuk, gdy chłopak zacisnął szczękę. Po chwili zluzował i chytrze sie uśmiechnął, co sprawiło, że zmarszczyłam brwi. 

— Trafiłaś w dziesiątkę.

— I nie tylko w to potrafię trafić. Jak jeszcze raz mnie dotkniesz, to dostaniesz w mordę - syknęłam.

— Nie zrobisz tego, bo wiesz co sie wtedy stanie. Jesteś za miękka, Amayo.

Spojrzałam zaciętym wzrokiem na rozbawionego Caleba i bez ostrzeżenia, zamachnęłam się, uderzając go prosto w twarz. Uderzenie było na tyle silne, że chłopak cofnął się do tyłu, trzymając swój nos. Szczerze mówiąc, poczułam pewną satysfakcję. Jebany gnój nie będzie mnie dotykał.

I twierdził, że jestem za miękka.

— Miękka, powiadasz?

— Ty szmato - wysyczał i zrobił krok w moja stronę, ale widok na Caleba zasłoniły mi czyjeś plecy. - Diego?

Diego?

Trafił go tak mocno, że upadł na podłogę. Poleciała mu krew z nosa, przez co zasłoniłam usta dłońmi. Diego podszedł do Caleba i chwycił go za koszule.

— Co ty odpierdalasz, stary? - zająkał się, Caleb.

— To chyba ja powinien zadać to pytanie.

— O kurwa, dajcie popcorn - krzyknął London. - Szybko, bo tu akcja sie dzieje.

Skrzywiłam się.

— Nie dotykaj jej w ten sposób - warknął. - A teraz przeproś ją na kolanach.

Jedyne co teraz czuje to szok. Po prostu nie spodziewałam się, że on stanie w mojej obronie. Przecież to jego przyjaciel, a ja z nim i resztą jestem raczej na wojennej ścieżce.

No.. takie miałam wrażenie. Teraz już bardziej w grę wchodzi wątpliwość.

— Nie zrobie tego - zaśmiał sie. - Pojebalo Cię stary?

— Zrobisz to, bo dobrze wiesz co będzie, jeśli tego nie zrobisz - pochylił się do jego ucha i coś mu szepnął.

Caleb zacisnął szczękę i podniósł na mnie swój morderczy wzrok. Czułam sie okropnie i jak na celowniku, pełnym spojrzeń. Każdy sie gapił, a ja przez te wszystkie oczy, czuje sie okropnie.

Chłopak wstał i podszedł bliżej, po czym klęknął. Moje oczy sie rozszerzyły, a serce waliło jak młotem. On poważnie klęka przede mną.

— Przepraszam.

— Nie, kurwa. Postaraj się bardziej.

Zacisnął mocniej szczękę, przez co jego kości jarzmowe sie uwypukliły. Westchnął głośno i zwilżył usta.

— Amayo Alvarez, przepraszam, że potraktowałem Cię w tak upokarzający sposób - spojrzał przez ramie na szatyna, który podniósł brwi. Znowu wbił we mnie wzrok, przełykając gule. - Więcej już tak nie zrobie. O.. obiecuje.

Mimo że brzmiał jak robot, który recytuje przekazane słowa, to poczułam i tak triumf. Uśmiechnęłam sie wrednie.

— Pierdol się - szepnęłam.

Caleb przewrócił oczami, a mój wzrok przeniósł sie na Diego, który patrzył na mnie dosyć intensywnie. Cholera.. on to zrobił przy wszystkich.. musiał chyba sie mocno przełamać. W końcu.. teraz będą krążyć jakieś sprzeczne plotki i.. nie, musze przestać myślec.

Uśmiechnęłam się w jego kierunku, wyrażając w ten sposób swoją wdzięczność, a on nawet nie drgnął kącikiem, po prostu spojrzał na chłopaka, który wstawał.

— Czy ty jesteś ślepy? - zapytał Diego.

Blondyn westchnął ciężko.

— Co jeszcze?

— But jej sie rozwiązał.

Przełknęłam gwałtownie ślinę. Nawiązał do sytuacji poprzedniej, gdzie sie ze mnie Caleb wyśmiewał. Kurka wodna..

Ja śnie?
Aż uszczypnęłam sie w dłoń.

Moje spojrzenie na szybko poleciało w stronę przyjaciol, którzy patrzyli z lagiem i otwarta buzia. Chyba są w jakimś transie, bo sie nie ruszają. Co sie im dziwić?

— Przecież ma zawiązany but - syknął blondyn.

— To zawiąż go raz jeszcze i porządnie. 

Zmarszczyłam brwi, a po dłuższej chwili, chłopak zrobił to.

Zawiązał go!

Wstał i skierował sie do ławki, a ja nadal patrzyłam ślepo. Ciężko wydobyć jakakolwiek reakcje, niż zdziwienie.

To absurdalne, ale kurwa, zajebiste jednocześnie.

Caleb usiadł, a London chwycił jego policzka.

— Dobry piesek, hau, hau - powiedział.

— Morda, chuju.

Zagryzłam wargę i usiadłam w ławce. Popatrzyłam na przyjaciol, a Charlie westchnął głośno, wplatając palce we włosy.

— Tu sie kurwa wydarzyło więcej, niż w moim całym życiu.

Przytaknęłam mu ze zrozumieniem. Wyciągnęłam komórkę, po czym weszłam w kontakty, by następnie napisać wiadomość.

Do:Psychiczny idiota z piekieł
Dzięki :)

Długo nie czekałam na odpowiedz.

Od:Psychiczny idiota z piekieł
Drobnostka.

Nie do końca. Teraz każdy będzie.. o tym gadał.

Jednak nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Obronił mnie.
On!

——————————————————————
Nowy dzień nowy Diego XD

Continue Reading

You'll Also Like

53.8K 2.2K 13
Historia o dziewczynie, której życie, postawiło na drodze magię, w którą od zawsze wierzyła. Co innego z miłością. Nadya, odkąd pamięta, krytykowała...
246K 9.5K 35
PIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie z...
145K 6.1K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
9.6K 276 14
Jedne okulary,a tyle problemów. Czy Madison ma sekrety? Dlaczego Chase tak postąpił? Co jest prawdą a co nie? A co zrobił Aron? O co chodzi z podpise...