Desire Revealed

By nowixaa

342K 10.7K 10.9K

1 tom trylogii Bad choice W nowym rozdziale swojego życia, 16-letnia Amaya wkroczyła w nieznane, kierując si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziekowania ❤️

Rozdział 25

9K 300 383
By nowixaa

                                         ♛ ♛ ♛ ♛
                    Rozdział dwudziesty piąty
Diego

Alkohol to lek na ból. To po prostu balsam na otwarte rany i dusze. Może to głupie, albo po prostu zbyt bardzo się do niego przyzwyczaiłem, ale czasem mam wrażenie, że po prostu wypełnia tę pustkę, która czasami mocno mnie ogarnia.

Bo dzięki alkoholowi mogę choć na chwilę oderwać się od myśli, które nieustannie mnie nękają. Oczywiście jestem świadomy tego, że to daje tylko krótka ulgę, albo nawet bym powiedział krótki odpoczynek od własnych myśli, ale mimo wszystko działa nieważne jak długi czas.

Po prostu, kurwa, działa.

Wchodząc do klubu ogarnął mnie dźwięk muzyki, tłum i mieszanka mocnych zapachów - alkoholu, perfum i potu.

Zacząłem rozglądać się wokół, patrząc na wszystkich ludzi. Miałem nadzieje, że pobędę sam, ale to poszło sie jebać, gdy mój wzrok padł na kolegę, który kierował sie w moja stronę ze swoim typowym uśmieszkiem.

Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować poczułem cios w plecy. Przymknąłem na moment powieki i przeklnąłem pod nosem.

— Siema, mordo! Co tak smęcisz sam? Gdzie twoi kumple?

— Dopiero przyszedłem. Tak dla rozluźnienia. A kumpli nie ma.

Uniósł kącik ust.

— Zaraz Ci rozluźnienie podamy, brachu.

Usiedliśmy w loży. Przybiłem piątkę z osobami, które tutaj siedzą i rozsiadłem się wygodnie, opierając swoje dłonie na kolanach. Zacząłem przesuwać wzrokiem po wnętrzu, odcinając się na moment od tłumu.

Nie chciałem dłużej analizować, więc po prostu spojrzałem na chłopaków, którzy wyciągnęli z kieszeni woreczek z białym proszkiem.

— Najlepszy towar, mordo - zapewnił Adrien. - Będziesz czuł się po nim zajebiscie. 

Mój wzrok śledził każdy jego ruch, jak wysypał proszek na drewnianym blacie i kartą zaczął przesuwać, robiąc równą powierzchnie. Po czym zwiniętym banknotem w rulonik, wciągnął substancje.

Kiedyś byłem od tego uzależniony. Teraz już tyle nie biorę tego gowna.

Nie byłem zbyt zainteresowany tą całą rozmową. Dlatego zaczęłam rozglądać się znowu po otoczeniu, aż mój wzrok zatrzymał się na Amayi, która siedziała przy barze. Dłonią podpierała głowę, a w drugiej ręce trzymała kieliszek, którym machała.

Coś było z nią nie tak, czułem to. I nawet chyba znam przyczynę. Nie obchodzi mnie to, ale.. kurwa, mój wzrok ciagle wracał w jej stronę. Nie potrafię zignorować jej obecności.

Po cholerę tu przyszła?

— Kurwa, słyszeliście co sie działo wczoraj?

Przytaknąłem obojętnie udając, że jestem zaabsorbowany tym co się dzieje. Chociaż szczerze mam to w dupie.

Poczułem, że ktoś mnie szturchnął w ramię, przez co zacisnąłem szczękę i odwróciłem się w kierunku  chłopaka, który szczerzył się, jak idiota.

— Też się na nią czaje.

Zirytowało mnie to, choć nie chciałam tego pokazać. Nie jestem skłonny do tego, by się nad tym rozwodzić, jednak fakt, że ten typ sie na nią ślini, sprawia że mam ochotę zrobić coś złego.

— Siedzi tu od jakiejś godziny. Wydaje się być zła, z tego co słyszałem, zwyzywała sporo chłopaków, którzy próbowali podejść.

Wcale mnie to nie dziwi.

— I co w związku z tym? Chcesz medal za najlepszego obserwatora? - podniosłem brwi.

— Nie - uniósł dłonie. - Tak tylko mówię.

— To pierdol mniej, bo mnie wkurwiasz.

— Diego, wciągaj - Adrien kiwnął głowa w stronę proszku.- Zrelaksuj sie, bo Ci zaraz żyłka pęknie.

Chwilę zastanawiałam się nad propozycją. Mam ochotę odciąć sie od tego świata, ale właśnie zmieniłem plany.

— Dzisiaj sobie daruje.

— No co ty pierdolisz, stary. Dawaj.

Czego nie ogarnia w słowie „daruje sobie". Mam mu kurwa napisać na kartce? Idioci.

— Cholera, chyba podbije do niej.

Zacisnąłem szczękę.

— A ja podbije, ale twoje oko, jeśli zobaczę Cię koło niej, śmieciu.

Wstałem i posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym odszedłem od ich towarzystwa. Musiałem wyjść na zewnątrz, by zapalić papierosa.

Wystarczyło, że oparłem się o ścianę budynku, zaciągnąłem się z papierosa i poczułem, jak dym wypełnia moje płuca. Ten krótki moment zapewniał mi ukojenie. Obserwowałem, jak dym unosi się w górę stopniowo znikając w ciemnym niebie.

Na chwilę przymknąłem powieki, czerpiąc z tego przyjemność. Niestety, nie trwało to zbyt długo. Głośny krzyk przerwał moje myśli, a ja zmarszczyłem brwi, wychylając się, by zobaczyć, co się dzieje. Zaskoczył mnie widok ochroniarza, który właśnie wyrzucał Alvarez z klubu.

Stałem przez chwilę, obserwując to z dystansu, gdy z dala wydobywały się od niej słowa, które nie były wcale takie niewinne. Nieobliczalna Amaya.

— Ty stary chuju, nie masz prawaaaa mnie wywaalać!

— Prosze o opuszczenie tego terenu, bo będę zmuszony wezwać policję. I prosze tylko nie stary.

— Pieeerdoool sie. Staaaryyy - syknęła. - Chce rozmawiać z policja. Nie odejdę stad. To naruszenie nietykalnosci, gnoju. Pozwę cię.

— Prosze stąd odejść. Masz sekundę.

Westchnąłem ciężko i wyrzuciłem papierosa, zgniatając go butem, po czym włożyłem dłonie do kieszeni i podszedłem do nich bliżej.

Nie jestem pewien, dlaczego to robię, ale skoro znam się z ochroniarzem, to chociaż pomogę jej uniknąć problemów.

Kiedy wzrok dziewczyny padł na mnie mogłem kątem oka zauważyć, jak przewraca oczami, prychając pod nosem.

— Świetniee, jeszcze kurwa ciebie brakowało - fuknela z frustracja.

— Mike, zajmę sie nią.

Skrzyżowałam z nim spojrzenie, a gdy po krótkiej chwili przytaknął głowa, wszedł z powrotem do klubu. Spojrzałem w stronę dziewczyny, która stała z założonymi rękoma i zmarszczona mina.

Prawdziwa drama i nieobliczalna Amaya.

— Może takie dziękuje?

Podniosła brwi.

— A może takie, pierdol sie? - odwróciła się i zaczęła iść chwiejnym krokiem.

Przewróciłem oczami.

— Chodz, podwioze Cię, bo ledwo idziesz.

— Nie, wal się. Sama sobie poradzę. Jestem niezależnaaaa! - podniosła palec, prawie sie wywalając. - To przez kamyczeeek.

Westchnąłem ciężko i podszedłem do niej.

— Kurwa, przyjmij tę ofertę pomocy. Wyglądasz, jakbyś w każdej chwili miała się wyjebać.

Zaśmiała się, potykając, ale w ostatniej chwili ją złapałem, a gdy spojrzała na mnie, w moich oczach mogła dostrzec słowa „a nie mówiłem?".

Przewróciła oczami i mnie odepchnęła, buntując sie dalej. Ta dziewczyna poważnie irytuje ze swoim opornym zachowaniem. Tak ciężko przyjąć pomoc? I po chuj ja tak nalegam?

Powinienem ją zostawić. I tak zrobie.

— Okej, nie chcesz pomocy, to sie pierdol.

— Nawzajem, szmaciarzu - niezdarnie pokazała mi środkowy palec i zaczęła iść.

Przewróciłem oczami i odwróciłem sie w stronę klubu, ale dosłownie po 20 sekundach ponownie odwróciłem sie w jej stronę i zacząłem do niej iść. Po co? Bo jestem zjebany.

Chwyciłem jej nogi i podniosłem ją z zaskakująca łatwością. Chociaż nie aż tak zaskakująca, bo ona jest pijana w trzy dupy, wiec podniesienie jej to pikuś.

Nie zważałem jakoś bardzo na to, że biła mnie w plecy, bo te ciosy były wręcz żałosne.

— Zooobaczyysz! Zgłoszę Cię! Pomocy! To porwanie.

Przewróciłem oczami.

Otworzyłem drzwi samochodu i delikatnie włożyłem ją na siedzenie. Gdy zaczęłem ją pasem przypinać, spojrzałem w te błękitne oczy, które teraz były na mnie skierowane. Miała na sobie lekko zamglony wyraz.

Mój puls podskoczył w momencie, gdy wzrok na chwilę, zjechał na jej wargi, co spowodowało, że zmarszczyłem brwi, po czym zamknąłem drzwi.

Przeszedłem na stronę kierowcy, po czym usiadłem za kierownicą, patrząc przed siebie z myślami krążącymi wokół tej całej pojebanej sytuacji.

                                        ****

Zatrzymaliśmy się w korku, a ja westchnąłem cicho. Odchyliłem głowę i oparłem ją o zagłówek, odwracając wzrok na chwilę od drogi.

Zerknąłem na nią kątem oka i spostrzegłem, że leży oparta o okno. Jej wyraz twarzy jest przygnębiony, a ja czuje sie bezradny. Nie jestem pocieszycielem i nie umiem w takie numery. Cóż.. No.. słowa zawsze jakoś nie płynęły mi tak, jakbym tego chciał.

A to, że ma aktualnie w sobie tyle skomplikowanych uczuć, wkurza mnie, bo mimo, że chce jakoś pomóc, to jednak wewnętrznie wiem, że prawdopodobnie to, co mam do powiedzenia, nie pomogłoby w tej chwili.

Raczej pogorszyłoby całkowicie sytuacje.

Wróciłem ponownie wzrokiem na drogę, ale te myśli nie chciały mnie opuścić. Widok ulicy, na której stałem w korku tez nie byl zbyt satysfakcjonujący, a raczej.. przytłaczający.

— Życie jest do dupy - mruknalem.

Kurwa, to pomogłem.

Jej spojrzenie nagle skierowało się w moją stronę. Choć była smutna, jej oczy wciąż błyszczały.

— Nie wiem, czy chcę rozmawiać - odparła, nieco z rezerwą.

Przyznałem sobie w duchu, że to nie będzie łatwe zadanie.

Zerknąłem na nią krótko, a potem skierowałem wzrok z powrotem na drogę.

— Nie obiecuję, że zdołam cię pocieszyć, czy rozwiążę twoje problemy, ale wysłucham - powiedziałem, zdecydowanym tonem. - I to jest jedyny dzień w którym jestem do tego skłonny. Nigdy więcej takiego nie będzie.

W końcu, po chwili ciszy, odezwała się, a jej głos brzmiał trochę na zachrypnięty.

— Connor mnie wystawił - westchnęła, a jej spojrzenie zeszło na coś poza oknem samochodu. - Dla niego to była zabawa, a dla mnie... dla mnie to była szansa na coś więcej. W sensie.. myślałam, że.. będzie cos więcej.

Mój gniew podsycał się słuchając tego, co mówiła.

— Szansa na coś więcej? - zapytałem, starając się ukryć swoje wewnętrzne wzburzenie.

Kiwnęła głową, z ciężkim spojrzeniem skierowanym na mnie.

— Tak, myślałam, że może to się jakoś rozwinie. Troche spędziliśmy razem czasu, rozmawialiśmy... Dogadywaliśmy się, a on po prostu mnie wystawił i zranił. Jestem naiwną dziewczyną do jego kolekcji.

Cholera, czemu mnie to irytuje? Na co ja sie w ogóle spisałem? Wewnętrzne zgrzytanie między moimi myślami, a odczuciami zaczęło przybierać na sile.

Z jednej strony Connor z głowy, a z drugiej.. zranił ja. Jest smutna przez niego. Zabawił sie jej uczuciami, a to znaczy, że musi zapłacić za swoje zachowanie.

— To chyba nie zasługuje na twoją uwagę - stwierdziłem, nie kryjąc swojej dezaprobaty.

Uśmiechnęła się gorzko.

— Czemu jesteś miły? - spytała z lekkim podniesieniem brwi, patrząc na mnie z zaciekawieniem.

— Nie podniecaj sie tak, bo to tylko dzisiaj. Od jutra znowu będę chujem - przychyliłem głowę w jej stronę, a ona przewróciła oczami.

— Nie no, a tak serio.. czemu?

— Bo tak naprawdę, to jestem altruistą w duszy - odparłem z uniesionym kącikiem ust, próbując zachować dystans.

Oczywiście, musiałem to ująć w taki sposób, który podważałby jej przekonania. Jej brwi uniosły się zaskoczeniu.

— Ta, a ja jestem królowa Elżbieta druga - prychnęła. - Nie wiem, czemu starasz sie udawać kogoś innego.

Przewróciłem oczami.

— Udaję kogoś innego? Ciekawe, skąd taki pomysł.

To jest wyssane z palca. Nikogo nie udaje. To że teraz jestem inny, niż na co dzień nie zmienia mnie, a po prostu.. dodaje do mojej osoby trochę nieprzewidywalności.

Poza tym, jeśli coś jest przewidywalne i proste, to wiąże sie z nudą.

Ona uniosła brew z szyderczym uśmiechem.

— Może dlatego, że już kilka razy widziałam cię, jak katujesz innych ludzi swoimi złośliwymi komentarzami? Nie wspominając o tym, że nękacie uczniów. Byłam waszą ofiarą.

Zaczyna mnie denerwować ta rozmowa. Kurwa, gdybym wiedział, że postanowi zjechać na takie tory, to za chuja bym sie jej nie podjął.

Co mam jej niby powiedzieć? Kurwa, bo lubię tak?

— Może po prostu denerwują mnie osoby, które nie potrafią trzymać języka za zębami?

Ścisnąłem mocniej dłonie na kierownicy. Zaczęła się śmiać, a jej spojrzenie nabierało pewności siebie. Jej humor chyba sie poprawił. Chociaż.. nie wiem jakim cudem.

— A to, że widziałaś mnie w pewnych sytuacjach, nie znaczy, że znasz całą prawdę o mnie - przeniosłem na nią wzrok, a ona przygryzła wargę.

Kurwa, niech nie gryzie tej pierdolonej wargi. Bo za chwile sie nie powstrzymam.

— To powiedz coś o sobie. Poznam Cię bliżej.

— Zapomnij.

— No weź - szturchnela mnie w ramie. - Czemu Ty tak mało gadasz?

Bo wole ciszę.

Od zawsze wolałem ciszę. Dzięki niej mogę odseparować się od tego głośnego, chaotycznego świata.

Może to dlatego, że sam jestem skomplikowany, a cisza daje mi przestrzeń do zrozumienia siebie samego? Być moze.

Chwilę się zagapiłem, aż do moich uszu dobiegł dźwięk klaksonu.

— Zagrajmy w pytania - zaproponowała, wiec jęknąłem z frustracją.

Żałuje decyzji w której zgodziłem sie ją zabrać.
Mogłem ją zostawić.

— Nie.

— Tak. Ja zacznę. Kiedy masz urodziny?

Przewróciłem oczami.

— 17 maja - westchnąłem. - A.. ty?

Z jej ust wydobył się cichy dzwiek, a jej wyraz twarzy wyrażał raczej szok.

— Przypadek, że ja jestem z 17 kwietnia?

Świetnie.
To z pewnością przypadek.

Jakie masz hobby?

— Boks, ile masz jeszcze pytań w zanadrzu? Bo zaraz wylewu przez ciebie dostanę.

— Sporo, a moim hobby jest leżenie i spanie. Netflix tez ma w tym duże znaczenie. I jedzenie.

Podniosłem brwi z rozbawienia.

— Czy Diego Garcia właśnie sie uśmiechnął? - otworzyła usta.

— Nie. Przewidziało się tobie.

— Mhm, jasne - przyłożyła dłoń do mojego policzka i pociągnęła za niego. - Widziałam ten uśmieszek. Dobra, kolejne pytanie. Dlaczego przy znajomych jesteś chujem, a poza ich towarzystwem jesteś całkiem przyzwoity i fajny?

— To tak jakbyś spytała, po chuj pijemy wodę. To jest oczywiste.

— Czyli uważasz, że twoje zachowanie jest odpowiednie?

Asher z jednym miał racje. Jest gadułą.

— Po prostu jestem taki, jaki jestem. Nie chodzi tylko o to, że jestem inny. Chodzi o to, że... - westchnąłem. - Ludzie mają oczekiwania. Gdy jest się obojętnym, to nie odczuwasz. Nie cierpisz. Nie wchodzisz w emocje. I to jest najlepsza ochrona. Przynajmniej dla mnie.

Ja pierdole, czemu ja sie przed nią otwieram? Po chuj ja jej to mowie?

— Gówno prawda - stwierdza. - W życiu trzeba się nacierpieć, bo to buduje sile w człowieku. A ja nie wierzę, że jesteś całkowicie obojętny na wszystko. Każdy ma uczucia i jestem przekonana, że Ty też. Po prostu wypierasz to.

To zle masz przekonanie.

Reszta drogi minęła w ciszy. Całe szczęście. Spoglądałem na ulicę, ale w rzeczywistości byłem zupełnie gdzieś indziej. Znowu w wyobraźni. Dlaczego jej się tak wyżaliłem?

Nie jestem przecież osobą, która lubi dzielić się swoimi uczuciami, czy przeszłością. Nikomu nigdy nie pozwoliłem zbliżyć się na tyle, by poznał mnie naprawdę.

Ale w jej towarzystwie... coś we mnie pękło. Jakaś cząstka mnie. W jej oczach widać zrozumienie i akceptację, których nigdy wcześniej nie doświadczyłem w życiu.

Za kilka minut będziemy na miejscu. Zerknąłem w jej stronę, bo zaczęła grzebać przy radiu. Przewróciłem oczami, bo teraz to sobie chyba ze mnie jaja jakieś robi.

Z głośnika rozbrzmiał dzwiek „What is Love - Haddaway".

— Tylko nie to gowno - warknalem, próbując wyłączyć, ale uderzyła mnie w rękę.

— Zrobie Ci najlepsze mam talent świata - wyszczerzyła się. - I raz, dwa, trzy...

What is love?
Oh baby, don't hurt me
Don't hurt me
No more
Baby, don't hurt me, don't hurt me
No more
What is love?
Yeah

No, I don't know why you're not fair
I give you my love, but you don't care
So what is right and what is wrong?
Gimme a sign
What is love?
Oh baby, don't hurt me
Don't hurt me
No more
What is love?
Oh baby, don't hurt me

Don't hurt me
No more
Whoa, whoa, oh
Whoa, whoa, oh

Zaczęła śpiewać, a raczej wydzierać, co brzmiało gorzej, niż krzyki babki od matematyki, ale oszczędzę jej tych szczegółów.

Przynajmniej już nie jest smutna.

Podjechaliśmy pod jej dom, wiec zatrzymałem samochód na poboczu. Amaya odpięła pasy i prawie już się z niego wydostała, kiedy nagle się do mnie odwróciła. Jej oczy spoczęły na mojej twarzy, a ja poczułem, że coś jest nie tak. Wpatrywałem się w nią, czekając, aż coś powie, a w tym samym czasie zaczynałem odczuwać pewien dyskomfort.

Czemu sie tak gapi?

— Dziękuje.

Coś w moim wnętrzu pękło. Te pozornie nieznaczne słowa wywołały skomplikowaną reakcję w mojej psychice.

Ilustrowałem dokładnie jej twarz, aż w końcu uśmiechnęła się subtelnie i cicho westchnęła.

— Fajnie.. gdybys był taki częściej, jak dzisiaj.

Wyszła na zewnatrz i zamknęła drzwi.

— To przez ojca taki jestem - zacząłem, a ona zmarszczyła brwi, patrząc w okno. - Wyrastałem w takim środowisku, gdzie pokazywanie swoich słabości było równoznaczne z przegraną. Byłem krzywdzony za słabość. Mój stary zawsze wierzył, że trzeba być twardym, nie dać sobie wejść na głowę. Myślę, że to dlatego tak ciężko mi jest okazywać emocje czy być inny wobec innych. A mój brat... no cóż, zawsze byłem dla niego jakimś punktem odniesienia. Zawsze byłem tym gorszym. Dzięki za wysłuchanie, czy coś.

Za bardzo wygadałem się.

Zbyt wiele zdradziłem na temat siebie. Wiem, że to głupie. Powinienem kontrolować to, co mówię, i nie dać się zaskoczyć. Ale jakimś cudem ta dziewczyna potrafiła mnie zdezorientować, wydobyć ze mnie słowa, których nigdy wcześniej nie zamierzałem wygłosić na głos.

——————————————————————
Dobranoc 🛐😈

Continue Reading

You'll Also Like

53.9K 2.2K 13
Historia o dziewczynie, której życie, postawiło na drodze magię, w którą od zawsze wierzyła. Co innego z miłością. Nadya, odkąd pamięta, krytykowała...
142K 10.3K 41
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
74.5K 1.3K 38
17 letnia Megan Smith jest spokojną dziewczyną. Miała chłopaka z ktorym nie ma dobrych wspomnień. Jej rodzice kłócą się dzień w dzień i dziewczyna ma...
28.6K 945 5
19 letnia Maddy Walker nie chciała się przeprowadzać ani zostawiać swoich znajomych, a tym bardziej co z nimi robiła wiec idzie na studia w swoim rod...