Desire Revealed

By nowixaa

340K 10.7K 10.9K

1 tom trylogii Bad choice W nowym rozdziale swojego życia, 16-letnia Amaya wkroczyła w nieznane, kierując si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziekowania ❤️

Rozdział 23

9.2K 278 252
By nowixaa

♛ ♛ ♛ ♛
Rozdział dwudziesty trzeci


W życiu bywa wiele nieoczekiwanych chwil, które potrafią całkowicie odmienić naszą egzystencje, czy tez perspektywę.

Jedno stało się jasne, że los wplątał mnie w coś, co wykraczało poza moją strefę komfortu. Odkąd pamiętam, moje życie toczyło się w ustalonym rytmie, czyli - szkoła, dom, przyjaciele.

A teraz? Wszystko stało się odmienne.

Do jakiego momentu to doszło, że musze grzebać w taty biurze, by wpisać pewnego idiotę do listy gości. Los zaskakuje, prawda? Ze mną zdecydowanie pogrywa.

Dzięki temu, że tata pracuje w kancelarii prawniczej, to również ma łatwy dostęp do listy osób zaproszonych na wieczór. Dlatego wpisanie tego kutasa nie będzie dużym problemem.

I bingo.

Z uśmiechem satysfakcji wyszłam z biura i zamknęłam powoli drzwi, a gdy odwróciłam sie, zauważyłam tatę, który wszedł do domu, rozmawiając z kimś przez telefon.

Przez ten widok podskoczyłam w miejscu. Cholera.. mało brakowało. Pytanie.. co on tutaj robi, bo miał być wieczorem. Może szybciej skończył?

— Tak, oczywiście. Jasne, zajmę sie nim - uniósł spojrzenie na mnie. - Musze kończyć, na razie.

— Cześć - machnęłam ręką. - Już koniec pracy?

— Nie, wróciłem tylko po papiery. A ty nie w szkole? - podszedł do drzwi od swojego biura i je odkluczyl wchodząc do środka.

— Nie - oparłam sie o futrynę. - Odwołali nam dwie ostatnie lekcje, więc mam labe.

Skinął głowa i zaczął szperać w papierach. Chwilę przyglądałam się, aż w końcu włożyłam dłonie do kieszeni i ruszyłam do kuchni, by sie napić.

Chwyciłam szklankę i nalałam do niej zimnej wody, po czym usta zanurzyłam w cieczy i całą zawartość wlałam sobie do gardła. Po chwili telefon zaczął mi wibrować w kieszeni, więc naprędce wyciągnęłam komórkę, by spojrzeć na wyświetlacz.

I mój uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił, gdy zorientowałam się kim jest osoba, która do mnie napisała. Moje ciśnienie niemal od razu podskoczyło, a pięść samoistnie sie zacisnęła.

Od: Psychiczny idiota z piekieł
Mam nadzieje, że wykonałaś prośbę.

Prychnęłam.

Ja: Prośbę? Jebnij sie w łeb, to był przymus.

Psychiczny idiota z piekieł: Nazywaj to jak chcesz i tak średnio mnie to obchodzi. Ubierz się ładnie, bo będziesz mi towarzyszyć, a nie możemy od siebie odstawać.

Moje brwi uniosły sie ku gorze. Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że on poważnie to napisał.

Ja: I tu pojawia sie problem, bo im dłużej jesteś obok, tym bardziej zaczynam odczuwać toksyczne powietrze, więc myśle, że powinieneś sam sobie radzić, a mi daj spokój.

Już chciałam zablokować komórkę i włożyć ją do kieszeni, gdy znowu rozbrzmiał dźwięk powiadomienia. Ten dźwięk przez niego został moim ostatnio znienawidzonym. Westchnęłam głośno z frustracja i uniosłam spojrzenie ku górze, by po chwili znowu popatrzeć na ekran.

Psychiczny idiota z piekieł: To masz problem, naucz się oddychać w moim towarzystwie.

Pierdolony idiota.

— Co tam? - zapytał tato. - Jakaś zdenerwowana sie wydajesz.

Przewróciłam oczami.

— Wkurzają mnie ludzie - mruknęłam na odwal.

— Komu najebać? - zapytał, ale po chwili odchrząknął. - Znaczy z kim porozmawiać?

Zaśmiałam sie pod nosem. Jest mi potwornie głupio z tym, że okłamuje rodziców. Tak bardzo tego nie chce, bo nie zasługują na to, ale.. czy robię błąd, jeśli nie mam wyjścia?

Chociaż w sumie, czy naprawdę można nazwać to kłamstwem? Teoretycznie, to ukrywanie informacji wydaje się być troche bardziej adekwatne. To jakby nie mówić całej prawdy, ale też nie mówić całkowitego kłamstwa.

No bo w końcu, kłamstwo to raczej bezpośrednie wmawianie czegoś, co nie jest prawdziwe.

No ale, czy ukrywanie informacji jest mniej złe? Może i nie jest to wprost kłamstwo, ale w jakiś sposób oszukujemy, zatajając pewne fakty, co nie? Cholera.. nie, musze przestać rozmyślać i analizować, bo za chwile powiem zbyt dużo.

Nagle usłyszałam kilkukrotne dzwonienie do drzwi, co sprawiło, ze niemal natychmiast zmarszczyłam brwi. Spojrzałam na tatę, który również wydawał się zaskoczony, wiec wyszłam z kuchni i ruszyłam w kierunku drzwi, zastanawiając się, kto mógł tak natarczywie dzwonić.

Otworzyłam drzwi i spojrzałam na Charliego, który stał z naburmuszoną miną.

— Cześć? - zaczęłam ostrożnie, próbując odczytać z jego twarzy, co się stało.

— Masz chwilę? - zapytał, a jego głos brzmiał poważnie.

— Zależy, bo wyglądasz, jakbyś chciał kogoś zabić. Boje sie o własne życie.

— Kurwa, słuchaj tego - zaczął, ale zatrzymał sie w pol słowa, gdy spojrzał w kierunku taty, który pił sok. - Cześć wujcio. Słuchajcie tego.

Skrzyżowałam spojrzenie z tatą i po chwili równo  przewróciliśmy oczami. Charlie to typowa drama queen, wiec jak zacznie dramatyzować, to głowa może pęknąć.

— No? Co takiego sie stało, że u nas zagościłeś? - zapytałam, siadając na blat.

— Wiecie dobrze, że jestem zodiakarem, co nie? I czaicie, że wyszło mi, że wszystko będzie sie walić? Już sie denerwuje, wiec coś czuje że wszystko pojdzie z dymem.

Podniosłam brwi i zagryzłam policzek, by powstrzymać swój śmiech. Podziwiam go, ze chciało mu sie przyjeżdżać tylko z tego względu. Jednak, jak już mówiłam, on sie potrafi przejąć nawet najmniejszymi szczegółami.

Kiedyś przyjechał do nas, by sie poskarżyć, że dostał za mało sosu do hot doga. Nie wspomnę już ile razy przeklnął kasjerkę.

— Charlie, poważnie? - zapytał tata, pocierając twarz. - Wierzysz w te bujdy?

— To nie bujdy! - wyrzucił ręce. - Spadł mi obrazek z biurka! To fatum! Musze egzorcystę do domu zaprosić. Tobie wujaszku wyszło, że będziesz dzisiaj zły, a tobie Amaya, że zrobisz coś idiotycznego, przez co nie będziesz mogła spać w nocy.

Prawie zakrztusiłam się własną śliną, gdy mi to powiedział. Teoretycznie nie wierzę w takie rzeczy, jak „przepowiednie" i inne głupie wróżby, ale.. trochę ziarna prawdy w tym jest.. w końcu zrobie coś idiotycznego.

A gdyby tak połączyć kropki.. tata zły.. nie będę mogła spać w nocy.. Kurwa, to nie wypali. Będę w czarnej dupie.

                                      ****

W końcu nadszedł wieczór na który wcale nie czekałam. Modliłam się, by jak najdłużej trwał dzień i nie doszło do tego momentu. Ale jak to bywa w życiu jeżeli czegoś tak bardzo chcesz, to zazwyczaj mija szybko jakby ktoś mrugnął okiem.

Stałam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. Na sobie mam czarną satynową sukienkę, która idealnie podkreśla moją sylwetkę.

Do tego założyłam choker z kryształami i pierwsze lepsze kolczyki. Najgorszą częścią tej stylówki są obcasy. Mój chód na szpilkach nie jest najlepszy, bo przypominam w nich kaczkę.

W duchu przeklinam decyzję o nauce chodzenia w nich. Pierdole to, wole tenisówki.

Chwyciłam swoją czarną maskę i torebkę, w której mieściło się tylko to, co absolutnie niezbędne. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, gdzie ujrzałam mamę przy wyjściu.

— O już jesteś gotowa - uśmiechnęła się i obejrzała mnie od stop do głów. - Prześlicznie wyglądasz.

— Dziękuje mamo - uśmiechnęłam się. - Ty również. Wyglądasz na gorącą dwudziestkę.

Zaśmiała się o objęła mnie ramieniem, gdy wyszłyśmy na zewnątrz.

— A jestem tuż przed czterdziestką, jak ten czas leci.

— Nawet po setce będziesz wyglądać seksownie - pocałował ją tata, a ja poczułam odruch wymiotny, wiec wsiadłam do samochodu.

Spojrzałam w kierunku Masona, który grał na komórce w jakaś grę.

— Nie nudzi sie tobie ta gra? - skrzywiłam sie.

— A pytasz dzika czy sra w lesie?

Przewróciłam oczami.

— Gówniarz - wymruczałam.

— Idiotka.

Podniosłam brwi i już chciałam mu dojechać, ale weszli do środka rodzice, wiec powstrzymałam sie i przeniosłam wzrok na okno.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z auta i spojrzałam na ogromny budynek, który rozpościerał sie przed nami. Wchodzili do niego ludzie, tworząc wielki tłum.

I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że muszę iść na tyły budynku, gdzie umówiłam się z tym dupkiem.

— Mamo - dotknęłam jej ramienia. - Musze zadzwonić do przyjaciol, wiec potem was złapie gdzieś w środku, okej?

— Jasne - uśmiechnęła się, a ja odetchnęłam z ulega, że nie musz sie tłumaczyć.

Pospiesznie ruszyłam przed siebie, a w międzyczasie rozejrzałam się wokół. Serce bije mi szybko, a na twarzy maluje sie strach. Boje sie, że ktoś nas przyłapie. Stanelam w ciemnym miejscu, z dala od zgiełku, i założyłam ręce na piersi, stojąc niecierpliwie.

Minęły już cztery minuty, a on nie pojawiał się. Spielam się trochę, sięgając po komórkę z torebki.

Do: Psychiczny idiota z piekieł:
Kup se jakiś motorek do dupy, bo mnie zaczynasz denerwować. Nie będę dłużej czekać.

Do: Psychiczny idiota z piekieł:
Masz 30 sekund, a potem sie pierdol.

Schowałam komórkę do torebki i nagle usłyszałam jakiś dziwny szmer. Rozejrzałam się wokół, zwracając uwagę na poruszające się krzaki. Mój wzrok zatrzymał się na jakimś cieniu, ale kiedy przyjrzałam się bardziej, okazało się, że to tylko zwisająca gałąź. Już mi serce zajebalo.

— A pierdol sie Diego, nie będę czekać.

Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę przeciwna, ale w pewnym momencie poczułam, jak dłoń nagle zasłania moją buzię, a ręce owijają się wokół mojej talii. Zaniemówiłam na chwilę ze zdziwienia, aż nagle ktoś zaczął mnie ciągnąć do tylu, wiec zaczęłam się szarpać i krzyczeć, próbując się uwolnić.

Panika opanowała mnie w kilka sekund.

Nagle puścił mnie i zaczął się głośno śmiać. Odwróciłam sie w kierunku postaci i ujrzałam Diego. W jednej jebanej chwili ogarnęła mnie frustracja. Ja prawie dostałam zawału, a on postanowił zrobić mnie w konia.

— Ja pierdole, przecież ciebie porwać to pikuś.

Pikus?

— Ty psychiczny kretynie!!

W mgnieniu oka, bez zastanowienia, wystrzeliłam ręką w jego kierunku, trafiając go w tors kilka razy z rzędu. Ale on zdążył mnie chwycić za nadgarstki, mocno ściskając, co sprawiło, że syknęłam z bólu.

Jestem tak zła, że aż ciężko mi to opisać prostszymi słowami. Nie, ja nie jestem zla. Ja jestem wkurwiona.

Puścił mnie, a ja wskazałam na niego palcem.

— Jesteś dupkiem, kutasem, chujem, idiota, zjebanym gnojem i.. i.. - zawahałam sie. - I pierdol sie.

Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść, a z jego ust uslyszałam jedynie ciche westchnienie.

— Już? Skończyłaś? W piździe mam twoje zdanie. Bez sensu zmarnowałaś moje 10 sekund życia.

Zatrzymałam się i ścisnęłam dłonie w pieści, wbijając sobie paznokcie w skore. Nie wytrzymam z tym idiotą.

Odwróciłam sie w jego stronę i zrobiłam kilka kroków. Pominę już fakt, że wyglądał cholernie dobrze w tym garniturze. Kurewsko gorąco.

Kopnęłam go w krocze, a on zwinął sie z bólu.

— Kurwa - warknął. - Ty kretynko.

— Teraz skończyłam, frajerze.

Zaczęłam iść w stronę głównego wejścia, biorąc przy okazji głęboki oddech, aby jakoś unormować swoje emocje, ale w momencie, gdy już sie rozluźniłam, uslyszałam wkurwiający głos.

— Kopnij mnie jeszcze raz w jaja, a.. - zatrzymał sie, gdy uniosłam dłoń.

— Zamknij ryj, bo myśle.

Stanęłam przed ochroniarzem i odchrząknęłam.

— Amaya Alvarez.

Ochroniarz skinął głowa na potwierdzenie, że jestem wpisana. Spojrzał w kierunku Diego, który poprawił maskę.

— Vincent Johnson.

Musiałam mu zmienić imie, bo tak chciał. Po co? Nie wiem, ale wole nie wiedzieć. Ochroniarz zmarszczył brwi, a mnie powoli wkradal sie uśmieszek satysfakcji.

— Nie ma takiego imienia.

Chłopak zacisnął zęby i spojrzał w moim kierunku, przyciskając dłoń na moim biodrze, wiec bez chwili namysłu pacnęłam go w rękę.

— Poważnie, Johnson? Nie pamiętasz swojego imienia?

— O czym ty mowisz? - zapytał, udając na pozór spokojnego, ale w środku palił sie w nim gniew.

— Jesteś Bożydar.

— Bożydar Johnson? Taki jest na liście.

Kątem oka zauważyłam, jak chłopak przymyka powieki, aby opanować nerwy, ale olałam to i weszła do środka.

W środku, dosłownie wszędzie roiło się od gości, którzy rozmawiali, tańczyli i bawili się. Kelnerzy przechodzili z tacami pełnymi drinków, a muzyka grała głośno.

Rozglądałam się wokoło, próbując zlokalizować chłopaka w tłumie. I poczułam uścisk na nadgarstku.

— Ty jesteś serio jakaś jebnieta? Bożydar? Mialas kurwa wpisać mnie jako Vincent.

Zaśmiałam się.

— Nudna nazwa. Ciesz sie, że w ogóle Cię wpisałam - chwyciłam kieliszek i wlałam cała zawartość do ust, rozglądając sie wokół.

Mam nadzieje, że rodzice będą gdzieś daleko i nigdzie mnie nie rozpoznają. Będę miała przejebane w jednym skrócie, jeśli mnie przyłapią.

— Idziemy.

Prychnęłam pod nosem i wzięłam kolejny kieliszek, który mi wyrwał. Przewróciłam oczami.

— Nie wkurwiaj mnie, bo igrasz z ogniem.

— Nie - dotknęłam palcem jego torsu. - To ty igrasz i będziesz robił, co ja Ci każe. Ja tu jestem legalnie, a ciebie mogę w każdej chwili zdemaskować. Teraz mam chillere, wiec zjeżdżaj mi z oczu.

Jego szczeka się zacisnęła i jestem wręcz pewna, że ledwo powstrzymuje sie, by nie przypierdolic w coś. No.. albo we mnie, bo on jest do wszystkiego zdolny. Nie zdziwię sie, gdyby podniósł rękę nawet na kobietę.

Jednak po chwili wypuścił powietrze z ust i uśmiechnął sie wrednie.

— Amaya, prosze. Mozesz mi pomoc i być tak życzliwą osoba, by iść teraz? Zależy mi na czasie.

Zrobiłam dzióbek i spojrzałam w górę, zastanawiając sie nad jego propozycja. Po chwili znowu spojrzałam i przytaknęłam głowa, klepiąc go po klatce piersiowej.

— Tak lepiej, bądź częściej taki uprzejmy i z pewnością wyjdziesz na ludzi.

Już otwierał buzie, wiec podniosłam brwi, co sprawiło, że sie zacisnął usta w wąska linie. Świetnie. Teraz to on jest moim pieskiem i to ja pociagam za sznurki.

Zaczęliśmy kierować się na górne piętro, gdzie było już mniej osób i muzyka była trochę ciszej. Kiedy wznosiliśmy się po schodach, spojrzenia kilku osób na nas się skupiały. Zaczęłam się niepokoić, bo w każdej chwili ktoś może mnie rozpoznać.

Nagle, kiedy dotarliśmy na górę, poczułam ciepłe dłonie chłopaka na moim biodrze.

— Mieliśmy nie odstawać od siebie - powiedział ściszonym tonem. - Pamiętasz?

— A ty pamiętasz, jak mówiłam, że jesteś toksykiem i zatruwasz mi powietrze? Tak, to bierz te łapy.

— Jaka oporna sie stałaś. Już puszczam, bo zaraz mnie pozwiesz o jakieś molestowanie - rozłożył dłonie i zaczął ruszac palcami, mówiac irytującym głosem. - Nieobliczalna Amayo Alvarez. Moralna dziewczynka.

Zmrużyłam oczy.

— Zamknij się, bo mi mózg zaraz eksploduje przez ciebie.

— To te drzwi - zmienił temat i zaczął szukać kluczy.

— Jeszcze powiedz, że zapomniałeś klu..

Nie skończyłam mówić, bo jego wargi zetknęły sie z moimi. Zaczął mnie całować intensywnie, wręcz bym powiedziała, że agresywnie, przez co moje oczy sie rozszerzyły ze zdumienia. Jednak po chwili sie oddałam.

To inny pocałunek. Zdecydowanie różni sie od tego z Connorem. Ten jest.. taki żywy i cholernie fascynujący.

— Cholera, tu tez sie obściskują, chodz stary - mruknął jakiś facet.

Diego po chwili odsunął sie i spojrzał w bok, a ja z wielkimi oczami patrzyłam na jego profil. Co tu do kurwy sie zadziało? Czuje, że moje serce wali z prędkością światła, a oddech staje sie cięższy.

Chłopak odsunął dłonie i sięgnął po klucz, a ja nadal z ogromnym lagiem mózgu stałam i patrzyłam przed siebie. Już nawet nie wiem w którym momencie zostałam sama na korytarzu, bo po chwili sie skapnęłam, że chłopak wszedł do środka.

Chwyciłam sie czola, które od nadmiaru emocji mam gorące i przejechałam po nim, wchodząc do środka. Mój wzrok zatrzymał sie na chłopaku, który siedział na krześle, przed komputerem.

— Zostań na czatach, gdyby ktoś szedł.

Przełknęłam ślinę i nie odzywając sie, oparłam głowę o framugę, wypatrując czy nie zbliża sie jakiś intruz.

Jednak moje myśli zleciały znowu na inny tor. Cholera, on mnie pocałował. I.. kurwa, może to dla niego coś zwykłego, bo chciał odwrócić uwagę tamtych mężczyzn, ale.. ja sie poczułam.. sama nie wiem jak.

Czuje sie okropnie, bo po pierwsze to było takie niespodziewane, a po drugie.. co jeśli myśli, że całuje okropnie i.. więcej tego nie zrobi? Znaczy.. nie żebym chciała.

Oczywiście, że nie chce, by tak robił.
Tak bez powodzenia wprost.

No ale.. cholera, za dużo myśli.

— Amaya, kurwa, głucha jesteś?

Pokręciłam głowa i spojrzałam w kierunku chłopaka, który podniósł brwi.

— Co?

— Pomożesz? Ty znasz hasło ojca, wiec zrobisz to?

Przewróciłam oczami i podeszłam bliżej. Pochyliłam się i zaczęłam klikać, czując na sobie jego palące spojrzenie. Cholera.. gorąco mi sie robi.

I nie wiem, czy on robi to specjalnie, że jego palce co chwile stykają o moje nogi, ale za chwile nie wytrzymam.

Wróciłam spojrzeniem na chłopaka i dosłownie mnie zatkało, bo ten zboczeniec sie gapił na moje piersi.

— Czy ty gapisz sie na moje cycki?

Podniósł brwi.

— Nie.

— Tak, widziałam!

— Ktoś Ci to potwierdzi? Słowo przeciwko słowu - uśmiechnął sie wrednie. - Dzięki nieobliczalna, Amayo. Teraz mozesz spadać na czaty.

Moja szczeka sie poruszyła znacząco i lada moment moja pieść wyladuje na jego twarzy.

Podeszłam do drzwi i zagryzłam stronę policzka. Stresuje sie, że za chwile ktoś tutaj przyjdzie i nas nakryje. Tego już nie zniosę.

Kątem oka spojrzałam na chłopaka i przyłożyłam kciuk do ust. Jest skupiony na komputerze, a mnie zastanawia po co mu te pliki. I czemu ja mu do cholery pomagam? A No tak, chuj mi groził.

Czemu on musi być taki przystojny?

— Długo jeszcze? - zapytałam zniecierpliwiona. - Zaraz ktoś tu przyjdzie.

— Krakaj dalej.

Przewróciłam oczami.

— Po co Ci te informacje?

Zaczęłam oglądać swoje paznokcie, a w tle uslyszlaam jego stłumione westchnienie.

— Po coś na pewno.

— Nie umiesz sie wysłowić konkretniej? Słuchaj, właśnie narażam sie własnym życiem i możliwością spierdolenia relacji z rodzicami, a ty mi wyjeżdzasz z tekstem „po coś na pewno" ?

Spojrzałam zdenerwowanym wzrokiem na chłopaka, który patrzył na mnie intensywnym spojrzeniem, które przeszywało mnie na wskroś. Chwile cisza trwała, wiec podniosłam brwi, dając mu do zrozumienia, że czekam na odpowiedz.

— Zaraz sie zapowietrzysz od tego gdakania. Daj mi sie skupić, kobieto.

— Ty jesteś nienormalny! Poważnie, co ja w ogóle sobie myślałam, godząc sie na pomoc tobie. Jestem kretynką. A ty jesteś głupszy, co to miało znaczyć na korytarzu? Czemu mnie pocałowałes?

Chłopak przewrócił oczami.

— Nie dramatyzuj. Zrobiłem to, bo trzeba było odwrócić uwagę - westchnął, a po chwili skrzywił się. - Tylko nie bierz sobie tego na poważnie.

Zacisnęłam szczękę.

— Nawet nie pomyślałam, by brać - zmrużyłam oczy.

— No nie wiem, patrząc na twoje zachowanie i oburzenie, to kłóciłbym sie z twoim zdaniem.

Już chciałam sie odezwać, aż uslyszałam dźwięki kroków. Moje oczy sie powiększyły i spojrzałam w kierunku chłopaka, który wyciągnął pendrive.

— Masz? - zapytałam, a on skinął głowa.

Wyszliśmy z pomieszczenia, a on zamknął drzwi za nami. Kiedy nagle usłyszeliśmy kroki zbliżające się, rozejrzałam się nerwowo wokół. Chwyciłam chłopaka za dłoń i pociągnęłam za sobą, chcąc schować się przed potencjalnym intruzem.

Znaleźliśmy się za ścianą, a ja oparłam się plecami o nią, czując, jak moje serce zaczyna walić z prędkością światła. Zaraz mi wypierdoli z płuc. Jestem pewna.

Gdy usłyszałam, że drzwi od pokoju, który właśnie opuściliśmy, zostały zamknięte, odetchnęłam z ulgą. Chwyciłam sie czoła i przejechałam po nim. Nagle usłyszałam śmiech chłopaka obok mnie, przez co zaciśnęłam zęby z irytacją.

— Co Cię śmieszy? - zapytałam zakładając pieści po bokach. Przy okazji uniosłam hardo głowę.

Rozejrzał sie wokół, próbując opanować swój uśmieszek, aż ponownie wbił spojrzenie we mnie. Przejechał koniuszkiem języka po górnych zębach i założył ręce na piersi.

Przez jego wystrój i ten zapach.. mam zle myśli w głowie.

— Uroczo sie denerwujesz.

Zatkało mnie po raz kolejny.

— Co?

Przychylił głowę na bok.

— Mrużysz oczy i zaciskasz pieści. Myślisz, że wyglądasz groźnie, a prawda jest inna. Wyglądasz wtedy jak rozwścieczony kotek, który nie dostał mleka.

Zmrużyłam oczy, a on sie zaśmiał.

— Właśnie znowu to robisz.

— Zamknij sie - syknęłam.

Odwróciłam sie do niego plecami i zaczęłam iść przed siebie. A dokładnie poszukać rodziców, bo pewnie zamartwiają sie o mnie.

— Nie umiesz sie dobrze bawić. Musisz popracować nad tym.

Prychnęłam.

— Umiem sie dobrze bawić, ale to zależy od towarzystwa. Ty nie jesteś godną osoba.

— Myśle, że tylko wmawiasz sobie. Dzięki i na razie, nieobliczalna Amayo.

Przewróciłam oczami, by zerknąć w jego kierunku, ale gdzieś zniknął. Zmarszczyłam brwi i chwile zagapilam sie, aż do moich uszu dobiegł głos taty.

— O, tu jesteś. Gdzie byłaś?

— Ee, szukałam was - uniosłam dłonie. - Tyle ludzi, że ciężko wypatrzeć.

Mało brakowało.

—————————————————————
Info:
Już nie mam na dzisiaj rozdziałów ;PP

Ps. Już niebawem będzie perspektywa Diego, ale jeszcze nie ze względu na fabule. On będzie miał w Halloween perspektywę ;0

Continue Reading

You'll Also Like

290K 7.8K 50
1 Tom dylogii Secrets. Victoria to 17-letnia dziewczyna z pozoru prowadząca idealne życie w zaciszu swojego małego miasteczka Forest City. Jej matka...
188K 7K 39
17 letnia Charlotte Smith, jedna z lepszych uczennic prywatnego liceum w Sparks, traci ojca w tragicznym wypadku. Dziewczyna nie sądzi że jeszcze kie...
1.4M 32K 33
Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebie z daleka, ponieważ próby jakiegokolwie...
144K 6.1K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...