White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

8.6K 1.2K 647

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze
62. Tęcza na szarym tle
63. Oni wiedzą
64. Artykuł
65. Nierozwaga
66. Prawdziwy dom
67. Konsekwencje
68. Cappucino z syropem pistacjowym

17. Pizza z soju

139 17 11
By Anonimowaok

Hongjoong pierwszy raz od dawna miał całkowicie czystą głowę. Nie bał już się swojej pracy, która okazała się naprawdę przyjemna, w dodatku nikt do niego nie wydzwaniał, nie pisał i czuł, że ma władzę nad własnym życiem. Wiedząc, że czeka go wypłata, zaszedł do galerii, kupić trochę nowych ubrań na odstresowanie, gdyż z jakiegoś powodu zawsze przechadzanie się alejkami sklepowymi było dla niego relaksujące. Uwielbiał tak spędzać czas. Sam, ze słuchawkami na uszach, kubkiem zimnego napoju w ręku, przeglądając wieszaki, nowe wystawy, a na koniec zachodząc do sklepu spożywczego po puszkę coli oraz paczkę ulubionych chipsów. Siłą rzeczy zerkał czasem na ekran telefonu, lecz tym razem nie w obawie przed Sungho, a sprawdzając, czy Seonghwa się odzywał. Ostatni raz pisał do niego przed tym, jak San miał po niego zajechać i życzył mu udanego dnia. Wspominał też, że Pan Kot za nim tęskni, a Hong był przekonany, że jeszcze ich odwiedzi. 

Zaśmiał się sam do siebie, siedząc przed biurkiem, ponieważ zawsze zastanawiały go jego wahania nastrojów. W jednej chwili miał wrażenie, że nad niczym nie panuje, jedyne o czym marzy to ukryć się gdzieś z dala od wszystkiego oraz wszystkich, a zaraz zmieniał się w wulkan energii, czując że nie ma nic, czego nie byłby w stanie osiągnąć. W poniedziałek postrzegał siebie, jako największego nieudacznika, podczas gdy wszyscy inni spełniali swoje marzenia, stawali się "kimś", jakkolwiek definicja tego nie określała, a on zatrzymał się w miejscu. Z kolei, w piątek był już panem swojego losu, który świetnie dźwiga swoje obowiązki, działa pomimo własnych problemów, jest kimś niesamowicie silnym, o grubej skórze oraz świetlanej przeszłości. Jego codzienność to była sinusoida i niekiedy miał dość tego jak niestabilny emocjonalnie był, lecz tamtego wieczoru odczuwał jedynie czystą błogość. Biegał przed lustrem w nowo zakupionych spodniach oraz granatowej, jedwabnej koszuli (która nie była rzecz jasna z jedwabiu, lecz poliestru, który go imitował) i ciężkich butach, jakie znalazł na promocji. Kręcił się przed lustrem w rytm swojej playlisty, do posłuchania w dni, kiedy dopisywał mu dobry nastrój. 

Uśmiechnął się, słysząc nadchodzące powiadomienie, mając nadzieję, że to Park do niego pisze, wiec od razu rzucił się na materac, chwytając komórkę w dłonie. 

"Wracam już do domu. Przepraszam, że nie odpowiadałem. Jak minął ci dzień?"

Albo nie był tak pijany, jak wcześniej spodziewał się Hong, albo miał bardzo pomocną autokorektę, doszukującą się sensu wpisywanych losowo literek.

"Pamiętasz tę osobę, która nie dawała mi spokoju? Spotkałem się z nią i kazałem dać mi święty spokój. Później byłem na zakupach. Ogółem, same plusy. A jak spotkanie ze znajomymi? Dopiero dziesiąta, myślałem, że będziecie siedzieć do rana."

"Atmosfera się zepsuła. Zaczęliśmy pić około dwudziestej, ale potem jakoś gadka się nie kleiła. Już chyba nawet zdążyłem wytrzeźwieć. Byłem z Sanem na pizzy nieopodal jego mieszkania i gorszego gumowca nigdy nie jadłem."

"Nie widzieliście się z Yeosangiem?"

"Widzieliśmy, ale to chyba nie był jego dzień. Wściekł się trochę na jedną sytuację, a potem jeszcze na Sana i wyszło jak wyszło. Do poniedziałku, z pewnością, znów będą sobie nawzajem dogryzać, ale dziś omal nie skończyli bijąc się pod barem."

"Przykro mi, że ten wieczór nie przebiegł tak, jak planowaliście."

"Ja bawiłem się przednio. Połowę czasu gadałem z takim gościem za ladą, który opowiadał mi jak kantuje pijanych idiotów. Kiedyś nawet mnie okantował, skubany, ale dopiero się zorientowałem, że wtedy znikło mi z konta o jedno zero za dużo."

"A czy to nie jest karalne?"

"Kurwa, zapomniałem, że jesteś prawnikiem. Nie pozywaj Jongho, to taka cudowna mordeczka. Zmiksował mi mohito z sex on the beach oraz czystą wódką i myślałem, ze odpłynę. Nigdy mnie tak nie kopnęło."

Czyli był jeszcze odrobinę pijany. 

"Spokojnie,  nie będę pozywać twoich znajomych. Koniecznie pij dużo wody, żebyś jutro nie umierał bardziej, niż przewidziała matka natura."

"Wiesz, że od momentu narodzin zaczynasz umierać? Każda minuta twojego życia przybliża cię do śmierci. Więc i tak bym umierał i tak."

"Ale będziesz umierał intensywniej oraz boleśniej niż robisz to na codzień."

"Więc może chcesz umilić mi umieranie i pójdziemy jutro na lepszą pizzę niż ta, którą prawdopodobnie zwrócę, jak tylko wrócę przekroczę próg domu?"

"To była najmniej zachęcająca propozycja wspólnego wyjścia, jaką kiedykolwiek ktoś mi złożył."

"Przepraszam, jestem trochę wstawiony, więc nie wiem co piszę. Telefon mi podpowiada, żebym nie wyszedł na kompletnego idiotę. Mama mi mówiła, że nie wolno pisać z ludźmi, kiedy piło się alkohol, ale jakbym mógł z tobą nie pisać. Kocham moją mamę, ale smaczną pizzę kocham bardziej."

"W porządku."

"Przyjadę po ciebie jutro, tylko wyślij mi adres. Nie teraz, bo jeszcze mi odbije i cię odwiedzę w środku nocy. Wiesz, że San kupił właśnie dwie butelki soju, ponieważ znalazł otwarty monopolowy. Wariat. Pizza gumowa z sosem alkoholowym, brzmi jak pocałunek z deską klozetową. Przepraszam, nie znielub mnie. Proszę. Ja cię lubię, jesteś moim ulubionym pracownikiem."

"Yeosang poczułby się urażony tym stwierdzeniem. Nie znielubiłem cię, ale będę trzymać te wiadomości na wypadek, gdybyś nie chciał załatwić mi premii."

"Yeosang jest w porządku, ale Yeosanga lubię tak jak się lubi Yeosangi."

"A jak się lubi Yeosangi?"

Hongjoong nie mógł przestać się śmiać, widząc coraz to głupsze wiadomości od swojego szefa. Na początku szło mu tak doskonale, ale im dalej tym brunet coraz mniej wiedział co pisze, a Hong by się nie zdziwił, gdyby właśnie popijał coś z butelki, drepcząc przy boku Choi'a.

"Yeosangi się lubi jak kumpli z pracy."

"Tak? W takim razie, jak lubi się Hongjoongi?"

"Bardzo się lubi, inaczej niż Yeosangi."

Joong miał wrażenie, że za długo wpatruje się w tą jedną wiadomość. 

"Miło mi. Nie pij już za dużo i daj znać, jak będziesz  w domu, swoim lub Sana. Do jutra, wytrzeźwij do południa."

----------------------------------------------

Mingi nie pamiętał głębszej ulgi niż ta, kiedy ukończył ostatni egzamin w sesji i mógł wyjść z uczelni, wiedząc, że czekają go ponad dwa miesiące odpoczynku. W tym roku stresujący okres przedłużył się aż do połowy lipca, ze względu na nieobecność jednego z profesorów. Każdy inny się wściekał, musząc odkładać wakacyjne plany na później, natomiast dla Songa ta informacja nic nie zmieniała. Nie wracał na ten czas do rodzinnego domu, ponieważ jego tata był w dwutygodniowej delegacji, a mama wybrała się na wyjazd z przyjaciółką. Miał pojechać do nich na kilka dni w sierpniu, zaś resztę wolnego postanowił przeznaczyć na znalezienie jakiejś dorywczej pracy, ponieważ z dotychczasowej wygryzła go córka szefa, potrzebująca zajęcia do rozpoczęcia roku szkolnego. Marzyła mu się posada w wypożyczalni filmów, albo sklepie z płytami, lecz na razie nie otrzymał żadnego odzewu. Chciał gdzieś się wybrać, jeśli pozwoliłyby mu na to środki, lecz to były jeszcze hipotetyczne plany. Póki co, napawał się ukończonym semestrem. 

Było południe, on spacerował sobie bocznymi uliczkami stolicy,  aby odpocząć od zgiełku, przy tym słuchając nowego albumu swojego ulubionego artysty. Powtarzał w głowie układ, jaki do tego singla stworzyła grupa taneczna, którą oglądał co środę. Prawdopodobnie więcej razy widział nagranie z ich występu, niż teledysk do utworu. Czuł, że ma niemałą obsesję, ale niekoniecznie wiedział, czy na punkcie ich talentu, czy ich lidera. Jego myśli szły w tamtym kierunku zwłaszcza wtedy, gdy odwiedzał tę okolicę. Było to naprawdę urokliwe miejsce, gdzie znajdowała się masa knajp oraz sklepików, a jednocześnie nie była ona aż tak zatłoczona za dnia. Nic dziwnego, bowiem ludzie zaczynali swoje życie towarzyskie dopiero około siedemnastej, więc wcześniej przewijały się tu pojedyncze jednostki, bądź pracownicy z położonych nieopodal biurowców, umówieni na spotkania, bądź spożywający lunch. 

Mingi z przesadną radością popijał dopiero co kupionego shake'a o smaku malinowym z podwójną bitą śmietaną oraz kolorową posypką, czując się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi. W myślach planował już urządzenie nocy filmowej, ze wszystkimi częściami Harrego Potter'a, Madagascaru oraz Latającym Domem Hauru. 

Należało zaznaczyć, że dwudziestodwulatek bardzo często wyłączał się z realnego świata, zbyt pochłonięty przez swoje rozważania. To nie raz sprawiło, że się o coś potknął i boleśnie spotkał z twardą ziemią, albo wpadł na kogoś przez przypadek, co przysporzyło mu masy wstydu, jednak nigdy nie znalazł się w żadnej niezwykle niebezpiecznej sytuacji, więc nie zmieniał swoich nawyków. Maszerował sobie, z głową wysoko ponad chmurami i tylko przelotnie spojrzał, czy nic nie jedzie z prawej strony, zanim wyszedł na ulicę. 

Nie dostrzegł natomiast srebrnego auta wyjeżdżającego z lewej, które jechało stanowczo za szybko jak na tak wąską jezdnię i którego kierowca również bujał w obłokach, gdyż dopiero przy przejściu dostrzegł przechodnia, hamując z piskiem opon. 

Mingi się wywrócił, choć nie przez samochód, bo stracił równowagę przez strach wywołany głośnym dźwiękiem, które przebiło się nawet przez jego słuchawki oraz widok maski, jaką miał kilka centymetrów przed sobą. Oblał go zimny pot, więc nie sprawdzając nawet, czy coś mu się stało, czy też nie, podniósł się, potwornie speszony i już miał uciec stamtąd jak najszybciej, obawiając się konfrontacji, ale kierowca wysiadł z pojazdu, krzycząc do niego niewybredne wyzwiska. 

- Czy ty kurwa masz oczy?! Mogłem cię zabić!- powtarzał wściekle,  nie dostrzegając w tym swej winy, a leżała ona po obu stronach. Song miał gulę w gardle, a serce waliło mu, jakby zaraz miał dostać zawału. W dodatku rozpoznawał ten głos. Nie słyszał go po raz pierwszy. Powoli się odwrócił, modląc się w duchu, żeby to nie była TA osoba. 

- Przepraszam, naprawdę przepraszam.- wycedził, składając dłonie w błagalnym geście i skinąwszy więcej razy, niż istniała potrzeba. Stał przed nim Yunho, który był poczerwieniały ze złości. Trzasnął drzwiczkami, rozglądając się, czy nikt więcej tędy nie jedzie. Oboje zeszli na chodnik, a blondyn wziął głęboki wdech. Przyjrzał się niedoszłemu denatowi z uwagą. 

- To ty...- burknął, a Mingi miał ochotę zapaść się pod ziemię. Po tym incydencie już nigdy nie pójdzie na ich pokaz. Wcześniej wydawało mu się, że ten go nie kojarzy, ale jeśli tak miały się sprawy, to nie postawi swojej stopy na tamtym placu.- Nic ci nie jest? Nie masz nic złamanego? Zawiozę cię na pogotowie, jeśli coś cię boli. Nie chcę mieć później kłopotów z policją. 

- Nie, wszystko jest w porządku. Przepraszam, że narobiłem problemów. Jestem nieuważny, to moja wina.- mówił rozemocjonowany, choć naprawdę starał się opanować ton swojego głosu. 

- No dobra,  już nieważne. Powinienem jechać trochę wolniej. Również przepraszam. Całe szczęście, że nic się nie stało.- wydukał, a Song przytaknął energicznie. . Czuł się tak, jakby rozmawiał ze swoim wieloletnim idolem, przez co zachowywał się jeszcze bardziej nienaturalnie, niż gdyby miał do czynienia z przypadkowym kierowcą. Tamten musiał zauważyć, jak bardzo świecą mu się oczy na jego widok. Chłopak powstrzymywał się przed wyrecytowaniem całej listy komplementów, jaką ułożył dawniej, na wypadek ich potencjalnej konfrontacji. Zakładał, że będzie ona tylko potencjalna i tak naprawdę nigdy do niej nie dojdzie, więc teraz czuł się jak w jakimś śnie. Choć bliżej było mu do koszmaru, ponieważ właśnie omal nie narobił temu człowiekowi masy problemów, wyszedł na niezdarę oraz okropnego idiotę, a w przygotowanym przez niego planie, wszystko miało potoczyć się kompletnie inaczej. Nie mógł się jednak powstrzymać od otaksowania wyższego wzrokiem i zapamiętania każdego szczegółu jego wyglądu, jakby ta chwila, mimo wszystko, wymagała uwiecznienia. Dopiero sekundę później się zreflektował, że wypadałoby się opanować.- Widzimy się w następną środę? Wpadniesz, jak zawsze?

- T-tak.- wydukał ognistowłosy, zaskoczony takim pytaniem.- Oczywiście, że będę.

- Tylko wtedy oderwij czasem wzrok od szkicownika i więcej patrz na mnie...- mruknął.- Na nas. Tak. Muszę się już niestety zbierać. Uhm, do zobaczenia!

Yunho najwyraźniej też się zmieszał, więc czym prędzej wrócił do swojego auta i tylko rzucił drugiemu ukradkowe spojrzenie, zanim odjechał. Tym razem przepisowo. 


Continue Reading

You'll Also Like

2M 57.3K 95
On the twelfth hour of October 1st, 1989, 43 women gave birth. It was unusual as none of them had been pregnant since the first day they started. Sir...
464K 25.7K 27
[COMPLETE] In which Kim Hongjoong goes to a party and plays a game known as 'blind kiss', where he has to blindfold himself and choose someone, who's...
119K 1.8K 25
"You're so Full of Shit, Conway" "No, i'm full of Love" "It's Common Sense for me not to fall for you" "But there's a difference, your brother hates...
1.7M 89.2K 43
"you still sleep with a plushie?" "his name is shiber." in which san has trouble sleeping and wooyoung loses a bet. warnings: some triggering themes...