White Dandelion| Seongjoong

Від Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... Більше

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

9. Znajomości

129 19 16
Від Anonimowaok

Dziwnym obrazkiem mógł być wysoki mężczyzna w formalnym stroju, siedzący naprzeciwko młodego chłopaka z zabandażowaną ręką, trzymającego między palcami burgera. Joong zdołał nawet zapomnieć na chwilę o bólu oraz nieprzyjemnych wspomnieniach związanych z tą raną, zbyt zajęty rozmową z brunetem. Było w nim coś świetlistego i nie dało się jednoznacznie określić co. Sprawiał, że człowiek w jego towarzystwie czuł się spokojnie oraz komfortowo, bez względu na wszystkie inne okoliczności. Nawet jego spojrzenie miało jakąś kojącą moc. Dużo żartował, miał zawsze coś do powiedzenia, lubił słuchać, zadawać pytania i jakkolwiek nic z tego nie odstępowało od normy, to dla Honga przyzwyczajonego do mglistego życia, trochę samotniczego, takie wyjście było naprawdę dużym odstępstwem od codzienności. I  to wcale nie było tak, że Kim nie opuszczał wcześniej czterech ścian swojego pokoju (choć taki stan rzeczy lubił najbardziej) oraz był tą tajemniczą osobą, skrytą w rogu korytarza. Zdarzało mu się z kimś spotkać, czasem miał znajomych, ale to była swego rodzaju funkcja do aktywowania. Każdy zapominał o swoim istnieniu, póki nie nadarzyła się okazja oraz myśl, iż przydałoby się coś zrobić, by ta relacja nie umarła śmiercią naturalną. Gdy się widywali, Hongjoong czuł się tak, jakby stał obok, zajęty własnymi myślami i odliczaniem do powrotu do własnego domu. Nie umiał odnaleźć się przy tych ludziach, którzy byli mu rzekomo bliscy, ale kompletnie nic o nim nie wiedzieli. Uznawało się, że jeśli ktoś był w twoim życiu od pięciu lat, to musiał cię znać, może nie na wylot, może nie doszczętnie, ale znać na tyle, by nazwać go przyjacielem. Joong żadnego z nich by tak nie nazwał. 

Dźwięk przychodzącej wiadomości, wybił chłopaka z rytmu konwersacji, która toczyła się w najlepsze. A rozpoczęła się wymianą spostrzeżeń na temat smaków dostępnych sosów. 

"Wyjdźmy gdzieś razem. Dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłem, a wreszcie jest okazja, by pogadać."

Hongjoong przełknął ślinę, nerwowo się uśmiechając. Wsunął komórkę do kieszeni, z powrotem przenosząc wzrok na bruneta, który delikatnie ubrudził kąciki ust ketchupem od frytek. 

- Jakieś złe informacje? Pochmurniałeś.- uniósł jedną brew, ale Joong pokręcił głową.

Teoretycznie powinien cieszyć się na każdy SMS. 

Hongjoong miał w liceum kolegę, z którym trzymał się w szkole oraz poza nią i zasadniczo spędzali dużo czasu razem. Kim raczej się do nikogo nie przywiązywał, jakby rezerwował dla kogoś specjalne miejsce. Zawsze obwiniał się o to, że ktoś traktuje go jak swojego bliskiego kolegę, lecz on postrzegał wszystkich pojawiających się w jego życiu, jako jakiś przejściowy etap. Wynikało to zasadniczo z tego, iż dotychczas każdy go po pewnym czasie opuszczał. Nieważne, czy chodziło o przyjaciół, czy o rodziców na samym początku. Te zdarzenia, poważniejsze oraz bardziej trywialne, sprawiały, że akceptował z góry odejście każdej, nawet wspaniałej osoby, z jego rutyny. Mogli jednego dnia pisać, cieszyć się z własnej obecności, robić wspólnie mnóstwo rzeczy i planować jakąś przyszłość, w jakiej wciąż będą mieli kontakt, natomiast on przyjmował do siebie wizję, iż następnego dnia może tego nie być. Nie bolało go to w żaden sposób. Jeśli jednego dnia odbierał sto wiadomości, drugiego dziesięć, trzeciego jedną, a czwartego żadnej, godził się z tym i odcinał się od tego etapu. Tak więc, kiedy dwa lata temu jego znajomy wyjechał, przez co ich stosunki znacząco się rozluźniły, on nie cierpiał z tego powodu. Tak po prostu było. Jeśli przez własne obowiązki nie widywali się, nie odzywali do siebie, ani jakkolwiek nie starali, to ciężko było mówić o kształtowaniu przyjaźni. Hongjoong miał swoje studia, małe i większe problemy, nowe pasje, a do całego obrazka dołączyła praca. Niewątpliwie, Sungho musiał też przekonwertować własne wartości i nie był tym samym człowiekiem, co w dzień zakończenia liceum. Nie było w tym nic złego, lecz Hong nie rozumiał po co znów łączyć ich światy. Wcale nie chciał się z nim widzieć, wcale tego nie potrzebował. Z pewnością, powinien być ciekawy co u niego, powinien zgodzić się z pełnym entuzjazmem. Z tym, że Hongjoong był Hongjoongiem i przeczył temu wszystkiemu. 

- Ach? Nie. Stary znajomy do mnie pisze.- burknął.- Ale to nie na teraz... Odpiszę mu po pracy. 

- Mógłbym tak pracować do usranej śmierci. Tylko ja, ty oraz dwa powiększone zestawy z BigMac'iem, frytkami oraz zbyt dużą ilością sosu śmietanowego.- puścił żartobliwie oczko do młodszego, na co ten się zaśmiał. 

- W takim razie, do planu włączenia do biura siłowni, dołącz również McDonald's zamiast bufetu.- zaproponował, a Hwa zrobił minę myśliciela, po czym pokręcił przecząco głową. 

- Nie, nie zrezygnuję z bułek z brzoskwiniami.- 

- A ja ci gwarantuję, że w tym mieście sprzedają tysiące innych, lepszych drożdżówek niż ta.- wymamrotał, zapychając sobie usta dużym kęsem. Park miał ochotę zrobić mu zdjęcie, gdyż wyglądał jak chomik, odkładający sobie resztki na najbliższe pięć lat wegetacji. 

- Tu nie chodzi o sam smak. Tu chodzi o rytuał, o pewne przyzwyczajenia. Jeśli miałbym wybrać jeden stały aspekt mojego życia, to wybrałbym tę cholerną bułę, z tymi cholernymi brzoskwiniami.- oznajmił, wręcz patetycznie. 

- I gumy truskawkowe.- wtrącił Joong, unosząc palec w górę. 

- I gumy. Otóż to. Szybko się uczysz.- upił coli, odchylając się na krześle. Przyglądał się dwudziestolatkowi badawczo, przechylając delikatnie brodę. 

- Nie patrz się tak na mnie, bo nie mogę normalnie zjeść.- zaprotestował, a tamten prychnął. 

- Jak już wrócimy na służbę, to mam dla ciebie kilka specjalnych misji. Poza tym, będę musiał wyjść dziś wcześniej. Obiecałem Sanowi, że pomogę mu z jedną rzeczą. Nie martw się, nie zrzucę na ciebie wszystkich moich obowiązków. Może tylko połowę.- wyszczerzył się chytrze, a Hong naburmuszony rzucił w niego łódeczką z ziemniaka. 

- Daj mi podwyżkę, skoro mam cię wyręczać.- wywrócił oczami. 

- Przecież wiesz, że mogę. Uważam, że dawanie ci najniższej krajowej w takiej firmie to cios poniżej pasa. Załatwię to u matuli i będzie cię stać na dwa energetyki tygodniowo więcej.- 

-----------------------------------------------------------------------

Przez całe swoje życie Hongjoong nie mógł się doczekać przekroczenia progu i zamknięcia się w swoim pokoju. Choć tak naprawdę go nienawidził i trzypokojowe mieszkanie na drugim piętrze było puszką toksyn, w której tkwił z pełną tego świadomością, to nie znał miejsca w jakim czuł się dobrze, a tam przynajmniej nie czekały na niego żadne zaskoczenia. Tak było przez dwadzieścia lat jego życia, więc dlaczego nagle po dwudziestu latach i kilku długich miesiącach, siadając na łóżko we własnej sypialni, uznał, że wcale nie chce tu być? Brzydziło go to, czym się otaczał, mimo iż jego pokój był naprawdę ładny. Na ścianach wisiała masa fotografii, głównie krajobrazów, idoli oraz przypadkowych obrazków znalezionych w internecie, ponieważ nikt nigdy nie robił sobie z nim zdjęć. Miał też przesadnie dużo maskotek, jak  na kogoś, kto niedługo miał rozpocząć trzeci rok studiów oraz masę pierdół, które zbierały kurz, ale miały sprawiać, iż ta przestrzeń stanie się bardziej przytulna. 

Dziś patrząc na to wszystko, wcale nie czuł się jak u siebie. Wolałby być daleko, odciąć się i zaczerpnąć czegoś nowego, co nie było do niego podobne. Po pracy powinien czuć zmęczenie, ale  to dotknęło go dopiero wtedy, kiedy ujrzał nieodczytane wiadomości od natarczywego znajomego, usłyszał głos wuja, który miał do niego masę pretensji, wieści o matce oraz plotki o sąsiadach. Kiedy dziecko kobiety zza ściany rozwrzeszczało się na cały blok i krzyczało tak przez blisko kwadrans, gdy poczuł zapachy dziesięciu różnych potraw dobiegających z klatki schodowej, ponieważ każdy o tej porze szykował kolację i kiedy zza okna dobiegł alarm z auta. 

Zakrył uszy, kładąc się na pościeli i wpatrywał się tak w sufit przez najbliższe pół godziny. Miał dziwną ochotę siedzieć teraz w biurze, grzebiąc się w tonach tabelek do wypełnienia, telefonów do wykonania, czy teczek do dostarczenia. Było w tym więcej ładu niż w jego życiu, a to właśnie jego potrzebował. W dodatku ten człowiek wciąż do niego wypisywał. 

"W porządku. Jutro. Po piętnastej kończę pracę. Możemy umówić się gdzieś blisko rzeki."

Zrobił to tylko i wyłącznie dla świętego spokoju. Liczył, że skoro między nimi nie zagra podczas pierwszego spotkania po dłuższej przerwie, ten nie będzie zabiegał o tę znajomość, tym samym przestanie go męczyć. Hongjoong nie potrafił odmawiać. Zresztą, nawet jeśli znalazłby wymówkę, tamten szukałby kolejnej daty oraz kolejnej sposobności, a Hong przecież nie chciał wyjść na niekulturalnego palanta. Choć z perspektywy czasu nie wspominał Sungho jakoś szczególnie ciepło, mieli kilka wspomnień jakie musiał zaliczyć do pozytywnych. Zresztą, to nie zawsze było tak, że druga osoba była stuprocentowo zła. Częściej antypatia wynikała z braku chemii, zupełnie odmiennych charakterów i braku przeskoczenia pewnej zapadki. Z niektórymi po dwóch pierwszych zdaniach czuło się jakąś koneksję, wspólny rytm, a z innymi dało się przebyć długie rozmowy, wspólnie działać i dzielić pewne sfery życia i mimo to, w głębi serca, mieć wrażenie jakby przebywało się z kimś całkowicie obcym. 

Kim narzucał też na siebie presję. Im starszy był, tym bardziej izolował się od ludzi. Był okres (niezwykle zamierzchły), gdy Hong otaczał się wianuszkiem przyjaciół, pragnął ich uwagi i weekend bez spotkania z najlepszym przyjacielem był dla niego stracony. Potem nagle stało się tak, że widok tych samych twarzy nie budził w nim tak silnych emocji. Wybierał wieczór przed komputerem, z filmem lub grą, niż wspólny wypad z rówieśnikami. Czytał o relacjach, zamiast je zawierać. Stronił od miejsc tłocznych, aby unikać interakcji. Polubił bycie samemu, póki nie przekształciło się ono w czystą samotność, której daleko było od cieszenia się z własnego towarzystwa. Jednak nabył pewne przyzwyczajenia, a z tymi nie potrafił łatwo zrywać. 

Ta praca, od której nie dało się tak po prostu uciec, była jego przełamaniem. Zetknięciem się z ludźmi zupełnie innymi od niego, a zarazem wcale nie tak niepasującymi do jego osobowości. Na ten przykład, Hwa był jego przeciwieństwem, albo takim malował się póki co w oczach dwudziestolatka. Jednocześnie Kim wcale nie narzekał na jego obecność. Joong tylko zastanawiał się, co realnie aż tak różniło Sungho oraz Seonghwę?

Następnego dnia chodził poddenerwowany. Stresował się tym wyjściem, nawet jeśli nie był szczególnie optymistycznie do niego nastawiony. Mimo, że chłopak wykonywał swoje obowiązki poprawnie, jak zawsze, to bez problemu dało się wyczuć ciężką atmosferę, ciągnącą się za nim. Tak jakby nad jego głową krążyły burzowe chmury, a przecież chodziło o tak prozaiczną rzecz, jak spacer ze znajomym. Nie znosił siebie za to, że potrafi we własnej głowie wyolbrzymić drobnostki do poziomu spraw najwyższej wagi. 

Park zawsze witał go uśmiechem, co sprawiało, że robiło mu się strasznie głupio, gdyż on sam nieustannie chodził skrzywiony lub zamyślony. Bał się, w jaki sposób inni mogą go przez to odbierać. W końcu tak proste elementy jak wygląd, strój, czy mimika, miały na to wpływ. Zmieszał się, próbując przetestować lekkie uniesienie kącików ust, ale zaraz opadły, gdyż takie udawanie to dość wyczerpujące zajęcie. 

- Mam coś, co może nie poprawi ci nastroju, ale zdecydowanie ci się spodoba.- zawołał Hwa, po tym jak wrócił do gabinetu, trzymając karton z etykietą wysyłową.- Aż poszedłem sam odebrać, bo tak się podekscytowałem.

- Co to takiego?- Kim zmarszczył brwi, a brunet podał mu pudełko. Nie byłby zszokowany, jeśli w środku znalazłby roczny zapas gum do żucia. Ciekawym faktem było to, że w całym tym pomieszczeniu nieustannie unosił się jej zapach, a Park ciągle miętolił coś między zębami. 

- SPINACZE!- rzucił, podchodząc do biurka po nożyczki.- I inne duperele, które zamówiłeś w zeszłym tygodniu. 

- TE Z MOTYLKAMI?- wziął od niego przesyłkę i usiadł przy stoliku. 

- I KWIATKAMI!- podkreślił, zawieszając głowę nad opakowaniami, do których przedzierał się Joong. 

Pomiędzy rzeczywistą produktywnością, nie mogli sobie odmówić rzucania do siebie samolocikami z papieru, prześledzenia trzech różnych pięter, aby przekonać się, co robią inni, zrobienia sobie herbaty w pokoju socjalnym, czy postraszenia praktykantów, którzy na widok Seonghwy dostawali palpitacji serca. Rzecz jasna, konieczne było też zajmowanie się sprawami, za które dostawali wypłatę, lecz poszczęściło im się i wtorek nie był najbardziej obładowanym dniem, więc mogli pozwolić sobie na drobną swawolę. Przynajmniej do czasu, kiedy do gabinetu, bez pytania, nie wpadł Yeosang wraz z Sanem za plecami. Seonghwa akurat pokazywał młodszemu jak złożyć łabędzia z papieru, do czego posłużyła mu jakaś czteroletnia umowa, która raczej nie była już aktualna. Taką przynajmniej miał nadzieję, gdyż matka zabiłaby go, wiedząc, że niszczy ważne dokumenty. Blondyn zmarszczył brwi, wzdychając ciężko, bo miał wrażenie, iż on jedyny z młodszej kadry cokolwiek robi, a ta banda dzieciaków przychodzi do firmy aby się pobawić. Puknął się palcem w czoło, a San pomachał Hongowi, ponieważ jeszcze nie mieli okazji się ze sobą zapoznać. 

- Idziemy na lunch. Rozumiem, że i tak nic ciekawego nie robicie, więc możecie pójść z nami?- burknął jasnowłosy, a Hwa spojrzał na swojego koślawego łabędzia, twierdząc skrycie, że to naprawdę ciekawa rzecz do roboty, co Sang niesprawiedliwie lekceważy. 

- Carbonara nie podrożała?- brunet się wyprostował, zbierając marynarkę z oparcia krzesła. Hong poczłapał za nim, nieśmiało skinąwszy Sanowi, który przyglądał się mu badawczo. 

- Mogłaby być dziesięć razy droższa, a i tak byś nie zauważył.- 

- Wiem, ale nie będę płacił za stary ser, odgrzewany makaron oraz boczek z marketu więcej niż dwadzieścia tysięcy won.- prychnął, na co Kang trzepnął go po karku. Musieli być naprawdę dobrymi przyjaciółmi, gdyż Joong nigdy nie odważyłby się na takie zachowanie w stosunku do szefa. 

- Jestem Hongjoong.- wyciągnął dłoń do Choi'a, a ten natychmiast ją uścisnął. Gdyby tylko wiedział, jak wiele kosztowała Kima ta inicjatywa. 

- Ach tak, Seonghwa wspominał o tobie. Chyba ostatnio się widzieliśmy pod firmą? Dlaczego tak szybko uciekłeś?-

- Spieszyłem się do...-

- Wstydził się chłopak, nie męcz go.- zaśmiał się Hwa.- Ty podczas swojego pierwszego dnia w pracy zwymiotowałeś ze stresu. 



Продовжити читання

Вам також сподобається

Doors open. Від ash

Фанфіки

599K 9.3K 87
A text story set place in the golden trio era! You are the it girl of Slytherin, the glue holding your deranged friend group together, the girl no...
657K 33.2K 61
A Story of a cute naughty prince who called himself Mr Taetae got Married to a Handsome yet Cold King Jeon Jungkook. The Union of Two totally differe...
1.1M 37.9K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
2.7M 60.8K 195
Welcome to my suffering, im dragging you to this fluffy/smutty book. Im sorry [Completed]