White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

8.6K 1.2K 647

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze
62. Tęcza na szarym tle
63. Oni wiedzą
64. Artykuł
65. Nierozwaga
66. Prawdziwy dom
67. Konsekwencje
68. Cappucino z syropem pistacjowym

5. Zapach alkoholu

149 18 9
By Anonimowaok

- Wróciłem.- rzucił od niechcenia, przechodząc przez próg mieszkania. Był niewyobrażalnie zmęczony, w dodatku na zewnątrz zaczęło padać, więc atmosfera nie nastrajała do robienia czegokolwiek. Zrzucił buty w przedpokoju, słysząc, jak jego wuj wychodzi z kuchni. Zmierzył go od stóp do głów swoim oceniającym wzrokiem, a Joong podświadomie szykował się na tyradę z jego strony. Ten jednak westchnął ciężko.

- Dzwoniłem tyle razy, dlaczego nie odebrałeś? Chyba już dawno skończyłeś pracę.- odezwał się stosunkowo spokojnie, jak na siebie, lecz było to jedynie wrzenie przed wybuchem wulkanu.

- Wyszedłem ze znajomym z pracy posiedzieć chwilę i coś zjeść.- stwierdził wzruszając ramionami i obwiniając się o fakt, że znów się tłumaczy, choć wcale nie powinien. Ileż razy miał mu przypominać, iż jest już dorosły, więc ten nie może rozliczać go z tego, gdzie był i co robił. 

- Tak szybko już się z kimś zaprzyjaźniłeś? Przez rok tylko kilka razy zdarzyło ci się z kimś wychodzić i nie wracałeś tak późno.- 

- A teraz wracam, co z tego? Stało się coś? Jeśli nie, to wybacz, ale chcę wziąć prysznic.- burknął, lecz tamten go zatrzymał, łapiąc za przedramię. 

- Właściwie, to stało.- Minjae trzymał dłonie splecione na brzuchu, po czym westchnął ciężko.- Twoja matka znów się upiła. Chciałem, abyś tam pojechał, sprawdził, co się z nią dzieje. Ja jestem już stary, nie mam na to siły. 

- Jak to?!- Hong poczuł jak włosy jeżą mu się na karku. Już od dawna nie słyszał takich informacji. Ostatni raz, gdy doszło do czegoś takiego, miał osiemnaście lat i wolał zapomnieć o nocy, podczas której jechał do wynajmowanego przez nią mieszkania, by zobaczyć ją w kałuży własnych wymiocin, nie mogącej się poruszyć. Pamiętał, jak cholernie wstyd było mu dzwonić po policję i prosić, aby zawieźli ją na izbę wytrzeźwień. Jej sąsiedzi wyglądali na klatkę schodową, wypatrywali radiowozów przez okna, rozmawiali między sobą, zupełnie nie zważając na to, jak Kim się z tym czuje. Nie było drugiej osoby, na którą ten mógł zrzucić odpowiedzialność za kobietę. Minjae był stary i wolał nie nadwyrężać słabego już serca, natomiast reszta rodziny miała zarówno Hongjoonga, jak i ją,  głęboko w poważaniu. Kim niejednokrotnie obiecał sobie, iż stanie się obojętny na jej los, zerwie z nią kontakt, odetnie się od tej przeszłości i będzie żył tak, jakby jej na tym świecie nie było. Zawsze kończyło się jednak tak, że brał nocny autobus lub taksówkę i jechał na miejsce, gdyż tak kazało mu sumienie. Teraz sytuacja była o tyle inna, że miała ona od dwóch lat partnera, który zdawał się nią żywo interesować, choć sam chłopak nie wiedział na czym polega ich relacja.- Może od razu zadzwonię pod alarmowy i niech robią z nią co chcą. 

Wujek patrzył na niego bez żadnej reakcji, jakby zostawiał do uznania prośbę, jaką złożył dwudziestolatkowi. Sam zawinął się mocniej szlafrokiem, po czym położył się spać. 

Hongjoong już kwadrans później siedział w uberze, opierając głowę o szybę i czekając aż ujrzy blok, w którym mieszkała jego matka. Jak tylko dotarł na trzecie piętro, doszedł go dźwięk głośno puszczanej muzyki oraz znajomego płaczu. Nigdy nie był na niego wrażliwy, gdyż była to dla niego prawie obca kobieta. "Prawie", bo gdyby nie łączyło ich zupełnie nic, nie szukałby wówczas klucza do kawalerki, po kryjomu odbitego, gdy tamta nie patrzyła. Było to nielegalne, gdyż mieszkanie nie należało nawet do niej, ale nikt o tym nie wiedział. Sam dziwił się, dlaczego przez pięć lat, nikt jej stamtąd nie wyrzucił. Zrobiłby to już dawno na miejscu właścicieli. 

Przekręcił zamek i uderzył go odór wymiocin oraz najtańszego alkoholu. Butelki walały się już w krótkim przedpokoju. Na jedną z nich  nadepnął, omal nie raniąc sobie stopy. Całe szczęście nie zdejmował butów. W niewielkim pokoiku, gdzie stała tylko czerwona, brudna wersalka oraz drewniany stolik, siedziała kobieta, oparta plecami o zimną ścianę. Uśmiechała się, choć po jej policzkach spływały łzy. Między palcami trzymała gwint flaszki po tanim winie. Czarne kosmyki włosów lepiły się jej do czoła. Poplamiona koszulka przekręciła się, odsłaniając zbyt dużą część jej dekoltu. Chyba tylko ta znieczulica pozwoliła mu stamtąd nie wychodzić. 

Na widok chłopaka starała się podnieść, ale od razu padła na podłogę, jak szmaciana lalka. Za bardzo się upiła, by móc jakkolwiek sterować własnymi poczynaniami.

 Była naprawdę ładna. Miała wiele cech, które odziedziczył po niej Hongjoong. Miał takie same usta, mocniej zarysowane kości policzkowe, oczy o odcieniu gorzkiej czekolady. Widział niegdyś jej zdjęcia z młodości i wyglądali jak dwie krople wody. Teraz różniło ich wszystko i Joong miał nadzieję, że tak zostanie do końca jego życia. Od razu zatelefonował, co było już mechanicznym odruchem. Jednocześnie wyjął z szafki w kuchni jakąś reklamówkę, aby pozbierać śmieci, wyłączył muzykę i otworzył okna. 

- Synku.- jęknęła, chcąc złapać go za kostkę, kiedy przechodził obok, ale jej ruchy były zupełnie nieskoordynowane. Więcej niż to jedno słowo nie była w stanie wydusić, bo już później z jej ust wydobywał się okropny bełkot. Hong uważał, że nie ma nic gorszego niż pijani ludzie. Byli nieobliczalni, mówili w dziwny sposób, nie dało się przewidzieć, co zaraz zrobią. Czasem nawet ten obraz był w jego głowie zanadto przerysowany, bo pierwszy raz, gdy zderzył się z rodzicielką w tym stanie, miał pięć lat, a potem powtarzało się to zbyt często oraz zbyt regularnie. Nazwała go "synkiem", ale pewnie nawet go nie rozpoznała. Może to pierwsze, co przyszło jej na myśl, bo od jakiegoś czasu tylko on ją odwiedzał, gdy tak się upodlała. Zanim Minjae skończył sześćdziesiąt lat, dużo jej pomagał. Kiedy chłopiec był mały, jeździli do niej razem, ale później wszystkie obowiązki w tym zakresie spadły na niego. Nie chciał być z tym sam, więc znalazł obok niej komórkę i postanowił poszukać numeru człowieka, z jakim się związała. Powinien wiedzieć, a wątpił, by ta wspomniała mu o swoim problemie. Chyba mało atrakcyjna była wzmianka o dwukrotnym pobycie w ośrodku leczenia uzależnień, za co Kim zapłacił w dużej mierze z własnych pieniędzy. Niemniej znalazł jego imię w katalogu i przełamując wszelkie swoje lęki, oczekiwał aż odbierze. 

Odebrał, a nawet zgodził się przyjechać, więc z jednoczesnym szokiem, Hong poczuł olbrzymią ulgę. Zabrał z ziemi paczkę papierosów, które należały do jego matki, by je ukryć. Tyle razy mówił jej, by wreszcie rzuciła, ale ona nie słuchała go w żadnej kwestii, a tym bardziej tej. Kiedy trzymał pudełko, wściekła się i machnęła mocno ręką, w której trzymała szklaną butelkę, rozbijając ją na kości promieniowej Kima. Ten wrzasnął z bólu, po czym ujrzał krew wylewającą się z otwartej rany oraz kawałki szkła, które rozprysły się po ziemi. Zagryzł dolną wargę, aby nie wabić sąsiadów, lecz piekło go tak strasznie, że ledwo był w stanie wystać na nogach. Ona również jakby pojęła co się stało, bo zasłoniła swoje usta w przerażeniu.  Joong usłyszał jak ktoś wchodzi po schodach i kieruje się do ich drzwi, ale sam z trudem poczłapał do łazienki. 

Rozniosło się głośne pukanie. 

- Proszę wejść!- zawołał, a do środka weszło dwóch umundurowanych mężczyzn. Jeden z nich od razu poszedł po kobietę i dostrzegł ślady karmazynowej substancji na podłodze. Wystraszył się, że może chodzić o coś więcej niż pijaną kobietę. 

- Dobry wieczór, funkcjonariusz Lee Jaemin. To pan wzywał policję?- drugi zajrzał do Honga do toalety, gdzie ten siłował jakoś opatrzeć własną rękę.- Ona to zrobiła? Może zadzwonić po pogotowie. Spiszemy też zeznania. 

- To moja matka, nie będę składać na nią zeznań. Poradzę sobie, dziękuję. Zaraz przyjedzie jej partner. Mogliby państwo przekazać mu adres izby wytrzeźwień, skąd będzie trzeba ją jutro odebrać?- liczył, że ukorzą się nad nim, widząc w jakim jest stanie i pozwolą wrócić do domu. Tu nie było mowy o jakichś wrażliwych danych, więc chyba mogli je przekazać właściwej osobie. 

Właśnie wtedy do kawalerki wparował wspomniany chłopak matki Hongjoonga, Hyunmin, który rozglądał się nerwowo, odrobinę zdezorientowany całym tym zajściem. Widok młodego chłopaka całego we krwi również nie należał do codziennych, więc od razu się wzdrygnął, zadając sobie pytanie, co tu zaszło. 

Chwilę zajęło, zanim udało się w pełni opanować to zamieszanie. Wyprowadzono kobietę, a Hyunmin przyglądał się temu z niedowierzaniem. Na szczęście, nie zdecydował się uciec, choć gdy Joong pierwszy raz był świadkiem czegoś podobnego, został tam tylko ze względu na wuja. Ten okazał się całkiem honorowym człowiekiem, ponieważ pomógł Kimowi doprowadzić pokój do względnego porządku, a później znalazł jedyną całodobową aptekę, gdzie Hongjoong mógł kupić bandaże oraz gazy. Obawiał się, że będzie potrzebne szycie, ale był tak potwornie wycieńczony, że nie myślał o niczym, jak tylko runąć do łóżka. 

Mężczyzna podwiózł do na osiedle około północy i wtedy Hongowi zawibrował telefon. Nie chciał patrzeć na ekran, ale zmusił się do tego, na wypadek gdyby chodziło o jego matkę. Było to powiadomienie o przychodzącej wiadomości od nieznanego numeru. 

"Mam nadzieję, że dojechałeś bezpiecznie do domu. Jeszcze raz, dziękuję bardzo za dzisiaj. Możesz sobie mnie zapisać jako "najlepszego szefa pod słońcem". Do poniedziałku."

----------------------------------------------------------

Wooyoung otworzył drzwi swojego  kampera, po czym wyniósł z niego kosz pełny ubrań. Miał już jedną, sprawdzoną pralnie, gdzie mógłby ubiegać się o kartę stałego klienta, gdyby tylko takowa istniała. Niewyspany i z podkrążonymi oczami, wszedł do środka, witając się z wyłysiałym właścicielem, który uśmiechnął się do niego na powitanie. Chłopak niechętnie wyzbył się ostatnich drobnych, po czym wybrał jedną z wolnych maszyn i załadował bęben. Odetchnął, siadając na ławkę. Za półtorej godziny zaczynał pracę, więc musiał się pospieszyć. Nie wyglądał najbardziej reprezentatywnie, ale przynajmniej zdążył się przebrać w czarną koszulę oraz proste spodnie, co było wymogiem w klubie. Dłuższe włosy zaczesał do tyłu, przeglądając coś na telefonie. Nikt do niego nie pisał, co niekoniecznie go zdziwiło. Wyciągnął z kieszeni wykałaczkę, którą gryzł między zębami, pisząc do jedynej osoby, jaka jeszcze mu odpisywała. 

"Hej Yeosannie!"

"Nie pożyczę ci pieniędzy. Ciesz się, że odpuściłem ci dług."

"Nie chcę nic pożyczać. Możliwe, że po dzisiejszym wieczorze oddam ci przynajmniej część. W ratach wszystko spłacę, przysięgam."

"Więc po co piszesz? Zwykle zwracałeś się po kasę."

"Myślałem, że wpadniesz. Wiem, że to nie twoje klimaty, ale wieczorem moglibyśmy posiedzieć, pogadać, napić się. Ewentualnie upadłem już za nisko, by stary przyjaciel nie wstydził się ze mną zobaczyć."

Znali się ze szkoły. Swojego czasu byli nierozłączni, ale dorosłość dobitnie pokazała, z jakich światów się wywodzą. Woo był trzy lata młodszy i uczęszczał ze starszym na zajęcia z lekkoatletyki, na początku w podstawówce, a później także w liceum. Yeosang był sztandarowym reprezentantem klasy średniej, lecz na pierwszym roku studiów z zarządzania poznał niezwykle zamożnego chłopaka z dobrego domu, a wiadomym było, że warto zawiązywać tego rodzaju znajomości. Zaprzyjaźnili się do tego stopnia, iż tamten załatwił mu praktyki w firmie własnej matki, a później jego kariera szybowała tylko w górę. Obecnie pracował w dziale finansów, studia zdał z wybitnymi wynikami, był szanowany i znany w branży. Jung był niesamowicie z niego dumny, chociaż tego samego nie mógł powiedzieć o sobie. Jego życie ugrzęzło w tym samym miejscu, w którym było te kilka lat temu. Aby się utrzymać, musiał chwytać się takich fuch, jakie tylko trafiały mu w ręce. Przez kłopoty rodzinne kompletnie zawalił najważniejsze egzaminy, gdyż poprzednie pięć nocy spał zaledwie po dwie godziny. Później nie było okazji, by ponownie się do nich przygotować i jakoś je poprawić, więc musiał prędko znaleźć pracę. Lawina nieszczęść, jakie wysypały się wtedy na niego, sprawiły, że musiał sprzedać odziedziczone mieszkanie, spłacić wszelkie długi, za resztę kupił stary kamper, który ledwie już jeździł i zaciągnąć kolejne pożyczki u znajomych. Jakoby tego było mało, na żadnym stanowisku nie utrzymywał się zbyt długo, ponieważ przychodził na swoją zmianę zmęczony i rozkojarzony. Nie przyjął od Sanga oferty pomieszkiwania u niego, ponieważ miał mu do spłacenia dość sporą sumę, którą przeznaczył na podstawowe artykuły, poza tym wstyd mu było za to, jak skończył on, a jak jego niegdyś najlepszy przyjaciel. Wiedział, że teraz niezręcznie byłoby przebywać na mieście w towarzystwie kogoś, kto pracuje w klubie, gdzie odbywały się walki bokserskie i roznosi tanie piwo na tacy. Wooyoung przyrzekał sobie, że jakoś się z tego wreszcie wygrzebie, bez niczyjej pomocy, że odłoży pieniądze, postara się zrobić jakieś kursy, znajdzie dobrze płatną pracę i wynajmie jakiś mały pokoik, gdzie mógłby spokojnie żyć. Nie chciał w tym celu wykorzystywać jakichkolwiek znajomości Yeo, a nikogo innego nie miał. 

"Podaj adres. Wpadnę koło jedenastej. Pasuje?"

"Jasne. Dzięki <3"

Continue Reading

You'll Also Like

2.1M 57.7K 95
On the twelfth hour of October 1st, 1989, 43 women gave birth. It was unusual as none of them had been pregnant since the first day they started. Sir...
511K 22.1K 43
"If I feel threatened, I attack. If I see that they're trying to take you away from me, then I'll turn 𝘦𝘷𝘪𝘭." Yoon Areum's life was quiet until s...
163K 11.5K 61
BOOK #2 They say love heals scars, but Seokmin's scars were lessons-bitter reminders that twisted him into a creature of darkness. His life was a ser...
1.9M 83.6K 127
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC