White Dandelion| Seongjoong

By Anonimowaok

8.6K 1.2K 647

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... More

1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
4. Ulubiony kolor
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze
62. Tęcza na szarym tle
63. Oni wiedzą
64. Artykuł
65. Nierozwaga
66. Prawdziwy dom
67. Konsekwencje
68. Cappucino z syropem pistacjowym

Prolog: gabinet nr 312

387 27 28
By Anonimowaok

Przytłoczony swoim życiem, ilością codziennych obowiązków, myśli oraz spraw, często błahych i przyziemnych, masz wrażenie, że wszystko zbyt szybko przecieka ci przez palce. Chwile, których człowiek tak się boi, nagle stają się przeszłością, pewne punkty, które wyznaczają jakieś nowe rozdziały zostają w tyle i nawet nie zauważa się tych zmian, jakie miały za sobą nieść. Pewnego dnia, mając dwadzieścia-kilka lat, budzisz się i masz świadomość, że już jesteś dorosły, lecz nie masz żadnej kontroli nad swoim życiem. Robisz to, co zwykłeś robić codziennie, ale tak właściwie, to nie wiesz, co się dzieje z twoim życiem. Nagle zaczęło pędzić zbyt szybko, a nie dało się zwolnić, cofnąć o kilka lat i zacząć wszystkiego od nowa, tym razem z planem oraz gotowymi scenariuszami. Wracasz wspomnieniami do swoich wyobrażeń na temat dorosłości z dzieciństwa, po czym orientujesz się, że absolutnie nic nie jest takie, jak wyglądało w marzeniach. Nie masz stałej pracy oraz świetnych zarobków, nie znalazłeś pasji, z którą mógłbyś związać swoją karierę, bo to czym się interesujesz jest zupełnie pozbawione perspektyw i gdybyś chciał żyć z marzeń, byś w całkiem krótkim czasie umarł z głodu. Na twoim koncie widnieje kilkaset złotych, co nie jest wcale taką tragedią, ale mówisz tak tylko dlatego, że nie opłacasz jeszcze sam mieszkania, inaczej leżałbyś już pod mostem. Studiujesz, ale wychodzi na to, iż wybieranie kierunku na loterii nie było twoim najlepszym wyborem, aczkolwiek tkwisz w tym, ponieważ udaje ci się zdawać każdą sesję. Może gdybyś się przyłożył, to stać by cię było na wielkie osiągnięcia, ale to nie jest to, o czym marzysz. Chodzisz na te egzaminy, bo czujesz presję od wszechświata, nie orientując się, że jest on twoją kreacją, a więc i cały ten stres opiera się na poczuciu konieczności, które sam na siebie zrzuciłeś. Nie masz doświadczenia, bo aby je zdobyć należy mieć doświadczenie. Masz ambicje, ale przez życie w ciągłej sprzeczności z samym sobą, boisz się tylko przegrać, ale nie chcesz walczyć, bo to wydaje się takie pozbawione sensu. Gdyby tak się zastanowić, to cała twoja rzeczywistość jest go pozbawiona, ale dni mijają i okazuje się, że żeby żyć nie trzeba wcale tego życia chcieć. Co nie zmienia faktu, iż ciężko jest być w tym całym chaosie szczęśliwym.

Hongjoong najbardziej ze wszystkich czynności, uwielbiał tą polegającą na wpatrywaniu się w sufit, bezczynnie, pozwalając, żeby frustracja wsiąknęła w materac. Nie miał ochoty wychodzić, nie miał ochoty rozpoczynać tego dnia i żałował, że nie da się jakoś tego procesu zatrzymać. Widząc nową datę na ekranie swojego telefonu, robiło mu się niedobrze, a obowiązek wygrzebania się spod miłego koca przyprawiał go o dziwne iskry w kręgosłupie, zapowiadające falę stresu. Praktycznie każdy dzień był stresujący dla kogoś, kto oskarżał się o niepowodzenia, zmarnowanie życia i przeogromne pragnienie by nic w tej swojej beznadziei nie zmieniać. A gdy już podejmował spontaniczne decyzje, aby podjąć jakiekolwiek ryzyko, żałował praktycznie dzień później.

A w pierwszy lipcowy poniedziałek okoliczności w pełni uzasadniały jego zdenerwowanie. Dwa tygodnie wcześniej stwierdził, że zarówno on sam, jak i wszyscy wokół oczekiwaliby, że znajdzie gdzieś pracę. Stypendium oraz inne drobne dochody starczały mu na najpotrzebniejsze rzeczy, nie był obarczony rachunkami, więc teoretycznie posada była mu zbędna. Niemniej poczucie winy było w stanie wyżreć człowieka od środka, a świadomość powinności wżerała się w umysł, nie pozwalając cieszyć się upragnionym i wyczekanym wolnym. I chociaż podświadomie wiedział, że jest wykończony psychicznie samym sobą, więc odpoczynek mógłby przynieść mu naprawdę spore korzyści, on jeszcze przed zakończeniem sesji wysłał kilkanaście egzemplarzy CV do różnych miejsc, byle tylko czuć, że coś robi. Już kilka godzin później o tym zapomniał, więc zdziwił się, gdy osiem dni później, z samego rana został obudzony dzwonkiem przychodzącego połączenia i serdecznym zaproszeniem na rozmowę o pracę w jednej ze znanych firm deweloperskich. Było to o tyle zaskakujące, iż wcześniej nikt nie chciał go przyjąć jako ekspedienta w sklepie osiedlowym, a co dopiero do jakiejś korporacji. Joong nie pamiętał nawet, by składał dokumenty w takim miejscu, ani nie mógł sobie przypomnieć na jakie stanowisko. Tym bardziej zdziwił się idąc tam nazajutrz, że został natychmiast przyjęty, a jego przygoda jako asystent wice-prezesa, czyli "przynieś, podaj, pozamiataj", ale za to posypane brokatem i lekko wyższą stawką niż najniższa krajowa dla studenta. Rekruter był całkiem przyjazny, a nawet pochwalił jego skarpetki w kaczki, które były jedynymi czystymi, jakie Kim znalazł w szufladzie. Okazało się, że szukają kogoś młodego, gdyż człowiek, któremu będzie pomagał również dopiero stawia pierwsze kroki w swojej karierze, a tak wysoką posadę zawdzięcza matce, która jest wielką panią prezes. Nepotyzm nie był ani niczym nowym, ani niespotykanym, więc Joong wszystkie te informacje przyjął ze spokojem. Kobieta również nie chciała, żeby rolę pomocnika syna pełniła kobieta, co było absurdalne i prawdopodobnie było kolejnym złamanym przepisem prawa pracy, ale nie będzie nasyłał inspekcji na kogoś, kto oferuje mu elastyczne godziny, owocowe czwartki oraz darmowy karnet na siłownię, do której nigdy nie zajrzy. Zawsze pragnął mieć taki karnet, ale to tylko po to, żeby mówić innym jak bardzo produktywne oraz ułożone życie ma. Dla większości idealną rutyną była praca do wylania z siebie siódmych potów, jedzenie zdrowych posiłków, obfitujących w białko, przydatne do budowania mięśni o piątej rano na siłowni, gdzie śmierdziało potem, testosteronem oraz mocnymi damskimi perfumami.

Hongjoong był uczony, aby najpierw przeczytać coś, zanim się pod tym postawi podpis, co zresztą nawet miał wykładane na swoim kierunku, lecz widząc świdrujące, niebieskie oczy rekrutera, który najwyraźniej zmęczył się szukaniem kandydatów, zrezygnował z zapoznawaniem się z każdym zdaniem kilkustronicowego pliku. Dodatkowo należało przyznać, iż nie należał do zbyt asertywnych osób, więc nawet jeśli później w rezultacie miałby wozić kamienie taczką na budowie, pewnie i tak by się na to zgodził. Okazało się, że wymagania są zgoła inne, a jednym z nich było noszenie garnituru. A on nie miał ani garnituru, ani pieniędzy na jego zakup.

Tak więc zerwał się na równe nogi, mając zaledwie pół godziny do wyjścia oraz niecałe półtorej do rozpoczęcia swojego pierwszego dnia i pobiegł do toalety by z prędkością światła umyć siebie, swoje włosy oraz zęby, ubrać się w jedyną koszulę jaką miał w domu, dość ekstrawagancką skróconą marynarkę, która raczej nie była tym, czego po nim oczekiwali, a także białe sportowe trampki, gdyż swoje ostatnie pantofle wyrzucił na początku szkoły średniej.

Chwycił paczkę gum oraz batona wybiegając z domu i potykając się o niezawiązane sznurowadła. Omal nie spóźnił się na ostatni autobus, którym mógłby zdążyć na właściwą godzinę. A ta wcale nie była porą wyznaczoną przez szefa, bowiem Hong miał niepisaną zasadę, że musi wszędzie znaleźć się z bezpiecznym wyprzedzeniem. Nie wyobrażał sobie wpaść do gabinetu sekundę przed dziewiątą, bo w jego mózgu było to równoznaczne ze spóźnieniem. On zawsze był na czas, a właściwie przed czasem, tak przynajmniej kwadrans, dla spokoju ducha. Trzymał słuchawki naciągnięte na uszy, które wyciszały wszystko, co działo się dookoła, może dlatego nie usłyszał, jak kontroler krzyczy na niego, by podał mu bilet. Zorientował się dopiero, kiedy tamten poklepał go po ramieniu, choć wolałby udawać, że go nie zauważył. Oczywiście miał miesięczny, natomiast konfrontacja z ludźmi, którzy mogli uszczuplić jego portfel, była czymś niezbyt pożądanym.

Wysiadając znów zahaczył o sznurówki, więc wreszcie je zawiązał, klękając na środku chodnika. Zaraz potem popędził wzdłuż ulicy i niedługo później przed jego oczami zaczął malować się wysoki na czterdzieści, albo pięćdziesiąt pięter wieżowiec, cały oszklony, przypominający swym wyglądem krzywy wazon.

Wpadł do środka, ale od razu został zauważony przez ochroniarza, który nie czekał, by skupić na nim całą swoją uwagę. Zlustrował dwudziestolatka podejrzliwym wzrokiem i zmrużył powieki, co zapowiadało nieprzyjemną konfrontację. Zanim zdążył przemknąć przed rosłym mężczyzną o zgolonej na gładko głowie, tamten złapał go niedelikatnie za ramię.

- Może mogę w czymś pomóc?- uniósł jedną brew, a chłopakowi język ugrzązł w gardle. Zaprzeczyć, chcąc od razu podać całe wytłumaczenie, które z pewnością byłoby zbyt rozległe w stosunku do pytania. Nie zdążył, ponieważ u jego boku pojawił się kolejny nieznajomy, tym razem wysoki brunet o delikatnie haczykowatym nosie. Uśmiechnął się łagodnie do niższego, ale zaraz zgromił ochroniarza spojrzeniem.

- Nie strasz praktykantów. Jeśli nie ma karty i tak nie przejdzie przez bramkę.- westchnął i wskazał mu wejście dla pracowników, gdzie należało przyłożyć identyfikator do czytnika. Joong nie miał jeszcze swojego, ale tuż po podpisaniu umowy, otrzymał tymczasowy, bezimienny, który pozwalał przedostawać się do różnych pomieszczeń.

Jeszcze bardziej wystraszony takim początkiem dnia, skinął do ciemnowłosego w podziękowaniu, po czym pobiegł jak najszybciej, byle tylko już znaleźć się na dwudziestym piętrze. Naciskał guzik windy, jakby to miało przyspieszyć jej przyjazd. Przestał dopiero, kiedy wspomniany pracownik również stanął na nią oczekując. Był dość młody, miał na sobie za dużą o kilka rozmiarów, spraną oraz znoszoną katanę, a także okropne, długie pantofle, które miały chyba tylko prześmiewczo dodawać mu powagi. Kim nie wyobrażał sobie kogoś, kto nieironicznie mógłby włożyć coś podobnego na stopy. Czuł, że tamten ukradkiem na niego spogląda, ale Hong nie zamierzał rozpoczynać rozmowy. Przyszedł tu robić, co w jego obowiązkach przez najbliższe siedem godzin i ostatnim na co miał siłę, było zawieranie koleżeńskich znajomości z tymi ludźmi. Nie ażeby sądził o nich coś złego, po prostu zawsze oddzielał pewne sfery życia od siebie i tym samym nie dawał przestrzeni przyjaźniom w środowisku pracy, a na luźne konwersacje z przypadkowymi osobami wolał nie tracić energii. Jego minusem było osądzanie za pomocą wzroku i wyrabianie opinii po kilku faktach. Tym samym mężczyzna, który wsiadł z nim do windy, był z pewnością niepoprawnym ekstrawertykiem, lubiącym dostawać atencję, być może nawet egocentrycznym, lekko zbuntowanym i starającym się wszystko brać z dystansem. Zważywszy na model zegarka, telefonu oraz butów, musiał być piekielnie zamożny, a pierścionki na jego palcach z pewnością były warte dziesiątki tysięcy, lecz dolarów. Miał zbyt dokładnie zadbane włosy oraz błyszczącą cerę o równym odcieniu, bez najmniejszej niedoskonałości. Na ustach nosił pomadkę ochronną, a jego laptop wystający z torby miał na sobie jakieś przypadkowe naklejki, które dorzucano do kolorowanek dla dzieci, czy gum owocowych, których smak stawał się gorzki już po minucie. Pachniał dwiema woniami, jedna z nich była dość subtelna, elegancka i na pewien sposób kobieca, zaś druga to był zapach typowego męskiego szamponu. Miał przy sobie butelkę z filtrem o niebieskim korku, ale również najgorszy smak energetyka, jaki był w dostępny w sklepie, a mianowicie pina colady. W dodatku zaraz po zamknięciu drzwi, wyjął z kieszeni arbuzowy płyn do dezynfekcji w sprayu. Nie był kimś, kogo Hong mógłby polubić.

Jechali na to samo piętro, co nie było szczególnie zaskakujące. Jednak kiedy zaczęli iść w stronę tego samego gabinetu, to sytuacja stała się niezwykle niezręczna. Hongjoong specjalnie udał, iż idzie do jakiegoś pomieszczenia położonego dalej, gdyż głupio było mu wchodzić tam pierwszemu. Zatrzymał się kilka metrów dalej, po usłyszeniu naciskanej klamki. Miał do czynienia z synem prezes, co wiele wyjaśniało, ale też przez wcześniejszy incydent czuł się skompromitowany już od pierwszej sekundy swojej pracy.

Zaraz miał się stawić, więc nie miał jak się wymigać. Zasadniczo, mógłby jeszcze uciec i to pasowałoby do jego usposobienia, ale jakaś silna wola powłóczyła go do hebanowej pary drzwi, a zanim pożałował, zdążył już zapukać pod numerem "312". Usłyszał zachęcający głos, ale mina mężczyzny była bezcenna, kiedy ponownie skonfrontował się z Kimem.

- To ty będziesz moim asystentem?- zaczął bez zbędnych uprzedzeń, ale też wybuchającej radości. Hong zmusił się do wyprostowania oraz potwierdzenia ze sztucznym uśmiechem, który nie był ciężki do zdemaskowania.- Jak się nazywasz? Moja matka, ani ten człowiek, który cię zatrudniał, nic o tobie nie opowiedzieli. Stwierdzili tylko, że kogoś przyjęli i że powinieneś się nadać...

- Kim Hongjoong.- odrzekł i sam zapytałby o to samo, ale zaraz dojrzał złotą tabliczkę na biurku drugiego, przedstawiającą go jako wiceprezesa "Parka Seonghwę". Miał trudność w zapamiętywaniu imion, więc będzie się do niego po prostu zwracał per "Pan", aby nie zrobić z siebie niekompetentnego idioty oraz ignoranta. Było to odrobinę dezorientujące, ponieważ koniec końców, nie mogło ich dzielić więcej niż pięć, może sześć lat. Natomiast nigdy w życiu nie spytałby się go o wiek.

- Joong... Weź proszę te papiery, posegreguj mi na najstarsze, które muszę szybko podpisać, te które miałem tylko przejrzeć streść mi w kilku zdaniach, a pozostałe, te nieistotne wsuń do niszczarki. To te, które nie potrzebują żadnych podpisów lub jakieś listy od zaprzyjaźnionych firm. Możesz ewentualnie sobie wylosować, co tam do podpisania, a co do pocięcia.- stwierdził, wskazując na wysoki na metr stos dokumentów, teczek oraz wypełniony segregator. Hong przyglądał mu się, zastanawiając, czy to jest jakaś próba i czy wypadało zareagować w jakiś sposób, na przykład tak, jak się reaguje na żart. Gdyż nie brzmiało to jak nic innego niżeli właśnie żart.- Jakbyś miał pytania, to nie zadawaj ich mnie. Znajdź kogoś na korytarzu. Pingwinów w garniturkach tu pod dostatkiem. I rozepnij ten kołnierz, bo się zapowietrzysz, a nikt tu się nie zna na niczym prócz pieniędzy, więc ci nie pomogą.

Hongjoong prychnął, urywając w połowie, bo wcale go to nie śmieszyło, ale raczej powinien podlizać się nowemu szefowi. W trakcie uznał to za poniżające, wiec po prostu zgarnął te wszystkie rzeczy i ruszył do wyjścia.

- A gdzie mam z tym usiąść?- wycedził.

- Nie wiem, konferencyjna, do socjalnego, na korytarz, gdziekolwiek ci wygodnie, byle nie tu, ponieważ jestem zajęty.-

Buc. Pieprzony buc, książę na włościach, rozpieszczony gówniarz, który tytuł uzyskał w promocji wraz z bogatą matką, niewychowany, niezabawny, irytujący piękniś o denerwującym tonie głosu oraz braku szacunku do wszystkich, prócz własnej osoby. Hong wcale nie zgodził się, by ten zwracał się do niego skrótem, a tym bardziej nie zamierzał ślęczeć na korytarzu, gdy obiecano mu gabinet. Gotowało się w nim, lecz nie skomentował tego w żaden sposób, zamiast tego wychodząc na zewnątrz, ze stertą kartek, które niemalże zakrywały jego twarz. Ruszył przed siebie, nie mając pojęcia, ani gdzie jest konferencyjna, ani socjalny. W życiu nie miał ochoty rzucić tego z hukiem o podłogę. Przyrzekł sobie, że przeżyje ten dzień, by wypłacili mu należne za odrobione godziny, ale jutro już go tu nie zobaczą.

---------------------------------------------------------------------------------------

Guten abend słodziaki, wracam z nowym opowiadaniem, które, mam nadzieję, się wam spodoba. Będzie to coś poniekąd lżejszego, gdyż nie będzie się świat bohaterom walić na głowę (mowa tu o takim materialnym świecie, bo w kwestiach samopoczucia psychicznego bohaterów, to nic nie gwarantuję). Jak dobrze wiecie, ja niezbyt przepadam za pisaniem rzeczy typowo obyczajowych, nastawionych na rozrywkę, tylko lubię filozofować, albo pisać rozdziały obfitujące w krew, flaki oraz tym podobne. Tej drugiej opcji tu nie zastaniecie (dlatego, jeśli ktoś lubi takie zabawy, to praktycznie wszystkie moje pozostałe prace są bogate w agresję, także zwyroli zapraszam tam). Tutaj bym chciała się skupić na postaciach, ich charakterach, odczuciach, na zwykłym młodym człowieku, który jest zagubiony, który nie zdaje sobie sprawy z czego wynikają pewne jego reakcje oraz mechanizmy, a których źródło jest głęboko zakorzenione w jego przeszłości. Chciałabym tu pokazać ludzi, którzy z pozoru mogą prezentować się w dany sposób, a po bliższym poznaniu jesteśmy w stanie ich zrozumieć, zacząć im współczuć, a innych wręcz przeciwnie, znienawidzić. Będzie to więc opowieść o powoli rodzącej się sympatii, o próbach ucieczki od destrukcyjnej codzienności, o przyjaźni, wsparciu oraz realizowaniu marzeń, które są oznaką tego, że człowiekowi jeszcze chce się żyć o nieświadomej samotności, o poznawaniu siebie, ratowaniu własnego życia, o kontrastach, stereotypach i miłości. 

Continue Reading

You'll Also Like

93.7K 1.4K 7
(Completed story) × bad boys x boy x boy x 18+ × Taekook, Namjin, Yoonmin and other ships from other groups
784K 29.1K 97
𝐀 𝐒𝐌𝐀𝐋𝐋 𝐅𝐀𝐂𝐓: you are going to die. does this worry you? ❪ tua s1 ⎯⎯⎯ 4 ❫ © 𝙵𝙸𝚅𝙴𝙷𝚇𝚁𝙶𝚁𝙴𝙴𝚅𝙴𝚂...
1.9M 82.9K 127
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
490K 20.7K 22
hongjoong's been overworking. he sleeps, eats, basically lives in the studio. everyone understood the leader's working hard for them and atiny. but d...