❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023...

By kofeina__

1.5K 130 111

„Gdy życie rzuca nam kłody pod nogi, czasami lepiej je obejść, niż przeskoczyć" Znasz to uczucie? Kiedy cały... More

Dedykacja
Wstęp
01. Szklane serce Olivii
02. Chciałabym być zdrowa
03. Świat nie jest idealny, ale nie jest źle
04. Analiza?
05. Fortuna toczy się kołem
06. Koniec początkiem
07. Obiecałam coś gwiazdom
08. To będzie nasz sekret
09. Jestem Laura
10. Los szpitalnych dzieci
11. Kłamstwo czy wyzwanie?
12. Już nie szukam winnych
13. Gorzej niż w filmach
14. Wychodzę na wolność
15. Miejsce, gdzie zawsze możesz wrócić
16. Zapomnij o tym
18. Kucharz na medal
19. Burzowe chmury
20. Prawdziwi przyjaciele od biedy
21. Shine bright like a diamond
22. Przegrani są wygranymi
23. Taniec w deszczu
24. szkoła start
25. Randka?
26. Pech ma na imię pies
27. „Just me, myself & I"
28. Powrót do korzeni
29. Olivia i Nate
30. Prezent pod choinką
Epilog

17. „jesteś nienormalna, Woods"

26 3 4
By kofeina__

Obudziłam się w moim ciepłym łóżku, w pierwszej chwili zastanawiając się, gdzie w ogóle byłam. Chwile mi zajęło, zanim zorientowałam się, że byłam domu. W moim pokoju. W moim łóżku. Zadowolona z tego wszystkiego wtuliłam policzek w miękką poduszkę, równocześnie obracając się na drugi bok.

Z tego małego spotkania wróciłyśmy późnym wieczorem, bo około dwudziestej trzeciej. Nie zauważyłam nawet, kiedy nasi rodzice zaczęli nam ufać na tyle, byśmy mogły siedzieć do tak późna u znajomych. Ci sami nadopiekuńczy rodzice, którzy wręcz bali się odwiedzać mnie w szpitalu w obawie, że zarażą mnie kolejnymi zarazkami. O właśnie, szpital.. o cholender! Jak na zawołanie podniosłam się z łóżka, nerwowo odgarniając z łóżka rozczochrane kosmyki. Czy ja przypadkiem nie miałam brać jakiś leków? Czekajcie, czy moja wieczna perfekcja właśnie zapomniała o lekach? Zdezorientowana już chciałam wsunąć na nogi kapcie i wyjść, gdy zorientowałam się, że nie wiem nawet, która godzina. Jęknęłam załamana tym wszystkim, po czym zaczęłam szukać urządzenia wzrokiem. Znalazłam je po dłuższej chwili, więc wyszczerzyłam się leniwie i zarazem zwycięsko, podnosząc urządzenie. Bateria miałam raptem dziesięć procent, co oznaczało, że niedługo miał on paść, ale przynajmniej dowiedziałam się, że była jedenasta.. która?! W szoku wpatrywałam się w godzinę, zastanawiając się, czemu mój organizm potrzebował aż tak długiego odpoczynku.

–mamo?!– zawołałam, wychodząc z pokoju. Niestety, od razu po wstaniu dopadła mnie migrena, która ostatnim czasem była dla mnie zmorą. Odpowiedziała mi głucha cisza oraz mamrotanie Vicky przez sen. To oznaczało, że rodzice byli już w pracy. Wywróciłam oczami, w myślach przybijając piątkę z własnym czołem. No tak, gdzie indziej mogliby oni być praktycznie po południu? Kurczę, gorzej, że nie mogłam ich nawet spytać o to, gdzie są leki, które przepisał mi lekarz. Chcąc nie chcąc byłam świadoma tego, że w pracy ode mnie nie odbiorą, bo mają tam wyciszone dzwonki.. ehhh. Jak to mówią, złośliwość rzeczy martwych.

Dlatego sama zaczęłam buszować w szafkach, wyciągając z nich co raz to ciekawsze rzeczy. Znalazłam nawet jakieś stare kostki rosołowe, których termin ważności upłyną trzy lata temu. W tej chwili czułam się, jak w jakimś głupawym serialu dla nastolatek. Jeszcze brakowało, żeby nagle do drzwi zapukał obiekt moich westchnień i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Mimowolnie uśmiechnęłam się rozbawiona moimi rozmyślaniami, po czym, ze zwycięskim uśmiechem chwyciłam opakowanie leków. Miałam tylko nadzieje, że były to te właściwe.. ale gdyby nimi nie były, to chyba nie miałyby wypisanej daty na miesiąc w przód, nie? Tak, ta myśl zdecydowanie mnie pocieszała, w przeciwieństwie po dopisku pod datą ważności. Nie brać na czczo.

Przełknęłam głośno ślinę, a następnie wypuściłam długi, nerwowy oddech, mówiący o moim niezadowoleniu. Chyba przywykłam do tego, że jednak zazwyczaj ktoś mnie z tymi lekami pilnował. Nawet moi rodzice, gdy byłam sporo młodsza, ale było to dawno temu, co by nie powiedzieć. Czas płyną nie ubłagalnie, a jednak, dla mnie stał w miejscu. Leniwie przeczesałam poplątane kosmyki, z szuflady wyciągając patelnie, którą postawiłam w odpowiednim miejscu na płycie indukcyjnej. Udogodnienie na miarę dzisiejszych czasów, bardzo przydatne, z resztą.

Moim dzisiejszym śniadaniem miała być jajecznica. Jak postanowiłam, tak zrobiłam—wbiłam na patelnie dwa jajka oraz dodałam trochę tofu. Mimo tego, że nie byłam wegetarianką, to akurat jajecznicę z tofu mogłabym jeść całymi dniami. Na śniadanie, obiad i kolacje. Gdy skończyłam gotować, zadowolona usiadłam na krześle, odpalając ledwie działającego smartfona. Dopiero wtedy też zaczęłam rozmyślać nad całym tym spotkaniem. Przegryzłam lekko moją dolną wargę, widząc zrobione na snapchacie zdjęcia. Czy mi się podobało? Nawet bardzo! Tylko.. cały czas tak jakoś czułam, że wszystko kręciło się wokół mojej siostry. Nie wiedząc czemu, przez cały czas miałam wrażenie, że byłam jej cieniem. Nawet według mojego umysłu było to całkiem bezpodstawne wrażenie, choć serce czuło całkiem co innego.

–dziwne– wyszeptałam do siebie, nabijając na widelec pomidorka koktajlowego, którego gorzki smak po chwili poczułam. Ponuro pomyślałam, że gorzki, jak moje życie. Odpisałam też Laurze, która z podekscytowaniem opowiadała mi o jakimś przystojnym, młodym lekarzu. Nie wiem, czy wiedziała ona, że ten „przystojny lekarz" mógł być dziesięć lat starszy od niej, ale nie ważne. Jak to mówią, serce nie sługa.

Szczerze mówiąc to czułam się dziwnie, prawie nie mając kontaktu z Jane. Znaczy, czasami sporadycznie ze sobą pisałyśmy, ale gdzieś w głębi serca miałam nadzieje, że po tym wszystkim, co razem przeszłyśmy, zostaniemy przyjaciółkami z prawdziwego zdarzenia, które dzwonią do siebie i piszą każdego dnia. Najwyraźniej się myliłam, jak w wielu innych sprawach.

–Hej, Livka– ziewnęła Vicky, w końcu wychodząc ze swojej jaskini. Przywitałam ją rozbawionym uśmieszkiem, co spowodowane było jej aktualnym wyglądem. Resztki wczorajszego makijażu tworzyły na jej twarzy śmieszną maskę, włosy potargane były w każdą stronę, a w zbyt dużym t-shircie i równie wielkich spodenkach wyglądała, jak Fiona ze Shreka. Uśmiechnęła się do mnie mozolnie, wyciągając z górnej półki kubek z kawą.

–chcesz?– spytała, jak gdyby nigdy nic, biorąc ze stojaka łyżeczkę. Chyba dopiero po chwili do niej dotarło, co powiedziała, bo nerwowo pokręciła głową.

–nie ważne, zrobię ci granulkowanej herbaty, bo chyba tylko taka jest w domu– dodała, z prędkością światła wyciągając kubek w kształcie ananasa. Wybuchłam śmiechem, przypominając sobie moment, gdy go kupiłam—wyszłam wtedy ze szpitala, mając trzynaście lat i musiałam chwile poczekać na rodziców. Była zima, dlatego z tymi wszystkimi tabołkami poszłam do sklepu. Teraz, gdy o tym myśle, to było to całkiem komiczne, ale wtedy byłam najpoważniejszą osobą na świecie, która nie marudziła już, gdy musieli jej wyciągnąć motylka.

–okej, okej, spokojnie.. jak po wczoraj, huh?– spytałam, kończąc jeść moje śniadanie. Zrobiłam go trochę więcej, dlatego Vicky także się poczęstowała, wyciągając z kieszeni spodenek swojego czarnego Xiaomi. Jak przeczuwałam, najpierw zrobi zdjęcie.. tak, po chwili błysnęła lampa błyskowa, a ona z cwanym uśmieszkiem zaczęła stukać paznokciami w ekran. W drugiej chwili dostałam powiadomienie, że wstawiła coś na relacje na instagramie. W trzeciej ją zobaczyłam, a w czwartej się wyszczerzyłam. Na zdjęciu była mojego wykonania zgrabnie ułożona jajecznica z tofu, obok stał kubek z kawą, a na zdjęciu widniał podpis „@o_livka robi najlepsze śniadania(kocham cię siostrzyczko🫶🏻❤️❤️❤️) :)"

–urocze– skomentowałam, dając relacji serduszko. Vicky popatrzyła na mnie ciepłym spojrzeniem, zarzucając włosami do tyłu i zaraz zaczęła wcinać, z pełnymi ustami opowiadając mi, jaki sen miała tej nocy.

–idę dzisiaj do Leo– wypaliła w końcu, wycierając usta dłonią. Popatrzyłam na nią pytającym spojrzeniem, lekko unosząc brew, na co ta z dumą odparła;

–Leo to ten, którego mam na oku.. dzisiaj akurat jest w domu, bo na codzień studiuje– wyjaśniła, wstając, by odnieść naczynia. Ja postanowiłam chwile z tym poczekać, gdyż piłam jeszcze herbatę.

–Ooo, rozumiem.. mam nadzieje, że chociaż nie wygląda, jakby go kosiarka przejechała– parsknęłam śmiechem, a Vicky razem ze mną. Co tu dużo mówić, miałyśmy całkiem inny typ chłopaków i stąd też często sobie dogryzałyśmy, jeśli o to chodziło. Ale wiadomo, że cieszyliśmy się swoim szczęściem nawzajem.

–nie wygląda tak, spokojnie.. jeśli mam być szczera, to jest nawet trochę inni, niż ci, którzy mi się podobali wcześniej– odkasłała cicho, zakrywając lekko usta dłonią. Z uznania aż jej zaczęłam klaskać, odstawiając pusty kubek na stół.

–Oj, Livka, ty i te twoje relacje– pokręciła lekko głową, a zaraz zniknęła za drzwiami naszej garderoby. Westchnęłam w duchu, domyślając się, że czekał mnie najnudniejszy dzień mojego życia, skoro nawet Vicky miało nie być w domu. Jeju, jaka zrobiła się ze mnie maruda.

W końcu powędrowałam do swojej siedziby, zastanawiając się, co by dzisiaj robić. Trochę poczytałam, trochę posiedziałam na mediach społecznościowych i przejrzałam messanger'a, jakby z nadzieją, że ktokolwiek do mnie napisał. Laura poszła spać, Jane oraz Nate tylko odczytali, ale nie odpisali. Nie chcąc im się narzucać odłożyłam telefon i zamknęłam oczy, plackiem kładąc się na wygodnym łóżku. Nie wiedzieć kiedy, i czemu, znowu zasnęłam.

***

Gdy się obudziłam dobiegły mnie ciche rozmowy rodziców. Przez sen mogłam z nich wywnioskować tyle, że rozmawiali o naszym wczorajszym wypadzie. Uśmiechnęłam się mimowolnie, zerkając na godzinę. Była szesnasta, a mój telefon naładował się do stu procent, co oznaczało, że w sumie to mogłam gdzieś wyjść. I bardzo chętnie bym się przeszła.

Dlatego, już w dużo lepszym nastroju, wstałam i wyciągnęłam jakieś pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Padło na czarne spodenki oraz większą koszulkę. Zdziwiłam się, widząc ilość siniaków na moich nogach, ale tak jakoś zawsze były posiniaczone.. hmm. Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo schowałam telefon do kieszeni i wyszłam, wcześniej informując rodziców, że gdzieś wychodzę.

-dobrze, ale wróć za pół godziny– upomniała mnie mama, wskazując na rozpiskę wiszącą na lodówce, która przypominała mi o wzięciu leków. W ramach zgody delikatnie pokiwałam głową, w końcu wychodząc z domu.

Miasto Mulvane w stanie Kansas nie było jakieś wielkie, ale nie było też bardzo małe, w porównaniu z niektórymi miasteczkami. Ta nasza mieścina liczyła coś około sześciu tysięcy mieszkańców i chyba nie wyróżniała się niczym szczególnym. Chyba, że takimi oderwanymi od rzeczywistości osobami, jak ja, czy moja siostra. Idąc ulicami miasta, jak zatopiona we własnych myślach, prawie zignorowałam znajomy ton głosu, który mnie wolał, a później poczułam silny uścisk na ramionach. Zaskoczona nagłym szarpnięciem popatrzyłam w górę. To Nate trzymał mnie w swoich objęciach, a jego wzrok poważniał z każdą minutą, gdy na mnie patrzył. Zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, o co mu chodziło. Dopiero po chwili zorientowałam się, że stałam przy pasach, gdzie świeciło się czerwone światło dla pieszych, a samochody pędziły przez jezdnie, jak szalone.

–Boże, Woods, czy ty zwariowałaś?– warkną chłopak. Odsunęłam się od niego powoli, rozkojarzonym wzrokiem lustrując jego sylwetkę.

–um.. heeej?–

Continue Reading

You'll Also Like

4M 87.2K 62
•[COMPLETED]• Book-1 of Costello series. Valentina is a free spirited bubbly girl who can sometimes be very annoyingly kind and sometimes just.. anno...
3.8K 70 17
Nasza słynna hailie monet poznała się już 2 lata wcześniej z Adrienem Santanem, niż pojechała to swoich braci, pierwszym z braci który dowiaduje się...
23.9K 2.1K 60
Floy to zwyczajna dziewczyna... Dobra, nie zwyczajna. Nikt nie wie dlaczego, ale posiada ona moc elektryczności. Jest wyjątkowa na skalę światową, al...
71.1K 2.8K 37
ᴅɪᴠᴇʀɢᴇɴᴛ; ᴛᴇɴᴅɪɴɢ ᴛᴏ ʙᴇ ᴅɪꜰꜰᴇʀᴇɴᴛ ᴏʀ ᴅᴇᴠᴇʟᴏᴘ ɪɴ ᴅɪꜰꜰᴇʀᴇɴᴛ ᴅɪʀᴇᴄᴛɪᴏɴꜱ.