Ivre de musique | Yoonmin

By Silhouette_2

16.2K 2.9K 2.9K

Bo uczucia i konflikty rodzą się tam, gdzie w grę wchodzi muzyka. Jimin nie gardzi efektem. Lubi mocne wejśc... More

Le prologue
1. Ma petite fille
2. La sainte étoile
3. Onyx
4. Comme des alouettes
5. Un feu qui se balance
6. Corps bercé par le vent
7. Délivrance
8. Belle
9. Doux au toucher
10. Petits princes
11. Fragile
12. Le silence
13. Noir
14. La déception
15. Mon soleil
16. Mourir
17. La profonde rivière
18. Joyeux Noël
19. Embrasse-moi
20. Rêves oubliés (bonus scene)
21. Libre comme l'air
22. Jaloux et possessif
23. La pomme
24. Anxiété
25. Tulipe blanche
26. Résister à un désir
27. La faiblesse
28. L'euphorie
29. Voleur de fleurs
30. Éternelle
31. N'oubliez pas
33. Sans maître
34. Épilogue

32. Supérieur

308 76 90
By Silhouette_2

— Co teraz? — zapytał Park po wyjściu współlokatora.

Namjoon stał przy oknie, spoglądając ze spokojem na rozciągający się przed nim krajobraz. Patrzył tak długo, jakby zupełnie zapomniał o obecności blondyna. Dopiero po kilku minutach poruszył się nieznacznie, wciąż nie wyrzekając ani słowa. Był rozczarowany, zraniony i zły. Do tego stopnia, że miał ochotę splunąć chłopakowi prosto w twarz. Nie wiedział, jak zachować się w tej sytuacji. Darzył Jimina prawdziwym uczuciem i mógł wiele dla niego poświęcić, ale teraz żywił poważne wątpliwości, czy ten rzeczywiście jest tego wart.

— Zawsze kiedy myślę, że upodliłeś się już wystarczająco, ty odpierdalasz coś takiego — syknął jadowicie, nawet nie próbując złagodzić tej wypowiedzi.

Młodszy natychmiast odwrócił głowę i wgapiając się z napięciem w puste ściany, rozmyślał nad jakimkolwiek usprawiedliwieniem dla swoich poczynań. Nie znalazł jednak nic, co pomogłoby mu wybrnąć z opresji. Czuł się winny, mimo to nie żałował — i chyba to przerażało najbardziej.

— Dlaczego ze mną jesteś? — odpowiedział pytaniem, a w jego głosie pojawił się nietypowy chłód. — Czerpiesz jakąś chorą przyjemność z podważania mojej moralności?

Nam wzdrygnął się lekko i odwrócił w stronę nastolatka. Przez chwilę mierzył go pogardliwym wzrokiem, ale zaraz opanował się i rzucił z irytacją:

— Sam zadaję sobie to pytanie. Wszystko, co robisz, utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś mistrzem w manipulowaniu ludźmi tak, by wierzyli, że to ty jesteś ofiarą.

Jimin głośno przełknął ślinę, nieudolnie tłumiąc napływające do oczu łzy. Ścierały się w nim sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnął błagać starszego o wybaczenie, z drugiej chciał ustosunkować się do zarzutów. Czy słusznie? Nie zastanawiał się nad tym. Potrzeba działania we własnej obronie sprawiła, że sam przystąpił do ataku.

— Widziały gały, co brały.

— To wszystko? Tylko na tyle cię stać?

— Chcesz znać prawdę?!

Namjoon odchylił się i zaśmiał szyderczo. To nie tak, że doznał olśnienia — już wcześniej liczył się z trudnościami. Zdawał sobie sprawę, że blondyn jest porywczy, nieostrożny i pozbawiony skrupułów, mimo to wciąż naiwnie sądził, że z czasem zmieni swoje parszywe obyczaje.

— Prawdę? Czyli mam rozumieć, że do tej pory karmiłeś mnie kłamstwami? — zauważył, wykonując gwałtowny ruch ręką.

— Nigdy nie deklarowałem ci miłości.

— I?! Czy to oznacza, że musiałeś pakować się Minowi do łóżka jak najgorsza kur... — Nam przerwał nagle i przycisnął dłoń do skroni. Miał dość. Bolała go głowa, żołądek skręcał mu się z nerwów, a na usta cisnęły się same obelgi. Czuł, że jeszcze chwila, a wybuchnie i powie coś, czego będzie żałował przez najbliższe lata.

— Dokończ — wyszeptał młodszy, wpatrując się apatycznie w martwy punkt na ścianie. Odnosił wrażenie, jakby tracił grunt pod stopami. Próbował się wytłumaczyć, ale z każdym wypowiedzianym słowem pogrążał się coraz bardziej.

Namjoon podszedł do łóżka i westchnął ciężko. Z goryczą przyglądał się chłopakowi: jego zaczerwienionym oczom, łzom spływającym po policzkach i tej zwodniczej urodzie. Nawet teraz, stojąc przed nim w brudnych, pomiętych ubraniach i włosami przyklejonymi do czoła, wyglądał niepokojąco pięknie. Starszy przymknął powieki, chcąc zapanować nad rozproszonymi myślami. Dopiero po kilku minutach uspokoił się na tyle, by kontynuować dyskusję.

— Zrobiłbyś to jeszcze raz, prawda? — zapytał z bezlitosnym opanowaniem.

Park uciekł spojrzeniem, a przedłużające się milczenie było wystarczającą odpowiedzią. Znowu powrócił pamięcią do nocy spędzonej z Minem. Wciąż czuł na ciele te kościste palce, które z taką pożądliwością drażniły najczulsze partie jego ciała. Nie mógł uwolnić się od tych obrazów, a co najgorsze — reagował na nie z taką samą intensywnością jak wtedy.

— Nam, ja go lubię. Może więcej niż...

— Lubisz?! — przerwał mu gniewnie ciemnowłosy, po czym zerwał się z miejsca. — Zastanów się nad tym, co gadasz i chociaż raz zadaj sobie trud przeanalizowania swoich myśli, zanim wypowiesz je na głos — dodał, spoglądając na nastolatka z góry. — Mam rozumieć, że w twojej wykoślawionej wizji związku zamiast miłości rządzi strach i poczucie dominacji, tak?! — wypytywał lekceważącym tonem. — Nie oczekuj ode mnie zrozumienia dla tych chorych fantazji — rzucił po chwili, kiedy nie doczekał się wyjaśnień.

— Przepraszam — pisnął pierwszoklasista, chowając zaczerwienioną buźkę w rękach.

Namjoon nie był jednak skory do pojednania. Zacisnął pięść, popatrzył na chłopaka z jakąś przedziwną zawziętością i przybierając władczą pozę, warknął:

— Gdybym teraz przyparł cię do łóżka i wziął z brutalnością, podobałoby ci się? — ciągnął, dając ujście swojemu rozgoryczeniu. — Gadaj! — krzyknął, a następnie chwycił blondyna za ramiona i z całej siły przycisnął do ściany. Wokół nich zapanowała przytłaczająca cisza, przerywana tylko płytkimi oddechami. Starszy opuścił ręce i natychmiast cofnął się w głąb pokoju. Nie chciał wyrządzić ukochanemu krzywdy, pragnął jedynie odpowiedzi, nawet jeżeli wyraz twarzy tamtego mówił wszystko.

— Nie chcesz mnie? — pisnął młodszy, pochylając się lekko, aby ukryć spływające po policzkach łzy.

Kim wydał z siebie głębokie westchnięcie, a jego czoło pokryło się grubymi zmarszczkami. Odczuwał chorobliwą zazdrość. Miał okropne wrażenie, że Park nie dojrzał do miłości i szukał w nim wyłącznie opiekuna.

— Jimin, postawię sprawę jasno. To prawda, nic mi nie obiecywałeś. Ja sam też nie zamierzałem niczego przyspieszać. Dałem ci czas i byłem skłonny czekać na ciebie latami — zaczął poważnym tonem. — Problem w tym, że ty totalnie nie panujesz nad bałaganem w swojej głowie. Zawodzisz pod każdym względem i chyba nie umiem ci już ufać.

— Ja...

— Naprawdę próbowałem. Przymykałem oko na twoje wybryki, ale ty, zamiast uczciwie powiedzieć, z jakimi uczuciami się zmagasz, wolałeś...

— Nam — wtrącił się niższy, biorąc głęboki wdech. — Zrozum, on ma na mnie wpływ. Nie wiem, jak to nazwać, ale... nie umiem mu się oprzeć — wyznał szczerze, nerwowo splatając dłonie za plecami.

Starszy przygryzł wargę i spuścił wzrok. Z trudem przychodziło mu wysłuchiwanie tych wynurzeń. Nieważne, jak bardzo się starał — w starciu z Minem zawsze był na pozycji przegranej. Najgorsze, że pianista nie zasługiwał nawet na jedną dziesiątą uwagi, jaką obdarzał go Jimin. Nie miał w sobie nic z przeciętnego mężczyzny, przy którym ktoś mógłby się czuć bezpiecznie.

— Co mam zrobić z tą informacją? — zapytał, siląc się na spokojny ton.

— To zależy od ciebie — stwierdził blondynek, po czym usiadł na łóżku i bezradnie oplótł rękami swoje kolana. — Nie planowałem tego...

— Jak to teraz widzisz?

Park zapatrzył się smętnie na drzwi wejściowe, dając sobie chwilę na zastanowienie. Wciąż pragnął utrzymywać przyjacielskie relacje z Namem, ale czy potrafił dochować wierności? W tym momencie nie był już niczego pewien na sto procent. Wiedział tylko jedno: potrzebował bezpiecznej przystani, a tę mógł mu zagwarantować jedynie Kim.

— Nie sprawię, że nagle pozbędziesz się wszystkich obaw co do mojej osoby — odpowiedział szeptem.

— Czego ty tak naprawdę chcesz?

— Uciec od własnych myśli — przyznał nastolatek zgodnie z prawdą.

Namjoon popatrzył na niego w zamyśleniu, a potem wstał i nie wyrzekając ani słowa, udał się w kierunku wyjścia. Gdy już miał chwytać za klamkę, usłyszał za sobą ciche wołanie:

— Nam, obiecaj, że nic mu nie zrobisz.

— Nie masz prawa prosić mnie o cokolwiek — odparł podirytowany, a później odwrócił się w stronę drzwi i z hukiem opuścił pomieszczenie.

••.•'¯'•.••

Yoongi przeszedł przez rozległy hall i zbliżył się do tylnego okna tarasowego, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Czuł się skonfliktowany. Z jednej strony chciał wyrzucić Jimina ze swojej głowy, z drugiej miał wrażenie, jakby tracił coś absolutnie wyjątkowego. Nie umiał nazwać swoich emocji. Wiedział, że w pewien sposób wykorzystał chłopaka, lecz nie zrobił tego z premedytacją. Pragnął go i był całkowicie pod jego urokiem — nieważne, jak bardzo próbował to zatuszować. Nie potrafił jednak wyzbyć się wewnętrznych zahamowań — wolał uciec i zapomnieć o przyczynie swojego szaleństwa.

Yoon od zawsze wydawał się specyficzny. Już jako dziecko unikał ludzi i należał do grupy tych chłopców, którzy najlepiej czuli się we własnym towarzystwie. Nie był nękany — to rówieśnicy cofali się przed nim z jakimś niezrozumiałym przestrachem, mimo że nie dawał im ku temu żadnych powodów. Z pewnością wpływały na to jego cechy fizyczne: surowe rysy twarzy, przenikający wzrok i ten chłód bijący z całej postaci. Sprawiał dziwnie poważne wrażenie.

Min zawsze spoglądał na wszystkich z góry — jakby zupełnie nic go nie obchodziło. Chyba nigdy nie nauczył się prawidłowego „odczuwania". Poruszał się po świecie jak przedwcześnie dojrzałe, chore dziecko, które ma w sobie jednak na tyle zręczności, by dobrze to ukrywać. Był świetnym obserwatorem. Z wyższością przyglądał się ludziom: ich reakcjom, zwyczajom i tej głębokiej potrzebie przynależności. On sam nie potrzebował nikogo. Nie dlatego, że nic go nie wzruszało, ale dlatego, że tak doskonale udawał.

Matka przypatrywała się temu z niepokojem. Z jednej strony cieszyła się, że Yoonowi daleko do swoich rówieśników, z drugiej martwiła się o jego przyszłość. Wiedziała, że odstaje od reszty, że gardzi otoczeniem i nie ma za grosz szacunku do wartości rodzinnych, ale do końca udawała ślepą. Troszczyła się o niego, dbała, by odebrał staranną edukację i nawet jeżeli spotykała się z dość chłodnym obejściem, trwała w swoich zamierzeniach. Nie sprzeciwiała się jednak, kiedy chciał odejść i ustatkować się w większym mieście. W skrytości przed mężem przekazała mu większość oszczędności, z nadzieją, że zrobi z nich dobry użytek. Tak też się stało. Yoongi z łatwością odnalazł się w nowym miejscu. Wynajął pokój, zatrudnił się w teatrze jako asystent, a potem poszło już z górki.

Brunetowi nie można było odmówić talentu. Miał głęboki, poruszający głos i płynnie grał na pianinie. Nie minęło wiele czasu, zanim został zauważony. Na początku pogrywał na amatorskich spektaklach teatralnych, a później z polecenia trafił na deski prawdziwej sceny. Szybko zyskał obycie i pewną rozpoznawalność. Właśnie wtedy zaczęła w nim dojrzewać myśl o karierze muzycznej — i tak znalazł się w Ecole De Musique de Paris, jednej z najlepszych uczelni w mieście.

Przez pierwszy rok szło mu świetnie. Uchodził za pojętnego ucznia — prędko opanował technikę i nauczył się wykorzystywać swoje największe atuty. Potrafił całe godziny spędzać nad ćwiczeniami, obojętny na wszystko i wszystkich dookoła. Nie był lubiany, mimo to zaskarbił sobie szacunek studentów. Nawet ci najbardziej nieprzejednani wykładowcy rokowali mu wspaniałą karierę.

Yoongi nigdy nikogo nie kochał. Nie wiedział, co to znaczy boleśnie odczuwać. Dostrzegał kobiety, ale nie reagował na ich wdzięki. Wydawał tak bardzo skupiony na nauce, że zapomniał o własnej męskości. Lata leciały, a on nie zadawał sobie wiele trudu, by kogoś poznać. Matka krzywiła się na te wieści i kiedy w kolejnym liście od syna przeczytała, że ten wciąż nie myśli o zamążpójściu, sama zdecydowała się działać. Najpierw przeprowadziła „wywiad środowiskowy", a gdy po miesiącu poszukiwań wreszcie trafiła na odpowiednią kandydatkę, postanowiła przedstawić ją brunetowi podczas przerwy semestralnej. Chłopak — jak należało oczekiwać — okazał dość umiarkowany entuzjazm.

Mathilde pochodziła z dobrego domu. Odebrała staranne wykształcenie i odziedziczyła po rodzicach silny charakter. Nie posiadała słabych stron — uchodziła za równie piękną co inteligentną. Być może właśnie przez swój upór zdołała w końcu zjednać sobie Yoona. Zostali parą, ale pod tą fasadą grzeczności nie kryło się nic więcej. W trakcie studiów oczywiście pisywali do siebie systematycznie, lecz nie byli zanadto wylewni. W listach Mina pobrzmiewał jak zawsze suchy, urzędniczy ton, a w jej — rezerwa i zachowawczość. W duchu oboje planowali jednak wspólną przyszłość.

Nie przewidzieli tylko jednego...

Tego, że znajdzie się ktoś, kto wyrwie Yoona z tego emocjonalnego odrętwienia.

Odkąd Jimin przestąpił próg uczelni, wszystko nagle ożyło. Świat stał się bardziej rzeczywisty, ludzie różnorodniejsi, a najbliższe otoczenie ciekawsze. Muzyk poczuł, jak budzi się w nim zew męskości. To było drażniące, irytujące i naprawdę niezwykłe. Sytuacje, o jakich czytał w książkach, nabrały nieoczekiwanie realnego wymiaru. Z trudem radził sobie z rozproszonymi myślami. Starał się być równie niedostępny co przedtem, ale bezskutecznie — jego mur pękał, a przez szczeliny zaczęło przedostawać się do środka jasne, przyjemnie ciepłe światło.

Złociste loczki, słodka buźka i te wielkie, malinowe usta, które szeptały mu do ucha bezwstydne słowa — Park przewyższał urodą niejedną dziewczynę. Był jak zjawisko i nic dziwnego, że wszyscy wydawali się nim mniej lub bardziej zainteresowani.

Trudno powiedzieć, co sprawiło, że to akurat Jimin poruszył w Minie tę niewielką strunę człowieczeństwa. Złośliwy język, liczne prowokacje, a może zwykła nachalność, której po prostu nie dało się zignorować. Najważniejsze, że pianista wybudził się w końcu ze swojego odrętwienia. Najpierw odczuwał jedynie irytację, później złość, a pod koniec coś na kształt niezdrowej fascynacji. Blondynek drażnił jego nerwy, kradł przestrzeń i co najgorsze pozostawiał po sobie niezrozumiałą tęsknotę.

Ciemnowłosy pragnął go z każdym dniem coraz bardziej — wiedział, że pobłądził, że w którymś momencie potknie się i straci równowagę, ale skuszony chęcią zasmakowania czegoś innego, z premedytacją skręcił w „niewłaściwą" ścieżkę.

Pragnął Jimina.

Kiedy pozwolił tej myśli przeniknąć do świadomości, zaśmiał się gorzko, a potem położył dłoń na barierce. Przez chwilę trwał w bezruchu, lecz zaraz zerwał się z miejsca i sztywnym krokiem wszedł do budynku. Główny hall zionął pustką. Yoongi pomaszerował schodami na piętro i już miał otworzyć drzwi do swojej sypialni, gdy nagle poczuł z tyłu mocne szarpnięcie.

— Jak było? — syknął mu do ucha Namjoon, przypierając go do drzwi.

Pianista domyślał się, do czego pije wyższy, mimo to nie uraczył go żadną odpowiedzią.

— Jak było, pytam...

— Chcesz, żebyśmy ucięli sobie pogawędkę o tym, jak rżnąłem twojego chłopca tutaj, na korytarzu, czy może wolisz pogadać na osobności? — odparł ironicznie Min.

Nam wzmocnił uścisk i jeszcze mocniej naparł na bruneta.

— Właź — warknął, a następnie rozluźnił chwyt i odsunął się, by ten mógł otworzyć drzwi.

Yoon jednak wcale się nie spieszył. Ze spokojem wyjął klucze, a potem jak gdyby nic wetknął je w zamek. Jego ruchy były powolne i zdawały się coś sugerować. Kim z trudem nad sobą panował.

— Bawi cię to?! — krzyknął, zaciskając pięści.

— Rozgniatałeś kiedyś jabłka? — zapytał niższy znienacka.

— Słucham?

— W takim razie nie wiesz, jak wilgotne są w dotyku — kontynuował muzyk, po czym zaśmiał się szyderczo. — Zupełnie jak... — nie dokończył, bo Namjoon z całej siły uderzył go w twarz.

— Jesteś popaprany.

— Twój chłopaczek mówił to samo, gdy podskakiwał na moim...

Nam nie wytrzymał. Zamachnął się po raz kolejny, ale tym razem wycelował prosto w brzuch.

— Jeszcze słowo, a połamię ci wszystkie kości — wysyczał, nie mogąc zapanować nad oddechem.

Pianista zgiął się w pół, lecz kiedy ból ustąpił, ponownie zaniósł się śmiechem.

— Pytałeś, jak było, więc odpowiadam. Piszczał, jęczał i oddawał mi się tak chętnie jak stara kurwa bogatemu przedsiębiorcy.

— Jesteś podły.

Yoongi wyprostował się i przytknął rękę do zaczerwienionego policzka. Przez chwilę trwał w bezruchu, ale później otworzył drzwi i wtoczył się do środka, nie obdarzając drugoklasisty ani jednym spojrzeniem.

Kim nie zwlekał. Ruszył za brunetem i w milczeniu wtargnął do jego pokoju. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zjawił się tutaj bez wyraźnego celu.

— Co mam ci powiedzieć? — odezwał się nieoczekiwanie Min, zerkając na niego z dziwną powagą.

— Dlaczego nie zostawisz nas w spokoju?

— Zapytaj Parka.

— Pytam ciebie.

— To Jimin narzucał się ze swoimi śmiałymi propozycjami.

— A ty tak po prostu dałeś się nakłonić? — ciągnął Nam nie bez złośliwości.

— Dałem mu to, o co żebrał przez te wszystkie miesiące — odparł Yoon, opierając się o kant masywnego biurka.

Kim zacisnął pięści, po czym zbliżył się do chłopaka i stanął z nim twarzą w twarz.

— Kocham go — wyznał szczerze, z trudem hamując napływające do oczu łzy.

— Wiem.

— I dlatego niszczysz wszystko, co staram się zbudować?

— Nie.

— To dlaczego?

Min przygryzł wargę, a potem odwrócił wzrok, chcąc ukryć emocje, które malowały się jego obliczu. Stał tak blady i milczący, aż w końcu popatrzył w stronę Namjoona i odezwał się, próbując nadać głosowi obojętny ton:

— Nie jestem aż tak wyrachowany, jak myślisz — stwierdził otwarcie, krzyżując ręce na piersi. — Gdyby ktoś dzień w dzień składał ci przeróżne obietnice, też byś uległ pokusie — dodał zaraz, a później znowu uciekł spojrzeniem.

Wyższy pokręcił głową i prychnął, dając ujście narastającej irytacji.

— I co, zaspokoiłeś ciekawość? — dopytywał gniewnie.

— Co mam ci, kurwa, powiedzieć?! — wybuchnął Yoon. — Że mi się podobało?! Tak, podobało. Do tego stopnia, że przerżnąłbym go jeszcze raz i to na twoich oczach — krzyknął, czym wprawił Kima w niemałe osłupienie. — To chciałeś usłyszeć?! To?!

Nam wpatrywał się w jego rozemocjonowaną twarz z pewnym niedowierzaniem. Muzyk rzadko podnosił głos i zdradzał się ze swoimi uczuciami. To było tak nietypowe, że wyższy dopiero po dłuższej chwili zdobył się na jakąkolwiek odpowiedź:

— Jest moim chłopakiem...

— Tylko w teorii. Wystarczy, że kiwnę palcem, a on przybiegnie tutaj i bez mrugnięcia okiem rozłoży przede mną nogi.

— Dlaczego w takim razie tego nie zrobisz? — ciągnął Namjoon, tym razem nie dając się sprowokować.

Yoongi oderwał się od biurka i zerknął na wychodzący przez okno dziedziniec. Słońce świeciło przyjemnie i rozświetlało większą część ogrodu. Nic dziwnego, że spora część studentów wolała spędzić ten wieczór na dworze.

— Wywieź go stąd — odezwał się nagle, ignorując wcześniejsze pytanie.

— Słucham? — zdziwił się drugoklasista, nieznacznie marszcząc brwi.

— Wyjedź z nim — powtórzył Min, po czym odwrócił się w stronę swojego rozmówcy i z szeroko otwartymi oczami wysyczał. — ZABIERZ. GO. STĄD.

Namjoon zamarł, przypatrując mu się z nieukrywanym zdumieniem. Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie — bez tej fałszywej tożsamości. Zaraz jednak chrząknął znacząco, spuścił wzrok i bez słowa ruszył w kierunku wyjścia.

— Kim... — usłyszał za sobą. — Dbaj o niego — rzucił nieoczekiwanie pianista, a Nam przysiągłby, że wychwycił w jego głosie płaczliwą nutę.


••.•'¯'•.••


Powracam z rozdziałem. W końcu! Dzisiaj więcej Yoona, ale zbliżamy się już ku finałowi, więc chciałam przybliżyć Wam trochę jego osobę ;)

Zdecydowałam, że pora kończyć to ff, mimo że mogłabym pociągnąć jeszcze kilka wątków. Nie zrobię tego jednak z kilku powodów: a) brak czasu, b) problemy w życiu prywatnym, c) chęć wypoczynku. Ostatnio zajmują mnie inne sprawy i nawet jakbym chciała — nie mogę oddać się tej historii. Mam nadzieję, że rozumiecie. Tak czy owak, nie kończę swojej przygody z Wattpadem i kiedy nabiorę sił, powrócę z kolejnym Yoonminowym fanfikiem — tym razem z tęczową wersją Ani z Zielonego Wzgórza. Wcześniej wleci także zapowiadany one-shot.

Wracając do IDM, przed nami jeszcze dwa dłuższe rozdziały (łącznie z epilogiem). Teraz tylko pytanie do Was: wolicie, bym opublikowała je osobno (za tydzień ostatni, za dwa — epilog), czy za dwa tygodnie od razu całość? Nie ukrywam, zależy mi na tym, by epilog wleciał zaraz po ostatnim rozdziale, bo to właściwe domknięcie całej historii.

Btw, cieszę się, że pomimo tej dwutygodniowej przerwy IDM nie umarło i każdego dnia ktoś tu zagląda i podczytuje sobie to opowiadanko (śledzę statystyki ;>). Dziękuję tym, którzy pozostali, i widzimy się za tydzień lub dwa — dajcie znać, jak wolicie ;)

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 124 13
Kim Taehyung i Park Jimin są przyjaciółmi od dzieciństwa. Pewnego razu Tae spotyka Jimina i zaczynają ze sobą rozmawiać tak, jak za dawnych lat. Czy...
124K 4.7K 30
Roommates. / Taekook Dwóch nastolatków, którzy dzielą razem pokój w studenckim akademiku. Taehyung kocha Święta Bożego Narodzenia gdzie Jungkook ich...
207K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
73K 3.5K 41
gdzie jeongguk pisze do ladnego chlopaka z kina a taehyung nienawidzi swojej pracy