❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023...

Oleh kofeina__

1.5K 130 111

„Gdy życie rzuca nam kłody pod nogi, czasami lepiej je obejść, niż przeskoczyć" Znasz to uczucie? Kiedy cały... Lebih Banyak

Dedykacja
Wstęp
01. Szklane serce Olivii
02. Chciałabym być zdrowa
03. Świat nie jest idealny, ale nie jest źle
04. Analiza?
05. Fortuna toczy się kołem
06. Koniec początkiem
07. Obiecałam coś gwiazdom
08. To będzie nasz sekret
09. Jestem Laura
10. Los szpitalnych dzieci
11. Kłamstwo czy wyzwanie?
13. Gorzej niż w filmach
14. Wychodzę na wolność
15. Miejsce, gdzie zawsze możesz wrócić
16. Zapomnij o tym
17. „jesteś nienormalna, Woods"
18. Kucharz na medal
19. Burzowe chmury
20. Prawdziwi przyjaciele od biedy
21. Shine bright like a diamond
22. Przegrani są wygranymi
23. Taniec w deszczu
24. szkoła start
25. Randka?
26. Pech ma na imię pies
27. „Just me, myself & I"
28. Powrót do korzeni
29. Olivia i Nate
30. Prezent pod choinką
Epilog

12. Już nie szukam winnych

31 3 2
Oleh kofeina__

Ze stresu wybijałam palce, wdychając ten okropny, typowy dla lekarskich gabinetów zapach. Nie wiedziałam nawet, jak go określić, po prostu był ostry i taki.. dziwny, po prostu trudny do określenia. Byłam pewna, że na chwile wstrzymałam oddech, gdy starsza pielęgniarka pokazała mi leżący na szpitalnym wózku stos igieł w opakowaniach oraz potrzebne jej rzeczy do odkażania.

–wyprostuj rękę– poprosiła markotnie, choć wcale mnie to nie dziwiło. Gdybym miała przekłuwać wszystkich pacjentów, w między czasie jeszcze witając nowych, to zapewne po jakimś czasie by mi się to znudziło. Każda z pielęgniarek w zabiegowym robiła to już prawie mechanicznie, jakby właśnie do tego zostały zaprogramowane. Wzdrygnęłam się na swoje własne przemyślenia—czasami mnie przerażały.

–oh, boisz się, cukiereczku?– spytała chichocząca siostra Penelope, jak kazała na siebie mówić w trakcie mojej pierwszej wizyty tutaj. Dla pewności, nie każdy to lubił, dlatego był to pseudonim tylko dla wybranych.

Uśmiechnęłam się nerwowo, czując, jak drga mi jedna powieka.

–n-nie, nie, skąd.. jest w porządku– wydusiłam, obserwując przez cały czas prace drugiej z nich. Wbrew temu wszystkiemu lubiłam wiedzieć, co mnie miało czekać. Właśnie najbardziej w takich sytuacjach—mogłam się wtedy psychicznie przygotować na dziwne uczycie dyskomfortu, jakie zawsze towarzyszyło zakładaniu wenflonu.

Już po chwili w moim lewym nadgarstku znalazł się piękny, niebieski motylek. Zamrugałam kilka razy, chcąc pozbyć się uczucia łez oraz stresu, jaki mi tutaj towarzyszył, ale prawdę mówiąc to jeszcze gorszy czekał mnie dopiero, gdy przyjdzie lekarz kardiolog, który miał mieć dzisiaj ze mną ostatnie badania. Wiem, nie powinnam się stresować, ale było to silniejsze ode mnie. Powaga.

–oj, Livka, już się wycierpiałaś swoje w tym szpitalu. Trzymam za ciebie kciuki– uśmiechnęła się siostra Penelope, a w jej ślady poszła druga pielęgniarka, czyli Christina, która właśnie sprzątała jedno ze stanowisk. Ignorując nie miłe uczucie strachu posłałam im nieco bardziej spokojny uśmiech, po czym zamknęłam drzwi.

Odetchnęłam z ulgą. Nie lubiłam zakładania wenflonów, w tym wszystkim pocieszał mnie tylko fakt, że był on niebieski, czyli ten mniejszy. Chyba nie zniosłabym widoku grubszej igły w mojej ręce. W tym całym zamieszaniu niemal zapomniałam o badaniach, już mając odruch by iść do mojej ulubionej sali, ale mój zapał ostudziła pielęgniarka Clara.

–kochanieńka, chodź tutaj– z cwanym uśmiechem cmoknęła w powietrzu, pokazując ruchem głowy na wózek przed nią. Z morderczym wyrazem twarzy przewróciłam oczami, po czym usiadłam niechętnie na moim pojeździe.

–nowe Ferrari, tak?– zagaiłam, niezbyt pocieszona tym faktem. Za to kobiecie chyba dopisywał dzisiaj humor, bo ledwo co zduszając śmiech odpowiedziała:

–tak, jasne, twoje nowe Ferrari wjeżdża prosto do windy– westchnęła głęboko, klikając odpowiedni przycisk, by otworzyć masywne drzwi. Zawsze kojarzyły mi się z niepokojem, który czułam też teraz. Nie wiedzieć czemu, zawsze czułam się dziwnie jadąc windą, miała w sobie coś.. strasznego.

–widzę, niestety rola pasażera nie jest zbyt ciekawa– ze znużeniem oparłam głowę na dłoni, przełykając trochę głośniej ślinę, tak mimowolnie. Kobieta już nic nie odpowiedziała, tylko podprowadziła mnie prosto pod kolejny gabinet, gdzie zapukała do drzwi. Rozległo się kobiece, melodyjne „proszę!" I po chwili stałyśmy w środku.

–a to dziecko nie może samo chodzić?– spytała z uniesioną brwią lekarz, końcówką długopisu stukając w biurko. Była , na oko, chwile po trzydziestce. Z krótkimi czarnymi włosami obciętymi na chłopaka, bystrymi kasztanowymi oczami oraz poważnym wyrazem twarzy.

–z tym chyba nie ma problemu– kobieta za wózkiem lekko pokręciła głową, pomagając mi wstać. Usiadłam posłusznie na kozetce, by po chwili zostać sam na sam z kardiologiem.

–dobrze, więc arytmia i choroby współistniejące, tak?– spytała dla pewności. W odpowiedzi skinęłam głową, czując, że nie byłabym w stanie jej odpowiedzieć przez zaciśnięte gardło. Dosłownie czułam się, jakby ktoś zaciskał na nim dłoń, a wszystkie moje organy robimy fikołki.

–dobrze, więc daj palec.. nie stresuj się, to nic nie boli– starała się mnie uspokoić, nawet posyłając mi delikatny uśmiech, ale niestety się jej nie udało. Moje serce nadal biło, jak oszalałe, choć nie tak, jak w czasie swojej choroby. Uśmiechnęłam się do niej blado, domyślając się, że pewnie taki sam odcień miała moja twarz w obecnym momencie.

***

Z gabinetu wyszłam, zagryzając delikatnie dolną wargę. Na moje szczęście badania wyszły w porządku, więc powinnam za niedługo otrzymać wypis. Bardziej zastanawiały mnie słowa Radziłabym wam poważnie przemyśleć temat operacji. Czy to oznaczało, że pozbyłam się tego na krótką chwile? Znaczy, owszem, nie mogłam się pozbyć chorób serca na zawsze, ale.. czy naprawdę musiałam skłaniać się aż do operacji?

W trochę depresyjnym humorze wróciłam do swojego królestwa. Przepraszam, naszego. Katie siedziała na łóżku i zaplątała sobie warkoczyki, najwyraźniej w lepszym nastroju, niż ja, ale dzisiaj nawet pogoda nas nie rozpieszczała. Dudniący o szybę deszcz pieścił moje uszy słodko-gorzką melodią melancholii.

–jakiś chłopak tutaj był, szukał cię– odezwała się z uśmiechem moja współlokatorka, odrywając wzrok od lusterka. Uniosłam delikatnie brew ku górze, czując, jak moje policzki pokrywały się delikatnymi rumieńcami.

–ah tak? Kto to taki?– przechyliłam delikatnie głowę w bok, a gdy z jej ust padł opis Nate'a mimowolnie poczułam ciepło na sercu. Bardzo krótkie, chwilowe, ale jednak. Całkowicie zapomniałam, że ten chłopak leciał na moją bliźniaczkę i ostatnimi czasy zrobił się bardziej.. opryskliwy, niż był na początku. Pewnie skutek jakiś problemów rodzinnych, czy coś w tym stylu.

Wyciągnęłam spod łóżka moją torbę, zaczynając pakować do niej wszystkie moje rzeczy. Katie westchnęła cicho, najwyraźniej niezbyt uradowana faktem, że musiała zostać tutaj sama.

–spokojnie. Napewno ci kogoś znają i to bardzo szybko– wzruszyłam ramionami obojętnie, ale w środku duszy cieszyłam się , jak małe dziecko, piszcząc i robiąc jakieś dziwne piruety. Przynajmniej w mojej wyobraźni mogłam sobie na to pozwolić. Nie byłam zdziwiona, w mojej wyobraźni wszystko wyglądało jakoś tak piękniej.

–a i ten chłopak to Nate– wróciłam do tematu, składając powoli moje ulubione koszulki. Kate zarzuciła warkoczem na plecy, robiąc minę w stylu no wiem przecież, pfff.

–w sumie to ci zazdroszczę, chciałabym tutaj znaleźć swoją miłość– westchnęła, wbijając wzrok w sufit. Zdziwiona odwróciłam się w jej stronę, zakładając ramiona na klatce.

–napewno znajdziesz swoją miłość, ale nie koniecznie tutaj.. a tak serio, to skąd te przemyślenia?– spytałam z zaciekawieniem, a w mojej głowie zaczęło rodzić się jedno pytanie. Chyba ona nie pomyślała, że ja i Nate..

O cholera pomyślała właśnie tak.

–no wiesz, ten chłopak by do ciebie bez powodu nie przychodził, prawda? To oczywiste, że mu na tobie zależy– powiedziała przemądrzałym tonem, tym, którego nigdy nie lubiłam. Dla rozjaśnienia, Katie była jedynaczką i czasami.. zdarzało się palnąć coś głupiego. Albo zacząć się wymądrzać w najmniej oczekiwanym momencie. Mimo to wolałabym w sali z nią, niż samej. Poza tym niedługo wychodziłam, więc co to za różnica?

–ah, tak? No to cię zaskoczę, bo leci na moją bliźniaczkę od ich spotkania i tylko, i wyłącznie dla tego się ze mną zadaje– prychnęłam cicho, na co ta wywróciła oczami. Nie zwracałam już na nią uwagi, zapięłam torbę, po czym postawiłam ją obok łóżka. Byłam już niemal pewna, że te ostatnie dni będą mi się dłużyły niemiłosiernie, ale chociaż ostatni miesiąc wakacji spędzę w domu.. a później będę jakoś musiała wrócić do liceum. Wzdrygnęłam się na te myśl, wyciągając z szuflady czarne AirPodsy. Połączyłam je z telefonem, odpalając zieloną ikonkę Spotify, a po chwili do moich uszu dotarła przyjemna melodia When you're gone Shawna Mendesa.

Pod koniec ostatniego refrenu ogarnęła mnie senność, ale coś w moim ciele mówiło, bym nie spała. Niechętnie podniosłam głowę z poduszki, mrugając kilka razy, by rozbudzić wzrok. Głośny dźwięk wiadomości sprawił, że miałam ochotę zacząć wyklinać tego, kto tą wiadomość wysłał. I byłam tego bliska, dopóki nie zobaczyłam, kto ją wysłał. Na messangerze.

Nate:hejka Olivia, mogłabyś na chwile wyjrzeć przez okno?

Zdziwiona zmarszczyłam brwi. O co znowu chodziło temu cepowi? Mało, że się doigrał. Zarywaniem.do.mojej.zajętej.siostry. Niechętnie dźwignęłam się z łóżka, po czym spojrzałam przez okno. Nate tam stał, machając mi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego śnieżnobiałe zęby zdawały się delikatnie połyskiwać na słońcu, a rozwiana przez wiatr fryzura dodawała mu uroku. Moje serce przez chwile zabiło szybciej, sprawiając, że twarz pokryła się rumieńcami. Ponownie dostałam wiadomość.

Nate:dostałem wypis ;)

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

156K 6.8K 200
This story follows the early life of James also known by his street name Headshot or Shooter. James had an extremely rough childhood, one that turned...
4K 209 20
Wiersze opisujące niezrozumienie, stratę, smutek, gniew, brak akceptacji i miłość która czasem potrafi ranić... Pisane do osoby która raczej nigdy...
154K 3.9K 34
Po stracie ojca nie ma nikogo. Teraz musi sama o siebie zadbać. Lecz gdy na jej drodze stanie pewien chłopak i nieznajoma kobieta wszystko się zmieni...
73.2K 11.3K 72
නුඹ නිසා දැවුණි.....💙 නුඹෙන් මා නිවෙමි......💙