Teach me to smile cz.1

By madbadd1e

13.5K 558 74

Naomi zostaje porwana w wieku piętnastu lat do domu publicznego, gdy w wieku osiemnastu lat zostaje sprzedana... More

prolog
- 1 -
- 2 -
- 3 -
- 4 -
- 5 -
- 7 -
- 8 -
- 9 -
- 10 -
- 11 -
- 12 -
- 13 -
- 14 -
- 15 -
- 16 -
- 17 -
- 18 -
- 19 -
- 20 -
- 21 -
- 22 -
- 23 -
- 24 -
- 25 -
- 26 -
- 27 -
- 28 -
- 29 -
- 30 -
- 31 -
- 32 -
- 33 -
- 34 -
- 35 -
- 36 -
- 37 -
- 38 -
- 39 -
- 40 -
- 41 -
- 42 -
epilog

- 6 -

367 14 2
By madbadd1e

Dzień, którego Naomi obawiała się najbardziej, nadszedł bardzo szybko. Miała udawać zabójczo zakochaną w osobie, tak oschłej, jakim był Nathaniel Walker. Nie wiedziała, po co i na co, i czy podoła temu zadaniu. Ale wie, że nie będzie umiała udawać. Bo jak ma udawać miłość, jeśli zapomniała, co to jest za uczucie i jak się je ukazuje. Bała się tego, że zrobi coś źle i zaczną ją torturować, bić, a nawet zgwałcą. Na samą myśl, czuła, jak w kącikach oczu zbierają jej się łzy. Od kilku dni nikt jej żadnej krzywdy nie zrobił. Była bardzo wdzięczna z tego powodu, ale wiedziała, że do czasu to wszystko się zmieni. Dlatego się bała.

Rano schodząc na śniadanie, zjadła jak zwykle pięć kęsów, czekając, aż reszta skończy jeść. Nie dała się nabrać na błagania Jimmiego, bo wciąż uważała, że to tylko zwykła podpucha, by za chwilę ją zbesztać i jeszcze zwyzywać od najgrubszych ludzi na świecie. Naomi zdawała sobie sprawę, że żebra było jej można policzyć gołym okiem i zbadać ich strukturę, ale i tak jakaś część jej bolała ją, gdy to mówili. Dlatego trzymała się tych przepisów, jak tylko się dało. Dziwiła się, że jeszcze żyła i miał na cokolwiek siłę. Wiele osób nie wytrzymywało.

Wracając do swojego pokoju, usiadła na krawędzi łóżka, patrząc przez okno. Pogoda była taka sama, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy tutaj przyjechała. Czyste, błękitne niebo i wielka świecąca kropka na nim. Nawet ciężko było zauważyć jakiekolwiek fale na tym spokojnym morzu, które z oddali można było dostrzec.

Siedziała spokojnie, czując się ospała i bez sił. Każdy najmniejszy wysiłek niesamowicie ją męczył. Czuła się jak wrak człowieka, a mimo tego wciąż była żywa. Niestety. Wciąż żywa.

— W to masz się ubrać. — Usłyszała nagle głos za sobą, widząc Nathaniela, który przyniósł jej ubrania na bankiet.

Rzucił na pościel, spoglądając na bladą dziewczynę, siedzącą na kącie łóżka. Od razu zauważył w niej niepewność i ten przeraźliwy strach, ale nie komentował tego. Miał tylko przeogromną nadzieję, że ta młoda dziewczyna niczego nie zniszczy, co zaplanował i wszystko pójdzie po jego myśli. Nigdy nie brał osób trzecich do swoich misji, ale znał słaby punkt Tabora, więc musiał go wykorzystać. Musiał być ze swoim wrogiem, jak najbliżej, mieć podobne myślenie i pokazać mu, że są sobie równi. Ale to tylko gra, w której większość daje się nabrać. Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.

— Wiesz, co masz robić? — Zapytał, stanowczym tonem, przez co Naomi poczuła się taka mała. Miała wrażenie, że zmniejszyła się do wielkości mrówki. Skinęła lekko głową. — Uzgodnijmy coś sobie. Pamiętasz, co ci mówiłem? Nie będę drugi raz się powtarzać, ale jeśli ktoś będzie chciał z tobą porozmawiać, cokolwiek, masz mówić, że nie będziesz rozmawiać bez mojego towarzystwa. Ludzie potrafią tak ułożyć zdania, że wygadasz się, nie wiedząc, nawet kiedy. Nie powiem ci nic więcej, bo tak jest bezpieczniej. Nie wygadasz się pod chwilą nieuwagi. Im mniej wiesz, tym spokojniej będziesz żyła.

Naomi uważnie słuchała, co chwilę przytakując. Ten mężczyzna miał coś w sobie z władcy i to takiego, gdzie nikt nie miał prawa mu się sprzeciwić. Na samą myśl, co by ją czekało, gdyby się sprzeciwiła, oblewał ją zimny pot. Chciałaby mieć to już za sobą.

— Staraj się nie okazywać strachu. Wiadomo, że każdy to zauważy, ale chociaż się postaraj. Nic więcej od ciebie nie oczekuje.

Po tych słowach wyszedł. Tak jakby powiedział, co miał powiedzieć i nic go więcej nie interesowało. Zwykła obojętność na jej osobę. I chociaż Nao była do tego przyzwyczajona, a nawet wolała tę obojętność, to poczuła lekkie ukłucie w sercu.

Wzięła szybką kąpieli i ubrała się w ubrania, które dla niej mężczyzna przyniósł. Denerwowała się przed tym wieczorem. Bała się tego, kogo zobaczy, co będzie musiała robić i czy da radę nie popaść w panikę. Niejednokrotnie dostawała ataków paniki, przez które zapominała, jak się oddycha. Przeważnie dostawała je podczas snu, kiedy śniły jej się koszmary, tak realistyczne, że gubiła się między jawą, a snem.

Wzięła do ręki białą, falbaniastą sukienkę. Nie była ona długa, ale dość dziewczęca i taka niewinna. Sięgała po kolana i na szczęście nie była na ramiączkach, a miała długie rękawy, co bardzo jej to odpowiadało. Mimo tego ramiona były odsłonięte. W komplecie była też marynarka, która miała przyszyte wzory kwiatów ze... Srebra? Naomi dotknęła koniuszkami palców wzoru, zdając sobie sprawę, jak bardzo drogą rzecz miała teraz przed sobą. Czy powinna to ubrać? Co, jeśli zniszczy? Sama sukienka, która nie wyglądała na miliony pewnie i tak była droga. Do tego buciki na niezbyt wysokim obcasem.

Westchnęła cicho, zaczynając ściągać z siebie ubrania, w których była, by zmienić na rzeczy, które jej dano. Starła się nie spoglądać na swoje ciało. Próbowała robić to na oślep, by tylko nie widzieć ran. Nie potrafiła na nie patrzeć — dostawała szału.

W pewnym momencie ktoś zastukał do drzwi, a po chwili do środka wszedł, ciemnowłosy gwiżdżąc.

— Pasuje. — Powiedział Jimmy, przyglądając się jej. — Naprawdę ładnie ci w tym, ale zdecydowanie musisz przytyć.

Naomi skinęła niepewnie głową, poprawiając marynarkę i jeszcze raz spoglądając na wzór kwiatków. Jimmy musiał zauważyć, że zastanawiała się, z czego są zrobione, bo od razu odpowiedział na pytanie, które siedziało w jej głowie.

— Tak, są ze srebra. Nathaniel nie lubi, jak ktoś ma się z nim pokazać i nie ma na sobie drogich ubrań. Uważa, że jak ma się pojawić z kimś, gdzieś, to ma innym pokazać, jak wykurwiście jest bogaty i pokazać, kto tu rządzi. Wciąż nie wiem, co ten facet ma w głowie, więc nie pytaj. — Machnął ręką, zaglądając na drogi rolex na jego ręce. — Powinniśmy już schodzić. Przyszedłem ci życzyć powodzenia i... Po prostu się nie bój, dobrze? Nathaniel cię nie skrzywdzi ani nikt inny, bo każdy się go boi.

Naomi o dziwo uwierzyła w te słowa, chociaż na siłę próbowała sobie wmówić, że to kolejne kłamstwo. Bała się, że jeśli w to uwierzy, znowu się zawiedzie, jak zawsze. Bała się, że właśnie będą ją wywozić do jakiegoś klienta. Wtedy też dostawała drogie ubrania, by móc pokazać się jakimś ludziom, a później zostać wykorzystaną. Bała się, że i teraz będzie tak samo, ale nie odzywała się. Próbowała zaufać i wierzyć w te słowa, które wypowiedział Jimmy.

— Idziemy?

Mężczyzna otworzył drzwi, puszczając dziewczynę przodem. Zaczęła niepewnie się kierować do wyjścia, co chwile ściskając swoje dłonie w pięść. Paliło ją w przełyku, serce przyspieszyło rytm i miała wrażenie, że szła teraz na śmierć. Kilku mężczyzn w garniturach przemieszczało się przez korytarz, przyglądając jej się z zaciekawieniem, ale każdy omijał ją szerokim łukiem. Jakby bali się wejść w jej przestrzeń osobistą, a Naomi nie rozumiała dlaczego. To ją przerażało jeszcze bardziej, a przez każdy wzrok nieznajomych, czuła się coraz to mniejsza i bezbronniejsza.

Będąc już na samym dole, zauważyła Nathaniela stojącego bokiem i rozmawiającego z innym mężczyzną, który wyglądał na ochroniarza. Przyglądała się niepewnie właścicielowi Villi i poczuła coś na wzór strachu ze spokojem. Nie rozumiała siebie, ale wciąż nie odrywała od niego wzroku.

Był ubrany w białą koszulę, ciemne spodnie i długi płaszcz. Jego włosy były lekko podniesione i musiała przyznać, że w tym wydaniu wyglądał jeszcze lepiej.

Nathaniel musiał wyczuć, że ktoś mu się przyglądał, bo od razu spojrzał w jej stronę. Wyraz twarzy wcale mu się nie zmienił. Miał taki sam, jak przed chwilą rozmawiając z ochroniarzem. Zimny, bezwzględny.

Blondynka podeszła do niego ze schyloną głową, zastanawiając się, czy ma coś powiedzieć, czy wcale nie powinna podchodzić, tylko odejść. Na całe szczęście właściciel Villi odezwał się jako pierwszy.

— Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy? — Skinęła głową. — A wiesz, jak używa się mowy do odpowiedzi? — Przełknęła ciężko ślinę, przytakując i odpowiadając jednocześnie. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.

— Tak.

— To świetnie.

Jechali samochodem już od dobrych piętnastu minut. Kierowca nie odzywał się, tak samo, jak Nathaniel, który siedział obok dziewczyny, patrząc przez szybę. Naomi również nic nie powiedziała, tylko zastanawiała się, co ją będzie czekało. Kogo spotka? Jaka jest jej „misja" do wypełnienia? Po co mu ona? I dlaczego, do cholery, musi udawać w nim zakochaną? Gdzie był sens i jakakolwiek odpowiedź w tym wszystkim, co robił. Nie rozumiała nic. Trafiła na Cypr do jakiejś Villi, do mężczyzny, który nawet nie próbował jej dotknąć ani skrzywdzić. Był tylko niemiły i oschły, a jego pracownicy, na przykład taki Jimmy zbyt miły. Coś jej nie pasowało i to ją przerażało.

Po kolejnych dziesięciu minutach zaparkowali na parkingu przed wielkim budynkiem. Dookoła niego znajdowało się wiele drogich samochodów i ludzi, którzy wychodzili lub wchodzili do środka. Gdzie się znajdowała?

— Trzymaj się blisko mnie. — Powiedział Walker, zanim drzwi od samochodu po jego stronie się otworzyły i wyszedł. Naomi chciała zrobić to samo, ale gdy pchnęła je, ktoś już ją wyprzedził i jej je otworzył. Niepewnie skinęła głową w geście podziękowania.

Rozglądnęła się na boki, spoglądając na przybyszy. Wszyscy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety byli ubrani bardzo odświętnie. Ostatni raz, kiedy widziała takie zbiorowisko osób, było właśnie wtedy, kiedy usłyszała słowo "sprzedana". Rozglądając się z niepokojem w oczach, nie zauważyła nawet, jak podszedł do niej Walker.

— Gotowa?

Naomi spoglądnęła spod długich rzęs na jego oczy. Zimne, ale pewne siebie. Czy naprawdę wchodząc do środka, nikt jej nie skrzywdzi?

*

Zapukał ostrożnie, słysząc głos swojego przyjaciela, zapraszającego go do środka. Cała Villa była opustoszała, nic się nie działo i naprawdę był wdzięczny Lucasowi, że zadzwonił do niego, aby przyszedł. Nienawidził takich dni, jak te, kiedy z jednego boku, przewracał się na drugi i to wszystko z nudów.

— Dobrze, że zadzwoniłeś. Myślałem, że zejdę z nudów. — Westchnął Lee, zamykając za sobą metalowe drzwi.

Pomieszczenie te zawsze budziło u niego strach, dlatego spoglądnął najpierw na kilkadziesiąt wielkich ekranów, dopiero później spojrzał na przyjaciela.

— Prosiłeś mnie, bym znalazł więcej informacji o Nao- Jessice? — Było to raczej pytanie, ale gdy ciemnowłosy zbliżył się, Lucas przesunął w jego stronę laptopa, stojącego na biurku. — Jessica to tak naprawdę Naomi Evans.

— Co? — Zaskoczony informacją, szybko się przybliżył, spoglądając na wyświetlaną stronę.

— Poczytałem trochę i.. To będzie ciężkie do powiedzenia, bo nie jest za dobrze. Jest tragicznie, a tacy ludzie powinni już dawno palić się w piekle. Teraz jak tak sobie myślę, to Nathaniel jest bardzo dobrym człowiekiem w przeciwieństwie do nich.. — Powiedział, wzdychając i biorąc do ręki komputerową myszkę. — Do rzeczy. Ma lat osiemnaście, pochodzi z Londynu. Została porwana w wieku piętnastu lat, kiedy wracała ze szkoły muzycznej. — Jimmy spojrzał na niego przerażony. — Była trzy lata więziona i to, co przechodzą tam dzieciaki to.. To gorsze niż tortury, Jim.

— Co oprócz.. J-jak ją traktowali? — Wyszeptał.

— Miała trzy próby samobójcze za sobą. — Ciemnowłosy zamknął sobie szybko usta. — Osoby, które próbowały się zabić, podlegały karom, takim jak wsadzanie na przykład rozgrzanych do lodowatej wody lub dając coś piekielnie parzącego na skórę, żeby się spaliła. Naomi akurat nie miała, aż takich drastycznych tortur, jak inni typu łamanie kończyn, ale musiała być nieźle bita, zastraszana, topiona. Mogła jeść tam trzy posiłki dziennie, gdzie pięć razy mogła tylko coś ugryźć. Kiedy zjadła więcej to.. No nie było za ciekawie.

— To dlatego zjadała tak mało.. Boi się.

— Dokładnie. — Odpowiedział Brown, otwierając inną stronę. — Znalazłem gdzieniegdzie kilka video, ale sądziłem, że nikt nie chce na to patrzeć. Na razie to by było na tyle, ale aż na wymioty mi się zbiera, jak mam szukać więcej. Przez trzy lata przechodziła istne piekło.

— Kto jest właścicielem tego miejsca? Gdyby tak Nat wziął się za tą sprawę?

Jimmy kucnął przed Lucasem, wciąż patrząc na jego smutne oczy. Brown odwrócił się po chwili, zaczynając z szybkością światła stukać po klawiaturze, szukając odpowiedzi na zadane pytanie. Lee spoglądał zaciekawiony, jak na laptopie pojawiają się różne strony, a na wyższych telewizorach dziwne litery, które musiały coś oznaczać. Jednak nic o nich nie wiedział. Podziwiał go, że wszystko wie, co każda liczba czy cyfra oznaczała i jak dojść do czegoś, co nie jest łatwe.

Po kilku minutach ciszy, gdzie jedynie co można było usłyszeć to stukanie w klawiaturę i przyciski myszki, liczby na ekranie się zatrzymały, a haker jakby się zawiesił, spoglądając na nie.

— Co? Co się stało?

— Chyba nie musi się tym zajmować. — Spojrzał na niego zaskoczony. — Bo właśnie tę osobę Nathaniel ma zabić do dwóch tygodni.

*

Naomi wciąż szła krok w krok przy Nathanielu, czując na sobie wzrok pozostałych. Każda osoba, która zobaczyła ich dwójkę, zaczynała szeptać do towarzyszy lub się odsuwać. Czuła się przerażona tym faktem, jednak spoglądając na mężczyznę obok, chcąc zobaczyć jego reakcje, wyglądał, jakby wcale się tym nie przejmował. Wyglądał jak pan i władca przy tych wszystkich ludziach.

Wszedł do środka, biorąc szampana od kelnera i tym samym podając dziewczynie. Chcąc odebrać od niego trunek, zobaczyła, jak bardzo nieświadomie trzęsie się jej dłoń, dlatego ściskając ją w pięść, pokręciła przecząco głową. Nathaniel nie komentował, tylko zaczął iść dalej naprzód.

Ominęli kilka par, którzy jakby tylko z grzeczności albo od niechcenia witali się z Walkerem. Mężczyzna nawet nie raczył na nich spojrzeć, idąc w stronę kąta sali, gdzie znajdował się stół z wyłożonym jedzeniem. Z takimi różnorodnościami, że Naomi musiała się tylko powstrzymywać, by na nie, nie patrzeć, a brzuch sam dawał o sobie znaki.

— Zjedz. — Zauważył to ciemnowłosy. — Nie jadłaś kolacji, więc jedz śmiało. I tak musimy poczekać na kogoś.

Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę czy powinna i czy to będzie właściwe zachowanie. Czy nie zostanie za to ukarana? Sięgając po małą kanapeczkę, spojrzała z niepokojem na mężczyznę, czy nie ma jej tego za złe, ale ten jakby nie zwracał na nią uwagi. Jakby jej wcale nie było.

Jedząc powoli, dokładnie pięć ugryzień, nie zdawała sobie sprawę, że na tym świecie mogą być takie dobre smakołyki. Nie wiedziała, co było zawartością posiłku, ale naprawdę jej smakowało. Było przepyszne!

— Kogo ja widzę. — Usłyszeli obydwojga kobiecy głos z ich prawej strony. Naomi gwałtownie spojrzała w tamtą stronę, chociaż Nathaniel zrobił to z taką gracją, jakby wiedział, że zaraz ktoś się do niego odezwie. — Czyżby krew się miała dzisiaj polać, Panie Walker? Stałeś się dziś najciekawszym gościem.

Obok nich przystanęła kobieta, około pięćdziesiątki, ubrana w długą bordową suknię. Jej ramiona były okryte szalem w tym samym kolorze. Nie miała na sobie mocnego makijażu, a jej usta pokrywała czerwona szminka. Jej siwe włosy były spięte w koka, gdy jeden z kosmyków niesfornie opadał jej na twarz.

— Przyszedłem tu w geście pokojowym, więc sądzę, że jeśli ma się polać krew to nie przeze mnie. — Odpowiedział, nie patrząc na nieznajomą.

Kobieta tylko lekko się uśmiechnęła, spoglądając na Naomi, która odłożyła na talerzyk resztki jedzenia.

— A ta dziewczyna to..

— Moja osoba towarzysząca. Uważam, że tyle informacji powinno ci wystarczyć, Lady Choi. — Kobieta nawet mimo chłodnego słownictwa ze strony Nathaniela, nie oderwała wzroku od Naomi, ale też nie przestała się uśmiechać. Znała na tyle mężczyznę, że wiedziała, iż u niego to normalne zachowanie.

Kiwając rozbawiona głową, odeszła pełną gracją do pozostałych gości, również z uśmiechem, witając się z nimi, ale tym razem w języku francuskim.

— Gdzie on jest? — Powiedział raczej sam do siebie, wiedząc, że nieznajoma kobieta odeszła na bezpieczną odległość. Jego głos był zniecierpliwiony.

— Panie Walker?

Do Nathaniela tym razem podszedł mężczyzna ubrany w najzwyklejszy garnitur. Był lekko otyły i dziewczynie ciężko byłoby określić, z jakiej narodowości pochodził. Mówił dokładnym angielskim.

— Mógłbym z panem porozmawiać? — Nathaniel zmarszczył brwi do nieznajomego, jakby zastanawiał się, co dany człowiek od niego chce. Chyba go nie znał.

— O co chodzi? — Mężczyzna spojrzał na Naomi gniewnym wzrokiem, a później łagodniejszym na Walkera.

— Wolałbym porozmawiać na osobności.

— Zostań tu i z nikim nie rozmawiaj. — Przybliżając się do dziewczyny, wyszeptał cicho te słowa, odchodząc za tęgim mężczyzną. Jego bliskość początkowo ją przeraziła, ale gdy tylko odszedł, dziewczyna miała ochotę krzyczeć, wołać go, żeby wrócił. Bała się, a stres zaczął nad nią górować. Czuła, że teraz każda osoba przechodząca obok niej, zaraz ją gdzieś zabierze i zgwałci. Pobije albo weźmie ją tam, skąd była.

Ścisnęła dłoń w pięść, próbując uspokoić swój oddech. Będzie dobrze, oddychaj Nao, dasz radę — mówiła do siebie, chociaż wcale nie wierzyła w swoje słowa. Miała się zachowywać normalnie, jeśli nie było to kłamstwem, to wróci do swojej rodziny. Nie może się poddać, jednak prawda była taka, że brakowało chwili, aby dostać ataku.

— Wiesz, że oczy potrafią zdradzić? — Z przemyśleń przerwał jej głos, ten sam co przed chwilą. Owa kobieta, która jakieś kilka minut temu od nich odeszła, stała przed nią, patrząc tak, jak ona w stronę Nathaniela i nieznajomego. — Nie musiałam pytać Nathana, kim jesteś, bo jedno twoje spojrzenie, zdradziło cię.

— Więc kim jestem? — Spytała cicho, przypominając sobie słowa Nathaniela, aby z nikim nie rozmawiać.

— Sama nie jesteś tego pewna. — Odpowiedziała bez wahania z tym samym spokojem. — Więc ty mi odpowiedz.

Naomi nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Miała nadzieję, że powie prawdę. Że wie, kim jest. Że ma na imię Naomi Evans i wie o jej przeszłości. Mówiła to z taką pewnością, że oczekiwała chociażby odpowiedzi „jesteś dziwką z niemieckiego burdelu". Cokolwiek, ale nie tego. Nie takiej prawdy. Bo to była prawda. Nie wiedziała, kim jest. Czy jest tą Naomi Evans, mieszkającą w Londynie, zwykłą dziewczyną czy Jessicą — dziwką z niemieckiego burdelu, kupioną przez jakiegoś bogatego mężczyznę. Więc kim była naprawdę?

— Masz wystraszone oczy, gdy patrzysz na innych, ale gdy na niego to masz pełne ufności, wiary i nadziei. — Blondynka odwróciła się do kobiety, spoglądając na nią z zaciekawieniem. Czego tak naprawdę od niej oczekiwała? — Jest niczym diabeł w ludzkiej postaci. — Mówiła dalej, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. — Uważaj na niego. Bo nawet jeśli jest diabłem, to może się sparzyć we własnym piekle.

Continue Reading

You'll Also Like

625K 17K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
132K 4K 33
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...
44.3K 156 10
no tu będą różne historie bedą 18+ będą tu wlw blb i blg
135K 2.4K 187
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.