Park's Anatomy 3 | Vminkook

By xiaxia7777

135K 15.6K 6K

Trzecia część Park's Anatomy, gdzie Jungkook, Taehyung i Jimin staną przed wyzwaniem, jakiego żaden się jeszc... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
2 urodziny Park's Anatomy

Rozdział 95

1.1K 158 34
By xiaxia7777

Taehyung opierał głowę o drewnianą ramę łóżeczka, na którym leżał Pum. Do pokoju zaczęło wpadać delikatne, poranne światło. Nie było rażące, bo słońce zakrywały jesienne chmury. Tae przypatrywał się śpiącemu synkowi, któremu z każdym wdechem spokojnie unosiła się klatka piersiowa. Maluch przez sen złapała tatę za palec i nie chciał puścić. A Tae nie chciał oddalić dłoni.

Od kilkunastu dni cierpiał na bezsenność. Spał może kilka marnych godzin, a tak to czuwał przy Pumie. Ukrywał to przed ukochanymi, aby ich nie niepokoić. Wciąż drzemał w nim strach po traumatycznym zdarzeniu w szpitalu.

Nagle usłyszał, jak ktoś rozsuwa drzwi i od razu się obrócił, aby położyć palec na ustach, by tego kogoś uciszyć.

– Przepraszam – powiedział z pięknym uśmiechem Kook.

– Ciszej... jeszcze śpi – szepnął Taehyung. Jungkook podszedł bliżej i pomimo oschłego tonu głosu jego męża, czule ucałował go w czoło.

– Idę na siłownię. Coś przynieść ze sklepu? – spytał.

– Nie trzeba. I proszę... ciszej – ponowił Tae i przeczesał włosy. Kook uznał to za kolejne wzajemne droczenie, więc jedynie pomruczał i wyszedł z pokoju. Taehyung wciąż nie ruszył się od Puma, dopóki ten się nie obudził. Tae poszedł go przewinąć i przebrał z piżamy. Założył chustę, żeby móc nosić ze sobą chłopca. Wyszli z sypialni i Taehyung poszedł umyć zęby. Nawet wtedy był z nim Pum. Za bardzo bał się go zostawić.

Jimina nie było, bo odbywał dyżur. Dlatego póki co Kim był sam z synem. Chodził z nim po całym domu i mocno przytulał.

– Nic mu nie jest... nic mu nie jest – powtarzał i całował chłopca po głowie. Wizja utraty malucha wciąż była zbyt żywa. Jakby ten koszmar powtarzał się co godzinę, minutę... sekundę. Taehyung wciąż się bał i nie chciał spuszczać syna z oka. Gdy był na dyżurze, to bardzo często dzwonił do Jimina albo Kooka, którzy akurat byli w domu. Musiał zobaczyć, że z chłopcem jest wszystko dobrze.

Zrobił sobie herbaty, ale nie wypił jej od razu. Była gorąca, a wciąż miał na rękach Puma. Nie chciał ryzykować, że ją rozleje i poparzy malucha. Do domu wrócił Jungkook, który ubrany był w bluzę i dresowe spodenki, a przez ramię miał przerzuconą torbę.

– Co powiesz na tę pyszną zupę krem z papryki? Pum mógłby ją też zjeść – zaproponował Kooka, który wyciągnął z torby zakupione produkty.

– My możemy zjeść, ale lepiej, żeby Pum nie – odparł Tae, co zdziwiło Jungkooka.

– Ostatnio jadł i mu smakowała – przypomniał mężowi.

– Okej, ale nie pomyśleliśmy ostatnio, że to może być pryskane i ma mnóstwo toksyn. My jesteśmy odporniejsi, a on nie. Dam mu ze zupę ze słoiczka. To jest przynajmniej przebadane – wyjaśnił Taehyung, a Kook patrzył na niego z coraz większym zdziwieniem.

– No dobra, skoro tak sądzisz – odpowiedział nie chcąc ciągnąć tej jego zdaniem bezsensownej dyskusji. – A jajecznicę ze mną zjesz? Jemu też mogę...

– Zrobię mu kaszkę – przerwał Taehyung i od razu poszedł do kuchni. – Ty się umyj. Zrobię coś dla nas – dodał z lekkim uśmiechem. Jungkook to odwzajemnił, ale dalej był zdziwiony zachowaniem męża.

Kook szybko się umył i wrócił na dół, żeby siąść do stołu z ukochanym.

– Jimin mówił, że dzisiaj znowu są przesłuchania w sprawie pani Kwang – zagadał Jungkook, a Tae ledwo zamaskował dreszcz na dźwięk nazwiska niedoszłej morderczyni jego synka. – Chora sprawa... Tyle dzieciaków... Oby dostała dożywocie – powiedział Jeon.

– Oby – przytaknął Tae i zupełnie stracił apetyt. Karmił Puma, a sam nie tknął naszykowanych naleśników.

– A ty co? Nie jesteś głodny? – zapytał Jungkook.

– Coś mnie boli brzuch... może czymś się zatrułem – skłamał Taehyung.

– Może... w ogóle jesteś jakiś blady. Nie osłabiłeś się? Przygotuję ci jakieś witaminy – zaoferował Jungkook i od razu wstał od stołu.

– Dziękuję, serce, ale zjedz do końca. Sam sobie wezmę – powiedział Tae.

– Ty siedź – polecił Kook. Wrócił po chwili z witaminami oraz wodą, które wręczył Taehyungowi. Ucałował go w policzek i wrócił do śniadania. Tae był mu wdzięczny za troskę, chociaż wiedział, że Kook nie znając całej prawdy nie jest w stanie mu pomóc.

Do południe upłynęło im spokojnie. Taehyung wciąż trzymał blisko siebie Puma i nie chciał go nawet na chwilę oddać Kookowi, czy położyć do łóżeczka. Nawet jak poszedł się położyć, to Geopum leżał z nim.

Zszedł koło drugiej na dół, aby naszykować dla niego i Jungkooka obiad. Jego mąż zajmował się w tym czasie drobnymi naprawami, jakich nagromadziło mu się w domu.

– Może teraz ja się tobą chwilę zajmę, co? – zaproponował Pumowi, gdy podszedł bliżej Taehyunga. – Mieliśmy trenować chodzenie, a Tae ciągle cię nosi, jak księciunia – dodał z uśmiechem.

– Może dzisiaj go tak nie będziesz strofować – powiedział nieco nerwowo Tae nie chcąc oddawać dziecka.

– Codziennie dziesięć minut treningu mu nie zaszkodzi – oznajmił Kook i wziął malucha. Kim niechętnie mu go oddał i wziął się za gotowanie. Ciągle patrzył w stronę salonu i obserwował poczynania ukochanych. Jungkook trzymał Puma pod pachami i asekurował, jak ten próbował stawiać pierwsze kroki. Puścił go na kilka sekund i niestety chłopcu nie udało się utrzymać równowagi, więc prawie upadł, ale Kook go w porę złapał.

Jednak Taehyung spanikował.

– Kook, uważaj – powiedział nerwowo i odszedł od kuchenki. Podszedł do męża i od razu wziął od niego ich syna, a to wywołało zdziwienie u Jungkooka.

– Nic mu nie jest...

– Nie widziałeś, że upadł? – przerwał dosyć ostro Taehyung.

– Widziałem, że nie utrzyma równowagi, więc go złapałem. Nic się nie stało – wyjaśnił Jungkook zdezorientowany wybuchem złości jego męża.

– Mogło się stać. Uważaj na niego. Jest osłabiony po zapaleniu... Myśl no trochę – Taehyung coraz bardziej się nakręcał i do tego mocno tulił do siebie Puma.

– Myślę. Nawet jakby upadł, to jest to normalne przy nauce chodzenia, więc nie rozumiem, czemu masz do mnie pretensje – powiedział Jungkook.

– Bo ostatnio w ogóle nie myślisz, co robisz. Drzesz się, jak on śpi... Chcesz go karmić byle czym... Jeon, proszę – wymieniał Tae i brzmiał przy tym na zdenerwowanego.

– Aha, wiec uważasz, że ostatnio nie dbam o naszego syna? To mi chcesz przekazać? – zapytał Jeon, który też już był wytrącony z równowagi.

– Nie, nie o to mi chodzi... po prostu myśl – powiedział Taehyung.

– Myślę na przykład o nauce chodzenia, bo nie będziemy go wiecznie nosić. I proszę, ale nie dowalaj mi, kiedy nic się nie stało...

– Ale mogło, czy ty nie rozumiesz, co do ciebie mówię? – przerwał ostrzej Taehyung. Wtedy Jungkook wziął głęboki wdech i zacisnął mocniej szczękę.

– Nie pozwoliłbym, żeby coś się stało – zapewnił najspokojniej jak mógł. – Daj mi go, zupa się zaraz spali – powiedział czując, że przygotowywany przez Tae obiad zaczyna się przypalać. Jednak Taehyung poszedł razem z Pumem do kuchni i wyłączył kuchenkę. Tulił mocno chłopca, gdy obok nich stanął Jungkook. – Czy teraz nawet nie pozwolisz mi go wziąć na ręce? – zapytał Jungkook, a Kim milczał. Unikał jego wzroku i usiłował wyjść z kuchni, ale Kook zagrodził mu drogę. – Odpowiedz mi – poprosił dobitnie.

– Wolę ja go trzymać – wyznał niepewnie Taehyung.

– Aha... dobra – mruknął Jungkook i szybkim krokiem poszedł do drzwi wyjściowych.

– Co robisz? – zapytał Tae idąc za mężem.

– Wychodzę... bo nie chcę się z tobą zaraz pokłócić, a jak zostanę tu chwilę dłużej, to się pokłócimy – oznajmił Kook zakładając buty.

– Nie rób scen, zostań...

– Nie – przerwał stanowczo Jungkook. – Zastanów się, co ty właśnie robisz. Wyrywasz mi nasze dziecko, bo usiłuję nauczyć je chodzić. Zarzucasz mi brak wyobraźni, jakbym nie troszczył się o Puma. Wypominasz mi jakieś irracjonalne rzeczy i nie pozwalasz mi nawet wziąć Puma na ręce, bo... bo co? Bo nagle przestałeś mi ufać albo nagle stałem się złym ojcem? – zapytał Kook i ledwo powstrzymywał drżenie głosu.

– Koo, to nie tak...

– To daj mi Puma – ponowił Jungkook. Nastąpiła cisza, którą w końcu przerwał trzask wyjściowych drzwi.

Tae został z synem sam w mieszkaniu. Mocno przytulił chłopca i usiłował powstrzymać łzy.

– Nic ci nie jest... nic ci nie jest – szepnął i poszedł na kanapę. Wziął leżącą na blacie komórkę i zaczął dzwonić do Jungkooka, ale ten zostawił telefon w ich sypialni. Im niżej na horyzoncie było słońce, tym Tae bardziej martwił się o męża. Zachował się wobec niego koszmarnie, ale nie umiał mu wyjaśnić swojego strachu. Widział, jak on sam od tego wariował, a co dopiero Kook i Jimin. Chciał ich tylko chronić, ale sam przy okazji ich ranił.

Jimin wysiadł z autobusu, bo nim wybrał się do pracy. Skierował się do głównego wejścia i bardzo się zdziwił widząc siedzącego na ławce Jungkooka. Było już ciemno i zimno, a on miał na sobie jedynie bluzę i wyraźnie trząsł się z zimna.

– Koo? – dopytał nie wierząc, że to jego mąż. – Co ty tu robisz? – zapytał siadając obok ukochanego.

– Staram się nie pokłócić z Tae – odparł Jungkook.

– Co? Co się stało... cały jesteś przemarznięty, chodź do domu. – Jimin sam nie wiedział, na czym się skupić. Pomógł Jungkookowi wstać i skierowali się do środka. Wciąż go obejmował, aby chociaż trochę go ogrzać.

Weszli do domu i nawet psy ich nie przywitały. Siedziały z Taehyungiem, który mając Puma na rękach był na kanapie. Wstał z niej, jak tylko zobaczył ukochanych.

– Koo, gdzie byłeś? – zapytał z troską.

– Tam, gdzie nie mogę się z tobą pokłócić – burknął Jungkook, na co Tae westchnął.

– Chodźcie do stołu... macie natychmiast pogadać. Tae, daj mi Puma – poprosił Jimin.

– Dasz mu, czy Jimin też jest złym ojcem? – zapytał z drwiną Jungkook.

– Koo, nigdy nie powiedziałem, że jesteś złym ojcem – odpowiedział Taehyung.

– Dasz Jiminowi Puma? – spytał Kook siadając przy stole. Park wpatrywał się w Tae, a ten mocno przytulił synka i siadł obok Jungkooka. To zachowanie zdziwiło Jimina. Do tego nieobecny wzrok Taehyunga i kurczowe trzymanie ich dziecka... to było coraz bardziej niepokojące.

– Tae, co się dzieje? – zapytał Jimin, gdy już we trójkę siedzieli przy stole.

– N–nic – kłamał Taehyung.

– Stałeś się ostatnio bardzo przewrażliwiony na punkcie Puma – wytknął mu Jungkook, który dzisiaj doskonale się o tym przekonał.

– Czy to przez sytuację z panią Kwang? – dopytał Jimin.

– Nie... – wydukał Tae, czym się zdradził.

– Kochanie, wszyscy to przeżywamy. Ale dobrze wiesz, że Pumowi nic nie groziło. Wiem, że się o niego chcesz troszczyć, ale nie możesz przez to być dla nas opryskliwy – powiedział spokojnie Jimin. Kook był zły na męża, gdy uważnie się w niego wpatrywał. Jednak zaczął dostrzegać, jak w Tae gromadzi się coraz więcej złych emocji. Jak niespokojnie oddycha, a jego wzrok jest pusty.

– Tae, proszę, powiedz coś...

– Chciała go zabić – wyrzucił w końcu z siebie Taehyung. – Przepraszam, że was okłamałem... Chciałem was chronić – powiedział i spojrzał po zdezorientowanych ukochanych. – Chciała go zabić. Powiedziała mi to. Planowała zabić naszego syna... Nie chciałem wam mówić, żebyście nie przeżywali tego samego, co ja. Przepraszam, że was przy tym raniłem – mówił niespokojnie.

– Chciała... zabić? – dopytał ze łzami w oczach Jimin.

– Nie chciałem... chciałem was przed uchronić, ale was zraniłem... przepraszam... – powiedział Taehyung.

– Tae, kochanie – przerwał najspokojniej jak mógł Park. – To przeszłość. Pum jest zdrowy, a ta wariatka już nikogo nie skrzywdzi – powiedział Jimin i złapał męża za ramię. – Nie powinieneś był być z tym sam – dodał czulej.

– Jak chcesz Pum może spać jakiś czas u nas w pokoju. Jeśli to ci pomoże – odezwał się w końcu Jungkook.

– Tak... proszę – odpowiedział Taehyung.

Nie czekali dłużej. Jimin z Kookiem przenieśli łóżeczko Puma do ich sypialni i ułożyli chłopca do snu. Sami również się położyli, bo w jednej chwili stracili wiele sił. Dla Jimina i Jungkooka wciąż był to szok. Mogli stracić swoje kochane dziecko. W tym wszystkim ich mąż usiłując ich chronić sam przeżywał koszmarne chwile, kiedy go nie wspierali.

Tae leżał pośrodku, a mężowie czule go obejmowali. Kim pierwszy raz od dawna w miarę spokojnie usnął. Jednak przebudziło go szczekanie psów, które od razu wyrwało go z łóżka. Poszedł najpierw sprawdzić, czy z Pumem dobrze. Chłopiec spokojnie spał, ale to nadal nie uspokoiło Taehyunga.

Nie było nigdzie Jungkooka, co go bardzo zmartwiło. Zszedł na dół i zobaczył, że w salonie pali się światło. Chociaż właściwie nie było potrzebne, bo zaczynało świtać.

Na kanapie ze szklanką wody siedział Jungkook. Miał roztrzepane i mokre od potu włosy. Policzki były czerwone z wysiłku.

– Koo? – zapytał Tae podchodząc do męża. Siadł obok niego i spojrzał na dłonie. – Koo, co ci się stało? – spytał widząc na rękach przekrwione bandaże.

– Byłem na siłowni – odpowiedział beznamiętnie Jungkook.

– Teraz? O piątej rano? – dopytał Kim i zaczął delikatnie ściągać bandaże.

– Pojechałem koło północy – odparł Kook. – Musiałem się wyżyć, więc po prostu napieprzałem w worek treningowy – wyjaśnił.

– Przez tyle godzin? Koo, masz rany, dalej krwawisz – powiedział Taehyung i poszedł szybko po apteczkę. Zaczął opatrywać rany i był przy tym jak najdelikatniejszy. – Koo, przepraszam za to wszystko, co powiedziałem. Jesteś najlepszym tatą, jakiego nasz syn może mieć. Nie chciałem, abyś czuł inaczej – wyznał skruszony Tae.

– Nie mam ci tego za złe – zapewnił Jungkook. – Rozumiem, czemu tak się zachowałeś... Ja musiałem praktycznie zniszczyć worek treningowy, bo tak buzuję – wyznał Kook. – Jak tylko powiedziałeś o tym, co ta wariatka planowała... Chciałem ją zabić – powiedział ze śmiertelną powagą. – Chciałem wyjść z domu, pojechać na komisariat i ją zabić. Udusić, zakatować... cokolwiek...

– Koo, nie mów tak nawet – przerwał Tae.

– Taka jest prawda, Tae – odpowiedział Jungkook. – Jeśli ktokolwiek was skrzywdzi... Zabiję tego kogoś. I nie mówię tego, bo tak się mówi. Mówię, bo to zrobię. Jeśli coś stanie się moim mężom albo dziecku... to zabiję – powiedział, a na to Tae złapał go delikatnie za policzki.

– Nie... nie masz prawa tak myśleć. Jeśli coś takiego byś zrobił, to cię stracimy. Nie myśl tak nawet – nalegał, a jego głos był coraz bardziej zdesperowany.

– Ona chciała go zabić, Tae... naszego synka... Zabijając jego, zabiłaby nas. Nie chcę żyć, jeśli nie będzie któregokolwiek z was... jeśli nie będzie Puma. Nie chcę – wyszeptał i mocno przytulił Taehyunga.

– Spokojnie, Koo – powiedział Taehyung i całował Jungkookowi włosy. – Nic mu nie jest... Nam nic nie jest... I nigdy nic nam nie będzie – zapewnił.

– Nie mu nie jest... wam nic nie jest – powtórzył za nim Kook. – Kocham was – wyszeptał.

– A my ciebie – odpowiedział Tae.

***

Nie było łatwo, ale koniec dram.
A jak widzicie.... Jk nie będzie brać jeńców

Continue Reading

You'll Also Like

16K 604 46
Theodora Harrington to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni...
33.5K 2.4K 115
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
38.7K 2.3K 39
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
9.3K 498 33
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...