Kłamstwa przeszłości

By Mad_Hatter_Kara

52.9K 2K 267

"Ostatnią wolą mojej zmarłej matki było, bym po jej śmierci przeprowadziła się do swojego ojca i jego trzech... More

1 nieznajomi
2 Wspólne posiłki
3 Wielka, nudna willa
4 Szkolna atrakcja
5 Zgadniesz Film ?
6 Ja się nie wybieram przed ołtarz co najmniej do trzydziestki.
7 Nie gryź !
8 Nie szukam kłopotów, same mnie znajdują
9 Listy
10 Dostarczamy rozrywki
11 Ślicznotka
12 Adorator
13 Koza
14 Cytujesz kogoś, czy sam to wymyśliłeś ?
15 jesteście niemili
16 coś cię boli ?
17 Podły Kłamca
18 ciocia Jo
19 Wyjaśnij mi!
20 tata
21 Zakład
22 Ostatnie słowo
23 Sama jesteś sobie winna
24 mężczyźni i ta ich gruboskórność
25 Musisz wziąć tabletki Will
26 trzy godziny
27 po co wlokłem cię przez las
28 Nie Mogę Się Ruszyć
29 Wesołych Świąt
Podziękowania
Zapowiedź
szybkie info

30 Domyślasz Się ?

1.5K 80 21
By Mad_Hatter_Kara

Poprawiłam włosy w szatni, wiążąc je mocno w koński ogon na szczycie głowy.  Miałam dobry dzień. Miałam lepszy dzień w szkole, trening był dobry, przygotowywaliśmy się do dużego konkursu, no i miałam nadzieję załatwić dziś  jeszcze jedną dość ważną dla mnie sprawę. 

Przebrana wyszłam na zewnątrz. Miałam poczekać na Tristana przy jego samochodzie, chodź  nie zdążyłam do niego dotrzeć.  Wcześniej zostałam złapana przez mojego chłopaka. Podniósł mnie, obracając się ze mną wokół własnej osi.

-Dick postaw mnie! - Zaśmiałam się, gdy zaczynał kolejne okrążenie. 

Zrobił to, tylko po to by obrócić mnie do siebie przodem i pocałować.  Na chwilę odebrało mi oddech, by już po chwili się uśmiechnąć.  Uwielbiałam sposób w jaki mnie do siebie przyciągał. Jak mnie obejmował,  jakbym była najcenniejszą rzeczą na świecie. Wszyscy mnie przed nim ostrzegali. Wszyscy zapewniali, że nie powinnam mu ufać, bo mnie skrzywdzi. Tak się nie stało.  

Byliśmy razem już kilka miesięcy. Kilka długich, wspaniałych miesięcy. Z perspektywami na kolejne. Cieszyłam się tym. Nim. Jego bliskością.    

Przynajmniej przez chwilę.

- Mógłbyś się odkleić, od mojej siostry w miejscach publicznych? - zapytał Tristan z czego się zaśmiałam, opierając czoło o jego klatkę piersiową.  - Nikt nie musi na to patrzeć.

-Ale z ciebie maruda - odparł  Dick muskając ustami moje czoło. 

- Będę, dopóki się od niej nie odkleisz - burknął na co się cicho zaśmiałam. Ciemne spojrzenie mojego brata przeniosło się na mnie. - byłaś u tego prawnika?

-Yhmmm tak jak planowałam. Kas mnie wczoraj podwózł, a potem byłam po papiery... - westchnęłam z nerwów - myślisz że się zgodzi?

-Nie rozumiem czemu w ogóle się nad tym zastanawiasz, oczywiście że się zgodzi.

Ruszyliśmy powoli w stronę jego auta. Całą drogę Dick trzymał moją dłoń ściśle złączoną że swoją. Kciukiem delikatnie gładził zewnętrzną część mojej dłoni.

-Za bardzo się przejmujesz, tata cię kocha, będzie przeszczęśliwy gdy zapytasz - zapewnił, chcąc dodać mi otuchy. Odetchnęłam nieco przystając przy otwierającym mi drzwi bracie.

-No wiem... Ale i tak się denerwuję - mruknęłam. Tym razem sama się wysiliłam i stanęłam na palcach by złożyć na jego ustach krótki pocałunek. Oczywiście Tristan wywróci oczami. Tak jak zawsze to robił - dobra, to my jedziemy. Widzimy się jutro?

-Jak zawsze w piątki, jesteś zajęta popołudniu?

-Psycholog - potwierdziłam powoli wsiadając do samochodu - ale wieczorem jestem twoja

-Możecie się przy mnie nie umawiać na randki? Już i tak się powstrzymuję by nie rąbnąć ci w twarz - zwrócił się do mojego chłopaka Tristan.

Dick wywrócił oczami z lekkim uśmiechem. Miałam wrażenie że denerwowanie Tristana sprawia mu małą frajdę.

Odjechaliśmy słuchając jakiejś kiczowatej piosenki z lat 80'. Tristan rzadko kiedy słucha takiej muzyki, więc byłam pewna, że robi to by poprawić mi humor. Byłam mu za to wdzięczna. Nie każdy zdobyłby się  na takie poświęcenie. To było miłe i kochane jednocześnie.

W domu pierwszą, rzeczą na mojej liście do zrobienia było jednak znalezienie Olivera.  Sprawę z tatą, mogłam załatwić wieczorem, na razie i tak nie było go w domu.  Oliver za to miał parszywy humor już od rana. Nie powiedział nam dlaczego.

Znalazłam go siedzącego w kuchni. Popijał niemrawo swoją herbatę starając się nie zwracać uwagi na ćwierkającą mu nad uszami Polę. Nasza gosposia była cudowna, ale czasem zdecydowanie za dużo gadała. Usiadłam na stołku obok brata prosząc ją o kubek z kawą.

Niemal natychmiast wzięła się do roboty.

- Wrobili mnie w rolę Romea w szkolnym przedstawieniu. - odezwał górę oo chwili ciszy najmłodszy z moich braci.

Spojrzałam na niego. Oliver nie był osobą która najlepiej czuła się w centrum uwagi. Takie rzeczy wolał zostawić innym. Nie czuł się dobrze na scenie wśród świateł refrektorów.  Wolał spokojnie usiąść gdzieś z boku i obserwować, by móc ewentualnie zareagować. Taki był mój brat.

-Oliver, przykro mi z tego powodu, domyślam się, że chciałeś to odkręcić? - pokiwał energicznie głową, gdy Pola stawiała przy mnie kubek z kawą. - nie udało się?

-Nie - jęknął opierając głowę o blat. - Gilbert Harris złamał nogę, a ja jestem jedyną osobą która zna cały tekst na pamięć.

Uniosłam brwi w ździwieniu.

- Powinnam pytać czemu?

-Bo lubię twórczość Shekspira - burknął na mnie.

Uniosłam obronnie ręce.

-I masz do tego pełne prawo - stwierdziłam bezpiecznie, zastanawiają się jak bezpiecznie poprawić mu humor.

Oliver był jedną z tych osób które nie przepadały za przytulaniem. To odpadało z pewnością. Szachy odpadały, bo gdy był zestresowany nie potrafił się skupić na prowadzonej rozgrywce.  Dlatego wybrałam najbezpieczniejszą opcję jaką znałam.

- Chodź, zrobimy sobie  maraton władcy pierścieni - stwierdziłam podnosząc się że stołka barowego.

-Nie lubisz władcy pierścieni - zauważył  nieznacznie unosząc głowę.

- Ale ty lubisz - wzruszyłam ramionami kierując się do salonu

Na początku, gdy włączyłam pierwszą część filmu, byliśmy sami. Usiedliśmy obok siebie na kanapie wyciągając nogi na stolik kawowy.  Oliver miał rację, nie lubiłam takich filmów. Coś fabularnie mi nie pasowało ale to nic. Najważniejsze było, że jemu się podobało. To, że mógł się oderwać chodź na chwilę od tego co go dołowało.

Gdy przyjechałam z małej farmy w Phoenix tutaj do tej wielkiej Londyńskiej willi byłam gotowa zawsze stawiać na swoim.  Byłam pewna, że mogę wszystko. Że bez względu na wszystko będę sama. Że nigdy nie pokocham swojej rodziny.  Że nigdy nie będę dla taty córką, ani siostrą dla moich braci. Byłam pewna, że jestem tu niechciana.

Teraz wszystko się wyjaśniło. Wszystko już jasne. Tak jasne j jak to że jestem częścią rodziny. Nie jestem już sama, moje problemy nie są tylko moje. I nie zawsze muszę stawiać siebie na pierwszym miejscu. No i dotarło też do mnie, że czasem wystraczy wywołać uśmiech na twarzy innych by być szczęśliwym. A czasem do tego wystarczy jedynie czyjaś obecność.

Gdy zaczął się drugi film dołączył do nas Tristan. Na początku próbował marudzić na wybór filmu i go zmienić, jednak sprawnym ruchem przejęłam pilota, psując tym samym jego niecny plan. Samym ruchem głowy wskazałam na zapatrzonego w ekran Olivera, na co westchnął. Zrozumiał jednak aluzję, już po chwili siadając po jego drugiej stronie.

Tristan jak zwykle nie mógł usiedzieć w ciszy zbyt długo. Szybko zaczął komętować film i narzekać na wszystko co tylko mogło mu przeszkadzać. Był marudny niczym trzylatek. Kilka razy próbowałam nawet kopnąć go ponad nogami Olivera, jednak z marnym skutkiem.

Kasper pojawił się dopiero, chwilę przed tym jak miałam włączyć ostatnią część filmu. Musiał niedawno wrócić z treningu, bo włosy ciągle miał mokre po prysznicu. Przyglądał się przez kilka chwil ekranowi telewizora, dopiero potem na dłużej koncentrując się na nas.

Westchnął głośno.

-Nie macie żadnych przekąsek? Zwariować z wami idzie! Zaraz coś przyniosę.

Siedzieliśmy w końcu całą czwórką, wszyscy na jednaj kanapie i z własną miską popcornu, chodź było nam trochę ciasno. Chłopcy nie zaliczali się do chucherek, więc jedna kanapa była dla nich niezbyt wygodna i to bez mojej obecności, nikt jednak nie narzekał. Lubiliśmy razem spędzać czas, a im byliśmy bliżej, tym lepiej. Ja lubiłam spędzać czas z chłopakami. Czułam się bezpiecznie i komfortowo. Wiedziałam, że z nimi u boku mogę poradzić sobie z każdym problemem.

No i chyba nie skończyliśmy tego filmu. Zasnęliśmy jakoś pod koniec. Wszyscy. Ja z głową na ramieniu Kaspera, Oliver leżał na moich kolanach, a Tristan opierał się o niego bokiem w jakiejś dziwnej pozycji z nogami przerzuconymi przez podłokietnik. Wiedziałam to bo tata zrobił nam wtedy zdjęcie. Jedno z wielu, które robił nam gdy nie patrzeliśmy. Miał cały album jak się okazało kilka lat później.

To właśnie on obudził nas na kolację. Jak zwykle zrobił to spokojnie, potrząśnięciem ramienia budząc każdego z nas po kolei. Chwilę nam zajęło nim w końcu się rozplątaliśmy. 

Przy stole panowała wesoła atmosfera. Śmialiśmy się i dokazywaliśmy jak tylko mogliśmy. Rzucaliśmy się z Kasperem gotowaną marchewką gdy tata tego nie widział. Co rusz kopałam się pod stołem z Tristanem, a Oliverem potrząsałam za każdym razem gdy włączał mu się tryb pesymisty. 

Ale gdy kolacja zbliżała się ku końcowi zaczęłam się stresować. Chłopcy dobrze wiedzieli jaki mam plan. Rozumieli że chciałam to załatwić sama.  Dlatego zaraz po zjedzeniu udałam się do pokoju na górze, by wyjąć z plecaka teczkę z dokumentami. Przez chwilę panikowałam nie mogąc jej znaleźć pomiędzy podręcznikami. Bałam się że ją zgubiłam i niemal popłakałam się gdy wpadła w moje ręce. Usiadłam sną chwilę na podłodze, by wziąć głęboki wdech.

Dawno niczym tak się nie stresowałam.

Schodząc po schodach do gabinetu taty, czułam jak mocno biło mi serce. Ono nie biło szybko, ono zapierdalało jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Najbardziej stresowało mnie to, że nie mogłam się uspokoić. Przecież spodziewałam się tego że tata mi nie odmówi. Domyślałam się, że się zgodzi.  Ciągle jednak byłam zdenerwowana.

No bo przecież mimo wszystko może mi odmówić. Wątpiłam w to i z każdym kolejnym krokiem nachodziły mnie coraz większe wątpliwości.

Przed drzwiami gabinetu chciałam po prostu uciec. Jednak gdybym to zrobiła, nie byłabym sobą prawda?

Zastukałam w nie cicho, bez zawahania wchodząc do środka. Czułam się, jakbym wchodziła do jaskini samego diabła, by wyznać wszystkie swoje grzechy.  Byłam tak zdenerwowana, że nawet zaczęłam wymyślać wymówki by tylko wytłumaczyć jakoś swoją obecność w jego gabinecie i nie zdradzać prawdziwego powodu.

Tata stał tuż obok mahoniowego biurka. Nim weszłam przyglądał się jakimś dokumentom w ciemnym segregatorze, jednak gdy tylko otworzyłam drzwi skupił się tylko na mnie.  Jego ciemne spojrzenie było niemal przytłaczające.

-Hej, bardzo Ci przeszkadzam? - zapytałam robiąc kolejny krok w głąb pomieszczenia. - chciałam z tobą o czymś porozmawiać, ale to nic pilnego...

Tata jakby się napiął. Byłam również pewna, że pobladł nieco na twarzy. Skinął głową, wskazując na bordową kanapę pod lewą ścianą.

-Oczywiście, że mam czas. Dla was zawsze. - oznajmił siadając. Ja szłam w jej stronę powoli. - coś się stało?

-Hmmm? A nie, wszystko w porządku. Po prostu jest pewna sprawa o której musimy podyskutować i nie chciałam tego robić przy chłopakach. Wiesz jak to oni... - przewróciłam oczami z lekkim uśmiehhem- nie chcę się przekrzykiwać.

Tata pokiwał głową, patrząc w przestrzeń przed sobą niewidzącym wzrokiem. Przełknęłam ślinę z drenerwowana. Domyśla się? A jeśli tak, zamierza się zgodzić? Nie podoba mu się ten pomysł?

-Wiesz że za kilka miesięcy będę pełnoletnia prawda? Ale nie chcę czakać aż tyle czasu i pomyślałam...

-Wiem dziecko... Ciągle nie chcę w to wierzyć...-westchnął patrząc na mnie z rezygnacją. No nie. Jeśli się nie zgodzi chyba zapłakałabym się z nerwów. - chyba nawet domyślam się o co chodzi

- Domyślasz się? - zapytałam stając w miejscu. Odetchnęłam, poruszając napiętymi z nerwów barkami - i co myślisz?

-Nie jestem pewien, czy to taki dobry pomysł już teraz. Ja rozumiem cię doskonale, jesteś młoda, zakochana... Ale ja nie jestem pewien czy to taki świetny pomysł. Praktycznie go nie znasz. Moim zdaniem to zdecydowanie za wcześnie.

Zmarszczyłam brwi, nagle robiąc krok do przodu. Nie byłam do końca pewna o czym mówi tata, byłam jednak pewna jednego: zdecydowanie nie mówimy o tym samym.

-Co? Poczekaj...

-Nie, Willie naprawdę tak myślę, dobrze? - chciałam powiedzieć że to nieporozumienie, ale tata chyba się nakręcił i nie chciał pozwolić mi wytłumaczyć, że nie chciałam z nim rozmawiać o moim chłopaku... Czy o czymkolwiek myślał, że chciałam. - Ciężko mi czegokolwiek ci odmówić, jednak tym razem muszę być stanowczy. Nie uważam, żeby ten twój chłopak był najodpowiedniejszym kandydatem. I ja wiem są gorsi, ale...

-Tato - złapałam go za rękę, zwracając na niego swoją uwagę. Nieświadomie oparłam wtedy rękę na brzuchu, na co mój tata dziwnie zwrócił wtedy uwagę. Mimo tego że trzymałam w niej teczkę, miałam wrażenie, że  jego spojrzenie wierci mi dziurę w brzuchu. - ja nie o tym chciałam porozmawiać.

Miałam wrażenie, że pobladł jeszcze bardziej. Podniusł się sztywno ruszając w stronę biurka. Naprawdę czułam, że jego myśli podążają w zupełnie innym kierunku niż moje. Nie byłam jednak w stanie odgadnąć w jakim i nieco mnie to niepokoiło.

-Tato?

-Przepraszam Willie, ale nie dam rady przeprowadzić tej rozmowy na trzeźwo. Na to chyba nie jestem gotowy. Ja doskonale rozumiem uroki młodości, sam nie jestem idealny, ale nie spodziewałem się że dojdzie to tego tak wcześnie. - stwierdził wyciągając karafkę bursztynowego płynu z szafki koło biurka. Zaraz obok postawił również szklankę. - poza tym  spodziewałem się, że w waszym związku przynajmniej ty będziesz bardziej odpowiedzialna. Co prawda on też powinien. To on powinien pomyśleć o zabezpieczeniu ale...

Wtedy zrozumiałam w jakim kierunku popłynęły jego myśli i totalnie się przeraziłam. Czy on naprawdę pomyślał że ja...

-Prrryt! HOLA! Stop! - zatrzymałam go nim zdążył nalać alkoholu do szklanki, chodź już zaczął przechylać karafkę. Przeniusł na mnie pełne przerażenia brązowe oczy. - o czym ty mówisz tato?  Chyba nie pomyślałeś że jestem w ciąży?

Zrobił głupią minę.

-Nie jesteś? - zapytał na co rozłożyłam ręce na boki. A ja myślałam, że to chłopcy są nadwrażliwi na punkcie Dicka.

-Oczywiście że nie! Skąd w ogóle taki pomysł? - zapytałam podchodząc kilka kroków bliżej.

Twarz taty powoli zaczęła nabierać kolorów. Przerażenie, zaczęło powoli zamieniać się w naprawdę potężne zamyślenie, zmieszane z niepewnością.

- Wychodzić za niego też nie zamierzasz?

-Nie! Na litość, jesteśmy ze sobą jakieś cztery miesiące, jasne, że nie zamierzam wychodzić za mąż. Skąd ten absurdalny pomysł?

-To o czym ty chciałaś że mną rozmawiać? - zapytał odkładając karafkę na stół. - nic już nie rozumiem.

Teraz gdy rozmowa miała zejść na właściwe tory, znowu zaczęłam się denerwować. Podrapałam się nerwowo po karku, szybko jednak tego zaprzestając.

-To może usiądź na chwilę? Tak jak mówiłam, to nic strasznego, ale bardzo się denerwuję.

-Skoro to nic strasznego to czemu...

- Proszę. - to wystarczyło by znowu usiadł na kanapie. Tym razem usiadłam obok niego podając mu teczkę. Tak chyba będzie najprościej. I najszybciej.

Tata wziął ją do ręki, otwierając ją sprawnie. Przyglądałam się, jak czytając znajdujące się w środku dokumenty, jego brwi unosząc się stopniowo coraz bardziej. Spojrzał na mnie, potem na dokumenty, zakrywanąc przy tym usta dłonią.

-Co to jest? - zapytał, chodź byłam pewna, że domyśla się tego po treści.

Wzięłam głęboki wdech. Teraz albo nigdy.

-Dokumenty. Pomyślałam że... Hmmm inaczej. Chciałabym, zmienić nazwisko. Na Twoje. Tak jak chłopcy. Chciałabym i chyba powinnam.  Nosiłam nazwisko mojej mamy już dość długo. Gdyby nie to wszystko co się stało... Nosiłabym właśnie twoje.

Ojciec raz jeszcze przejrzał dokumenty, zrobił to szybko i dość niechlujnie. Zerknął na mnie znowu wracając wzrokiem do dokumętów. Byłam pewna, że widziałam jak jego oczy się szkliły. Pokręcił głową, zakrywając na chwilę twarz dłońmi.

- Tato? - zapytałam, gdy cisza zaczęła się przedłużać. - powiesz coś?

Gdy na mnie spojrzał po jego twarzy ciekły już łzy. Pociągnął nosem, wyciągając do mnie obie ręce. Gdy mnie przytulił poczułam i usłyszałam jak mocno bije mu serce. Pocałował mnie we włosy.

- Nie płacz...

- Oczywiście, że Ci to podpiszę Willie. Zgadzam się. Nawet nie wiesz jak szczęśliwy teraz jestem - powiedział cicho, po raz kolejny całując mnie we włosy.

-Kocham cię tato- powiedziałam pchnięta dziwną potrzebą wyznania mu tego.

Poczyłam jak wzmacnia uścisk na moich ramionach.

- Ja ciebie też kocham moja zaginiona córeczko.

KONIEC

Continue Reading

You'll Also Like

4K 145 18
15-letnia Vanessa Coletti i jej mama wiodły idealne życie w małym miasteczku ..... Pewnego wieczoru dziewczyna dowiedziała się o śmierci swojej mamy...
16K 519 19
Siostra Monetów, Hailie Monet ma problemy w szkole z rówieśnikami, a przez to także zaczynają się problemy psychiczne naszej 15-letniej Hailie. Opow...
47.7K 3.4K 123
Ł𝚊𝚙𝚌𝚒𝚎 𝚝𝚞𝚝𝚊𝚓 𝚝𝚊𝚕𝚔𝚜𝚢 𝚣 𝙱𝚂𝙳! 𝙾𝚍 𝚛𝚊𝚣𝚞 𝚖ó𝚠𝚒ę, ż𝚎 𝚗𝚒𝚎𝚔𝚝ó𝚛𝚎 𝚜ą 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚝ł𝚞𝚖𝚊𝚌𝚣𝚘𝚗𝚎, 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚔𝚜𝚣𝚝𝚊ł𝚌𝚘�...
4.9K 356 26
To co w tytule ! Okładka nie jest moja i inne grafiki też nie ! NIE będzie tutaj scen 18+ chyba że wattpad postanowi że są. PS: krwi i innyh wnętrz...