Harper jako ostatnia weszła na salę gimnastyczną i mruknęła gardłowo, gdy przypadkiem jej wzrok odnalazł wśród innych uczniów Peyton. Nadal nie miała ochoty na rozmowy z kuzynką i dotychczas udawało jej się ją skutecznie unikać. Na wspólnych lekcjach siedziała z dala od niej, a podczas przerw zawsze zmierzała w przeciwnym kierunku, nawet jeśli przez to musiała nadłożyć trochę drogi.
– Cześć – rzuciła Peyton, ustawiając się w szeregu obok kuzynki. Harper spojrzała na nią z ukosa, ale nic nie powiedziała. – Możesz przestać zachowywać się, jak dziecko?
– Ja się zachowuję, jak dziecko? To ty jesteś rozwydrzonym bachorem, który zawsze musi dostać to, czego chce.
– W ramach rozgrzewki zagracie w zbijaka! – Scott rzucił uczniom piłkę, którą zwinnie przechwycił chłopak z drużyny koszykarskiej.
– Chodzi ci o Nathana? – zapytała Peyton, biegnąc za Harper, która na razie skupiała się na tym, żeby jak najdłużej unikać piłki. – Przepraszam za to, okay? Na imprezie trochę mnie poniosło.
– Ciebie zawsze „trochę ponosi" – powiedziała rozgoryczona Harper i w ostatniej chwili uchyliła się przed piłką, która uderzyła jakąś dziewczynę w plecy. – Przecież wiedziałaś, jak bardzo zależy mi na Nathanie.
– Mnie też na nim zależy – wyznała Peyton, swoimi słowami zatrzymując kuzynkę w połowie kroku. – Nie mogę przestać o nim myśleć, odkąd pierwszy raz pocałowałam go na tamtej imprezie.
– Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
– Co by to zmieniło? – Wzruszyła ramionami i uchyliła się przed piłką.
– Dałabym sobie z nim spokój. W przeciwieństwie do ciebie naprawdę zależało mi na naszej przyjaźni i jeśli powiedziałabyś, że czujesz coś do Nathana, to odpuściłabym. – Harper chwyciła w dłonie piłkę i odrzuciła ją gdzieś w bok. – A tak kolejny raz pokazałaś mi, jak głęboko w dupie masz naszą przyjaźń i że w ogóle nie obchodzą cię moje uczucia!
Nie mając ochoty na dalszą rozmowę z kuzynką, Harper przebiegła na drugą stronę boiska. Przez kilka kolejnych minut na zmianę to unikała piłki, to znów atakowała innych uczniów, w ten sposób wyładowując swoją frustrację. W pewnym momencie na jej drodze stanęła Peyton, a Harper kierowana jakąś dziwną i nieopisaną złością zamachnęła się i z całej siły rzuciła piłką w kuzynkę. Była pewna, że zrobi unik, ale ta najwidoczniej myślami była w zupełnie innym miejscu i oberwała piłką prosto w twarz.
– Oszalałaś?! – krzyknęła Peyton, łapiąc się za policzek.
– Mogłaś zrobić unik!
– Wszystko u was w porządku? – zapytał z oddali trener Scott.
– Tak! Zagapiłam się i oberwałam! – odpowiedziała mu Peyton, po czym spojrzała z mordem w oczach na kuzynkę. – Już? Wyżyłaś się?
– Faktycznie jakoś tak mi lepiej. – Harper uśmiechnęła się słodko i pobiegła przed siebie, odczuwając w tamtej chwili niezdrową satysfakcję za przywalenie kuzynce w twarz.
Chloe czuła bijącą od dziewczyn niechęć, jednak starała się tym nie przejmować. Dla niej doprowadzenie układu do perfekcji było ważniejsze od własnego samopoczucia. Międzystanowe zawody cheerleaderek zbliżały się wielkimi krokami, a one nadal myliły kroki lub poruszały się poza rytmem płynącej z głośników piosenki.
– Możecie się skupić? – poprosiła Chloe, starając się panować nad nerwami. – Pierwszy etap zawodów już za dwa tygodnie, a my jesteśmy z układem w czarnej dupie! Zoe, słuchasz mnie? – zwróciła się od szatynki, która właśnie szeptała coś na ucho stojącej obok niej dziewczynie.
– Na pewno nie tak dobrze, jak twój psychiatra – parsknęła śmiechem Zoe, a reszta dziewczyn jej zawtórowała. Jedynie stojącą na uboczu Peyton pozostała niewzruszona na te słowa. – Sorry, ale nie chcemy, żebyś dłużej była naszą kapitanką.
– Słucham? – Chloe nie kryła zdziwienia. To był cios poniżej pasa.
– Nie chcemy, żebyś była dalej naszą liderką – odezwała się rudowłosa dziewczyna i skrzyżowała ręce na biuście, pompony rzucając teatralnie na ziemię. – Przeprowadziłyśmy głosowanie i chcemy, żeby to Zoe nam przewodziła.
– Jak możesz? – Bennett utkwiła szkliste spojrzenie w Zoe, która w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się wrednie.
– Nie możemy powierzać losu drużyny komuś takiemu, jak ty – kontynuowała rudowłosa, patrząc w wyższością na Chloe. – Jeszcze coś ci odwali przed zawodami albo weźmiesz o jedną tabletkę na uspokojenie za dużo – dodała i znów salę gimnastyczną wypełnił głośny śmiech dziewczyn.
– Możecie w końcu się zamknąć? – Peyton wyszła przed szereg i spojrzała morderczym wzrokiem na dziewczyny. – Czy wy siebie w ogóle słyszycie? Chloe ostatni rok poświęciła, żeby stworzyć tę grupę, a wy teraz się od niej odwracacie? I to niby dlaczego? Bo chodzi na terapię? A kto tego nie robi w dzisiejszych czasach, co? Połowa szkoły chodzi na terapię i jakoś im z tego powodu nie dokuczacie! – Ostatnie słowa wykrzyczała w stronę dziewczyn.
– Tutaj nie chodzi o to, że Chloe chodzi na terapię, ale o to, że przez cały czas uważała się za lepszą od innych – wyjaśniła Zoe i spojrzała przelotnie na brunetkę. – Na każdego patrzyła z góry i obnosiła się z tym, jaka to ona nie jest doskonała. Mam wam przypomnieć, jak kiedyś wyśmiała Pamelę, gdy powiedziała, że choruje na depresję? Kpiła z chorób psychicznych, a tymczasem sama chodzi do psychiatry!
– Co to za obijanie? Trening nadal trwa! – zawołała wchodząca na salę gimnastyczną wysoka kobieta. Nauczycielka w-fu, która była również opiekunką drużyny cheerleaderek, podeszła do dziewczyn i spojrzała na nie z wyraźnym zniecierpliwieniem. – Co jest? Czemu nie ćwiczycie układu?
– Omawiałyśmy pewne kwestie – odezwała się Zoe i posłała Chloe wymowne spojrzenie. Ta pozostała niewzruszona, więc szatynka westchnęła cicho i kontynuowała: – Chcemy zmienić kapitankę.
– Słucham? – pani Sommers wyglądała na zszokowaną tym, co powiedziała uczennica. – Teraz chcecie zmieniać liderkę? Na dwa tygodnie przed zawodami?
– Uważamy, że przez ostatnie wydarzenia Chloe nie powinna dalej nam przewodzić – powiedziała rudowłosa Camilla i za plecami nauczycielki posłała Bennett ironiczny uśmieszek. – Głosowałyśmy z dziewczynami i zgodnie stwierdziłyśmy, że miejsce Chloe powinna zająć Zoe.
– No, to się nazywa wbić komuś nóż w plecy. – Sommers spojrzała na Chloe, która stała z boku i w milczeniu przysłuchiwała się ich dyskusji. Nawet jeśli bolały ją słowa dziewczyn, to nie dawała tego po sobie poznać. – Chloe, co ty na to?
– Nie zamierzam rezygnować z pozycji kapitanki – odpowiedziała pewnym siebie głosem i zadarła dumnie brodę. – Zbyt wiele czasu poświęciłam tej drużynie, żeby teraz Zoe zajęła moje miejsce.
– Też tak uważam – przyznała Sommers i przeniosła wzrok na resztę dziewczyn. – Poza tym nie uważam, żeby Zoe nadawała się na waszą liderkę. Nie ma takiej siły przebicia, jak Chloe.
– Chloe to wariatka – mruknęła pod nosem rudowłosa.
– Każdy z nas jest wariatem, ale Chloe chociaż próbuje coś z tym robić. – Nauczycielka puściła Bennett oczko, swoimi słowami wywołując uśmiech na jej twarzy. – A tobie, Anderson, co się stało? – spytała zaskoczona, gdy w końcu dostrzegła stojącą na uboczu blondynkę, której prawy policzek zdobił soczysty siniak.
– Oberwałam piłką podczas gry w zbijaka. – Peyton uśmiechnęła się nieznacznie.
– Piłka była z betonu? – zaśmiała się kobieta i pokręciła głową z rozbawieniem. – Dobra, zwalniam was z dalszej części treningu. Tylko bez głupich pomysłów!
Dziewczyny jedna za drugą udały się do szatni, żeby doprowadzić się do porządku po treningu. Nie trwał zbyt długo i przez większość czasu po prostu stały, robiąc w ten sposób na złość Chloe, ale i tak każda chciała się szybko odświeżyć, by czym prędzej móc wrócić do domu.
– Mamy cię zmusić do oddania Zoe pozycji liderki? – Camilla stanęła nad Chloe, która właśnie siedziała na ławeczce i rozwiązywała adidasy. Westchnąwszy ciężko, zadarła głowę i spojrzała na rudowłosą, która wpatrywała się w nią z nienawiścią. – Najchętniej w ogóle wywaliłybyśmy cię z drużyny, ale przed zawodami zmiana składu nie wyszłaby nam na dobre.
– Jakbyś zapomniała, to ja stworzyłam tę grupę i nie zamierzam z niej odchodzić! – Chloe podniosła się z ławeczki i stanęła naprzeciwko rudej. – Jeśli tak bardzo przeszkadza ci moja obecność i fakt, że nie oddam swojej pozycji, to droga wolna, tam są drzwi! – wykrzyczała jej prosto w twarz i palcem wskazała wyjście z szatni. – Na twoje miejsce znajdę dziesięć innych dziewczyn. Poza tym wejście do drużyny zawdzięczasz wyłącznie mnie!
– Dziewczyny, dajcie już spokój – poprosiła Zoe i rozdzieliła kłócące się uczennice. – Chloe i Sommers mają rację. Nie ma sensu zmieniać kapitanki przed zawodami.
Camilla prychnęła wyniośle i zmierzyła Chloe pogardliwym wzrokiem.
– Pieprzona hipokrytka – syknęła na nią i skierowała się ku strefie z prysznicami, specjalnie trącając brunetkę ramieniem.
Mimo że na razie dziewczyny odpuściły, to Chloe czuła w trzewiach, że to wcale nie był jeszcze koniec walki o jej ewentualne odejście z drużyny.
Nerwowo krążyła po korytarzu, raz po raz zerkając na drzwi klasy, w której pisała poprawę z fizyki. Nauczyciel obiecał, że jeśli da mu trochę czasu, to od razu poprawi test, żeby wiedziała, jak jej poszło. Oczywiście przystała na jego propozycję, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ta niewiedza doprowadziłaby ją do szału i ze stresu nie byłaby w stanie zasnąć w nocy.
– Panno Bennett. – Z klasy wyszedł pan Meyers i zrobił taką minę, że w głowie dziewczyny momentalnie pojawiły się najczarniejsze myśli. Nagle na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech i zza pleców wyjął poprawiony sprawdzian. – Gratulacje, poprawiłaś na piątkę.
– Co? – Chloe wzięła od nauczyciela kartkę i wielkimi oczami spojrzała na widniejącą w górnym rogu ocenę. – Czyli nie jestem aż taka głupia!
– Oczywiście, że nie jesteś głupia – roześmiał się nauczyciel i poklepał uczennicę po ramieniu. – Takie małe wpadki zdarzają się każdemu, więc nie przejmuj się tamtą jedynką.
Pokiwała głową i znów się uśmiechnęła. Kamień spadł jej z serca i naprawdę odczuła ogromną ulgę, gdy nauczyciel pokazał jej poprawiony test.
– Do zobaczenia na lekcji!
– Do widzenia! – pożegnała się dziewczyna i pędem pognała w stronę wyjścia ze szkoły.
Miała ochotę skakać z radości, taka była szczęśliwa!
Po wyjściu z budynku zachłysnęła się świeżym powietrzem i już miała zbiec po schodach, gdy nagle spojrzenie dziewczyny spoczęło na stojącym przy jej samochodzie chłopaku. Z daleka nie rozpoznała go od razu i dopiero po przejściu kilku kroków, gdy jej wzrok nieco się wyostrzył, uświadomiła sobie, że to był Logan. Na jego widok uśmiechnęła się jeszcze szerzej i resztę drogi pokonała w mgnieniu oka.
– Poprawiłam na piątkę! – powiedziała radośnie i w ostatniej chwili powstrzymała się przed uściskaniem Logana.
– Wiedziałem, że dobrze ci pójdzie. – Walsh uśmiechnął się szeroko. – To co? Lody w nagrodę?
– Chętnie, bo nie chce mi się wracać jeszcze do domu – wyznała i na myśl o matce nieco spochmurniała. – Przez tę akcję z moją terapią dostała jakiejś szajby. Ojciec większość czasu spędza w pracy, byleby tylko nie musieć wysłuchiwać jej biadolenia.
Przeszli na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się mała kawiarnia, w której podawali naprawdę dobre lody.
– Słyszałem od mamy, że tata Nathana będzie miał teraz przez to problemy. – Logan przepuścił dziewczynę w drzwiach lokalu i rozejrzał się po wnętrzu. Był w szoku, że niedaleko ich szkoły znajdowała się tak urocza kawiarnia, a on nawet o tym nie wiedział.
– Szkoda mi pana Williamsa, bo jest w porządku, ale co mogę na to poradzić. – Chloe wzruszyła bezradnie ramionami. – Strasznie jestem ciekawa, kim jest ten Anonim. Uwziął się na mnie, Peyton i Sue.
– Może jakiś zraniony chłopak, któremu złamałyście serce? – zażartował, przesuwając wzrokiem po pojemnikach z lodami. – Na jaki smak masz ochotę?
– Śmietanka i malina.
Logan zamówił dla nich lody i później usiedli na stojącej przed kawiarnią ławce.
Chloe dłuższą chwilę zastanawiała się nad wcześniejszymi słowami szatyna. Może miał rację i za tymi wiadomościami stał jakiś zdesperowany chłopak, którego kiedyś odrzuciły? Chloe takich kandydatów miała na pęczki, ale czy był wśród nich ktoś, komu odmówiła również Peyton i Sue? Nigdy nie interesowała się życiem miłosnym tych dziewczyn i chyba czas najwyższy nadrobić zaległości.
– A co z Sue? Dawno jej nie widziałem w szkole.
– Podobno strasznie się załamała po akcji z Anonimem i siedzi cały czas w domu.
– A ty jak się trzymasz? – spytał niespodziewanie i spojrzał uważnie na Chloe, która w skupieniu jadła swój deser.
– Dam radę.
– To dobrze. Chcę mieć pewność, że wszystko jest w porządku, bo skoro zdałaś poprawkę z fizyki, to nie będziemy musieli się tak często widywać.
Szczerze ją to zasmuciło, jednak nie znalazła w sobie tyle odwagi, by powiedzieć to na głos.
Nie kryła zdziwienia, gdy pod swoim domem zastała Nathana. Chloe zaparkowała samochód na podjeździe i niespiesznie z niego wysiadła, z przedniego siedzenia zabierając torebkę.
– Czego chcesz, Williams? – zapytała i stanęła przed chłopakiem. Śmiać jej się chciało na widok jego opuchniętego nosa. Zawieszenie dobrze mu zrobi, bo przynajmniej nie będzie straszył uczniów swoim okropnym wyglądem.
– Możesz powiedzieć mamie, że mój tata nie ma nic wspólnego z ujawnieniem twoich dokumentów?
– Mówiłam, ale według niej to niczego nie zmienia. – Wzruszyła ramionami i skrzyżowała ręce na biuście. – Przykro mi z powodu twojego taty, bo naprawdę go polubiłam. Mogłeś pomyśleć o nim, zanim zdecydowałeś się wyjawić moje sekrety z terapii.
– Ile razy mam ci mówić, że to nie ja? – Nathan wyglądał na zdesperowanego, by przekonać ją do swojej niewinności, ale Chloe pozostała obojętna na jego błagalny ton głosu. – Po co miałbym to robić? Przecież ledwo się znamy i nie mam powodu, żeby uprzykrzać ci życie.
– Jeśli nie ty, to kto? To musiał być ktoś, kto ma dostęp do dokumentów pacjentów twojego taty.
– Nie wiem. – Tym razem to on wzruszył ramionami, czując okropną bezsilność. – Tata także nie wie, kto mógł to zrobić. Jedyny klucz zabiera ze sobą do domu.
– Czyli wracamy do punktu wyjścia. – Chloe rozłożyła ręce i uśmiechnęła się ironicznie do chłopaka. – Lepiej martw się o siebie, bo twój tata na pewno sobie poradzi.
– Co masz na myśli?
– Cóż – Chloe zatrzymała się w drodze do frontowych drzwi i odwróciła się przodem do Nathana – każdy ma jakieś tajemnice, prawda?
Na pożegnanie posłała mu buziaka w powietrzu i po chwili zniknęła za zamykającymi się drzwiami pięknej willi.