Only A Few Kisses

By pandzia_wpowiesciach

35.6K 1.2K 177

Glory Avila to wykończona nastolatka, której życie nigdy nie było przychylne. Jako mała dziewczynka musiała z... More

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
6.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.

7.

1.5K 49 12
By pandzia_wpowiesciach

Siedziałam właśnie przy przymierzalniach czekając na Willow, która ubierała sukienkę maksymalną ilość czasu sprawiając, że prawie oszalałam czekając na nią. Ja rozumiem przymierzać ich pięć na raz i siedzieć tam pół godziny, ale nie dwie!
Westchnęłam już zmęczona przeglądając w dalszym ciągu  instagrama kiedy po chwili zdecydowała się pokazać.

– Co myślisz o tej?– Uniosłam głowę kiedy Collins wyszła zza kotary w zielonej długiej sukience sięgającej jej za kostki.

– Myślę, że wyglądasz przepięknie.– Powiedziałam patrząc na nią jak na boginię urody przeglądającą się w lustrze.

– Bejtujesz mnie.– Westchnęła opuszczając ramiona zrezygnowana.
Wstałam poprawiając swoje spodnie i podeszłam do niej.– Coś mi nie pasuje.

– Spójrz, wszystko leży idealnie. Ma rozcięcie na nogę, jest długa więc możesz swobodnie tańczyć a w dodatku piękny kwadratowy dekolt.– Wytłumaczyłam bo naprawdę byłam oniemiona tą suknią.

– Myślisz, żeby ją kupić?

– Zdecydowanie.– Pokiwałam głową a kiedy Willow poszła spowrotem do przymierzalni, zajęłam swoje dotychczasowe miejsce.
Była już pora obiadowa, przez co mój żołądek dawał o sobie znać. Marzyłam, aby skoczyć do jakiejś kawiarni czy pizzerii i zjeść jakiś dobry posiłek, bo oprócz standardowych tostów na śniadanie, od dziewiątej rano nie jadłam nic.

Na szczęście nie musiałam czekać długo na Willow. Przebrana w swoje ciuchy wyszła po pięciu minutach kończąc moją męczarnie i nareszcie z wybraną sukienką skierowała się w stronę kasy.

– Myślisz o tym samym co ja?– Zmarszczyłam brwi patrząc na nią z konsternacją wymalowaną na twarzy.

– Myślę o wielu rzeczach na przykład, żeby wszamać coś dobrego.– Wpisała kod do karty a kiedy ten potwierdził płatność, wyszłyśmy ze sklepu.

– Mam ochotę się dziś najebać.– Parsknęłam śmiechem patrząc na jej rozmarzoną minę, jakby myślała o tym przez ostatni tydzień.

– W sumie masz rację.– Szłyśmy obok sklepów, co jakiś czas zwracając uwagę na sukienki lub inne rzeczy za szybami.– Jestem wyprana i potrzebuję rozrywki innej niż szkoła.

Pokiwała głową przyznając mi rację, kilka kroków później skręciliśmy do naszej ulubionej pizzerii i zajęłyśmy miejsca na kanapach. Ściągnęłam z siebie rozsuwaną bluzę pozostając w białym topie na ramiączkach I sięgnęłam po menu wybierając, co będę jeść.

– O której mamy być u naszej kochanej koleżanki?– Zapytała kiedy złożyłyśmy zamówienie. Wybrałam standardową pizzę z dodatkowymi oliwkami, które ubóstwiałam. Nie zdążyłam jej jednak odpowiedzieć, bo jak tylko spojrzałam na telefon zauważyłam wiadomość od nieznanego mi numeru przez co odblokowałam go patrząc na ekran.

Nieznany : Od jutra chodziny codziennie na randki. Będę koło siedemnastej.

Wystukałam szybko odpowiedź, nie za bardzo wiedząc o co chodzi.

– Halo?– Collins pomachała mi ręką przed twarzą co mnie trochę obudziło że skupienia.– Z kim tak romansujesz?

– Jakaś pomyłka, poczekaj odpiszę. 

Ja: Nie ten numer.

Wiadomość zwrotną nadeszła niemalże od razu, zanim zdążyłam wyłączyć telefon czy oderwać od niego wzroku.

Nieznany: Jestem pewien, że ten. Czekoladko.

I nagle wszystko się rozjaśniło. Nie musiałam myśleć nad tajemniczym numerem, bo wystarczyło jedno słowo, abym doskonale wiedziała kto pisze.
Była tylko jedna osoba, która tak mnie nazywała z nawet nieznanych mi przyczyn.

Ja: Mogłeś napisać na messengerze, wiedzialabym, żeby nie odpisywać.
PS. Zabierz na randkę recepcjonistkę z siłowni.

Wyłączyłam telefon odkładając go na miejsce obok kiedy nasze zamówienia przyszły. Wszystko pachniało obłędnie, przez co aż zaburczało mi w brzuchu.
Zaczęłyśmy jeść z Collins, więc zignorowałam nadchodzące wiadomości.

– Allia powiedziała, żebyśmy były u niej o ósmej.– Wróciłam do poprzedniego pytania dziewczyny i spowrotem wgryzłam się w pizze.

– Jest już piętnasta, może pojedziemy do którejś z nas i ogarniemy się?

– Możemy do mnie. Nikogo nie ma w domu, więc zrobimy przy tym karaoke.– Uśmiechnęłam się zlowieszczo wiedząc, że skończymy ze zdartym gardłem, ale czasami koncerty są silniejsze od nas samych.

– Dobrze myślisz– Przytaknęła

**

Kiedy dotarłyśmy do domu, przez dwie godziny cały czas słuchałyśmy muzyki tańcząc do niej. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego popołudnia, bo spędzanie czasu z Collins było już tak swobodne, że bywała u mnie częściej niż moja własna siostra. Szczerze mówiąc fajnie byłoby zamieszkać razem w przyszłości. Może studia, na które planujemy wyjechać bedą idealną okazją?
Siedziałyśmy właśnie u mnie w pokoju popijając lemoniadę, którą zrobiłam rano. Na tą porę była już idealna, kiedy woda przeszła smakiem cytryny i granatu.
Oparłam plecy o zglownik mojego łóżka i przeglądałam się w lusterku z paletki wklepując podkład gąbeczką.

Dokładnie to samo robiła po drugiej stronie pokoju Willow. Zajęła ona moje biurko, więc jedyna wygodną dla mnie opcją było łóżko co w sumie też często tutaj robiłam. Z rana nie mam ochoty wychodzić szybko, więc wieczorem przygotowuje sobie kosmetyki, by móc poleżeć odrobinę dłużej.

Od czasu pizzerii nie odczytywałam też wiadomości od Noego. Szczerze mnie to nie obchodziło co takiego napisał, ale widziałam może pięć wiadomości, które czekają na odpowiedź.

– Wiesz, że Molly z czwartej klasy zaciążyła na imprezie w autobusach?– Wyplułam prawie wodę kiedy dziewczyna niespodziewanie odwróciła się do mnie ze śmiertelną miną.

– Czy ja dobrze rozumiem?– Podniosłam brwi że zdziwienia.– Ta Molly, która spała z połową miasta i szeryfem Dowsonem?

– No tak!– Parsknęła powracając do wklepywania brązera robią przy tym dziubek rybki.– Jeszcze nie wiadomo czyje to dziecko, ale chodzą słuchy o tym, że szeryf znów zdradził żonę.

– Oby wychowała je lepiej niż samą siebie.– Sięgnęłam po róż nakładając go ociupinkę na policzki i nos.– Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy się dzieją.

I to nie było tak, że żywiłyśmy do niej jakąś wielką odrazę. Po prostu każdy wiedział z czego jest znana- szybkie numerki na imprezach, uwodzenie starszych bogatych mężów czy bzykanko w krzakach. Miała tak zwaną łatkę łatwej laski, a co za tym szło taka informacja rozeszła się szybciej niż sobie to nawet wyobrażała.

Po pół godzinie nasz makijaż był wykonany perfekcyjnie. Nie zrobiłam szpachli, ale wyglądałam jak człowiek, więc uznałam, że wyszło mi dobrze. Leciutkie kreski wydłużały mi oko a czekoladowo-różowa pomadka podkreślała moje pełne usta.
Lekko podkręcone włosy opadały mi swobodnie na piersiach kiedy je przeczesywałam.
W między czasie przeglądałam swoją szafę w poszukiwaniu czegoś co nadałoby się do ubrania.
Z daleka zobaczyłam czarne, materiałowe spodnie idealnie opinające mi tylek, więc od razu po nie sięgnęłam.
Na górę znalazłam też gorsetowy top na ramiączkach, który idealnie pasował do dołu. Rzuciłam szczotkę na łóżko biorąc ubrania i przebrałam się od razu w nie.

Kiedy Willow również była gotowa zrobiłyśmy sobie szybkie zdjecie w lustrze. Wyglądałyśmy jak totalne przeciwieństwa. Ja całą na czarno zaś ona na biało. I mogłabym swobodnie powiedzieć, że w tym kolorze czuję się najlepiej. Wszystko leżało jak ulał a ta barwa nadawała odrobinę mroku.

– Za chwilę musimy wyjechać. Zbliża się dwudziesta.– Powiedziałam zbierając potrzebne mi rzeczy do torebki. Spakowałam między innymi pomadkę, gumy, tampona czy przeciwbólowe. Stanadrowo wszystkie te rzeczy wolałam mieć przy sobie choćbym wychodziła chociażby na dwie godziny. Była to taka mini apteczka.

– Ubieram buty!– Krzyknęła z dołu przebijając się przez dźwięki muzyki lecącej z głośnika.

*

Pół godziny później Willow zaparkowała samochód na podwórku Allii. Stało obok nas jeszcze parę wozów, więc jak mniemałam większość była już w środku. Jak dziewczyna nas zapewniała jej rodziców nie będzie przez kilka dni, więc nie musimy przejmować się, że będziemy za głośno.

Po chwili wysiadłyśmy kierując się do drzwi skąd dochodziły śmiechy ludzi. Zadzwoniłam dzwonkiem po czym drzwi zaskrzypiały i zza nich wyłoniła się szeroko uśmiechnięta dziewczyna. Jej oczy świeciły kiedy nas zobaczyła przez co automatycznie zamknęła nas w szczelnym uścisku.

– Ahh miło was znów widzieć!– Zaćwierkała wesoło jednocześnie wpuszczając nas do środka. Po wejściu ukazał nam się przestronny hol skąd było widać sofe I duże schody prowadzące na pierwsze piętro.

– Dzięki za zaproszenie Ali.– Powiedziałam po czym wszystkie skierowałyśmy się w głąb domu.
Kątem oka widziałam chłopaków siedzących w kuchni, natomiast my poszłyśmy do salonu gdzie na kanapie była krótkowłosa blondynka. Zerknęła na nas spod długich rzęs i nie mówiąc nic wstała podając mi rękę.

– Cassandra Banks.

– Glory Avila, miło mi.– Posłałam jej krótki uśmiech, ale szybko zabrałam rękę czując nieprzyjemną energię z jej strony. Na pierwszy rzut oka była dosyć wredna a takie rzeczy się po prostu czuje. Zajęłam miejsce na dużej kanapie razem z Willow I Allią, którą od razu zaczęłam dyskutować o całym tygodniu. Mimo, że nie znamy się jakoś bardzo dobrze obydwie mamy wspólną nić porozumienia, dzięki czemu rozmawiamy o wszystkim.

W tle słychać było jakąś muzykę zagłuszoną przez nasze rozmowy i śmiechy chłopaków. Cassandra jak dotąd siedziała cicho a Willow stwierdziła, że pójdzie zobaczyć jak płeć męska radzi sobie z chłodzeniem piwa.

– O proszę Księżniczka wbiła na salony!– Krzyknął uradowany Will podchodząc do mnie i biorąc w ramiona. Przez chwilę myślałam jak zacząć spowrotem oddychać, ale w końcu mnie puścił i mogłam normalnie zaczerpnąć oddechu.

– To żadna Księżniczka tylko Merida Waleczna.– Miałam ochotę strzelić sobie z liścia kiedy znów usłyszałam głos Westa a na tą docinkę wystawiłam środkowego palca w jego stronę.– A nie mówiłem.

– Meridą Waleczną to jesteś Ty kiedy wejdziesz na ring. Nagle twoje włosy zamieniają się w rude doczepy.– Parsknęłam prześmiewczo odgrywając się brunetowi. Nie miałam pojęcia co on miał w sobie, że po prostu mnie denerwował.

– Ostro siostro.– Syknął śmiejąc się jednoczenie Will udając powagę w tej sytuacji.

– A ty chcesz dostać piwo czy nie?– Noe uniósł brew trzymając w obydwóch rękach po trzy butelki.

– Sam sobie wezmę.– Naburmuszony Frost skierował się do kuchni, w której zapewne jest cała zgrzewka.

**

Dwie godziny później byliśmy już wszyscy niezle wstawieni, ale nie tak by czegoś nie pamiętać. Nie sądziłam, że kilkoma piwami można się lepiej upić niż wódką, ale najwyraźniej nie jestem dobrym zawodnikiem.

– Hej! To może zagramy w butelkę?– Krzyknęła Willow stając na kanapie by każdy mógł zwrócić na nią uwagę.
Reszta jedynie w ramach zgody pokiwała głowami czy odkrzyknęła jej, więc chłopaki by zrobić miejsce przesunęli stół kawowy na inne miejsce a reszta zaczęła usadawiać się w kółeczku.

Obok mnie siedział Chase i Cassandra a inni jeszcze chodzili przestawiając rzeczy. Chwyciłam za butelkę, która mogłaby nadawać się na kręcenie, więc położyłam ją na środku.

– Kto jest najmłodszy?– Zapytała Allia patrząc na każdego z nas.

– Zapewne ja.– Westchnęła ciężko Willow podnosząc się i nakręcając butelkę, która po kilku obrotach zatrzymała się na Chasie. Było blisko.– Pytanie czy wyzwanie?

– Pytanie.– Odpowiedział krótko patrząc wyczekujaco na Collins.

– Co tak słabo Crawford?– Parsknęła śmiechem i zaczęła myśleć nad zadaniem.– Z iloma laskami lizałeś się w ostatnim tygodniu.

Po zadaniu pytania zapadła chwila ciszy, w czasie której Chase zapewne liczył przygody z ostatnich siedmiu dni.

– Czterema.– Wyszczerzył się wzruszając ramionami.– Sory to był czas regeneracji.

Wszyscy zaczęli się śmiać z jego odpowiedzi po czym znów zaczął kręcić butelką. Tym razem zatrzymała się na Allii, wiec skupienie wszystkich znalazło się na dziewczynie.

– Wyzwanie.– Zaczęła od razu nie czekając na pytanie ze strony chłopaka.

– Wyzeruj całe piwo próbując go nie zwrócić.

– Kurwa dobrze wiesz, że modlę się godzinę nad nim.– Allia przybiła sobie lekkiego plaskacza w czoło patrząc przerażona na butelkę z gazowanym napojem, który podawał jej Crawford.

– No chyba nie wymiękasz.– Podpuszczał, więc w chwili chwyciła za szyjkę butelki przykładając ją sobie do ust. Upijała wolno po parę łyków, mając trudności z przęłknieciem piwa, ale chwilę później wykonała ostatnie pociągnięcie odstawiając puste szkliwo na środek.

– Wygrałam!– Krzyknęła uradowana, ale chwilę później położyła się na podłodze chwytając za brzuch.– To była zbyt duża ilość jak mą osobę... Brandon kręć za mnie, bo nie mam siły.

Chłopak, który siedział obok dziewczyny jedynie skinął głową i zatoczył szkłem. Był jako jedyny, z którym mało rozmawiam. Wiedziałam o nim tyle, że jest jednym z ich paczki i zajmuje się prowadzeniem klubu sportowego, do którego wszyscy uczęszczają. To jak szef rodzinki zapaśników.

Butelka toczyła się kilkukrotnie wywierając presję na nas wszystkich, aż stanęła wprost na mnie. Westchnęłam lekko, wiedząc z jednej strony, że Brandon nie da mi super trudnego wyzwania sądząc po jego cichym charakterze.

– Wybieram wyzwanie.

Spojrzał na mnie myśląc chwilę, a mu z każdą sekundą rosła gula w gardle czując jak poziom dopaminy wzrasta ze stresu. Wszystko jednak spowolniło kiedy dodał odpowiedź. Moje serce na chwilę jakby się zatrzymało, a ja sama myślałam, że sobie ze mnie żartuje.

– Udawaj, że jesteś w związku z Westem do końca miesiąca.


#midnightcigaretteswatt
kontakt na ig. pandzia_wpowiesciach

Continue Reading

You'll Also Like

49.3K 3.6K 32
Spin-off dylogii układ ARES HERMAN Trzydziestosześcioletni Ares Herman poszedł w ślady ojca, Victora Hermana i założył własną firmę graficzną. Jego ż...
64.7K 7.2K 25
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
166K 4.9K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
31K 1.2K 15
„Jesień w Boulder City przynosi nie tylko zmieniające się liście, ale także powrót nielegalnych wyścigów samochodowych. Dla 17-letniej Grace, sztuka...