Only A Few Kisses

By pandzia_wpowiesciach

35.6K 1.2K 177

Glory Avila to wykończona nastolatka, której życie nigdy nie było przychylne. Jako mała dziewczynka musiała z... More

Prolog
1.
2.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.

3.

1.6K 55 5
By pandzia_wpowiesciach

Otworzyłam ociążale powieki rozciągając się na łóżku niczym zmęczony leniwiec. Nie miałam pojęcia, która mogłaby być godzina, ale sądząc po przebijającym się przez zasłony ostrym słońcu, na pewno późna.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu telefonu, który był cicho jak nigdy. Na szczęście nadeszła sobota a ja nic nie miałam do roboty, więc mogłam calutki dzień przeleżeć w jednym miejscu. Sięgnęłam po komórkę, która leżała nieopodal na łóżku i odblokowałam ją sprawdzając godzinę.
Było już po jedenastej, więc rozciągnęłam się jeszcze raz i wstałam z łóżka zakładając różowe, puchowe kapcie. Wyszłam z pokoju z zamiarem przygotowania sobie dobrego śniadania i ubrania przynajmniej w jakiś oversizowy dres.

– Dzień dobry, jak się spało?– Zaczęła moja mama kiedy przekroczylam próg kuchni.

– Nareszcie dobrze, mimo tego, że wróciłam późno.– Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam kubek w kształcie słonika wsypując do niego kawę.– A jak tobie?

– Powiem Ci, że wszystko by było pięknie, gdyby nie szczekające psy naszego sąsiada.– Westchnęła, a ja w miedzy czasie nastawiłam wodę i włożyłam grzanki.– Muszę koniecznie go odwiedzić i porozmawiać z nim o tym.

– Szczególnie irytujące są kiedy chcesz spać a one zaczynają swoją dyskotekę.

– Gdzie w ogóle wczoraj byłaś?– Zmieniła temat upijając łyk swojej kawy, patrząc na mnie ciekawym wzrokiem. Nie miała do mnie pretensji, że wróciłam późno. Lubiła kiedy opowiadałam jej o moim życiu, więc często robiłyśmy sobie wieczór we trzy.

– Byłam z Willow na walce MMA w LA.– Usiadłam na przeciwko niej przy wyspie i zaczęłam jeść swoje grzanki z dżemem.– Zgarnęła bilety piedziesiąt procent taniej i zrobiła nam niespodziankę.

Rozmawiałyśmy jeszcze przez dobrą godzinę a kiedy musiała się zbierać do pracy, poszłam do łazienki zrobić lekki makijaż. Skrzywiłam się na widok roztrzepanych włosów w każdą stronę i lekko podpuchniętych oczu. Umyłam twarz i zrobiłam pielęgnację. Zrobiłam sobie wysoką kitkę i ubrałam czarne dresy z tego samego koloru topem na ramiączkach. Mimo, że w Los Angeles w marcu było bardzo ciepło od zawsze byłam zmarzluchem, więc nie przeszkadzały mi długie spodnie.
Nastepnie zaczęłam rozprowadzać podkład, kiedy w jednej sekundzie dostałam zawału. Spojrzałam przerażonym wzrokiem na swoją szyję, gdzie jeszcze parę godzin temu miałam na sobie łańcuszek. Rozejrzałam się przerażona po całej łazience mając nadzieję, że leży gdzieś obok mnie i tylko się rozpiął, ale nigdzie nie moglam go dostrzec. Chciałam sobie przypomnieć sytuację, gdzie zaczepiłam o niego czy cokolwiek innego, ale nic takiego się nie wydarzyło. Pobiegłam od razu do pokoju przeszukując również jego, ale na próżno. Nigdzie nie widziałam tego jednego cholernego łańcuszka.

Usiadłam na fotelu co raz bliżej płaczu, rozmyślając gdzie mógł się podziać. Odblokowałam telefon I spojrzałam na powiadomienia. Kilka wiadomości od Willow, parę z instagrama i innych mediów. Wystukałam w wyszukiwarce imię wczorajszego mojego kierowcy, który był moją ostatnią nadzieją i deską ratunku.
Otworzyłam konwersację z nowo poznanym chłopakiem i od razu napisałam wiadomość.

Ja: Cześć, piszę bo mam ważną sprawę. Obudziłam się dziś bez wartościowego dla mnie naszyjnika, mógłbyś sprawdzić czy nie wypadł mi gdzieś u ciebie w samochodzie?

Na odpowiedź nie musialam czekać długo, gdyż był aktywny i niemalże od razu odpisał.

Chase: Jasne, sprawdzę i ci za chwilę napiszę.

Przygryzłam nerwowo wargę wpatrując się w telefon. Wiadomość nie nadchodziła, więc wróciłam się na dół do kuchni i nalałam wody do szklanki.
Cały czas rozmyślałam, gdzie mogłam go zgubić, drugą opcją był dom Willa, bo byłam tam dość długo, więc nic dziwnego, jednak w głębi duszy modlę się aby nie został na arenie w LA, gdzie rozgrywała się wczoraj walka.

Usłyszałam dźwięk SMS, wiec niemal zabijając się po drodze do stołu, gdzie zostawiłam telefon, odblokowałam go i przeczytałam wiadomość.

Chase: Masz szczęście, bo leżał na siedzeniu. Mogę Ci go podrzucić dziś, jesteś w domu?

Odetchnęłam z ulgą czując się o wiele lepiej. Była to jedna z najważniejszych, dla mnie rzeczy, dlatego nie odzyskanie jej nie wchodziło w grę.
Wustukalam szybko odpowiedź i wysłałam proponując miejsce spotkania.

Ja: Może spotkajmy się przy galerii w LA, akurat muszę skoczyć. Za godzinę?

Chase: Nie ma sprawy, do zobaczenia :)

Po wczorajszym spotkaniu nie byłam do niego super przyjaźnie nastawiona, mało rozmawialiśmy, więc nie miałam o nim praktycznie pojęcia, dlatego zdziwiło mi to, że tak szybko zgodził się na spotkanie bez większego problemu.

*

O umówionej godzinie byłam już na parkingu pod galerią, o której mówiłam. Słońce prażyło niemiłosiernie i w sekundzie pożałowałam, że nie ubrałam jakichś spodenek zamiast czarnego dresu, który parzył mnie w nogi.
Stałam przy swoim białym Chevrolecie już od dobrych dziesięciu minut a po Chasie nie było ani śladu, ale nie mogłam narzekać, skoro jednak obcy facet nie dość że znalazł mój naszyjnik to jeszcze zgodził się mi go podwieźć.
Aktualnie nic innego nie interesowało mnie oprócz tego, aby jak najszybciej go odzyskać.

Z rozmyślania wyrwał mnie dźwięk wiadomości, która wyświetliła mi się na ekranie telefonu. Musiałam przysłonić go ręką, aby słońce nie odbijało mi światła przez co nie widziałam totalnie nic.

Chase: Wybacz, muszę pilnie coś załatwić. Mój przyjaciel podwiezie ci za pięć minut ten naszyjnik.

Westchnęłam ciężko, ale nie widziałam w tym problemu. Skoro mi go przywiezie to wezmę go od niego i pójdę w swoją stronę. Tylko problem zaczynał się gdzie nie wiedziałam jak on w ogóle wygląda.

Ja: Nie ma sprawy, jakim samochodem podjedzie?

Wysłałam następną wiadomość, ale nie uzyskałam już na nią odpowiedzi. Czekałam tu normalnie wieki, które dłużyły mi się w tym słońcu. Typ miał być za pięć minut a nie dwadzieścia. 
Przesunęłam ręką po kitce wygładzając ją w dłoni i przymknęłam oczy próbując się nie roztopić.

– Ty jesteś Glory?– Z letargu wyrwał mnie niski, chrapliwy głos znajdujący się na przeciwko mnie. Otworzyłam oczy i aż musiałam spojrzeć do góry, żeby zobaczyć twarz chłopaka. Na moje nieszczęście słońce odwróciło się w moją stronę, tak że świeciło wprost na moje oczy.

– Tak, masz mój naszyjnik?– Odpowiedziałam pytaniem na pytanie spoglądając wprost na chłodne, ale ciemne oczy patrzace na moje.

– Mam coś co cię na pewno zainteresuje.- Uśmiechnął się tajemniczo przez co w policzkach i przy oczach pojawiły się mu zmarszczki.– Ale tutaj się o tym nie dowiesz.

– Jestem zainteresowana tylko naszyjnikiem.– Ciśnienie zaczynało mi buzować we krwi a irytacja wzrastała z każdą chwilą przez tego chłopaka i jego głupie teksty, więc jedyne czego chciałam to jak najszybciej wziąć co moje i odjechać.– Masz go?

– W kieszeni.– Zamilkł, by chwilę później móc dodać– Możesz go sobie wyciągnąć.

– Jesteś bezczelny.– Przewróciłam oczami I spojrzałam twardo na bruneta, który kogoś mi przypominał. Nie mialam pojęcia skąd wziął mi się ten pomysł, ale miałam wrażenie, że już się z nim gdzieś spotkałam.– Daj mi go, nie mam zamiaru z tobą dłużej rozmawiać dlatego nie rób problemu.

– Jeśli coś jest dla ciebie ważne, przejdziesz po trupach. A ja nie po to jechałem, żeby Ci to tylko oddać.– Włożył ręce do kieszeni I wyraźną pogardą patrzył na mnie z góry.– Czy taka mała, niewinna dziewczynka znajdzie odwagę, aby sama go sobie odebrać?

– Pierdolony dupek.– Fuknęłam pod nosem i zbliżyłam się do chłopaka wyciągając w kierunku jego spodni rękę. Miał on na sobie szare dresy więc nie miałam problemu, aby coś z nich wyjąć. Rece lekko mi się trzęsły, ale nieprzerwalnie patrząc w jego oczy, nie dałam po sobie poznać, że się denerwowałam. Jakby to zauważył, poniżyłby mnie swoim poprzednim tekstem, a ja nie mogłam pozwolić mu wygrać.

– Niżej.– Dodał kiedy złapałam za kieszeń sunąc dłonią po jej wnętrzu.
Znajdowała się tam jakąś paczka, która jest mniemam była papierosami a oprócz tego czułam delikatny świst między palcami, mojego łańcuszka.

Kiedy w końcu po niego sięgnęłam, chwyciłam go i zaczęłam wysuwać rękę z wnętrza spodni, ale w pewnym momencie zostałam przyszpilona do drzwi mojego samochodu. Pisnęłam z zaskoczenia kiedy chłopak był milimetry ode mnie a jego kolano zablokowało mi moc ucieczki.

– Dupku, możliwe. Ale nie pierdolony, kwiatuszku.– Jego oddech odbił się od mojej skóry, łaskocząc okolice ucha. Serce łomotało mi w piersi, ale za żadne skarby nie mogłam mu tego pokazać.

– Odsuń się frajerze, bo zacznę krzyczeć.– Odpowiedziałam twardo wciąż trzymając swoją rzecz w dłoni.
I wtedy dostrzegłam na jego twarzy pewne uszczerbki takie jak przecięty luk brwiowy czy sine oko. Łącząc w sekundzie wszystkie kropki domyśliłam się, że był on zawodnikiem MMA, który wczoraj wygrał walkę na arenie.
I to z nim przyjaźnił się Chase.

– Jeszcze będziesz krzyczeć, spokojnie.– Nie chciałam wiedzieć co to znaczy. Z każdą sekundą obrzydzał mi swoje nastawienie do siebie. Szamotałam się w jego uścisku, który z łatwością mnie przy sobie przytrzymywał i ani na chwilę nie zelżał.– Ale na dziś to koniec, udowodniłaś mi, że się postawisz a to duży plus. Inne puste laski zaczynają albo się głupio chichrać albo porzucacją to do czego zmierzały.

Wypuścił mnie, więc pchnęłam go od siebie, aby znalazł się jak najdalej. Wkurwionym spojrzeniem patrzyłam na niego z dołu, mimo że różniła nas różnica może piętnastu centymetrów nie miałam oporu, aby mu przyjebać, ale wolałam opanować swoje emocje i więcej nie zobaczyć go w moim życiu.

– Dupek.– Warknęłam w jego stronę, odwracając się do samochodu I wsiadając od razu do niego. W dłoni nadal trzymałam ważny dla mnie naszyjnik, który udało mi się odzyskać, więc tylko to mnie interesowało.
Odpaliłam samochód i zaczęłam wyjeżdżać patrząc jak chłopak z cwaniackim uśmieszkiem schodzi mi z drogi.


Kiedy wjechałam już na swoje podwórko, nie wysiadając jeszcze z samochodu wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do mojej przyjaciółki, która odebrała po jednym sygnale.

– Co powiesz na wino i maseczki?– Zapytałam od razu nie głowiąc się witać z nią.

– Bardzo dobry pomysł, będę wieczorem.

Rozłączyłam się i wyszłam z samochodu. Potrzebowałam dziś jedynie kąpieli, wina i odpoczynku psychicznego z Willow, od której też muszę się dowiedzieć jak było wczoraj na imprezie.

Czułam się brudna i metaforycznie i faktycznie. Musiałam wziąć długą kąpiel i wyszorować włosy, aby zmyć z nich zapach bruneta, który nadal czułam. Mięta pomieszana z olejkiem arganowym i papierosami, była dość przyjemna, ale nadal przypominała mi ona tylko o chłopaku, dlatego musiałam się niej jak najszybciej pozbyć.

Weszłam do domu od razu kierując się na górę, wpadłam z impetem do swojego pokoju i szybko wzięłam piżamowe spodenki i koszulkę na ramiączkach.

– A ty co taka nabuzowana?– Odwróciłam się kiedy usłyszałam głos mojej siostry stojącej przy framudze drzwi.

– Życie mnie jebie.– Odpowiedziałam i wyjęłam z szuflady czysty komplet koronkowej bielizny.

– To nie życie powinno cię jebać, a z tego co widzę to właśnie jebania potrzebujesz.

– Miałam cię dziś zaprosić na wino z Collins, ale właśnie zepsułaś zwoje zaproszenie.– Zmrużyłam na nią wrogo oczy i wyszłam kierując się do łazienki.
Jude była jedynie o rok młodsza ode mnie, dlatego bardzo często spędzałyśmy czas razem i nawet lubiłam jej towarzystwo. Ostatnio spędzała go ze znajomymi, więc miałyśmy chwilę, aby dziś porozmawiać.

– Zaproszenie przyjęte, Glorciu!

*
Dwie godziny później rozczesywałam świeżo wysuszone włosy czekając na Collins, aż wpadnie mi do domu.
I chwilę później tak też się stało.
Umyta poczułam się pięćset razy lepiej i nabrałam chęci, do dalszego życia.

– Chcesz coś do picia?– Zapytałam brunetki siedzącej przy wyspie w kuchni i wyciągnęłam dwie szklanki że słomkami.

– Coś zimnego, może być sok.– Uśmiechnęła się wdzięcznie, więc wyjęłam z lodowki porzeczkowy i kostki lodu.

– Jak wczoraj wróciłaś do domu?– Postawiłam przed nią napój i poszłyśmy do salonu, aby rozłożyć się na kanapie.– Ktoś cię podwiózł?

– Zamówiłam taksówkę, mimo że Chase chciał mnie podwieźć.– Położyłyśmy się na sofie w wygodnych pozycjach i włączyłam netflixa, którego pewnie całego przegadamy, zamiast oglądać.–Nie chciałam mu robić kłopotu. 

– Oh, czyli ty ich znałaś?

– Tylko Williama. Mój brat kiedyś się z nim kumplował.– Zaprzeczyła od razu  prostując.

Następne półtorej godziny na zmianę obgadywaliśmy wczorajszy i dzisiejszy dzień z oglądaniem jakiegoś serialu. W krótce dołączyła do nas mija siostra, przez co zrobiło się tu prawdziwe koleczko różańcowe.

– Jest idiotą, nie chciał mi oddać naszyjnika a później manipulował, abym sobie sama go wzięła.– Bąknęłam popijając drugi kieliszek wina i jedząc pizze, którą zamówiłyśmy.

– Nie znałam go wcześniej, ale skoro tak mówisz to też nie będę miło nastawiona w jego strone.– Willow oburzyła się kiedy opowiedziałam jej dzisiejsza sytuację, więc z głowy miałam też napastowanie, aby omawiać jej wczorajszy zachwyt nad walką.

– Nie zamierzam go wiecej widywać, więc nie ma problemu.

Tylko, że wtedy nie spodziewałam się, że wpadłam w bagno problemów. Moje spokojne życie z dnia na dzień stało się tornadem z nieprzepracowanymi wichurami a ja nie potrzebowałam burzy w każdym tego słowa znaczeniu.

#midnightcigaretteswatt

Continue Reading

You'll Also Like

487K 25K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
30.1K 1.1K 14
„Jesień w Boulder City przynosi nie tylko zmieniające się liście, ale także powrót nielegalnych wyścigów samochodowych. Dla 17-letniej Grace, sztuka...
412K 34.5K 23
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
32.7K 6.5K 17
Hazel Woods, zawodowa ghostwriterka, pisze to, czego celebryci nie potrafią napisać sami. Jest świetna w swoim fachu - ma znakomity warsztat, zapewni...