The Melody Book | +16

By jbovska

19.2K 1.9K 179

Ophelia Edwards wydała swoją pierwszą książkę, gdy miała osiemnaście lat. Osiągnęła ogromny sukces, gdy książ... More

INFORMACJA
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 8

1K 150 22
By jbovska

— Jak się czujesz?

— Jakby coś po mnie przejechało — El wymamrotała. — Nie powinnam tyle pić.

Ophelia roześmiała się pod nosem. Mogła sobie wyobrazić w jakim stanie jest Eleanor. Ona sama wypiła nie więcej niż pięć drinków, a poranek był dla niej ciężki. Jednak prysznic szybko postawił ją na nogi. Złapała za swoją torebkę, która leżała na siedzeniu obok i sprawdziła, czy wszystko ma.

— Ale mimo bólu głowy i dziwnego skręcania w żołądku, to stwierdzam, że wieczór był udany — dziewczyna wyrzuciła z siebie, a potem jęknęła przeciągle. — Szkoda, że wyszłaś wcześniej.

— Tak — Ophelia automatycznie poczuła jak kilka kropel potu pojawia się na jej czole. — Źle się czułam.

— Victor był miły?

— Co?

Panika przyśpieszyła prace jej serca.

— Odprowadzał cię, tak? Lily mówiła, że się zaoferował.

— Um, tak, tak.

— Był dla ciebie miły? Wiem, że czasem potrafi być prawdziwym dupkiem.

— Był miły — powiedziała szybko.

Bardzo miły.

Bardzo miły do momentu, gdy zostawił mnie na klatce schodowej. Chwile po tym jak myślałam, że mnie pocałuje. Oh i zrobił dziurę w ścianie.

Starała się nie myśleć o tym zdarzeniu. Wczoraj wieczorem, w nocy i o poranku. Robiła wszystko, żeby o tym nie myśleć. Ale im bardziej próbujemy wyrzucić coś z naszej głowy, tym bardziej to się w niej zadomawia. A myśl o pocałunku znalazła sobie idealny kącik do zamieszkania.

Czuła, jak rumieniec wkrada się na jej policzki.

— To dobrze, bo inaczej musiałabym skopać mu tyłek, a naprawdę nie mam teraz na to siły — El wydała z siebie głośne westchnienie. — Niedługo kwiecień.

— Mhm — Ophelia wiedziała do czego prowadzi ta rozmowa, więc postanowiła ją skończyć. — Muszę kończyć. Mam spotkanie.

— Jasne — Eleanor odparła, a po krótkim pożegnaniu rozłączyła się.

Ophelia oparła głowę o zagłówek i wzięła kilka głębokich oddechów. Kwiecień był coraz bliżej, a książkę musiała oddać pod koniec miesiąca. Miała nieco ponad sześć tygodnie, żeby ją skończyć, a prawda była taka, że nawet jej nie zaczęła. Oczywiście miała kilka scen, dialogów. Ale nie prowadziły one do niczego istotnego. I na pewno nie były wystarczające, żeby pokazać je wydawnictwu.

Przymknęła powieki i wzięła kolejne głębokie wdechy. Da radę. Przecież sześć tygodni to naprawdę sporo czasu.

Zabrała swoje rzeczy i wysiadła samochodu. Za pięć minut miała spotkać się z lekarzem prowadzącym, który zajmował się jej mamą. Zamknęła samochód i ruszyła w stronę wejścia do prywatnej kliniki. Przywitała się z recepcjonistką i poprosiła o wskazanie gabinetu doktora Granta. To od niego dostawała ostatnio wiadomości związane z formą leczenia jej mamy i postępów. Tych, których nie było. I to najbardziej ją zmartwiło, więc o to jako pierwsze zapytała mężczyznę.

— Proszę się nie martwić. To normalne.

— Normalne? Jest u was już od jakiegoś czasu.

— Oczywiście i to wiele jej dało — mężczyzna zapewnił ją. — Udaje nam się utrzymać pani mamę w stabilnym stanie, a to bardzo istotne dla dalszego leczenia. Żeby z nią rozmawiać i prowadzić terapię potrzebujemy, żeby miała jak najbardziej jasny umysł. Wcześniej miewała napady złość, a czasem nawet agresji. Od jakiegoś czasu udaje nam się ich unikać i tym samym stwarzamy sobie pole do pracy nad poprawa stanu pani mamy.

To wszystko brzmiało mądrze i sensownie, ale Ophelia wcale nie czuła się spokojniejsza. Może miała zbyt wysokie wymagania? Tak naprawdę marzyła o tym, żeby mogła normalnie porozmawiać ze swoją mamą. Wierzyła, że leczenie jej to umożliwi. Nie wiedziała, że będzie musiała tyle czekać. 

— Rozumiem — pokiwała głową, choć wcale nie rozumiała. Nie rozumiała, dlaczego jej mama nie może wrócić. — W takim razie nie powinnam się z nią widywać.

— Dlaczego?

— Chcecie utrzymać ją w stabilnym stanie, prawda?

Zapytała, a lekarz skinął głową.

— Moja obecność sprawia, że mama robi się nerwowa — powiedziała. — Więc nie powinnam jej widywać. Dopóki nie będzie znaczących efektów.

— Panno Edwards, to nie pani wina, że...

— Ja wiem — przerwała mężczyźnie i od razu posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie chciała zachować się w ten sposób. — Ale wiem jak na mnie reaguje.

— Czasami, żeby wyzdrowieć, musimy odciąć się od najbliższego otoczenia.

— Wiem — pokiwała głową.

— To pomaga w leczeniu.

— Wiem — powtórzyła.

Naprawdę to wszystko wiedziała, bo słyszała podobne słowa z milion razy. Że to nie jej wina i leczenie pomaga, ale wymaga cierpliwości. Niemal była w stanie przewidzieć przebieg każdej kolejnej rozmowy z lekarzem. Przerabiała to od blisko czterech lat. 

— Możemy spróbować za tydzień tygodnie, wtedy pani mama będzie po pierwszych dwóch wizytach u terapeuty.

— W porządku — pokiwała głową, która teraz bardzo ją bolała.

I nie z powodu wczorajszego wyjścia.

***

Nie wiedziała, jak powinna zachować się, gdy stanie twarzą w twarz z Victorem. Rozmyślała nad tym, żeby tego uniknąć i po prostu nie przychodzić na kolejną próbę orkiestry. Ale miała tylko sześć tygodni i całą książkę do napisania. Nie mogła pozwolić sobie na nieobecność. Więc schowała swoją dumę do kieszeni i udała się na kolejną próbę orkiestry. Wszyscy już byli na swoich miejscach, a Bruno wyglądał jakby miał zasnąć na siedząco.

Lily pisała, że do późna siedzieli w barze karaoke, więc jego stan był adekwatny do ilości wypitego alkoholu. Ophelia pomachała mu nieśmiało, a ten skinął w jej kierunku głową. Po chwili obserwowała, jak nasuwa na nią kaptur. Prawdopodobnie nie chciał, żeby Victor zobaczył jego bladą twarz i worki pod oczami. Dziewczyna czuła, że blondyn z chęcią znęcałby się nad swoim przyjacielem, gdyby zobaczył w jak złym stanie jest. 

Dla czystej zabawy i dlatego, że podczas ostatniej próby Bruno dawał mu nieźle w kość. 

Zajęła swoje miejsce i wyciągnęła laptopa. A po chwili okazało się, że wcale nie musi stawać twarzą w twarz z Victorem, bo ten wszedł na scenę i od razu stanął do niej plecami. Ich spojrzenia nie spotkały się. Nawet na malutki ułamek sekundy. I to ją pocieszało. Nie chciała wiedzieć jakim spojrzeniem ją obdarzy po ich prawie pocałunku. 

Zauważyła, że jego dłoń jest owinięta w bandaż. To od uderzenia w ścianę? Choć już wczoraj zauważyła, że ma poranione dłonie. Uderzenie w ścianę na pewno im nie pomogło. Dlaczego ktoś, kto pracuje dłońmi, tak mało o nie dba? Raczej żaden dyrygent nie chce mieć połamanej dłoni. Albo palca.

Orkiestra zaczęła grać, a ona zaczęła pisać.

Po ponad dwóch godzinach próby czuła, jak bolą ją palce. Ale była z siebie zadowolona, bo udało jej się stworzyć zarys fabuły, kilka postaci i dopisać kilka kolejnych scen. Wciąż nie wiedziała, jak to połączyć, ale lepsze to niż czyste kartki. Zapisała plik i po cichu wyszła z sali, żeby skorzystać z toalety. Chciała też dać kilka chwil odpoczynku swoim palcom. Skorzystała z łazienki i wróciła na sale. Nie wiedziała, ile próba będzie jeszcze trwać, bo Victor skracał ją lub wydłużał, kiedy tylko miał na to ochotę.

Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było w niej nikogo co oznaczało, że próba musiała skończyć się w chwili, gdy była w łazience. Muzycy zawsze opuszczali sale w pośpiechu i nikt nigdy nie zostawał w niej dłużej niż to konieczne. Skierowała się w stronę swojego miejsca i zobaczyła siedzącego tam Victora. Z jej laptopem na kolanach.

— To naruszanie mojej prywatności — powiedziała, a wtedy jego spojrzenie spotkało jej. Nie była pewna co w nim było.

— Mówiłaś, że to nie będzie moja biografia. 

— Bo nią nie jest i nie będzie — zamrugała pośpiesznie. 

— Więc czemu masz otwarte aż cztery strony z artykułami, które o mnie piszą?

— Ja...— wróciła do dzisiejszego poranka i wściekła się sama na siebie. Czemu nie zamknęła tych kart? Ale z drugiej strony, dlaczego miała? Nie przypuszczała, że ktoś będzie grzebał w jej laptopie. — Byłam ciekawa.

— Czego?

Czy się z kimś spotykasz. Czy kiedykolwiek się z kimś spotykałeś. Czy całujesz każdą koleżankę swojej siostry. Czy lubisz pić kawę z mlekiem. Czy chodzisz do kina, a jeśli tak, to jaki jest twój ulubiony gatunek filmowy. Czy od zawsze chciałeś byś dyrygentem. Czy rozczula cię widok szczeniaków. Czy masz przyjaciół, a jeśli masz to czy mnie polubią. Czy lato jest twoją ulubioną porą roku. Czy masz ulubione wspomnienie z dzieciństwa. Czy chciałbyś pocałować mnie jeszcze raz.

— Tak ogólnie.

— Tak ogólnie — powtórzył za nią. — Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?

— Nie.

Victor zdjął jej laptopa z kolan i położył na siedzeniu obok. Wstał, wyprostował plecy i ściągnął ramiona. Wykonał kilka kroków w jej stronę i całkowicie zatrzymał prace jej serca. To nie było zdrowe. Serce człowieka powinno bić cały czas.

— Nasze wczorajsze zbliżenie...— zaczął, ale Ophelia nie pozwoliła mu skończyć.

— Tak, wiem.

— Co wiesz? — zapytał, a nutka rozbawienia zakołysała w jego głosie. 

— Że to pomyłka, przypadek i takie tam — machnęła ręką. — Byliśmy pijani.

— Ja nie byłem — Victor powiedział.

Ja też nie.

— Tak, ale...— zawahała się. — Właściwie do niczego nie doszło, prawda? Nie pocałowaliśmy się i nie skończyliśmy razem w łóżku. Nie ma sensu robić z tego czegoś wielkiego. Przepraszam, że...no wiesz, przyciągnęłam cię.

— Mówisz to wszystko, bo czujesz się zawstydzona? Zraniona?

— Co? — zamrugała szybko.

— Średnio radze sobie z rozszyfrowaniem ludzkich emocji, więc potrzebuje podpowiedzi — wyznał.

— Ja...

Zastanowiła się przez chwilę. Nie spodziewała się usłyszeć czegoś podobnego. Victor nie wyglądał na kogoś kto z łatwością przyznaje się do swoich braków. A on tak po prostu powiedział jej, że nie radzi sobie, gdy chodzi o zrozumienie emocji.

Było to dziwne wyznanie, ale bardzo intymne.

— Zakłopotana — wyrzuciła z siebie. — Jestem zakłopotana.

— Bo się pocałowaliśmy?

— Prawie pocałowaliśmy — uściśliła. — I tak. Czuję się zakłopotana, bo nie wiem czy to wydarzenie jakkolwiek wpływa na naszą umowę. 

— Nie cofnę mojej zgody na twoje uczestnictwo w próbach. 

— Dziękuję — nie ukrywała, że kamień spadł z jej serca. Nie mogła pozwolić sobie na utratę tej możliwości, to było zbyt ważne. A Victor może nie był najsympatyczniejszym gościem na świecie, ale wydawał się rozumieć jej sytuacje i nie utrudniał jej. A nawet sprawiał, że stawała się bardziej znośna. 

— Nie powinnaś — odparł i ruszył w kierunku wyjścia. — Możemy zostawić to za sobą, jeśli chcesz.

Nie dał jej czasu na odpowiedź.

Opuścił sale i zatrzasnął za sobą drzwi.

Spojrzała na otwarty plik swojej książki. Na samej górze zobaczyła słowo, które na pewno nie zostało napisane przez nią.

Koniec. 

jbovska. 

Continue Reading

You'll Also Like

302K 8.5K 81
Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo go nienawidzi, za to, że ją zdradził...
140K 8.2K 56
"Pierwszy raz widziałam go na oczy. Był wysoki, miał ciemne włosy ułożone na żelu i oczy ukryte pod okularami. Ubrany był cały na czarno, a spod podw...
16.1K 411 39
Pewnie wiele osób czytał jakaś książkę o niewolnictwie więc wiadomo jak to ogólnie działa. Prawda? Więc tak to będzie trochę inna opowieść bo Alex i...
20K 577 34
W życie rodziny Monet powraca stara przyjaciółka świętej trójcy-Abby Evans, ich relacja powróci na nowo przez jej przeprowadzkę do Stanów, nawiążą si...