ROZDZIAŁ 10

347 71 12
                                    

— Zostanie u nas pani jeszcze na jedną dobę. Kontrolnie.

Ophelia pokiwała głową i od razu pożałowała. Pulsowało jej w skroniach, więc zmrużyła oczy. Lekarz powiedział, że to zupełnie normalne po tak silnym uderzeniu i tak wielu emocjach, które temu towarzyszyły.

— Wyniki są w normie, więc to dobrze.

— A co z moją przyjaciółką? — nie widziała jej od momentu, w którym omdlała. Wtedy Lily stała o własnych siłach i żywiołowo tłumaczyła coś policji. Pamiętała jej krzyk, gdy Ophelia osunęła się na ziemię. Gdy się przebudziła kilka godzin temu pielęgniarka poinformowała ją, że Lily została zabrana na badania kontrolne.

— Pani O'Ryan ma się dobrze, została wypisana i odebrana przez swojego partnera.

Ophelia znowu skinęła głową i znowu tego pożałowała. Najmniejszy ruch przyprawiał ją o zawroty i dziwne uczucie na żołądku. Jakby zaraz miała zwrócić całą jego zawartość.

— Proszę odpoczywać. Wieczorem dostanie pani coś lekkiego na kolację.

— Dziękuję.

Wymamrotała i ostrożnie ułożyła głowę na miękkiej poduszce. Chciała chwycić za telefon, ale potem uświadomiła sobie, że jedyna osoba, która byłaby zainteresowana jej stanem już o nim wiedziała. Lily na pewno wypytała lekarzy co się dzieje i na pewno tu wróci, gdy tylko Jackson jej na to pozwoli. Nie miała nikogo innego kogo by musiała informować o tym, że miała stłuczkę i zostanie na jeden dzień w szpitalu. W pracy pracowała zleceniowo, więc nikt nie zauważy jej nieobecności. Tak samo nikt z wydawnictwa nie powinien dostrzec braku odzewu z jej strony.

Naciągnęła ciepły koc pod brodę i przymknęła powieki. Trochę snu dobrze jej zrobi i szybciej minie jej czas do kolacji.

***

Przebudzenie z drzemki zawsze było mało przyjemne. Zazwyczaj człowiek nie wiedział, gdzie się znajduje, który jest rok i jakim cudem czuje się gorzej niż przed zaśnięciem. Tak samo było tym razem. Dziewczyna zastanawiała się jakim cudem wylądowała w szpitalu, ale gala wspomnień udzieliła jej odpowiedzi. Stłuczka, przyjazd policji, jej omdlenie, pobudka w szpitalu.

Zrobiła powolne kółko głową, by rozluźnić kark. Usłyszała skrzyknięcie kości i skrzywiła się na lekki ból karku.

Przez chwilę rozglądała się po sali z nadzieją, że zobaczy Lily. Widziała tylko jej torebkę zawieszoną na krzesełku przy łóżku. I... widziała Victora. Opierał się plecami o ścianę po drugiej stronie pomieszczenia. Rękawy jego koszuli były podwinięte do wysokości łokci. Miał na sobie ciemne spodnie i kamizelkę od trzyczęściowego garnituru. Obojętny wyraz twarzy był dla niego jedną z najbardziej charakterystycznych cech. Oprócz obojętności widziała na jego twarzy obrzydzenie i zażenowanie. Chyba na jednej z prób widziała irytację.

Żadna z emocji jaką teraz chciała oglądać.

— Hej.

— Hej — odpowiedziała i z ulga stwierdziła, że jej gardło nie boli. — Co tu robisz?

— Miałaś wypadek.

Wiedziała o tym.

Pamiętała krzyk Lily, pisk opon i przeszywający ból w głowie, gdy uderzyła nią o kierownice. Potem krzyk ludzi, syreny radiowozu policyjnego i karetki. Zeznania i na końcu omdlenie.

— To tylko stłuczka.

— Wypadek — upierał się.

— Jeśli tak mówisz — wymamrotała, bo nie miała siły na sprzeczki. — Co cię tu sprowadza?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 29 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The Melody Book | +16Where stories live. Discover now