Pov Luz 7/01/2020
Piątek jak super, nareszcie trochę odpocznę od tej nauki i szkoły będę mogła się spotkać z przyjaciółmi i porobić sto lepszych rzeczy niż iść do szkoły.
Siedzę właśnie na lekcji przed obiadową przerwą i umieram z nudów i głodu.
-Dobrze kto mi to rozwiąże? - pan zapisał działanie na tablicy.
Nie widziałam żeby ktoś się zgłaszał więc postanowiłam rozwiązać to bez podnoszenia ręki.
-sto trzydzieści trzy-
-sto trzydzieści sześć. - usłyszałam że komuś przerwałam ale nie przejęłam się tym zbytnio zwłaszcza że ta osoba powiedziałaby by zły wynik.
-Bardzo dobrze Luz, Amity to chyba dobrze że Luz powiedziała pierwsza bo byś miała zły wynik. - powiedział nauczycieli.
A-Amity?...
Patrząc w stronę gdzie siedzi Amity widziałam jak zrobiła się czerwona i patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić, co gorsza na moich oczach złamała ołówek. Czy ona coś sugeruje?...
Po dzwonku jak najszybciej udałam się na stołówkę wraz z Willow a później jeszcze dosiadł się Gus.
-Co z nią? - skierował pytanie Gus do Willow bo ja leżałam jak trup na ławce.
-Powiedziała przed Amity wynik i jeszcze okazał się poprawny a Amity by miała zły wynik. - wytłumaczyła w skrócie.
-Ona mnie zabije. - wymruczałam dalej leżąc z głową na stole.
-Będzie dobrze serio. - Willow pogłaskała mnie po głowie
-No nie wiem, patrzcie kto idzie. - powiedział Gus i odruchowo wszyscy popatrzyliśmy przed siebie gdzie szła wkurzona Amity.
Cholera...
-Ty, Noceda! - krzyknęła.
-Co chcesz Amity? - spytała Willow.
-Nie do was przyszłam łamagi, tylko do niej. - wskazała na mnie palcem - Teraz słuchaj - zbliżyła się do mnie i nachyliła się nade mną - dziś ci odpuszczę ale jeszcze zrobisz coś takiego jak dzisiaj, nie skończy się to dla ciebie zbyt miło. - uśmiechnęła się zlowieszczo i odeszła bez słowa.
-O stara, nagrabiłas sobie... - odezwał się Gus.
-Serio? Nie wiedziałam... - odpowiedziałam sarkastycznie.
Przez resztę dnia chodziłam po kątach żeby tylko nie napotkać Amity, na lekcjach też próbowałam siedzieć cicho by jej tylko nie przeszkodzić. Nawet mi się to udawało a nawet jeśli chciałam coś powiedzieć na lekcji Willow mnie powstrzymywała. Cieszę się że ją mam.
Reszta lekcji minęła w miarę szybko. Wyszłam z przyjaciółmi już przed szkołę.
-To u kogo się spotykamy? - spytała Willow.
-Możemy u mnie! - powiedziałam a nawet że krzyknęłam - Moja mama w ten weekend będzie w pracy więc mam dom wolny, będzie tylko moje rodzeństwo.
-I super! - wykrzyczał Gus - Nie mogę się już doczekać to będzie moje... Drugie nocowanie w życiu!
-Dobra, więc jutro w parku i później idziemy do Luz. - podsumowała Willow, pożegnaliśmy się i rozdzieliliśmy się idąc do swoich domów.
***
-Jest tu ktoś? - weszłam do domu.
-Ja! - usłyszałam krzyk, zagaduje, Huntera z salonu.
-Wyszedłbyś na podwórko a nie nawalał w te twoje gry. - weszłam do salonu.
-Narzekasz, sama chętnie ze mną w nie grasz. - nie odwrócił wzroku od telewizora.
-No weź ja się nudzę chodźmy gdzieś. - zaczęłam go błagać.
-Dobra! - po moim dłuższym proszeniu w końcu uległ - możemy iść do sklepu który jest nie daleko.
-Eh dobre i to. - wzruszyłam ramionami.
Zapielam kurtkę której nawet nie ściągnęłam jak weszłam do domu i czekałam na brata aż ten się ogarnie. No wiecie przeczesze sobie włoski, musi ogarnąć w czym. dobrze wygląda i takie tam.
Po 20 minutach w końcu mogliśmy wyjść z domu.
Sklep nazywał się żabka i nie był zbyt duży ale mały też nie był, często tam chodzimy gdy nie mamy nic w domu do jedzenia.
-Zasady, możesz kupować co chcesz z wyjątkiem energoli i tym podobne. - powiedział Hunter i skręcił w jedną z kilku alejek.
Skręciłam w alejkę z lodami, bo lody najlepsze są w zimę więc trzeba korzystać jak jeszcze zimno.
Wchodząc w ciasną alejkę z lodówkami wpadłam na wysoką dziewczynę.
-Wybacz. - przeprosiłam.
-Spoko żyje. - odwróciła się do mnie, była.. Ładna. Miała ciemne zielone włosy związane w warkocz i jasne oczy. Wyglądała podobnie do Amity...
Wyciągnęłam z lodówki moje ulubione lody, jeszcze raz przeprosiłam dziewczynę i poszłam szukać Huntera.
Skręciłam w jedną z alejkę gdzie stała Amity patrząc na półke z ciastkami. Uciekłam szybko do kolejnej alejki gdzie był mój brat który rozmawiał z jakimś chłopakiem.
-Możemy iść. - podeszłam do Huntera.
-Ooo a co to za mała dziewczynka? - przykucnął do mnie zielono włosy chłopak.
-Nie jestem mała, mam 14 lat! - zawstydzilam się.
-Edric daj jej spokój. - stanęła obok niego dziewczyna na którą wpadłam wcześniej.
-Przecież ja nic nie robie Emira. - mrugnal do mnie na co się zarumieniłam.
-Dobra bo nie dokonać ogarniam co tu się dzieje. - wtrącił się Hunter.
-Zapoznajemy się z twoją siostrą, ale musimy spadać bo nasza mała siostrzyczka na nas czeka. - powiedział Edric.
-Nie jestem małą siostrzyczką.. - za Edric'iem i Emira stała AMITY?! Która wyglądała jak pomidor - i pospieszcie się czekam na zewnątrz.
-Eh ona jak zwykle sztywna. - powiedział Edric.
-Cóż, fajnie cie było poznać Luz. - - rzuciła Emira i obydwoje wyszli ze sklepu.
-Chyba cie lubią. - odezwał się Hunter.
-Chyba? Oni mnie kochają. - powiedziałam stanowczo po czym zaczęliśmy się oboje śmiać.
-Dobra chodźmy już zapłacić. - otarł zły śmiechu i poszliśmy do kasy.
Hunter kupił 2 monstery plus paczkę chipsów ja za to kupiłam lody i butelkę wody.
Wróciliśmy do domu, poszłam jeszcze z Vee i Kingem na spacer.
Kiedy już wróciliśmy Hunter odgrzał nam wczorajszy obiad.
-Czy to nie dziwne że Camila- znaczy mama zostawiła nas bez opieki dorosłego na cały weekend? - powiedziała Vee poprawiając się w wypowiedzi.
Nie mówiłam ale Vee i Hunter są moim przyszywanym rodzeństwem, ale i tak kocham ich jak prawdziwą siostrę i brata.
-Czyli nie tylko mi wydało się to dziwne. - odezwał się Hunter.
-Dajcie spokój mama po prostu nam ufa i wie że nie spalimy domu. - podsumowałam.
-No nie wiem, po naszych ostatnich wybrykach od tak nam zaufa? - spytała Vee.
-No może w sumie to trochę dziwne... Ale powinniśmy się cieszyć z całego wolnego weekendu. - podniosłam szklankę z sokiem w górę.
-Zgadzam się z Luz. - Hunter również uniósł szklanke.
-Niech będzie. - powiedziała nie pewnie Vee i w trójkę złożyliśmy toast za wolny weekend bez mamy.
Vee może i jest najmłodsza chodź trzeba przyznać że naj odpowiedzialniejsza. Chyba ja jestem ta najgłupsza... Przynajmniej mam wyobraźnię w przeciwieństwie do Huntera.
Po zjedzeniu w sumie obiado-kolacji poszłam odrobić lekcje jak skończył poszłam wziąść szybki prysznic gdyż było już nieco późno, zaczęłam czytać 2 część "Czarownicy Azury" skończył gdzieś w połowie książki, zgasiłam lampkę nocną i położyłam się spać.