Love and other lies

Από hyerimark

1.8K 139 386

Nowe miasto, nowa szkoła, nowi ludzie - to właśnie w tym siedemnastoletni Nathan Williams dopatrywał się swoj... Περισσότερα

W rolach głównych
» 1 «
» 2 «
» 4 «
» 5 «
» 6 «
» 7 «
» 8 «
» 9 «
» 10 «
» 11 «
» 12 «
» 13 «
» 14 «
» 15 «
» 16 «
» 17 «
» 18 «
» 19 «
» 20 «
» 21 «
» 22 «
» 23 «
» 24 «
» 25 «
» 26 «
» 27 «
» 28 «
» 29 «

» 3 «

76 7 21
Από hyerimark

Ostatnie dni wakacji obyły się bez większych zawirowań. Nathan sporo czasu spędzał z poznanymi podczas imprezy chłopakami i parę razy dał się nawet namówić na amatorskie mecze w kosza. W końcu jednak przestali mu to proponować, bo za każdym razem tak ich ogrywał, że do domu wracali w wisielczym humorze. Jeśli nie spotykał się z nowymi kumplami, to pomagał tacie kończyć urządzać jego gabinet w przychodni albo zajmował się porządkami w domu. W każdym razie ciągle szukał sobie jakiegoś zajęcia, by nie mieć zbyt dużo czasu na niepotrzebne rozmyślania.

A miał o czym myśleć – począwszy od przeprowadzki do obcego miasta, przez rozpoczęcie nauki w nowym liceum, a skończywszy na dwóch blondynkach, które w ciągu jednego dnia zbyt mocno namieszały mu w głowie. Był pewien, że nadchodzące tygodnie będą bardzo emocjonujące i nie wiedział tylko, w jakim kierunku się to wszystko potoczy.

Zmrużywszy oczy przed promieniami słońca, Nathan rozejrzał się po szkolnym dziedzińcu pełnym uczniów. Od razu rozpoznał pierwszoklasistów, którzy dzielili się na dwie grupy: tych przerażonych nową szkołą i tych podekscytowanych, że zaczynali kolejny etap w swoim życiu. W tamtej chwili Nathan znajdował się gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami. Nie był przerażony, ale też zmiana szkoły w żaden sposób nie napawała go ekscytacją. Gdyby nie ostatnie wydarzenia, których był uczestnikiem, do głowy by mu nie przyszła wyprowadzka z Los Angeles.

– Cześć – przywitała się z nim ciemnowłosa dziewczyna i uśmiechnęła się promiennie.

Nathan spojrzał na nią uważnie i uniósł pytająco brwi, próbując przypomnieć sobie, czy już się kiedyś spotkali. Na imprezie poznał sporo osób, ale tej dziewczyny nie kojarzył. Taką ładną buzię na pewno by zapamiętał, więc prawdopodobnie nie mieli okazji się poznać.

– Cześć – odpowiedział i przeniósł spojrzenie na towarzyszące brunetce dwie dziewczyny.

– Nasza znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze, więc pomyślałam, że powinniśmy rzucić tamten incydent w niepamięć – powiedziała, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać.

– To my już się spotkaliśmy? – Nathan wyglądał na mocno zdziwionego, bo za nic nie potrafił przypomnieć sobie tej dziewczyny.

– Tak, na imprezie – wyjaśniła wyraźnie oburzona, że jej nie zapamiętał. – Jestem Chloe. Na imprezie chciałam się z tobą przywitać, ale przypadkiem wylałam piwo na...

– Peyton.

– Właśnie. To był wypadek, a ona jak zwykle...

Wtedy zdała sobie sprawę z tego, że chłopak wcale nie dokańczał jej wypowiedzi, a po prostu dojrzał stojącą kilkanaście metrów od nich blondynkę i odruchowo wypowiedział jej imię.

– Sorry, muszę iść, ale miło było cię poznać, Cleo.

– Chloe! – poprawiła go wściekła, jednak ten w ogóle się tym nie przejął i kompletnie ją zignorował, chcąc czym prędzej podejść do Peyton, by się z nią przywitać.

Był już niedaleko dziewczyny, gdy zobaczył podbiegającego do niej wysokiego chłopaka. Brunet porwał ją w swoje muskularne ramiona i uniósł kilkanaście centymetrów nad ziemią, na co Peyton pisnęła głośno, zwracając na siebie uwagę innych uczniów. Szybko jednak wrócili do swoich spraw, co dało Nathanowi do zrozumienia, że nie było w tym widoku nic nadzwyczajnego. Obserwował, jak brunet obejmuje Peyton, a później całuje ją na powitanie w usta. To wywołało w nim tak skrajne emocje, że nawet nie potrafił ruszyć się z miejsca.

W pewnym momencie Peyton również na niego spojrzała i chyba mocno się speszyła, bo szybko odwróciła wzrok w drugą stronę i strąciła ze swoich ramion rękę adorującego ją bruneta.

– Cześć, Nate! – przywitał się Ethan Jones, którego Williams poznał na imprezie. To właśnie między innymi z nim często chodził na boisko, żeby grać w kosza. I to właśnie później Ethan najbardziej przeżywał kolejną przegraną. – Od czego zaczynasz?

– Od biologii, ale najpierw muszę odebrać z sekretariatu plan lekcji – wymruczał w odpowiedzi Nathan i odwrócił głowę, nie chcąc dłużej patrzeć na Peyton. – Pokażesz mi, gdzie on jest?

– Jasne, nie ma sprawy. – Ethan uśmiechnął się pogodnie i razem ruszyli w stronę wejścia do szkoły.

– Kojarzysz Peyton? – zagadał Nate, gdy szli zatłoczonym korytarzem. Mimochodem zerkał na twarze uczniów, niektóre z nich kojarząc z imprezy. Pewnie powinien również znać ich imiona, ale tego zdecydowanie byłoby już za wiele. Ważne, że w ogóle kogoś kojarzył. Uznawał to za swój mały sukces. – Taka blondynka z krótkimi włosami.

– Pewnie, że kojarzę – zaśmiał się Jones i spojrzał bacznie na kolegę. Widząc jego minę, zmarszczył mocno czoło i przystanął przed wejściem do sekretariatu. – Stary, ty chyba... Ona chyba nie wpadła ci w oko, co nie?

– Poznałem ją na imprezie – wyjaśnił krótko, nie zamierzając wdawać się w szczegóły. Polubił Ethana, ale z własnego doświadczenia wiedział, że im ludzie mniej wiedzieli na twój temat, tym lepiej.

– Peyton jest dziewczyną kapitana naszej drużyny koszykarskiej. Lepiej nie kręć się koło niej, bo Brian to straszny dupek – ostrzegł go na wszelki wypadek, gdyby jednak wpadł mu do głowy jakiś szalony pomysł, jak chęć podrywania Peyton. – Dobra, spadam na angielski.

Nathan odprowadził chłopaka wzrokiem, a potem wszedł do sekretariatu, w którym trąciło jakimiś kadzidełkami. Nienawidził takich mdłych zapachów i od razu zrobiło mu się niedobrze.

– Dzień dobry! – zawołał, chcąc czym prędzej załatwić wszelkie formalności, by jak najszybciej ewakuować się z tego dusznego pomieszczenia. – Przyszedłem po plan lekcji!

Nagle jedne z drzwi otworzyły się z rozmachem i z pokoju obok wyszła lekko zdyszana kobieta. Na widok ucznia uśmiechnęła się promiennie i poprawiła lekko rozczochrane włosy.

– Jak się nazywasz? – zapytała, starając się panować nad głosem.

– Nathan Williams.

Poklikała na komputerze, poszperała w dokumentach i po dłuższej chwili podała chłopakowi plan lekcji, mapkę szkoły i ogólne informacje na temat regulaminu oraz zajęć pozalekcyjnych. Potem grzecznie się pożegnała, w ten sposób dając chłopakowi do zrozumienia, że może już pójść.

Nathan podziękował i wyszedł z pomieszczenia. Do rozpoczęcia lekcji miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił poczekać przy sekretariacie, chcąc coś sprawdzić. Nie minęło nawet kilkadziesiąt sekund od jego wyjścia, jak usłyszał dobiegające zza drzwi szmery i odgłosy rozmowy. Po chwili na korytarz wyszedł elegancki mężczyzna. Rozejrzał się na boki, przygładził ciemne włosy i żwawym krokiem ruszył przed siebie. Czyżby Nathan przez przypadek stał się świadkiem schadzki pani z sekretariatu z dyrektorem szkoły?

Widząc poruszenie wśród uczniów, Nathan zerknął na zegarek i wtedy też dotarło do niego, że nie zostało mu wiele czasu do pierwszej lekcji. Zerknął na mapkę i podążył według niej do odpowiedniej klasy. Miał nadzieję, że szybko zapamięta rozkład pomieszczeń, by nie musieć ciągle posiłkować się mapą.

Po wejściu do klasy wszyscy spojrzeli na Nathana, a kilka osób pomachało do niego na przywitanie. Pewnie powinien był kojarzyć je z imprezy, ale tak wcale nie było. Mimo to posłał im krótki uśmiech i rozejrzał się po klasie, szukając wolnego miejsca.

– Możesz usiąść ze mną – zaproponowała jakaś dziewczyna i mógłby przysiąść, że w tamtej chwili wyglądała, jak emotka, która zamiast oczu miała dwa serduszka.

– Usiądzie ze mną.

Nathan obejrzał się za siebie i uśmiechnął się z ulgą, gdy zobaczył dobrze znaną mu twarz Harper. Dziewczyna złapała go za rękaw bluzy i pociągnęła na koniec klasy, gdzie znajdowały się wolne miejsca. Na biologii często pracowali w parach, więc ławki były dwuosobowe, w innych klasach już każdy zazwyczaj siedział osobno.

– Patricia już sobie ciebie upatrzyła, więc masz przerąbane – wyszeptała rozbawiona Harper i oboje zerknęli w stronę siedzącej na początku klasy dziewczyny. Właśnie mordowała wzrokiem Anderson, ale ta nie zamierzała się tym przejmować.

– Ty jesteś Nathan Williams? – Obok ich ławki zatrzymał się wysoki chłopak i uważnie spojrzał na siedzącego na krześle szatyna.

– Tak, o co chodzi?

– Trener Scott chce cię widzieć na następnej przerwie – powiedział tylko i usiadł w innej ławce.

– Trener Scott? – powtórzył Nate i spojrzał pytająco na Harper.

– Pewnie chce cię zwerbować do drużyny koszykarskiej – wyjaśniła dziewczyna i posłała szatynowi szeroki uśmiech. – Twoja sława cię wyprzedza.

– Na to wychodzi.

Musiał przyznać, że bardzo mu to schlebiało, aczkolwiek nie wiedział, czy był już gotowy na powrót na boisko i wcale nie chodziło tylko o jego niedawną kontuzję barku.

Harper odprowadziła go pod same drzwi sali gimnastycznej i przekazała, gdzie ma się udać w razie, gdyby trenera tam nie było. Później poszła szukać kuzynki, a Nathan niepewnie pchnął wahadłowe drzwi i wszedł na salę. Z początku myślał, że jest sam, bo zewsząd otaczała go idealna cisza, ale w końcu w pewnym momencie usłyszał dobiegające z głębi pomieszczenia nawoływania.

– Chodź, chodź! Nie wstydź się!

Nathan zaśmiał się pod nosem i skierował się ku miejscu, z którego dobiegał głos trenera.

– Dzień dobry – przywitał się uprzejmie i uścisnął wyciągniętą do niego dłoń trenera. – Przekazano mi, że mam się z panem spotkać.

– Tak i zapewne domyślasz się czemu.

Nathan w odpowiedzi kiwnął głową, uważnie przyglądając się mężczyźnie. Był wysoki i chłopak podejrzewał, że w młodości pewnie też grał w koszykówkę, a przynajmniej miał nadzieję, że był trenerem z powołania, a nie przymusu. Tacy byli najgorsi i nigdy nie potrafili odpowiednio zmotywować młodych zawodników. Jeśli ktoś wcześniej miał do czynienia z jakimś sportem i wykonywał go z pasją, to o wiele łatwiej było takim osobom dotrzeć do innych.

– Chciałbym, żebyś dołączył do naszej drużyny. Wiem, że w LA byłeś świetny i dzięki tobie Ravens pięły się na szczyt.

– To nie tylko moja zasługa – powiedział, a na samo wspomnienie chłopaków z poprzedniej drużyny ogarnęła go nostalgia. Szybko się jednak zreflektował i posłał mężczyźnie krótki uśmiech.

– Już nie bądź taki skromny. Widziałem cię w akcji i wiem na co cię stać. To jak? Podratujesz naszą drużynę?

– Najpierw muszę skonsultować się z lekarzem – odpowiedział wymijająco. Trener wydawał się być zaskoczony jego słowami. – Miałem wypadek i uszkodziłem sobie bark. Nie wiem, na ile będę sprawny na boisku.

– Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że pozwoli ci grać, bo naprawdę liczę na twoją obecność na boisku. – Scott poklepał chłopaka wielką dłonią po plecach i posłał mu ciepły uśmiech. – Jeśli miałbyś ochotę, to wpadnij dzisiaj po lekcjach na trening. Przyjrzysz się chłopakom i ich grze. Może doradzisz mi, co powinni poprawić.

– Jasne, chętnie przyjdę.

Nathan pożegnał się z trenerem i szybkim krokiem opuścił salę gimnastyczną. Kiedy wahadłowe drzwi na dobre się za nim zamknęły, wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. Wiedział, że w najbliższym czasie będzie musiał podjąć ważną decyzję odnośnie powrotu na boisko, jednak postanowił trochę to odwlec.

Po lekcjach Harper postanowiła zostać na chwilę na szkolnym boisku, żeby popatrzeć na grających w kosza chłopaków. Była ciekawa, czy nowy uczeń zdecyduje dołączyć do drużyny. Sama bardzo interesowała się tym sportem i kibicowała Napa Eagles. Co prawda zawsze przegrywali, ale jako koleżanka ze szkoły nie mogła ich nie wspierać, sumienie by jej na to nie pozwoliło. Kiedyś kuzynka namawiała ją, żeby wstąpiła do drużyny cheerleaderek, bo skoro chciała kibicować, to według niej był to najlepszy sposób. Harper jednak nie przyjęła tej propozycji. Według niej machanie pomponami nijak miało się do prawdziwego kibicowania. Poza tym osobiście wolała wspierać chłopaków z trybun. Tam przynajmniej nie groził jej bolesny upadek z dużej wysokości, jak na przykład przy wykonywaniu tych wszystkich skomplikowanych figur.

– Boże, Brian, jesteś beznadziejny – powiedziała do samej siebie, gdy kapitan drużyny po raz kolejny nie trafił do kosza.

– Nie tylko w kosza.

Harper zadarła mocno głowę, gdy usłyszała nad sobą głos kuzynki. Uśmiechnęła się na jej widok i poklepała miejsce obok siebie. Peyton usiadła na ławce okrakiem i z wyraźnym znudzeniem spojrzała na grających chłopaków.

W przeciwieństwie do Harper, jej w ogóle nie interesował ten sport. Cheerleaderką została, bo mama tak bardzo naciskała, żeby poszła w jej ślady, że ostatecznie skapitulowała i wstąpiła do drużyny. Na początku traktowała to jako zło konieczne, jednak z czasem naprawdę polubiła dopingowanie chłopakom. Odkryła w sobie pasję do gimnastyki oraz tańca, a wymachiwanie pomponami stanowiło tylko dodatek do nowego hobby dziewczyny.

– Czyli jednak się zdecydował – wyszeptała Harper, dostrzegłszy idącego z trenerem wysokiego chłopaka.

– Kto? – Peyton podążyła za spojrzeniem kuzynki i uniosła wysoko brwi, widząc Nathana. – Chce dołączyć do drużyny?

– Chyba nie tak bardzo, jakby chciał tego Scott – zaśmiała się i zerknęła na siedzącą obok dziewczynę. Jej dziwna miną trochę ją zaniepokoiła. – Boisz się, że wygryzie z drużyny twojego chłoptasia?

– Wisi mi Brian i jego pozycja trenera. Jest w tym beznadziejny, więc przydałoby się, żeby ktoś w końcu utarł mu nosa.

– No to o co chodzi?

– Tylko nikomu nie mów, dobra? – Peyton przysunęła się bliżej i rozejrzała się na boki, by mieć pewność, że nikogo poza nimi nie było na trybunach. – Całowaliśmy się na ostatniej imprezie.

– Ty i Brian?

– Nie. – Wywróciła oczami i skinęła głową w stronę Nathana, który na razie stał z boku i tylko przyglądał się grającym chłopakom. – Ja i Nate.

– Żartujesz? – Harper rozdziawiła buzię i po chwili parsknęła śmiechem. – Czyli ty i Brian... Już nie jesteście parą?

– Jesteśmy – rzuciła pod nosem Peyton i między dziewczynami na dłuższą chwilę zapadła cisza.

Nie była dumna z tego, co zrobiła na imprezie. Mimo że Brian przez większość czasu bywał dupkiem, a ona już dawno powinna była go rzucić, to czuła wyrzuty sumienia, że pocałowała Nathana. W sumie to nie wiedziała, czy bardziej żałowała zdrady, czy tego, że wykorzystała nowego ucznia, żeby poczuć się lepiej po kolejnej kłótni z Brianem.

Wiedziała tylko, że o tym incydencie nikt nie powinien się dowiedzieć, bo będzie skończona w szkole. Brian należał do bardzo mściwych osób i na pewno nie odpuściłby jej takiej zniewagi. Nathana też z pewnością by nie oszczędził, a przecież on nie ponosił za to żadnej odpowiedzialności. Całując ją na imprezie, nie miał pojęcia o istnieniu Briana, więc nie zrobił nic złego.

– Zagracie jeden na jeden – postanowił trener i rzucił Brianowi piłkę.

Harper od razu rzuciła w niepamięć to, co powiedziała jej kuzynka i skupiła się na dwóch chłopakach, którzy mieli stoczyć ze sobą pojedynek na boisku. Wiele słyszała o Nathanie Williamsie i była ciekawa, czy faktycznie był taki dobry, jak wszyscy mówili.

Obserwowała głównie nowego ucznia, który co chwilę robił uniki przed Brianem i uciekał pod kosz, bez problemu do niego trafiając. Chwilami widziała, że gdy nie miał w dłoniach piłki, poruszał lewą ręką, jakby chcąc rozmasować bark. Od razu zwróciła na to uwagę i była ciekawa, czy było to spowodowane chwilową niedyspozycją, czy wiązała się z tym jakaś większa kontuzja.

– Brian, wstyd mi za ciebie – powiedział trener i przydeptał piłkę, która potoczyła się w jego stronę po nieudanym rzucie kapitana drużyny. – Nate ma kontuzję barku, a i tak gra o niebo lepiej od ciebie. Wszystko w porządku? – zwrócił się do Williamsa, widząc, jak dłonią masuje bark.

– Tak, trochę zbyt intensywnie grałem, ale jest dobrze – odpowiedział Nathan i spojrzał kolejno na chłopaków, ostatecznie zatrzymując wzrok na Brianie. Wyglądał na wściekłego, ale w tej sytuacji doskonale rozumiał tego chłopaka. Też byłby wkurzony, gdyby jakiś nowy uczeń rozgromił go na boisku i to na oczach całej drużyny.

– Wakacje zdecydowanie wam nie służą – odezwał się karcącym głosem Scott i zmierzył rozczarowanym spojrzeniem uczniów.

Nathanowi było głupio, gdy tak strofował ich w jego obecności, dlatego odsunął się na bok i zerknął w stronę trybunów. Na widok siedzących tam dziewczyn, zmrużył mocniej oczy, by móc im się lepiej przyjrzeć. Dłonią osłonił oczy przed promieniami słońca i dopiero wtedy rozpoznał Peyton i Harper.

Widok tej pierwszej sprawił, że w jego głowie pojawiła się pewna myśl, którą dotychczas skutecznie od siebie odsuwał.

– Jeśli pana oferta nadal jest aktualna, to chętnie dołączę do drużyny – odezwał się niespodziewanie, zaskakując tym samego siebie.

– Tak jest! – ucieszył się niewysoki blondyn, który wśród chłopaków był najniższy, ale na boisku zdecydowanie nadrabiał szybkością i sprytem.

– Witaj w drużynie. – Trener uścisnął dłoń chłopaka i szeroko się uśmiechnął, nie próbując nawet ukryć faktu, jak bardzo ucieszył go taki obrót sprawy.

– Mamy nowego w drużynie! – wydarł się inny chłopak, by siedzące na trybunach dziewczyny go usłyszały.

Harper wstała z ławki i zaczęła klaskać, chcąc w ten sposób okazać Nathanowi swoje wsparcie. Peyton dołączyła do kuzynki, jednak w jej zachowaniu nie było krzty ekscytacji. Dołączenie Nathana do drużyny oznaczało, że będą się często spotykać podczas treningów, bo zazwyczaj wtedy też odbywały się próby cheerleaderek.

Konfrontacja stała się teraz nieunikniona.

Συνέχεια Ανάγνωσης

Θα σας αρέσει επίσης

1.3K 188 49
"Urodzi się kot na tyle silny, by dzierżyć moc zrodzoną z gwiazd" W odległym lesie żyją trzy Bractwa kotów, Bractwo Ziemi, Nieba oraz Wody. Koty bron...
154K 7.8K 24
"Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od koncertu, na który w ogóle nie chciałam iść. Od zespołu, którego nawet nie lubiłam..." ______ Druga część opowi...
Żużlowe memy 3 Από Risa_Chan

Μικρού Μήκους

4.3K 271 108
jak tytuł wskazuję jest to 3 część naszych cudownych memów żużlowych
16.5K 477 37
Złe relacje mogą się bardzo zmienić. Jedne na gorsze, a drugie na lepsze. Anastasia Colins oraz Draco Malfoy, pewnego dnia poczują do siebie coś wi...