Jaskinie Pandory ||Avatar

By werecoyote85

2.5K 507 53

Podczas przemierzania Pandory rodzeństwo Sullych trafia do nieznanego im dotąd miejsca, gdzie życie toczy się... More

Prolog
~ 1 ~
~ 2 ~
~ 3 ~
~ 4 ~
~ 5 ~
~ 6 ~
~ 7 ~
~ 9 ~
~ 10 ~
~ 11 ~
~ 12 ~
~ 13 ~
~ 14 ~
~ 15 ~
~ 16 ~
Epilog

~ 8 ~

109 27 2
By werecoyote85

Teltir prowadzony przez Tuk nie mógł odnaleźć się w nowym miejscu. Było to dla niego coś niesamowitego, pierwszy raz widział na oczy tyle zieleni. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do jasności jaka tam panowała.

Zapatrzony w ogromne drzewa kilka razy potknął się o wystające z ziemi ich korzenie, przez co Tuk musiała prowadzić go trzymając chłopaka za rękę.

-Skup się Teltir, bo nigdy tam nie dojdziemy – śmiała się dziewczynka.

Po chwili jednak gwałtownie się zatrzymała i zamilkła, co nie było do niej podobne. Jej towarzysz zorientował się, że coś jest nie tak i szybko schylił się z nią na ziemię, ukrywając za jednym z drzew.

Wyjrzał zza niego próbując dostrzec co takiego wzbudziło w niej strach i zobaczył nieznane mu dotąd istnienia, nie przypominające Na'vi.

-To ludzie nieba, ci źli – Tuk wywnioskowała to po trzymanej w ich rękach broni.

Od razu domyśliła się, że musiało stać się coś złego.

-Nie bój się – przytulił ją, chcąc żeby się uspokoiła.

Nie mogli zostać przez nich zauważeni, dlatego Teltir zabrał ją najciszej jak się da z powrotem do jaskini. Widok poruszonej dwójki wywołał w pozostałych zaniepokojenie.

-Mają kłopoty – powiadomił ich chłopak.

-Ludzie nieba wrócili. Musieli złapać Kiri, Lo'aka i Neteyama. A może nawet wszystkich – dziewczynka była przestraszona, ale bała się o swoje rodzeństwo.

-Nic tu po nas. Nie znamy tego terenu.

Tak naprawdę było to dosyć logiczne. Niewiele udałoby się im zdziałać nie będąc u siebie. Spełnili swoje zadanie i odstawili Sullych do domu. Nikt jednak nie przewidział, że wpadną w takie kłopoty.

-Właściwie to znamy – wszyscy skierowali swój wzrok na mówiącą Korę, która wpadła na niecodzienny pomysł. - Potrafimy się przemieszczać, bo od zawsze wpatrywaliśmy się w korzenie drzew. Teraz widzimy je od innej strony. Poszukajmy wyjścia w miejscu gdzie są Sully.

-Proszę, pomóżcie nam – rozpłakana Tuk nie wiedziała co ma robić. Sama niewiele mogła zdziałać.

Teltir spojrzał na swoje siostry kręcąc głową.

-Musielibyśmy otworzyć inne przejścia, a to zagroziłoby naszemu ludowi. Musimy myśleć o swojej rodzinie.

-To nasi przyjaciele, chcę im pomóc – odezwała się Lulu, która razem z Ninu pocieszała płaczącą Tuk, co było przykrym widokiem dla starszego rodzeństwa.

-Ja też chcę im pomóc, ale nawet nie wiemy co to za miejsce, ani kim są ci ludzie nieba. Jak mielibyśmy się z nimi skonfrontować?

-Może poprośmy kogoś o pomoc – odparła Pomika mając świadomość ich niewielkich szans na powodzenie.

-Zorientujmy się w sytuacji tak jak powiedziała Kora. Nikt się nie wychyla, dobrze Tuk? Lulu? - chciał się upewnić, że dziewczynki nie sprowadzą na nich zagrożenia. Sully i jego siostra pokiwała głową na znak, że to rozumieją.

W bliskich od siebie odstępach przeszukiwali pobliskie korzenie w poszukiwaniu jakichkolwiek prześwitów do świata znajdującego się na górze, próbując namierzyć kogoś z ich przyjaciół.

W końcu Kora przez niewielki otwór w ziemi zobaczyła niebieski kolor skóry, któremu przyjrzała się z bliska. Musiał należeć on do kogoś z Na'vi, co ją ucieszyło.

-Pssst – mruknęła po cichu, aby w razie czego nikt jej nie zlokalizował.

Siedzącym na górze mężczyzną okazał się być Jake Sully, który postawiony został w bardzo trudnej sytuacji. Ludzie nieba zaskoczyli ich i uderzyli z taką siłą, że nie byli przygotowani na obronę. Zostali pokonani i uwięzieni w swoim własnym domu tak, żeby patrzyli na to, jak ich wrogowie robią z tym miejscem co tylko chcą.

Czuł, że zawiódł jako przywódca, ale cały czas myślał nad planem uwolnienia swoich ludzi. Chwilowo znajdował się odłączony od nich, związany pod jednym z drzew, pilnowany z daleka przez kilku strażników, którzy co jakiś czas rzucali na niego okiem.

Początkowo Jake myślał, że się przesłyszał, jednak dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy, dlatego przesunął się odrobinę i spojrzał na miejsce znajdujące się pod jego plecami. Nie był jednak w stanie nikogo przez tak mały otwór zobaczyć.

-Hm? - chciał upewnić się, że na pewno nie są to omamy słuchowe.

-Jesteś Na'vi?

Pytanie to wydało mu się bardzo niejasne. Przed odpowiedzią zorientował się, czy żaden ze strażników nie zwraca na niego uwagi.

-Tak. A ty kim jesteś? - nie miał pojęcia z kim rozmawia.

-To nie jest ważne. Widzisz gdzieś dzieci Sully'ego? - spytała również nie świadoma swojego rozmówcy.

-Sully to ja – odparł zaskoczony, że nieznajoma zna jego nazwisko. - Moje dzieci zabrano.

To wszystko wydarzyło się tak szybko. Jednego dnia ludzie nieba zaatakowali, drugiego doprowadzili Na'vi do poddania się, a po tygodniu nieobecności na ich teren powróciły jego dzieci, prosto w ręce wroga.

Neteyam, Lo'ak, Kiri, żadne z nich nie spodziewało się tego, co czeka na nich w domu. Słuszną decyzją było to, że ich nowi znajomi ze skalistego ludu nie udali się tam z nimi. Ludzie nieba mogli nawet nie wiedzieć o ich istnieniu tak jak do tej pory Na'vi.

-Widziałeś dokąd?

-Niedaleko na północ – cały czas obserwował strażników. - Hej, pomożesz nam?

-Wątpię. Ale raczej bardziej wam nie zaszkodzimy.

Mówiła prawdę. Nie miała pojęcia jak mogą ich wyciągnąć z takiej sytuacji.

-Jeśli znajdziesz moje dzieci, zabierz je stąd, proszę.

Kora powiedziała rodzeństwu o tym czego się dowiedziała. Znajdowali się w jaskini przy wejściu, rozmyślając co mogą zrobić, aby w jakiś sposób pomóc.

-Wygląda na to, że niedługo się ściemni. Może ich wróg nie widzi w ciemności tak dobrze jak my?

-Nie wiemy tego. Jeszcze możemy się wycofać – spekulowali między sobą pełni wewnętrznych rozterek.

-Musimy podjąć decyzję – czasu mogło wcale nie być dużo do kolejnego kroku podjętego przez wrogów Na'vi. - Kto jest za tym, żeby im pomóc?

-Naprawdę będziemy decydować o czyimś życiu za pomocą głosowania? - zdenerwowała się Kora.

-Nie wiemy do czego są zdolni ludzie nieba. Dopiero po raz pierwszy widzieliśmy niebo – w tym co mówił Teltir było dużo racji. Nie mogli działać pochopnie.

-Wiemy gdzie ich trzymają. Naradźmy się z nimi – wtrąciła Pomika, nie chcąc, aby jej rodzeństwo się kłóciło.

-Na pewno będą rozmowni przy strażnikach – odparł sarkastycznie.

-Warto spróbować.

-Okej, ja pójdę.

Po wielu próbach Teltirowi w końcu udało się namierzyć gdzie przebywają jego znajomi. Kątem oka był w stanie zobaczyć jak znajdują się związani ze sobą, a tuż obok pilnują ich strażnicy.

Zapukał dwukrotnie, widząc reakcję ze strony Sullych, którzy spojrzeli po sobie pytająco i próbowali zrozumieć o co chodzi. Lo'ak siedzący najbliżej zorientował się, że to ktoś z Tullów. Dał mu ten sam sygnał, aby pokazać, że wie z kim rozmawia, ale nie mogli zrobić nic więcej. Musieli uważać, żeby nikt ich nie zauważył.

Udało im się złapać na chwilę kontakt wzrokowy i Lo'ak domyślił się, że ich przyjaciele chcą im pomóc lub się nad tym zastanawiają.

Przecząco przekręcił głową, odradzając im robienie czegokolwiek.

Nigdy nie spodziewałby się pokonania Na'vi. Miał świadomość, że skaliści niewiele z tym mogą zrobić, zwłaszcza w obcym i nieznanym im dotąd świecie. Lepiej więc będzie, jeśli nie narażą też siebie.

Chyba nie na taką odpowiedź liczył Teltir. Myślał, że Lo'ak przekona go do pomocy, tymczasem widok ich na przegranej pozycji był dla niego bolesny.

Wrócił do swojego rodzeństwa, wcześniej zakładając, że wzbudzi w sobie i w nich ducha walki, ale po tym co usłyszał nie do końca wiedział co robić. Siostry i Tuk czekały na jego decyzję, powierzając mu ją całkowicie. Wiedziały, że jest rozsądny i będzie ona właściwa. Dlatego też Teltir zjawił się w ich jaskini i powiedział słowa, które miały zmienić wszystko.

-Ustalmy plan.

Continue Reading

You'll Also Like

2.7K 60 5
Hej, mam nadzieję, że będzie się wam podobać. Wszelkie podobieństwa do innych opowiadań są zupełnie przypadkowe!
8.7K 811 27
Jest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi...
6.8K 212 30
Peter ma już 17 lat i dalej broni Queens . Na jego dzielnice przeprowadza się piękna dziewczyna rok młodsza od Petera. Czy chłopak się zakocha? Czy b...
57K 4K 112
__To nie moja manhwa...ja tylko tłumaczę__ Zapraszam na dalsze losy naszych bohaterów. ~~Sezon 1 również na moim kanale :)~~