~ 8 ~

108 27 2
                                    

Teltir prowadzony przez Tuk nie mógł odnaleźć się w nowym miejscu. Było to dla niego coś niesamowitego, pierwszy raz widział na oczy tyle zieleni. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do jasności jaka tam panowała.

Zapatrzony w ogromne drzewa kilka razy potknął się o wystające z ziemi ich korzenie, przez co Tuk musiała prowadzić go trzymając chłopaka za rękę.

-Skup się Teltir, bo nigdy tam nie dojdziemy – śmiała się dziewczynka.

Po chwili jednak gwałtownie się zatrzymała i zamilkła, co nie było do niej podobne. Jej towarzysz zorientował się, że coś jest nie tak i szybko schylił się z nią na ziemię, ukrywając za jednym z drzew.

Wyjrzał zza niego próbując dostrzec co takiego wzbudziło w niej strach i zobaczył nieznane mu dotąd istnienia, nie przypominające Na'vi.

-To ludzie nieba, ci źli – Tuk wywnioskowała to po trzymanej w ich rękach broni.

Od razu domyśliła się, że musiało stać się coś złego.

-Nie bój się – przytulił ją, chcąc żeby się uspokoiła.

Nie mogli zostać przez nich zauważeni, dlatego Teltir zabrał ją najciszej jak się da z powrotem do jaskini. Widok poruszonej dwójki wywołał w pozostałych zaniepokojenie.

-Mają kłopoty – powiadomił ich chłopak.

-Ludzie nieba wrócili. Musieli złapać Kiri, Lo'aka i Neteyama. A może nawet wszystkich – dziewczynka była przestraszona, ale bała się o swoje rodzeństwo.

-Nic tu po nas. Nie znamy tego terenu.

Tak naprawdę było to dosyć logiczne. Niewiele udałoby się im zdziałać nie będąc u siebie. Spełnili swoje zadanie i odstawili Sullych do domu. Nikt jednak nie przewidział, że wpadną w takie kłopoty.

-Właściwie to znamy – wszyscy skierowali swój wzrok na mówiącą Korę, która wpadła na niecodzienny pomysł. - Potrafimy się przemieszczać, bo od zawsze wpatrywaliśmy się w korzenie drzew. Teraz widzimy je od innej strony. Poszukajmy wyjścia w miejscu gdzie są Sully.

-Proszę, pomóżcie nam – rozpłakana Tuk nie wiedziała co ma robić. Sama niewiele mogła zdziałać.

Teltir spojrzał na swoje siostry kręcąc głową.

-Musielibyśmy otworzyć inne przejścia, a to zagroziłoby naszemu ludowi. Musimy myśleć o swojej rodzinie.

-To nasi przyjaciele, chcę im pomóc – odezwała się Lulu, która razem z Ninu pocieszała płaczącą Tuk, co było przykrym widokiem dla starszego rodzeństwa.

-Ja też chcę im pomóc, ale nawet nie wiemy co to za miejsce, ani kim są ci ludzie nieba. Jak mielibyśmy się z nimi skonfrontować?

-Może poprośmy kogoś o pomoc – odparła Pomika mając świadomość ich niewielkich szans na powodzenie.

-Zorientujmy się w sytuacji tak jak powiedziała Kora. Nikt się nie wychyla, dobrze Tuk? Lulu? - chciał się upewnić, że dziewczynki nie sprowadzą na nich zagrożenia. Sully i jego siostra pokiwała głową na znak, że to rozumieją.

W bliskich od siebie odstępach przeszukiwali pobliskie korzenie w poszukiwaniu jakichkolwiek prześwitów do świata znajdującego się na górze, próbując namierzyć kogoś z ich przyjaciół.

W końcu Kora przez niewielki otwór w ziemi zobaczyła niebieski kolor skóry, któremu przyjrzała się z bliska. Musiał należeć on do kogoś z Na'vi, co ją ucieszyło.

-Pssst – mruknęła po cichu, aby w razie czego nikt jej nie zlokalizował.

Siedzącym na górze mężczyzną okazał się być Jake Sully, który postawiony został w bardzo trudnej sytuacji. Ludzie nieba zaskoczyli ich i uderzyli z taką siłą, że nie byli przygotowani na obronę. Zostali pokonani i uwięzieni w swoim własnym domu tak, żeby patrzyli na to, jak ich wrogowie robią z tym miejscem co tylko chcą.

Jaskinie Pandory ||AvatarΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα