Give it time // Matty Cash ff...

By junii3e

33.3K 2K 688

Annie Hale wyjeżdża jako fotograf do Kataru na mistrzostwa świata aby odciąć się od swojej rodziny More

1
2
3
4
5
6
🎄
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
15.
16.
17.
🫀
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.

14.

1.1K 80 40
By junii3e

Czy dzisiaj przypadkiem wszystko nie będzie zamknięte? Jest drugi dzień świąt.

Teoretycznie tak, ale znam miejsca. — Uśmiechnęłam się promiennie.

Pomimo bólu głowy, który jeszcze nie zszedł ze mnie nawet na drugi dzień, poranne słońce wpadające przez okno do mojego mieszkania wprawiało mnie w dobry nastrój. Może nie do końca poranne, bo była już dwunasta, ale miałam wrażenie jakby była zaledwie dziewiąta.

Weź czapkę, śnieg pada. — Rzucił Cash kiedy staliśmy jeszcze w przedpokoju, a ja zakładałam buty.

Machnęłam ręką ignorując jego słowa. To był jednak błąd, bo chwilę później poczułam na głowie moją wełnianą czapkę. Przewróciłam oczami czując jak moje włosy pod nią całe się rozwalają, a mój korektor ściera się z czoła.

Denerwujący jesteś.

A wystarczyło wziąć czapkę. — Wzruszył ramionami gdy się podniosłam po zasznurowaniu czarnych glanów.

Pokręciłam głową ściągając klucze z drewnianej szafki zawieszonej na ścianie. Moje tymczasowe mieszkanie było małe, miało jedną sypialnię, salon połączony z kuchnią i małą łazienkę. Było dość puste przez to, że nie planowałam zostać tu zbyt długo. Pomimo mojego krótkiego pobytu w Vancouver, zdążyłam odkryć już kilka miejsc.

Z głośników w time out markecie leciało „last christmas", a ja nie poczułam świątecznego klimatu ani razu tego roku. Zwykle lubiłam święta, spędzałam je w dużym rodzinnym gronie, a w przeciągu dwunastu miesięcy cała moja bańka pękła i zostałam całkiem sama.

Ta daam. — Uśmiechnęłam się kiedy doszliśmy na miejsce.

Cash był blisko pokłócenia się o to jakiego środka transportu użyjemy jadąc na drugi koniec miasta, ale w końcu odpuścił ze swoją taksówką i pozwolił mi wybrać metro.

Ładnie tu. — Rozejrzał się po czarnych ścianach i różnorodnych restauracjach. — Czyli po prostu siadasz gdzie chcesz i zamawiasz co chcesz?

Kiwnęłam głową zastanawiając się już na co miałam ochotę.

Czekaj, nie byłeś nigdy w time out markecie?

Zawsze musi być ten pierwszy raz. W ogóle rzadko jestem w restauracjach, wolę sam gotować.

Jesteś niemożliwy, jak można nigdy nie przyjść do tak cudownego miejsca? Chodź, oprowadzę cię po tych wszystkich cudach. — Odruchowo złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.

Za każdym razem miałam w planach wypróbować czegoś nowego, jakiejś nowej kuchni, której jeszcze nie znałam. Jednak i tym razem po raz kolejny skończyłam zamawiając pad thaia. Cash uparł się, że weźmie to samo pomimo tego, że próbowałam przekonać go do spróbowania czegoś ciekawszego.

Płatność będzie razem czy osobno? — Zwróciła się do nas kobieta stojąca za ladą.

Zanim Matty zdążył wydać jakikolwiek dźwięk z siebie, podniosłam dłoń każąc mu się zamknąć.

Osobno. — Odpowiedziałam z dumnym uśmiechem, a z jeszcze dumniejszym wyrazem twarzy przyłożyłam moją kartę do terminalu.

Stanęłam z boku i napawałam się widokiem Casha, który przewracając oczami zapłacił tylko za siebie.

Widzę, że... — Zaczął kiedy wracaliśmy do naszego stolika.

Nawet nie zaczynaj, o tym nie rozmawiamy.

Wskoczyłam na wysokie krzesło i położyłam na stole czarne urządzenie, które miało powiadomić nas kiedy nasze jedzenie będzie gotowe.

Więc powiedz mi o czym możemy rozmawiać w takim razie.

Na początek może o tym jak mnie w ogóle znalazłeś.

Cash parsknął, a ja zmarszczyłam brwi.

To naprawdę nie było takie trudne, twój instagram kwitnie, każdy głupi mógłby cię znaleźć.

No tak, mogłam się domyślić.

Jakie masz plany na później?

Wzruszyłam ramionami wykrzywiając usta.

Leżenie w łóżku oglądając seriale, wieczorem może wyjdę gdzieś żeby nie czuć się jak totalnie frajer, ale możesz ze mną iść. — Odpowiedziałam całkiem poważnie.

Mówię o dalszych planach.

Ach... — Mruknęłam. — Wydaje mi się, że jadę dalej w trasę.

Annie... — Dźwięk mojego imienia sprawił, że moje ciało przeszły dreszcze.

Wiem co chcesz powiedzieć. Zrozum, oni dają mi wielkie możliwości, jestem teraz bardziej rozpoznawalna niż kiedykolwiek, ludzie interesują się moimi zdjęciami. To jest to o czym zawsze marzyłam, nie mogę przepuścić takiej szansy.

Od dziecka marzyłam o byciu fotografem o którego biją się zespoły. Nie bili się o mnie, ale propozycji o pracę mi nie brakowało, a moje ambicje dążyły do jeszcze większego zainteresowania mną. Ale do tego potrzebowałam więcej koncertów, a nie meczy piłki nożnej. Nikt nie jest specjalnie zainteresowany młodą fotografką reprezentacji Polski czy Polskich klubów pomimo tego, że sami piłkarze mnie lubili i rozpoznawali.

Kiedy fotografowałaś mecze też się tobą interesowali.

Kto? Trener Polskiej reprezentacji? — Parsknęłam. — Wybacz, ale to mi nie wystarcza.

Nie chodzi mi tylko o to..

Daj spokój... — Przerwałam mu, ale nie dokończyłam.

Nie, teraz ty się zatrzymaj na chwilę i mi nie przerywaj. — Obruszył się. — Chodzi mi o to, że ten cały zespół do ciebie nie pasuje. Ci ludzie do ciebie nie pasują, nie chcę żeby coś ci się przez nich stało.

Pozwól, że będę sama decydować o moim otoczeniu.

W idealnym momencie urządzenie na stoliku zaczęło brzęczeć. Zgarnęłam je wściekłe i wstałam od stołu.

Przyniosę oba. — Mruknęłam.

Jednak w tym momencie usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła.

Nie ma mowy. — Powiedział Cash tak samo wściekłym głosem.

Czy on zawsze musiał zrobić mi na przekór?

Po prostu nie chcę żeby to wszystko się źle skończyło. — Odezwał się łagodniejszym głosem.

Westchnęłam cicho parząc sobie język zieloną herbatą, którą zamówiłam do pad thaia, kiedy siedzieliśmy już z powrotem przy stole. Chciałam w tym momencie mieć moce w umyśle aby wyłączyć „underneath the tree" huczące z głośników, które brzmiały tak jakby były przystawione centralnie do mojej głowy na maksimum głośności. Kto w ogóle wymyślił tworzenie tak irytujących świątecznych piosenek? Odkaszlnęłam przypominając sobie, że Cash siedzi naprzeciwko mnie.

Kiedy masz lot z powrotem? — Rzuciłam losowo.

Widziałam, że zbiłam go z tropu. Jego wzrok lądował wszędzie tylko nie na mnie.

Dzień przed sylwestrem.

Skinęłam głową.

Wracasz akurat na jakąś fajną imprezę z rodziną?

Matty delikatnie rozpromienił się słysząc to, ale jego wzrok wciąż wydawał się być smutny i przybity.

Nie mam konkretnych planów, ale pewnie coś się zorganizuje, wracam na chwilę do rodzinnego miasta.

Twoi rodzice pewnie są na mnie wściekli, że przeze mnie nie spędziłeś z nimi świąt.

Właściwie nawet o tobie nie wiedzą. — Delikatna szpileczka ukuła mnie prosto w serce. Celny strzał panie Cash. — A święta beze mnie nie zrobią im dużej różnicy, mamy wielką rodzinę i tak wyprawiają wielką imprezę na trzydzieści osób, jeśli będzie dwadzieścia dziewięć, nikt nie zauważy.

Mój makaron całkiem przestał mi smakować, albo po prostu straciłam apetyt. Nie wierzyłam w to, że można stracić apetyt kiedy usłyszy się coś bolesnego. Ale właściwie dlaczego zabolały mnie jego słowa? To po prostu były konsekwencje moich czynów, których nie potrafiłam znieść.

— A ty robisz coś konkretnego?

Pokręciłam głową nabierając do ust pełen widelec makaronu z kurczakiem. Cash chyba mimowolnie się uśmiechnął, w którymś momencie przestał się temu opierać. Ja natomiast próbowałam nie parsknąć śmiechem patrząc na jego minę. Dopiero gdy przełknęłam jedzenie uważając aby się nie zadławić, odetchnęłam.

Przestań.

Ale co? — Spytał rozbawiony.

Śmiać się ze mnie.

Ale się drażliwa zrobiłaś. Śmieję się, bo nie mogę patrzeć na to jak ktoś je pad thaia widelcem.

Podniosłam brwi rzucając oceniającym wzrokiem na jego drewniane pałeczki.

Nie potrafisz jeść pałeczkami. — Oznajmił wskazując na mnie palcem i delikatnie klasnął w dłonie. — Wiedziałem.

Żartujesz sobie ze mnie?

A umiesz?

Umiem. — Skłamałam.

Udowodnij. — Podparł brodę dłonią kładąc łokieć na stole.

Nie mam pałeczek.

Przynieść ci?

Przyłożyłam dłoń do czoła nie mając do końca wyboru. Nie czekając na moją odpowiedź mężczyzna skoczył do stoiska z tajskim jedzeniem przy którym stało pudełko drewnianych pałeczek. Wziął dla mnie jedno papierowe opakowanie z dwiema pałeczkami i z dumnym uśmiechem przysunął je do mnie siadając z powrotem przy stole.

Zademonstruj. — Znów z zaciekawieniem podparł brodę pięścią wbijając we mnie wzrok.

Zacisnęłam usta i rozdarłam papierowe opakowanie wyciągając z niej drewniane pałeczki. Rzuciłam wzrokiem na pałeczki Casha odłożone na boku jego talerza. Były rozdzielone, a moje były złączone. Zmarszczyłam brwi, ale po krótkiej chwili powróciłam do neutralnego wyrazu twarzy przypominając sobie, że wkopałam się i nie mogę się przyznać, że nie umiem tak jeść. Ale dlaczego do cholery one były ze sobą zrośnięte? W końcu postanowiłam po prosu je rozerwać. Zerknęłam na Casha, którego mina wciąż była taka sama. Chyba tak się po prostu robiło. Wzięłam obie pałeczki niepewnie ustawiając je jakkolwiek pomiędzy palcami tak aby się chociaż trzymały. Spróbowałam złapać nimi kawałek kurczaka, ale ten wypadł kiedy tylko podniosłam pałeczki do góry. Usłyszałam głośne parsknięcie. Ja sama próbując się nie zaśmiać schowałam oczy w dłoni wypuszczając z niej pałeczki i pokręciłam głową.

Przepraszam, próbuj dalej. — Powiedział Cash całkiem poważnie.

Nie znęcaj się nade mną. — Jęknęłam.

Mężczyzna rozłożył ręce.

To ty twierdziłaś, że umiesz jeść pałeczkami.

A ty wiedziałeś dobrze, że kłamię. — Założyłam ręce na piersi.

Chciałem tylko sprawdzić ile wytrzymasz. — Przyznał. — Chodź nauczę cię.

Niee, ja nie umiem, nie lubię tego... — Zaprotestowałam od razu.

Nie gadaj, nie będziesz robić wstydu w poważnych azjatyckich restauracjach jak się nauczysz.

Więc teraz robię wstyd? — Podniosłam brew.

Tak.

Parsknęłam słysząc jego prostą odpowiedź.

—  To proste, łapiesz pomiędzy te dwa palce i tak możesz kontrolować to co robisz. — Złapał z łatwością kawałek tofu.

Moje pałeczki wraz z makaronem wylądowały jednak w moim talerzu kiedy chciałam powtórzyć dokładnie to co mi pokazał. Próbowałam parę razy nieudolnie aż w końcu udało mi się doprowadzić cokolwiek do ust. Był to tylko mały orzech, ale wciąż coś.
Uśmiechnęłam się dumnie ściskając w dłoniach obie pałeczki.

Poczekaj. — Cash wyjął telefon z kieszeni i zrobił mi zdjęcie. — Widzisz? Wychodzi ci.

Pokręciłam głową wciąż mając delikatny uśmiech na twarzy.

Zanim ja to tak zjem to wszystko mi wystygnie.

Zamówimy sushi, wtedy będziesz musiała znowu poćwiczyć.

Jasne. — Mruknęłam i wróciłam do jedzenia widelcem.

Gdy oboje skończyliśmy nasze pad thaie, wyszliśmy z galerii handlowej w której znajdował się time out market i znaleźliśmy się w samym centrum miasta. Ulica udekorowana była kolorowymi światełkami, a po chodniku przechadzało się wiele rodzin. Po świętach wszyscy zawsze wychodzili razem na takie spacery pewnie aby rozchodzić wszystko co wpakowali w siebie podczas Wigilii i pierwszego dnia świąt. Przeszliśmy obok drewnianej budki z której leciała jakaś świąteczna muzyka.

Grzane wino do spróbowania za darmo, chcecie państwo? — Staruszka wręcz wepchnęła nam do rąk dwa małe kubeczki z parującym czerwonym napojem.

Wzruszyłam ramionami spoglądając na Casha i wypiłam łyka. Dawno nie piłam czegoś tak dobrego.

To jest świetne.

Nasze grzańce są najlepsze droga Pani. — Uśmiechnęła się kobieta. — Niedrogie, może skuszą się państwo?

Bierzemy? — Zwróciłam się do Matty'ego.

Możemy wziąć. Dwa razy poprosimy. — Zwrócił się do młodszej dziewczyny, która zajmowała się sprzedawaniem grzańców.

Zapłacimy osobno.

Płacenie nigdy nie przychodziło mi z taką łatwością niż kiedy płaciłam za siebie nie pozwalając mu postawić czegokolwiek. Wiedziałam, że go stać, nie chodziło mi wcale o to.

Hale, to jest parę dolarów. — Odwrócił się do mnie kiedy zdążyłam już podać kobiecie banknot.

Już myślałeś, że ci się uda. — Szturchnęłam go łokciem.

Ten zgiął się w pół, a ja odskoczyłam zdezorientowana i zmarszczyłam brwi lustrując go wzrokiem.

Prosto w żebro. — Jęknął.

Parsknęłam śmiechem orientując się, że nic mu nie jest. Wzięłam od dziewczyny dwa papierowe kubki wypełnione grzańcem i dopiero kiedy Cash ponownie się wyprostował podałam mu jeden. Powoli ruszyliśmy dalej zatłoczoną ulicą, aż zaczął prószyć śnieg.

Chyba nigdy wcześniej nie piłem grzańca. — Przyznał Matty.

Żartujesz.

W Anglii tego nigdy nie widziałem. Nie było okazji.

—  Dobrze, że trafiliśmy na tą budkę, bo inaczej byś nie spróbował tego cuda. Jeden z moich ulubionych alkoholi. — Spojrzałam na dziwne lustro powieszone na środku muru jakiejś kamienicy. — Jakie śliczne. — Zamyśliłam się zatrzymując się od razu przy nim.

To się chyba nazywa spojrzenie fotografa szkoda, że nie masz.... — Wyjęłam z mojej czarnej materiałowej torby mały aparat. Nie był to ten, którego używałam w pracy, ale mój prywatny, którego zabierałam wszędzie ze sobą. — Jednak masz....? — Zdziwił się przyglądając się temu jak ustawiam urządzenie.

Potrzymaj. — Oddałam mu mój kubek i zrobiłam zdjęcie naszego odbicia włączając w nie starą zadrapaną ramę lustra. Uśmiechnęłam się robiąc kolejne zdjęcia kiedy Cash podniósł wyżej oba kubki i uśmiechnął się szeroko.

Kurwa mać. — Syknął wylewając na siebie trochę gorącego grzańca. Niechcący zrobiłam kolejne zdjęcie. Widząc je, parsknęłam głośnym śmiechem i zrobiłam jeszcze jedno.

Wszystko okej? — Opuściłam aparat i ze śmiechem wzięłam od niego jeden kubek.

Wrzuciłam aparat do torby i dotknęłam jego oparzonej dłoni.

I pytasz dopiero po zrobieniu miliona zdjęć gdy prawie umarłem? — Jęknął marszcząc nos.

Przejechałam palcem wokół zaczerwienionego miejsca uważając aby nie dotknąć niewielkiej rany. Jakoś nie chciałam wcale przerywać dotyku, wręcz przeciwnie, miałam wrażenie jakby mój palec przykleił się do jego dłoni najmocniejszym klejem jaki tylko istnieje. W końcu jednak otrząsnęłam się z otępienia i zabrałam rękę.

Przeżyjesz, to nie jest jakieś wielkie oparzenie. Chcesz drugiego grzańca na pocieszenie? — Spytałam od razu.

Mówisz tak tylko dlatego, że sama chcesz drugiego.

Wcale nie, jestem po prostu świetną przyjaciółką.

Okej, wróćmy się po drugiego.

Uśmiechnęłam się szeroko i oboje wróciliśmy się z powrotem do tego samego stoiska.

Moja ręka była ciasno spleciona wokół łokcia Casha kiedy próbowałam nie upaść na chodnik ze śmiechu.

Kłamiesz, kłamiesz tak nie było wcale!

Było, chrapałaś tak głośno, że musiałem szukać zatyczek do uszu w lobby o trzeciej w nocy!

Walnęłam go w ramię z płaskiej dłoni.

Ja nie chrapię draniu.

Nie słyszysz tego po prostu.

Ledwo doszliśmy do mojego budynku, byłam przekonana, że oboje prawie wpadliśmy pod taksówkę, ale to mógł być tylko wytwór mojej własnej wyobraźni.
Oparłam się plecami o ścianę kiedy wpadliśmy do mieszkania. Matty zamknął drzwi nogą i oparł dłoń tuż nad moją głową. Jego wzrok padł prosto na moje oczy, a ja poczułam okropne uczucie déjà vu.

Ześlizgnęłam się zwinnie na bok i zdjęłam niewygodne buty, które uwierały mnie już od jakiegoś czasu. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i rzuciłam się na kanapę.

Powinniśmy pójść na łyżwy.

Jesteś pijany. — Mruknęłam patrząc na sufit.

No i co w związku z tym? Po pijanemu uważam iż powinniśmy wybrać się na łyżwy.

A później skończymy na ostrym dyżurze.

Jest tu jakiś ładny szpital?

W Kanadzie ogólnie są ładne szpitale, ale jak karetka po ciebie przyjeżdża to nie decydujesz gdzie jedziesz. — Zmęczenie zaczęło otępiać powoli mój umysł.

Ja bym poprosił o jakiś taki najładniejszy, pokój z widokiem na góry.

Parsknęłam cicho.

Jesteś pojebany. — Położyłam głowę na jego ramieniu. — Ale masz miękką bluzę. — Uznałam.

Zawsze tak mówisz.

Może masz jakiś specjalny płyn do prania.

Może.

—————

Nawet nie wiecie jak kocham czytać wszystkie wasze komentarze xx

Continue Reading

You'll Also Like

65.3K 1.5K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
63.6K 3.5K 119
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
7.2K 407 20
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
6.8K 351 21
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...