Pierwszy śnieg. Jimin siedział na parapecie z głową opartą o szybę i niczym zahipnotyzowany obserwował, jak zielony ogród pokrywa się bielą. Z jego twarzy bił smutek. Szeroko otwarte oczy lśniły od łez, a kształtne usta delikatnie drżały. Chłopak z wysiłkiem łapał powietrze, miętosząc w dłoni skraj swojej satynowej koszuli.
— Liczę do trzech i moje spodnie mają się znaleźć — warknął groźnie Namjoon, w panice wyrzucając z szuflad wszystkie sztuki odzieży.
Park odwrócił się od okna i niewzruszony spojrzał na współlokatora.
— Pewnie zostawiłeś u tej kuchareczki, za którą tak latasz od tygodnia — burknął obojętnie i na powrót pogrążył się w myślach.
Nam trzasnął szafą w przypływie furii, po czym zabrał się za łóżko. Uniósł pościel i ze zniecierpliwieniem odrzucił walające się po posłaniu poduszki. Znalazł.
— Gdybym miał pod ręką knebel, wierz mi, wepchnąłbym ci go w te napompowane usteczka — zagroził po chwili.
Blondyn nie zareagował. Z wytężeniem wpatrywał się w skrzące drobinki śniegu, które niespiesznie opadały na ziemię. Pobliskie budynki ginęły w oparach mgły, a zasnute chmurami niebo stało się jeszcze ciemniejsze. Na dziedzińcu panował spokój. Nawet rosnące nieopodal wierzby sprawiały wrażenie pogrążonych w bezruchu. Student przymknął oczy, a jego myśli zaczęły krążyć wokół odległych zdarzeń i epizodów.
— Jimin, kwiatuszku, unieś sukienkę i pokaż wujkowi buciki.
— Wyżej, kochanie.
— Jeszcze...
Jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze...
— Jimin, do cholery! Ej! — krzyknął Namjoon, łapiąc go za ramię. — Co z tobą? — zapytał, gdy dojrzał na twarzy pierwszoklasisty bolesne skurcze.
Park przeniósł na niego zlęknione spojrzenie, a jego brwi ściągnęły się gwałtownie. Gęste łzy wolno spływały po policzkach i pozostawiały zdradliwe ślady na skórze. Chłopak próbował powstrzymać szloch, ale z trudem nad sobą panował.
— Co ci jest? Źle się czujesz? — drążył starszy coraz bardziej zaniepokojony. — Owieczko... bo przemoczysz sobie futerko — kontynuował na wpół żartobliwym tonem.
— Nam, idź już — odezwał się wreszcie nastolatek, nieudolnie maskując prawdziwe emocje.
Namjoon westchnął i nerwowo zerknął na okno. Na dziedzińcu zapanowało lekkie poruszenie. Żelazna brama otwarła się z hukiem, a do środka wtłoczyli się pierwsi goście. Drobne sylwetki żywo gestykulowały na ścieżce, tarmosząc w rękach swoje eleganckie kapelusiki. Drugoklasista odetchnął z ulgą, a potem przyjrzał się młodszemu dociekliwym wzrokiem.
— A ty?
— Zaraz zejdę — odparł jasnowłosy i zmusił się do łagodnego uśmiechu.
Wyższy potrząsnął głową, ale oddalił się niespiesznie i przystanął przed okrągłym lustrem. Rzucił okiem na swoje odbicie, a widząc pogniecione spodnie, skrzywił się ponuro. Student zrobił krok w przód, po czym chwycił za klamkę i z pewnym wahaniem opuścił pomieszczenie.
Jimin pociągnął nosem, otarł cisnące się do oczu łzy, a później zeskoczył z parapetu. Przysiadł na łóżku, by uspokoić rozedrgane nerwy i przez chwilę trwał w zamyśleniu. Po minucie podniósł się mozolnie i doprowadzając swój wygląd do porządku, ruszył za przyjacielem.
Blondyn zszedł na parter, kierując się prosto do głównej sali. Przystanąwszy na progu, wziął głęboki oddech i z wysiłkiem pchnął masywne drzwi. Nagle otoczył go tłum ludzi. Chłopak zacisnął pięść i zaczął przyglądać się natarczywie wszystkim napotkanym twarzom. W rogu dostrzegł Namjoona, który obejmował swoją matkę i z czułością wtulał się w jej szyję. Za nimi stał roześmiany Hoseok w wytwornym, ciasno przylegającym garniturze. Uczeń z rozkoszą pochłaniał przystawki, co jakiś czas kierując swój wzrok w stronę siedzącej obok dziewczyny — tak samo rudej i uroczej jak on. Trochę dalej krzątał się zaaferowany Tae. Szatyn odebrał od ojca kapelusz i rękawiczki, a następnie odłożył je we wskazanym miejscu w hallu. Po chwili wrócił i — jak na młodego dżentelmena przystało — odsunął krzesło swojej wystrojonej w jedwabie matce. Park pobladł. Niepewnie przystanął na środku i raz jeszcze objął spojrzeniem całe towarzystwo.
Nie przyjechał.
Pierwszoklasista głośno przełknął ślinę i nerwowo wykręcił palce. Obejrzał się rozgorączkowany, ale nie dojrzał nikogo oprócz...
Yoongi stał na uboczu i wydawał się całkowicie pochłonięty rozmową. Towarzysząca mu dziewczyna wyróżniała się niezwykłą urodą, która nie umknęła uwadze chyba żadnemu mężczyźnie na sali. Jej długie, brązowe włosy opadały falami i pięknie mieniły się w blasku żółtych lamp. Muślinowa suknia opływała szczupłą sylwetkę, a zwiewny szal dyskretnie okrywał ramiona. Zanim Jimin odwrócił wzrok, szatynka odchyliła głowę i zaśmiała się perliście. Następnie sprężystym ruchem zbliżyła się do bruneta i złożyła na jego policzku motyli pocałunek. Widząc to, Park omal nie zachłysnął się powietrzem. Głośno przełknął ślinę i zdusił napływające do oczu łzy. Chwilę potem odwrócił się gwałtownie i pospiesznie opuścił zgromadzenie.
Uroczystość trwała w najlepsze. Gościom dopisywał humor i nic nie wskazywało na to, że towarzystwo prędko się rozejdzie. Studenci reagowali dwojako; jedni cieszyli się z przyjazdu bliskich, inni odliczali minuty do ich rychłego powrotu. Wykładowcy natomiast bacznie obserwowali poczynania swoich wychowanków i tylko czasami włączali się w jakieś kurtuazyjne rozmowy.
Taehyung siedział sztywno i przyglądał się z zainteresowaniem białemu obrusowi przed sobą. Między jego ojcem a starszyzną wywiązała się zagorzała rozmowa na tematy polityczne, matka zaś — jak na dostojną damę przystało — z ożywieniem rozprawiała o koronkach. Szatyn westchnął i wzniósł oczy ku górze.
— Przepraszam najmocniej, muszę na momencik porwać państwa syna — odezwała się nagle Marry Lane poważnym, a jednocześnie wciąż uprzejmym głosem.
— Oczywiście, oczywiście. Taehyung! Wstań, chłopcze, a nie tak siedzisz z rozdziawionymi ustami — ryknął ojciec w kierunku chłopaka i czym prędzej wrócił do przerwanej rozmowy.
Tae z ulgą odszedł od stołu i obdarzył swoją opiekunkę pytającym spojrzeniem.
— Słońce, widziałeś się dzisiaj z Jiminem? Mam dla niego przesyłkę, ale twój kolega chyba się gdzieś zawieruszył — zaczęła Marry, wyraźnie zafrasowana. — Z domu — wyjaśniła odrobinę zmieszana, wskazując na pakunek.
Uczeń pokiwał głową i dał sobie czas na zastanowienie.
— Nie — odpowiedział po dłuższej chwili. — Ani razu nie minęliśmy się na korytarzu.
Kobieta westchnęła i ponownie rozejrzała się po sali. Student przystanął obok, podrapał się po karku, a potem bez zastanowienia wypalił:
— Znajdę go i przekażę paczkę. Pewnie znowu spaceruje po ogrodzie — zaproponował ochoczo, uśmiechając się przy tym czarująco.
— Kochany jesteś — odrzekła Marry z wyraźną ulgą, wręczając mu do rąk niewielkie zawiniątko.
Taehyung przeprosił rodziców i udał się na poszukiwania. Obszedł salon, zajrzał do jadalni, toalet, a nawet na dziedziniec, lecz bez większych rezultatów — blondyna nigdzie nie było. Chłopak zmarszczył brwi i z rosnącym niepokojem wrócił na parter. Przejechał oczami po zgromadzonych, ale wśród wielu twarzy nie dostrzegł tej jednej, jedynej. Szatyn nie zastanawiał się dłużej. Zdecydowanym krokiem ruszył w głąb sali i podszedł do jednego ze stolików.
— Namjoon, mogę cię prosić na sekundę? — zaczął przepraszającym tonem.
Drugoklasista z niechęcią przerwał dyskusję i przeniósł na niego swój zniecierpliwiony wzrok.
— Jimin zniknął — odezwał się ponownie Tae.
— I co w związku z tym? — zapytał z lekką irytacją starszy.
— To, że go nigdzie nie ma. Wysłać ci telegram, czy jak?
Nam zmarszczył czoło i wbił w studenta swoje posępne spojrzenie. Po chwili wstał, przeprosił siedzącą obok kobietę, a następnie oddalił się na odległość kilku kroków.
— Co to za wymysły? Kolejny głupkowaty żart Jimina? — dopytywał poddenerwowany.
— Mam mu do przekazania paczkę od Marry, tyle że nie mogę go znaleźć — wyznał młodszy z rezygnacją.
Namjoon już miał rzucić jakąś kąśliwą uwagą, lecz wtedy przypomniał sobie o dzisiejszym incydencie. Jasnowłosy od rana był odrętwiały, małomówny i nieudolnie tłumił płacz.
— Kurwa... — syknął w przypływie nagłej złości. — Za mną — warknął do chłopaka, nie dając mu szansy na żaden sprzeciw.
Uczniowie raz jeszcze obeszli główne pomieszczenia, ale z takim samym skutkiem — Park jakby zapadł się pod ziemię. Drugoklasista przystanął i z rosnącym zdenerwowaniem rozejrzał się dookoła. Nagle jego wzrok natrafił na wysokiego rudzielca, który żywo gestykulował w kącie sali. Niewiele myśląc, skierował się w tamtą stronę i bez cienia zażenowania zapytał:
— Ej ty, widziałeś Jimina?
Hoseok odwrócił się do nieznajomego i posłał mu delikatny uśmiech.
— Yyy, nie — zaczął, jednak widząc zaniepokojone oblicza studentów, dopytał z wahaniem. — Stało się coś?
— Nie ma go w całym pieprzonym budynku — wystrzelił Nam, nie bacząc na otaczających go ludzi.
— Jak to nie ma?
— Srak to, masz trudności z rozumieniem podstawowych pojęć? — odburknął Tae i zlustrował go oceniającym spojrzeniem.
Hobi już miał odbić piłeczkę, ale wyraz twarzy Namjoona skutecznie odwiódł go od tego zamiaru.
— Przysięgam, jak tylko znajdę tego platynowego kurdupla, powyrywam mu wszystkie nogi — zagroził najstarszy, zastanawiając się nad sytuacją.
— Szkoda by było takich nóżek — wypalił Hoseok z głupim uśmieszkiem.
Taehyung popatrzył na rudowłosego z bezgranicznym obrzydzeniem, a z jego ust padły następujące słowa:
— Lepiej wracaj do stajni pochłaniać kolejne porcje końskiej paszy...
— Powiem to tylko raz — warknął Nam, łapiąc się za głowę. — Jeżeli któryś z was wyda z siebie choćby jeden dźwięk, skończy razem z Jiminem w wykopanym przeze mnie grobie. Zrozumiano?
— Kusząca wizja — mruknął rudzielec, lecz nieprzyjazny wzrok kompanów zaraz go otrzeźwił.
Namjoon wywrócił oczami i nie patrząc na to, czy młodzi za nim podążają, ruszył w głąb sali. Przecisnął się przez tłum ludzi, a kiedy natrafił na poszukiwaną osobę, przystanął z pewnym wahaniem. Po chwili zbliżył się do jednego ze stolików i głośno chrząknął. Piękna szatynka łagodnie zwróciła ku niemu swoją twarz, jednak zanim zdążyła o cokolwiek zapytać, chłopak odezwał się sam.
— Nie chcę wam przeszkadzać — zagaił, spoglądając z góry na Yoongiego. — Ale szukam kumpla... — objaśnił krótko. — Widziałeś Parka? — wydusił wreszcie, po czym wbił swoje podejrzliwe spojrzenie w pianistę.
— Czy ja ci wyglądam na jego niańkę? — odpowiedział pytaniem Min.
— Oboje wiemy, że lubi się kręcić obok ciebie — wyrzucił Nam, przypatrując mu się z pewnym napięciem.
Brunet zacisnął wargi, ale potem odchrząknął i odparł niewzruszony:
— Nie, nie widziałem. Coś jeszcze?
— Tak. Pomożesz mi go szukać.
— Słucham? — zdziwił się Yoongi, a jego oblicze od razu spochmurniało.
— Pomożesz? — naciskał student, wpatrując się w pianistę tak intensywnie, że ten zmuszony był zerwać kontakt wzrokowy.
— Idź... — odrzekła dziewczyna i posłała swojemu partnerowi ciepły uśmiech.
Ciemnowłosy wstał niechętnie, lecz kiedy znalazł się już w bezpiecznej odległości, od razu przystąpił do ataku.
— Po co ten cyrk? — warknął w stronę Namjoona, spoglądając przy tym na dwójkę idących za nimi studentów. — Ta mała dziwka pewnie leży gdzieś we własnych ekskrementach z butelką whiskey pod pachą — ciągnął niezrażony.
Nam przystanął gwałtownie i zajrzał w twarz swojemu rozmówcy.
— Przestań się zgrywać. Możesz obrzucać go najgorszymi wyzwiskami, ale gdyby nie twoje chore uprzedzenia, pierwszy zaciągnąłbyś go w krzaki.
— Spałeś z nim? — zapytał znienacka Min.
— Co? — zdziwił się wyższy.
— Pytam, czy z nim spałeś — powtórzył brunet, wyraźnie artykułując każde słowo.
— Chyba ponosi cię wyobraźnia — syknął Namjoon, jednak w chwili, gdy jego wzrok uciekł w drugą stronę, pianista już wiedział, że nie mówi prawdy.
— Kłamiesz — odparł gorzko, po czym wyminął go, nawet nie kryjąc swojej pogardy.
••.•'¯'•.••
Jimin czuł się okropnie. Po wyjściu z sali pobiegł na piętro, by jak najszybciej skryć się przed oczami postronnych. Nie panując nad swoimi emocjami, zrobił coś zupełnie dla siebie niezrozumiałego: zapukał do gabinetu profesora Jeona Jeongguka. Student nie wiedział, czy nauczyciel przebywał w środku, czy też zabawiał gości — jak zawsze kierował się impulsem. Zniecierpliwiony odczekał chwilę i ponowił łomotanie. Kiedy wreszcie drzwi się otwarły, bez zaproszenia wtargnął do pokoju i roztrzęsiony wsparł się na krześle. Wykładowca spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale nic nie powiedział.
— Potrzebuję czegoś mocniejszego — wyszeptał młodszy ze spuszczoną głową.
Mężczyzna miękkim krokiem zbliżył się do sekretarzyka i ku zdumieniu Parka wyjął z szuflady szkło oraz butelkę porto. Po chwili podszedł do biurka, napełnił kieliszek ciemnym trunkiem, a następnie w milczeniu podsunął go chłopakowi. Ten nie ociągał się ani sekundy i od razu opróżnił całą zawartość.
— Lepiej? — zagadnął Jeon.
— Powiedzmy — przyznał blondyn, po czym uniósł buzię i nadział się na stalowe oczy swojego rozmówcy.
— Niech zgadnę, wujaszek nie przyjechał? — zapytał Jeongguk bez ogródek, wsparłszy się o masywną gablotkę z książkami.
— Skąd Pan o tym wie?
— Dużo o tobie wiem — odrzekł nauczyciel, a zaraz potem zaszedł Parka od tyłu i szepnął mu do ucha. — Ale bez obaw, pozwolę, żebyś sam odkrył przede mną wszystkie tajemnice.
— Moja osoba aż tak Pana zajmuje? To miłe.
— Przechwycenie tych informacji nie było wcale takie trudne.
— Jest Pan dupkiem — wystrzelił jasnowłosy, ponownie tracąc nad sobą kontrolę.
— A jednak tu jesteś — odparł Jeon i popatrzył na niego z realnym zaciekawieniem.
Jimin uciekł spojrzeniem, a w jego oczach znowu wezbrały łzy. Po chwili zwiesił głowę i w przypływie nagłej rozpaczy ukrył twarz w dłoniach.
— Naprawdę uważa Pan, że się nie nadaję? — zapytał niespodziewanie, mając na myśli swoją karierę sceniczną.
Wykładowca zerknął na chłopaka przelotnie, ale kiedy ich oczy się spotkały, powietrze w pokoju nagle zgęstniało.
— Udowodnij mi, że się mylę — rzekł opanowanym głosem, długo zwlekając z odpowiedzią.
Słysząc to, Park zdjął marynarkę, a następnie rzucił ją na krzesło. Potem w milczeniu zsunął spodnie i będąc w samej koszuli, ułożył się wygodnie na stojącej w rogu kanapie. Nie zrywając kontaktu wzrokowego z Jeonggukiem, wyciągnął zgrabne nogi przed siebie i spokojnym tonem oświadczył:
— Okej...
Mężczyzna poderwał się z miejsca i niespiesznie podszedł do biurka. Sięgnął po kieliszek, wlał do środka odrobinę ciemnego płynu, a później z godnością usiadł na fotelu. Zamoczył usta w alkoholu i przeniósł swoje świdrujące oczy na blondyna.
Jimin zanurzył ręce we włosach i delikatnym ruchem odgarnął je z czoła. Mając świadomość tego, jak wulgarnie wygląda w tej pozie, jeszcze bardziej rozchylił kolana.
Nauczyciel długo wbijał w niego swój rozpalony wzrok, ale nie zrobił nic więcej.
••.•'¯'•.••
Studenci podzielili się na grupy i ruszyli na poszukiwanie Parka. Póki co nie zamierzali włączać w to opiekunów — wiedzieli, że chłopak był porywczy i podejmował coraz więcej nieprzemyślanych ruchów. Ostatnie, czego chcieli, to narobić mu problemów. Mimo wszystko postanowili działać: Tae i Hoseok przeczesywali piętra, Yoongi parter, a Namjoon piwnice i zakamarki.
Taehyung gniewnie stukał lakierkami o podłogę. Nie dość, że szczerze martwił się o Jimina, to jeszcze musiał znosić towarzystwo rudzielca, który swoim pogodnym usposobieniem i bezpośredniością wręcz przyprawiał go o mdłości. Pierwszoklasista wszedł na pierwsze piętro, a chwilę potem niepewnie przystanął. Objął wzrokiem rozległy korytarz, ale gdy nie ujrzał nikogo, skręcił w jedną z bocznych alejek. Kiedy tak przechadzał się krętymi ścieżkami, natrafił w końcu na jakiegoś chłopaka. Niewiele myśląc, zbliżył się do niego i stanowczym głosem zapytał:
— Ej, kręcił się tu taki niski blondynek? Loczki, pełne usta...
Student zatrzymał się w pół kroku i odwrócił głowę.
— Wiesz... — zaczął bełkotliwie Seokjin. — Za informacje się płaci— wymamrotał i wybuchnął donośnym śmiechem.
Tae zmarszczył brwi i wykonał szybki odwrót.
— Kolejny przygłup — wyszeptał pod nosem, po czym zerknął na zegarek i ruszył na spotkanie z resztą kompanów.
Nam czekał w umówionym miejscu i niecierpliwie przebierał nogami. Z każdą kolejną minutą towarzyszył mu coraz większy niepokój. Gdy ujrzał przed sobą znajome sylwetki chłopaków wiedział już, że i oni nie natrafili na żaden trop.
— Nic? — zapytał Hobi, a jego uśmiech momentalnie przygasł.
Drugoklasista westchnął i w poczuciu bezsilności jeszcze raz rozejrzał się dookoła. Nagle jedne z drzwi otwarły się gwałtownie, a ze środka wyłonił się sam poszukiwany.
Taehyung i Hoseok od razu podbiegli do Jimina i na zmianę przerzucali się pytaniami.
— Nic ci nie jest? — drążył rudzielec, przenosząc swoje dłonie na blondyna.
— Ej, wypad z tymi łapami — warknął Tae, przyglądając się temu z narastającą irytacją.
Jasnowłosy stał jak kamień i niezrozumiale wpatrywał się w swoich kolegów. Błądził oczami od jednego do drugiego, aż w końcu zatrzymał się na twarzy Namjoona. Starszy posłał mu karcące spojrzenie, ale nie wyrzekł ani słowa.
— I co z nim? — zagadnął bez wstępu Yoongi, wyłaniając się zza zakrętu. W ręce trzymał marynarkę, a jego biała koszula ciasno opinała się na torsie. Kiedy wreszcie zauważył Jimina, przystanął i zaczął przyglądać mu się w milczeniu.
Park popatrzył na bruneta z niewzruszonym spokojem, ale w rzeczywistości pochłaniał każdy detal jego ubioru. Wkrótce jednak przymknął powieki, próbując zwalczyć rodzące się w nim pragnienia.
— Min, odprowadź go do mnie — przerwał ciszę Nam. — Wy dwaj na dół — kontynuował podniesionym głosem, spoglądając na Taehyunga i Hobiego. — Już! — zagrzmiał zirytowany i nie czekając na reakcję, zdecydowanym krokiem ruszył na salę.
— Jimin... — nie odpuszczał Hoseok.
— Idźcie — wszedł mu w słowo blondyn. — Wszystko gra — dodał, siląc się na uśmiech.
Gdy studenci oddalili się nieznacznie, Park przeniósł swój ciemny wzrok na Yoongiego. Zbliżył się do niego powoli i wyszeptał:
— Ślicznie pachniesz.
Min zbył tę uwagę milczeniem i niespiesznie skierował się w stronę pokoju. Kiedy dotarł na miejsce, przystanął i poczekał na młodszego. Ten dołączył do niego po chwili, jednak nie wszedł do środka. Wsparł się plecami o drzwi i z wrodzoną gracją przekręcił twarz.
— Wiesz, że gdybyś się uśmiechnął, mógłbyś nawet uchodzić za atrakcyjnego? — zapytał z błyskiem w oku.
— Twoje towarzystwo raczej nie nastraja do uśmiechu — odparł chłodno muzyk.
— A do czego cię nastraja?
Drugoklasista wpatrywał się w niego z pewnym napięciem, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Park za to całkowicie uległ pokusie. Chwycił kościstą dłoń pianisty i szybkim ruchem przyłożył ją do swojej szyi.
— Do tego? — wyszeptał pytająco.
Yoongi wyrwał rękę i z niebywałą siłą przyparł młodszego do drzwi.
— Nie prowokuj mnie, Jimin — warknął z furią.
Blondyn jęknął w podnieceniu, a jego oddech niebezpiecznie przyspieszył. Nie umiał już dłużej walczyć ze słabością. Przysunął się ostrożnie i gdy tylko poczuł na swoim policzku oddech bruneta, coś w nim zawrzało.
— Piękną masz dziewczynę... — wymruczał. — Sam z chęcią bym ją przeleciał, gdyby nie pewien drobny szczegół — przerwał i zrobił znaczącą pauzę. — Dużo bardziej wolę jej faceta — dodał ściszonym głosem, po czym zjechał ustami na szyję Yoongiego.
Jimin sunął językiem po miękkiej skórze z taką pożądliwością, że nawet nie zauważył, jak dłonie Mina zacisnęły się na jego nadgarstkach.
Pianista szarpnął się i zdyszany naparł swoim ciałem na to drobniejsze. Rozjuszony odchylił głowę, a później z trudem wysapał:
— Nigdy więcej tego nie rób.
Pierwszoklasista pisnął, ale kiedy spojrzał w czarne oczy swojego towarzysza, znowu przeszedł go dreszcz.
— Czego mam nie robić? Powiedz... — zapytał niewinnie.
Yoongi nie wytrzymał. Chwycił chłopaka za szyję i patrząc mu prosto w twarz, z premedytacją wzmocnił uścisk.
Jimin jęknął, a całe jego ciało pokryło się gęsią skórką. Dopiero gdy zaczął się dusić, Min z niechęcią odsunął rękę.
Jasnowłosy od razu złapał się za gardło i półprzytomny opadł na podłogę. Starszy ukucnął przy nim i szepnął mu do ucha:
— To ostrzeżenie.
A blondyn nie mógł oprzeć się wrażeniu, że widzi przed sobą swojego stryja.
••.•'¯'•.••
Uff, mamy to, ponad 3000 słów! Myślałam, że nie wydolę przy sprawdzaniu.
Hm, jeżeli zastanawiacie się, czy w tym opowiadaniu może być jeszcze dziwniej, spieszę z odpowiedzią: może.
Tak swoją drogą, Yoonminy mnie wykończą tutaj, przysięgam. Dobrze, że mam Namjoona — moja jedyna ostoja normalności ;>