Obudziłam się o 5 nie mogłam już usnąć więc wstałam i poszłam do kuchni, szukałam czegoś do jedzenia nagle usłyszałam otwierające się drzwi, a po chwili Pablo wszedł do kuchni
-Wooow sory- odwrócił się
-Za co- zaśmiałam się upijając łyk wody
-No stoisz w samej bieliźnie i no n..
-Mordo widziałeś mnie w stroju kąpielowym to jest prawie to samo- powiedziałam
-No ta ale nie koronkowym- mówił dalej odwrócony
-Tooo mogę się obrócić?
-No tak- zaśmiałam się pod nosem
-Ty też jesteś w samych bokserkach więc jesteśmy kwita
-Dobra dobra, co dama sobie życzy do jedzenia?- zapytał
-Nieeee wiem obojętnie
-Dobra
Chłopak gotował w kuchni, a ja się cały czas kręciłam i mu przeszkadzałam.
-Możesz?- spojrzał na mnie z powagą chłopak
-Ale co?
-Nie kręć mi się pod nogami
-Ale ja też chce patrzeć- powiedziałam z oburzeniem
Chłopak spojrzał na mnie podniósł mnie i posadził mnie na blacie spojrzał się na mnie i przejechał swoim wzrokiem moje całe ciało. Złapałam go za policzki i pocałowałam. Chciałam się oderwać, ale chłopak jednak dalej chciał kontynuować. Położyłam dłonie na jego barkach i je ścisnęłam.
-Nooo bary masz zrobione- powiedziałam odrywając się
-A klatę to już nie?- zapytał
-Też masz
-Musze zgolić te włosy- powiedział
-Które?- zapytałam patrząc się na miejsce które pokazywał chłopak.
-Nah mi się w chuj podobają te włosy u chłopaków od pępka co idą w dół- powiedziałam
-Tak?- pokiwałam głową na jego słowa
-To zostawię
Wywróciłam oczami uśmiechając się.
Była godzina 19 za chwilę mają przyjechać po mnie moi znajomi i mamy razem jechać porządnie świętować (czyt. opić) mój powrót do Barcelony. Ubrałam białe ala spadochrony połączone z cargosami, biały top fioletowa bluza z szkieletem na przodzie fioletową czapkę z prostym daszkiem NY i do tego jordany 4 „Court purple". Usiadłam na łóżku gdy dosłownie w tym momencie zadzwonili do mnie znajomi, że już są. Szybko wybiegłam na dwór rzucając się w ramiona mojego dobrego przyjaciela Diego, był on no nie powiem że nie w chuj przystojny. Chłopak mnie podniósł i okręcił wokół własnej osi.
-Ale dojebanie wyglądasz- powiedział brunet
-Sie wie
Wsiedliśmy do samochodu i przywitałam się z resztą. Siedziałam obok mojej dobrej kiedyś wroga koleżanki blondyna przez cały czas patrzyła przez okno.
-Co tam u ciebie Santi?- zapytałam, dziewczyna się odwróciła i spojrzała na mnie.
-Jakoś leci- to było jedyne co dziewczyna wypowiedziała, bo zaraz po tym odwróciła się znowu i wpatrywała w okno.
-Mateo chcesz?-powiedział Diego do siedzącego obok mnie chłopaka
-Pytasz dzika czy sra w lesie?- powiedział chłopak biorąc od niego jednorazówkę, siatkę oczywiście.
Chłopak wziął do ust przedmiot i się nim dosyć mocno zaciągnął. Zdziwiło mnie to, wcześniej nie palili. No tak Ava na pewno w wieku 12 by palili.
-Chcesz?- zapytał patrząc na mnie i wypuszczając w moją stronę dym.
-Chcę- powiedziałam i wzięłam od niego przedmiot. Błagałam w mojej duszy żeby się tylko nie udusić i zacząć kaszleć dymem.
Najmniej rozmowny oprócz Santi był Javier był co prawda skupiony na drodze, ale bez przesady. Słowem się nie odezwał, a jedziemy już z dobre 30 minut.
Wróciłam do domu, kompletnie pijana. Zdjęłam buty w przed pokoju i poszłam do siebie do pokoju na górę. Zamknęłam drzwi ciężko wzdychając nie ogarniałam co się dzieje. Zaczęłam się rozbierać i nagle poczułam podchodzące mi pod gardło wymioty. Zajebiście. Ruszyłam biegiem do mojej łazienki. Miałam wrażenie jakbym wyrzygała z siebie to co jadłam tydzień temu. Wstałam umyłam buzie i zęby, wyszłam z łazienki i po prostu rzuciłam się na łóżko.
-Wstaaajemy- powiedziała moja mama wchodząc do mojego pokoju i odsłaniając mi zasłony.
-MAMOOOO- wymarudziłam zasłaniając twarz czapką
-Wstawaj Avs jest 13, tata mówił że chce zabrać chłopaków dzisiaj do stajni i ty też masz jechać- zaśmiała się
-Co ma jazda konna do biegania za piłką- wymamrotałam
-Coś o tym mówił chyba coś o koordynacji z ciałem nie wiem musisz się go zapytać, ale głownie mu chodzi o to żeby się oni rozerwali po ostatnich meczach- wypowiedziała kobieta klepiąc mnie po brzuchu.
-A teraz wstawaj ubierz rzeczy stajenne i schodź na dół- wyszła
-DRZWI!!!- krzyknęłam, nie nawidziłam tego uczucia jak ktoś wchodził mi do pokoju nie pukając, a potem wychodził nie zamykając drzwi
-To twoja motywacja do wstania kochanie- usłyszałam głos mojej mamy
Dobra niech jej będzie, wstałam poszłam i wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w szare bryczesy i do tego czarną dopasowaną bluzkę z zamkiem na środku który rozpięłam do połowy, długie czarne skarpetki sięgające do połowy łydki. Założyłam białe air forcy i wyszłam w pokoju. Zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Zjadłam płatki po czym zszedł mój tata.
-Chodź autokar już czeka- Wstałam i odłożyłam naczynie do zlewu.
Poszłam na przed pokój i zobaczyłam przygotowane mój kask i oficerki (buty jeździeckie) O nie nie nie, nie ma opcji że ja będę jeździła.
-Tylko tego nie bierz- powiedziałam lekko sfrustrowana do ojca i wyszłam przed dom.
Zobaczyłam stojący pod bramą autokar, siedzą w nim już piłkarze. Taaak fajnie było ale chyba ja..
-Chodź- przerwał moje myśli ojciec
-Miałeś to zostawić tato- spojrzałam na faceta który niósł moje rzeczy jeździeckie w ręce.
Wsiadłam do autokary i momentalnie zapanowała cisza, miałam wrażenie że każdy wzrok jest skierowany na mnie.
-Mogę tu usiąść?- zapytałam ojca
-Poszukaj z tyłu miejsca
-Ale ja nie chce tato siedzieć z tyłu wiesz o tym że słabo się czuje jak siedzę na tyle- ręce zaczęły mi się pocić ze stresu.
Mężczyzna spojrzał w tył autokaru i zaśmiał się
-Witam moich szanownych zawodników- na co wszyscy chórem odpowiedzieli, tak jasne ignoruj moje prośby.
-Dobra ja nie chce jechać- ominęłam ojca i wyszłam z autokaru podbiegając do furtki. Słyszałam krzyki ojca z tyłu, które robiły się coraz głośniejsze. Ze stresu nie mogłam wpisać poprawnego kodu, zadzwoniłam domofonem i modliłam się żeby moja mama odebrała najszybciej jak się da. W momencie kiedy moja mama odebrała mój tata mnie złapał i przerzucił przez ramie.
-PUSZCZAJ MNIE TATO JA NIE CHCE JECHAĆ- krzyknęłam szarpiąc się
-Co się dzieje Xavi- zapytała kobieta przez domofon
-Nic się nie dzieje kochanie- powiedział
-PUŚĆ MNIE
-JA NIE CHCE JECHAĆ
-Xavi puść ją- powiedziała moją mama widząc wszystko co się dzieje przez kamerę od domofonu.
-Kochanie damy sobie radę- powiedział ojciec i zaczął iść w stronę autokaru
-Teraz to sobie siary narobiłaś- powiedział mężczyzna
Wsiadł ze mną dalej przerzuconą przez ramie do autokaru i szedł do tyłu. Słyszałam wszystkie podśmiechy piłkarzy, miałam ochotę się zapaść pod ziemie.
-Już się uspokoiłaś?- zapytał ojciec
-Jak powiem tak to mnie puścisz?
Doszliśmy na sam tył autokaru i mój ojciec mnie posadził na środkowym siedzeniu.
-Pilnujcie jej Panowie- powiedział odchodząc
Nawet nie chciałam patrzyć obok kogo siedzę, tylko wpatrywałam się w oddalająca sylwetkę mojego ojca.
-No już Avs nie dramatyzuj- usłyszałam głos Pedro
Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który siedział koło mnie a zaraz obok niego Gavi. Teraz mam tym bardziej ochotę zapaść się pod ziemie.
Popłacze się chyba.
-Młoda wstawaj- Pedri zaczął mną potrząsać.
-Jaka ona jest słodka- powiedział Gavi