ANTICIPATION [+18]

By eremek

69.2K 5.1K 638

Dziewczyna, która wspina się na szczyt i mężczyzna, który z tego szczytu dopiero co spadał. Callie Johnson j... More

A/N
PLAYLISTA | WSTĘP
Jeden
Dwa
Trzy
Cztery
Pięć
Sześć
Siedem
Osiem
Dziewięć
Jedenaście
Dwanaście
Trzynaście
Czternaście
Piętnaście
Szesnaście
Siedemnaście
Osiemnaście
Dziewiętnaście
Dwadzieścia
Dwadzieścia jeden
Dwadzieścia dwa
Dwadzieścia trzy
Dwadzieścia cztery
Dwadzieścia pięć
Dwadzieścia sześć
Dwadzieścia siedem
Dwadzieścia osiem
Dwadzieścia dziewięć
Trzydzieści
Trzydzieści jeden
Trzydzieści dwa
Epilog
A/N

Dziesięć

1.7K 155 21
By eremek

CALLIE 

Minął już prawie miesiąc, a ja dalej stoję w miejscu. 

Moim trenerem wciąż jest Jake, choć atmosfera między nami nie została oczyszczona. Wiem, że wkurwia go moje spędzanie czasu z Ivo, ale z tego nie mogę zrezygnować. 

No właśnie. Ivo. Odkąd powiedziałam mu, że poproszę go o trenowanie mnie jeszcze tylko jeden raz, nie zdobyłam się na te słowa. 

Po prostu wiem, że mi odmówi. Jestem tego niemal pewna. Mam jedną szansę i więcej naprawdę nie spróbuję, dlatego odwlekam to w nieskończoność. Przeżyłam połowę listopada i połowę grudnia, powoli zbliżają się Święta. Obiecałam sobie, że do Nowego Roku zdecyduję o dalszych planach. 

Albo zostanę z Jakiem, albo jakimś cudem los się do mnie uśmiechnie i sprawi, że Ivo jednak zgodzi się oficjalnie zostać moim trenerem. 

Kończymy sesję z Jakiem, on już siedzi na ławce obok kortu i pisze zapalczywie na telefonie. 

– Chcę porozmawiać. 

Unosi na mnie podejrzliwy wzrok. Muszę być szczera wobec siebie, wobec niego, wobec wszystkich wokoło. Nie chcę udawać, że wszystko mi pasuje, podczas gdy wcale tak nie jest. 

– Więc słucham, Callie. Masz ochotę poćwiczyć więcej tego nieszczęsnego backhandu? – strzela niby żartem. 

Mnie to nie bawi. 

– Jeśli Ivo zgodzi się mnie trenować, będę chciała zakończyć naszą współpracę – wyznaję. 

Przez jego twarz przemykają różne emocje po kolei. Zaskoczenie, frustracja, złość i inne, których nie potrafię nazwać. Przez chwilę wygląda jak mały urażony chłopczyk, a następnie jego ciało się napina, jakby gotowe do ataku. 

– To nie jest zabawne, Callie. 

Czy on serio myśli, że ja żartuję? Znamy się już trochę i owszem, nasza relacja jest swobodna i często się razem śmiejemy, ale teraz ja w żaden sposób nie sugeruję mu, że to tylko żarty. Tak mi się przynajmniej wydaje. 

Przychodzi mi tylko na myśl, że może próbuje wyprzeć niewygodne fakty ze swojej świadomości. 

– To nie ma być zabawne – naciskam. – Mówię poważnie. Zamierzam po raz ostatnio zapytać Ivo oficjalnie, czy jest zainteresowany współpracą. Jeśli się zgodzi, nie będę już z tobą trenować. 

Postawa Jake'a się zmienia. Wstaje, a szyderczy śmiech wydobywa się z jego gardła i odbija echem na korcie. 

– A jeśli się nie zgodzi, jednak ze mną zostaniesz? – dopowiada. – Bo nie będziesz miała lepszej opcji, prawda? Więc łaskawie zaszczycisz mnie swoją obecnością? – szydzi. – Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak to brzmi? 

Czerwienieję na twarzy, bo w moich myślach rzeczywiście nie brzmiało to tak źle. Ale… kurczę, chciałam po prostu iść za przykładem Ivo i mówić to, co myślę, prosto z mostu. 

– Nie chcę być niemiła – zauważam trzeźwo. – Ale nie zamierzam też cię okłamywać ani zwodzić. Zależy mi na transparentności, Jake. Nasza współpraca jest dobra.

– Więc w czym problem? – warcz Jake. 

– No w tym, że jest… dobra – powtarzam, odsuwając włosy za ucho. – Po prostu dobra. I tyle. A ja nie chcę być po prostu dobra. Potrzebuję czegoś więcej. 

Tego ognia, który potrafi we mnie wzniecić tylko Ivo. 

Pytanie, które pada z ust Jake'a jako następne, zupełnie zbija mnie z tropu. 

– Dajesz mu dupy? 

Czuję się tak, jakby wymierzył mi policzek. 

– Wypraszam sobie! – fukam urażona. – Wypraszam sobie takie insynuacje i przede wszystkim ten ton, Jake. Nie pozwolę tak do siebie mówić. 

On oddycha ciężko i błądzi wzrokiem wszędzie, tylko nie po mojej twarzy. 

– Skoro nie, to może chciałabyś wiedzieć o nim co nieco – mówi już odrobinę spokojniej. – Wspominałem ci kiedyś, że to świr, prawda? Na pewno chcesz spędzać czas z kimś, kto wynajmuje sobie dziwki i każe im podpisywać klauzulę poufności?

Zbiera mi się trochę na mdłości, bo Mariana już mi o tym wspominała, choć w zupełnie innym tonie – nie była pewna, czy to prawda. Jake brzmi tak, jakby mówił o oczywistej oczywistości. 

– Nie mam pojęcia o czym mówisz – dukam. – I nie obchodzi mnie to. Chcę, żeby mnie trenował, a nie zapraszał do swojego domu i życia. 

Jake wzdycha i masuje swoją skroń. 

– To jest chory typ, Callie. Umawia się ze starszymi od siebie laskami i one wszystkie muszą podpisać papiery, że będą siedzieć cicho, jeśli ktoś zapyta je o jego życie. 

Nic z tego nie rozumiem. Przecież Ivo nie wydaje się ani specjalnie imprezowy, ani przebojowy, ani nieuczciwy. O co więc chodzi? 

Umieram z ciekawości, jednocześnie obawiając się prawdy.

– Jesteś tego pewien? – pytam nieśmiało. – Tych klauzuli poufności?

Jake śmieje się gorzko. 

– Tak. Nie znam ich treści, ale znam kilka kobiet, które to podpisały, zanim zaczęły się z nim umawiać. 

– Umawiać? – powtarzam. – Czyli nie chodzi o zaciągnięcie ich do łóżka? 

– Jesteśmy dojrzałymi mężczyznami – zauważa Jake, jednocześnie obejmując moją sylwetkę bardzo jednoznacznym spojrzeniem. – Zwykle jak umawiamy się z kobietą, chcemy ją w swoim łóżku. 

Tym razem kręci mi się już w głowie od tego wszystkiego. Jake brzmi jakby wypełnił się jadem od stóp do głów. 

– Nic z tego nie rozumiem – szepczę. 

Siadam na ławce i kręcę głową. Moja ciekawska strona chce się dowiedzieć o co chodzi. Jednocześnie zadaję sobie pytanie: czy jeśli słowa Jake'a okażą się prawdą, to powstrzyma mnie od zatrudnienia Ivo jako trenera? 

Jestem prawie pewna, że nie. 

– Mówię ci to wszystko tylko dlatego, że jestem z tobą szczery, Callie – wyznaje. – W stu procentach szczery, maleńka. 

Robi się dziwnie. Jake kuca przede mną, kładzie mi dłonie na nagich kolanach, ale zamiast jakiejkolwiek przyjemności lub obojętności, czuję wyłącznie dyskomfort. 

A potem robi się jeszcze gorzej. On unosi dłoń i kciukiem przesuwa po moim policzku. Zrywam się jak oparzona. 

– Co ty wyprawiasz? – sapię rozjuszona. – Nie możesz dotykać mnie w ten sposób. 

Jake sztywnieje i obserwuje mnie uważnie. 

– Lubię cię, Callie. 

Unoszę brwi. 

– Nie możesz mnie dotykać w ten sposób. 

– W jaki? – Unosi kącik ust. 

– Taki. – Dotykam dłonią swojego policzka. 

– Myślałem, że może zakochałaś się we mnie i dlatego nie chcesz ze mną trenować – wyjaśnia spokojnie. 

Boże, to jeszcze dziwniejsze! 

– Dlatego zacząłeś mnie dotykać?! To nienormalne! – warczę. – Chciałeś mnie przy sobie zatrzymać szantażem emocjonalnym, czy o co chodzi? Nie zakochałam się w tobie i nie życzę sobie takiego dotyku! 

Chyba uraziłam jego dumę, ale mam to w dupie. Już od dawna widziałam, że czasami dziwnie się na mnie patrzy, a jego teksty bywają trochę zbyt sugestywne. 

– Callie – naciska. Robi krok do przodu, przez co zderzam się z miękką ścianą z siatki za plecami. – Nie musisz się już powstrzymywać. Damy sobie z tym radę.

Znów próbuje sięgnąć do mojej twarzy. Palant! 

Uchylam się i uciekam pod jego wyciągniętą ręką. 

– Nie dotykaj mnie – rzucam pospiesznie. – Nie życzę sobie tego, chyba już ci to powiedziałam!

W mojej głowie kotłuje się sto pięćdziesiąt myśli na raz. Czy zrobiłam coś, co mogło zasugerować mu, że chcę od niego relacji damsko–męskiej? Czy powiedziałam coś nie tak? Czy źle się ubierałam i niewłaściwie odczytał moje zamiary? 

Jake zaczyna ciężko się śmiać. 

– Czyli jednak pobiegniesz dzisiaj do innego kutasa – warczy Jake. 

O. Mój. Boże. 

– Jesteś nienormalny – stwierdzam, a ten groźny błysk w jego oku tylko mi to potwierdza. – Jeszcze dzisiaj porozmawiam z Flintem, żeby zaproponował ci warunki anulowania kontraktu. Dostaniesz odpowiednią odprawę i na pewno nie stworzymy ci żadnych problemów.

Z Jake'a dosłownie bucha złość. 

– Powiedziałaś, że zakończymy współpracę, jeśli Ivo zgodzi się ciebie trenować – cedzi. Nigdy jeszcze nie widziałam go tak wkurwionego. – I teraz nagle zmieniłaś zdanie?! 

Najbardziej niepokoi mnie to, że zaczynam się go po prostu bać. Wiem, że jest temperamentny, ale zawsze zrzucałam to tylko na karb gry w tenisa. Nie mam pojęcia dlaczego aż tak nienawidzi Simonovića i nie mam zamiaru się dowiadywać. 

– Nie podoba mi się twoje zachowanie – mówię, i choć w myślach podjęłam już decyzję, brzmię słabo. – Nie dogadamy się, Jake. To tylko nasza praca. Profesjonalizm. Nie możesz do mnie mówić w ten sposób. 

Chcę od niego jeszcze odejść, ale łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie tak mocno, że zderzam się z jego twardą klatką piersiową. 

– Idź do niego, zostań jego małą kurwą, na pewno świetnie się dogadacie – syczy. 

– Przerażasz mnie, Jake. 

Ćwiczę z Ivo już miesiąc i mam porównanie. Jake jest wybuchowy, a teraz pokazał największe pazury. Ivo może i czasami mnie ignoruje albo zachowuje się arogancko, ale nigdy nie potraktował mnie w ten sposób. 

– Znów zabiera mi w kurwę cenną rzecz – cedzi dalej Jake, szarpiąc mój nadgarstek. – Zabrał mi setki zwycięstw i pucharów, a teraz zabierze mi też jedyną zawodniczkę, którą mogłem zaprowadzić na sam szczyt. 

Jego oczy płoną, a ja zaczynam zapominać, że stoimy na korcie i to w biały dzień. 

W końcu puszcza mój nadgarstek i odpycha mnie mocno, aż muszę przytrzymać się siatki, by złapać równowagę. 

– Idź. Spierdalaj do niego i bądź jego kurwą. W końcu będzie miał młodszą, tak jak kiedyś – śmieje się gorzko Jake. – Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. 

Zapowietrzam się. 

– Ty nie chcesz więcej widzieć mnie? – warczę. – To raczej ja nie chcę widzieć ciebie, Jake! Jesteś nienormalny! 

Prostuję się i chcę wyglądać dumnie, ale naprawdę się go boję. Wygląda, jakby ostatkiem sił powstrzymywał erupcję wulkanu. Powieka mu drży, a dłonie ma zaciśnięte w pięści. 

– Mała naiwna idiotka – cedzi. – Jeszcze tego pożałujesz. Zobaczysz, bo on cię tylko zniszczy. 

Nie mam pojęcia jak to skomentować. Dosłownie nie mieści mi się to wszystko w głowie! 

– Myślałam, że porozmawiamy jak dwójka dorosłych ludzi, których łączą relacje biznesowe – mówię stanowczo – ale widzę, że nawet temu nie jesteś w stanie podołać. 

Obserwuję jego czerwieniejącą twarz i już widzę, że popełniłam ogromny błąd. 

– Jak chcesz – rzuca przez zaciśnięte zęby. – Wypierdalaj z mojego kortu. 

To nie jest jego kort. Owszem, on zawsze ćwiczy tutaj uczniów, ale nic w tym miejscu nie jest jego. 

– Mój menadżer przekaże ci wszystkie niezbędne dokumenty – informuję chlodno i zarzucam sobie torbę na ramię. – Powodzenia. – Na koniec chcę zachować się jeszcze rozważnie, więc dodaję: – Dziękuję za wszystkie treningi i poświęcony mi czas. 

Żałuję tego w następnej sekundzie, bo Jake odpłaca mi się tekstem, który rujnuje moje samopoczucie już doszczętnie. 

– Upewnię się, że nikt nie będzie cię chciał trenować, Callie – cedzi. – Ivo się nie zgodzi i zostaniesz na lodzie. Zupełnie sama. – Uśmiecha się i patrzy mi prosto w oczy. – Powodzenia. 

***

Biorę głęboki wdech i pukam do tych niepozornych bram piekieł. Do przejścia do krainy mojego wiecznego wstydu. Wmawiam sobie, że tym razem będzie inaczej i nie wyjdę stąd na tarczy. 

Drzwi otwiera mi Ander. 

– Callie. – Uśmiecha się szeroko i opiera ramię o framugę. – Czemu zawdzięczam tę wizytę? 

Jakkolwiek łatwiejsza byłaby konfrontacja z Anderem, to jednak nie do niego przyszłam. 

– Mogę zająć wam chwilę? Potrzebuję porozmawiać z Ivo. 

Ander obdarza mnie kolejnym wspaniałym uśmiechem. 

– A ten dziad wie, że przyjdziesz? – Obraca się wgłąb domu. – Ivo! – ryczy. – Chodź, Callie, wejdź. 

– Pisałam mu, że wpadnę – oznajmiam trochę speszona. 

Czuję się jakbym wpadła niezapowiedzianie, a przecież Ivo odczytał moją wiadomość. Co prawda nie odpisał, ale… on nigdy nie odpisuje. 

Zmierzam do kuchni, gdzie prowadzi mnie Ander, ale w połowie drogi Ivo zbiega po schodach, a mnie dosłownie zasycha w gardle na ten widok. Jest chyba świeżo po prysznicu, włosy ma mokre i jeszcze ciemniejsze niż zwykle, a oliwkowa skóra podkreśla tylko jego smukłe mięśnie na ciele. Na szyi ma zawieszony maleńki krzyżyk, czarne wytatuowane obręcze zdobią jego biceps, przedramię i nadgarstek. Szare dresowe spodnie wiszą nisko na biodrach i choć staram się nie zerkać bardziej w dół, jestem prawie pewna, że nie ma na sobie żadnej bielizny. 

Wygląda męsko i jeszcze bardziej męsko pachnie, aż kręci mi się w głowie i walczę ze sobą, chcąc utrzymać wzrok na jego twarzy. 

– Callie? – pyta ochryple. – Co ty tu robisz? – Obrzuca mnie uważnym spojrzeniem. – Coś się stało? 

Przełykam ciężko ślinę, a jego mięśnie pracują pod skórą, gdy idzie w moim kierunku. Zaraz będę musiała chyba podtrzymać się ściany. 

– Muszę z tobą porozmawiać – wyduszam z siebie niepewnie. Zerkam przepraszająco na Andera. – Na osobności. 

Chłopak przewraca oczami. 

– Na górę, Ander – żąda Ivo. – Ale już. 

Młodszy brat śmieje się i przeklina pod nosem, ale po chwili zostajemy sami. 

– Więc… – zaczynam, a Ivo tak się na mnie gapi, że zapominam po co przyszłam – Więc… 

– Co się stało, Callie? 

Jego seksowny głos budzi mnie z powrotem to życia. 

Nie wiem, którą kartę wyciągnąć jako pierwszą. 

Powinnam go po prostu spytać, czy nie zmienił zdania i zaproponować współpracę po raz ostatni. 

Z drugiej strony gdybym najpierw przedstawiła nieszczęsną sytuację z Jakiem w roli głównej, może Ivo by się nade mną zlitował i zgodził się na kontrakt. 

Wybieram coś pomiędzy. 

– Jake i ja nie będziemy już współpracować – oznajmiam spokojnie. – Rozwiązujemy kontrakt i on nie będzie moim trenerem. 

Nie wspominam o tych wszystkich porąbanych rzeczach, które do mnie mówił. Nie chcę robić z siebie ofiary. 

Ivo unosi brwi, ale poza tym nic w nim się nie zmienia. 

– Rozumiem – potakuje powoli. 

Wiedziałam, że wcale go to nie ruszy. Miałam nadzieję, że jakimś cudem jednak się mylę. Chyba nic z tego. 

Powoli wciągam powietrze do płuc i wskakuję na wysoki stołek. Ivo w ogóle nie przejmuje się tym, że paraduje półnago, choć nie mam podpisanej żadnej klauzuli. Może jakimś cudem to tylko głupie plotki. 

– Po raz ostatni przyszłam prosić cię, żebyś jednak zgodził się mnie trenować – wypalam na wdechu. Jestem przerażona i czuję już w powietrzu odmowę. 

Ivo obchodzi wyspę kuchenną, staje po drugiej stronie i pochyla się, opierając łokcie na blacie. Mięśnie i ścięgna na jego ramionach tak odznaczają się pod skórą, że ledwie powstrzymuję wzrok od wędrowania w te rejony. Chyba zdecydowanie za długo już skupiałam się na karierze zamiast na chłopcach i teraz mam za swoje. Każdy mój ostatni chłopak rezygnował ze związku, bo za dużo czasu poświęcałam swojej największej miłości – tenisowi. 

– Warunki będą proste. Ja nie wymagam od ciebie niczego, oprócz regularnych treningów i pełnego przygotowania mnie do sezonu. Nie musisz robić nic ponadto, nie musisz ze mną nawet rozmawiać, jeśli nie chcesz – śmieję się nerwowo. – Zapłacę podwójną standardową stawkę i podpiszę… podpiszę wszelkie niezbędne dokumenty – dodaję pewnie.

Mam na myśli klauzule poufności, jeśli to, co mówią plotki, ma przełożenie w realnym życiu. Nie wiem po co mi to, ale jestem skłonna zaryzykować. 

Wszystko albo nic. 

Ivo mruży oczy i przygląda mi się uważnie, aż dostaję ciarek na całej skórze. Na zewnątrz jest ciemno, drzwi na taras są otwarte i teraz dopiero dostrzegam, jak dobrze stąd widać ogród Mariany i ten romantycznie oświetlony basen. Ciekawe, czy Ivo kiedyś widział, jak się kąpię? 

Jest coś bardzo erotycznego w tym, że drzwi tarasowe pozostają otwarte, a na zewnątrz słychać cichy szum wiatru w drzwiach i cykanie koników polnych. 

Patrzymy sobie w oczy. Żadne z nas nic nie mówi. Przez chwilę mam ochotę się rozpłakać albo krzyczeć, bo jestem niemal pewna, że zaraz mi odmówi, ale mimo wszystko mam nadzieję, że jednak się uda, więc zaciskam mocno zęby i wbijam sobie paznokcie we wnętrza dłoni.

Ivo nawet nie drgnie. Jego twarz jest zupełnie nieprzenikniona i nieruchoma jak skała. Oczy ma tylko jakieś ciemniejsze niż zwykle – a może to przez to, jak podkreśla je jego opalona skóra i te wytatuowane obręcze? 

– Odpowiesz mi dzisiaj, czy będziemy tak stać do jutra? – pytam w końcu. 

Unosi lekko kącik ust. 

Nadal nic nie mówi. 

Boże, jak on mnie denerwuje. 

– Zgodzisz się mnie trenować? – ponawiam pytanie, tym razem wprost. 

Ivo wypuszcza powoli powietrze. 

I w końcu pada odpowiedź. 

– Nie. 

Moje ramiona opadają i cała nadzieja wyparowuje w jednej sekundzie. 

– Nie – powtarzam słabo. 

Przecież się tego spodziewałam, dlaczego więc jestem taka rozczarowana? 

– Okej – mówię słabo. – Okej – powtarzam, jakby miało to coś zmienić. – Okej. 

– Dlaczego zakończyłaś współpracę z Jakiem? – pyta Ivo chłodnym, trochę nieobecnym tonem. 

Pociągam nosem i robi mi się zimno. Lodowacieją palce, stres rozchodzi się po kręgosłupie. 

– A co cię to w ogóle obchodzi? – mamroczę pod nosem. – Ciebie nic nie obchodzi. Dobrze się ze sobą bawiliśmy, a ty nadal zgrywasz jakiegoś gburowatego dupka – wymyka mi się. 

Ivo prostuje ciało i unosi jedną brew. 

– Callie – mówi spokojnie – przecież uprzedzałem cię, że nie chcę kontraktu. 

– Ivo – silę się na podobny ton – przecież dobrze wiesz, że się dogadujemy i to byłaby korzyść dla nas obojga – dodaję, patrząc mu prosto w oczy. – Ale ty wolisz płakać nad swoim losem i zapierać się rękami i nogami przed dotknięciem rakiety tenisowej. W porządku. Wszystko rozumiem. Rób jak uważasz – cedzę. – Nic mi do tego. 

– Callie – powtarza jeszcze spokojniej. Dlaczego on jest taki spokojny?! – Poradzisz sobie. 

– Oczywiście, że sobie poradzę – fukam. – Z tobą, bez ciebie, to obojętne. To było moje ostatnie pytanie i więcej nie będę próbować, Ivo. Dziękuję… za szczerość – dukam przejęta. 

Co mam teraz powiedzieć? Powodzenia? Baw się dobrze? Pierdol się? Nic nie pasuje do sytuacji. 

Jestem na straconej pozycji. Opuszczam mieszkanie Ivo, a on nawet się ze mną nie żegna. Czuję jego wzrok na swoich plecach, ale nie słyszę żadnych słów pożegnania, choć wiem, że już więcej nie zobaczymy się na korcie.

Nie wiem, co się stało. Mieszkam w bogatej dzielnicy Los Angeles, moja kariera się rozwija, a ja zostaję bez przyjaciół, bez trenera, bez perspektyw na ulepszenie swojej gry.

Znalazłam się w jednym z piękniejszych miejsc w całym kraju… a jeszcze nigdy nie czułam się tak brzydko. 

***

Continue Reading

You'll Also Like

21.8K 833 35
ZAKOŃCZONE Przysługi mają tę paskudną cechę, że działają w obie strony. Dla Adama Warnera najważniejszy jest honor. Nauczony posłuszeństwa i szacunku...
20.8K 3.3K 11
Chłopak, który od zawsze pozostawał na drugim planie i dziewczyna, która jest silniejsza, niż się wszystkim wydaje. Grace Montgomery kieruje się jed...
237K 13K 31
*Druga część "Mój przyrodni brat" Emilly wyjechała na studia dziennikarskie do Brooklynu. Dalej nie może poradzić sobie ze Luck ją zostawił mówiąc ta...
128K 5.1K 34
Kiedy po bardzo krótkim małżeństwie Mia stara się przejść przez rozwód jak najszybciej, w jej życie wkracza niespodziewanie przystojny hokeista Alex...