Bez przyszłości | WYDANE

By julka_autorka

6K 274 31

Marianne Coleman, dziewczyna świeżo po skończeniu studiów pedagogicznych, przyjeżdża od Swansea, małej miejsc... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Sceny dodatkowe✨

Rozdział 3

801 35 3
By julka_autorka

Marianne

Nie myśl – powtarzam sobie w głowie po raz kolejny, choć wiem, że przypomnienie to podziała na jakieś kilkadziesiąt sekund, po których mój wredny mózg znowu powróci do wytwarzania dziesiątek myśli na sekundę.

Odwracam się na bok, szarpiąc za wygniecioną od ciągłego zmieniania pozycji pościel.

Może tym razem się uda.

Biorę głęboki wdech, a później kolejny, przez cały czas nasłuchując, czy gwałtowne bicie mojego serca choć trochę się uspokoiło.

Skup się, Mari i nie myśl już o niczym więcej.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zwłaszcza w stanie, w jakim aktualnie się znajduję.

Przez cały dzień łudziłam się, że po wyczerpującej podróży mój organizm będzie na tyle zmęczony, że pozwoli mi szybko zapaść w sen, niestety się myliłam.

Od kilku godzin leżę sfrustrowana w łóżku i skupiam się wyłącznie na tym, że jestem zupełnie sama w tym przeklętym domu, w którym wszystko jest dla mnie obce. Wzdrygam nerwowo w reakcji na każdy dźwięk, którego pochodzenia nie potrafię zidentyfikować, a przyspieszone bicie serca jeszcze bardziej napędza spiralę kłębiących się w mojej głowie myśli.

Mimo, że nie śpię już od ponad dwudziestu godzin, przejechałam dziś przez dwa stany samochodem z niedziałającą klimatyzacją, przeprowadziłam dziwaczną rozmowę ze swoim stukniętym sąsiadem, któremu upokarzanie mnie sprawiło radość, samodzielnie wniosłam na piętro walizki, zrobiłam zakupy i posprzątałam na błysk pokój, w którym aktualnie przechodzę swoje katusze, mój mózg postanowił akurat tej nocy zająć się przeanalizowaniem wszystkich podjętych przeze mnie w ostatnich miesiącach decyzji.

Wyciągam spod głowy jedną z poduszek i przykładam ją do swojego ucha, ale to wciąż nic nie daje. Jedynym, czym słyszę, jest szum mojej własnej krwi, a dźwięk ten irytuje mnie jeszcze bardziej niż skrzypiące raz za razem bez powodu schody.

Odkładam więc ją z powrotem i sięgam po znajdującą się w pobliżu komórkę, którą na całe szczęście udało mi się naładować, bo dzięki opłaceniu rachunków i rozmowie telefonicznej z operatorem, odzyskałam prąd. Stukam palcem w ekran i dla własnego komfortu rozświetlam nim pomieszczenie sprawdzając, czy aby na pewno przy drzwiach nie czai się żaden potwór.

Na całe szczęście, nie dostrzegam niczego podejrzanego ani w progu przymkniętych drzwi, ani przy ogromnej szafie z dębowego drewna, w której prawdopodobnie zmieściłoby się całe wyposażenie mojego mieszkania.

Nie jestem pewna, czy kolejne próby zaśnięcia mają w ogóle jeszcze jakikolwiek sens. Przetestowałam już naprawdę wiele sposobów, ale jak na złość tej nocy nic na mnie nie działa. Pewnie pomogłaby mi rozmowa lub choćby wymienienie kilku wiadomości z mamą lub Carol, ale nie zamierzam w środku nocy obarczać ich swoim nieuzasadnionym wylewem emocji.

Mam dość swojego towarzystwa i potrzebuję czegokolwiek, co odwróciłoby moją uwagę choćby na krótką chwilę.

Podnoszę się więc z łóżka i z kołdrą pod pachą wykonuję na oślep kilka kroków w kierunku zakamuflowanego zasłonami okna. Rozsuwam je zamaszystym ruchem i usadawiam się wygodnie na szerokim parapecie, który wygląda trochę, jakby stworzono go do spędzania na nim bezsennych nocy.

Gdy opieram czoło o chłodną szybę, moją skórę niemal natychmiast pokrywają ciarki. Podciągam nogi pod brodę i wysuwam spod pościeli kurczowo zaciskany w dłoni telefon, a następnie klikam na ikonkę komunikatora sprawdzając, czy przy nazwisku mojej siostry nie pojawiło się przypadkiem zielone kółeczko.

Nic z tego. Wciąż jestem sama.

Zerkam kątem oka na dom po drugiej stronie ulicy i krzywię się na wspomnienie tego, jak zostałam dziś potraktowana przez Pana Mruka.

Przez całą resztę dnia nie spojrzałam więcej w jego kierunku, a przynajmniej nie wtedy, gdy mógł to zauważyć. Kilka razy przyłapywałam się na podglądaniu go zza firanki z różnych pomieszczeń w domu. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale pracował w swoim warsztacie do późnego wieczora, a ja chciałam się zorientować, czy ktoś z nim mieszka. Na podjeździe jednak przez cały dzień nie pojawiło się żadne nowe auto, nie dostrzegłam również żadnych znaków obecności kobiety, dzieci... Nikogo.

Wszystko wskazuje na to, że tak samo jak ja spędza tę noc samotnie.

Gdy nagle w pokoju na piętrze zapala się światło, podskakuję w miejscu przestraszona. Opatulam się ciaśniej kołdrą i przygryzam paznokieć kciuka, obserwując niepewnie dalszy rozwój wydarzeń.

W pierwszej chwili dostrzegam tylko zarys kilku mebli ustawionych w salonie, a gdy po kilku sekundach z jego głębi wyłania się postać, nie muszę długo się zastanawiać, by wiedzieć, że to mój gburowaty sąsiad. Mężczyzna kręci się w pobliżu okna, a ja zauważam, że nie ma na sobie nic poza luźno zwisającymi na biodrach dresowymi szortami, przez co na moment oddech grzęźnie mi w płucach. Pośród nocnego mroku, na tle bijącego z wnętrza pokoju światła, wygląda jak pojawiające się znikąd bóstwo.

Nie jestem pewna, czy podglądactwo mieści się w granicach moralnie akceptowalnych przeze mnie zachowań, ale w tej chwili najwyraźniej mam to gdzieś.

Brunet krąży po salonie w tę i z powrotem, a ja w myślach proszę o to, by stanął w miejscu, bo chcę mu się dokładniej przyjrzeć.

W pewnym momencie podchodzi do okna i opiera dłonie o parapet, spełniając w ten sposób moje niewypowiedziane na głos życzenie. Stoi teraz odwrócony twarzą w kierunku mojego domu i niczym nieskrępowany się w niego wpatruje.

Nie widzi mnie... Nie ma szans, by mnie stąd dostrzegł. Nie pozwala mu na to zgaszone w pomieszczeniu światło.

Cóż, najwyraźniej nie tylko ja mam problemy z bezsennością.

Skubiąc dolną wargę zębami, przesuwam spojrzenie z jego umięśnionego torsu na tworzące drabinkę mięśnie brzucha. Nawet mimo dzielącej nas odległości dostrzegam głębokie wyżłobienia między nimi i choć z trudem się do tego przed sobą przyznaję, robią one na mnie niemałe wrażenie. Nie wspominając o ciągnących się od bioder w dół pionowych zarysów, zachęcających do zsunięcia z jego tyłka spodenek od razu wraz z bielizną. Podoba mi się sposób, w jaki odznaczające się pod opaloną skórą żyły zdobią jego silne ręce, ale właściwie nie wiem, dlaczego po raz kolejny zwróciłam na nie uwagę.

Lekko przymrużone oczy, zaciśnięta szczęka i wykrzywione w grymasie usta, jakby przez cały czas coś go złościło...

Owszem, moje myśli są uwłaczające, ale podziwianie czyichś atutów jeszcze nigdy nikogo nie zabiło, prawda? Choć zważając na to, jak moje ciało reaguje na jego widok, powinnam chyba dać sobie spokój, bo inaczej stanę się pierwszą ofiarą tych statystyk.

Gdzieś wewnątrz mnie tli się satysfakcja. Jakby fakt, że mogę mu się niepostrzeżenie stąd przyglądać, dawał mi nad nim przewagę.

Nie wiem, czy nasze potyczki będą miały swoją kontynuację. Nie mam jednak czasu, by zastanowić się, czy z jakichś niezrozumiałych powodów bym tego chciała, bo nagle ekran mojego telefonu bucha sztucznym światłem, a głośny dźwięk dzwonka sprawia, że o mało co nie dostaję zawału.

Zsuwam się z parapetu tak szybko, jak to możliwe. Wszystkie moje kończyny zaplątują się w pościeli, a komórka wypada mi z dłoni. Zanim udaje mi się ją odnaleźć, myślę tylko o tym, że nie ma opcji, by mój sąsiad nie dostrzegł zamieszania, które wywołałam w oknie.

Co za wstyd!

Przeciągam palcem po ekranie, a gdy pojawia się na nim twarz mojej młodszej siostry, odczuwam ulgę i złość jednocześnie.

– Carol, do cholery! – mówię głośnym szeptem, zupełnie jakbym obawiała się, że usłyszy mnie mężczyzna znajdujący się w domu po drugiej stronie ulicy. – Dlaczego dzwonisz do mnie w środku nocy?!

– Bo widziałam, że świecisz się na zielono i pomyślałam, że pewnie nie możesz zasnąć – odpowiada, a ja w między czasie podnoszę się niezdarnie i opieram plecami o stelaż łóżka. – Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego siedzisz na podłodze?

Przewracam oczami.

– Lepiej ty mi wytłumacz, czemu nie śpisz o trzeciej w nocy. Nie idziesz jutro do pracy? – pytam, chcąc zmienić temat.

– Idę, ale dopiero po południu. Zamieniłam się z Viv – tłumaczy. – Właśnie wróciłam od Tobiego.

– Że co?! – wykrzykuję, co nie robi jednak na niej żadnego wrażenia. – Przecież miałaś się już z nim więcej nie spotykać. Caroline, ten facet nie ma ci do zaoferowania nic, poza...

– Swoim fiutem. Wiem.

Prycham.

– Gdy ostatnio o nim rozmawiałyśmy, zarzekałaś się, że go zablokujesz na komunikatorze i już nigdy więcej się z nim nie umówisz.

– Boże, siostra, przestań się spinać... – Ciężko wzdycha. – Wiem, że nasza relacja jest toksyczna, ale w tej chwili nie wymagam od niego nic poza zajebistym seksem. Będę rozsądna. I nie oceniaj mnie, proszę.

– Nie oceniam cię, po prostu się o ciebie martwię.

– Nie zachowuj się jak nasza matka – fuka, a żeby uniknąć mojego pouczającego spojrzenia, odkłada telefon na bok. Z fruwających w powietrzu ubrań wnioskuję, że przebiera się w piżamę. – Nie mam ochoty więcej o tym rozmawiać. Zresztą, to ty powinnaś mówić, a nie ja. Możesz mi wytłumaczyć, co miała oznaczać ta denna wiadomość, którą wysłałaś do mnie po południu? „Jestem na miejscu. Wszystko w porządku.". Serio, Mari? I nie przyszło ci do głowy, że chciałabym poznać trochę więcej szczegółów?

Carol bierze z powrotem komórkę w dłonie i rzuca się z nią na łóżko.

Myślę, czy nie zrobić tego samego, ale zasłony w moim pokoju są rozsunięte, a ja nie mam pewności, czy sąsiad-zombie nie stoi przez cały czas w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam.

– Wybacz, nie miałam zbyt wiele czasu – usprawiedliwiam się, wzruszając ramionami.

Gdy dostrzegam, że zamiast patrzeć na mnie, Carol przygląda się w telefonie swojemu własnemu odbiciu, uśmiecham się pod nosem. Nawet pomimo późnej pory wygląda ślicznie. Ja, w bobie do ramion i prostej grzywce, wyglądałabym pewnie jak pieczarka.

– Szkoda, że nie mogłaś tu ze mną przyjechać. Tęsknię za tobą – wyznaję, na co ta wydyma smutno dolną wargę. Jej brązowe oczy błyszczą jak u szczeniaka.

– Też za tobą tęsknię, ale wiesz, że nie mogłam odpuścić przygotowań do wrześniowych zawodów. – Jeszcze zanim skończy mówić, zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że w ogóle o tym wspomniałam.

Caroline od dwóch lat studiuje na Florydzie, co jednocześnie oznacza, że przez większą część roku dzieli nas od siebie jakieś tysiąc sześćset kilometrów. Już sam ten jeden fakt mówi wiele na temat tego, jak bardzo się od siebie różnimy. Moja siostra wyjechała z Maryland od razu po skończeniu liceum, gdy w związku z licznymi osiągnięciami w lekkoatletyce udało jej się otrzymać stypendium sportowe. Jest nieustraszona, nigdy nie ogląda się za siebie i zawsze sięga po to, o czym zamarzy.

Ja, jako jedna z najlepszych uczennic w liceum, mogłam zawnioskować o stypendium naukowe i pewnie nawet by mi je przyznano. Wsparcie finansowe niewątpliwie umożliwiłoby mi naukę na o wiele bardziej prestiżowej uczelni niż ta w Baltimore, ale wtedy nie chciałam brać tego w ogóle pod uwagę. Z premedytacją nie stworzyłam sobie okazji na nowe, lepsze życie, bo najzwyczajniej w świecie się go bałam. Na samą myśl o wyprowadzce z rodzinnego miasta dostawałam dreszczy. Nigdy nie byłam tak odważna jak Carol. Od zawsze wolałam taplać się w monotonii, a rezygnacja z rzeczywistości, w której czułam się bezpiecznie, nie miała dla mnie żadnego sensu.

Na całe szczęście na zmiany nigdy nie jest za późno, a ja po wielu latach w końcu do nich dojrzałam. Wydostanie się z nieudanego związku, przyjazd do Swansea, by raz na zawsze rozprawić się ze swoją przeszłością i przeprowadzka do Waszyngtonu po powrocie. Jakiś czas temu przyjęłam pracę na stanowisku nauczycielki w szkole podstawowej właśnie w tym mieście. Wcześniej zdecydowałam, że chcę rozpocząć doktorat na jednej z waszyngtońskich uczelni, więc wszystko idealnie się złożyło.

Właściwie, to chyba wciąż do mnie nie dociera, jak wiele obowiązków będę miała na głowie od jesieni. Nie wiem, jak bardzo moje zdrowie psychicznie ucierpi przez tą nagłą próbę nadrobienia wielu lat bezczynności i szczerze mówiąc, trochę się tego obawiam, ale i tak zamierzam spróbować. Zresztą, na rezygnację jest już za późno.

– Nie przejmuj się mną, jestem dużą dziewczynką i na pewno sobie ze wszystkim tutaj poradzę – zapewniam ją, jakbym faktycznie nie miała co do tego żadnych wątpliwości, na co lekko się rozpromienia. – A jak twoje kolano? Nie przeforsowujesz się?

– Nie, trener dał mi ostatnio trochę luzu. Poza tym, zrezygnowałam ze sztafety i pobiegnę tylko na średnim dystansie – tłumaczy. – Przestań w końcu pytać o to, co u mnie, opowiadaj lepiej, co tam w Karolinie Południowej. Poznałaś już jakichś seksownych farmerów?

Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.

– Farmerów? – Kręcę głową w niedowierzaniu. – Przecież mówiłam ci, że Swansea to miasteczko, a nie wieś! I to w dodatku robotnicze.

– „Robotnicze"? A co my, cofnęłyśmy się do innej epoki? – Macha ręką w powietrzu. – Nieważne. Pytałam o to, czy są tam jacyś przystojniacy.

– Serio? A nie powinnaś przypadkiem najpierw zapytać o to, w jakim stanie jest dom, który mam sprzedać albo jak czuję się z faktem, że mieszkała w nim moja babcia? – Nie, żebym naprawdę miała ochotę o tym rozmawiać, bo najchętniej uciekłabym w tej chwili myślami jak najdalej stąd.

– Rozmawiałam dzisiaj z mamą i przekazała mi wszystko, co jej powiedziałaś. – No tak, przecież mogłam się tego domyślić. – Dom całkiem ładny, ale zaniedbany. Okolica znośna, aczkolwiek bez szału. Nie narzekałaś za dużo, ale wiem, że powstrzymywałaś się tylko dlatego, żeby jej nie martwić. – Unosi pytająco brwi, na co skinam głową. – Wiedziałam.

– Po prostu czuję się tutaj nieswojo.

– A kto czułby się swojo samemu w domu jakiejś obcej kobiety, która nie dała znaku życia przez cholerne dwadzieścia pięć lat, a później zostawiła ci dom w spadku? – Rugam ją spojrzeniem, co zbywa głośnym prychnięciem. – No co? Jak dla mnie to wszystko jest jakieś pokręcone.

– Tu naprawdę nie jest tak źle – zapewniam, choć sama nie wiem, dlaczego. W końcu jak na razie nie spotkało mnie w tym miejscu nic dobrego.

– Dowiedziałaś się o niej czegoś?

– Nie, jeszcze nie – odpowiadam. – Najpierw muszę tu trochę ogarnąć i przyzwyczaić się do nowego otoczenia. Później znajdę kogoś, kto ją znał i mógłby mi opowiedzieć o niej i o...

– Twoim ojcu – kończy za mnie, na co przytakuję. – Nie chcę o nim rozmawiać. Poza tym, ty też nie powinnaś się zadręczać myślami o nim w środku nocy. – W tym akurat ma rację. – To co, są tam jacyś przystojniacy, czy nie?

– Jezu, jestem tu niecały dzień i jak na razie zdążyłam tylko wyjść na zakupy! – fukam, na co marszczy podejrzliwie czoło.

– Widzę, że czegoś mi nie mówisz, więc słucham.

Chcąc uniknąć jej spojrzenia, przesuwam wzrok z jej twarzy na okienko, w którym znajduje się moja. Wyglądam jak upiór: worki pod oczami i opuchnięte powieki. Jeszcze trochę i będę musiała zacząć unikać swojego odbicia w lustrze, żeby się nie dołować.

– A jak nie powiem, to co mi zrobisz?

– Rozłączę się za trzy, dwa...

– Nie, zaczekaj! – Nie jestem jeszcze gotowa, by znowu zostać sama. – Doprowadzasz mnie do szału, Carol. Tak się składa, że mój sąsiad z naprzeciwka jest całkiem niczego sobie, ale...

– O-cholera!

– Daj mi skończyć. Nie powiedziałam najważniejszego – wtrącam, marszcząc czoło. – W tym przypadku wygląd nie idzie w parze z... wszystkim innym. Facet ma ewidentnie ze sobą jakiś problem. Jeszcze zanim mu się przedstawiłam, patrzył na mnie, jakbym z zimną krwią wymordowała mu całą rodzinę, a później, gdy nawiązałam rozmowę, zaczął rzucać chamskimi tekstami i celowo mnie lekceważył. Nigdy wcześniej nie poznałam mężczyzny, który odnosiłby się do kobiety z takim brakiem szacunku.

– Może dlatego, że dotychczas obracałaś się wśród zapiętych pod ostatni guzik koszuli maminsynków?

– Że co, proszę?! – burzę się. – A co to ma niby z tym wspólnego?

– Och, Mari. – Wzdycha. – Jeszcze tak wiele nie wiesz o życiu. Chodziło mi o to, że jeżeli naprawdę chcesz posmakować życia, powinnaś wiedzieć, że nie wszyscy faceci są słodko-pierdzący jak Preston. Albo ta twoja ostatnia zdobycz... Jak mu tam było?

Przewracam oczami i odpowiadam niechętnie:

– Robert.

– „Robert" – powtarza, wystawiając język na zewnątrz. – Jak widać, już samo imię mówi wiele o człowieku. Nu-da! – Wytyka w moją stronę palec, chcąc podkreślić swoją rację. – Jak ma na imię twój sąsiad?

– Nie wiem, bo mi się nie przedstawił.

– Jak to ci się nie przedstawił? Przecież mówiłaś, że rozmawialiście?

– Najwyraźniej ten buc postanowił, że nie zasłużyłam, by poznać jego imię. W dodatku nie wie, co to dobre maniery, bo nie zaproponował mi pomocy z walizkami, gdy męczyłam się z zawleczeniem ich do domu. A później znowu, tym razem, gdy robiłam kilka tras samochód-dom z ciężkimi siatkami w ręce. – Na samo tego wspomnienie ponownie budzi się we mnie irytacja.

– A już myślałam, że to jakiś niegrzeczny chłopiec z południa, z którym mogłabyś się bez konsekwencji zabawić – drąży dalej, puszczając do mnie oczko, na co kręcę w niedowierzaniu głową. – Och, nie patrz tak na mnie! Nic nie poradzę na to, że czasami chamstwo potrafi być cholernie seksowne.

– To najbardziej upodlające stwierdzenie, jakie kiedykolwiek usłyszałam i zamierzam udać, że nie padło ono właśnie z ust mojej siostry – oznajmiam zbulwersowana. – Poza tym, nie przyjechałam tutaj, żeby się zabawiać. A już na pewno nie z takim burakiem jak on.

– Na moje, powinnaś spróbować jeszcze raz z nim pogadać.

– No chyba żartujesz! – Prycham. – Nie będę się przed nim płaszczyć, wystarczająco mnie dziś upokorzył.

– A co, jeżeli po prostu miał zły dzień? – sugeruje i choć piekielnie mnie tym wkurza, doskonale zdaję sobie sprawę, dlaczego to robi.

Martwi się, że nie nawiążę tu z nikim kontaktu i przez półtora miesiąca będzie jedyną osobą, do której się odezwę. W najgorszym przypadku zacznę gadać sama ze sobą.

– Nie obchodzi mnie, czy miał dzisiaj zły dzień, czy po prostu od dawna nikogo nie bzykał. – Choć szczerze mówiąc, wątpię, że ma z tym problem. – Nie rozumiem, jak można być tak nieuprzejmym dla nieznajomej osoby i już.

– Czasami jesteś tak spięta, że aż zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno jesteśmy siostrami i czy przypadkiem nie podmienili mnie na porodówce. – Przewraca oczmai. – Rób co chcesz, ale przecież pojechałaś tam z zamiarem dowiedzenia się czegoś o swoim biologicznym ojcu i babci. Nie uważasz, że najbliższy sąsiad Iris może być dobrym źródłem informacji?

– Nie, skoro najwyraźniej ma problem z udzieleniem mi informacji o swoim cholernym imieniu.

– Dobra, uspokój się już. – Kładzie się na boku, przez co telefon przesuwa się, a jedynym, co w tym momencie widzę, są jej dziurki w nosie. – Logowałaś się ostatnio na któryś ze swoich profili na portalach społecznościowych? – zmienia temat.

– Przecież wiesz, że wrzucam tam coś tylko, gdy mnie do tego zmusisz.

– Pytałam o to, czy je przeglądałaś. Tego, że sama dodasz tam jakieś zdjęcie, raczej bym się nie spodziewała.

– O co ci tak właściwie chodzi? – Widzę, że zagryza wnętrze polika i naprawdę zaczynam się martwić.

– Preston ma nową dziewczynę – informuje mnie z miną, jakby oczekiwała ode mnie nagłego wybuchu płaczu. – A przynajmniej tak wywnioskowałam ze zdjęć i hasztagów.

Staram się zidentyfikować, jak czuję się z wiedzą, że facet, z którym byłam w związku przez cztery lata, zaczął umawiać się z inną kobietą.

Kiedy uświadamiam sobie, że nie wzbudziło to we mnie żadnych większych emocji, jestem zaskoczona i chyba nawet trochę rozczarowana.

– Nie martw się, jesteś od niej o wiele ładniejsza. Nie wiem, skąd on ją wytrzasnął. Wygląda trochę jak Serena van der Woodsen po nieudanych zabiegach upiększających. Mogę ci podesłać linka, jeśli...

– Carol, daj spokój – wtrącam się, wzruszając przy tym ramionami. – Cieszę się, że Preston postanowił ułożyć sobie życie.

Moja siostra krzywi się, jakbym właśnie wpakowała jej do buzi plaster cytryny i ze współczuciem w głosie oznajmia:

– Nie musisz przede mną udawać, że wszystko jest w porządku.

– Nie udaję – zapewniam. – Przecież to ja go zostawiłam.

– Owszem, ale minęły dopiero trzy miesiące.

– Nie tęsknię za nim, okej? – wyrzucam z siebie zirytowana. – Kochałam go, ale nie był to ten rodzaj miłości, który powinno się czuć do osoby, z którą chce się spędzić resztę życia. Traktowałam go jak brata. Zresztą, rozmawiałyśmy już o tym. Wiem, że rodzice ciągle powtarzają, że byliśmy dla siebie stworzeni, ale ja przestałam w to wierzyć i między innymi dlatego go zostawiłam.

– W porządku, ale trzy miesiące to jedn...

– Przespałam się z innym miesiąc po naszym rozstaniu. Chcesz, żebym zaczęła mieć wyrzuty sumienia, czy o co ci chodzi?

– Nie, po prostu... – Słyszę, jak wciąga powietrze przez nos, a później powoli je z siebie wypuszcza. – W porządku, już nic więcej nie mówię.

– Mieliśmy pozostać w przyjaznych stosunkach, ale ostatni raz rozmawialiśmy w dzień naszego rozstania, więc...

Carol parska głośnym śmiechem, a ja do niej dołączam.

– To nie miało prawa się udać – stwierdza, na co jej przytakuję. – Przynajmniej masz teraz wolną głowę. Mam nadzieję, że pomimo wszystkiego, co powiedziałaś, rozerwiesz się trochę na tej wsi.

– A ja mam nadzieję, że przestaniesz obciągać Tobiemu – odbijam piłeczkę. – „Toby" – celowo przedrzeźniam ją w ten sam sposób, co ona mnie chwilę temu. – Co to w ogóle za imię, specjalistko? Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby jakikolwiek kapitan drużyny futbolowej miał na imię Toby! Myśląc o Tobim, mam raczej przed oczami otyłego sprzedawcę lodów, który przyjeżdżał furgonetką pod nasz dom, gdy byłyśmy małe.

– Fuj, natychmiast przestań! Jesteś obleśna! – Robi zdegustowaną minę. – Sama powinnaś komuś obciągnąć. Może twojemu sąsiadowi by się przydało? Dzięki temu na pewno by trochę wyluzował.

Nie wierzę, że ona naprawdę to powiedziała.

– Dzięki, właśnie udało mi się o nim przez dłuższy czas nie myśleć, a teraz...

– Czyli jednak o nim myślałaś? – Porusza w dziwny sposób brwiami, na co przewracam oczami. – Przecież podobno jest taki okropny!

– Rozłączam się! – ostrzegam ją. – Idź już spać, dzieciaku, bo z workami pod oczami dostaniesz mniejsze napiwki!

– Jesteś ostatnio wyjątkowo wredna, chyba samej przydałby ci się orgazm – stwierdza, ale ja nawet nie decyduję się skomentować jej słów.

– Kocham cię. Odezwę się jutro.

– Będę czekała. I też cię kocham, dobranoc.

Kończę połączenie, a następnie wdrapuję się na łóżko, za co mój ścierpnięty tyłek zdecydowanie jest mi wdzięczny. Układam głowę na poduszce i otulam się miękką kołdrą, a kiedy orientuję się, że na zewnątrz powoli budzi się ranek, bycie samej staje się dla mnie odrobinę mniej przytłaczające.

Zerkam w kierunku okna w domu naprzeciwko, by utwierdzić się w przekonaniu, że sąsiad zniknął, a później przymykam powieki i odpływam w sen, starając się nie myśleć więcej o tym, co ma mi do zaoferowania kolejny dzień w Swansea.

Continue Reading

You'll Also Like

751K 5K 5
Hm? . . . Okładka by @KatieBrillare © _verai_ 2023
16.7K 953 36
Osiemnastoletnia Susan przyjeżdża na studia do Walencji w słonecznej Hiszpanii. Już od samego początku czuje się jak w domu. Jednak szybko się okazuj...
197K 6.5K 31
"Od: Nieznajomy Do: Ja Czym byłaś zajęta? Zdradzasz mnie, znowu? :o Od: Ja Do: Nieznajomy Tak, zdradzam Cię. Pieprzyłam się z chłopakiem na stole w k...
316K 29K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...