el dorado | d.ks + k.ji

By DETAILHUN

16K 2.6K 775

↳❝sometimes home have a heartbeat❞↲ ▪ gdzie jongin traci pracę, a kyungsoo szuka opiekunki do dzieci More

꒰♡°◌̊꒱
¹ - ᴍᴀyʙᴇ ɪ'ᴠᴇ ᴡᴀᴛᴄʜᴇᴅ ᴛᴏᴏ ᴍᴀɴy ᴅʀᴀᴍᴀꜱ?
² - ɪᴛ'ꜱ ᴀ ᴩᴀɴꜱy ᴄᴀᴜꜱᴇ ɪ'ᴍ ᴩᴀɴꜱy ᴛᴏᴏ.
³ - ɪ'ᴍ ᴩʀᴇᴛᴛy ʜᴀʀᴅ ᴛᴏ ɪɢɴᴏʀᴇ
⁴ - ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ᴏᴋᴀy, ᴋɪᴅꜱ ᴛᴇɴᴅ ɴᴏᴛ ᴛᴏ ʟɪᴋᴇ ᴍᴇ
⁵ - ɪ ɴᴇᴇᴅ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ꜰʀᴇꜱʜ ᴀɪʀ ᴀɴᴅ ᴀ ʟᴀᴛᴛᴇ
⁶ - ɪᴛ'ꜱ ɢᴏɴɴᴀ ᴛᴀᴋᴇ ᴍᴇ ꜰᴏʀᴇᴠᴇʀ ᴛᴏ ᴍᴀʀᴋ ᴍy ᴛᴇʀʀɪᴛᴏʀy
⁷ - ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ꜱᴏ ᴅᴇᴇᴩ, ᴅᴀᴅᴅy-ᴏ
⁸ - ᴍᴏʀᴇ ᴀᴛᴛᴇɴᴛɪᴏɴ ᴀɴᴅ ꜱyᴍᴩᴀᴛʜy
⁹ - ᴩᴇʀꜱᴏɴᴀʟʟy, ɪ ʟᴏᴠᴇ ᴅᴀɪꜱɪᴇꜱ
¹⁰ - ᴛʜɪꜱ ᴩᴀʀᴛy ᴡᴀꜱ ꜱᴜᴩᴩᴏꜱᴇᴅ ᴛᴏ ʙᴇ ɢʀᴇᴀᴛ
¹¹ - ᴇᴡ, ᴛᴏᴏ ᴍᴜᴄʜ ꜰᴇᴇʟɪɴɢꜱ
¹² - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴛᴏʀᴛᴜʀᴇ yᴏᴜʀꜱᴇʟꜰ, ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ᴍy ᴊᴏʙ
¹³ - ᴀɴᴅ ᴛʜᴇɴ ɪ ꜱᴀᴡ ʜɪᴍ
¹⁴ - yᴏᴜ ᴍᴜꜱᴛ ᴇʀᴀꜱᴇ ᴀʟʟ ᴍᴇᴍᴏʀɪᴇꜱ ᴏꜰ ᴍᴇ
¹⁵ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴏʀʀy, ᴛʜᴇy ʟᴏᴠᴇ ᴇᴀᴄʜ ᴏᴛʜᴇʀ
¹⁶ - ɪᴛ'ꜱ ꜱᴜɴᴅᴀy. ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴍᴏᴠᴇ ᴏɴ ꜱᴜɴᴅᴀy
¹⁷ - ᴡᴇ ᴀʟʟ ʜᴀᴠᴇ ꜰʟᴀᴡꜱ
¹⁸ - ɪ ᴇxᴩᴇᴄᴛ ɴᴏᴛʜɪɴɢ ᴀɴᴅ ɪ'ᴍ ꜱᴛɪʟʟ ʟᴇᴛ ᴅᴏᴡɴ
¹⁹ - ʟᴏᴏᴋ ʜᴏᴡ ꜰʀᴇᴇ yᴏᴜ ᴀʀᴇ
²⁰ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴛʀy ᴛᴏ ᴄʜᴀʀᴍ ᴍᴇ ᴡɪᴛʜ yᴏᴜʀ ᴇyᴇꜱ
²¹ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴏʀʀy ᴀʙᴏᴜᴛ ᴀɴyᴛʜɪɴɢ, ɪ'ᴍ ɢᴏɴɴᴀ ʙᴇ ᴡɪᴛʜ yᴏᴜ ᴇᴠᴇɴ ɪɴ yᴏᴜʀ ꜱᴀᴅɴᴇꜱꜱ
²² - ɪᴛ'ꜱ ᴏᴋᴀy ᴛᴏ ᴩʟᴀy ᴡɪᴛʜ ᴍᴇ, ᴄᴀᴜꜱᴇ ᴛʜᴇʀᴇ'ꜱ ɴᴏᴛʜɪɴɢ ɪ ᴡᴀɴᴛ ᴛᴏ ʜɪᴅᴇ
²³ - ᴡᴇʟʟ ᴛʜɪꜱ ᴡᴏᴜʟᴅ ʙᴇ ꜰᴜɴ ɪꜰ ɪ ᴡᴀꜱɴ'ᴛ ꜱᴏ ᴍɪꜱᴇʀᴀʙʟᴇ
²⁵ - ᴍᴀᴋᴇ ʜɪꜱ ʟɪꜰᴇ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ᴇxᴛʀᴀᴏʀᴅɪɴᴀʀy
²⁶ - ɪᴛ'ꜱ ɴᴏᴛ ʟɪᴋᴇ ᴛʜɪꜱ ᴡɪᴛʜ ᴏᴛʜᴇʀ ᴩᴇᴏᴩʟᴇ
²⁷ - ᴇᴠᴇʀyᴛʜɪɴɢ ɪꜱ ʙᴇᴀᴜᴛɪꜰᴜʟ ᴡʜᴇɴ yᴏᴜ ʟᴏᴏᴋ ᴀᴛ ɪᴛ ᴡɪᴛʜ ʟᴏᴠᴇ
²⁸ - ɪꜱ ᴛʜᴇʀᴇ ᴀɴy ʀᴏᴏᴍ ꜰᴏʀ ᴍᴇ ɪɴꜱɪᴅᴇ yᴏᴜʀ ʜᴇᴀʀᴛ?
²⁹ - ᴛʜᴇ ᴩᴀꜱᴛ ɪꜱ ꜱᴏᴍᴇᴛʜɪɴɢ yᴏᴜ ᴄᴏᴜʟᴅ ꜱᴇᴇ, ʙᴜᴛ ɴᴏᴛ ᴛᴏᴜᴄʜ
³⁰ - ᴍᴇᴀɴᴡʜɪʟᴇ, ᴀʟʟ ɪ ᴡᴀɴᴛᴇᴅ ᴛᴏ ᴅᴏ ᴡᴀꜱ ʀᴜɴ ᴀᴡᴀy
³¹- ɪ ʜᴀᴛᴇ ᴩᴇᴏᴩʟᴇ ᴡʜᴏ ᴀꜱᴋ ɪꜰ yᴏᴜ'ʀᴇ ᴏᴋᴀy, ᴇᴠᴇɴ ɪꜰ ᴛʜᴇy ᴋɴᴏᴡ ᴛʜᴀᴛ yᴏᴜ'ʀᴇ ɴᴏᴛ
³² - ᴄᴀɴ ᴛɪᴍᴇ ʀᴇᴀʟʟy ᴄʜᴀɴɢᴇ ᴇᴠᴇʀyᴛʜɪɴɢ?

²⁴ - ɪ ᴛʜɪɴᴋ ɪ'ᴍ ꜱᴛᴀʀᴛɪɴɢ ᴛᴏ ꜰᴇᴇʟ ᴩᴇʀᴠᴇʀᴛᴇᴅ

180 28 8
By DETAILHUN

↷ 더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Chanyeol od dziesięciu minut próbował znaleźć Kyungsoo i powoli zaczynał tracić jakąkolwiek nadzieję na to, że uda mu się zastać jego miniaturowego przyjaciela we własnym domu.

Byli umówieni na podpisanie dość ważnych dokumentów przetargowych i jeśli nie uda się tego wysłać do jutrzejszego poranka, obydwoje będą nieźle ugotowani.

Mowa jest tu o naprawdę pokaźnych pieniądzach, których strata zaboli całą firmę.

I to doszczętnie.

Przeszukał cały parter, każdą łazienkę i szafę, jaka wpadła mu w oczy – i nic.

Pofatygował się nawet na ogród, bo może tam schował się najmniejszy z rodziny Do, jednak i tam była pustka.

Oprócz kłócących się jak zwykle Zitao i Xiana nic tam nie zastał.

Momentami, (jak miał być szczery), odczuwał wrażenie, że między tą dwójką unosi się nierozładowane napięcie, które w każdej chwili mogło wybuchnąć.

Nie wiedział za bardzo o co się kłócili i dlaczego tak mocno darzyli się nienawiścią.

Z boku wyglądali jak kłócący się partnerzy, których co najwyżej mogła poróżnić opinia odnośnie prognozy pogody.

Przegrał kilkanaście tysięcy won w zakładach z Sungminem, gdy próbowali obstawiać o co mogło im chodzić i kto pocałuje kogo pierwszy.

Na razie przegrywał swoje zakłady i wychodził na nich na zero, jednak wierzył nadal w to, iż pewnego razu ockną się ze swojego dziecinnego zachowania i zobaczą te spojrzenia, które sobie wysyłają gdy nikt nie patrzy.

(Jak tego nie zrobią, wtedy on wkroczy na pokład i zamorduje ich gołymi rękoma, jeśli w jakimkolwiek stopniu zostanie przez nich bankrutem).

— Gdzie jest ten mały karaczan? Nie mógł się zapaść pod ziemię, nie z tym wzrostem — Mruknął do siebie, wchodząc po schodach na ostatnie piętro domu Do.

Jak tu go nie znajdzie, to się poddaje – sam podrobi jego podpis, nieważne jakim kosztem.

Miał nieco ważniejsze sprawy na głowie, niż bieganie za swoim partnerem biznesowym w nieskończoność.

Zostały mu dwa pokoje do sprawdzenia, gdy w przedostatnim usłyszał cichy śmiech.

Nie zastanawiając się zbytnio, powędrował w kierunku tego dźwięku, powoli otwierając drzwi i widząc za nimi nikogo innego jak... pana nianię bez koszulki w krótkich dresowych spodenkach, który (prawdopodobnie) sprzątał swoją garderobę.

Od razu zdobył jego uwagę, gdyż z jego ust mimowolnie wydobyło się głośne „Wow", nie przestając lustrować go wzrokiem.

Nieproszony, wszedł do jego pokoju i uśmiechając się, zapytał go, co robi i dlaczego jest taki radosny.

— Wiesz, przeglądam ubrania, które ostatnio kupiłem za wypłatę od bossmana — Odpowiedział mu Kim, odwzajemniając uśmiech. Ściszył muzykę, która rozbrzmiewała z głośników jego laptopa, siadając na jedynym krześle, nie okupowanym przez stos ubrań, butów i toreb. — Część zachowam na odświętne okazje, kilka sztuk zostawię na randki z księciem na białym koniu i pokaźnym pałacem, a resztę mogę oddać, jeśli tylko są na nich metki. A ty co tu robisz? Nie żeby przeszkadzało mi, że tu siedzisz, w końcu to nie jest mój dom bym mógł o tym decydować

— Szukam Kyungsoo, mam dla niego kilka ważnych dokumentów do podpisania a od niemal półgodziny jedyne co widzę, to kłócące się chińskie narzeczeństwo i chęć wypicia szklanki dwudziestoletniej schłodzonej whisky — Pokazał mu żółtą kopertę A4 z ważnymi dokumentami, odkładając ją potem na bok.

Nagle to, co związane z pracą przestało być dla niego ważne; chciał się skupić na Jonginie i tym, co zamierzał robić.

Nie musiało go zbytnio to interesować, tak długo jak mógł na niego patrzeć ile tylko chciał.

— Ah! On pojechał do apteki bo skończyła mu się maść aloesowa. Sungmin niechcący rzucił go dzisiaj pokrzywą przez co przez połowę dnia się smaruje i narzeka, że czuje jak dostaje powoli zapaści alergicznej — Wytłumaczył mu to, próbując się nie zaśmiać z tej absurdalnej sytuacji, która zapewniała mu rozrywkę w ciągu dnia — Miał napisać ci wiadomość, ale znając jego roztrzepanie i wrodzone panikarstwo, to obawiam się, że zapomniał

— Gdybyś to ty wysyłał mi sms-y to obawiam się, że nigdy nie odszedłbym od telefonu — Zaśmiał się Chanyeol, wyciągając z kieszeni swojej dżinsowej kurtki telefon, którym pomachał w jego stronę, w znaczący sposób.

Kai zrozumiał aluzję, którą rzucał w jego stronę, biorąc od niego komórkę i zapisując mu swój numer, wiedząc, iż tak naprawdę nigdy do niego nie napisze – jednak odrobina niewinnego flirtu mu nie zaszkodzi.

W końcu jego szef nigdy nie reagował na jego dwuznaczne teksty oraz ignorował jego wyszukane stroje, w które ubierał się za każdym razem, gdy miał ku temu sposobność.

Może wspólnik Do rzuci w niego kilkoma komplementami, których potrzebował, jak roślinka wody do przeżycia.

— Mam nadzieję, że nie kłamiesz, bo nie mam w zwyczaju dawać swojego numeru byle komu — Zażartował, oddając mu jego komórkę i siadając z powrotem na krześle, gdzie zaczął mu się przyglądać z zaciekawieniem.

Miał na sobie dopasowany dwuczęściowy dżinsowy komplet w kolorze palonego karmelu, biały

t-shirt a do tego buty, które bardziej przypominały kalosze, niż coś w czym można byłoby wygodnie chodzić.

Jednak sądząc po tym, iż jest to partner biznesowy jego szefa, stać było go na kupowanie brzydkich butów, które kosztowały więcej niż dziesięć jego wypłat łącznie.

Jego włosy były tym, co mu przeszkadzało.

Ten sprany róż z czarnymi prześwitami na czubku głowy za bardzo przypominał mu o jego siostrze, a do halloween było jeszcze daleko – za daleko.

Musiał więc coś z tym zrobić.

— Nie myślałeś może, by poprawić kolor na głowie? Twoje naturalne włosy się powoli wybijają na wolność. I nie chce być złośliwy, ale masz co najmniej trzydzieści lat i nie pasuje ci wyglądanie jak nastoletni kpopowy idol, który ma zaraz śpiewać o miłosnym strzale — Wypalił bez namysłu, gryząc się w język, gdyż jak zwykle zaczął gadać głupoty, nie myśląc o konsekwencjach swoich słów, które mogą nawet skończyć się kolejnym pozwem.

— W sumie to nie myślałem o tym — Wzruszył ramionami — Pofarbowałem się, bo przegrałem z Xianem w rosyjską ruletkę i zapomniałem o tym, że wyglądam jak chodząca wata cukrowa. Ale jak chcesz, to możesz mi odświeżyć fryzurę, nie mam nic przeciwko

— Wspaniale — Zaklaskał w dłonie z nieukrywaną ekscytacją, szczerząc zęby w szerokim i przerażającym uśmiechu — Znam kogoś, kto mógłby odświeżyć ci kolor na głowie i zrobi to za pół darmo. Teraz to porządny fryzjer kosztuje majątek, a tak się składa, że mój przyjaciel to najlepszy fryzjer-samouk na całym osiedlu. Nawet na Hongdae tak dobrego specjalisty nie znajdziesz

— Jesteśmy więc umówieni. Zaś co tyczy się ciebie i mnie — Zaczął Park, przyglądając się Kimowi z nieukrywanym zaciekawieniem, przechylając głowę na bok — Trochę się tu zasiedziałem a obiecano mi niezły pokaz mody, a nie żebym narzekał... ale jestem strasznie, ale to strasznie niecierpliwy

— Dobrze, zacznijmy więc od balsamów do ciała, które kupiłem wczoraj. Jestem przekonany, że zapach przypadnie ci do gustu 





Kyungsoo powoli miał dość tego dnia, który jeszcze się nie skończył.

Kolejki w aptece, starsze panie plotkujące o wszystkim i o niczym oraz rozwydrzone dzieciaki drące się co chwilę – miał szczęście, że jego dzieci były aniołkami, które nie wydawały z siebie dźwięków przypominających umierające kozy, a potrafiły się zająć sobą i nie denerwować ludzi.

Do tego Chanyeol – nie odbierał od godziny jego telefonów, a mieli się spotkać by podpisać dokumenty.

Nie miał pojęcia gdzie się znajduje i dlaczego nie ma go w jego mieszkaniu, ale obiecuje – jak dorwie go na robieniu głupot, to z pewnością go udusi.

Trzasnął drzwiami wejściowymi, w międzyczasie ściągając buty oraz kremowy płaszcz, który rzucił na

podłogę (nie miał czasu na powieszenie go do szafy a z pewnością Tao, gdy tylko skończy narzekać na cały otaczający go świat, to zacznie wykonywać swoje obowiązki, za które płacił mu niemałe pieniądze).

Kyungsoo jeszcze raz sprawdził telefon, czy nie dostał wiadomości od swojego przyjaciela, samemu wysyłając kolejne trzy, proszące go o jak najszybszy kontakt, po czym chowając urządzenie do kieszeni spodni, postanowił go poszukać.

Miał nikłą nadzieję na to, iż mężczyzna będzie w jego gabinecie, jednak nic nie kosztowało go sprawdzenie, dlatego też udał się w tamtym kierunku, jak najszybciej.

Niestety tam go nie było.

Gabinet był pusty i prócz, kłócących się Xiana i Zitao, których mógł widzieć przez swoje balkonowe okno – po różowowłosym Parku nie było ani śladu.

— Gdzie do cholery jesteś, Park Chanyeol? — Powiedział, marszcząc brwi.

Nie miał ani czasu ani humoru na takie zabawy w chowanego.

Wszystko go swędziało przez Sungmina i jego pokrzywę.

Marzył tylko o tym, by wysmarować się cały aloesem i położyć do łóżka, gdzie w spokoju mógłby poczytać gazetę, której nie zdążył nawet przewertować wzrokiem podczas dzisiejszego śniadania.

Czyja była to wina?

Oczywiście, że jego męskiej niani Kima Jongina, który upierał się niemal cały ranek nad tym, by Soo założył do pracy krawat w cytryny, który on podobno uszył z resztek materiału po swoim komplecie dwuczęściowym.

Nie należał do fanów odzieży w jedzenie i starał się stawiać na neutralne kolory i jednolite wzory – spędzał czas wśród poważnych i wpływowych ludzi, którzy nie mieliby o nim najlepszego zdania, jakby zobaczyli jak śmiesznie by wyglądał, gdyby zgodził się na ten ohydny krawat.

W pewnej chwili go olśniło, że zaklaskał aż w ręce, karcąc się w myślach, że nie wpadł na to wcześniej,

Jego pracownik będzie na sto procent wiedział, gdzie znajdował się Yeol.

Spędzał cale godziny na plotkowaniu z Zitao i nikt nie znał tak dobrze topografii jego domu, jak ta dwójka.

Byli lepsi niż wyspecjalizowane psy myśliwskie i za odpowiednią kwotą, byliby wstanie rozwiązać problem głodu na świecie czy kryzys klimatyczny, jeśli tylko w grę wchodziły pieniądze, ploteczki i nie limitowany dostęp do konta oszczędnościowego Kyungsoo.

— Panie Kim, pańska ekstrawagancka osoba właśnie spadła mi z nieba

Z całkowicie zmienionym nastawieniem, pobiegł po schodach do samych drzwi, na końcu korytarza, gdzie mieścił się pokój wspomnianego wcześniej Kima.

Im bliżej był jego pokoju, tym wyraźniej zdawał się słyszeć dwa zduszone śmiechy wydobywające się ze środka.

Lekko zaciekawiony, ostrożnie otworzył drzwi, gdzie zastał niespodziewaną scenę, wyrwaną rodem z kiepskiej jakości k-dramy.

Szukany przez ponad pięć minut Chanyeol masował plecy siedzącemu w samych krótkich szortach Jonginowi, któremu skóra świeciła się, jakby niedawno został posmarowany całym kontenerem olejku do ciała czy też balsamem.

Nie miał pojęcia co się właśnie działo.

Czy to co widział na własne oczy, to była prawda, czy może ktoś robił sobie żarty?

Dlaczego znalazł się akurat tutaj, mając do wyboru niemal cały dom i jego wiele pomieszczeń?

Czy coś ich łączyło i jak blisko byli ze sobą?

Dlaczego czuł coś na wzór zazdrości i dlaczego im dłużej na to patrzył, tym większa złość w nim rosła?

— PARK CHANYEOL CO TY TUTAJ ROBISZ? I TO JESZCZE Z MOJĄ PÓŁNAGĄ NIANIĄ? — Krzyknął, ciskając w niego pudełkiem chusteczek, które akurat nawinęło mu się pod rękę.

Śmiechy ucichły momentalnie, a dwie pary zdezorientowanych oczu patrzyły na niego uważnie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Kai odsunął się od Parka i zaczął ubierać leżące obok niego na podłodze szare dresy, po czym siada jak najdalej od nich, na drugim końcu pokoju.

— Soo, jak długo tutaj jesteś? — Zapytał zmieszany, drapiąc się po głowie. — Szukałem cię wcześniej i martwiłem o ciebie, jednak Jongin był na tyle kochany, że zajął się mną tak dobrze, że czekanie na twój powrót z apteki już mi się nie dłużyło

Próbował obrócić to wszystko w żart i zmienić nastrój panujący tu, jednak widząc morderczy wzrok Soo, poddał się i zajął liczeniem kółek na dywanie tuż obok toaletki.

Czuł się jak mały dzieciak, którego rodzice przyłapali na uprawianiu seksu podczas ich obecności, gdy tak naprawdę nie robili nic złego i nie miał pojęcia dlaczego ten zachowuje się w ten sposób...

Jakby był zazdrosny.

— Tak długo, by zobaczyć, jak obściskujesz mojego pracownika podczas jego wolnego wieczoru — Mówi nieco poirytowanym tonem, spoglądając naprzemiennie na dwójkę mężczyzn. — Nie masz przypadkiem roboty do zrobienia? Umawianie się na randki zostaw może na czas wolny, co? Na pewno nie pod moim dachem

— Nie rozumiem, o co masz teraz do mnie problem, przyja...

— Mam problem o to, że nie czytasz wiadomości, które ci wysyłam i narażasz mnie na ogromne straty finansowe, bo zobaczyłeś niezwykle atrakcyjnego faceta z sześciopakiem nie z tego świata. Tak to nie może wyglądać

— Awww, bossman — Westchnął głośno Kai, uśmiechając się figlarsko. — Uważasz mnie za seksownego? Czemu nie mówiłeś o tym wcześniej? Moglibyśmy coś na to poradzić

— Co? Nie, nie o to mi chodzi.... Jongin opanuj się na chwilkę — Uciszył go machnięciem ręki, starając się nie spłonąć ze wstydu przez nieodpowiednie słowa, których użył bezmyślnie. — Chanyeol, udaj się na dół, do mojego gabinetu i proszę, zostań tam dopóki ci nie pozwolę wyjść

Mówiąc to, podchodzi do wyższego od siebie o niecałą głowę Yeola i chwytając go za ramie, wyprowadza go z pokoju, zamykając za nim drzwi tak, by został sam na sam z Jonginem.

— Ustalmy pewne zasady, których nie zdążyliśmy do tej pory omówić — Zaczął, podchodząc do niego, jak najbliżej tylko się dało i kontynuował — Nie możesz spotykać się z obcymi ludźmi tutaj, nie kiedy są tu dzieci. Od dzisiaj nie nosisz odkrywających rzeczy, żeby klienci z którymi będę rozmawiał w gabinecie nie ślinili się bez opamiętania na twój widok i ostatnia rzecz...

— Czyli mam być mnichem, tak bossman? — Wymamrotał załamanym tonem, marszcząc nos. — Każdy kwiat ma swoje potrzeby, nawet kaktus i nie możesz mnie zmusić do życia w zamknięciu niczym mnich

— I ostatnia rzecz; nie chcę byś się rozbierał przed byle kim i pozwalał się dotykać komu tylko popadnie. Od takich rzeczy jestem tutaj ja — Na koniec podniósł z podłogi pudełko z chusteczkami, którym rzucał w różowowłosego i położył je na swoim pierwotnym miejscu, wychodząc bez słowa z pokoju Kima, który zaczął się zastanawiać nad tym, czy to co usłyszał nie było czymś w rodzaju zjawy i nie zaczynał mieć problemu ze słuchem.

W końcu nie codziennie zdarza się, by własny szef prawił swojego pracownikowi aż tak wyszukane komplementy.






Continue Reading

You'll Also Like

7.7K 966 13
~° Wdech. Ból. Wydech. Wdech. Kaszlnięcie. Wydech. Wdech. Rozrastające się kwiaty. Wydech. Tak dzień po dniu. Bez końca. Wybawcy są trzy: śmierć, mił...
62.2K 4.6K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
2.3K 146 12
17 letni Alex przeprowadził się z Meksyku do Wielkiej Brytanii, dokładniej Brighton. Jego pierwszy dzień w szkole był nadzwyczajny lecz następny obró...
26K 1.6K 37
- Chyba mnie trafi jak jeszcze raz go zobaczę. - powiedział Lo'ak pojawiając się nagle koło starszego brata i również obserwując oddalającego się syn...