A knife and a few roses.

AhLishka által

69 10 0

Petra chciałaby prowadzić zwyczajne życie prostej, młodej dorosłej, jednakże jej miejsce urodzenia, pochodzen... Több

PROLOG
~ROZDZIAŁ 1~
~ROZDZIAŁ 2~
~ROZDZIAŁ 4~
~Rozdział 5 ~
~ROZDZIAŁ 6~

~ROZDZIAŁ 3~

6 2 0
AhLishka által

W blasku słońca czerwone oczy Petry zaświeciły z wściekłości. Prawa ręka i lewa noga dziewczyny były zabrudzone krwią, a materiał, który miał chronić jej ciało, zwisał bezwładnie. Grupa ucichła, przeczuwając zapewne co za chwilę się wydarzy.

W pomieszczeniu było przeraźliwie duszno. Zapach potu zmieszanego z błotem i krwią, unosił się w powietrzu. Atmosfera niestety z chwili na chwilę stawała się gęstsza.

Zauważywszy kątem oka, nadchodzącego wilkołaka, adrenalina w żyłach Petry zawrzała. Mimo pulsującego bólu, traciła nad sobą resztki samokontroli. W ułamku sekundy dziewczyna znalazła się przed lekko skrępowanym chłopakiem.

- Petra, ja... - zaczął Johann, chcąc jakkolwiek wytłumaczyć swoje wcześniejsze zachowanie.

Niestety nie zdążył dokończyć swoich przeprosin, ponieważ szarawa dłoń ze szpiczastymi paznokciami, chwyciła go za koszulkę. Materiał zmiął się, a głowa wilkołaka odchyliła do tyłu.

- W tym momencie mogłabym poderżnąć ci gardło i najchętniej dałabym ci w twarz, ale szkoda mi marnować na ciebie mojej energii – wkurzona wampirzyca syknęła i chciała odejść w stronę przyjaciółki.

Wtem ciepła dłoń chwyciła jej nadgarstek. Wampirzyca w tym momencie bez wątpienia mogłaby odwrócić się i jednym ruchem dłoni rozciąć skórę na policzku Johanna. Patrząc jednak w oczy swojej zaniepokojonej przyjaciółki, zwróciła się w stronę wilkołaka i posłała mu wrogie spojrzenie.

- Czego jeszcze chcesz? – powiedziała ze słyszalną złością i poirytowaniem.

- Naprawdę jest mi bardzo przykro. Nie chciałem tego zrobić. Poniosło mnie – za wszelką cenę szukał przebaczenia.

- Super. Teraz możesz iść do diabła i dać mi wreszcie święty spokój – Petra wyrwała się z niewygodnego uścisku. – Nie uważasz, że powinieneś przeprosić Larysę? Może ja tego nie potrzebuję, ale jej będzie przykro.

- Jasne! Zaraz to zrobię! – powiedział z entuzjazmem.

Wampirzyca na te słowa również podniosła lekko kąciki swoich zazwyczaj zaciśniętych ust. Wyraźnie usatysfakcjonowana odpowiedzią, odgarnęła rozwiane wcześniej włosy z twarzy.

- Jak się tak uśmiechasz, to wyglądasz całkiem ładnie – usłyszała z ust swojego największego wroga.

- Palant! – oburzona dziewczyna zamierzała odejść, ale chłopak ją jeszcze raz powstrzymał.

- Poczekaj tu na mnie – powiedział na odchodne i poszedł w stronę Larysy.

Zmęczona Petra uznała, że nie ma w sumie powodu i siły do ucieczki. Równie dobrze może załatwić jego sprawy, a potem wrócić do siebie. Nie marzyła teraz o niczym innym, tylko o swojej miękkiej atłasowej, czerwonej pościeli.

Widok, który ujrzała wampirzyca był jednak warty zobaczenia. Johann nieśmiało przepraszał równie speszoną widokiem popularnego chłopaka przyjaciółkę. Drapiąc się po karku wreszcie wyrzucił z siebie wszystkie słowa.

Szczęśliwa w duchu Petra czekała na dalsze wydarzenia. Wtem obok niej pojawiła się nieco wyższa postać, która równie zainteresowana jak ona, przypatrywała się scenie.

- Widzę, że moja rozmowa ma jakiekolwiek skutki – odezwał się mężczyzna.

- Szczerze nie liczyłam na to, że przeprosi – skwitowała dziewczyna.

- Czekasz na coś? – spytał wampir. – Czy może jaśnie księżna zechce udać się do gabinetu pielęgniarki i opatrzeć te głębokie rany?

- Kolejny mi się trafił – prychnęła. – Otóż Johann powiedział, żeby zaczekała, a że chcę mieć go już z głowy, to uznałam, że mogę poczekać.

- Z doświadczenia mogę przyznać rację – lekko się uśmiechnął. – Lepiej mieć go z głowy wcześniej niż potem się borykać z jego manierą.

Petra cicho się zaśmiała na myśl o wilkołaku, który natarczywie męczy swojego towarzysza, nie dając mu przy tym krztyny powietrza i przestrzeni osobistej. Jako że rozmowa pomiędzy Johannem i Larysą się zakończyła, a pomiędzy nimi trwała niezręczna cisza, bohaterska przyjaciółka postanowiła zareagować.

- Johann! Może ruszysz swoje cztery litery i załatwimy co mamy zrobić – przewróciła oczami, a parka podeszła w jej stronę.

W tym momencie wilkołak chwycił skonfundowaną wampirzycę mocno za ramię i delikatnie pociągnął w stronę wyjścia. Petra próbowała jakoś wyswobodzić się z jego uścisku, jednak chłopak cały czas parł do przodu. Wtem inna również szarawa dłoń chwyciła Johanna za nadgarstek.

- Przesadzasz! – powiedział i popatrzył się z wyrzutem na przyjaciela, a ten zaskoczony zachowaniem kolegi puścił dziewczynę. – Mógłbyś chociaż jej wyjaśnić, gdzie zamierzasz ją zabrać.

- A czy to nie oczywiste, że idziemy do pielęgniarki? – zrobił zdziwioną minę, jakby robił coś najbardziej naturalnego pod słońcem.

- Ale mogę iść tam z własnej woli! Nie musisz mnie ciągnąć jak psa! – dodała, a Konstantin i Larysa zaczęli głośno chichotać i krztusić się przy próbie powstrzymania śmiechu.

- Bardzo zabawne – poirytowany Johann pokręcił głową. – To nie stój tu jak trumna w twoim pokoju i chodź wreszcie. Nie mam całego dnia.

- Chyba kpisz! Nie mam trumny! To są plotki! – Petra zaczęła się tłumaczyć – I zauważ do cholery, przez kogo muszę tam iść! – gadała dalej, a dwóch chłopaków zdążyło już zniknąć za drzwiami.

- Chodź Petra i nie marudź – Larysa zarzuciła swoją rękę na ramiona przyjaciółki i zaprowadziła ją do wyjścia.

Gabinet pielęgniarki mieścił się na tym samym piętrze co sala gimnastyczna. Poobijana wampirzyca usiadła na jednym z krzeseł. Pielęgniarka zajęta jak zwykle samą sobą podała jej bandaże i z miną mówiącą, że ma ważniejsze sprawy na głowie, zniknęła za drzwiami, pozostawiając tym samym grupkę w pomieszczeniu.

- Może wyjdziecie, to się rozbiorę? – Petra nie do końca wiedziała co ma zrobić, ale nie chciała się przyznać do braku umiejętności.

- Nie musisz się rozbierać. Daj ja to zrobię – Konstantin ruszył do przodu.

- No to ja też pomogę – Johann uklęknął koło siedzącej dziewczyny.

Konstantin wziął z biurka nożyczki i odciął wiszące skrawki spodni. Następnie jeden i drugi chłopak zaczęli opatrywać i bandażować poranione nogi. Wilkołak był widocznie skupiony na wykonywanej pracy. Petra patrzyła to na jednego, to na drugiego chłopaka.

Nagle oczy wampirzycy spotkały się z równie czerwonymi i pełnymi ciekawości źrenicami. Wpatrywały się w nią, analizując przy tym jej mimikę, oddechy i zachowanie.

Dziewczyna przez moment czuła się, jakby wampir przewiercał ją na wylot, przy czym nie pozwalał jej oderwać od niego wzroku, obnażając każdy sekret.

Petra szybko popatrzyła na przyjaciółkę, próbując się uwolnić, ta jednak z widocznym uczuciem patrzyła na szkolnego idola, zapominając o rannej.

- Z mojej strony gotowe – powiedział wilkołak i widocznie zadowolony z siebie oparł dłonie na biodrach.

- Ja też już skończyłem – Konstantin również wstał i stanął obok przyjaciela.

- No to jesteśmy kwita – Johann podsumował i poszedł do wyjścia, nie dając możliwości Petrze na jakikolwiek komentarz.

- Mam nadzieję do zobaczenia – wilkołak w ostatniej chwili posłał jej tajemniczy uśmiech.

- Czy ja właśnie widziałam, co myślę, że widziałam – zaskoczona Larysa zwróciła się do swojej przyjaciółki.

- Nie przesadzaj i nie wyobrażaj sobie za dużo – Petra przewróciła oczami, czując co może się wydarzyć.

- No skoro tak mówisz, to ja nic nie będę sugerowała, ale... - wampirzyca poruszała sugestywnie brwiami.

- Żadnego ale – krzyknęła Petra i wstała. – Wracam do siebie!

Dziewczyny wychodziły razem z towarzyszącym im dźwiękiem duszonego śmiechu Larysy, która mimo prób nie mogła powstrzymać się przed dogryzaniem, zakłopotanej przyjaciółce.

*****

Nic nie robi tak dobrze, jak ciepły prysznic po ciężkim dniu. Petra wytarła dokładnie swoje włosy ręcznikiem i położyła się na łóżku. Przeglądała telefon, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Na początku chciała je zignorować, ale mimo upływającego czasu głośny stukot nie ustawał.

- No już idę! – krzyknęła w końcu i zwlekła się z pościeli.

Powolnym krokiem poczłapała do drzwi i klnąc cicho pod nosem otworzyła pokój. Początkowe wkurzenie zmieniło się od razu w zaskoczenie i lekkie zakłopotanie.

Stała przed nią starsza i ponura postać, ubrana w czarny powłóczysty płaszcz, na którym kurz nawet nie ważył się osiąść.

- O dobry wieczór Dyrektorze – podrapała się po głowie. – W czym mogę pomóc? – dodała sztuczny uśmiech.

- Witam – mężczyzna zmierzył ją wzrokiem – Ubierz się w mundurek i chodź za mną.

Zaniepokojona sytuacją dziewczyna szybko wykonała polecenie i próbowała ułożyć swoje rozczochrane włosy, co niestety się jej nie udawało. Nie robiąc makijażu, nieco zestresowana, dołączyła w końcu do swojego profesora.

Petra nie wiedziała początkowo gdzie idzie. Podążała krok za mężczyzną, aby przypadkiem nie naruszyć jego sfery osobistej i nie wdać się w nieprzyjemną i niezręczną rozmowę.

Z początku mijane korytarze nie dawały dziewczynie wskazówek co do celu przechadzki, jednak z czasem kolejne zakręty zaczęły się jej wydawać znajome. Czuła się, jakby dobrze znała już tą drogę. Jakby podążała nią już zbyt wiele razy, aby zapomnieć.

Serce podeszło jej do gardła, gdy tempo chodu dyrektora zaczęło zwalniać, a widok tak znajomych drzwi na horyzoncie nieubłaganie się zbliżał. Petra czując już to co miało się zdarzyć, przystanęła i znieruchomiała.

- Czemu stoisz? – zimny ton dyrektora spowodował, ze dziewczyna zadrżała. – Musisz się z tym zmierzyć prędzej, czy później – skwitował.

- Mam tego świadomość, ale nie wiem, czy potrafię – powiedziała to tak cicho, że mężczyzna mógłby tego nie zrozumieć, gdyby nie był wampirem.

W końcu, jednak zdobyła się na odwagę i jej nogi, mimo że zrobione jakby z waty, ruszyła do przodu. Kotłujące się myśli, i zimny pot spływający dziewczynie po plecach nie pomagały w zdobyciu się na odwagę.

- Czy mogę... - zaczęła, gdy przystanęli przed drzwiami.

- Tak? – zapytał profesor trzymając klamkę.

- Czy mogę wejść sama? – spytała nieśmiało, co było wyjątkowe patrząc na jej temperament.

- Niech ci będzie – powiedział mężczyzna. – To ja wracam do gabinetu. Weź co potrzebujesz i przynieś mi klucz, jak skończysz.

- A co się stanie z resztą rzeczy?! – ciśnienie w jej żyłach gwałtownie podskoczyło.

- Zostaną odesłane w przyszłym tygodniu do twojej rezydencji, a głowa rodziny zrobi z tym co należy – wzruszył obojętnie ramionami i odszedł, pozostawiając Petrę samą sobie.

W pierwszym momencie dziewczyna chciała uciec i zaszyć się w swojej pościeli, ale po kilkuminutowych namysłach zdobyła się na przekręcenie klucza i otworzenie skrzypiących drzwi.

Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Pomieszczenie było co prawda niewywietrzone, ale nadal wyglądało na pokój nastolatka tętniącego życiem.

Ubrania porozrzucane po podłodze, otwarte książki na biurku i ten jeden niepodlewany kwiatek, teraz już uschnięty na parapecie. Trzęsącymi się dłońmi, Petra powoli przejechała palcem po starym zdjęciu, umieszczonym w zakurzonej ramce. Była na nim ona i jej ukochany brat, braciszek, którego już z nią nie było.

Zimne dłonie chwyciły przedmiot, a dziewczyna powoli ułożyła się na niezaścielonym od dłuższego czasu łóżku i przytuliła fotografię do piersi. W ułamku sekundy jej oczy zalały się łzami i powoli traciła zmysły.

- Yasemin! – krzyknęła. – Yasemin! Dlaczego... Dlaczego mnie zostawiłeś?! – krzyczała z wyrzutem. – Wróć! Błagam! – nie mogła się powstrzymać, a łkanie i gula w gardle nie pozwalały jaj na swobodne mówienie. – Czemu to ja nie mogłam umrzeć?! I tak nie mam po co żyć! Wróć do mnie proszę...

Powoli opadła na ziemię, teraz już klęcząc i tuląc się do jednej z poduszek, mokrej od łez. Kolejne fale wyrzutów, złości, aż w końcu bezsilności napadły załamaną dziewczynę. Petra wiedziała, że nie ucieknie od tego, jednak do teraz nie pogodziła się ze stratą tak ważnej osoby jak Yasemin.

Ostateczny krzyk, który wydobyła z siebie umożliwił jej zatrzymanie dalszych płaczów i zebranie się w sobie. Miała niecały tydzień, aby zabrać pamiątki po swoim zmarłym bracie, które już więcej nie zobaczy.

Może i rzeczy po nim nie pozwolą jej na pogodzenie się ze stratą, ale w tym momencie potrzebowała tego, aby coś zastąpiło jej ciepłą dłoń brata. Jakiś mały fragment jego duszy.

Petra powoli otarła czerwone i opuchnięte lekko oczy. Podniosła się na nogi i położyła fotografię zdjęciem w dół na stoliku nocnym. Sprawnie otworzyła okno, aby wpuścić trochę powietrza do środka. Pierwsze co zrobiła to odruchowe zaścielenie łóżka. Robiła to już dla niego tyle razy, że weszło jej to w nawyk.

Po rozprostowaniu rąk i pleców wampirzyca wzięła się za początkowe uporządkowywanie bajzlu, który pozostawił Yasemin. Niby spadkobierca i przyszła głowa rodziny, a jednak zwykła osoba, nie umiejąca zachować porządku we własnym pokoju.

Za to go właśnie kochała i oczywiście za to, że mógłby może zmienić wreszcie ten cholernie niesprawiedliwy i chory świat w coś lepszego. Nie tylko dla niej, ale też dla innych.

Zmęczona dniem Petra, udała się do pokoju. Początkowo miała zamiar iść spać, jednak jedna rzecz tak kusząca i niebezpieczna nie pozwalałaby jej zasnąć. Przy tak pięknym księżycu, nie miała zamiaru tkwić w pokoju.


Olvasás folytatása

You'll Also Like

1M 36K 49
- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną kla...
20.5K 2.4K 28
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
3.9K 449 18
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
176K 7.3K 45
Wykonasz zadanie Pani twej gry nagrodzi cie wskazówką do odkrycia jej realnej tożsamości...nie wykonasz go w realu czeka cię zemsta. Grasz? Druga Czę...