~ROZDZIAŁ 4~

6 1 0
                                    

Cieplejsze dresy, ulubiona bluza i oczywiście maska. Wszystko w odcieniu czerni, który miał ją maskować, gdy pod osłoną nocy wymyka się z pokoju. Było to oczywiście zakazane, jednak po ciężkim dniu, Petra nie miała najmniejsze ochoty na posłuszne położenie się do łóżka.

Chciała w tym momencie odetchnąć świeżym powietrzem i pomyśleć przy jaśniejącym świetle gwiazd.

Delikatnie otworzyła skrzypiące drzwi, aby następnie dzięki swoim wampirzym umiejętnościom przemknąć niezauważoną po schodach. Wystarczyło dostać się na lekko zagracone poddasze i wejść po zakurzonej i zapewne dawno używanej drabinie.

Wejście na dach nie było zamykane, ponieważ kiedyś jeden z uczniów obluzować klapę i teraz nie dało się jej już domknąć.

- A-psik! – Petra zakryła swędzący nos rękawem. – Jak zwykle sprzątaczka nie raczyła nawet otworzyć okna – westchnęła wspinając się po metalowych prętach.

Dwie sekundy dzieliły ją od wejścia na dach. Jeden skok i już stała na betonowej podłodze. Z każdej strony obległ ją zarys bezkresu nieba, w którym zawarte były konstelacje i mistyczne ułożenia gwiazd. Idąc dalej dziewczynę pochłonęła myśl, czy może właśnie tak kończy każde stworzenie.

Jako ta jedna martwa rzecz patrząca z góry. Nikt jeszcze nie dowiedział się co czeka nas po śmierci. Liczne pisma, wierzenia i kultury opisywały to inaczej, więc nie było jednej wspólnej wersji.

W tym momencie tęczówki Petry zaczęły wyczuwać obecność jakiejś postaci. Niby rozpoznając zwierzynę wyostrzyła wszelkie zmysły. Słysząc ciche westchnięcie i szelest, gwałtownie zwróciła się w tył.

Jej oczom ukazał się obraz siedzącej na kocu osoby. Nieufnie stała w miejscu czekając na rozwój wydarzeń.

- Możesz podejść – znajomy głos zwrócił się w jej stronę. – Przecież cię nie zjem – mężczyzna delikatnie zachichotał czując niepewność dziewczyny.

Petra nadal gotowa do odwrotu, podeszła spięta i stanęła obok, zachowując oczywiście bezpieczną odległość. Jak się okazało wampir, przesunął się oddając kobiecie skrawek materiału, aby usiadła obok niego.

Chłopak wskazał dłonią o długich palcach na przestrzeń i spojrzał prosto w oczy Petry. Ta jakby zahipnotyzowana, posłusznie ułożyła się w wygodnej pozycji.

- Zastanawiałaś się może – popatrzył w niebo – czy gwiazdy nie są odzwierciedleniem ludzkich dusz – powiedział, a Petrę zamurowało.

- Nie do końca rozumiem o czym mówisz – odpowiedziała i czekała na jakieś objaśnienia.

- Nie twierdzę, że akurat to czeka nas po nieuniknionej śmierci, jednak od małego sądziłem, że gdy człowiek umrze – tu przerwał i wyciągnął rękę w stronę nieba – właśnie tam się znajdzie. Jaśniejący wśród innych.

Petra na początku nie sądziła, że ktoś tak jak ona ma takie myśli. Ten niezwykle nietypowy zbieg okoliczności poprawił jej humor, do tego stopnia, że cicho zaczęła się śmiać.

- Możesz się śmiać, jeśli uważasz to za idiotyczne – wampir widocznie się speszył.

- Nie skądże znowu – zakryła dłonią twarzy i swoje świecące kły. – Nawet nie wiesz jak mnie zaskoczyłeś. Dokładnie o tym samym, myślałam zanim cię tu zobaczyłam.

- Czyli jednak nie jestem wariatem – chłopak znów się uśmiechnął.

- Nie wiem czy o tym myślałeś, ale kiedyś patrzyłam w niebo co noc – Petra się rozmarzyła – I wiesz co zauważyłam? – chłopak popatrzył się w jej stronę widocznie zainteresowany. – Niektóre gwiazdy znikały.

A knife and a few roses.Where stories live. Discover now